co myslicie o seksie bez zobowiązań w związku?

jeśli się kocha tę drugą osobę, ale jednak chcecie na chwilę skoczyć w bok? czy to naprawdę jest zdrada, nawet jeśli chcemy tylko zaspokoić cielesne żądze? potraktujmy ciało i umysł jako coś osobnego.

to zależy co partner/partnerka o tym myśli. Jak nic nie wie/nie zgadza się to zdrada.

czy ta prawdziwa zdrada jest wtedy, gdy zdradzamy już umysłem? tzn kompletnie w d***e mamy tę drugą osobę, nie zależy nam na niej?

lacha to nie zdrada w gumie to nie zdrada na wyjeździe to nie zdrada

A jeżeli partner nie chce uprawiać seksu? Partnerka ma sie go wyrzec w imię miłości?

chciałem odświeżyć temat... hmm nie uważacie, że to sporna kwestia? coś w stylu ' chrześcijanin pomagający drugiemu człowiekowi bezinteresownie. ale czy naprawdę bezinteresownie? chce przecież trafić za to do nieba, uniknąć piekła, więc ma w tym swój interes ' tak samo jest z grzechami

zdradza to zawiedzenie czyjegoś zaufania, jeżeli okłamujesz kogoś to zdradzasz, prosciej się nie da.

wznieś się na wyższe poziomy filozofowania, ja właśnie tu jestem i rozkminiam :D

dlatego właśnie w związku się rozmawia ;) swoją drogą, tak, niepowiedzenie czegoś nic nie usprawiedliwia, bo ludzie zwykle mają dobry powód żeby coś przemilczeć.

brokeninside właśnie właśnie... czy utajenie prawdy to kłamstwo? chyba bardziej oszustwo. ale skoro druga osoba nie zapytała... zagmatwane to

ślub jest dobry i piękny, ale tylko po ślubie, to nie jest stworzone dla zabawy i rozrywki ot tak, nie rób tego

Jeżeli musisz się zastanawiać czy coś jest fair to znaczy, że sprawa nie jest jasna. Jeżeli wtedy zrobisz coś co potencjalnie może zranić drugą osobę to zdradzasz - zawodzisz zaufanie, pokazujesz, ze tak naprawdę nie obchodzi Cię jej zdanie i jej dobro.

mnie interesuje traktowanie ciała i umysłu jako coś osobnego właściwie wszystkie procesy zachodzą w mózgu i w teorii to kontrolujemy, więc jak, podczas zdrady chcesz wyłączyć swój mózg? czy może zasady moralne? jeśli para się umówiła na taki "wolny związek" - wszystko jest w porządku, gorzej jeśli partner nic o tym nie wie, wtedy to jest zdrada

dopadła mnie rutyna, ale nie chcę kończyć tego związku bo jest mi dobrze... choć mam chęć sprobować czegoś innego, nowego... czy to jest takie złe?

no źle, bo zrobisz komuś krzywdę. Powinnaś powiedzieć co zamierzasz

przykład z chrześcijaństwem jest właśnie dobry. ze zdradą to jest tak. że chce się zdradzić bo ktoś nas pociąga ale jeszcze bardziej nie chce się zdradzić bo się np. kocha albo po prostu szanuje ideę wierności. kwestia czego się chce bardziej. chrześcijanin chce ukraść ale jeszcze bardziej boi się piekła :) a czasem jeszcze bardziej od swojej korzyści nie chce by ktoś cierpiał

up zgadzam się ....

nieświadoma wina

seks bez zobowiązań? nazwijmy to po imieniu ... ku....stwo.

nie ma seksu bez zobowiązań

Tak. Nie tylko "naprawdę", a TO WŁAŚNIE jest ZDRADA. Jak raz musisz zaru*chać na boku, będziesz robił to częściej. Jak mogło wogóle przejść Ci to przez głowę?! Jesteś jakimś zwierzęciem, czy co?!

a tak ciężko porozmawiać z partnerem o tym? Jeśli tak, to właśnie dochodzisz do punktu poczynającego zakończenie tego związku. Dotarłaś do celu w którym jak byk stoi, że wasz związek nie ma przyszłości skoro nie potraficie otwarcie ze sobą rozmawiać. Pytanie czy jesteś w stanie to dostrzec? Wyciągnąć wnioski, zrobić coś z tym,a być może nawet przerwać dzień świstaka? Nawet jak ci wygodnie w takim układzie, zdradzasz, oszukujesz, ulżysz sobie nazwij to jak chcesz, usprawiedliwiaj się bo to naturalne (świadczy też o tym, że podświadomie wiesz, że robisz źle) ale wiedz, że to wszystko jest drogą do rozpadu związku. Prędzej czy później się sypnie i nic z was nie będzie.

W czasach, jak nie było antykoncepcji, to co, zapładniałbyś inne?

dlaczego niby zdrada jest k*******m? myślałam, że k******o to seks za pieniądze, ale ok...

dlaczego niby zdrada jest k*******m? myślałam, że k******o to seks za pieniądze, ale ok...

no chyba :/ kafe jest z****** ale i tak tu siedzę

Broken, tak, zdrada to czesto wina osoby zdradzanej. Takie mlode matki na przyklad, zaniedbuja mezczyzn, bo maja za duzo zainteresowan: dzieci, dom, praca. A biedny facecik sie nudzi, nic dziwnego, bo go raszpla zaniedbala. Mozna tez przelozyc na druga strone, facet zajety zarabianiem na dom, wiec to jego wina, ze pienkej zonie sie samej nudzi i szuka kolegow na mile popoludnia.

zdrada jest zawsze winą zdradzającego - bo przecież można się rozstać, ale łatwiej jest zostać tam gdzie wygodnie i szukać przygód na boku. No, ale trzeba mieć godność żeby najpierw zakończyć związek.

Broken, to, o czym ty piszesz, to co innego. Wina zawsze lezy gdzies pomiedzy, to prawda. Z ta wiernoscia w zwiazku to tak, jak z chodzeniem po koledzie - nie do konca to ma sens, ale opcja domyslna jest taka, ze w zwiazku zachowuje sie wiernosc, jesli nie ustalisz inaczej, wchodzac w zwiazek zobowiazujesz sie do wiernosci.

w gejowskich związkach to o czym pisze autorka jest rzeczą dość naturalną, no ale istnieją pewne subtelne niuanse, pozostałości ewolucyjne z czasów gdy małpoludy gziły się po jaskiniach i łąkach, i to one wiążą naturę kobiecą w tak niepostępowy sposób, splatając ściśle jej cielesność z emocjonalnością, sperma najwyższej jakości zawsze w przyrodzie była nadrzędną sprawą, czyniącym mężczyznę niejako z obowiązku rozpierającego się łokciami zdobywcę, natomiast samice ewolucja powoływała do objęcia roli jury w tym bezwzględnym konkursie, przyroda jest bezwzględna, wymaga eliminacji, ku chwale życia, dlatego kobieta będzie spełniona z lepszym, jemu odda swoją duszę i ciepło przy ognisku, nie potrzebuje gorszego, jego może użyć, ale służyć będzie tylko najlepszemu. W przypadku samców sprawa rozbija się dużo mniej romantycznie. I jak to wszystko pogodzić?