Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Nie jestem zadowolona z moich dzieci, nie chcą się uczyć, nie mają ambicji...

Polecane posty

Gość gość
''taki zimny wychów'' - o to to to. ''Zimny chów jest najlepszy'' - to ulubiony tekst mojego ojca. Współczuję Ci bardzo takiego życia,że zmarnowali Ci dzieciństwo i nie rozumiem jak tyle czasu dałaś tak radę i sie nie zbuntowałaś :( Musisz być bardzo silna! to już jest patologia,żeby dziecko zamiast życia od początku miało niewolę....to spoleczenstwo juz totalnie zwariowalo odnosze wrazenie,ze niektórzy tylko żyją pracą,dla pracy i wielkie zdziwienie,bo nie każdy ma na to ochotę,a już szczególnie dziecko nie ma ochoty siedzieć ciągle nad książkami,kiedy mogłoby wyjść na podwórko sie pobawić a potem mieć co wspominać jako piękne chwile

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zeby wymagac ambicji to najpierw trzeba swiecic przykladem. Czy ty jestes ambitna? Dajesz przyklad dzieciom? Czy tyrasz za 1500 w jakiejs dziurze, chodzisz z wyplowialym balejazem i tylko wymagasz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bądź prawnikiem, zostań lekarzem, bo mamusia i tatuś i nie mieli takiej możliwości, a ty synku masz x Nie że nie mieli takiej możliwości, tylko byli zbyt leniwi do nauki i się nie chciało, a teraz zrzuca się to na dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
''Oczywiscie, ze zimny chow jest najlepszy. Tylko nieudacznicy zyciowi potrzebuja takiego 'tniutniania'.'' - co za p********ie. Wlasnie przez ten głupi zimny chów są potem nieudacznikami. I przez to,że sie ciągle im wytyka błędy,nawet najdrobniejsze,nazywa sie ich juz w dziecinstwie nieudacznikami,aż w to wierzą,tracą całkiem pewność siebie i rzeczywiście coraz gorzej sobie radzą. Gdy sie je oleje jak mają problem zamiast wesprzeć...to problem sie pogłębia. Ktoś kto uważa że zimny chów jest najlepszy kaleczy dzieci i nie powinien w ogóle ich mieć. Tniutnianiem nazywasz naturalną miłość do dziecka? Że niby dziecko nie potrzebuje miłości,akceptacji,przytulania,wsparcia? dziecko jest nieudacznikiem zyciowym bo potrzebuje czulosci? moze kazdy w takim razie jest takim nieudacznikiem bo kto nie potrzebuje milosci? I ja,byłe złote dziecko stoczyłam sie. I ojciec wielce zdziwiony nieraz był dlaczego nie jestem jak kiedyś,wtedy byłam lepsza bla bla bla.... kochany tatusiu,gratulacje. Zimny chów był najlepszy,tak oczywiście. I co był najlepszy? Ani ja ani brat na tym nie skorzystaliśmy. Jesteśmy ''nieudacznikami życiowymi'',co nam tatuś chętnie i często przepowiadał. To ma czego chciał. Zawsze myślał że groźby pomogą,sam jest tak ułomny,że mysli że mature zdałam dzięki jego groźbom. A pewnie dlatego zdałam słabiej,bo jeszcze bardziej sie jej bałam a to na pewno w zdaniu nie pomaga. Ale zaraz,on by nie powiedział,że to wina zimnego chowu,tylko to jest wina tego,że ''za mało nas życie po d***e skopało'' i pewnie jednak za mało był dla nas wredny zimny i agresywny. Jak widać niczego sie na błędach nie nauczy. Ja na szczescie owszem. Poradze sobie juz bez tego jego p********ia i trucia d**y,wynosze sie z tego domu i w ogole nie mam ochoty go widzieć. A brata życie po d***e skopało tak,jak mało kogo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Chociaż może zależy,co rozumiesz przez pojęcie '''zimny chów''. Bo jeśli krytykowanie często i za wszystko,poniżanie,ciągłe awantury,groźby,straszenie,szantaż czy też może bicie - to nie, to nie pomaga. W czym i jak miałoby niby pomóc. Pomaga ale w tym,by dziecko było zalęknione,bało sie wszystkiego - szkoły,ojca,przyszłości,znienawidziło życie i ojca. Może sie takie dziecko posunąć np do samobójstwa. Może zacząć ćpać albo uciec z domu. Chociaż stara sie zrozumieć ojca i mu wybaczyć mimo że jemu samemu by to nigdy nie przyszło do głowy,uraza siedzi w nim długo,czasem nawet na zawsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ale jasne interesujcie sie tylko tym co dziecko ma na zadanie,dajcie mu solidne lanie pasem jak było na wagarach i powiedzcie mu,że jest nikim - a gwarantuje że za 10 lat bedziecie biadolić,że wychowaliscie "nieudacznika". Ono miało już od urodzenia to na czole napisane. Lubicie tak dziecku mówić to potem jako dorosłe żyje z łatką nieudacznika. A rozpieszczane dzieci mają sie jak najlepiej. Znają swoją wartość i idą chętnie przez życie z uniesioną dumnie głową. Radzą sobie,bo uwierzyli,że sobie poradzą

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie jesteś zadowolona z dzieci, co za problem... oddaj do domu dziecka i zrób sobie nowe, bo może nowe będą lepsze idiotko!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
rób coś razem z dzieckiem np. weźcie razem kreskę nic tak nie zbliża, jak wspólne przeżycia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
takie geny, dzieci wdały się w ciocię, ktora nie chciała się uczyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Większość kasjerek w markecie ma wykształcenie wyższe czy przynajmniej maturę. To głupi przykład że tak skończy ktoś niezbyt ambitny. Zresztą ktoś panią bułkę przez bibułkę musi obsłużyć w sklepie bo z głodu pod płotem by padła gdyby nie taka kasjerka z marketu w końcu towar sam się nie ułoży i nie sprzeda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Odpowiem na własnym przykładzie. W dzieciństwie ciągle słyszałem że będę ulice zamiatał albo śmieciarzem bo się nie uczę. Byłęm przeciętnym uczniem głównie 3-4 w szkole było. parę 5 na koniec ale nic szczególnego. Uczyłem się tylko tego co mnie interesowało czyli najpierw przyroda, później biologia i chemia. Resztę olewałem bo po co mi było umieć WOS, WOK, PO, Geografię, Historię, Religię, PE etc. Dlatego Matka zawsze rozpaczała. Skończyłem Politechnikę, mam dobrą pracę w zawodzie i robię doktorat z Chemii. Czy to źle że się nie przykładałem do nauki?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Całą podstawówkę miałam czerwony pasek na świadectwie, sama się uczyłam, rodzice nie musieli mnie do tego gonić. W gimnazjum zrozumiałam, że oceny nie są ważne. Ważne są jedynie wyniki na końcowym egzaminie. Zainteresowania odnośnie zawodu znalazłam dopiero w szkole średniej, wtedy ruszyłam z kopyta. DLA SIEBIE, NIE DLA NAUCZYCIELI I RODZICÓW. Wtedy dopiero zaczęłam się uczyć po to, żeby mi było lepiej w przyszłości. Jeszcze nic straconego, autorko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A najbardziej ambitna dziewczyna, jaką znam, wszechstronnie uzdolniona ma rodziców ze szkołą językową, rodziców, co organizują wycieczki i grają i śpiewają na gitarze w kościele. Jak rodzice mają zainteresowania, to dzieci też takie są i chcą się starać. Autorka to pewnie nudna kura domowa jak moja matka, praca i telewizor. I tak w kółko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja uczyłam się dobrze, maturę zdałam najlepiej w klasie, na studiach miałam stypendium za wyniki w nauce, koleżanki i koledzy błagali mnie o pomoc z angielskiego. Dziś jestem po 30-stce, pracę zmieniałam jakieś 7 razy, bo z każdej zostałam zwolniona, mam zdiagnozowaną nerwicę, moja matka wstydzi się moich "sukcesów zawodowych", powiedziała mi, że jestem życiowym nieudacznikiem, przed rodziną często nie chce się przyznać jak to u mnie wygląda i ściemnia. Mam mało znajomych, zawsze byłam znerwicowana i aspołeczna. Skończyłam studia, zrobiłam podyplomówkę, ale swoimi dyplomami mogę podetrzeć sobie tyłek, do śmierci będę rypać na 3 zmiany, za najniższą krajową, na śmiecówce, zakładając, że będę mieć w ogóle jakąś pracę, bo to sprawa "płynna". Znam masę osób, które w szkole uczyły się źle, ale w życiu radzą sobie świetnie i są na etapie na jakim ja nigdy nie będę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja jestem bardzo zadowolona z córki ,uczy sie bardzo dobrze codziennie przynosi piątki i szóstki.Syn ma trochę mniejsze ambicje ale uczy się zachowawczo za to w domu ..złota raczka.Córka też jest w czwartej klasie,syn już wyszedł z gimnazjum.spróbuj aurtorko jakoś ich zmotywować.Powodzenia !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
najważniejsze by radziły sobie w życiu, jak pizgne atomówka to bardzie im się przyda kreatywność i umiejętność przetrwania niż piątka w szkole:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
polecam kupić beczki i przerobić dzieci na kapustę kwaszoną. potem możesz zostać celebrytką i jeździć na kuniu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość barrelwhiskey
Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji. Moja mama od malutkiego ćwiczyła ze mną najpierw rączki, robiła pieczątki z warzyw, dawała farbki, potem kazała mi udawać, że czytam książki - po przeczytaniu przez nią miałam powtarzać, własnymi słowami, tak jak zapamiętywałam, miałam dziką satysfakcję, że sama COŚ czytam. Zaczęło mi się to podobać. Mama organizowała mi mega kreatywne zabawy, dzięki temu teraz sama jestem dość kreatywną osobą.Tato grał na pianinie, więc mnie też zapisał na lekcje. Niestety, usłyszałam, że jestem dzieckiem zdolnym, mam słuch absolutny i automatycznie przestałam ćwiczyć. Stwierdziłam, że po co, skoro jestem taka świetna? Potrafię zagrać wszystko ze słuchu przecież. Niestety talent to 30% efektu. Słomiany zapał mojego taty skończył się tym, że po 4 latach zakończyłam edukację w szkole muzycznej. Do dziś grywam sobie, ale nie znam teorii i jest mi o wiele trudniej. Ale nie o tym. Będąc w podstawówce miałam problem sama ze sobą, byłam niechlujna, nie chciało mi się uczyć, miałam co prawda dobre oceny, a te złe wynikały z lenistwa (brak prac domowych, itp.). Mama wzięła się za mnie i choćbym miała zasmarkać cały zeszyt i nie porzygać się z ryku i histerii, to miałam mieć zrobione zadanie. Nie było bicia, krzyków. Stanowcze otworzenie zeszytu i wskazanie palcem na odpowiednią linijkę. "Nie? To jak popłaczesz i ci przejdzie, to wrócę." Zadanie prawie zawsze miałam odrobione. Wszystkie wypracowania - czuwała nad nimi mama, broń Boże, nie pisała ich za mnie, pilnowała, żeby były schludnie i poprawnie napisane. Gorzej było z matmą, mój ojciec, jako człowiek niecierpliwy próbował mi wpoić tę wiedzę, niestety, kończyło się na "tumanach", "kretynach". Tak znienawidziłam ten przedmiot, że na studiach miałam z niego 5 poprawek. To tak a propos zachęcania dziecka. Nie mniej jednak zawsze miałam świadectwo z paskiem, którego połowa należy się mojej mamie i babci. Nie dlatego, że "zrobiły za mnie", ale nauczyły mnie pracy. Dziś, dopiero na IV roku studiów mogę o sobie powiedzieć, że jestem osobą zorganizowaną, ba, moje piękne notatki są pragnieniem całego roku :D:D Zbierając to wszystko do kupy wiem, że to dzięki rodzicom i dziadkom, potrafię pisać. Pisać w miarę poprawnie. Moje pismo jest czytelne. Umiem skleić jako taki spójny tekst, zrozumiały. Umiem coś narysować. TO SĄ PODSTAWY. W cholerę są tutaj wpisy o pracy, zwolnieniach, nic z tych rzeczy. To jest inna kwestia, to już należy do etapu edukacji, gdzie dziecko jest w pełni świadome, wybiera biologię i chemię, zamiast historii i wosu i wie dlaczego. Nauczcie swoje dzieci PODSTAW. Skoro mają z nimi problem (czytanie, ładne pisanie) USIĄDŹCIE Z NIMI, napiszcie razem. Mnie to pomogło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a ja nie skonczyłam studiów :P choć uczyłam się nieźle a dzis mam firmę ;) nie narzekam niejedna moja kolezanka z mgr przed nazwiskiem na bezrobociuu siedzi lub pracuj np przy malowaniu kubków:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dlaczego pozwalacie grac dzieciom w ciagu tygodnia?? Mój syn jest najlepszym uczniem w klasie ale jak zaczyna grac to mózg mu sie totalnie lasuje i jest zupełnie rozkojarzony, dlatego gra tylko w weekend po odrobieniu lekcji i nauczeniu sie do klasówek

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziecka ma byc SZCZESLIWE przede wszystkim..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja z obserwacji zauważyłam, że koleżanki, które ze wszystkiego miały 5-6 w szkole są dziś....kasjerkami, magistrami socjologii, pedagogiki :O Prawda jest taka, że jak ktoś jest taki dobry ze wszystkiego nie jest dobry z niczego. Zapytaj się dzieciaków o 2-3 przedmioty, które lubią najbardziej i powiedz, że jak z nich zawsze będą miały 4-5 to dostaną nagrodę. Nie chodzi o jakieś z****** świadectwo tylko, żeby być dobrym w tym w czym się czuje. Z pozostałej reszty wystarczy zdać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Miałem kumpla co w podstawówce miał same szóstki i zero kolegów, bo zamiast się bawić z innymi, to siedział w dom przy książkach, dostał się do liceum Batorego (jedne z najlepszych w wawie), tam też cały czas miał same szóstki, po liceum poszedł na politechnikę i... po roku go wypieprzyli, bo do niczego się nie nadawał, w podstawówce i liceum uczył się na pamięć, na politechnice trzeba było już myśleć samodzielnie i być kreatywnym, a tego już się nie nauczył :) Więc poszedł na studia prywatne, na marketing i zarządzanie, po studiach pracował w McDonalds i innych knajpkach, a teraz siedzi w Holandii i pracuje w jakimś magazynie jeżdżąc na wózku widłowym, także te szóstki niewiele mu dały... a wszystko przez zbyt "ambitnych" rodziców, którzy swoje niepowodzenia chcieli zrekompensować sobie sukcesami synka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Komandor Zielononóżka
Ja p*****le, skoro dziesięcioletnie dziecko TAKI talent techniczny, czemu chcesz, by go zmarnowało na rzecz idiotyzmów z lekcji które mu się do niczego nie przydadzą? Kuj żelazo póki gorące, taki talent trzeba rozwijać! Zrób wszystko żeby rozwijał te umiejętności które u niego widać, a kiedy już wkręci się w nie na maksa, za naukę sam się weźmie, zobaczysz :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A co chcesz żeby cię dzieci na starość utrzymywały czy jak? Kolejna przerzucająca swoje chore ambicje na dzieci. To akurat ich sprawa i wybór kim będą i tobie nic do tego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
''zwlaszcza synowi mowie, ze skonczy jak jego ciocia (moja siostra) na kasie w sklepie, a wujek musi zagranicą harowac bo nie maja kasy, nie mają zadnego wykształcenia.'' Nie chce wiedziec, co ty za dzieci wychowasz takimi metodami. Ty o tym najminejszego pojecia nie masz. Jesli dla ciebie takie gadanie to normalne zachowanie, to ja sie nie dziwie, ze twoje dzieci nie naleza do bystrych czy ambitnych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
no trudno mieć ambicje w wieku 10 lat :D autorka jest jakaś popoiertolona :D większość dzieci w tym wieku woli grać na kompie czy wyjść ze znajomymi na dwór niż się uczyć i jest to normalne. aha i jeszcze jedno - oceny z podstawówki czy gimnazjum NIJAK mają się do przyszłości dziecka, nie wiem jak można być takim betonem i tak prosto myśleć :O te wszystkie kujonki i pupilki nauczycielek jakie znam w liceum np. już sobie nie dawały tak dobrze rady i często byli zagrożeni (i siedzenie całymi dniami w książkach kosztem dzieciństwa w młodszych latach jakoś im wcale w niczym nie pomogło :) ) . i też żadna filozofia mieć pasek w podstawówce, nie oszukujmy się, to nie tyle zależy od mądrości dziecka czy jego inteligencji co od tego czy po prostu się przykłada. a duża część się nie przykłada, bo mało kto myśli poważnie o przyszłości w wieku podstawówkowo-gimnazjalnym. wielu też się nie chce uczyć mimo że są zdolni, są leniami. znam sporo takich, którzy wcześniej się obijali, ale np. w lo wzięli się już porządniej za naukę. albo "nieuków" którzy powtarzali klasy, a teraz studiują (ale to niestety świadczy tylko o tym jak poziom studiów drastycznie sie obniżył)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pieprzenie. Ja się dobrze uczyłem i co z tego mam? 1700 netto i jeszcze więcej nauki. Pasje starannie hamowane w domu na zasadzie "boję się o ciebie" (w domyśle "i jaka ze mnie wspaniała matka bo to powiedziałem"). Reguły nie ma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W dzisiejszych czasach trzeba mieć znajomości aby mieć dobrą pracę, bez tego nawet najlepsi mają małe szanse. A ślęczenie cały czas z nosem w książkach nie wpływa zbyt korzystnie na dzieci, dziecko musi uczyć się być kreatywnym i musi być ciekawe świata, szkoła i sposób nauczania, niestety te cechy zabija, więc niech wyjdzie na dwór i niech bawi się z innymi, lepiej na tym wyjdzie niż na dobrych ocenach w szkole.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×