Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Jestescie pewni ze jestescie w zwiazku z miloscia swojego zycia czy

Polecane posty

Gość gosc  ona
Soczijanka, tez jestem po 40 teraz,wtedy miałam 20 lat mniej,latwiej było taka decyzje podjąć.Podziwiam Cie ale jednocześnie wiem,ze zrobiłabym tak samo gdybym nie czula się komfortowo w związku,nieszczesliwa i niepewna.Pewnie,ze będzie bolało,ale może potem potem przyjdzie ulga,oby jak najszybciej,zycze Ci tego,bo zyciowe decyzje nie sa latwe...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość k_poznan
mam 34 lata, nie spotkałam osoby, w której bym się zakochała tak mocno, żeby spędzić z nią całe życie. Mogłam wybrać kogoś z zainteresowanych mną facetów, ale to byłoby z rozsądku a nie miłości i... nie żałuję, widzę wokół siebie mnóstwo sfrustrowanych kobiet i facetów, którzy tkwią w związkach, które im nie dają radości a wręcz przeciwnie... ale są 2 scenariusze: kobiety zaczynają facetów traktować jak bankomat, a mężczyźni nie odchodzą po prostu od swoich dzieci, bo wiedzą, że gdyby odeszli od ich matki, to o kontakcie z dzieckiem mogą zapomnieć. Dla dziecka zrobią wszystko dla niej nic. Ludzie - naprawdę widać gołym okiem kiedy para się kocha a kiedy to tylko układzik finansowy/ wygodnicki/ towarzyski. Jeszcze śmieszniejsze są święta - też widać ile osób ciężko wzdycha na myśl o nich, bo będzie trzeb to czy tamto i 24h w domu to nie zawsze uciecha. Żal mi takich osób...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Uważam, że my Europejczycy, a zwłaszcza my Polacy jesteśmy niewolnikami pewnego pradawnego mitu o istnieniu spójnej, jednolitej i konsekwentnej duszy, zasadniczo niezależnej od ciała. Tymczasem rzeczywistość wygląda tak, że nasza dusza (psychika, duchowość, uczucia, popędy) tworzona jest przez zespół ośrodków mózgu, które mają swój ograniczony zakres "zainteresowań, kompetencji i odpowiedzialności", współdziałają ze sobą, ale i konkurują. W związku z tym, wbrew wpojonym w nas przesądom, można kogoś kochać i niemal jednocześnie nienawidzić, można kogoś wynosić na piedestał i marzyć o jego przeczołganiu.. Najlepiej to sobie uświadomić, bo można swoimi uczuciami i popędami do pewnego stopnia świadomie pokierować i może to być krótsza droga do szczęścia niż czekanie na szczęśliwe zrządzenie ślepego losu. Ja swoją żoneczkę poznałem najpierw przez intensywną korespondencję mailową i niemal od razu pokochałem zanim ją pierwszy raz zobaczyłem. Potem podczas pierwszego spotkania trochę się nią rozczarowałem (z wzajemnością). Potem spotkaliśmy się na jeszcze jednej randce, z obu stron już bez wielkich oczekiwań, po prostu po to by nie spędzać Sylwestra samotnie. Trochę z przypadku, trochę z ciekawości, trochę dla formalności daliśmy się sytuacji wymknąć spod kontroli i nagle tak nam się to spodobało, że dawaliśmy się jej wymykać praktycznie co chwila do następnego wieczora, a potem przez kolejne dni i noce przez mniej więcej miesiąc. Oczywiście skończyło się to pewnym udanym testem, oświadczynami, weselichem i sporym już stażem wcale udanego pożycia. Czy to brzmi jak podręcznikowa miłość? Nie wiem i nie badzo o to dbam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
fajnie to opisałeś, szkoda, że ludzie zamykają sobie horyzonty myślowe w tym temacie, np. uważają, że jak miłość to jedyna na całe życie (fajnie, ale nie zawsze), że ja już - to gromem w łeb i czasami dostają takiego groma, ale bez kolejnego etapu i zadręczają się jakimiś niby niespełnionymi miłościami. a tymczasem jest to mniej spektakularne, ale bardziej efektywne, znasz kogoś i krok za kroczkiem nawet nie wiesz kiedy rozszerzają ci się oczy i myślisz "mmm.. ale ona fajnie to zrobiła, to było sympatyczne z jejj strony" i się zaczyna. a znasz osobę już jakiś czas. po prostu warto wietrzyć sobie mózgownice raz na jakkiś czas

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość k_poznan
Nie mylcie pojęć - to jest przyjaźń nie kochanie, przyjaźń to może być po 30 latach jak już nie ma siły na seks. Jak to powiedziałeś - żeby nie być samemu, ja mogę z przyjacielem iść do kina, spędzić sylwestra, pojechać na wakacje, nawet mieszkać. Ale nie mówmy tu o miłości, raczej o przyjaźni i szacunku wzajemnym i niestety często w Polsce spotykanym biorę co jest, żeby inni nie gadali... Jedyne związki trwałe jakie znam to właśnie zakochanie i to mocno na początku i wspólna pasja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niespełniona ekstrawertyczka
ja chyba jednak nie :( myślałam, że to jednak ten ale widzę, że nie spędzamy ze sobą czasu, to co mnie interesuje i sprawia frajdę jemu niekoniecznie, mam stresującą pracę i poważny charakter i nie mam ochoty na spontaniczne libacje z jego znajomymi w środku tygodnia pracy :/ :/ to chyba logiczne za to o zabraniu mnie do restauracji chociażby dla urozmaicenia, o wypadzie do kina czy na spacer mogę sobie pomarzyć w weekendy :/ dodatkowo kiepska higiena osobista, bałaganiarz i koleś, który nie kuma że pragmatyzm i poważne podejście do życia TO NIE TO SAMO co marudzenie i nudy, nauczono mnie, że dojrzały normalny człowiek nie zachowuje się jak szczyl gimbus :/ brakuje mi CHOLERNIE takiego sympatycznego gaduły o ciągotach pednatycznych w moim życiu :(:(:( wiem, że zazwyczaj facet-extrawertyk nie przywiązuje się specjalnie albo jest podrywaczem bo wykorzystuje swoją rozmowność i kontaktowość żeby zaliczać na pęczki :/ przynajmniej taką prawidłowość zauważyłam w Polsce :/ smutno mi bo od podstawówki marzę o kontaktowym i gadatliwym facecie, który ma dobry charakter i nie pogardza monogamią :( i DBA O HIGIENĘ a tak los mi non stop podsuwa CHOLERNYCH GBUROWATYCH INTROWERTYKÓW przy których człowiek się czuje jak 5 koło u wozu :( To goovno prawda że introwertycy są ukrytym nieśmiałym klejnotem niedocenionym przez kobiety, NIC nie może się równać z rozmownym, dowc*pnym mężczyzną który w dodatku nie mdleje jak słyszy słowo "związek". W tym momencie leję już ciepłym moczem na jego portfel i oblicze, i tak kobieta MUSI pracować na emeryturę :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zielonyFlakonik
ja jestem pewna ale nie raz mam mysli zeby sie spakowac i wyjechac, lepiej byc samotna w pojedynke niz w malzenstwie....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie jestem z miłością swojego życia, tamten ma żonę, dzieci, karierę. Ja jestem z człowiekiem, z którym mogę być sobą, nie udawać kogoś innego niż jestem. Satysfakcjonujące pożycie seksualne, finansowo bezpiecznie, nie jestem zazdrosna... Brzmi nudno? Może... Ale nikt mi nie obiecał ogrodu różanego, więc nie mam zastrzeżeń.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tajg
Jestem pewna, że to ten jedyny i wiem, że on czuje to samo. Ciekawe, czy to się kiedyś zmieni? Czy za 10, 20 lat będę czuła to samo? Mam nadzieję, że tak chociaż jak się patrzę na związki dookoła to wiem, że to bardzo rzadkie. Ale czuję, że my jesteśmy wyjątkowi i damy radę :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie wiem czy z miłością życia i tego nikt z nas nigdy się nie dowie, może jest gdzieś na świecie osoba, którą byśmy jeszcze bardziej kochali. Ale na pewno jestem z miłości ze wspaniałym facetem, który mnie wspiera i jest ze mną na dobre i na złe, w zdrowiu i chorobie. Przede wszystkim liczy się to w chorobie bo w trudnych dla mnie sytuacjach (zdrowotnych) opiekował się mną i był przy mnie. xxxx a jeśli istnieje UFO to może gdzies jest stawonóg zielony, którego byśmy bardziej od własnych dzieci kochali a gdyby w rzekach była płynna czekolada, to bym wciągała ją nosem, siorbała ustami i jeszcze w kieszeniach zabierała a tak na powaznie, co jest to jest, czego nie ma to nie ma, a Ty np,. jesteś tą, która ten dziwny argument o kosmosie wysnuwa zawsze, by mnie przekonać, że dzieci się kocha bardziej, bo mąż może jest inny w chinach i jego by się bardziej kochało ale się z nim nie jest a i dzieci z innym nie byłyby te same, bo chyba zdecydowałas się z tym jednym konkretnym je mieć, czy nie??? a jakby były mikroby z marsie o nieproporcjonalknie wielkich penisach względem resztzy ciała, to może dzieci z tymi mikrobami kochałoby sie bardziej niż te, które ma się teraz?? oto twoje rozumowanie ciesz się, że mąż był jak byłas chora, jak sądze, dzieci były za młode, by pomóc, a jak bedą dorosłe, to mogą nie byc na miejscu, by c***omóc, ale jak jestes z mężem to o ile na to pracujesz, on c***omoże

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a propos- pytając o miłość życia, zauważcie, że spontanicznie każdy myśliu o drugiej połówce, nie o dzieciach, teraz dopiero po moim komjentarzu polecą teksty o tym, ze to dziecko jest miłością zycia, ale nikt z was tego nie napisał samz siebie, dopiero się wspomni natomiast w domyśle, zawsze każdy mówi o mężu lub zonie, bo podświadomie każdy wie, że to jest ta nasza główna miłość, na której sie buduje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
bo podświadomie każdy wie, że to jest ta nasza główna miłość, na której sie buduje xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx no chyba normalne to co napisalas,ameryki nie odkrylas.Przeciez sa pary, które nie maja dzieci a kochają się niesamowicie i dzieci nie sa im do szczęścia potrzebna,dla jednych mogą być dopełnieniem a drudzy wlasnie tego nie potrzebują wręcz nie chcą. Przezycie milosci z druga polowka jest niesamowitym uczuciem a przezycie z ta polowka całego zycia jest przypisane nielicznym parom, ale jakie to musi być szczęście być, patrzeć i starzec się razem z ta jedyna/tym jedynym, achhhhh

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
cieszę się, że to napisałaś a sama masz dzieci? ja to bym chciała miec znajomą parę, która tak sie kocha, nawet gdybym sama w takim związku miala nie być i mogłabym umrzeć za taką miłosć jak nie za swoją w swoim związku, to za czyjs, gdybym widziała, że jest on ucieleśnieniem moich marzeń

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Doktor Faust_JG
Spróbujmy uporządkować tę mieszaninę psychologicznych frazesów, prywatnych historii przedstawianych jako dowody na...właśnie: na co? Ktoś pisze, że miłość weryfikuje pożądanie zogniskowane na jednej konkretnej osobie: niekoniecznie trzeba podpierać się autorytetem tzw. nauki, żeby stwierdzić, że jest to zjawisko, które trwa, w najlepszym przypadku, 3 lata. Potem są już tylko różne wariacje na temat (,,moralność, która zabrania, ale konika do innej czasem zwalę/ masturbuję się myśląc o koledze z pracy'', ,,ciche przyzwolenie na zdrady'', ,,swinging/cuckold'' itd.) Inni mówią o miłości opartej na tzw. psychicznej bliskości - czym się różni miłość, której dowód stanowią wspólne, niedzielne zakupy w IKEI i dobór ,,dokładnie tych samych lamp do salonu - k****, ale jesteśmy toRZsami'' , z ,,miłością'' zwierząt przeciwnych płci i dowolnego gatunku, które nie postawiwszy sobie pytania ,,po co?'' wyruszają wspólnie na polowanie żeby wyżywić siebie/potomstwo? Jesteśmy zbyt prymitywni jako historycznie określeni i przypisani do żałosnej epoki ludzie żeby myśleć o miłości w oparciu o jakieś ,,duchowe uniesienia''. ,,Ja sprzedaję karpia na targu przed Świętami, ON sprzedaje telefony - k****, jak my się rozumiemy''. ,,Jestem Panią Doktorantką, ON też'' itd. Zapewniam, że pary bezdomnych, które widzę w kolejkach po pomoc z Caritasu, porozumiewają się w podobny sposób i pewnie ich miłość niczym nie różni się w tym aspekcie od waszej. Elementem scalającym może być potomek, ale kto dziś jeszcze na widok głośnego, śmiejącego się i swarliwego OBCEGO dziecka widzianego na ulicy/w metrze/autobusie/tramwaju potrafi się prawdziwie zaśmiać? Wszyscy ci ludzie, którzy nie potrafią są też niezdolni do macierzyństwa czy tzw. tacierzyństwa. Wniosek: może i ,,miłość'' zawsze była bajką, ale dzisiaj sama ta bajka jest już tak szpetna, że może lepiej w ogóle to śmieszne słowo z języka usunąć i pozostać przy ********iu''.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
,,Jestem Panią Doktorantką, ON też'' to jest najz******tsze zdanie jakie ostanio przeczytałam. Dzięki za wywołanie uśmiechu na pochmurnej styranej życiem buźce. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Doktor Faust_JG
Hehe, bystra jesteś. - proponuję lekcję z ,,Gramatologii' ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lolalilu
Doktor faustus cholera przyj****es z***biscie... :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość UpijamSięSzczęściem
Ja śmiało mogę powiedzieć, .że po nieudanym 6 letnim związku własnie 7 miesięcy temu odnalazłam tą prawdziwą drugą połówkę, którą kocham i chce spędzić z nim reszte swojego życia :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
śmiało moge powiedziec ze poczekaj 6 lat

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
zeniłam się chyba bez milosci wlasnie sama nie wiem, teraz bardzo kocham męza

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja jestem w trzecim zwiazku. i dopiero w tym mam takie poczucie, ze to milosc mojego zycia i nie wyobrazam sobie jakby to mialo byc, gdyby go nie bylo :( kocham go bardzo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mąż mógł być miłością mego życia. Jestem wrażliwa kochliwa chciałam kochać mego wybranka ale on kilkoma słowami i gestami to zniweczyl. Teraz niby się stara. Ale musiałby tak 5lat mocno się starać żeby zakopać przepaść między nami. Tak to czuje. A ja jestem coraz słabsza nie zależy mi na nim chce odejść od niego. Ale ponieważ na codzień nie jest źle pytam sama siebie czy żyjąc w pojedynkę nie za smutne to życie będzie. Zawsze to w domu można do kogoś gębę otworzyć. Brzmi beznadziejnie . Wiem.po prostu nie wiem czy rozwód by mnie bardziej nie pokiereszowal. Może jak mi zobojetnieje to łatwiej będzie. Albo zdecyduje być z nim a jak się ktoś trafi to go wtedy zostawię.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zwolenniczka konkubinatu
oj tak! Nigdy nikogo tak nie kochałam, nigdy nikomu tak nie ufałam, jak mojemu facetowi. Wcześniej nie myślałam o dzieciach, w ogóle ich nie chciałam. A z nim wszystko jakos tak naturalnie wyszlo. Ponad 10lat jesteśmy razem i nie mam żadnych wątpliwości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sekret marzeń
Jestem pewna na 100 a nawet na 200 %. Z biegiem lat jestem kocham męża coraz bardziej a jesteśmy małżeństwem już 20 lat:) Tak na prawdę o tym czy ktoś jest miłością naszego życia dowiadujemy się w sytuacji zagrożenia, możliwości że nie będzie tego kogoś obok. Niech każdy spróbuje sobie wyobrazić sytuację bez swojego partnera/partnerki a wtedy sam może sobie odpowiedzieć jak to śpiewał Marek Grechuta ".....Czy to jest miłość czy to jest kochanie....":)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Hm no, ale sluchajcie. Poznajesz kogos, zauraczasz sie, zakochujesz. I zaprzyjazniasz. Lubisz ta osobe najbardziej na swiecie. Podejmujesz decyzje o byciu razem. I co robisz? DBASZ. Skoro zakochanie traw kolo 3 lat. OK. Ale czy zakochanie to rownowaznik milosci? Naukowcy twierdza, ze mozna ciagle na nowo sie zakochiwac sobie. Jaki wniosek? Trzeba DBAC, pielegnowac. Duzo osob mowi: "To juz nie milosc, to przywiazanie." No sorry a moze to przywiazanie to wlasnie milosc? Dbajmy o zwiazki, peielgnujmy je! Ja sobie nie wyobrazam zostawic przyjaciela po kilku latach. Dlaczego bo przyjaciela sie kocha. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zwolenniczka konkubinatu
przywiązanie to na pewno nie miłość. My jesteśmy razem 10lat i wciaz na siebie działamy, wciąż potrafimy się zaskoczyć, wciąż umawiamy sie na randki. Nie wyobrażam sobie być z kimś na zasadzie przywiązania, przyjaźni? Musi być to coś, jakaś iskra, zeby było o co dbać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No to pisalam o pielegnowaniu. :) Ja bym obstawiala, ze milosc to wielka przyjazn damsko-meska z namietnoscia, ktora nie wygasa - jesli o to dbamy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja jestem w takim zwiazku mialam wiele nie udanych zwiazkow ale jak poznalam mojego obecnego faceta to fakt faktem najpierw nie wiedzialam czy chce z nim byc bo sie balam ze znowu sie rozczaruje spotykalismy sie i po 2 miesiacach sie zdecydowalam na zwiazek z nim i poraz pierwszy w zyciu poczulam ze to jest ten a z zadnym wczesniejszym facetem tego nie czulam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×