Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Szalonykapelusznick

Jestem studentką ale nie identyfikuję się zbytnio ze społecznością

Polecane posty

Gość Szalonykapelusznick

studencką. Studiuję dla siebie, nie mam potrzeby rozmawiać o kolosach, egzaminach, wykładowcach, śmieszy mnie to afiszowanie się tym, że się studiuje... Teraz przecież ten status niewiele znaczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no bo to takie niezwykłe rozmawiać o tym co się robi i na czym spędza większość czasu. taka jesteś alternatywna...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość parpurrriraru
Rozumiem autorkę, skończyłam w tym roku fajne studia, ale większość koleżanek rozmawiała między sobą tylko o tym co trzeba zrobić na następny tydzień, kiedy się umówią na robienie danego projektu, a kiedy zrobią poszczególne obliczenia. Rozumiem, że trzeba się umówić, ale warto mieć jakieś życie poza tym i nie opowiadać swojemu chłopakowi każdego pytania wraz z odpowiedzią jaką należało udzielić na kolokwium.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
może to wcale nie były koleżanki tylko zwykłe znajome? Ja też tylko o tym rozmawiałam ze swoimi znajomymi z uniwerku - bo w sumie ich nie znałam i nie miałam innych tematów ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Szalonakapelusznick
Nie czuję się z tego powodu jakaś niezwykła, a kserować to akurat kseruję. Po prostu nie interesuje mnie zbytnio życie studenckie jako takie. Wracam do domu i spędzam czas z ludźmi spoza uczelni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Szalonakapelusznick
Dzielę się po prostu swoją refleksją na ten temat. Kiedyś myślałam, że studia będą początkiem nowych znajomości, a teraz widzę, że ciekawszych ludzi poznałam poza uczelnią. Wasze teksty są nie na miejscu, bez urazy. Nie jestem alternatywna, a z tym ksero to dowaliłyście.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie, jesteśmy po prostu złośliwi. Na studiach spotykasz masę przypadkowych osób, z zasady poznaje się kilka znajomych, a z resztą albo nie rozmawia się wcale albo tylko o studiach z braku innych, wspólnych tematów. Takie to trochę...hmm...oczywiste?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale czym się przejmujesz, bo nie rozumiem? Zawsze mnie śmieszyły dziewuszki szukające na studiach jakiś super przyjaźni, czy znajomości. Ja od początku olewałam kogo się dało, a same mi się pchały i były nachalne. Nawet teraz po latach zagadują, dzwonią i zapodają jakieś p*****lamento. Na studia szłam dla poszerzenia wiedzy, rozwoju i rozrywki, a nie po 'przyjaciół'.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość parpurrriraru
Przyznam, że liczyłam na fajne przyjaźnie na studiach i wyniosłam z nich dokładnie sześć fajnych znajomości, ale tylko jedna osoba z nich uczyła się ze mną na moim kierunku, reszta to przyjaciele z akademika.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to też normalne, z zasady najbliższe znajomości są z ludźmi do których nam fizycznie najbliżej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja też tak miałem. Szybko potworzyły się kółka wzajemnych adoracji i no contact. Co gorsza, większość z nich to była banda buractwa, zawistna o każdego, kto miał nieco lepiej w życiu. Ostracyzm, wiocha były na początku dziennym. Żenujące wzajemne "uprzejmości" były normą, prostactwo owinęło wokół siebie wiele osób i dzierżyło pałeczkę, pomawiając i oczerniając innych (choć zupełnie bez powodu) i robiło pośmiewisko z wydziału, roku, uczelni...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moorland masz jakiś problem? Nie każdy rości sobie przyjaciół i niewiadomo co, ale każdy chce mieć przynajmniej jakiekolwiek relacje, prawda? To chyba normalnie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tylko ludzie którzy wszędzie widzą warzywa tych znajomych raczej nie mają. Może trzeba się było zakumplować z pomidorem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
-> Argen - ja o tym doskonale wiedziała nim rozpoczął się I rok, że trzeba zadawać się tylko i wyłącznie z odpowiednimi osobami. Dziś, po latach od ukończenia mam przyjaciół, ale wśród wąskiej kadry wykładowców, a nie studenciaków. Z tych znajomości mam o wiele więcej korzyści. Zawsze wiedziałam, gdzie się wkręcić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
cóż, ja przyjaźnię się z dwoma moimi byłymi wykładowcami, ale z dwoma osobami ze studiów również. i moim przyjaciele-wykładowcy nie są dla mnie "znajomościami" służącymi jako trampolina w życiu. są przyjaciółmi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja po prostu od poczatku wiedziałam z kim warto się zadawać, a kogo należny unikać. Zawsze tak miałam. Najśmieszniejsze, lecz nie dla mnie, to to, że nie pomyliłam się i wiem, że właściwie postępowałam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja to miałam takie indywidua, które już w październiku podczas 'okienek' zaczytywały się w książkach do egzaminów. Najzabawniejsze były ich mordki kiedy wychodziły z 3 lub 4, a czasem z 2, a ja z 5, po 2-3 dniach nauki, heh.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja nie zżyłam sie z ludźmi na studiach, tam zaczal sie jakiś wyścig i nie bylo atmosfery na przyjaźnie. Dziewczyna z którą sądziłam, ze jest blizsza koleżanka zresztą mnie zawiodla. A wykładowcy jakoś mieli swoje rowiesnicze towarzystwo nie umawiali sie na kawę ze studentkami. Żabo, bylas /jestes doktorantka ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Studia to kolejny raz gdzie jesteśmy wpakowywani wraz z przypadkowymi ludźmi do jednej grupy. Chyba już nie macie 10lat by w takich przypadkach szukać przyjaźni:D ­ I co dziwnego jest w rozmawianiu o studiach? Czasami są jakieś emocje (bo uniwerek znowu coś odpierdala :P) które musisz uwolnić, a nieraz lepiej to robić w gronie osób które mają podobną sytuację niż zadręczać przyjaciół. Jestem na studiach gdzie mam sporo projektów grupowych więc kontakt z większością, nawet dość powierzchowny, jest dla mnie oczywisty i wręcz konieczny by wszystko działało sprawnie i z pozytywnym skutkiem. ­ No i też nie widziałam by przyjaźnie między wykładowcami a studentkami były nawiązywane. Raczej podczas studiów nie jest to pożądane zjawisko przez kogokolwiek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"No i też nie widziałam by przyjaźnie między wykładowcami a studentkami były nawiązywane" | przyjaźni nie nawiązuje się na wykładach ;) podobnie jak w szkole czy w pracy, gdy odchodzimy z danego miejsca, z jednymi osobami nawet niby bliski kontakt się traci, z innymi pozostaje i się umacnia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie tyle szukalam przyjazni, co zawsze jakieś sie nawiazywaly "przy okazji". A na studiach wlasnie nie. Czas zresztą pokazal, ze przyjaciół jest naprawdę niewielu. Ogólnie niewesoly temat. Co do srodowiska studenckiego, to nie ma juz czegoś takiego. Na szczęście liceum mialam cudowne pod względem szczerej szczeniackiej zabawy w życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×