Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

cierpię z powodu męża, nie ma już siły

Polecane posty

Gość gość
Chcę umrzeć, mam prawie myśli samobójcze, nie chcę już dłużej żyć. Zresztą moje życie już nie istnieje, on mi je zniszczył. A tak mu zaufałam i dałam mu całe swoje serce. Zawsze stawiałam go na pierwszym miejscu i ciągle mu to powtarzałam. Rano dzwoniłam do psychologów, w końcu udało mi się dodzwonić do jednej dosyć polecanej pani i umówiłam sie z nią na konkretny dzień i konkretną godzinę, wcześniej jednak uzgodniłam z K, które dni i które godziny mu pasują. Odpowiadał mi, a raczej odszczekiwał na odczepnego, nie dałam się sprowokować, powiedziałam, że robię to tylko dlatego, że mi na nas i na nim bardzo zależy, że bardzo go kocham i że chcę ratować to co między nami było. Uważam, że mamy wspólnie problem i że on ma problem z emocjami i dlatego właśnie ten psycholog. Zaczął się prawie awanturować, że on nie ma żadnego problemu, że to my to wszyscy mamy problem. wyszłam z domu na pół godziny, wróciłam nie ma żadnych jego rzeczy, nic i samochodu. Chcę umrzeć

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
aleś ty egzaltowana. Powinnaś się cieszyć zamiast myśleć o umieraniu. Pozbyłaś się wrzoda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gdybym tak myślała, to nawet nie chciałabym szukać jakiejkolwiek pomocy ani niczego, a ja szukałam bo mi na nim zależy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ale twojemu mężowi na tobie nie zależy i to od dawna. Jesteś małym dzieckiem, że nie potrafisz tego zrozumieć? Jakich dowodów jeszcze potrzebujesz? To dorosły czlowiek o pokręconej psychice, a ty uwazasz, że jesli tylko będziesz mocno tego pragnęła, to go odmienisz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a ten samochód to czyj był? za czyje pieniądze kupiony?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przysięgam, że nie wiem już co ja uważam. Wszyscy, którzy kiedykolwiek widzieli Kubę z moich znajomych czy z kogokolwiek, mówili że widać że jest za mną bardzo, że mu na mnie zależy i że mu dobrze patrzy z oczu. Już nie zrobię więcej żadnego ruchu w jego stronę, ale teraz zrobiłam ostatni, dzwoniłam do jego matki, chciałam z nią porozmawiać jak z człowiekiem, nie wiem nawet czy dojechał już do swojego starego mieszkania czyli do niej, czy jeszcze jedzie, nie mam już siły na nic. Do matki jego mówię, że chciałabym z nią normalnie porozmawiać jak z człowiekiem, że ja kocham Kubę, że moi rodzice też go szanują, traktują jak syna, że jedyne co się martwimy to jego brakiem chęci do podjęcia pracy. Powiedziała mi na to, że "no to przecież jak masz p******ych rodziców to co zrobisz" no i jeszcze całą masę różnych innych obraźliwych rzeczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Samochód jego, ale kupiony za pieniądze "pożyczone" od siostry jego i od matki. Już tak sypię imionami, ale jest mi wszystko jedno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gratulacje! Pozbylas sie wrzoda na d***e :-) Tylko za nim nie lataj i zobaczysz, ze za miesiac poczujesz sie zupelnie inaczej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
kochaj meza i walcz jesli kochasz ale jednoczesnie zacznij sie przyzwyczajac do mysli,ze to chyba poczatek konca..ten gosc wyraznie wbil sobie cos do glowy i widze,ze ciezko mu bedzie cokolwiek wytlumaczyc, z tego co piszesz, nie ma w nim woli i checi wyjasniania,naprawiania czegokolwiek, jakiejs rozmowy, gosc ma jakies halo w glowie i biegnie do mamusi,i te rozmowy...i slownictwo, jakas patologia, ten gosc sie wypalil albo ma naprawde jakas ciezka depresje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja ciekawa jestem z czego będzie żył ten palant - mąż autorki? :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
on nie ma żadnej depresji tylko jest nienormalny. który mężczyzna o zdrowych zmysłach ucieka od żony i z domu bez powodu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
hej przeczytałam o Twoich problemach i szczerze Ci współczuję. Obiektywnie patrząc, to nie wiem, czy masz jeszcze co ratować. Ty bardzo chcesz, ale on... porażka. Czy przeprosił Cię chociażby za to, że nie przejął się tym, że byłaś w szpitalu? Czy powiedział coś dobrego podczas ostatnich rozmów? Czy skrytykował jakiekolwiek swoje zachowanie? On zachowuje się jak gówniarz. Wydał waszą kasę ślubną na niepotrzebny program. Kupił sobie super fotel. A co dla Ciebie kupił ostatnio? Ja mojego chłopaka poznałam w wieku 30 lat. Wszystko jeszcze przed Tobą. Żyjemy sobie szczęśliwie. Oboje pracujemy. Dzielimy się obowiązkami domowymi. Mam nadzieję, że już nie będziesz do niego pisać, dzwonić, ani do jego matki czy rodziny. Daj sobie z nim spokój.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćautorka
Nie będę pisać ani dzwonić to już wiem na pewno. Ale jednak chciałabym żeby sam na spokojnie sobie to wszystko przemyślał i żeby do mnie wrócił, żeby umiał przyznać sie do błędu. Jeśli chodzi o to z czego będzie żył no to właśnie jest jeszcze taki temat że on miał tutaj jeszcze niedokończone kursy (te o których wcześniej pisałam), więc nie wiem czy dzwonił tam do nich i tak z nich zrezygnował w jednej chwili czy może po prostu zamierza na nie wrócić, a to co robi to jest jedna wielka manifestacja. Wczoraj miałam znowu atak tej mojej paniki czy cokolwiek to jest, jednak zdusiłam to w zarodku, tato mój powiedział do Kuby po tym właśnie, że się zachowuje jak gówniarz, przyznaję ze tato nie był spokojny ani nic, ale nic złego mu nie zrobił, ani nie wyganiał go z domu, po prostu ostro wyraził swoje zdanie. Wtedy Kuba się wściekł i powiedział, że on w takim razie wyjeżdża, a moja mama poszła za nim do naszego pokoju i rozmawiała z nim chyba z godzinę i starała się go udobruchać, ponoć powiedział że mnie kocha itp i że mu zależy na naszym związku, ja w tym wszystkim nie uczestniczyłam, siedziałam na dole i starałam się uspokoić bo miałam to co w poniedziałek wieczorem przed tym jak przyjechała karetka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zain
Autorko, proponuje na spokojnie przeczytać to co napisałaś . Dojdziesz do wniosku , ze ten twoj maz nie jest normalny to pasożyt i Piotruś Pan Powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko, to nie jest dobroć tylko słabość charakteru. Nie masz prawa uważać się za dobrą , mającą dobre chęci. Jesteś rozmemłana, wydzwaniasz, skamlesz i to go odrzuca. Masz być silna, uśmiechnięta, zołzowata, konkretna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czy ty w ogóle żyłaś chociaż ze trzy lata bez rodziców? Rodzice nie mają prawa uczestniczyć w życiu młodego małżeństwa, absolutnie. Ja bym się wyprowadziła od nich z mężem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćautorka
No i jak dla mnie możemy się wyprowadzić, nie widzę problemu. Jedyny problem to brak pieniędzy. I wierzcie mi, że rodzice nie uczestniczą w naszym życiu, nie wtrącają się do niczego, przeważnie t ja pytałam Kubę o pracę i postępy, a oni w tym nawet nie uczestniczyli w ogóle. JEDNAK jak od czasu do czasu padnie pytanie z ich strony "Kuba no a jak tam postępy w szukaniu pracy, albo w rozwinięciu firmy", albo "Kuba chciałbym żebyś się tutaj też trochę czuł gospodarzem i od czasu do czasu zauważył że jest coś przy domu do zrobienia" to nie widzę w tym ani żadnego problemy ani żadnej zbrodni. Masa moich znajomych mieszka na takiej zasadzie jak my, najczęściej jest to stan przejściowy, są po ślubie, mieszkają na razie w domu (nie bloku) z rodzicami, ale np budują swój własny dom, a wiadomo to jednak trochę trwa. I w żadnym innym wypadku nie ma takich problemów jak u nas, faceci są zaradni, robią różne rzeczy, pomagają no i przede wszystkim konkretnie pracują bo przecież inaczej tych własnych domów by nawet nie mieli z czego postawić. Ja zawsze Kubie mówiłam, że gdzie jest on, tam jestem i ja. Jeżeli zadecydujemy że chcemy jednak mieszkać osobno, nie będę robiła mu z tego powodu żadnych problemów i żadnych wyrzutów, pomimo że lubię swój dom rodzinny z wielu względów, miejsce na górze do dyspozycji jest ponad sto metrów, odpowiadałoby mi takie duże mieszkanie, dzielnica jest bardzo spokojna, chyba najlepsza w mieście, a poza tym doceniam bardziej mieszkanie w domu nad mieszkaniem w bloku, lubię ogrodnictwo i tak dalej. Ale tak jak mówię, jeśli by nie chciał to mogę się z nim przenieść nawet do kawalerki dwa na dwa.....ale na nią też niestety trzeba mieć kasę. Aha, Kuba przystał na taki układ, jeszcze przed ślubem i mówił że mieszkanie tutaj bardzo mu odpowiada, że w ogóle dom jest duży i super, nie ma sensu brać kredytu na dwupokojowe mieszkanie na 30 lat i w ogóle wszystko gra.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
On po prostu myślał sobie pewnie, że będzie sobie spokojnie żyć na Wasz koszt, a kasa się sama zarobi i wszystko się samo zrobi. Pasożyt. Przystał na mieszkanie z Twoimi rodzicami, bo spodobało mu się, że nie będzie musiał zarabiać na mieszkanie. Zarobi 300-400zł na swoje przyjemności i mu wystarczy. Obibok do kwadratu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja uważam inaczej. Jeśli chodzi o pracę, to może nie być przekonany, czy chce całe życie zajmować się informatyką lub czy utrzyma założoną firmę. Założyć własną firmę to żaden kłopot, ale mało która daje radę przetrwać pierwszy rok, bo trudno znaleźć tylu klientów, żeby nie popaść w długi. Tutaj jego postępowanie może być rozsądne, a że dla Ciebie niezrozumiałe, to trudno. Nie wszyscy chcą się od razu pakować w prawie pewne kłopoty bez jakiegoś sensownego planu, Twój mąż to właśnie robi - planuje i dąży do tego w sposób sensowny, zdobywając najpierw określone uprawnienia. Widocznie za mało znasz prawa rynku pracy, by pojąć, że bez odpowiednich kwalifikacji i wiedzy samo nic się nie utrzyma, zwłaszcza poważna firma. Dorośnij. Niedobrze tylko, że nie chce pomóc w domu, ale najgorzej, że się nie przejmuje Twoim zdrowiem. Ale tutaj wygląda na to, że jesteście siebie warci, bo Ty też się nie przejmujesz, że łatwo otworzyć własny biznes, a jeszcze łatwiej zostać zmuszonym do Jego zamknięcia i z jego poważnego podejścia do sprawy robisz wielkie halo i go nie wspierasz. Moje zdanie jest takie, że Go nie kochasz, a On nie kocha Ciebie. Zostaw Go, niech znajdzie sobie kogoś kochającego, kto myśli tak samo jak on trzeźwo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I zapomniałam dodać: lecz się poważnie na nerwicę i na swoją niedojrzałość, bo nikt kto zna realia rynku i rzeczywistość nie będzie wpadał w panikę i lądował w szpitalu przez to, że ma rozsądnie myślącego męża, który jest mądry i przewidujący. Nie potrafisz go docenić to daj mu wolność, niech znajdzie taką kobietę, która go doceni. On bez Ciebie dużo lepiej na tym wyjdzie, a Ty będziesz mogła tylko pozazdrościć. To nie jest normalne, że ważniejsze dla Ciebie jest urządzenie mieszkania natychmiast niż zapewnienie Wam bezpiecznej przyszłości. Gdyby jego firma była założona zbyt pośpiesznie i byłyby z niej długi, to chyba byś już ze szpitala w ogóle nie wyszła, bo też musiałabyś jako żona je spłacać, z Twoich pieniędzy. Masz bardzo poważne problemy z psychiką. Rzostań się z nim i nie wiąż z nikim nowym, zanim nie popracujesz nad swoim panikarskim, roszczeniowym i kontrolującym charakterem. Tak, dobrze słyszałam, że kontrolującym, a raczej despotycznym - ma być tak, jak Ty chcesz albo szantaż: mam nerwicę, więc rób jak ja chcę, bym jej nie miała. Tylko nie potrafisz myśleć przyszłościowo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I jeszcze jedno - nie cierpisz wcale z powodu swojego męża, tylko dlatego, że sama tak chcesz. Tak, sama tego chcesz, to ma być szantaż wobec niego, wymuszenie na nim tego, żeby robił tak jak Ty chcesz. Ale brak Ci wystarczającej inteligencji na to, by móc podejmować tak ważne decyzje, które chcesz mu narzucić. On jest od Ciebie dużo inteligentniejszy. Znam takich szantażystów jak Tym, marnie skończyli i Ty też tak skończysz. On mądry już ma tego dość i dlatego pewnie nie zadzwonił do Ciebie do szpitala. Bo wiedział, że znowu będziesz go obwiniać za swój stan. To najbardziej obrzydliwa rzecz, którą można zrobić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja się nie zgadzam z autorką powyższym wypowiedzi co do męża autorki tematu. Autorka tematu nie naciska na męża, aby założył własną firmę, tylko aby znalazł sensowną pracę. Zaczął zarabiać. A on w tym kierunku robi niewiele. Kupił sobie program i fotel, aby chyba zamydlić żonie oczy, że niby coś robi. Co do ataków autorki tematu, to jest to dla mnie dziwne. Jak można aż tak przeżywać konflikty? Wychodzi jakaś niedojrzałość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Cierpisz bo jesteś cierpiętnicą a nie z pierdyliarda powodów. Jak człowiek chce sobie pocierpieć to powód się zawsze znajdzie - jak nie mąż to kochanek albo szwagroszczak. Ludzie dzielą się na tych którzy narzekają i na tych którzy kierują swoim życiem - ale każdy sam powinien decydować do której grupy chce się zaliczać :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość workaholic
Ja to widzę tak: jesteście jeszcze młodzi, dopiero uczycie się życia. Oboje popełniacie błędy. Wiem, że chcesz dobrze, chcesz by zarabiał i pomagał w domu. I tak powinno być, nie przeczę. Ale chyba formę wywierania nacisku wybrałaś złą. Ten chłopak ewidentnie czuje się pod presją. Nie jest mu dobrze. Wie, że ma nałożone pewne oczekiwania, a zamiast wsparcia wszyscy od niego tylko wymagają i dogryzają na każdym kroku (wspominanie o szukaniu pracy na grillu sama uznałabym za afront wobec mojej osoby). Przecież to bardzo łatwo powiedzieć: znajdź sobie pracę. Myślisz, że jak tak będzie mu trajkotać to jesteś dobra i fajna, i nie masz sobie nic do zarzucenia? Otóż nie. Skoro mąż jest słaby i zagubiony, powinnaś go wesprzeć. No ale teraz wszystko się pokomplikowało, bo Ty sama tego wsparcia potrzebujesz. Zakisiło się między wami, oj zakisiło. To wszystko jest do przejścia, ale potrzeba wam czasu. I pracy, ale nad sobą!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko, nawet nie traktuj poważnie tych ostatnich, nocnych postów z nienormalną treścią. :D Wyszłaś za mąż za niedojdę, kretyna i nieudacznika życiowego, za pseudo mężczyznę i fajtłapę bez jaj, co to ze wszystkim leci żalić się rąbniętej mamusi. Jak już do niej pojechał to niech tam zostanie na zawsze. Nie wpuszczaj go więcej do własnego domu, bo ci będzie wywijał takie numery non stop. Jak mu się coś nie spodoba to spakuje manatki i się wyprowadzi, a ty będziesz przeżywać i się niepotrzebnie stresować. Zrozum kobieto, że zasługujesz na normalnego mężczyznę, który zawsze będzie z tobą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ta zachował się jak siusiu majtek. za szczerą prawdę obraził się więc zabrał zabawki i uciekł po kieckę mamusiną :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dziewczyno, to co piszesz, to tylko mnie uświadamia, że nie warto zakładać rodzinny. Zastanów się na czym polega małźeństwo, czy tylko na robieniu kaski. Chłop to wg Ciebie i Twoich rodziców to chyba wół roboczy. Powinnaś go wspierać i stać za nim jak mur. On ma rację, że rodzice nie powinni się wtrącać. Może trudno mu znaleźć pracę w waszej okolicy w jego zawodzie. Prowadzenie firmy to nie jest dzisiaj łatwa sprawa. Wiem, bo prowadziłem. Spore są koszty. Może ma depresję. Zamiast mu pomóc to wieszasz na nim psy. Nie musisz się starać, bo nie długo to on Cie zostawi. W zyciu bym nie mieszkał z takimi ludzmi. Czasami w jest trudniej, ale tak zwykle bywa, że wiesza się na kimś psy nie będac w jego skórze. To, że dzisiaj mało zarabia, nie oznacza, że kiedyś nie będzie dobrze. Co się dzisiaj dzieje, że tylko piniodz w cenie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
było szukać biznesmena z twardym sercem. Pieniądze nie dają szczęścia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćautorka
Chciałam odnieść się do powyższych wypowiedzi. Nikt nie naciskał nigdy Kuby i nigdy nie wywierałam na nim presji pt "musisz od zaraz znaleźć dobrą pracą albo założyć firmę". Zawsze pytałam się go co chce, w czym czułby się dobrze, prosiłam żeby się dobrze zastanowił. Mówiłam mu na każdym kroku, że zawsze może na mnie liczyć i uwaga, że nie mam do niego pretensji o sam fakt nieposiadania pracy, ale o to, że nie stara się intensywnie jej szukać. Mówiłam, że gdybym widziała, że chce intensywnie aby nam (mnie i jemu) żyło się lepiej, że szuka, że mówi że będzie lepiej itp, to nigdy nie zrobię mu wyrzutów o to, że pracy nie może znaleźć, bo sama wiem dobrze że jest ciężko na rynku pracy. Jak wół roboczy? Ktoś kto to napisał w ogóle chyba nie wie o czym mówi. I oczywiście ma prawo nie wiedzieć bo nie mieszkał tu z nami i nie widział jak na co dzień wyglądało nasze życie. Jeśli tak wygląda życie woła roboczego i pachołka tak jak to ostatnie określiła jego matka, to ja na serio rzucam wszystko to co mam i idę się zatrudnić gdzieś na pachołka bo lepiej nie trzeba. Troszczyłam się o niego, o każdą najmniejszą rzecz. Jak był chory czy miał uczulenie i straszny katar co chwilę pytałam się czy jakoś mu mogę pomóc, szliśmy spać, mówiłam mu, że może mnie w każdej chwili obudzić jeśli będzie czegoś potrzebował. Na każdym kroku podkreślałam mu że jest dla mnie bardzo bardzo ważny. Aniołem nie jestem i nigdy nie byłam. Wymagałam jedynie tego, aby STARAŁ się zmienić nasz los. Wcale to nie jest tak, że chciałam mieć od razu wszystko wykończone i zrobione mieszkanie jego kosztem. Poszaleliście? Nie wyliczałam mu nigdy niczego, ale skoro już mowa o pieniądzach i o tym, że na nich właśnie mi najbardziej zależy to wiecie co? Nasze wesele mniej więcej razem z ubraniami i wszystkimi szczegółami kosztowało jakieś 25 tysięcy (niestety takie ceny, mimo że wcale nie było dużo gości). Ja włożyłam we wszystko jakieś 20, ze swoich oszczędności zbieranych przez dłuższy czas na jakiś konkretny cel. Kuba włożył resztę i były to pieniądze od jego mamy. Nigdy mu tego nie wypominałam, zawsze mówiłam mu ze co moje to też i jego bo jesteśmy razem, rodziną itp. Przyznam że dziwiło mnie to trochę, że jako dorosły facet nie ma głupich paru tysiaków oszczędności sam z siebie, ale dawałam mu szansę, miałam nadzieję że wszystko się pouklada. Bilety samolotowe do Francji (o której już wcześniej pisałam) kupiłam ja, powiedziałam mu że rozumiem ze teraz nie ma, nie musi mi absolutnie za nic zwracać, bo jesteśmy małżeństwem i co moje to i jego a zależy mi na tym, żebyśmy polecieli razem, wręcz nie wyobrażam sobie żeby mogło być inaczej. Postanowił sam założyć własną firmę, nigdy go nie zmuszałam, sam wypowiedział takie zdanie, że widzi że nigdy już nie znajdzie dobrej pracy a nie chce całe życie się "dla kogoś użerać" więc zakłada coś własnego. Cóż mogłam robić innego jak tylko kibicować mu w tym? Wspierałam go, a mój tato, który ma własny interes służył mu pomocą, wsparciem, mówił że "w nocy o północy może do niego przyjść po poradę jeśli będzie miał z tym tematem problem", mówił nawet, że jeśli boi się Kuba kosztów związanych z ZUSem to może wykombinują coś, aby "podpiąć" się pod interes taty i na razie by te koszty ominął. W dodatku, tato też mówił, że jakby tylko się Kuba przyuczył do robienia rzeczy, które tato robi w swojej firmie to mógłby tym się właśnie zajmować bo to przecież i tak wszystko bedzie kiedyś tylko nasze. Także proszę Was, nie mówmy tutaj o osaczaniu i o ciągłym gnębieniu kogoś. Ja wiem, że założenie firmy to jest wyczyn i wcale nie jest to takie łatwe, ale czy można obiecywać komuś w kółko że będzie dobrze, a później po prostu z tego wszystkiego zrezygnować i powiedzieć "no co? zawsze chciałem miec taki program i takie krzesło to teraz przynajmniej mam i może kiedyś się przyda"? Mówiłam mu, że nawet mimo tego że wydaliśmy tą wspolną kasę to nawet jeśli zrezygnuje z tej firmy i pomyśli o innym rozwiązaniu to nigdy nie będę mieć do niego pretensji. Kasa to tylko kasa, przecież nikt nie umarł. Co jeszcze mogłam robić więcej żeby go wspierać? Zwłaszcza że, w momentach gdy było między nami dobrze to on mówił, że mieszka mu się tutaj bardzo dobrze, że ja jestem super, że go wspieram i że moi rodzice są dobrzy i inteligentni bo można z nimi zawsze o wszystkim pogadać nie tak jak z jego matką, która ciągle robiła mu teraz i w przeszłości o wszystko awantury i tak w ogóle to ma pewnie problem psychiczny, ale nie chce iść do specjalisty tylko ciągle chodzi do lekarza rodzinnego po leki uspokajające ale one i tak nic nie dają. To są jego słowa. Po co miałabym to wszystko teraz wymyślać? Żeby siebie wybielić? Jest mi wszystko jedno teraz, uwierzcie mi. Byłam całą noc u przyjaciółki i dzięki Bogu że ona istnieje bo nie wiem jak przeżyłabym noc w naszym wspólnym pokoju, bez jego rzeczy. Jak zamknę oczy to widzę te puste regały. Podczas gdy ja pojechałam do pracy na niecałą godzinę i spokojnie wystawiałam sobie dzieciakom oceny na koniec roku on postanowił ot tak zniknąć z mojego życia i wszystko spakował. Nie wiem co dalej będzie, nadzieja umiera ostatnia. Ja wciąż go kocham i wciąż chcę żebyśmy byli razem, żebyśmy mogli po latach powiedzieć że ten kryzys nas jedynie wzmocnił. Chcę żeby wszystko przemyślał i do mnie wrócił, nie jest to jednak łatwe gdy siedzi razem ze swoja matką.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Poza tym jeszcze Wam napiszę, że problem nie chodził TYLKO o jego pracę ale o WSZYSTKO o co Kubę poprosiłam, a nie było to po jego myśli. Miałam problemy kiedyś z samochodem i dzwonię do niego z pracy żeby po mnie przyjechał. Mówię na spokojnie : "Skarbie przyjedź jak możesz, ale nie spiesz się, nie pędź, ja wyjdę ze szkoły, poczekam na przystanku". Padał deszcz i wiał wiatr jak cholera więc sobie chodziłam po tym przystanku, żeby szybciej zleciał czas. Przyjechał z fochem, że ja do niego powiedziałam "natychmiast" przyjedź, że go zdenerwowałam ponoć tym, że chodziłam po przystanku ponoć "zniecierpliwiona", jechał tak szybko że wymusił pierwszeństwo i prawie była czołówka, przyjechaliśmy do domu a on do mnie z awanturą, że ja chcę natychmiast, od razu itp i zaczął się pakować, że jedzie do domu, że tutaj nigdy nie będzie jego dom itp. Jakimś cudem udałam, że nie robi to na mnie wrażenia gdy to zauważył to usiadł na łóżku, popatrzył na torbę i rozpakował się. Ale foch był przez parę dni. Możecie mi nie wierzyć, możecie myśleć że piszę bajki, szczerze to najmniej się przejmuję teraz tym co obcy ludzie myślą, piszę tutaj bo chcę się wygadać, nie radzę sobie z tym wszystkim po prostu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×