Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość ewkatakasobie

ta rutyna mnie dobija jest co raz gorzej

Polecane posty

Gość gość
Po narodzinach pierwszego dziecka mieliśmy załamanie finansowe, i dlatego finanse traktujemy bardzo poważnie. Tak, kiedy patrzę na stan mojego konta, to nie odczuwam lęku. Szczęście czerpię z innych źródeł :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
P.S. Seks też jest, i też daje mi szczęście ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Twoje dzieci beda przechodzily dokladnie przez to samo takie wspaniale jest to zycie nuda, rutyna i same obowiazki przyjemnosci moze z 1 procent

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agatakajedna
ewa, jak ja cie rozumiem! Mam to samo, tylko ja poki co mam tylko 1 dziecko, ktore ma 2,5 roku. Pracuje 36 godzin tygodniowo, to jest caly etat, na dosyc odpowiedzialnym stanowisku i wszystkie te dni sa takie do siebie podobne: rano zlobek, po poludniu dom, kolacja (obiad jem w pracy, mam obowiazkowa przerwe i placa mi za obad, z czego sie ciesze, bo o jedno babranie w garach mniej), w miedzyczasie zabawy z corka, bo koniecznie chce robic to czy tamto, potem jak idzie spac okolo 21, to mam troche czasu dla siebie, ale nie mam juz sily na nic. W domu ogarniam codziennie, zeby nie zaroslo i jakos dajemy rade, maz mi pomaga we wszystkim i sprzata i gotuje i bawi sie z corka, robi zakupy, 50/50, ale i tak ta rutyna i zmeczenie daja sie we znaki, szczegolnie teraz jesienia. Nie wiem co ci poradzic, bo ja po prostu juz troche wyluzowalam i na wielkie sprzatanie zapraszam sasiadke, ktora pomaga mi ogarnac porzadnie dom, za co jej oczywiscie place, ale robimy to szybko i potem mam na jakis czas spokoj. U nas tez wyjscia nie wchodza w gre, mala nie zasnelaby sama u dziadkow, za duzy stres i ja nie mialabym przyjemnosci z wyjscia, poza tym oni mieszkaja 40 km od nas i to my musielibysmy do nich jechac, oni nigdy by z nia u nas nie zostali na noc, chcociaz mamy miejsce. Moze dobrym rozwiazaniem jest pomoc w domu, ktos kto wpadnie nawet raz w tygodniu i ci ogarnie troche dom? Poza tym musisz chyba przetrzymac, masz o tyle dobrze, ze dzieci ci podrosna i moze byc tylko lepiej, u mnie drugie jest dopiero w planach i juz sie boje :-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
'' Tak, kiedy patrzę na stan mojego konta, to nie odczuwam lęku. Szczęście czerpię z innych źródeł.'' Całe szczęście :D Pieniądze warto mieć, ale one nie powinny przysłaniać naprawdę istotnych rzeczy. Jak przyjdzie g***towne zachwianie gospodarką i np. inflacja skoczy do gardła, to odczujesz lęk patrząc na stan konta. Nie można na czymś tak ułudnym jak pieniądz, budować swojego poczucia bezpieczeństwa. * A propos watości, słuchałam kiedyś wyznań księdza lub zakonnika, pracującego jako wolontariusz w hospicjum, który rozmawiając z umierającymi, zawsze zadawał im pytanie ''czego żałują w życiu najbardziej''? Zbyt mało czasu spędzonego z najbliższymi. Nikt nigdy nie odpowiedział - za mało pracowałem....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mój dzień wygląda podobnie, ale .... Pobudka o 5, pół godziny dla rodziny - prysznic, śniadanie, kawa i chwila na organizację dnia. Wstawiam gar z zawartością na zupę, mąż już coś z tym wywarem zrobi. Doprowadzam sypialnię do porządku, makijaż, zabieram starsze dziecko i o 7 wyruszam z domu, dziecko do przedszkola, ja na 7.30 do pracy. O 15koniec pracy, wracam do domu po drodze zabieram starsze dziecko z przedszkola, jakieś drobne zakupy, przed 16 jestem w domu. O 16 do domu przyprowadza nasze młodsze dziecko opiekunka,[męża ciotka, emerytka, "przedszkolanka", dorabiająca do emerytury,czasami sama zabieram - blisko, ok. 300 m. Podgrzewam zupę, ja jem z przyjemnością, dzieci zazwyczaj grymaszą, głodne nie są. Chwila relaksu... Ok. 18 wraca mąż - pracuje od 9.30 do 17.30 - przed pracą ogarnie chatę, "podrzuci" młodsze dziecię do opiekunki, zrobi w pobliskim sklepiku codzienne zakupy. Po 18 dziećmi zajmuje się mąż, ja włączam pranie, zmywarkę, razem już przygotowujemy kolację, kapiemy dzieci i od 20-20.30 mamy czas dla siebie. Mąż uczy się rosyjskiego, ja uwielbiam książki, czasami internet włączamy. Co nie zdążymy zrobić w tygodniu, przerzucamy na weekend, a jak w weekend nie wypali też tragedii nie ma, wychodzimy z założenia - dom to nie muzeum, wszyscy musimy się w nim czuć swobodnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mam to samo tyle tylko ze nie pracuje ,ale i tak nie mam czasu na ksiazke ,hobby itp. ciagle tylko cos sprzątam ,gotuje ,pasuje jak nie w domu to w ogrodzie cos do zrobienia a najgorsze to to ze nie ma nawet buzi do kogo otworzyc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To co t na jakiejś pustyni mieszkasz?? Dla kogo tak sprzątasz i gotujesz?? Nie szkoda ci życie? Wyjdź do ludzi! Do parku, do kina, do kawiarni - porozmawiaj z kimś

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie ma co sie ludzic, tak jest w wiekszosci rodzin, ze jest pewien schemat, rutyna. A tak naprawde tego czegos dodaja tzn "magiczne chwile", odskocznie od codziennosci typu super udany wyjazd ale on sie konczy i wraca codziennosc, fajne spotkanir ze znajomymi ale to tez ma swoj kres wszak nie bedziesz balowac non stop. Zycie ma swoje etapy skonczyly sie szalone czasy studenckie przyszedl etap rodziny (to jeszcze pol biedy ze te dwa sie nie polaczyly bo czlowiek a przynajmniej ja poszlal ). Trzeba szukac odskoczni, chwytac wlasnie te chwile ktore zmieniaja nasza codziennosc. A ze jest rutyna to normalne. Kazdy ma jakis plan dnia, praca jest od do, potem odbiera sie dzieci, cos trzeba zjesc, ogarnaf siebie i chate. A czego wy oczekujecie? Ze polozycie sie na lace i codziennie bedziecie sluchac spiewu ptakow a zycie bedzie lecialo? Ale w tej gonitwie nalezy umiec wygospodarowac czas dla siebie, na NASZ i tylko NASZ rytual. To moze byc cokolwiek co sprawua frajde. Dla kogos to bedzie czytanie ksiazki w wannie, dla kogos 30 minut cwiczen, nauka jezyka i mase, mase innych. To sie da zrobic a ktos kto twierdzi ze nie ma dla siebue 30 minut to ma problem z organizacja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko bo życie rodzinne jest przereklamowane,jak czytają to dziewczyny singielki to przestrzegam nie pchajcie się w ten kierat,lepiej być samemu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
od tej rutyny dostalam takiego burn out, ze z lozka nie umialam wstac, ale prosze bardzo posmakujcie tego miodu, ja zrozumialam dopiero, gdy od problemow psychosmatycznych odebralo mi czucie w lewej czesci ciala, szanujcie zdrowie poki je macie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jak życie ucieka ci przez palce a może włąśnie takie jest życie, uwierz mi nie będzie tak zawsze to tylko etap bo masz małe dzieci, jak dzieci podrosną zrobi się lżej, ja tez miałam podobnie gdy dzieci były małe bardzo pomógł mi samochód, dowożenie dzieci, droga do pracy, zakupy okazały się łatwiesze i szybsze więc polecam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×