Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Zandor

Chcę zostawic dziewczynę po 5 latach

Polecane posty

Gość Zandor

Witam jestem facetem i po 5 latach chce zostawić swoją dziewczynę. W tym roku kończymy studia, a ja nie mam kompletnie pomysłu na swoje/nasze dalsze życie. Ciągle o tym myślę, bardzo chciałbym odkryć swoją drogę życiową ale nie wiem.. Po prostu nie wiem.. Ewa (tak się nazywa ma "luba") ciągle naciska mnie na jakieś plany, żebym jej powiedział co będziemy robić. Ona sama ma wiele pomysłów ale z mojej perspektywy żaden nie jest realny (też jest zła, że tak wszystko krytykuje). Typu, że otworzymy restauracje w centrum miasta (Wrocław), tylko na to trzeba ogromnych pieniędzy a nie ma mamy oszczędności, rodzice nie są w stanie nam pomóc i nie mamy kompletnie żadnej zdolności kredytowej. Albo, że wyjedziemy razem do Hongkongu, nieważne, że nikogo, ale to nikogo tam nie znamy. Takich pomysłów jest wiele, podobnie nie realnych. Ale Ewa twierdzi, że ona przynajmniej stara się ułożyć nam życie... Pomijam fakt, że takich pomysłów kompletnie "od czapy" też mogę mieć na pęczki... Męczą mnie takie ciągle naciski.. Na prawdę chciałbym wiedzieć co robić w przyszłości.. Kolejna sprawa, że kilka jej przyjaciółek w ostatnim czasie się zaręczyło. Może nie ciągle ale co najmniej raz w tygodniu pyta mniej lub bardziej w prost kiedy się zaręczymy. A tak naprawdę dla mnie ślub nie ma znaczenia (ona nie przyjmuje tego do wiadomości) możemy być szczęśliwi również bez niego. Drażni mnie również podejście do jej rodziny.. Jej bracia pomimo, że obaj dorośli którzy mogli by spokojnie zarabiać są studentami i niebieskimi ptakami. Pieniądze na wakacje, życie, imprezy, używki od rodziców. A jak pieniądze się skończą to są wielce pokrzywdzeni, proszą Ewę o przelewy. A Ewa sama nie zarabia i musi jeszcze im pomagać, bo jak twierdzi "są tacy biedni".. Mnie to doprowadza do szału jak o nich opowiada bo dla mnie to zwykłe nieroby.. Pomimo wieku odpowiednio 25 i 22 lat żaden nie skalał się pracą. Bo "są tacy mali i biedni" kuźwa duże dzieciaki, którym ciągle trzeba coś dać.. Strasznie mnie to irytuje, nawet "teściowie" śmieją się, że ich chłopcy to takie worki bez dna i cierpliwie robią przelewy kiedy tylko trzeba. Tylko jest taki problem, że nie stać ich na takie życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zandor
Mają zawody w których gotówka pojawia się nie regularnie i w różnych kwotach więc może nie czują ile w skali miesiąca na to wydają.. Ale wróćmy do meritum, pomijając naciski na wspólną przyszłość i zaręczyny, podejście do rodziny drażni mnie też jej chęć kontroli mnie w każdej chwili.. Idę biegać to jak wrócę trochę później zaraz pojawiają się pytania "a co tak długo?, a czemu tak itp.?" "idź spać o 23 bo się wyśpisz jak tak chodzę i dobrze" Tylko ona wstaje o 8. Mój zegar biologiczny bije inaczej, wolę pójść spać o 2 w nocy i wstać koło 9-10... Niż kłaść się wcześnie i wcześnie wstawać, do dziś nie może tego zrozumieć.. Doszło do tego, że często dla świętego spokoju piszę jej przed północą, że już jestem w łóżku i zasypiam, w rzeczywistości idę spać o tej 2. To takie drobne kłamstwo ale ile przynosi mi spokoju.. Takich sytuacji jest więcej w których nie mówię całej prawdy żeby mieć spokój. Teraz jak jesteśmy pokłóceni i nie rozmawiamy to czuję taką super wolność, że mogę wstać z łóżka o 11 i nie czuć wyrzutów sumienia, albo pójść na spacer i chodzić 2-3 godziny.. Nie muszę wysłuchiwać, że marnuję czas i w tym czasie mógłbym zrobić wiele pożytecznych rzecz.. Ciekawe jakich.. Mam wrażenie, że czasami Ewa mnie osacza.. Przestałem spotykać się ze znajomymi bo ona niby nigdy mi nie zabroniła ale podświadomie czuje, że była by bardzo niezadowolona.. Ja ogólnie mam łagodny charakter i łatwo się podporządkowuje i do tej pory nie przeszkadzało mi jej zachowanie. Aż do ostatniego razu kiedy zaczęła mi robić wymówki, że za długo byłem na siłowni... Coś we mnie pękło i nie mam ochoty się z nią spotykać, rozmawiać.. To stało się nagle w sumie, ostatnio nie było za dobrze między nami, ale chociaż rozmawialiśmy i spotykaliśmy się, a po tym drobnym incydencie nie mam ochoty na żadne takie. I teraz nie wiem co robić.. Bo niby 5 lat wspólnych do czegoś zobowiązuje, a z drugiej strony czuję, że to nie to i będzie tylko gorzej.. Odpowiem na pytanie czy mam kogoś innego, nie nie mam, nie ma nawet nikogo kto by mi się trochę podobał. Jeśli odszedłbym od Ewy to nie przez kogoś innego tylko sam dla siebie. Wiem, że moje odejście było by dla Ewy ogromnym ciosem, ale ja naprawdę czuję się nią już bardzo zmęczony... Nasze życie było bardzo monotonne, jak tak myślę to bardzo rutynowe, schematyczne.. Seks raz na jakiś czas, średnio 2 razy w miesiącu, czasem 4 ale nigdy częściej.. Nie mamy wspólnych pasji, ze wspólnych znajomych to mamy tylko jej znajomych z którymi mnie poznała, bo moich nigdy nie miała ochoty poznać. Kurde jak tak o tym myślę to na prawdę ciężko wymyślić coś co nas łączy. Ja jestem realistą a Ewa hurra optymistką. Gdy ja mam problem to nie chcę jej zadręczać mówieniem o tym (o ile nie jest to coś poważnego) a ona każdą pierdołą potrafi mnie zadręczać, do tego stopnia, że czasami mam ochotę rzucić telefonem i wykrzyczeć "trochę samodzielności przecież to nic wielkiego...". Jeśli ktoś z Was przeczytał całą tę rozmowę to niech napiszę parę słów. Nie pytam Was o radę co mam zrobić, bo to muszę sam/sami zdecydować. Tylko o opinię.. Czy takim zmęczeniem kończy się każdy dłuższy związek? Dziękuję i pozdrawiam ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zandor
Nie zmieściło mi się to w jednej wiadomości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Porozmawiaj z nia, po 5 latach zasluzula na szczerość. Bez względu na to co bedzie dalej. Moze to tez byc rutyna to normalne i da się uratowac ale trzeba cos zmienic a zeby to zrobic trzeba porozmawiać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gitaragra
Ja co prawda jeszcze nie jestem w zadnym zwiazku, natomiast mam kilku żonatych kumpli którzy po kilku latach małżeństwa marudzą na swoje żony w bardzo podobny sposób jak Ty. Nie powinieneś się jeszcze poddawać, jednak gdy naprawde po pewnym czasie to się nie zmieni to raczej będziecie mieli ciężko. Będą się pojawiać ciągle to nowe problemy które w pewnym momencie Cię przerosną ( o ile już się to nie stało), a przecież nie o to chodzi w małżeństwie. Po pewnym okresie czasu wspólnego życia taka "mgła zauroczenia" znika i zaczynają się pojawiać problemy związane z różnicą charakterów

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nikt nie jest idealny, następne dziewczyny też będą miały jakieś wady, które prędzej czy później wyjdą na światło dzienne. to tylko Twoja decyzja, ale może zanim ją podejmiesz spróbuj z nią szczerze porozmawiać i powiedzieć, że coś musicie zmienić, bo Ty się źle czujesz i Tobie coś nie odpowiada. może wspólna wizyta u psychologa? na razie spróbuj może uratować związek... jeśli zobaczysz, że się nie da, to zastanów się co jest dla Ciebie najważniejsze. jeśli przestałeś ją kochać, to nie oszukuj jej i odejdź.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
kurde,ciężka sytuacja ale musisz się poważnie zastanowić czy ją kochasz bo jeśli tak to może są to chwilowe problemy,a jeśli czujesz że wasze uczucie się wypaliło to nie ma sensu się męczyć bo będzie tylko gorzej.podobno przeciwieństwa się przyciągają ale chyba nadawanie na tych samych falach jest ważniejsze...ja też mam chłopaka.bardzo go kochałam kiedyś a teraz już sama nie wiem...jesteśmy ze sobą 12 lat.Cztery lata temu też się zastanawiałam czy nie zakończyć związku ale jednak zostaliśmy razem.póżniej pojawiły się dzieci a między nami jest coraz gorzej...nie zrozum mnie żle,kocham swoje pociechy ponad wszystko ale nieraz zastanawiam się jak by mi się życie potoczyło gdybyśmy wtedy się rozstali,może byłabym szczęśliwa,bo teraz nie jestem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Już wiesz że to dziewczyna nie dla ciebie. Zbyt wiele was dzieli a mało łączy. Wychowaliście się na innych wartościach i czego innego oczekujecie od życia. Wasz związek to pchanie głazu pod górę. Zobacz może właśnie na siłowni jest jakaś panna z którą chociaż na początku będziesz miał jakieś zainteresowania i wspólny temat. Najciemniej jest pod latarnią.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zandor
Dobrze to rozumiem... Ja też zastanawiam się jak by wyglądało moje życie gdybym wtedy po pierwszym rozstaniu nie wrócił...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bedzie gorzej,zmykaj dopoki nie ma dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zandor
Dopóki nie wyjaśnię tego nie chcę poznawać nikogo innego. Nie chcę żeby ktoś inny miał wpływ na ewentualną decyzję o rozstaniu. To ma być decyzja oparta o to co czuję do Ewy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Odpowiem Ci z drugiej strony, bo widze, ze to jest problem, ktory pojawia sie dosc czesto. Jestem dziewczyna, ktorej facet wyznacza bardzo wyrazne granice: nie kontroluj, nie naciskaj, daj mi zdecydowac o moim zyciu. Wiem, jak strasznie mnie to wkurza, bo ja nie odbieram tego jako checi kontroli, ale jako dazenie do "zlozenia wszystkiego do kupy" i podtrzymania zwiazku. Ale z tego, co zdazylam sie nauczyc, to Wy, faceci, potrzebujecie znacznie wiecej tej - nazwijmy to - przestrzeni zyciowej niz my i jestescie wiekszymi indywidualistami reagujacymi mocniej na cos, co odbieracie jako proby ukladania Wam zycia. Moja opinia jest taka: usiadzcie i pogadajcie o tym. Moze Ewa wcale nie zauwaza, ze swoim zachowaniem odpycha Cie od siebie. Mysle, ze nawet wiecej niz "moze" - mnie tez oczy otworzyly sie dopiero po wielu rozmowach, ze ktos moze myslec i odczuwac inaczej. I caly czas musze sobie racjonalnie to tlumaczyc, bo emocje tych roznic nie ogarniaja. A tu wchodza w gre roznice damsko-meskie. Pytanie jest, czy oboje bedziecie mieli sile, zeby sie pod tym wzgledem dotrzec, bo z doswiadczenia wiem, ze to nie skonczy sie na jednej rozmowie czy klotni, tylko metoda prob i bledow bedziecie musieli sobie wszystko wypracowywac. Ty brzmisz jakbys nie mial na to sily. Ale moja opinia jest taka, ze zawsze lepiej zagryzc zeby i sprobowac wszystkiego, niz poddac sie za wczesnie i sie potem zastanawiac "co by bylo gdyby".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Oliwwwwka23
ja nie rozumiem tu czegoś,sama jestem w 4letnim związku od początku mieszkamy praktycznie ze sobą ja mam 22 on 25 lat ,wyzywaliśmy się,kłóciliśmy,biliśmy i razem płakaliśmy ,ale to jest UCZUCIE.. a jeśli ty go nie masz w sobie wobec niej to przykre .. i szkoda mi w tym tylko twojej kobiety .. nie umiesz z nią rozmawiać ,robisz z siebie najmądrzejszego, nie próbujesz w nią wejść, to może być delikatna i bardzo wrażliwa dziewczyna..pomaga i nie patrzy na to,czy tak trzeba czy nie,po prostu chce pomóc ... lepiej dla niej jakbyś dał jej spokój ona sobie jeszcze ułoży życie ,a do ciebie karma wróci.. pewnie myślisz sobie,ze to normalne ludzie się codziennie łączą i rozchodzą .. ja uważam nie co inaczej , jeśli juz się na kogoś decyduje ,to oddaje mu całą siebie i żebym była największą histeryczką, furiatką itd. tylko on mnie może zmieniać powoli i pokazywać mi co dobre,a co złe .. bo często jest tak ,ze to my kobiety jestesmy bezradne,za dużo myslimy o różnych rzeczach i wiele spraw nas przerasta,ale też w tym małym ciele mamy wielkie serce do walki i kiedy trzeba staramy się ją wygrać .. nie widzisz w swojej kobiecie z tego co piszesz juz zupelnie nic .. jak mogleś tyle ją zwodzić? nie wyobrażam sobie czegos takiego u mnie.. no może na początku,sama chcialam konczyć mój zwiazek,bo poznałam kogoś innego,ale dalam szanse w sensie takim,ze chciałam go bliżej poznać, widziałam w nim po części moje odbicie,nie mamy wspólnych pasji,lubimy zupełnie inną muzykę,polityka nie zgadza się,religia również.. ale w tym wszystkim baardzo się kochamy i z czasem docieramy ,kłotnie wynikają często z dyskusji z czyiś racji ,czasem kończą się wielką awanturą ,ale i tak zauważamy ,ze juz nie jest to samo co na początku ,próbujemy się docierać i szanować.. on kocha sporty zimowe ,ja nienawidzę,ale nie powiem czasem przytulę się i pooglądam z nim, wtedy mi tlumaczy o co chodzi co to za dyscyplina,kto jest kim.. ja lubię modę ,w ogol świat mody i pewne osoby z tej branży (sama w tym po części siedzę) też się dał tym zainteresować ( noo chyba że udawał :) ) często sobie mówimy " męczysz mnie juz" " nie wytrzymam z tobą" ale jak juz jest ten spokój ,ta cisza to tak sobie wieczorami rozmawiamy,ze baardzo do siebie pasujemy,ze cos nas przy sobie trzyma i nie moze nic rozdzielic,a naprawdę sporo razem przeszliśmy i nadal przechodzimy ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak ty czujesz miłość a Ewa zerwała jabłko bo diabeł ją namówił i konsekwencje ponieśli oboje. Miłej nocy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
witaj . Dla mnie Ewa cię kocha ale trochę zaborczo, stara się ustalać co masz robić-nie rozumiem tego,mnie by to do szału doprowadzało - ponadto ustala, że będziecie się spotykać tylko z jej znajomymi..to bardzo dziwne. W kwestii ślubu się nie wypowiem,to wasza sprawa, ale jeśli się rożni wasze zdanie w tej kwestii już teraz to będzie tylko ciężej. Tak z ciekawości-skoro Ewa nie pracuje to skąd ma pieniądze dla braci?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zandor
W nas chyba wygasła taka żarliwość. Nie potrafimy się tak kłócić o czyjeś racje... Tylko ja wiem coś, a ona coś innego ale żadne z nas nie chce przyjąć wersji tego drugiego... To nie jest tak, że ją zwodziłem.. Długo na prawdę byliśmy bardzo szczęśliwi bez tego nie wytrzymalibyśmy tyle czasu razem... Ale takie emocje minęły i zaczęło się takie normalne życie pełne schematów, gotowych scenariuszy.. Nic nowego od dawna..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jestem 6 lat ze swoim facetem, przechodzę coś podobnego. Zastanawiam się czy warto....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zandor
To co dostaje od rodziców dzieli jeszcze na nich, zresztą pracowała trochę (wakacje w pracy za granicą + w kraju po powrocie 3 miesiące). Więc daje im z tego co ma odłożone.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Julqa
Świat się jej zawali jak ja zostawisz 5 lat ona chcę deklaracji ślubu a Ty ja zostawisz nie bądź egoistą myślisz ze tak łatwo znajdzie kogoś nie minie kolejne kilka lat i będzie się bała ze znów zostanie porzucona w takim momencie. Ale Ty chyba jej nie kochasz a to jest gorsze niż udawane szczęście ... Przykre

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zandor
Ale nie chcę być altruistą.. Myślisz, że ślub zmieni wszystko, że będę "szczęśliwy"? Ja wiem, że to trudne... Sam nie wiem co robić... Ale wiem, że ona teraz będzie chciała pokazać swoją wyższość i żeby było tak, że ta ja chcę z nią być ewentualnie wrócić do niej. Sama nie przyzna się do tego co chce. Chce być zawsze twarda i samowystarczalna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A nie za wcześnie na zaręczyny? I czy na pewno z Ewa? Wygląda na to, ze drogi wam się rozchodzą, każdy chce czego innego i charaktery i upodobania tez inne. Po prostu naturalny koniec. Nie w każdym związku tak jest, ale niby czemu ma służyć bycie z kims na sile?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zandor
Nie chce za 10-15 lat być nieszczęśliwy w małżeństwie... Żeby wziąć z kimś ślub trzeba być pewnym, a mi tej pewności brakuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Skoro już teraz mówisz, że Cię ten związek i zachowania Ewy męczą, to potem (jak będziecie razem mieszkać) może być jeszcze gorzej. Wtedy już nie ukryjesz przed nią, że chodzisz spać o 2 w nocy, czy że wychodzisz na kilku godzinne spacery. Wydaje mi się, że jeśli ona nie jest w stanie zaakceptować takich drobnych rzeczy, czy tego co robisz we własnym czasie i na siłę próbuje Cię zmieniać, to ten związek nie ma przyszłości. Zasada jest prosta - jeśli nie jesteś z nią szczęśliwy i zastanawiasz się jakby to było bez niej - lepiej skończ swoje męki i marnowanie jej czasu. Jeśli natomiast jesteś w stanie ją zaakceptować i pomimo jej wad nie chcesz być bez niej - daj Wam jeszcze jedną szansę. Powiedz jej szczerze, że dajesz jej szansę. Wyłóż wszystko co cię wkurza - to czego nie możesz zaakceptować i niestety jeśli to się nie zmieni, to nie będziesz mógł dłużej być w takim związku. Powodzenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Julqa
Hmm myślę, że obojętne z kim będziesz zawsze będzie tak samo po pewnym czasie będzie rutyna jak wszędzie w każdym związku :-( ślub daje pewność i gwarancję ze ktoś nie zostawi Cię od tak z byle powodu. Szczęście musiało kiedyś być altruistycznie nie jesteś z nie aż 5 lat. Myślę, że tio chwilowe, a pewność jest spowodowana tym,ze pozwalasz na takie traktowanie. Pomyśl czy to ci teraz wydaje się przyjemne brak kontroli itd kiedyś nie zacznie przeszkadzać :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
U mnie zaraz rok, tez sie nie odnajduje w przyszlosci z tym obecnym ktosiem. Obrzućcie błotem. chociaz nie jestem sama w tej dziwnej sytuacji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Julqa
Ona chcę szczęścia ma plany kurde szkoda dziewczyny na pewno bardzo to przeżyje, mimo że teraz zgrywa twardą :-( przemyśl to 100 razy zanim postanowisz coś konkretnego....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mnie też przerasta sytuacja, nie wiem w którą stronę uciec. Jestem z facetem z daleka. Po paru mc zamieszkaliśmy razem. Drażni mnie jego charakter, jeszcze bardziej jego rodzina. Ja zostawilam swoja by wyjechac do niego, do obcego kraju. Jest mi cholernie ciezko, ale wiem, ze ja sobie w zyciu sama poradze a on niebardzo. ma ogromny kredyt(ktory mnie przeraza) i wrazliwe serce, az nadto. i nie wiem co zrobic. i gdyby nie to,ze chce mu pomoc wrocila bym do rodziny. ale co ja mu powiem? sorry, radz sobie sam, bo uczucie wygasło(?). :(:(:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Julqa
Sól w oku hmm o kredyt nie dbaj o to jego sprawa a jeśli go przestałaś kochać i wiesz że sobie sama poradzisz to szybko to zakończ facet to facet długo rozpaczal nie będzie :-/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tylko ja go splacam. bo koszta mamy "wspolne". jego kasa idzie na reszte wydatkow. wiec wychodzimy na zero. tez zostawilam kogos po 4,5 roku. i nie, nie jestem winna, bo nie bylam szczesliwa i meczylam siebie i kogos. teraz jest podobnie :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Julqa
Ale powiedziałas, że to jego kredyty więc to on musi spłacać nie Ty :-) Uciekaj nie marnuj czasu, serca i pieniędzy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×