Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość rihanka999393

czy mężczyźni i kobiety tak samo źle przeżywają samotność?

Polecane posty

No to nie jestem fascynująca i dobrze mi z tym. Człowiek może odejść, może umrzeć, masa rzeczy może się stać. Żeby uniknąć bólu i kłopotów związanych z ewentualnym rozwaleniem sobie spokoju należałoby w ogóle nie mieć żadnych bliskich. Żyję zgodnie sama ze sobą - tzn. nie mam oporów kogoś kochać i DZIELIĆ z nim życia, a jak coś się dzieli trzeba liczyć się z potencjalnym ryzykiem. On żyjąc ze mną też w teorii ryzykuje, bo w razie rozstania zostaje sam, ma "zmarnowane" kilka dobrych lat i musi wszystko ustawiać od nowa. Im dłużej żyje się razem tym większa odpowiedzialność za szczęście tej drugiej osoby. I mnie taki układ pasuje. Inna sprawa, że dużo zależy od tego co rozumiesz przez "polegnie jak domek z kart". Oczywiście, plany uległyby zmianie, byłoby dużo pieprzenia się z robotą papierkową, możliwe, że przeprowadzką itd, ale to akurat nie jest żaden problem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moorland poczytaj inne topiki, jak mężczyźni zostawiają swoje partnerki po 10 latach i jakoś im to nie przeszkadza " zmarnować" pare lat dla nowej następnej Kobiety :-) Powracając do tematu Kobiety są bardziej emocjonalne, Mężczyźni raczej myślą racjonalniej. Wielki plus dla Mężczyzn :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
widziałam też topiki, gdzie to mężczyźni byli tymi porzuconymi i wcale nie było im łatwiej :) W każdym razie, gdybym miała podejście "każdy facet jest ch**em, nie będę się przywiązywać" to w ogóle nie byłabym w związku, bo po co? Partner ma być najbliższą osobą, jeżeli nie potrafię dzielić z kimś życia to tego nie robię. Tu nie ma wielkiej filozofii.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No, ale tu nie trzeba rozpaczać z powodu samotności :S tylko cieszyć się z życia :-) Jestem osobą neutralną, zdecydowanie racjonalną, nie kieruje się emocjami i nie użalam się nad sobą. Robię to co uwielbiam i mi taki układ pasuje :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tobie pasuje, mnie by nie pasował nie dlatego, że nie mam nic innego w życiu tylko dlatego, że straciłabym kogoś bardzo ważnego. Zniknąłby mój kochanek i najlepszy kumpel w jednym, a masa rzeczy która do tej pory sprawiała mi przyjemność. Paintball stałby się nudny, tylko dlatego, że do tej pory 50% dobrej zabawy stanowiło strzelanie w lub z tą osobą. Podobnie dalej lubiłabym konkretne filmy, ale frajda byłaby mniejsza bez rozmawiania o nich. Konie kraść można samemu, ale to nie to samo. Więc w moim przypadku nie byłoby to rozpaczanie nad samotnością jako taką tylko nad stratą. Mówiąc bardziej ogólnie - nie wszyscy są też samotnikami. Może Tobie odpowiada taki oderwany od innych tryb życia, ale są ludzie którzy potrzebują ciepła i miłości. Nie dlatego, że wyłącznie na tym się skupiają - po prostu to sprawia, że są szczęśliwi i byle hobby nie zastąpi im tęsknoty za bliskością.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moorland jestem innym egzeplarzem jak widać ale to tylko ułatwia mi w życiu :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeżeli Ty to tak odbierasz to nie widzę problemu. Prawdę mówiąc mojego podejścia też często nie widzę, bo ludzie albo za bardzo uzależniają się od drugiej osoby (w efekcie widząc się przez pryzmat "partnerki pana X" albo "partnera pani Y", a nie indywidualnej jednostki która jest w relacji z drugą jednostką), albo kładą ogromny nacisk na "niezależność", jednocześnie chcąc być w związku, tworząc toksyczną, niestabilną relację. Czyli jakby nie patrzeć - do d**y.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
można mnie nazwać typową "zołzą" ksiązkową tylko, że ja już taka jestem i nie jest mi z tym źle wręcz przeciwnie jest mi lepiej, dzięki temu nie marudze i niezanudzam bo mi zle i trzeba mnie teraz pocieszać ( czytaj wkurza mnie to). Moj mozg jest typowo meski. Nie zadreczami sie głupotami i innymi bzdetami. Tylko wciąz idę do przodu :-) Dlatego lepiej dogaduję się z Mężczyznami niż z kobietami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jeżeli Ty to tak odbierasz to nie widzę problemu. Prawdę mówiąc mojego podejścia też często nie widzę, bo ludzie albo za bardzo uzależniają się od drugiej osoby (w efekcie widząc się przez pryzmat "partnerki pana X" albo "partnera pani Y", a nie indywidualnej jednostki która jest w relacji z drugą jednostką), albo kładą ogromny nacisk na "niezależność", jednocześnie chcąc być w związku, tworząc toksyczną, niestabilną relację. Czyli jakby nie patrzeć - do d**y. ***** ludzie popadaja najczesciej ze skrajnosci w skrajnosc. Trzeba umieć wyposrodkować, nie spotkałam takiej osoby wręcz spotykałam takie które popadały w skrajności, co mi nie odpowiadało więc podziękowałam za współprace :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a ja myślę, że źle oceniasz mężczyzn. Oddanie i miłość w związku wcale nie oznacza braku ambicji czy płakania nad każdym problemem. Odporność psychiczna to nie nieodczuwanie emocji tylko sposób w jaki sobie z nimi radzimy. Kobieta może być racjonalna i np. zakończyć nieudany związek i świetnie się ogarnąć, co nie znaczy, że ją to nie zaboli. Podobnie mają mężczyźni. Kompletny brak zainteresowania "głupotami" (które mogą przerodzić się w bardzo duży problem jak następują jedna po drugiej przez dłuży okres czasu) to równie niezdrowe podejście co płacz nad złamanym paznokciem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Poza tym mężczyźni często nie rozmawiają o emocjach nie dlatego, że ich nie mają, a dlatego, że nie potrafią tego zrobić. Nikt nie uczy chłopców jak werbalizować ich problemy, a badania pokazały, że kiedy mężczyźni piszą zwykły pamiętnik przez 15 minut dziennie gdzie opisują swoje problemy lepiej radzą sobie ze stresem. Po pierwsze dlatego, że odciążają mózg z nadmiaru emocji, a po drugie dlatego, że musząc coś opisać lepiej to rozumiesz więc łatwiej jest znaleźć rozwiązanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moorland znów żle trafiłaś. Nie oceniam źle Mężczyzn wręcz podziwiam że są bardziej ogarnięci, niż takie typowe kobiety " bluszcze". Trzeba zdrowo podchodzić do wszystkiego z rozsądkiem ( zapomniałaś każdy ma inne potrzeby, jedni potrzebują czułości a drudzy trochę jej mniej)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Może podziwiasz swoje wyobrażenie o nich, ale z oceną nie trafiłaś :) Mężczyźni nie są uniwersalnie tacy jak opisałaś, dlatego jest tylko zazdrosnych furiatów ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
oceniam otoczenie :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to weź pod uwagę, że twoja ocena nie może być obiektywna przez samo to co podziwiasz. Oni Ci nie powiedzą co myślą i czują, bo skoro wielu ma problem rozmawiać z bliskimi to tym bardziej nie powie o tym znajomej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Miałam okazję być w relacji toksycznej to jest dopiero piekło :D , nie polecam :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
facet faktycznie zachowywał sie gorzej niż baba, trzeba było brać nogi za pas i uciekać gdzie pieprz rośnie :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to może przestań używać płci jako odnośnika do zachowania? To kwestia charakteru na który ma wpływ masa czynników.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
na dobra sprawę zalezy tu od charakteru, czym osoba kieruje sie. Ja łatwo przechodziłam rozstania :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moorland milo się prowadziło dyskusję :-) Pozdrawiam Cię :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Nigdy nie byłam sama, więc ciężko mi sobie wyobrazić, że nagle nie ma mojego partnera" ****************** To już w przedszkolu miałaś partnera ? Ba , w kołysce :D ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W moim wszechświecie latają w ciemności jakieś meteory i jest tam raczej zimno ,czasem krzeszą iskry gdy się zdarzają a co do innych wpisów to nic nie napiszę bo znów będzie że się wywyższam :-p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
shaft - nie, ale ciężko mówić o samotności kiedy mowa o wieku lat nastu, bo do pewnego momentu nie ma nawet specjalnej potrzeby być z kimś w związku :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moorland , spoko , choć dla mnie wiek "nastu" jest czasem kiedy się trzyma głowę w książkach a nie zakłada związki...To ile miałaś lat ,że nie pamiętasz samotności jak się poznaliście...14-17 :O ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
głowę w książkach też trzymałam, a ty nie udawaj, że w tym późniejszym nastoletnim wieku nie zaczęłaś się interesować chłopakami :) Po prostu tak się złożyło, że pierwszy chłopak z którym zaczęłam się umawiać został moim stałym partnerem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
w wieku 14 lat to średniowieczu się dziewczynki tak wydawało za mąż. Dziś poważni ludzie przeważnie poznają się na studiach , w pracy (czyli jest to już jakiś konkretny wiek, po dwadzieścia parę lat i cięzko w takim wypadku nie pamiętać samotnych lat młodości. A w "miłości" w podstawówce ani w liceum się nie bawiłam więc stąd moje zdziwienie ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
może i się trochę już interesowałam ale związek z nastolatkiem nigdy mnie nie kręcił a chłopaki z mojego liceum nie różnili się od przedszkolaków. Tak się złożyło ,że mój pierwszy partner to okres studiów i bardzo to sobie cenie bo dopiero tam poznałam kogoś kto spełniał moje wymagania intelektualne , podobne zainteresowanie itd

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie no, 14 lat to ja jeszcze w piłkę na podwórku grałam, już nie przesadzaj. Z tą powagą na studiach też się chyba zagalopowałaś, bo tak jak ja studia pamiętam to ja byłam najsztywniejsza ze sztywnych ;) Ja zaczęłam umawiać się moim partnerem w wieku licealnym, więc jak najbardziej normalnym żeby zacząć chodzić na randki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shaft - to, że tobie się akurat tak złożyło nie znaczy, że taka jest zasada. Tobie poszczęściło się na studiach i znalazłaś kogoś podobnego dla Ciebie, mnie kilka lat wcześniej, a jeszcze innym dopiero po 40. Nie ma zasady.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×