Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość manifest miłości

Czemu ukochana osoba ma sobie odmawiać seksu z innymi

Polecane posty

Gość manifest miłości
broken a czemu nie lubisz jak się pisze że miłość wiąże się z prokreacją? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"I jeszcze pytanie do tych jacy orientują się w.temacie.Jak praktykowane jest wielozenstwo w.kościołach opierajacych swe nauki na biblii.Bo są takie.Czy mąż mający kilka żon może współżyć z nimi na raz czy jednak z.każdą z.osobna????" Z tego co kojarzę z jakiejś książki czytanej dawno temu (jak sobie przypomne tytuł to napiszę), to z jedną na raz i w ogóle całe różne prawa i obowiązki mają. Ale dokładnie nie pamiętam, może ktoś inny się wypowie. A co do pierwszego pytania, to jest to rodzaj indoktrynacji, ale nie wykluczam uczucia między takimi osobami... Chociaż, z tej samej książki o której wspominam wcześniej wynikało, że dla kobiety jednej z wielu taki układ jest bardzo ciężki. Kurde, ta książka się chyba "Żona Mormona" nazywała...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie mam tu na myśli Islamu rzecz.Tam sprawa jest dość klarownie unormowana. Mam na myśli przykładowo Mormonów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"brokeninside87 przytulanie się może być fajneoczko.gif" Przytulanie się jest super, zwłaszcza między osobami, które coś do siebie czują. Są przecież białe związki, w których nie ma seksu, ale przecież aseksualność nie oznacza całkowitej rezygnacji z bliskości fizycznej z drugą osobą, czy się myle?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a gdzie napisałam, że nie lubię? cóż, miłość do dziecka i partnera to już kompletnie dwie różne sprawy. zawsze ktoś musi przegrać. w małżeństwie moich rodziców bardzo boleśnie przegrał tata. smutno mi z tego powodu no ja już prędzej sobie wyobrażam oceniać partnera po penisie, niż uprawiać seks prokreacyjny, który mi się kojarzy z.... no tu już nie dokończę, bo mnie za to zbanują;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dzięki za odpowiedź.Czyli może być tak jak myślałem.Specyficzny rodzaj praktykowania monogamii choć z zachowaniem pewnych rygorów. Seksu w grupie nie uznają.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
przecież aseksualność nie oznacza całkowitej rezygnacji z bliskości fizycznej z drugą osobą, czy się myle?" x z tego co się zorientowałam (ale to tylko net, nie spotykam innych asów na co dzień) to zależy od jednostki, a asy mają to do siebie, że trzeba szanować granice intymności i prywatności. w sumie jest mi to bliskie;) ale ja w związku chyba będę przytulaśna;) chyba mnie za dużo przytulano w dzieciństwie:-P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
*-praktykowania poligamii. Znaczy się miało tak być a nie monogamii. :D:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość manifest miłości
monogamia wiąże się jeszcze z czymś. gdy partner/ka odchodzi do drugiej osoby to jesteśmy zrozpaczeni choć nie powinniśmy. idzie się po prostu połączyć z osobą która ma geny lepsze od nas :) powinniśmy się z tego cieszyć bo lepiej się żyje z kimś ładniejszym/ciekawszym

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Książka nazywa się "Żona Mormona" autorstwa Irene Spencer, jak Cię to ciekawi, to można przeczytać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pamiętam pewnego naukowca,który tu swego czasu na forum bywał. Dr Sheback bodaj. Zwykł on mawiać zawsze,że "sex z kondomem"to nie zdrada".:classic_cool:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ale to zależy, przecież wiele osób się cieszy, że się byłym dobrze układa, dobrze im życzą;) sęk chyba w tym, żeby w sobie zzbudować twierdzę;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dzięki za info.Przejrzę tę pozycję.Pozdrawiam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie, nigdy nie miałam chłopaka, natomiast była okazja do romansu (w sensie krótkiej fajnej znajomości, taka byłaby najfajniejsza). wtedy w ogóle myślałam jeszcze, ż enie jestem asem (no bo jak, jak lubię facetów?). bardzo intersujący mężczyzna :classic_cool:

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość manifest miłości
"sex z kondomem"to nie zdrada" to jest kapitalne a jakże prawdziwe :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ale co z nim? ja nie powiedziałam romans w kontekście seksu. tylko w kontekście faceta. od trzech stron piszę, że jestem asem. to jest krzywdzące, taka opinia, że miłość asa jest nic nie warta, dopóki facet nie wywoła w babie potrzeby wkładania. to kompletnie nie ma dla mnie sensu. mam zupełnie inną od Was psychikę i może dobrze, że się nie udało, bo tamten facet był seksualny. mam od paru lat takie nastawienie, co ma być to będzie, a co się zdarzyło miało jakiś sens;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość manifest miłości
to racjonalizacja. :) jak zrobimy błąd to staramy się doprowadzić do tego że sami uznamy że nawet wyszło na dobre. doszukujemy się sensu i dążenia do celu tam gdzie go nie ma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
yyy oprócz racjonalizacji jest jeszcze np. wiara, ale cóż. nie znasz mojego życia, nie znasz każdego dnia mojego życia i nie możesz orzekać, co ma sens a co nie;) nawet jeśli ja się mylę, to każda inna osoba pomyli się 1000 razy bardziej w kwestii mojego życia;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość manifest miłości
nie sądzę by ludzie lepiej od innych znali się na swoim życiu. :) sędziowie są lepsi w ocenie czyjejś sprawy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość manifest miłości
nie chce mi się. ludzie obchodzą mnie jako ogół a nie jednostki :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość manifest miłości
ja się wybijam ale niekorzystnymi dla mnie cechami dlatego studiuję ogół by się upodobnić do tej masy :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja już nie wiem,co mam o tym sądzić..nieraz to rozważałam i też czasem sobie myślę,że może jednak powinno się pozwalać partnerowi na seks z innymi i cieszyć jego radością...tylko że ja tak nie potrafię. To jest właśnie ten jedyny wyjątek od reguły,gdy nie potrafiłabym się cieszyć szczęściem drugiego. Prędzej pomyślałabym,że po co on jest ze mną,skoro idzie do innych? Czyżbym mu nie wystarczała,a skoro tak,to dlaczego ze mną jest? Ja po prostu jestem skrajnie,może nawet patologicznie monogamiczna,do tego stopnia że nie potrafie się wczuć w to jak mysli poligamista,jest to dla mnie bardzo dziwne,niepojęte. Ściśle wiąże seks z miłością,nie wiem dlaczego wierność miałaby być cierpieniem,to zdrada mi się z nim kojarzy. Ja jak kocham,to tylko jednego człowieka pragne,tylko z nim chce być i brzydziłby mnie dotyk innego. Seks jest dla mnie tak związany z intymnością i oddaniem się z miłości że...seks mojego faceta z inną byłby dla mnie jakimś koszmarem. Nijak nie potrafie inaczej tego odczuwać..na wiele sposobów próbowałam się tego oduczyć,ale każda myśl o tym że mógłby dotknąc innej wiąze się z ogromnym bólem a nie tym szczęściem z jego rozkoszy. Wolałabym rozumować inaczej,żeby nie musieć się obawiać zdrady i cierpieć z jej powodu no i żeby faktycznie facetowi było w związku ze mną jak najlepiej. Tylko no właśnie – czy gdyby on poszedł do innej to czy można by tu jeszcze mówić o jego byciu szczęśliwym ze mną..i o jakimkolwiek związku.. Bardzo mnie dołuje ta rozbieżność psychiczna między większością kobiet i facetów..to całe oddzielanie seksu od uczuć..wiem jedno,to na pewno nie jest tak: ''monogamia w dzisiejszych czasach to chęć pokazania innym - patrzcie ja jestem tak super że mój partner/ka cierpi w wierności byle być ze mną'' Jaka chęc pokazania innym..co mnie to obchodzi..byłoby prościej gdyby chodziło o coś równie płytkiego. No I nie wyobrażam sobie cieszyć się z cierpienia swojego faceta,gdyby jego wierność miała od niego wymagać jakiegokolwiek cierpienia,po prostu byśmy się rozstali. Bo to kwestia nie do pogodzenia choćby nie wiem jak sie miało kochać. Dla mnie naprawde najwazniejsze jest w związku szczeście....i jeśli facet ze mną nie jest szczęśliwy I nie czuje sie wolny – to ok,droga wolna. Niech idzie do innych tylko wtedy niech mi nie wmawia że mnie kocha. Bo tak jak dla niego ta wierność to cierpienie,tak dla mnie jego zdrada byłaby cierpieniem. Ja bym się męczyła z ta rozwiązłością,a jeśli do tego I ja bym miała pozwolenie na innych – byłoby jeszcze gorzej! Miałabym czarno na białym,że dla tego męzczyzny intymność nic nie znaczy.Seks to tylko fizjologia,jakaś rozrywka,sport. Bolałoby mnie dodatkowo że nie chce bym była tylko jego,że nie docenia tego,że ja chce być tylko jego,a wiem że są na świecie faceci,którzy daliby sie pokroić za stuprocentowo wierną żonę. Gdyby on mi oświadczył,że mogę sobie iść do innych a on sie bedzie cieszył – uznałabym,że albo ma mnie gdzieś albo ma nie po kolei w głowie poukładane. W takim “otwartym'' związku on może I by sobie biegał swawolnie I miał zaciesz,ale ja...stałabym sie cieniem samej siebie. Mnie by to zniszczyło,wykończyło.Zadręczyłabym się. W ogóle ja nie mam tak,ze gdyby mnie facet zdradził to bym na niego krzyczała,chciała zabić. Ja bym samą siebie chciała zabić. Płakałabym bardzo I serce by mnie bolało. Nie skorzystałabym ani razu z “okazji” tej “rozrywki” z jakimś obcym. Na pewno bardzo by nas to od siebie oddaliło. No I tak naprawde stanęłoby na tym,że on nie kochałby mnie,skoro byłby stanie cieszyć się z seksu z innymi,widząc I mając świadomość,jak to niszczy jego ukochaną. Wiem,ze dla kogoś wierność może być zniewoleniem I niewygodą,ale jednak zdrada przynosi o wiele większe cierpienie. Gdyby chodziło o jakąś pychę,o to by pokazać innym cokolwiek czy inne bzdety – faktycznie nie miałaby sensu. Ale też nie przynosiłaby aż takiego bólu,dla niektórych traumy na całe życie! Ludzie samobójstwa popełniają,latami chodzą na terapię,popadają w nałogi,narkotyki. Co silniejsi idą dalej,ale I tak nie są już tacy jak dawniej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I kto tu mniej kocha,kobieta która nie chciała by jej facet poszedł do innej a jak sie to stało załamała się czy facet który wiedząc jaki ból sprawi kobiecie poszedł do innej I jeszcze go to cieszyło...potrafił czerpać radośc z czegoś co jest torturą dla niby ukochanej...tak ją chronił,ze aż zniszczył jak najgorszy wróg. Wbił jej nóż w serce. Nie potrafie czuć tego inaczej. Wiem,że są faceci którzy nie potrafiliby pojąć mnie I na pewno męczyliby sie ze mną....wniosek z tego taki...że po prostu nam jest nie po drodze. Zamiast czerpać radość I miłość z bycia razem tylko bysmy się zniszczyli. Nie byłoby takiej miłości jak ma być,bo nie jesteśmy swoim wzajemnym dopełnieniem. A jaka miłość ma być? Uważam,że nie ma jednego wzorca,który pasowałby każdemu. Akceptuje wzorzec autora,ale tylko pod warunkiem że dwie tak samo rozumiejące miłość osoby bedą razem I sie w tym odnajdą. Dla nich to będzie normalne,oni siebie nie zniszczą. Jednak mój wzorzec jest monogamiczny. Nie sądze,by był gorszy bo dla monogamisty byłabym zapewne ideałem. Tą wymarzoną oddaną tylko jemu kobietą. Komuś dla kogo wierność,związkowa intymność I wyjątkowość tylko naszej więzi ma wartość,a seks jest lepszy z osobą ukochaną. Komus dla kogo to żadne cierpienie a coś naturalnego. Kocha mnie a ja jestem świetną kochanką więc po co miałby chcieć innej? Taka osoba rozumie,że nie można seksu porównywać z potrawą czy filmem – bo potrawy nie kocha się osobowo,jest to tylko coś co ma nam służyć jako zaspokojenie potrzeby. Dla osób łączących seks z uczuciem jest on po prostu czymś zupełnie innym niż dla poligamisty który go traktuje przedmiotowo. Nie nudzi sie bo nie mógłby sie znudzić..gdyż nie jest tak związany z jakimś instynktem potrzeby “nowego” ciała I nie są tak potrzebne emocje związane z poznaniem nowej osoby,a czuje te związane z uczuciem do drugiej osoby I instynktem miłości,bliskości tylko z nią. Jest mi smutno że tak to wszystko postrzegam bo moge nigdy nie znaleźć osoby podobnej do siebie,widze że na moje nieszczęście takich jest niewiele a jak już sie trafiają to w mojej płci,a ja lesbijką nie jestem.. A jak już znajde może sie okazać,że mnie tylko oszukiwał bo ma inną wizje miłości I mu sie zdaje że jak mnie okłamie to mnie ochroni a to zgubne tak dla niego jak I dla mnie. A to już jest zdrada bo to coś więcej niż bycie z inną – to dodatkowo oszukiwanie,nakładanie maski co oddala od osoby z którą sie jest bo uniwersalną dla chyba każdego wzorca miłości jest szczerość,bycie sobą,szacunek I zaufanie,a zdrada to wykorzystywanie zaufania,to łamanie wszelkich wartości miłości. W związku wg wizji autora zauważmy że tego nie ma,bo wszystko byłoby jasno postawione I ustalone,że po prostu można sobie iść do innej czy innego I nie będzie to dla nikogo krzywdzące. Ja tak nie moge bo to byłoby krzywdzące w moim życiu więc zawsze szczerze mówię jak to widze I nie życze sobie by ktoś mnie oszukiwał...jeśli to zrobi to sam sobie też skomplikuje życie no przykro mi..bo będzie sie męczył w wymuszonej wierności ze mną – którą sam na sobie wymusił bo ja nikogo nie zmusze do bycia ze mną tylko powiem że jak nie potrafi I nie chce być wierny,nie rozumie tego tak jak ja – to po prostu nie jesteśmy widać dla siebie. Lub będzie się męczył w kombinowaniu jak tu sie przede mną ukryć co doprowadziłoby do tragedii I potem widziałby jak cierpię I pewnie pluł sobie w brode że nie poszukał kobiety podobnej do siebie gdzie nikt by sie nie męczył. Do takich doszłam wniosków,że po prostu skrajnej poligamii I monogamii nie da sie pogodzić. W związku trzeba być choć troche podobnym,ma być to zrozumienie wzajemne,a moje I jego interesy mają być wspólne. W większości związków są ludzie w połowie poligamiczni w połowie monogamiczni – I starają się dla drugiego wyciszyc poligamiczną część siebie dla dobra związku. Żeby drugiej osobie nie sprawić bólu swoje chcice powstrzymują. Jednak nie boli ich to az tak bardzo. Lub też starają się uciszyć swoją monogamiczną część siebie zgadzając się na związek otwarty I walczą ze swoimi zazdrościami I zaborczością dla dobra związku. Jednak aż tak bardzo ich to nie boli,skoro są w stanie funkcjonować w takim układzie. Wieksze odchylenie w stosunku do którejś ze skrajnosci to juz tylko doprowadzi do cierpienia obu stron,do walczenia ze swoją naturą,z roczarowaniem. Wiekszośc ludzi to monogamiści seryjni,jak sie zakochają przez pewien czas są naprawde zainteresowani tylko kochaną osobą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Boli ich zdrada. Mniej lub bardziej – wcale jeśli są w układach tylko dla zabawy z jakimiś kolegami – bardzo jeśli sie zakochają I chcą być tymi jedynymi. Nawet jeśli oni sami czasem chcieliby sie zabawić. Choć przyznam że tego to ja już nie rozumiem. Skoro sami nie są monogamiczni,ciągnie ich do innych to fakt – hipokryci z nich skoro sami chcą a od drugiego wymagają wyłączności. Ale siebie rozumiem,moje poglądy są spójne,wierność za wierność. Niewymuszona. Wynikająca z natury naszej monogamicznej miłości która jest tylko dla nas,rozumiana przez nas. Na bank gdybym chciała zdradzać byłabym absolutnie za tym co napisał autor wątku... Nie wyobrażam sobie oszukiwać kogoś,ranić go zdradzaniem,wiązać sie z kims skrajnie innym ode mnie.. Ja uważam,że miłość istnieje,może niedoskonała ale każdy kocha po swojemu. Jesteśmy ludźmi więc żeby to funckjonowało,trzeba mieć ten wspólny interes,albo wierność albo swawola,szczeście drugiej osoby ma być naszym szcześciem ale tu już może być to szczeście różnie pojmowane. I uważam że nawet jak sie kogoś bardzo kocha nie powinno się dawać poniżać,jakbym nie wiem jak kochała faceta – gdyby mnie zdradzał,bił,g****ił,niszczył – nie mogłabym tego na dłuższą metę znieść. Mamy też jako ludzie swoje utopijne wizje miłości – moja jest bajkowa – miłość,wierność I oddanie,seks jest nasz I to nas kręci,robimy wszystko ale tylko ze sobą,jest to może I jakaś władza,ale rozkoszna I cudowna dla obojga. Dobrowolne “Zniewolenie”. On dobrowolnie sie oświadcza,ja dobrowolnie sie zgadzam. Nasze “na zawsze” 'tylko ty” naprawde coś znaczy. Druga równie idealna – wg wizji autora. Seks jako rozkosz jako taka,mój partner moj partnerka – wolny człowiek I robi to na co ma ochote I jest nam dobrze z tym. Jednak połączenie jednej z drugą – to już koszmar. Zdrada.to straszne słowo,ktore fakt,w prawdziwej miłości nie istnieje. Choć jakże różni sie wizja zdrady w miłośc****erwszej I tej drugiej. Miłośc poligamiczna jest na pewno inna ale wiem że jest. Tylko że monogamista nie doceni takiej miłośc***odobnie jak poligamista nie doceni miłości monogamisty – I każdemu może sie wydawać,że to drugie to nie miłość. Nie ma jednego schematu właściwego dla każdego. Ludziom sie nie udaje,bo albo są zbyt typowi I mało wyjątkowi,co spłyca miłość albo zbyt od siebie różni I sie nie pokrywają ich interesy,nie pasują do siebie. Zgodze sie niestety z broken z tym,że seksualność prowadzi do wielu zniszczeń,czasem jej zazdroszczę...z drugiej strony to jednak seks może być tak wspaniały,że faktycznie trudno mówić o czymkolwiek lepszym...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
'to kompletnie nie ma dla mnie sensu. mam zupełnie inną od Was psychikę i może dobrze, że się nie udało, bo tamten facet był seksualny.'' - no to tak jak dla mnie nie miałby sensu związek otwarty,ale akceptuje taki związek u innych bo to jest dobre. Dopasowujmy się ludzie,asy z asami,też jakis dobry wzorzec to jest. Nikt nie wymusza seksu na drugim ani nikt sie nie poświęci z niego rezygnując..a obydwoje go nie chcą I nie wyrażają w taki sposób miłości do siebie I to jest dla nich dobre. Gdybym była asem pewnie byłabym podobna do broken. Gdybym była poli to bym miała poglądy jak autor. A że jestem mono..to poglądy mam jakie mam. Dąze do idealnej miłości wg swojej dopasowanej do mnie wizji. Ale spokojnie bo interesuje mnie tylko swój,a nie poligamista albo o zgrozo “As”. Tak samo jak wybieram taką muzykę jaka jest stworzona jakby dla mnie,jaka mnie porusza a nie interesuje mnie ta która do mnie nie przemawia. A dla drugiego człowieka inna muzyka może być jak moja dla mnie – żadna nie jest gorsza,źle by było zmusić mnie do słuchania disco polo a innego źle by było zmusić do słuchania rapu. Kłopot w tym że ludzie zamiast być wiernymi sobie dopasowują sie na siłę do innych. W świecie poligamicznym ja po prostu jakby ginę. Ale I tak sie nie zmienie. To co dla jednego dobre dla innego może być złe. Nie wszystko da sie pogodzić nawet mając dobre chęci. Coś sie albo ma w sobie albo nie. Nie cierpie wątróbki I nie zmienie tego bo to jest wrodzone. Choćby nie wiem jak była przyrządzona przez jej wielbiciela – mnie nie zadowoli jej smak. Teraz wiem że nikt na siłe nie zmieni swojej natury,nie zmienie swojej monogamiczności,nie zmienie na siłę poligamisty. Nie da rady. Z tym jednym trzeba sie pogodzić chyba. Ale dziwie sie że nikt nie podał znacznie ważniejszej zalety monogamii niż jakieś geny czy choroby...wzorzec takiego związku nie tylko dla monogamistów jest idealny,jest taki również..dla dzieci. Dziecko do prawidłowego rozwoju potrzebuje kochajacych się rodziców I są oni dla niego niezastąpieni. Nie zaakceptuja tak łatwo ojczyma ani macochy. Jak im umrze rodzic jest to tragedią na całe życie,facet czy kobieta sobie znajdzie kogoś kto w jakimś stopniu będzie zastępstwem – ale dla dziecka nigdy tak nie będzie. Ojczym czy macocha będzie conajwyżej dobrym przyjacielem,wujkiem,czy kimś takim ale nie drugim rodzicem. Ojciec jest tylko jeden.Matka jest tylko jedna. Rodzice ktorzy sie nie kochają,niepełna rodzina gdzie brakuje rodzica,zdrada któregoś z rodziców to wszystko odbija się na dziecku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
'A tak z nieco innej beczki. Czy uważacie że w przypadku wielozenstwa typowego dla pewnych kultur,religii czy związków wyznaniowych mamy do czynienia z prawdziwą miłością?Czy to jest miłość czy raczej rodzaj indoktrynacji?'' - mysle,że róznie bywa ale...raczej to jest takie..nijakie. I raczej nie widze tej milosci u tych facetow ani zadowolenia u kobiet...im mniej kochajątym im to bardziej wisi. Ja im bardziej kocham tym bardziej jestem wierna I pragne wiernosci. Uwazam ze facet gdy zdradza to nie kocha skoro chce seksu z inną I skoro ryzykuje że może kobiete skrzywdzić zamiast ją chronić. On mógłby uznać że ja jego nie kocham skoro mam takie podejscie do tego,ze to dla mnie cierpienie ta jego rozkosz – I ma prawo do tego. Ja też mam. ''a asy mają to do siebie, że trzeba szanować granice intymności i prywatności'' – seksualni mają podobnie. Przynajmniej tacy jak ja. Intymnośc tylko dla niego,obcy nie ma żadnego dostępu. Z tym jednym moge prawie wszystko,pomijam sranie sobie na klatę.Jak kocham to ciągle pragne I chce jego jak kobieta nie ma ochoty na seks z mężem pewnie nie dość go kocha. Bo jak można sie brzydzić I nie pragnąć kochanej osoby? ' Są jednak faceci,którzy rozumują troche podobnie do mnie,przykład z innego watku: ''Michałłł W związku chodzi o to by się nie poświęcać a mimo tego być szczęśliwym. Robimy to co chcemy ale się okazuje, że nam obydwojgu to pasuje i w dodatku czerpiemy z tego przyjemność. Michałłł Jeżeli moja żona się poświęca dla mnie i nie bzyka się z innymi facetami, chociaż o tym marzy. To ja wolę być sam, mimo iż miałbym nawet mieć pewność że mnie nie zdradzi, bo się przecież poświęca! Jeśli mam dziewczynę i chcę się bzykać z innymi, to zrywam z nią, nie będę się poświęcał. Poszukam sobie takiej, przy której nie bzykanie innych nie jest dla mnie poświęceniem.'' Idealnie to opisał. Ja również nie życze sobie,by dla mojego partnera wierność mi była nadludzkim wysiłkiem I niewygodą. Urozmaicone życie seksualne można mieć z jedną osobą. Jestem pewna że potrafię kochać mocno duchowo,ja po prostu jestem mono I w taki sposób kocham. I chciałabym tylko jego,niesamowitym szczęściem dla mnie jest choćby słuchanie jego głosu I patrzenie mu w oczy. Chciałabym dać mu wszystko co tylko mogę mu dać. I żeby był przy mnie tak szczęśliwy jak ja jestem przy nim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×