Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość joszka76

Trudne rodzicielstwo

Polecane posty

Gość joszka76
Brr, straszne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No tak, ale tak to własnie jest

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja mialam zycie dosyc przewrotne, duzo cierpienia ale tez masa pozytywnych neispodzianek i darow, jednak dopiero teraz gdy jestem matka trojki dzieci czuje sie prawdziwie szczesliwa i spelniona.Rodzicicielstwo nie ejst niewdzieczne, jesli twoj syn czy corka po latach pluje ci w twarz to mozecie miec pretensje jedynie do samych siebie . To ty programujsze swoje dziecko, jest takie, jakim nauczysz je by bylo, chyba ze dziecko jest psychopata to juz inna historia, ale coz..nie kazdy nadaje sie do macierzynstwa podobnie jak nie kazdy nadaje sie do roli karieriowicza

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość joszka76
czyli pełna odpowiedzialność spoczywa na rodzicach?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W głównej mierze tak. To, co oni nam dadzą, do nich wraca. Co nam wpoili to tym im się odwdzięczymy. Mówię oczywiście po latach, a nie w okresie, kiedy jest się zbuntowanym nastolatkiem. Chyba stąd w okresie dojrzewania te kłótnie z rodzicami, bo zauważamy, ze nie są już superbohaterami, tylko zwykłymi ludźmi, popełniają błędy, mają wady, ulegają emocjom. Jak przez to człowiek przebrnie i zaakceptuje, że rodzic ma swoje życie, swój charakter to jest dużo łatwiej i nie jest się takim roszczeniowym dzieckiem. A tak do końca, jaki trud ponieśli nasi rodzice przekonamy się dopiero jak sami zostaniemy rodzicami :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Myślę że rodzicielstwo nie jest takie smutne, pełne wyrzeczeń i składem wszelkiego "zła". Nas jakoś ominęły te często zasłyszane "okropne dwulatki" czy "wiek buntu i dojrzewania". Nigdy nie mieliśmy problemów z naszym dzieckiem. Wiem że to zabrzmiało niewiarygodnie ale...postanowiłam zrobić z mojego dziecka królika doświadczalnego, w pozytywnym słowa znaczeniu. Po prostu obserwowałam kiedy było niespokojne , płakało itp. Nie wrzeszczałam, nie denerwowałam się, tylko szukałam przyczyny. Owszem,mogłam zdzielić po tyłku albo zapchać buźkę smoczkiem, ale co by to dało? Takie postępowanie tylko "łatka dziurę, która z czasem i tak się powiększy". Ja już jestem chyba takim typem człowieka, że lubię wiedzieć kto-co-jak-i dlaczego, z ludźmi z którymi dzielę życie /. Myślę że sporo rodziców naprawdę nie zna swoich dzieci. Nie stwarzają i nie dają im do tego okazji (rodzice są zmęczeni, zirytowani...i tak od ziarnka emocji do ziarnka emocji...uzbiera się miarka), przez co z czasem, takie niedomówienia, brak uwagi, lekceważenie, odbija się na wszystkich członkach rodziny gdy dzieciak dorośnie. U nas zawsze był czas na rozmowy. Przez co mamy bardzo kontakt z synem. Wpoiliśmy mu zasady i dali wolną rękę w wyborach tłumacząc o konsekwencjach , plusach czy m minusach niektórych decyzji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wydaje mi się, że ważne jest, by rodzice szanowali swoje dzieci i traktowali je serio - to później wraca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wszystko, co dajemy ludziom prędzej czy później do nas wróci. Niezależnie od tego czy dajemy dobro czy zło - w takiej czy innej formie zawsze wraca. Ta zasada ma szczególne zastosowanie w przypadku dzieci i rodziców.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość danielek631
pięknym tego przykładem jest Ballada o Januszku :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość maggier
to było złośliwe :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dunkaj
taka złośliwość może być czasem zbawienna :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a znacie jakieś fajne poradniki na temat rodzicielstwa?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
no teraz to jest chtba zalew poradników . Ze co jeden to " mądrzejszy " to inna sprawa .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
pytam jakieś sensowne, tzn. sprawdzone :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
pytam jakieś sensowne, tzn. sprawdzone :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cebula123
Rodzicielstwo potrafi być trudne. Wiem coś o tym.Stajesz na głowie żeby dzieci wychować jak najlepiej, poświecasz im swoj czas ,całą energię, masę pieniędzy a czasami co masz z tego..chamstwo, agresję, złosliwości, nerwy.Myślisz sobie będzie lepiej,a za chwilę telefon kolejny w tym tygodniu ze szkoły.Macierzyństwo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cebula123
Rodzicielstwo potrafi być trudne. Wiem coś o tym.Stajesz na głowie żeby dzieci wychować jak najlepiej, poświecasz im swoj czas ,całą energię, masę pieniędzy a czasami co masz z tego..chamstwo, agresję, złosliwości, nerwy.Myślisz sobie będzie lepiej,a za chwilę telefon kolejny w tym tygodniu ze szkoły.Macierzyństwo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cebula123
Rodzicielstwo potrafi być trudne. Wiem coś o tym.Stajesz na głowie żeby dzieci wychować jak najlepiej, poświecasz im swoj czas ,całą energię, masę pieniędzy a czasami co masz z tego..chamstwo, agresję, złosliwości, nerwy.Myślisz sobie będzie lepiej,a za chwilę telefon kolejny w tym tygodniu ze szkoły.Macierzyństwo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
cebula, wiem o czym piszesz:( znam to bardzo dobrze z własnego życia. Jedno wiem - teraz już nie adoptowała bym dziecka, ani córki ani syna. Nie żałujemy z mężem, że bylismy rodziną jednak on nas teraz ,w dorosłym życiu nie chce znać.Przykre, nie ma dnia, nie ma godziny bym nie myślała o nim. Kocham go nadal i tak bardzo cierpię. Rodzicielstwo to trudna sztuka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
cebula, wiem o czym piszesz:( znam to bardzo dobrze z własnego życia. Jedno wiem - teraz już nie adoptowała bym dziecka, ani córki ani syna. Nie żałujemy z mężem, że bylismy rodziną jednak on nas teraz ,w dorosłym życiu nie chce znać.Przykre, nie ma dnia, nie ma godziny bym nie myślała o nim. Kocham go nadal i tak bardzo cierpię. Rodzicielstwo to trudna sztuka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Allium- nie jestem autorką tego tematu Autorko- mam takie refleksje. Piszecie dużo mądrych rzeczy w mądrym tonie. Podobno rodzice mają jedynie 20% wpływu na swoje dzieci. Reszta to szkoła, rówieśnicy, własna indywidualna wrazliwośc i zainteresowania, które kształtują światopogląd itd. Podobało mi się jak napisałaś, ze dzieci widzą w rodzicach funckję- sama używam takiego słowa na opisanie tego zjawiska. Starałam się nawet w młodym wieku nie być taka dla swoich rodziców. Zawsze interesowałam się czy mama kupiła cos również sobie, jak spała, nie budziłam i to już jak byłam względnie mała, np. mając 7 lat. Nie lubię tego, że ludzie sami prowokują taki sposób myslenia u swoich dziec***oprzez swoje bezgraniczne oddanie, stawianie dziecka na piedestale i fakt, że o miłości mówią w sposób chory. Miłośc do dziecka ma swoje cechy charakterystyczne, wyjątkowe na tle pozostałych relacji, jakie ma się w życiu. Duma, te zdjecia, które potem na starość ma sie w ramkach, takie czyste zaintersowanie drugim człowiekiem- tym dzieckiem. Satysfakcja z tego czego się nauczyło to dziecko. Bezwarunkowość. Wzruszenie, że to część siebie i partnera. Odkrywanie podobieństw, ale i różnic, które wprawiają w taką zdrową ciekawość, kim stało się moje dziecko, jakim człowiekiem? Jako osoba inteligentna emocjonalnie jestem w stanie sobie to wszystko wyobrazić.Ale ludzie z powodu tej miłosci traca grunt pod nogami, zapominają, że ani przez chwilę nie robia tego dla siebie, a miłość nie może zasłonić celów wychowawczych. Dla siebie to się ma partnera, przy dobrych wiatrach rzecz jasna, ale te wiatry zależą od samej pary, a nie od czegoś tam innego, tak? W związku dwojga ludzi wystepuje poziom intymności, nie tylko fizycznej, ale i intelektualnej...czasem wręcz charakterologicznej...pewna jedność i to też jest coś niewystępującego w innych relacjach. Dlaczego wielu ludzi akceptuje zestawienie tych dwóch rodzajów milości, wtedy, gdy miłość do partnera wypada przy miłości do dziecka skromniej, ale jakby wykazać to, czego nie ma i nie ma prawa być w miłości do dziecka (nie tylko erotyka), to ludzie agresywnie wyskakują z tekstami- Ty mi tutaj nie porównuj, bo smarkata jesteś!!! Smarkate to jest ich dziecko, mnie nawet nie znają. Rodzicielstwo jest wg mnie tak piekne jak i trudne. Ale niestety również bardzo niepokjące, zniepokojem obserwuję i słucham ludzi. Zmiany ich zachowań, długoterminowe, nie na czas karmienia dziecka. Zmiany w ich myśleniu o swiecie. To, że bez związku swojego nawet by nie mieli tego dziecka. A potem mamy sytuację, w której długie lata, nawet o dorosłych dzieciach ludzie mówią, że kochają ****ardziej np. od mężow jednocześnie podkreślając, że mają z nim dobre relacje. Mając na uwadze, na jak róznych poziomach jest to relacja...i to, że jedna z drugiej wynika...a także to, że jednak męża chociaż potencjalnie ma się dla siebie, do dzielenia mysli, przeżyć, do równoległego przeżywania życia...a dziecko do opieki, rad, pomocy, na zupełnie innych zasadach, to inne pokolenie jest i porozumienia nigdy nie będzie takiego jak wrelacji intymnej...to uważam, że najrozsądniej z każdej strony byłoby gdyby miłośc nie była nai więsksza ani mniejsza, lecz po prostu inna PRZY CZYM osobą numer jeden w swym życiu jest partner/ka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dlaczego ludzie mają z tym taki problem? Dlatego, że naczytają sie statystyk rozwodowych i co? Mierzą miłosc do męża kategoriami miłości do dziecka, móiąc, że ta miłość jest gorsza, bo partner może zdradzić, a dziecko nie zdradzi. To równie dobrze moga powiedzieć, że miłosć do dziecka jest gorsza, bo nigdy nie będzie skonsumowana. To jest ten sam poziom absurdu. Ludzie mają coraz gorsze problemy w relacjach w ogóle, w ich budowaniu. CO ludziom statystyki mówią? Podają nazwioska i cała historię tych ludzi, jako związku plus każdej ze stron indywidualnie? Wiedzą czy nie lepiej, ze Ci ludzie się rozwodzą? Czemu nie chca się zbyt przywiązywac, bo są statystyki rozwodowe, ale jednocześnie ignorują statystyki dotyczące tego, że jednak dzieci idą w swoją strone i czasem nawet opieki nie chca dac rodzicom? Jakos to ich nie zniechęca do rodzicielstwa, tylko dane rozwodowe do związku zniechęcają. K******.Jak ja nie pojmują tego. Nie mówię, że ludzie mają dzieci nie mieć, bo dom starców, kogo to obchodzi, statystyka dotyczy kogoś przeciez, nie musi mieć wpływu na nasze życie. I tak samo te rozowdy, ja myslę, że ludzie sa po protu tepi jak biora te śluby. poznają się pod każdym jednym względem, ale czasem o rzeczach fundamentalnych nie umieją porozmawiać w stylu- czym jest dla Ciebie związek, jaka jest rola i funckja związku w Twoim życiu? Po co Ci to? Bo tak, bo wszyscy tak robią? A może masz ku temu głeboko intymne potrzeby wewnętrzne, by zyc z kimś i znim się dzielić? D;laczego ta osoba, a nie inna? Kobieta tu kiedyś pisała, że dziecko kocha bardziej, bo męża nie wie czy najbardziej, gdyby żyła gdzie indziej, to może kogoś innego bardziej by kochała. Jak mozna czuć emocjonalną stabilność przy kims takim? I to dorosła kobieta zdorosłym dzieckiem, a poziom rozumowania dwulatki!! Gdyby, gdyby, gdyby...gdybysmy byli ufoludkami, to mielibysmy zieloną kupę. Jest jak jest i tyle. gdyby go kochała, to by nawet potencjalnie o innych nie myslała, bo czuła by z nim identyfikacje pod tych wszystkich wspólnych latach i przeżyciach razem. Normalna rodzina, a nie żaden obcy zastępowalny chłop. razi mnie płycizna ludzkich myśli i pojmowania relacji, miłości. Nie rouzmiem tego. Kobiety też mówią- nigdy nie zrozumiesz, jakbyś urodziła, to byś zrozumiała. I tym samym tylko utwierdzają mnie w przekonaniu, że rodzić nie chce.Bo ja nie potrzebuj,e takiego rozumienia, który nagle w ten osławiony sposób ułoży mi hierarchię w glowie uświadamiając, że związek nie jest jednak aż tak ważny, moje zdrowie nie jest aż tak ważne, ani moje potrzeby. Nie- dziecko nie może po prostu współfunkcjonowac w rodzinie, nie spychając niczyjego dobra na dalszy plan. Nie, ono musi wszystko zdominować. ;-/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a najgorzej ,, że wiele kobiet mówi, że to nie jest tak, że robisz sobioe plan wychowawczy. Rodzisz i w ciagu jednej sekundy wszystko się zmienia, jest zupełnie inaczej.I już zaczynasz wszystko od nowa. Być koże nigdy nie będziesz lubiła tego co kiedyś, zmienią się też wartości, niektóre wogóle straca na znaczeniu. Możesz wykonac ogromną prace nad sobą, a w chwili porodu, wszystko zostaje zrównane z gruntem i nawet jesli zaplanowałas być wspaniała żoną, a dziecko żeby po rpostu żyło obok rodziców uczestnicząc tymczasowo w ich życiu, obserwując i z obserwacji ucząc się życia, by potem samemu móc sobie poradzić...jeśli planujesz, że ono ma się grzać w tej miłości rodziców i to jest najwazniejsze...;-(( urodzisz i w ciągu chwili straci to znaczenie i będzie inaczej wszystko. Staniesz się matka polka, bo nagle się okaze, że tak wolisz. I ze zdziwieniem będziesz patrzeć na zdjęcia jak kiedyś wyglądał twój związek i życie, smieszyć cię będzie to wsystko, o co kiedyś walczyłas, wartości, te przyjemności. nagle skwitujesz całe swoje zycie, że to było nieważne. A ja tak nie chcę. Dlaczego niby teraz cos ma być nieprawdziwe? Wszystko składa się na mnie, na moje ja...czemu mam cokolwiek trywializować? chcę kochac inaczej męża, inaczej dziecko, ale uznawać w moim życiu pierwszeństwo męża, bo to on i ja tworzymy fundament, a nie dziecko, ono jest dla kogoś innego, kiedyś.mieszka tymczasowo przecież i tak ma byc, bo potem najwazniejsze sa własne zobowiązania wobec własnej założonej rodziny.to własciwe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W ubiegłym tygodniu byłam u wychowawcy syna. Prosił aby syn chodził na zajęcia dodatkowe m.in. z polskiego. Przekazałam dziecku, aby w tym dniu został po lekcjach i poszedł na polski. Syn był na zajęciach, pracował na nich adekwatnie do swoich możliwości i umiejętności. Pani zadała dzieciom pracę opisową obrazu. Syn tą pracę napisał najlepiej jak potrafi, a mimo tego za swoją pracę dostał 1 Co więcej - Pani wpisała mu tą ocenę do dziennika ! Jeśli dzieci będą oceniane negatywnie za PRACĘ NA ZAJĘCIACH DODATKOWYCH i w ten sposób mają być 'nagradzane" za SWOJĄ OBECNOŚĆ ciężko wymagać od dziecka i ode mnie, że będzie zmotywowane do nauki i do uczęszczania na te lekcje dodatkowe Co mam zrobić - powiedzieć wychowawcy, pani od polskiego, czy dyrektorce?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Byłam u pani od polskiego, niestety dziś nie znalazła dla mnie 5 minut ani przed lekcją, ani po.. znajdzie go dopiero za tydzień ! Niesamowite podejście do tematu - brak czasu dla rodziców świadczy o niej samej. Taką mam opinię na dziś

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×