Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość DominikaSz

Obecność rodziców po przyniesieniu noworodka

Polecane posty

Gość gość
ja miałam b. ciężki poród, byłam wykończona a poza tym strasznie spanikowałam, bo z powodu słabej produkcji pokarmu mała mocno straciła na wadze i potem słabo przybierała wiec mama ze mną była, tylko że ja wpadłam w prawdziwą histerię i bardzo potrzebowałam wsparcia psychicznego, ale po tygodniu wszystko weszło na właściwy tor:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Po porodzie byłam sama, mąż musiał pracować :( wspominam to kiepsko, ja obolała, porwana, dziecko ciągle płakało a ja z nim. To był koszmar.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nikogo do pomocy nie chcialam, za to tesciowa wbila sie do nas nst dnia po powrocie ze szpitala ( wyszlam po 19.00 a rano o 9 juz u nas byla) niby dziecko zobaczyć i pomoc co skonczylo sie tak ze maz obsługiwał mnie, dziecko tesciowa i szwagra. Bylam slaba i marzyłam tylko o spaniu i jedzeniu, wszystko mnie bolalo, siedziec nie moglam, rana sie paćkała a szwy przy każdym zlym ruchu drapały zdrowa skore. Zamiast wietrzyc tylek musialam lezec ubrana bo ciagle do sypialni mi wchodzila i zagladala a ze nie mam w drzwiach klucza... Ja ich olałam, nawet z lóżka nie wyszłam, lezalam z dzieckiem w sypialni karmiąc albo śpiąc. A oni siedzieli w salonie. Pojechali wieczorem, mąż byl wykończony bo zamiast odespać noc caly dzień tyrał. O 18 poinformował ich o której mają busa do domu i kazał nim jechać bo będziemy kąpać dziecko i idziemy spac. Nst dnia bylismy sami i bylo cudownie....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość DominikaSz
Nie chodzi o wprowadzanie się...tylko o przychodzenie, mama mieszka w tym samym mieście.,.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
my z mężem wychodzimy z założenia- nasze dziecko, nasz "problem". Mąż wziął kilka dni wolnego-tak, że mogłam dojść do siebie a on się zajmował wtedy małym. Jak wrócił do pracy to on codziennie robił zakupy po pracy, ja czasami coś ugotowałam a czasami on lub coś zamawialiśmy. Nigdy nie doprowadzałam do sytuacji w której czułam, że padam na pysk. Jeśli nie miałam siły lub ochoty czegoś robić to nie robiłam po prostu. No i robiliśmy wszystko z mężem po połowie. Jak wracał z pracy to zajmował się małym a ja miałam czas dla siebie, a wieczorem po kąpieli siedzieliśmy razem. W sumie parę razy babcie siedziały z dzieckiem-gdy z mężem wychodziliśmy do kina lub restauracji. Nie wyobrażam sobie sytuacji gdy ktoś miałby wprowadzić się do mojego domu, bo musi mi pomóc przy MOIM dziecku. Moja mama wychowała sama 4 i dała radę, więc ja z jednym sobie nie dam? :) I to jeszcze gdy były pieluchy tetrowe- a wiadomo ile z tym roboty. I pralki to jedynie franie, a teraz wszystko za nas robią automaty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U mnie wszyscy bliscy czekali na pojawienie się nowego członka rodziny. Mama z tatą zabrali się za rozpakowanie pakunku, a mnie wysłali do wanny, żebym się zrelaksowała. Relaks nie trwał długo wprawdzie, tak samo jak jedzenie. Synek jadł prawie non stop, co oznaczało, że reszta rodziny musiała dokarmiać i dopajać mnie, bo inaczej padłabym z głodu. Trwało bezustanne karmienie i walka z nawałem mlecznym. Współczuję kobietom, które muszą sobie same radzić w okresie połogu, pewnie, że można. Ale po co? Po to jest rodzina, żeby nawzajem się wspierać i pomagać sobie, kiedy jest taka potrzeba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sokolica7098
do gościa z 19.03.14 - w końcu jakiś racjonalny głos w dyskusji! Kobiety!? Skąd wy jesteście? Takich skrajności aż czytać żal: "bo my sami, to nasze dziecko, dziadkowie nie powinni pomagać, jesteśmy dorośli"....bla bla bla... nie wiem, czy tylko ja mam takie szczęście (no chyba nie tylko ja, bo u znajomych podobnie), że nasi rodzice byli gotowi nam pomagać we wszystkim o ile tego potrzebowaliśmy. Teściów mam w tym samym mieście, natomiast moja mama przyjechała na 3 tygodnie, żeby mi pomóc, mąż również na urlopie. I ogromnie doceniamy tę pomoc! Pierwsze dziecko to nie sielanka, zmiana o 180 stopni, nieprzespane noce, ból po porodzie (u mnie jeszcze doszły niespodziewane komplikacje), połóg,duża niewiedza i lęk o dziecko. To, że przez te pierwsze, trudne chwile miałam po prostu posprzątane, ugotowane, podstawione pod nos to wierzcie mi dziewczyny, że to naprawdę jest duże odciążenie. Jeżeli tylko możecie sobie na to pozwolić, jeżeli macie życzliwych rodziców/teściów, nie odmawiajcie pomocy, dajcie sobie przyzwolenie na zmniejszenie obowiązków w domu, bo nie napiszę - dajcie sobie przyzwolenie na relaks, bo wierzcie, że już go mieć nie będziecie:). Powodzenia przyszłe mamuśki:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mialam cc. Po bardzo silna anemie. Po 5 dniach wyszlam ze szpitala i pierwsze co wysprzatalam caly dom, ale dziecko wrocilo do domu po 10 dniach od porodu jest wczesniakiem. Jezdzenie pare razy dziennie do szpitala. W domu przy malej pomagal mi tylko maz przez poltora tygodnia a i tak na pare godzin musial jezdzic do firmy, nie potrzebowalam nikogo wiecej do pomocy. Tesciowie byli akurat wtedy na wakacjach bo mialam pozniej urodzic gdyby nie to tesciowa napewno by przychodzila zeby cos ugotowac itp ale ona akurat jest naprawde dobra kobieta i nie wtracalaby sie bez potrzeby.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dopiero poltora miesiaca pozniej mogli tesciowie nas odwiedzic ze wzgledu na kraj w ktorym byli na wakacjach i przymusowa kwarantanne. Wydaje mi sie ze jak masz mozliwosc ale i pewnosc ze nie wejdzie Ci mikt na glowe to mozna skorzystac z pomocy. Ja jej nie potrzebowalam mialam grzecznego noworodka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja tez nie rozumie. Podejscia - nasze dziecko to sami musimy sobie radzic. Owszem jak nie ma innej opcji to jestem pewna ze kazda by sobie poradzila, ale jesli ma sie na kogo liczyc to treba pozwolic sobie pomoc. Porod sam w sobie to mega wysilek dla organizmu, tak samo jak rekonwalescencja po cc. Ja bylam bardzo zagubiona zaraz po powrocie do domu, zawsze trudno znosilam nowosci i gdyby nie moja mam ktora byla obok i wiedzialam ze moge liczyc na pomoc kogos doswiadczonego to chyba bym zwariowala. Pamietam wypowiedz jednej laski tutaj na forum, ze kiedys byla tak zmeczona ze ze zmeczenia padla na telewizor-doslownie i ja, twierdzila po jakims czasie MILO to wspomina. No prosze was, nie robcie z siebie matek polek cierpietnic! Jest tylko macie taka mozliwosc macie pomocne mamy czy tesciowe nie wstydzcie sie prosic o pomoc-kazda madra kobieta zrozumie i napewno nie zostawi was samych,bo pamieta jak to bylo kiedys:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie musimy sobie same radzić- ale chcemy. My chcieliśmy byc sami i byliśmy- było super. A mamy były w pogotowiu- ale nie były potzrebne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×