Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Nie jestem zadowolona z moich dzieci, nie chcą się uczyć, nie mają ambicji...

Polecane posty

Mnie nikt do nauki nie cisnal. Skonczylam zawodowke liceum poszlam na studia ale dlatwgo bo chcialam. Nigdy nie bylam prymuska. Uczylam sie przecietnie. Zawalilam jeden rok. Mam mase kolezanek co w gimnazjum mialy same piatki a teraz pracuja jako ekspedientki w sklepie czy kasjerki w tesco. Wyksztalcenie o niczym nie swiadczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kermitto
14-latko piszesz lepiej (skłania, ortografia) niż nie jeden tegoroczny maturzysta i piszesz bardzo piękne słowa, aż chce się czytać, że jesteś wdzięczna rodzicom za wychowanie i czas który Ci poświęcili, jak widać nie zmarnowali go. Oni z pewnością są dumni i z Ciebie. Nic nie musisz udowadniać, prawda się sama obroni. Gratuluję i Tobie i rodzicom.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja uważam że tu nie chodzi o szkołę tylko problem leży w rodzinie skoro dzieci nie chcą się uczyć oznacza że nie mają tego za cel bo wszystko co chcą to mają, mam na myśli właśnie komputer i inne przyjemności skoro nie mają żadnych obowiązków a w domu nie stosuje się metody kija i marchewki trudno oczekiwać że będą coś z siebie dawać a najgorsze jest gdy rodzice wymagają żeby dzieci spełniały ICH OCZEKIWANIA xxx rodzic powinien być zadowolony ze swoich dzieci xxx jeśli nie jest zadowolony to rodzic ma problem nie dziecko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
rodzic powinien być dumny ze swojego dziecka - bez względu na to jakie jest

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Cześć, nie jestem mamą. mam 17 lat. i pragnę Wam - mamom powiedzieć co myślę o przymusie uczenia się. Jestem ambitna i chce mieć dobre oceny, więc w miarę możliwości się uczę, bo chcę sama. Ale gdy mama zaczyna mi trukać że się nie uczę, dlaczego dostałam 4 a NIE 5 TO MAM DOŚC NAUKI ! WSPIERAJCIE SWOJE DZIECI! CHWALCIE JE! pokażcie że sie interesujecie tym, czym one MUSZĄ. przysiądzcie z nimi do nauki..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Popieram powyższe opinie. Każdy kto uważa, że dziecko na zadowolenie rodzica, czy o zgrozo, miłość musi zapracować, powinien się iść leczyć. To są chore ambicje przeniesione z własnej nieudolności na młodsze pokolenie, bo o ileż łatwiej zmuszać do ciężkiej pracy dzieciaka niż samemu osiągnąć coś w życiu. A każdy kto potrzebuje sukcesów dziecka, żeby się innym pokazać właśnie takim nieudacznikiem jest i sam sobą nic nie reprezentuje. Prawdziwy rodzic kocha dziecko bez względu na to, czy ma magistra czy nie, kocha je za to kim jest a nie co ma. Wstyd mi za matki, których miłość do dziecka zależy od ocen w szkole, bo powinny wspierać swoje dzieci bez względu na ich życiowe wybory. Drogie panie, to nie jest tresura ani koncert życzeń, dziecko to też człowiek i należy mu się szacunek jak każdemu innemu. A skoro młodzież nie rozumie, że ciężka praca popłaca, to najwidoczniej nie było przykładu z góry, tylko litania. Proponuję samej zakasać rękawy i coś ze sobą zrobić, bo wiek wymówką nie jest a wieczne jojczenie nie da takiego efektu jak dawanie przykładu z góry. Ale nie, lepiej być "fryzjerkom" i mieć pretensje, że młodzież nie chce być "dochturami"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
popieram wypowiedź powyżej! i dodam tylko, że za wyniki DZIECKA w szkole odpowiada także rodzic, wspólną pracą z dzieckiem w domu :) a nie rozliczaniem raz na semestr przy okazji wywiadówki :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
proponuję wizytę u specjalisty, który pomoże ustalić naturalne talenty Pani dzieci. Na zachodzie jest to powszechne i pozwala uniknąć wielu błędów wychowawczych. Testy Johnsona O'Connora.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćula
gość 2014.09.14 Ale to nie chodzi o rozpieszczanie, tylko o kontakt z dzieckiem... ty byłaś spokojniejsza, siostra zapewne była tą "gorszą" która wymagała większego zainteresowania. Z dzieckiem trzeba rozmawiać jak z dorosłym, a nie traktować byle jak, trzeba wiedzieć co lubi, czym się interesuje i pozwolić mu się rozwijać w tym temacie. Wyżej ktoś napisał że syn najpierw psuje, a potem naprawia, że lubi majsterkować... nie każdy chce być lekarzem czy prawnikiem, skoro lubi naprawiać, majsterkować to może czas pomyśleć aby się jakoś rozwijał w tej dziedzinie. x x i tego sie trzymajcie drodzy rodzice,nie narzucajcie dziecku kierunku studiów ,a wspierajcie w jego pasji tak by nigdy nie musiało pracowac ,a realizować odpłatnie swoje pasje -:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćula
mnie samej trudno było przełknąć fakt ze syn nie czyta książek i nie przywiązuje w ogóle uwagi do pisowni,potrafi narobić pięć błędów w jednym zdaniu - "babcia jest na góże i niezejdzie bo oglonda teras jakiś film,a z tąd niezadzwonie bo niema zasięgu" Doprowadzało mnie to do szału ,ale zauważyłam że genialnie radzi sobie z przedmiotami ścisłymi , chodziłam z nim do poradni ,dostał odpowiednie zaświadczenie,ma fajną babke od polaka i ona pozwala pisac mu wypracowania na kompie ,nawet raz dostał 6 za swiateczną opowieśc i brał udział w konkursie. Potrafi czytać ze zrozumieniem ,ma bogate słownictwo,sporą fantazję ,stylistyka też niezła ,tylko te błędy. Przełknęłam to i dopinguje do nauki fizyki ,matmy ,gegry i chemi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja mam trójkę dzieci, a niezadowolona jestem z jednego. I wcale nie chodzi o naukę, ale charakter. Dla mnie jedno dziecko okazało się porażką - materialistka bez uczuć i szacunku dla innych osób. Co robić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja się nigdy nie chciałam uczyc, lekcje odrabiałam na kolanie, ale od technikum wzięłam się sama z siebie za naukę, a studia skończyłam z wyróżnieniem! Dodam, że nigdy nikt mnie nie zmuszał do nauki, ani też nie karcił za złe oceny! Każdy uczy się dla siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a to może twoja wina nie pilnujesz ich a mąż co w tym czasie robi powinień zdjąc pasa i nauczyć dziecko dobrego wychowania

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Przyszła pielęgniarka
Autorko. Masz tragiczny kontakt z dzieckiem. Oto co proponuję. Wyjazd na rowery, do kina. Coś fajnego. Odbudować trochę tą więź. Dziecko wie, że ma złe oceny. To co musisz zrobić to przestać o tym gadać. Po tygodniu czy więcej (wszystko potrzebuje czasu. musisz wyczuć moment). Weź książkę dziecka i przewertuj jakie mają tematy. Zagadaj o jakiś wydarzneiahc historycznych, albo udaj głupa, że nie potrafisz czegoś przeczytać bo niedowidzisz, albo poproś o szybkie policzenie rachunku z biedronki. Takimi drobnymi gestami i odbudujesz tą więź i powoli zaczniesz rozbudzać dziecka chęć do nauki. Musisz dziecku pokazać, że wiedza to nie tylko sztywna nauka, ale też i dobry sposób na pochwalenie się ciekawostkami z rówieśnikami. Powoli i do skutku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
chcą się tylko bawic, nie lubią szkoły, nauki, książek tylko zabawa, telewizor, komputer, rower moj mąz sie tym w ogole nie interesuje dla niego jest dobrze jak jest syn ma 10 lat i juz powazne problemy w szkole, nie chce chodzic na korepetycje z matematyki Korepetycje z matematyki w wieku 10 lat? :D Obsmarowałaś tu dzieci, ale sama lepsza nie jesteś skoro nie umiesz wytłumaczyć matmy na tak niskim poziomie.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dumna_mama
Córka zawsze o 18 była szykowana do spania, dobranocka, umyć się i o 19 widziałam ją w łóżku. Tak było do 2 klasy. Wakacje, szkoła, zasada musi być. Nie jeździłam na żadne festyny z wózkiem koło godziny 20 bo ładna pogoda, a dziecko wyśpi się. Ja się coś udało, chwaliłam, jak nie to starałam się podtrzymać na duchu, że czasami tak jest, ale starać się trzeba. Nie musi mieć dla mnie 5 i 6. Chcę, aby sama dla siebie się uczyła. Nie kupowałam nigdy niczego za oceny. Nie ma telefonu komórkowego i nie bawi się ani moim ani męża. Nie do tego służy telefon. Komputer w domu jest, ale nie dla dziecka o konsoli może zapomnieć. Czytamy bajkę zawsze wieczorem i jak mała nie chce spać to opowiadamy- streszczam bajkę. Jest dużo ciepła i radości. Wiem, że konsola wygodna - dziecko ma zajęcie, a rodzic ma czas dla siebie. My jedziemy na rower, basen, gramy w gry planszowe, pieczemy ciasteczka. Dziecko idzie spać, zaczynam sprzątać, piorę, prasuje, myje podłogi. Nie wiem, co wyrośnie z mojego Szkraba, ale staram się, aby nauka dobrze jej się kojarzyła. Może pójdzie na studia, może nie, może zrobi przerwę, ale nie chcę, aby była głupią gęsią. Daję co mogę i w miarę mam nadzieję rozsądnie. Nawet jak jej coś nie idzie w szkole, czytam w podręczniku i staram się jej to wytłumaczyć. Myślę, że to ważne, aby nie zraziła się na początku szkoły do nauki. Teraz mogę jej pomóc, materiał jest prosty, mogę przeczytać lekcję, opowiedzieć, streścić, pożartować, aby nie było nudno. Jakoś tak się kręci. Chcę tylko, aby była szczęśliwa:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zmeczona TV
cytat tylko zabawa, telewizor, komputer, rower. Rower bym zostawila, telewizor powinien wyladowac na smietniku a komputer powinien sluzyc do pracy/nauki a nie do grania na nk w durne gierki itp. Nie rozumiem ludzi ktorzy najpierw kupia dziecku console a potem placza ze sie nie uczy tylko gra. Moze kupcie mu tez ksiazke I dajcie grac na komputerze tyle czasu ile najpierw spedzi nad ksiazka. Ale takie zachowanie to przyklad rodzicow - mama chcialaby schudnac ale za bardzo kocha ciasteczka I mowi ze nie ma silnej woli do diety, tata chcialby miec lepsza prace ale w gorszej wczesniej konczy prace I szybciej laduje na kanapie przed telewizorkiem na zasluzony odpoczynek. Patrze na znajomych wokol, doroslych ludzi, ktorzy ciagle wybieraja droge na skroty, obowiazki leca po lebkach, byle odpoczac I miec czas na 'odrobine relaksu I przyjemnosci' I dziwicie sie ze dzieci robia to samo? :-P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Dziecka ma byc SZCZESLIWE przede wszystkim.." Dziecko powinno się przede wszystkim normalnie zachowywać i być adekwatnie do swojego wieku zaradne, samodzielne. Nie każde dziecko może być w takiej sytuacji szczęśliwe i nie zależy to tylko od metod, jakimi jest uczone odpowiedniego zachowania, zaradności, samodzielności, ale także od wrodzonej natury dziecka. "a najgorsze jest gdy rodzice wymagają żeby dzieci spełniały ICH OCZEKIWANIA" Zdarzają się przypadki, że lepiej, żeby dziecko spełniało oczekiwania rodzica, niż swoje. "jeśli nie jest zadowolony to rodzic ma problem nie dziecko" Albo rodzic albo i dziecko i rodzic. "rodzic powinien być dumny ze swojego dziecka - bez względu na to jakie jest" Bzdura

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moim zdaniem liczy się pomysł na życie, a nie wkuwanie i olimpiady. To pomysł jest tym motywatorem i napędzaczem ambicji. Tyle, że na to autorka musi poczekać kilka lat i się zesra z tęsknoty za dziecięcą ambicją o szczurowską walkę o oceny :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Najdziwniejsze jest to, że nie oceny w podstawówce świadczą o przyszłości ludzi. Znam takich którzy słabo sobie radzi, ale w dorosłym życiu zajęli się czymś porządnym, mają pracę i szacunek, podejmują rozsądne decyzje (np. mój kumpel nigdy nie był asem nauki, więc został żołnierzem, moim zdaniem słuszny wybór). Jest też grupka kujonów którzy pracują w usługach wśród dawnych nieuków, a mogli za ten czas pojeździć na rowerach :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość credkers
Miałem w domu to samo. W podstawówce miałem mieć najniżej 5. 4ka to była porażka jedynie 5 i 6 było akceptowalne. W wieku 15-16 lat stwierdziłem że nie ma sensu spełniać ambicji matki (lekarz, dosyć znany w PL). Olałem kompletnie szkołę, zacząłem palić trawkę, papierosy, pić. Rodzice zabrali mi kieszonkowe, przestali kupować markowe ciuchy, nawet na szkolne wycieczki nie dawali pieniędzy. W liceum się zreflektowałem zacząłem się bardziej przykładać ale już nie było olimpiad. Leciałem na 3 i 4. Dziś pracuję w międzynarodowej korporacji. Nieźle zarabiam, ale widzę że największe sukcesy zawodowe odnoszą ludzie którzy połączyli wiedzę ze studiów z bardzo dobrze rozwiniętymi tzw. umiejętnościami społecznymi. To oni najwięcej zarabiają i mają najbardziej rozwinięte życie towarzyskie. Widzę z perspektywy czasu że to robili moi rodzice kompletnie nie miało sensu. Przecież chodzi o to żeby dziecko jak najlepiej przygotować do życia, a nie do bycia robolem umysłowym (bo do tego to się sprowadza). Wystarczy tłumaczyć dziecku i zachęcać do nauki. Ja po czasie sam zrozumiałem że trzeba się uczyć, ale te wszystkie olimpiady, zawody są dla mnie śmieszne, wolę żeby moje dziecko poszło popływać, pojeździć na rowerze lub pograć w piłkę jeśli sprawia mu to przyjemność. Wyjątkiem są sytuacje w których dziecko samo czerpie radość z nauki, ale to rzadkość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Fakt, że czerwony pasek na świadectwie z ukończenia podstawówki nie jest gwarantem późniejszych sukcesów w życiu zawodowym nie oznacza, ze MOŻNA CAŁKOWICIE DYSKREDYTOWAĆ WAGĘ EDUKACJI I WARTOŚĆ PRACY WŁOŻONEJ W JEJ ZDOBYWANIE I TAKĄ "BAGATELIZUJĄCĄ" POSTAWĘ ZASZCZEPIAĆ U POTOMSTWA. Nie, każdy uczeń musi być klasowym prymusem (a już zwłaszcza nie za wszelką cenę) ALE KAŻDY powinien wypełniać szkolne obowiązki i odrabiać prace domowe, A RODZICE MAJA PRAWO TEGO WYMAGAĆ OD SWOICH POCIECH. Już nawet nie chodzi wyłącznie o pragmatyczne względy związane ze zdobyciem dochodowego zawodu ALE UNIKNIĘCIE SYTUACJI W, KTÓREJ DZIECKO WYROŚNIE NA ANALFABETĘ, Z LUKAMI W ELEMENTARNEJ, OGÓLNEJ WIEDZY dla którego "obniżka 15% to jakaś czarna magia a Józef Piłsudski to pewnie jakiś poeta albo inny król)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja wam powiem, że to są niespełnione ambicje rodziców, moja mama nie ma żadnego wykształcenia, ojciec ma...no i matka siedziała w domu bo nie miała pracy i tak poprzez nas realizowała soje ambicje zawodowe, ja jestem prawnikiem, brat lekarzem a drugi brat architektem. Matka nam powtarza zawsze, że wszystko mamy zawdzięczać jej bo sie poświęciła nam żebyśmy mieli zawód...Za to my wszyscy jesteśmy pewni, że mielibyśmy inne zawody gdyby nie matka, która nas zmusiła szantażami, obrażaniem się, płaczem etc. do wyboru takich a nie innych kierunków. Nie muszę mówić ile trzeba się było uczyć. Ale to nie matka się uczyła, ona tylko realizowała swoje ambicje, dodam mimo, że ją kocham, że ona nie była w stanie pomóc mi z zadaniami szkolnymi na poziomie 4 kl. podstawówki, ale była w stanie wymuszać na nas naukę w najlepszych szkołach. Żebyś ty autorko tak się swoimi dziećmi nie wysługiwała. Potem się będziesz puszyć jak paw, że twoje dzieci takie mądre...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie zgadzam sie ze stwierdzeniami, ze ISTNIEJE JEDYNA SŁUSZNA METODA MOTYWOWANIA DZIECKA DO NAUKI bo dzieci bywają bywają, bardzo różne...ja i mój brat dorastaliśmy w identycznych warunkach, rodzice (którzy są nauczycielami) starali się stymulować nasz rozwój intelektualny i pobudzać ciekawość świata. W naszym domu na porządku dziennym było wspólne czytanie książek czy oglądanie albumów przyrodniczych. Obydwoje byliśmy też posyłani na różne dodatkowe zajęcia jednak nie w ilości, która mogłaby obciążyć nas ponad miarę. Ja odnalazłam w sobie pasję do nauki, chłonęłam wiedze jak gąbka a bardzo dobre wyniki w szkolne sprawiały mi autentyczną satysfakcję. Natomiast mój brat.... już od podstawówki bywało, ze "salon gier" stawał mu na drodze do szkoły skutecznie uniemożliwiając dotarcie na lekcje. A potem było już tylko gorzej. Tłumaczenia na nic się nie zdawały i gdyby nasz tato nie zaczął być wobec niego bardziej surowy i stanowczy, nie sprawdzał mu skrupulatnie zeszytów, nie zmuszał do wspólnej nauki, nie pilnował, nie dzwonił do szkoły dopytując się jak sobie radzi, czy nie chodzi na wagary TO MŁODY BY NA PEWNO TEJ SZKOŁY NIE SKONCZYŁ

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja jestem z biednej rodziny i musiałem się uczyć, skończyć studia, żeby znaleźć pracę, zarobić etc. bo rodzice są niewykształceni, nie szło wyżyć za takie pieniądze, a wiedziałem, że będę w przyszłości musiał jeszcze ich utrzymywać, więc rozsądek zadziałał. Za to znam taką dziewczynę córkę prawdziwych milionerów, niczego jej nigdy nie brakowało, kupuje co chce i kiedy chce, ma własną kartę kredytową i może kupować wszystko. Jest niepełnoletnia a ubiera się u zagranicznych projektantów, gdzie szalik na zimę kosztował ja kilka tysięcy. Weekendy na słonecznych zagranicznych plażach etc. No i ona ma wszystko, prywatą szkołę też ma ale generalnie nic sie nie uczy, ledwo przechodzi, tylko po co jej to jak wyżyje do śmierci za kasę rodziców. Taka jest prawda, lubię ją, czasem z nią rozmawiam, ale takie sa realia jedni mają za co żyć, inni nie... być może wasze dzieci mają wszytko... bo u mnie to brakowało czasem nawet na jedzenie mimo, że rodzice pracowali...być może dzieci czuja, że nie musza sie starać, ale to raczej powinniście sie cieszyć, że was stac... rodzice maja znajomego, facet z bogatej rodziny, nic mu nie brakowało nigdy, skończył tak, że ma 60 lat a nadal jego 80letni rodzice mu co miesiąc dają kasę bo jemu brakuje na utrzymanie rodziny, potem oni umrą a on odziedziczy ich majątek i tyle...widzicie jak to jest w życiu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gościnnaaaa
Rodzice nie chcą źle dla swoich dzieci zmuszając je do nauki, mają na myśli ich dobro, żeby udało im się w życiu zostać "kimś". Mnie moja mama nigdy do niczego nie zmuszała. Nie miała na to czasu, wychowywała mnie i brata sama, musiała gonić za pieniądzem a i tak nigdy się nie przelewało. Pamiętam jak wiele razy płakała przez mojego brata bo były z nim problemy w szkole, bo nie chciał się uczyć - dla niej to było dodatkowe zmartwienie. Miałam wtedy jakieś 10 lat, też nie chciałam się uczyć, wolałam koleżanki, tv itp. Ale widząc jak ona to przeżywa obiecałam sobie w duchu, że zacznę się dobrze uczyć, do tego stopnia aby nadrabiać za siebie i za brata. I tak było. Chciałam, żeby mama była ze mnie dumna. Chciałam też udowodnić tym wszystkim snobom z bogatych rodzin, które chodziły ze mną do klasy i nie szanowały takich jak ja, że ja też mogę być najlepsza. I byłam najlepsza. Dzięki temu odkryłam swoje talenty, swoje pasje, które z czasem, z wiekiem zaczęłam rozwijać. W liceum zaczęło się imprezowanie, życie towarzyskie, w którym brałam czynny udział ale nie zawaliłam szkoły. Dobrze się uczyłam ale już więcej czasu poświęcałam swoim zainteresowaniom, pasjom a resztę to tak wykuwałam, żeby mieć spokój. Jestem już po studiach, po doktoracie, mam dobrą pracę, robię to co chciałam robić. A mój brat ledwo skończył zawodówkę, za jakiś czas skończy jak jakiś menel. Przykre bo się zmarnował, zawsze był zdolny...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gościnnaaaa
Chciałabym dodać, że nauka i jej świetne efekty nie muszą wykluczać udanego dzieciństwa. Ja znajdowałam czas na wszystko. A czasami jak trzeba było to uczyłam się w autobusie/na przerwach. Wszystko jest do pogodzenia ale być może dzieci nie wiedzą, że tak można a nawet jeśli wiedzą, że tak można to nie wiedzą w jaki sposób? Dla mnie grunt to odnaleźć pasje, zainteresowania bo to też stanowi cel w życiu, taką podporę. Jak ja poznałam swoje to nie chciało mi się siedzieć bezczynnie przed tv. Nie mówię, że w ogóle nie oglądałam ale jakoś tak wolałam zająć się "swoimi sprawami". Czasami nawet odwoływałam imprezy (które de facto bardzo lubiłam) bo chciałam mieć czas na naukę francuskiego :D a jestem samoukiem więc to też mi pomogło w życiu. I szczerze powiem, że ja dzisiaj jestem z siebie dumna, do wszystkiego doszłam sama, własną pracą, wysiłkiem. Inne dzieci miały łatwiej bo miały wpływowych rodziców więc ja aby coś osiągnąć musiałam wykazywać się podwójnie. Dużo łez, dużo nerwów mnie to kosztowało. Na dobre rozwinęłam skrzydła dopiero w liceum, zmieniłam wówczas całkowicie środowisko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kaka121212
Widzę że część osób uważa że oceny w podstawówce i gimnazjum się nie liczą a potem dziecko samo stwierdzi czego chce się uczyć i nagle zacznie się uczyć, i to DOBRZE. Odpowiem krótko: ... gó wno prawda! Jak się nie nauczy uczyć w podstawówce i gimnazjum to później sobie nie poradzi. Brak dyscypliny, systematyczności i podstaw doprowadzi, że jak zaczną się trudniejszy materiał będzie tylko gorzej bo sobie zwyczajnie już nie poradzą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×