Facet bez wyższego wykształcenia i dziewczyna studiująca , czy to ma sens?

chciałabyś liznąc szefowej?

Właśnie,lata mijają.... Nie wykształcenie jest najważniejsze,ale właśnie ten "rozwój".

Właśnie, a trudno, żeby rozwijać się w pracy fizycznej. Właściwie to potem przecież miałby czas na książkę, dobry film, teatr czy jakąś pasję, ale jemu już sie nie chce. On zwyczajnie nie miał kiedy i gdzie rozwinąć w sobie czegoś, co go interesuje. Na studiach jednak jest taki czas, kiedy poznaje się wiele nowych rzeczy, wielu inspirujących ludzi.

byłem na studiach i jedyne co było ciekawe to imprezy do rana i chlanie

Wg was takie związki jak najbardziej mają sens. Przez 6 lat studiów na medycynie nie zdołałem mieć dziewczyny, nawet teraz jako lekarz. Za to koledzy po melioracji na polibudzie pozaliczali Pół wroclawia. Ci ze średnim którzy nawet nie próbowali studiować miewali co tydzień nowa dziewczynę (bez kitu), również takie z wyższym wykształceniem im ulegały. Wiec debilki same sobie odpowiedzcie czy takie związki mają sens. Ja widzę ze wg was mają.

i co że jesteś lekarzem jak jesteś CIOTĄ

Rozumiem ,że ten debilizm to sam sobie zdiagnozowałeś,po 6 latach na medycynie?

Niestety ale musze przyznać rację osobie z 14:36. Akurat mój facet jest prawnikiem. Siostry mąż jest farmaceuta, pracuje w dużej zagranicznej firmie, ale miałam koleżanki które brały sobie konwojentow od marchewki ze spozywczaka. Bierze sobie jedną z drugą chłam, a później mija trochę czasu i graja wielkie pokrzywdzone przez los. Nigdy faceta bez porządnego wykształcenia i zawodu

W dzisiejszych czasach samo studiowanie g***o znaczy. Prawie każdy studiuje a co drugi kierunek jest nic nie wart!

Tak prawie każdy studiuje ciekawe tylko dlaczego wszędzie same tepaki po zawodowkach, samochodowkach, gastronomikach i innym śmiesznym g****e którego mi się nawet nie chce wymieniac

a co wykształcenie masz wypisane na czole? kumpel też ma studia a teraz jeździ tirem, i co? dziwne?

Mój narzeczony skonczył technikum, a ja studia. Czytam mnóstwo książek, a on unika tego typu rozrywki, uwielbiam poezję, która do niego nie przemawia, sluchamy tez innej muzyki, a mimo to świetnie się ze sobą dogadujemy, rozumiemy i bawimy. Wykształcenie nie ma tu nic do rzeczy.

Po prostu dobrze cie rznie a tobie to wystarcza. Ot filozofia.

Skąd to przekonanie, że prawie każdy studiuje??? :) Tylko 17.5 % ludności posiadało wyższe wykształcenie w 2011 r. w/g statystyki GUS :)

Dokładnie, ale wg filozofów z kafe każdy ma już wyższe wykształcenie. Bhehe

Mało tego, ja nawet słyszałem ze wg jakichś badań 8% ludzi w Polsce nie umie czytać ani pisać. Poważnie, były takie badania. Wiec o czym my tu wogole mówimy.

Na swoim przykładzie twierdzę, że takie związki nie mają sensu. Mam 23 lata, konczę studia, pracuje w swoim zawodzie, w instytucie naukowym a mój facet jest po zawodówce. Jestesmy razem od 7 lat i coraz bardziej dostrzegam powiększającą się przepaść między nami. Wcześniej imponowała mi jego zaradność, poczucie humoru, spontaniczność a teraz widzę, że jestemy z innych swiatów, jego znajomi to prostacy, nie mogę z nim porozmawiac o swoich zainteresowaniach, podyskutowac o swiecie, on stoi w miejscu, nie czyta, nie rozwija się. Łączą nas już chyba tylko codzienne sprawy i niestety ale nasze drogi się rozchodzą

nie wiem co ty studiujesz,i jak się poświęcasz,ale poważny związek z kimś z innej bajki,gdzie czujesz,że to nie to,to straszna głupota,to po prostu wyjdzie prędzej czy pózniej,tam nikt nie będzie szczęśliwy,zwłaszcza dzieci

to jest straszne wpakować się w związek,gdzie ludzie nawet nie będą wiedzieć o co się kłócą

Dziękuję za wszystkie wypowiedzi, zwłaszcza kobiet będących w podobnych związkach, bo ich punkt widzenia właśnie mnie interesuje i to, czy z czasem ta przepaść się nie powiększa. Z tego co czytam, bywa nieciekawie...

Autorko, zrób tak: powiedz swojemu facetowi, że bardzo go kochasz, po czym wyślij go do pracy za granicę na co najmniej kilka miesięcy.   W międzyczasie będziesz miała czas, żeby poszukać sobie kogoś innego, kto c***asuje, a Twój facet przynajmniej zarobi jakieś konkretne pieniądze, bo w Polsce pracując fizycznie raczej się nie dorobi.   Jeśli w tym czasie znajdziesz sobie kogoś bardziej odpowiedniego, np. studenta lub faceta z wyższym wykształceniem, to po prostu się ze swoim facetem rozstaniesz. A jeśli nikogo nie znajdziesz, to przynajmniej będziesz miała trochę kasy, tym bardziej, jeśli macie wspólny budżet ;)

Ludzie dajcie spokój, studia i ten kwitek nie jest żadnym wyznacznikiem inteligencji człowieka! Zwłaszcza, że od ponad 20 lat mamy edukacje prywatną, gdzie ludzie po jakiś wyższych szkołach lansu i bansu, gdzie mają 2 zjazdy po 2 dni w ciągu miesiąca mają papier magistra, taki sam, jacy absolwenc***aństwowych dziennych uczelni. Ostatnio jechałem w weekend pociągiem i uszy mi więdły , jak słyszałem konwersacje dwóch 'typiar' , które jak wynikało z rozmowy studiują jakić crap zaocznie na UKSW...Co drugie słowo to k****, ch*j, okraszony ich tępym śmiechem. Nie wiem czy te dziewczyny 30 lat temu podstawówkę by w ogóle ukończyły..Znam ludzi bez matury, które są bardziej ogarnięte życiowo i zawodowo od niejednego takiego 'magistra' .

ja nie znam ani jednego człowieka oczytanego, nieprzeciętnie inteligentnego, mającego dużą wiedzę o świecie, który nie miałby wykształcenia co najmniej wyższego. Nie znam nikogo ambitnego, kto czyta mnóstwo książek, rozwija się, interesuje się światem i stwierdza, że studia to bzdura. To, że tytuł magistra można sobie w obecnych czasach kupić, nie zmienia faktu, że ludzie faktycznie reprezentujący pewien poziom umysłowy także znajdują się w tej grupie, a nikt chyba nie ma problemu z ich rozróżnieniem

Tzw. ,,wykształcone kobiety'' rzadko kiedy bywają rzeczywiście wykształcone. Już częściej tzw. ,,niewykształceni mężczyźni'', chociaż i ci stanowią wyjątki. Spotykałem się swego czasu z Panią Doktor z Katedry Estetyki, która twierdziła, że ,,Nietzsche w zasadzie nie zajmował się sztuką'' (sic!!!). W tej osobliwej kolekcji znalazła się też Francuzka z Erasmusa nie znająca Voltaire'a i doktorantka ekonomii, która nie czytała Adama Smitha. Sam nie posiadam dyplomu jakiejkolwiek uczelni, co stanowi dla mnie raczej powód do dumy, biorąc pod uwagę, że całkiem nieźle sobie radzę. Co bardziej leniwi koledzy przesiadywali na wykładach, podczas gdy ja spędzałem ten czas w prywatnej bibliotece. Mając niecały rok do magisterki rzuciłem studia, bo głupota,z jaką spotkałem się na seminariach, gdzie jednak więcej powinno się wymagać od studentów, przekroczyła zbyt wyraźnie granice dobrego smaku. ;) Nigdy też, pomimo zachęt ze strony pracowników Instytutu, nie zgodziłem się na publikację swoich referatów w debilnej, wydziałowej gazetce, traktując je zawsze jako pijacką, nieudolną mistyfikację spłodzoną na potrzeby uczelnianego wystąpienia. ;) Słowem: wszyscy wkoło sugerowali mi uniwersytecką karierę, a ja zwyczajnie chcę zarabiać pieniądze i móc w wolnym czasie poczytać Merimee i Bourget'a. ;)

Merimee? Bourget? Założę się, że 99 procent tutaj piszących, uważających się za rzekomo wykształconych i czytających, nie ma pojęcia o czym mowa. I to są właśnie ci nasi "wykształceni".

Jestem pełna podziwu. Twoja znajomość tematu jest imponująca. A teraz proszę bądź tak miła i nakreśl mi, tak przystępnie, jak dokonałaś tych dokładnych obliczeń statystycznych. Dziękuję.

"który nie miałby wykształcenia co najmniej wyższego" co najmniej? tyś zapewne z wykształceniem najwyższym?

Akronim, miło Cię widzieć. Czepialski jesteś. Też masz PMS?

Wykształcona kobieta to skarb. A kobieta wykształcona w odpowiednim miejscu, to skarb szczególny.

Nie, już jej przeszło, choć w tym miesiącu jakoś spokojnie