Go艣膰 go艣膰 Napisano Grudzie艅 26, 2014 Pierwsze swieta ktore spedzam samotnie ..bez swojego TZ , rodziny ,znajomych...nie bylo by tak tragicznie gdybym w wigilie nie spotkala sie ze.swoim bylym po roku przerwy, spedzilismy niesamowite 5h razem caly poranek i wspolny obiad u mnie na mieszkaniu,calowalismy sie i przytulalismy sie, mimio tego ze on zerwal bo jego uczucie sie wypalilo, to zachowywalismy sie jakby nigdy nic sie nie stalo,strasznie nas do siebie ciagnie, o maly wlos nie skonczylo sie to w lozku..smialismy sie i plakalismy ...problem jest w tym ze ja go kocham nad zycie ,mimo tego ze przez ten caly rok umietalam z bolu i tesknoty a on...nie wie co do mnie czuje, nie wie czego chce od zycia ,wie ze czuje do mnie cos wiecej niz przyjaz ale nie wie co to... rozstalismy sie w pogodnej atmosferze,jakbysmy mieli jutro tak jak zwykle zjesc obiad. .. niestety zarowno on i ja wiemy ze robilismy glupote..ja to odebralam jako nadzieje?a on ?wlasnie nie wiem.mowil ze bylo cudownie,zadzwonil dzisiaj ze teskni za wspolnymi nocami i mu mnie brakuje, ze kiefys moze dojrzeje to tego by na mnie zasluzyc... i kontakt zakonczylismy... on wyjezdza z kraju na pol roku. Poradzcie mi jak mam sie zachowywac, co to mialo wszystko znaczyc.okropne swieta Udost臋pnij ten post Link to postu Udost臋pnij na innych stronach