Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość saint-gobain

Jak radzić sobie z agresją

Polecane posty

Gość saint-gobain

Mam taki problem. Nie radzę sobie z agresją, tzn duszę w sobie ale już czuję że nie mam jej gdzie gromadzić i zaczynam wybuchać o błahostki. Mam dwójkę dzieci w wieku 2,5 roku i 5 miesięcy. Młodsze karmię piersią, ma skazę białkową i alergię na szereg różnych produktów spożywczych co wiąże się z tym że moja dieta jest mocno okrojona. Zażywam różne witaminy w tabletkach by uzupełnić niedobory. Starsze dziecko jest bardzo aktywne, a ja jestem sama od rana do późnego wieczora bo mąż pracuje. Lubię mieć w domu czysto, lubię też dobrze wyglądać. Rezultat jest taki że narzuciłam sobie zbyt wiele i nie potrafię nic odpuścić. Moje nerwy zaczynają się odbijać na dzieciach. Np dziś kiedy czułam że poziom adrenaliny sięga zenitu zamknęłam się w łazience żeby się uspokoić. Dziecko starsze płakało pod łazienką że mama się zamknęła i go zostawiła. Czuję że zawalam po całej linii. Nie taką matką chciałam być planując dzieci. Mąż twierdzi że powinnam młodsze dziecko przerzucić na butelkę, to będzie mi łatwiej. Zjem normalne jedzenie i odejdzie mi czas na przygotowywanie potraw bez składników alergizujących (trochę mi to czasu zabiera bo wszystko muszę robić i piec sama). Problem w tym że ja nie czuję się gotowa żeby przestać karmić piersią, normalnie płakać mi się chce jak o tym pomyślę. Może macie jakieś rady z własnego doświadczenia, co zrobić żeby się nie denerwować, albo jak dać upust emocjom żeby nie odbiło się to na dzieciach? Może jestem źle zorganizowana, podpowiedzcie coś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie kochasz dzieci? masz ochotę je lać?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Co za pytanie, oczywiście że kocham. Nie mam ochoty ich lać, dlatego sięgam po poradę do innych matek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
czyli masz ochotę je lać, ale nie chcesz tego robić bo je kochasz. poszukaj jakiejs fachowej literatury na ten temat. moze zrob cos dla siebie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tu nie chodzi tylko o to że boję się że zbiję dziecko, ale też o to że mam ochotę rzucać przedmiotami, czy zrobić coś żeby dać w danym momencie upust emocjom. Nie wiem jakiej literatury szukać, pod jakim hasłem...pod agresja?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zlikwidować przyczyny - zresztą sama o tym wiesz... albo sobie odpuscisz idealny porzadek i co tam sobie jeszcze narzuciłaś (nie wszystko oczywiście, ale kilka rzeczy), albo zorganizuj sobie pomoc - kogos do sprzątania, może jakąs opiekę nad starszym dzieckiem chociaż na kilka godzin dziennie... miałam podobną sytuację, róznica wieku była ciut większa, ale w kwestii sprzątania robiłam minimum z minimum, starsze dziecko na trzy dni szło do przedszkola na part time, dbałam o dietę, o siebie mniej, mimo to nie było lekko; co do butelki być może trochę pomoże, jesli już wiesz co uczula, bo przecież za chwilę będziesz wprowadzać dziecku normalne jedzenie. Ja odstawiłam młodą w 10 mies. jak miała 6 mies. byliśmy akurat na wakacjach w Polsce i teściowa mi ciosała kołki na głowie, że powinnam skończyć ją już karmić i w sumie może i miała rację, bo dieta moja jej niestety nie pomogła, ale ile problemów rozwiąże Ci butelka to Ty powinnaś sama przemyśleć. Dobrze jest mieć ustalony rytm dnia - to dużo ułatwia, normalnie nie jestemjego zwolenniczką, ale w tym okresie może bardzo pomóc np. poprzez to, że porządki rozkładasz sobie na etapy - co dzień coś (tym bardziej jeśli robiłas wszystko codziennie, może Ci pomóc trzymać dyscyplinę, żeby za dużo na raz nie robić). Tylko musisz podjąć jakąś decyzję - jeśli jesteś pedantkąm, którą odrobina kurzu unieszczęsliwi to nadal będzie nerwowo:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mąż mi proponował zatrudnienie kogoś do pomocy, ale dla mnie to jest taka porażka na zasadzie "zobaczcie nie radzę sobie, taka ze mnie sierota". Do tego wizja obcej osoby kręcącej się po mieszkaniu...no nie widzę tego. Z drugiej strony mogłaby pobawić się ze starszym dzieckiem, ale to ja powinnam się z nim bawić a nie jakaś obca baba. Może rzeczywiście przestać sprzątać i po prostu omijać przeszkody. Nie wiem czy dam radę tak w bałaganie żyć. To nie jest tak że kurz mnie kłuje w oczy ale lubię jak wszystko jest na swoim miejscu i podłoga czysta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja odpuszczam sprzątanie. Nie wyrabiam, psycha mi siada przez Młodego. U nas problem z jedzeniem. Obiadem karmię go 1,5h i tak mnie nerw szarpie, że do łazienki to wychodzę z 4 razy. Wracam i znowu to samo. Poza tym jest strasznie zajmujący i jęczący, aż łeb puchnie. Taki egzemplarz. Zaraz urodzi się drugie, Młody do przedszkola Bogu dzięki. Zwariuje. Już wariuję, a drugiego jeszcze nie ma. Z tym brzuchem i Młodym nie idzie nawet gdzieś wyjść, bo ten diabeł lata jakby mu dupę podpalili, a ja za nim nie daję rady. Siedzę na zwolnieniu i jestem coraz bardziej "rozczochrana" nerwowo. Odpuściłam porządeczek. Do odkurzacza podchodzę już tydzień, olałam, mąż poodkurza kiedyś. Kurze ścieram, kuchnię ogarniam, pranie - takie podstawy. No i siebie, co by mnie odbicie w lustrze nie zabiło... ale też bez szału.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Taką mam nadzieję, bo inaczej to osiwieję. A z dotarciem do fryzjera też problem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pyciaaa
Ja mam dzieci w podobnym wieku i po prostu zesrubowalam swoje ambicje. Priorytet to to,zeby dzieci byly zadowolone. czyli zeby starszej poczytac,wyjsc na spacer,plac zabaw,pobawic sie,poprzytulac,mlodszy zeby zjadl regularnie,mial czysta pieluche,przytulic,'pogadac', pousmiechac sie. Na reszte mam w******e. czasem jest taki syf,ze pojecie ludzkie przechodzi -moze zaczekac np do weekendu. gotowanie to tak po linii najmnijszego oporu,byle bylo i byle to mozna bylo zjesc. zreszta ja dan jako takich nie lubie,wole sobie skubnac tu orzeszki,tam banana,tam jeszcze co innego,a corka jeszcze mniej sobie zawraca d**e jedzeniem,to po co mam gotowac nie wiadomo co i wywalac? Maz od jakiegos czasu proponuje kogos eo sprzatania raz na dwa tygodnie i chyba sie skusze,bo o sprzatanie sie klocimy,bo jednak od czasu do czasu ogarnia mnie rozpacz na widok tego burdelu i obrywa sie mezowi -to juz woli komus zaplacic i zeby byla harmonia w rodzinie :p dzieci tak krotko sa malenkie,obydwoje jestesmy zdania,ze na wylizywanie chalupy jeszcze bedzie czas,a teraz one nas bardzo potrzebuja i na tym chcwmy sie skupic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Musisz pomyśleć co jes dla Ciebie najważniejsze, rozplanować sprzetanie i inne domowe sprawunki, tak aby został jeszcze czas tylko dla Ciebie. Chociaż pół godzinny dziennie daj sobie na kompletny luz, kąpiel czy odcinek serialu, spacer. To pomaga zachować równowagę. Na pierwszym miejscu musisz postawić siebie, bo szczesliwa mama to dobra mama ;) Zadbaszo siebie to cała rodzina skorzysta :) Powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pyciaaa
Jeszcze dodam,ze moja corka nie lubi jesc,kazey,ko przyjedzie w gosci i ja poobserwuje dwa-trzy dni,pyta,skad ona czerpie energie. ja sama nie wiem,al ma jej zdecydowanie pod dostatkiem. jest bardzo szczupla,ale nie wychudzona. cos tam jednak zjada. I nie zawracam sobie d**y staniem przy garach,wymyslanim kolejnych bajeranckich dan,wpychaniem jej tego na wszelkie sposoby -bo nie widze takiej potrzeby. to ona wie,czy jest glodna,czy nie. na pewno bym si nie cackala poltorej godziny z obiadem,z serwowaniek go. mloda dostaje zarcie na talerzu,ja tez -i jemy albo nie jemy. daje jej chwile dluzej niz sobie,potem pytam,czy jeszcze je (a widze,z ni j) ,slywze,ze juz nie,zabiram talerz i spadamy eo miasta. jak zglodnieje -kupie jej bule i gitarka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
pycia - zazdroszczę, że Twoja córa głodnieje i tą bułkę zje. Młody może nie jeść cały dzień i w to mu graj. Ja po prostu muszę w niego choć trochę wepchać. Te 1,5h nad obiadem nie znaczy, że on zje cały. Może pół, może 1/3. Sam nie zje nic, chociaż doskonale umie się posługiwać sztućcami. To ma nic nie jeść? On się o jedzenie nie upomina sam. Próbowałam go przegłodzić nie raz. A jak jakimś cudem wyrwie mu się "mniam mniam" to mu styknie dwa kęsy kanapki i tak może lecieć na tych dwóch kęsach pół dnia. Potem następne dwa kęsy i wychodzi, że w ciągu dnia zjada pół kanapki i zadowolony, wniebowzięty wręcz. Jest bardzo szczupły i tak jak Twoja bardzo ruchliwy. Zauważyłam, że dla niego jedzenie to terror, tak ma od małego, może w tym przedszkolu jak popatrzy na inne dzieciaki, że jedzą, to coś mu się poprzestawia w tej zawziętej małej bańce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pyciaaa
E,ona tez potrafi czasem caly dzien nic nie jesc poza czyms o objetosci jablka i to wszystko. ale moze wlasnie to,ze tak sie czlowiek na tym skupia -dziecko wykorzystuje to do tanczenia na nosie. Daje jej syrop z witaminami dla spokoju sumienia -zje,bo jest slodki i pyszny. oczywiscie alodycze by jadla,ale jest zasada -nie ma posilku,nie ma slodyczy i bez dyskusji. a tak poza tym jestem zdania,ze czlowiek z dostepem do zarcia nie zaglodi sie. no chyba ze anorektyk

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja miałam to samo co Ty,ciśnienie z byle powodu mi skakało i to przekładało się na dziecko.Nie biłam go ale wrzeszczałam i on zaczął zachowywać się tak jak ja,wnerwiał się z byle powodu,płakał i w końcu powiedziałam dość!!!!! porozmawiałam z psychologiem (mam akurat w rodzinie) wyciszyłam się ,nie denerwuje tak jak kiedyś a jak czuje że zaczyna mnie nosić idę tak jak Ty do łazienki aż przejdzie.Synek też się wyciszył ,jest normalnie,w końcu jest normalnie...powodzenia:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Młody nie lubi słodyczy. Chciałabym móc użyć czasem szantażu, że jak nie zje kilku widelców to nie dostanie cukierka czy coś. On tylko wzrusza ramionami, odwraca się i idzie dalej. W d***e ma tego cukierka czy cokolwiek. Ja nie tańczę nad nim, bo z brzuchem nie dam rady ;p jednak te 5 widelców tego obiadu musi zjeść, do cholery. Wczoraj patrzyłam na zegarek, jeden widelec mielił 10 minut i później go wypluł. Wk***iłam się, zabrałam talerz, on zadowolony. Modlę się, żeby drugie nie miało takiego jobla.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Autorko (i nie tylko) codzienna separacja z dzieckiem na jakis czas (kilka godz)wskazana i zalecana. Odethcnąc od siebie tez trzeba, jedna i druga strona potrafi byc soba juz przemeczona , tyle czasu nieustannej nierozerwalnosci potrafi byc duszące i meczące, a frustracja narasta.W razie przyplywu fali wkurva walnąc poduszkami o sciane, wykrzyczec sie w poduszke (moim dzieciakom polecam odreagowywanie takiej agresji) Jesli impuls zacząl brac nade mną przewage ja osobiscie poprostu wychodzilam do osobnego pomieszczenia, albo jakiegoś porovodora moich nerwów wypraszalam z pokoju w jakim przebywalam,choc czesciej ja sie izoluje ,gdy czuje ,ze fala zlosci mnie zalewa i z byle p*****ly nie daj cos jeszcze komus sie oberwie opiernicz Co do jedzenia,bo widze ,ze nktoś inny o tym pisze, to szczerze polecam nie cudowac, nie odwalac balu murzynow, nie podtykac pod nos tysiąca innych propozycji, NIE zmuszac na sile jesc.Sama mam w domu skrajne niejadki (mają niedowage) i ja juz fizycznie,psychicznie, emocjoinalnie opadlam jesli chodzi o ich ilosc zjedzonych posilkow i czegokolwiek.Stosuje taktyke, nie chcesz? to zeganm od stolu, widzimy sie na nast posilku ,nie to nie, balgac,klękac na kolanach nie mam zamiaru.Cale szczescie ,ze nie są chorowite, ale bardzo malo jedzą. Nie karmic wlasnorecznie,zje tyle ile zje, jak bedzie oodstawiac szopki niehc zobaczy, ze nie ma odbioru na jego cyrki,kazdy jest zajęty sobą, nikt nie zwraca uwagi na jego cudowanie, i szybko dziecko zaobserwuje ,ze jednak kazdy skupia sie na swoim jedzeniu,nie na nim,bo nie jest nr 1 w domu.Nie ma ochoty, to dowidzenia i koniec pyskowek

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
masz lekką deprechę musisz czasem oderwac sie od dzieci i domu niech mąż ci pomoże ktokolwiek ale czasem trzeba odpuścić, bo inaczej zaplączesz się w swoich nerwach i fobiach, poważnie, a jak nie masz wsparcia w domu to idź do psychologa, czasem pomagają, powodzenia życzę :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja nie pisałam o jedzeniu, bo nie na wszystkie dzieci działa to samo, syn też miał okres, że był problem,jak był mały zmuszałam go, czasem podkarmiałam, czasem szantażowałam, teraz mogę stwierdzić, że jest ok - je sporo rzeczy, jak nie ma ochoty to odpuszczam, bo po tych 3 latach wiem, że się nie zagłodzi, nie zje dzis obiadu, zje jutro, bo zgłodnieje, ale to moje dziecko, które prawdopodobnie nie było prawdziwym niejadkiem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko odpuść sprzątanie ..nic się nie stanie jak będzie trochę bałaganu. Jeżeli karmienie piersią jest dla ciebie ważne to nie rezygnuj. Ja tez wolałam olać porządki w domu a karmić piersią i mieć więcej czasu dla dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko odpuść sprzątanie ..nic się nie stanie jak będzie trochę bałaganu. Jeżeli karmienie piersią jest dla ciebie ważne to nie rezygnuj. Ja tez wolałam olać porządki w domu a karmić piersią i mieć więcej czasu dla dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko odpuść sprzątanie ..nic się nie stanie jak będzie trochę bałaganu. Jeżeli karmienie piersią jest dla ciebie ważne to nie rezygnuj. Ja tez wolałam olać porządki w domu a karmić piersią i mieć więcej czasu dla dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Chciałabym się odseparować jakoś od Młodego chociaż na trochę, bo już widzę, że nie panuję nad sobą. Mąż 20 dni w miesiącu w pracy po 15h. Jak ma wolne to masa innych spraw do załatwienia i zawsze, wszędzie z Młodym. Jęki, stęki, płacz, marudzenie. Te dziecię ryje pacynę jak zawodowiec. A ja nie daję rady. Na tym zwolnieniu się wykończę. Wolałabym pracować, żeby trochę psycha odpoczęła, ale charakter pracy na to nie pozwala. Jeszcze 2 miesiące do porodu. Boję się, że się stanę sfrustrowaną mamuśką. Przy Młodym staram się być spokojna, nie okazywać złości, ale to już też wymyka mi się spod kontroli. Jeśli chodzi o jedzenie to dziś posadzę go przed talerzem samego, nie będę karmić. Sama sobie codziennie powtarzam, że to już przecież duży dzieciak. Zobaczymy ile zje... raczej nic...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×