Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość malina252

Karmicie obce dzieci?

Polecane posty

Gość gość
a ja sobie nie życzę aby ktoś dokarmiał mi dziecko (a tym bardziej słodyczami!) ludzie jedzą obiady o rożnych porach i jak juz się zdarzy że córka jest u kogoś w porze obiadu to wytłumaczyłam jej że ma tam nie jeść (a jak jest głodna żeby przyszła do domu). Nie przyszło wam to do głowy że matka dziecka tez mu coś przygotuje?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mieszkamy w bloku. Otwieram okno i wołam "Oliwia, chodź na obiad", córka oczywiście przychodzi sama. Inne dzieci też są wołane na obiad przez swoich opiekunów. I faktycznie u nas jest tak, że te porcje są wyliczone. Nie smażę 8 dewolajów jak wiem, że mąż zje maks 3, córka na bank 1 i ja też 1. Wiadomo, że córka czasami siedzi z jakimiś koleżankami w domu, ale dla gości mam jakieś ciasteczka, ciasto, owoce

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
poza tym rozumiem że gotuje się na 2 dni i jest to w jakis sposób wyliczone. nie każdy ma kota czy psa aby nadmiar się nie zmarnował:D ja no najwyżej moge dać obcemu dziecku jabłko czy inny owoc..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale co stoi na przeszkodzie zebys zadzwonila i zapytala rodzicow dziecka u ktorego bedzie przebywac wasze dziecko w jakich godzinach twoja dziecko moze u nich byc? O ktorej jedza obiad? Ja zawsze tak robie bo nie kazdy ma czas i ochote pilnowac mojego dziecka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Z tego co piszecie to tylko do waszych dzieci przychodza znajomi a wasze dzieci do obcych nie chodza? Nigdy nie jadly obiadu u sasiadow? Zawsze w porze obiau wracaja fo domu? Watpie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
no właśnie ale są rodzice którym obce dziecko w porze obiadu nie przeszkadza, jeszcze podstawia talerz z jedzeniem:o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie rozumiem tego wyliczania
dlatego ja napisalam, ze bez zgody rodzicow nie daje dziecku zadnemu jedzenia, bo moze czegos nie jesc, byc na cos uczulony, moze mama mu dzisiaj cos juz przygotowala i chce by zjadl w domu. Tak samo moje dziecko nie chce by cos jadlo u kolegow bez mojej wiedzy. oczywiscie jakas przekaske rozumiem, ale obiad to rzadko pozwalam. Czasem zostaje u syna kolega na cale populdnie, ale wtedy jestem umowiona z jego mama ze je dzis u nas. Nastepnym razem syn moze zjesc u nich. Jesli jednak przyszloby jakies dziecko i powiedzialo, ze tez chce jesc, a ja po zapytaniu jego mamy uslyszalabym tak to bym dala ten obiad, bo co mi szkodzi?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość TupoTupTup
Ja zawsze dostawałam obiad, kiedy byłam u koleżanki, nigdy nie prosiłam, a kiedy odmawiałam matka przyjaciółki wręcz się oburzała :D Często dokladała drugą porcję albo dostawałam deser. I moja mama tak samo, nie żałowała obiadu czy kolacji. Zawsze przyjaciółka i koleżanki dostawały dużą porcję. Nie rozumiem tego wydzielania jedzenia i tego jak niektórzy się oburzają..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ona sonia
A ja różnie, ale to też zależy co jest. jeśli coś bardziej podzielnego, np. ryż z jogurtem, czy makaron z serem, czy pierogi, czy gulasz, czy jakieś mięsko z wazrywkami z patelni ( bo tego zawsze robię ciut więcej), to owszem- poczęstuję. Natomiast zawsze, ale to zawsze dzwonię do rodziców dzieci i pytam, czy może zjeść, bo może np. nie lubić, możę mieć za kilka minut obiad u siebie, może mieć na cos uczulenie. Uwielbiam jak dzieci wcinają:), aż im się uszy trzęsą. Nigdy nie wyliczam i nigdy nie gotuję na dwa dni. jemy częściej, a mniejsze porcje, więc jeśli ja np. zjem na obiad 5 pierogów, to na kolecję zjem drugie 5, jesli zostanie i kolacja zaliczona, a pierogi się nie zmarnują. gdyby ktoś inny miał ochotę, to chętnie odstąpię. Ale wiadomo- każdy robi wg własnego uznania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U mnie za dziecka było tak, że jak było się zaproszonym do kogoś w godzinie obiadu, to się dostawało obiad, w innych godzinach picie i coś słodkiego, zresztą jakoś się wtedy nie myślało o jedzeniu, a o zabawie. Niemiło wspominam koleżanki, u których pytano mnie 20 razy, czy na pewno zjem deser, który mi dają, bo nikt nie wyrzuci ani nie będzie po mnie dojadał. Tym bardziej, że ja nigdy o nic nie prosiłam. A z moimi gośćmi było tak, że jak u kogoś dostawałam obiady to on u mnie też dostawał, ale mama nigdy nie dawała takim "żebrakom' co akurat zawsze przychodzili wtedy gdy miałam obiad i jeszcze wybrzydzali. Z drugiej strony to pamiętam też za dziecka urodziny, na których nie było atrakcji, prócz jedzenia, torty, ciasta, paszteciki, pizze, desery, pół dnia tak było, każde dziecko było znudzone i miało dość. Aha, tak, ja teraz też mam wydzielane obiady, stać mnie, ale nie będę marnować jedzenia i go wyrzucać. A jak ktoś będzie głodny, to sobie zrobi coś po obiedzie, chociaż raczej nigdy się nie zdarzyło. Nawet nikt nie ma czasu jeść dokładek i w sumie ani bym nie pomyślała o czymś takim, żeby dokładki dawać. To co ugotuję ląduje na talerzu, nic nie zostawiam w garnku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
5 dzieci dodatkowo bym nie wyżywiła, ale jedno więcej nie robi mi różnicy. Zawsze tego przysłowiowego kotleta można podzielić na pół. My na obiad najczęściej jemy zupy, kolacje również są na ciepło i często jest to wlasnie jakiś ryz z mięsem, warzywami, a zupy wiadomo, że gotuje się więcej i nie robi mi różnicy, że dam porcję jeszcze jednemu dziecku. Druga sprawa ile takie dziecko zje? Od 1 ziemniaka nie zubożeje. Ktoś tam wyliczył, że jeden kotlet i ziemniaki to koszt około 10 zł, nie wiem, jak wielki musiałby byc ten kotlet

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I jakoś sobie nie wyobrażam dzwonić do kogoś i pytać, czy dziecko może zjeść kotleta... serio ktoś w takiej sytuacji, mówi, że tak? ja bym czuła jakieś zażenowanie, taka pilna sprawa, kotlet, jakby ktoś żałował. A jeśli nie lubi, to przed podaniem powie, że nie lubi. Ja też podaję inne posiłki, ale mi nie zaszkodzi jak dziecko pójdzie i zje sobie nawet i golonkę skoro chce, a u mnie prawie się mięsa nie je.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość**
Dzisiaj mój syn tak się złożyło był w porze obiadowej u kolegi i mama kolegi powiedziała, że M. ma swój obiad a kolega ma iść do siebie na swój obiad (tak powiedział mi syn 7 lat ). Dokładnie tak samo robię jak jest kolega u syna w porze obiadowej i uważam, że to jest ok. Co innego jak wiem, że ktoś będzie na obiedzie bo (tak jak napisałam wcześniej) koleżanka poprosi o opiekę na parę godzin.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie rozumiem tego wyliczania
ja pisalam o pytaniu rodzicow i juz tlumacze dlaczego. Tzn obecnie nie pytam, bo to duze chlopaki, ale wczesniej tak. Mialam kiedys sytuacje, ze syn kolegi zjadl u nas obiad (nie pamietam chyba po 6-7 lat mieli) i potem z pretensja zadzwonila jego mama, bo szli na obiad do babci i dziecko najedzone bylo i przykrosc zrobi babci bo nie zje nic. Autentycznie matka kolegi byla zla na mnie. Trudno. Od tamtej pory pytalam zawsze rodzicow czy moze zjesc u nas obiad jak byl jakis kolega i kilka razy sie zdarzylo, ze matka mowila, ze nie, bo mieli isc na miasto albo inne plany zwiazane z obiadem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie wierze w to co czytam!!!!!! Jak byłam dzieckiem to jadłam u koleżanek i koleżanki jadły u mnie. Teraz mam meza i synka i zdarza sie , ze w porze obiadu wpadnie kolega meża czy moja koleżanka czy kolega synka i zawsze czestuje. Jak mam mniej kotletów to dziele na pół albo smaze jajko sadzone. U mnie czesto zostaje cos z obiadu jak mieso kotlet czy pieczeń czy rybka zostaje na drugi dzień albo na kolacje, nigdy nie wyliczałam porcji (!) bylismy ostanio u znajomych i ( syn wczesniej zjadł troche obiadu) i jak zobaczył , ze koleżanka odgrzewa dla swojego meza obiad to zapytał czy moze dostać kotlecika i ziemniaczki i dostał. Dla mnie to strasznie dziwne tak załować wiadomo raz moje dziecko zje u kolezanki , raz koleżanka zje u nas

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bezczelność bezczelnością.....
") bylismy ostanio u znajomych i ( syn wczesniej zjadł troche obiadu) i jak zobaczył , ze koleżanka odgrzewa dla swojego meza obiad to zapytał czy moze dostać kotlecika i ziemniaczki i dostał" Powinnaś skupić się na wychowaniu dziecka, bo to trochę bezczelne, żeby dziecko pytało się, czy może dostać ziemniaki i kotleta. Ty mu w domu tego nie dajesz? To błąd!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tak, daje jesc jak jakies
Dziecko u mnie jest glodne. W czym problem? Nie jestesmy biedakami by wydzielac sobie zywnosc,wiec zawsze w nzszym domu znajdzie sid cos do jedzdnia dla glodnych. Dzis na obiad mialam grilla i zawolala corke dwojke dzieci sasiadow i dla mnie bylo to normalne, ze zjedli troche miesks i ryby oraz salatke. Po grillu dalam dzieciakom jeszcze lody i nie, nie zalowalam i nie wylicxslsm. Trzeba byc czlowiekiem a nie dziadem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kartka z kalendarza
Ja nie mam jeszcze dzieci (juz bardzo niedlugo sie to zmieni), ale mnie nauczono, zeby samemu nie pytac o obiad w cudzym domu. Co najwyzej mozna bylo przyjac obiad, jesli rodzic kolegi/kolezanki zaproponowal. Takie wparowanie dziecka i (bezczelne w sumie) zapytanie, czy moze zjesc razem z moim dzieckiem, moze nie spotkaloby sie z moja odmowa, bo glupio odmowic jedzenia dziecku, ale pewnie na drugi raz albo nie pozwolilabym przyjsc temu dziecku do mojego domu, albo za drugim razem bym po prostu odmowila, nawet jakbym miala wiecej. Co to za wychowanie, ze dzieci przychodza i prosza o jedzenie? Jak sa glodne, niech ida do wlasnego domu zjesc. Inaczej pomyslalabym, ze u nich w domu nie ma nic do jedzenia i pewnie skontaktowalabym sie z tamtymi rodzicami i zapytala, czy ich dzieci jedza obiad u siebie, bo moje je, ale nie moge przy okazji nieustannie karmic cudzych dzieci. Przygotowanie obiadu to czas i pieniadze, a jak inne dzieci czy ich rodzice tego nie rozumieja, to to jest brak szacunku. Co innego proszony obiad, gdy z gory wiadomo, ile osob bedzie, ale takie dokarmianie nie jest u mnie (i nie bylo) mile widziane. Co innego kanapki w porze kolacji, czy poczestunek ciastem, jesli akurat jest.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie każdego stać żeby dokarmiać cudze bachory jak sam ledwo wiąże koniec z końcem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tak, daje jesc jak jakies
o matko jak cie nie stac to nie stac i wyliczaj sobie nawet truskawki. Co to kogo obchodzi?:O Ludzie normalni nie zaluja jedzenia, zaluje przewaznie bieda albo byla bieda, bo nie dosc, ze tacy jadaja odpady to jeszcze gowno by spod siebie wyjedli niz by komus kromki chleba uzyczyli:O Poznalam wiele ludzi i najgorsze sknery to albo tacy co wylezli dopiero co z biedy albo wlasnie bieda co 1 bulke na 6 czesci dzieli:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Gość2
Do głupka powyżej Jak ktoś jest biedny i dzieli bułkę na 6 z biedy to raczej trudno mowić o skąpstwie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tak, daje jesc jak jakies
jesli ktos jest tak biedny, ze musi bulke dzielic na 6 czesci to nie powinien miec dzieci:O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A u mnie jest tak,ze jesli mam akurat wiecej obiadu to dam obcym dzieciom ktore akurat sa u mojej corki,ale jesli nie mam tyle to nie dam,przeciez nie zawsze gotuje sie jak dla calej armii

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kartka z kalendarza
tak, daje jesc jak jakies jesli ktos jest tak biedny, ze musi bulke dzielic na 6 czesci to nie powinien miec dzieci xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx To nie zawsze jest takie proste, no ale jak ktos nie ma wyobrazni i empatii, to tylko na taki komentarz go stac. Nie istotne, czy dzieli bulke na 6, na 3, czy ma po 10 bulek na glowe. Nie wyciaga sie jedzenia od nie swoich rodzicow, posilki je sie u siebie w domu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość "gość w dom Bóg w dom " :)))))
Jeżeli moje dziecko idzie na obiad to jej kolezanke tez wołam .Tak samo daje soczek czy kanapkę . Nie wyobrazam siebie żebyśmy jedli w kuchni obiad a koleżanka córki czekała w pokoju . Jeżeli mam obiad wyliczony to swoją porcje oddaje dziecku a sama robię sobie kanapkę . Jako dziecko tez koleżanki jadły u mnie a ja u nich i nikt nigdy nie robił z tego problemów .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mój syn ma dopiero 2 lata, ale jak kiedyś przyjdzie z kolegą, lub koleżanką na obiad to zawsze u mnie dostanie. Ja zawsze jadłam u koleżanek i koleżanki zawsze u nas jadły, zresztą moja babcia bardzo lubi karmić ludzi, zawsze miała w życiu biedę, ale z każdym się wszystkim podzieli, nie ma takiej rzeczy której moja babcia by komuś pożałowała. To było takie miłe usiąść przy stole z rodziną koleżanki przy obiedzie, lub kolacji i pogadać o wszystkim, u mnie było tak samo. Bardzo to lubię do dzisiaj, u mnie moją przyjaciółkę traktowano jak rodzinę, ja też tak byłam w tamtym domu traktowana.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
wy glupie p***y, nie znacie dzieci, a chcecie je karmic, a jak jest uczulone na jakis skladnik w obiedzie I dostanie ataku astmy I zacznie sie dusic to co zrobicie? Moja ciotka taka madra byla, mieli na obiad makraron z truskawkami, dlai tez koledze jej synka, chlopak okazal sie uczulony na truskawki, o malo na tamten swiat nie przeszedl. A matka tamtego chciala zabic ciotke za to.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość malina252
Tu autorka. Bez przesady z tymi obiadami. Dzieci przychodzą do nas w ilości co najmniej dwójka dziennie. Maksymalnie piątka, bo mamy dom z ogrodem i atrakcje, więc te dzieci przychodzą. Nie wyobrażam sobie karmienia takiej ilości. Poza tym i tak uważam, że dużo robię dla dzieci pozwalając, by całą gromadą dzień w dzień u nas przesiadywały. One mieszkają w blokach, więc siłą rzeczy spotykają się u nas. Robię im kanapki, daję picie czy ciasto, ale no obiadu nawet dla dodatkowej dwójki nie mam i mieć nie będę, bo co innego okazjonalnie poczęstować jedno dziecko, a żywić codziennie grupkę dzieci z sąsiedztwa. Dlatego uważam, że na obiady powinny wracać do siebie albo poczekać w ogrodzie aż moja zje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tak, daje jesc jak jakies
ale dzieci bawia sie przewaznie z sasiadami swoimi wiec ja np. wiem na co uczulone sa (jedna dziewczynka na miod) dzieci sasiadow i nie wiem co za problem zapytac matki jak nie wiesz czy moze zjesc te cholerne truskawki:O starsze dzieci zas wiedza na co sa uczulone. Problem z niczego, ale jak sknerusowi szkoda wszystkiego to kazda wymowka dobra:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Niektóre ale sknery bleeee wstyd !!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×