Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Dziecko rodziców z zaburzeniami i problemami do końca życia nie będzie normalne

Polecane posty

Gość gość
ja bym chciała wstydzić się nadwagi, wtedy miałabym mobilizację jakąś, ale ja zobojętniałam na siebie, w tym rzecz jednak i tak uważam, że lubie tą moją samość, przez wzgląd na samą siebie, po prostu jestem taką osobą jestem płaczliwa, teraz też płaczę, po prostu od przedszkola czuje, ze coś ze mna nie tak, na jakichś pokazowych zabawach kiedyś rozpłakałam się i pobiegłam do taty przytłoczył mnie tłum dzieci, nie wiem sama co mój tata nawet to pamieta i ja na zawsze zapamiętałam tamten moment i uczucie, wciąz je pamiętam juz jako kilkulatka chciałam kapitulowac przed światem, nie mogę się pogodzić z tym, że rodziny nie ą jak bym chciała, że w życiu jest tyle do zrobienia, że tak wiele się wymaga od człwoieka a Ty z czym sobie nie radzisz tak własciwie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niestety się zgadzam ale
Szukaj korzeni swojego zagubienia, tej niemocy w tym płaczu z dzieciństwa. Dobry terapeuta, może bardzo pomóc zrozumieć w czym rzecz. x Z czym sobie nie radzę? Coś na kształt zespołu wyuczonej bezradności, nie w stanie ekstremalnym, ale jednak. Problem z poczuciem winy wobec ludzi, rozmaitych ludzi. Zaniżona samoocena. Nerwica, wahania nastrojów. I nie mam pojęcia, co mam robić w życiu. Brak jakiegoś potencjału emocjonalnego, by siebie realizować, pomimo potencjału intelektualnego, co nie jest moją opinią, ale wnioskami z terapii.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niestety się zgadzam ale
Wiesz, w tym wszystkim w naszej naturze, jest pewien feler. Może tych wad jest więcej, ale to co mnie jeszcze bardzo przeszkadza i chyb tobie też, to jest dość powszechne u ludzi z nerwicą, depresją, to po prostu nadwrażliwość. Kogoś zaboli i mu przejdzie, mnie boli całe lata taka sama drobna sprawa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
lepiej jest być nadwrażliwym niż za mało wrazliwym tak uważam bo źle byłoby być s*********m i źle, że tylu s**********w jest na świeci wolę byc nadwrażliwa, bo to daje mi jakąś gwarancję szacunku do samej siebie, a nie pozwalania na to, by ludzie traktowali mnie jakkolwiek, bo przecież jestem dorosła i powinnam zrozumiec i dac radę skoro ludzie w obrębie wśłanej rodziny potrafią tworzyć bezwzględne i niekeidy bolesne hierarchie, to ile znaczy dla nich całkiem obca osoba? lepiej w tej sytuacji chronić się przed śwaitem i zranieniem i tu nadwrażliwośc jest pomocna wyczulenie na potencjlane zranienie jesli ludzie samych siebie traktują szorstko i 'no bez przesady przecież', to inni wychwytuja tą ich jakże wielką dojrzałość i zrozumienie, prędzej czy póxniej będa chcieli wykorzystać człwoieka, bo po co nadmiernie przejmować się kimś, kto zniesie ból i odstawienie tak czy siak? 'bo sobie poradzi, bo dorosły w końcu"?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niestety się zgadzam ale
lepiej jest być nadwrażliwym niż za mało wrazliwym tak uważam bo źle byłoby być s*********m i źle, że tylu s**********w jest na świeci x Można i tak na to patrzeć, sam po części tak myślę, ale wciąż mnie rozwala coś, co dla kogoś innego jest, tylko epizodem. x wolę byc nadwrażliwa, bo to daje mi jakąś gwarancję szacunku do samej siebie, a nie pozwalania na to, by ludzie traktowali mnie jakkolwiek, bo przecież jestem dorosła i powinnam zrozumiec i dac radę x Na szacunek, pracuje się przy pomocy asertywności. x skoro ludzie w obrębie wśłanej rodziny potrafią tworzyć bezwzględne i niekeidy bolesne hierarchie, to ile znaczy dla nich całkiem obca osoba? lepiej w tej sytuacji chronić się przed śwaitem i zranieniem i tu nadwrażliwośc jest pomocna wyczulenie na potencjlane zranienie x Jesteś nadwrażliwa, to i tak zostaniesz zraniona, byle czym. To nie jest żadna tarcza, żaden system ostrzegawczy. To jest jakby odsłonięty kawał żywego mięsa. Nie ma skóry, jest żywa obolała tkanka. Myślę, że poprzestawiałaś przyczyny ze skutkami, bo nie będąc nadwrażliwym, nie ma potrzeby przed światem się chronić, bo nie odbieramy wówczas tego świata, tak boleśnie. Możliwe, że masz w sobie wiele lęku przed światem, ludźmi i nie postrzegasz tego lęku, jako czegoś negatywnego, tylko jako stan normalny - bo to świat jest zły i nienormalny. Taki sposób myślenia, taka postawa, jest w znacznej mierze irracjonalna i ostatecznie dla nas samych szkodliwa. Świata nie zmienimy, możemy zmienić tylko siebie. x jesli ludzie samych siebie traktują szorstko i 'no bez przesady przecież', to inni wychwytuja tą ich jakże wielką dojrzałość i zrozumienie, prędzej czy póxniej będa chcieli wykorzystać człwoieka, bo po co nadmiernie przejmować się kimś, kto zniesie ból i odstawienie tak czy siak? 'bo sobie poradzi, bo dorosły w końcu"? x Widać w tym co piszesz, tak Ciebie odbieram, zranienie - bardzo dużą ranę. Teraz wszystko widzisz z perspektywy tego bólu i lęku, przed nowym zranieniem. Świat jest oczywiście pełen ludzi, którzy bez chwili wahania ranią innych. Ale co z tego? Trzeba raczej iść w kierunku nabywania umiejętności przyjmowania ciosów, tak, aby nie były one wyniszczające i ich odbijania. Chronienie się przed światem, sam to czynię do dziś, niestety prowadzi do alienacji i jeszcze większego lęku i narastającej nadwrażliwości. Piszę to po osobistych doświadczeniach i wnioskach z terapii.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
no to co ja mam robić?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niestety się zgadzam ale
Trochę się w tym gubię, chyba tylko ja mam nick :D ale zakładam, że ostatnie kilka postów piszemy we dwójkę. Jeśli uznać za zaburzenie w sferze emocji, taką na przykład nadwrażliwość, to trzeba sobie wówczas uświadomić, że zaburzenie dosłownie ZABURZA, nasze relacje z ludźmi, ze światem, ze SOBĄ SAMYM! Powiem Ci, że ja dzisiaj wyraźnie widzę, że moje zaburzenie tak skutecznie zasłoniło mi świat, że patrzę przez nie, jak przez szkło, które zniekształca widok. Czyli widzę coś, czego nie ma, co jest bardzo subiektywne. Takie subiektywne widzenie powoduje tylko narastanie konfliktu bo ani ty świata nie rozumiesz, ani on ciebie. Co zrobić? Dobrze jest pomyśleć o terapii. Tylko, że trzeba poszukać dobrego specjalisty. Kogoś, kto jako profesjonalista i jako człowiek, jest w porządku. Jest net, można poczytać opinie. Z autopsji wiem, że dobra terapia dosłownie otwiera oczy na siebie i świat. Nie będę ci wkręcał, że po terapii jest raj, ale poziom zrozumienia problemu, jeśli chcesz pracować, jest znacznie większy, przez co łatwiej sobie radzić ze swoimi zaburzeniami. Dobrego terapeutę, można znaleźć zarówno odpłatnie jak i na NFZ. Wiem, bo znalazłem. Warto abyś przyjęła takie założenie, że nie znasz samej siebie, to znaczy nie rozumiesz dlaczego taka jesteś. Oczywiście wiele rozumiesz, ale nie na tyle, aby sobie z tym zranieniem, bólem, lękiem poradzić. Możesz też, założyć, że nie chcesz terapii. Ok! Pytanie tylko co w zamian? Trwanie w bólu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niestety się zgadzam ale
Jasne, że pójść do obcego człowieka i powiedzieć mu o sobie, tak bardzo osobiste rzeczy, to jest bardzo trudne, ale ma to swoją zaletę. Wreszcie możesz powiedzieć wszystko co myślisz i czujesz, może nawet bardziej co czujesz, bez lęku, że ktoś ciebie zrani. Terapeuta wysłucha, zapyta, zasugeruje, bez presji, bez oczekiwań, bez żadnego przymusu. Ja nie raz doznałem prawdziwej ulgi. Ludzie wierzący, gdy mają dobrego spowiednika, także w ten sposób się oczyszczają, ale na to trzeba być wierzącym i mieć naprawdę dobrego i mądrego księdza. Jeśli nie, pozostaje terapeuta. Pomyśl :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Hej, tak, ja piszę ostatnie wszystkie posty. Ja nawet mam postanowienie noworoczne, by pójść na terapię. Natomiast po pierwsze muszę go znaleźć (już trochę patrzyłam). Po drugie muszę rozważyć od czego zacząć i co powiedzieć. Od ilu lat chodzisz na terapię?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niestety się zgadzam ale
Jeśli mogę doradzić. Nie zastanawiaj się zupełnie, co powiesz. To nie ma sensu, bo zapewniam cię, że od czegokolwiek nie zaczniesz, to i tak dojdziesz do tego, co cię tak bardzo boli. Tego po prostu nie da się ominąć. Chyba ze cztery lata w sumie? Terapia indywidualna i potem grupowa. Nawet nieźle to wspominam, pewnie dlatego, że niczego nie odrzucałem, starałem się być aktywny i otwierać się, chociaż to było bardzo bolesne i co tu dużo gadać, po prostu wstyd jest :D Ale postaraj się dobrze poszukać. I musisz mieć cierpliwość, bo nie jest powiedziane, że pierwszy strzał, będzie celny. Nie zrażaj się! Naprawdę warto :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja juz byłam kiedys na psychoterapii i babka nawet odesłała mnie na grupową, ale odmówiłam. nie chciałam. może to był błąd? jak tam było? na nfz tez próbowałam- dziadostwo niestety

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niestety się zgadzam ale
Czy błąd? Nie wiem, przecież to dotyczy Ciebie, nie mogę tego ocenić. Mogło być tak, że nie byłaś gotowa? Jak było? Fajnie :D Naprawdę, pomimo wiwisekcji psychiki, było bardzo ciekawie i dużo na tym skorzystałem. Jeśli chcesz napiszę ci coś więcej, ale na maila. Ta terapia była na NFZ. Jak długo miałaś tę terapię?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja miałam u jakiejś prywatnej babki pół roku nie dogadywałyśmy bsię, miałam wrażenie, że ona mnie tam nie chciała, trzymała tylko dla kasy, spytałam, cyz ona uważa, że ja nie mam problemu odpowiedziała, że ją zaskoczyłam temat zamarł, powiedziała, że mam przemyśleć po co mi jest terapia, bo gadamy o wszystkim i niczym, potem zaproponowała terapię grupową, a ja uznałam, że może się tam skompromituję przy ludziach o grubych problemach, jak alkoholizm, przemoc domowa, odwyki tp. nie chciałabym, by ludzie traktowali mnie jak rozwydrzoną panienkę, co jej się w d poprzewracało. to nie tak. o czym np. ludzie mówili na twojje terapii grupowej, jak to wyglądało?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niestety się zgadzam ale
ja miałam u jakiejś prywatnej babki pół roku nie dogadywałyśmy bsię, miałam wrażenie, że ona mnie tam nie chciała, trzymała tylko dla kasy, spytałam, cyz ona uważa, że ja nie mam problemu odpowiedziała, że ją zaskoczyłam x Jeśli miałaś takie wrażenie, to znaczy, że się z nią źle czułaś. To wystarczy, żeby mieć poczucie dyskomfortu. Na terapii porusza się bolesne sprawy, jest trudno, ale trzeba mieć jakieś minimum zaufania do terapeuty. Nie podoba mi się jej odpowiedź. Dziwne to jest. Mam wrażenie, że nie była zbyt profesjonalna. Bardzo ważne jest kliniczne doświadczenie, nie tylko praca z pacjentem w gabinecie. x temat zamarł, powiedziała, że mam przemyśleć po co mi jest terapia, bo gadamy o wszystkim i niczym, x Ja gadałem o wszystkim na terapii indywidualnej. Dosłownie o wszystkim, nawet o swoich poglądach politycznych :D poglądach na religię, marzeniach o tym i owym i terapeutka, ani razu nie zwróciła mi uwagi, że gadam bez sensu, tylko tak zadawała pytania, żebym zobaczył, dlaczego TO właśnie mówię i z czego to wynika. To jest po prostu kwestia profesjonalizmu terapeuty. Na dzień dobry, zadawała mi pytanie, jak panu minął czas od ostatniego spotkania i gadałem co chciałem. x potem zaproponowała terapię grupową, a ja uznałam, że może się tam skompromituję przy ludziach o grubych problemach, jak alkoholizm, przemoc domowa, odwyki tp. nie chciałabym, by ludzie traktowali mnie jak rozwydrzoną panienkę, co jej się w d poprzewracało. to nie tak. o czym np. ludzie mówili na twojje terapii grupowej, jak to wyglądało? x Nie wiem, co to za grupa byłaby, jakie problemy miałyby te osoby, które byłyby na tej "twojej" niedoszłej terapii. Powiem Ci, jak to w moim wypadku wyglądało. Była grupa, gdzie była kobieta po 50 z doświadczeniem strasznego dzieciństwa, dziewczyna, która zdradziła męża, bo ją traktował jak szmatę, dziewczyna z anoreksją i problemami wobec własnego dziecka, facet po przejściach w pracy, inny z lękami, dziewczyna z załamaniem nerwowym, ja z nerwicą i depresją wieloletnią i jeszcze kilka osób. Każdy ma swój problem i go przedstawia. Mogą być różne sposoby, metody, tam wybrano pewien określony system i myślę, że miało to sens. Toczy się rozmowa, ludzie mówią o sobie i o innych, terapeuta pilnuje porządku, by nie przekrzykiwać się, mówić o tym, co jest w danej chwili do omówienia. Nie spotkałem się z tym, że ktoś by mi powiedział, że mój problem jest głupi, mały. Tam, raczej ludziom oczy się otwierają, na to, że inni TEŻ mają problemy, że to co dla ciebie nie jest żadnym problemem, dla innej osoby jest koszmarem i odwrotnie. Terapeuc***ilnują zresztą tego, aby ludzie nie krzywdzili się. Założenie było takie, że ludzie wchodzą ze sobą w interakcje i z tego wynika, jacy są i jakie mają problemy. I to jest bardzo dobry punkt wyjścia, bo nie ma siły, żeby ten twój problem nie wyszedł i nie został przez innych i terapeutów zauważony i omówiony. To jest bardzo cenne. Oczywiście, czego byłem świadkiem, bywa, że dowiadujemy się, czegoś, czego nijak nie chcemy przyjąć do wiadomości. Wtedy jest opór, walka, ucieczka przed problemem, prawdą o sobie. To nawet bywało zabawne, nie śmieszne ale ciekawe, gdy toczyły się takie spory. Jest to bardzo wyczerpujące i bywa bardzo, bardzo bolesne. Podkreślam, że istotny jest profesjonalizm terapeutów ich zaangażowanie. Ja bardzo sobie tych ludzi chwalę, ale przecież nie wszystko, każdemu będzie odpowiadało.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niestety się zgadzam ale
Naprawdę, nikt nie lekceważył problemu drugiej osoby. Nawet mieliśmy poczucie, takiej solidarności, wzajemnego wsparcia. Nie wiem, może ja trafiłem na taką grupę? I powiem ci, że gdy pojawiła się dziewczyna, która sama uważała, że jej problem to jest taki, mało poważny, że inni mają problemy, ale ona tylko trochę, to się okazało, że niestety, jej problem jest bardzo poważny, chociaż pracuje, chociaż chodzi na imprezy, chociaż ma chłopaka, chociaż jest ładna i szczupła... Nikt się z niej nie śmiał, nie wyszydzał, chociaż mocno ją przyciskano, za to właśnie lekceważenie własnego problemu i pewne wynoszenie się nad resztę, że inni to są tacy zaburzeni, a ja nie :D Terapeuci mocno to wskazywali, ale bardzo kulturalnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niestety się zgadzam ale
Natomiast na terapii grupowej, był zakaz, rozmów o polityce, religii itp. Ale to naturalne, bo ludzie do oczu, by sobie skakali :D I ludzie się pilnowali. Oczywiście, że prywatnie można sobie było gadać, co się chce, ale wiesz, jak się kogoś poznało, bo nie na samej sesji, to byłoby bez sensu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to ciekawe co mówisz...nie sądziłam, że tak to wygląda. ta moja babka to chyba chciała się mnie pozbyć i mieć z głowy, dlatego mnie tam wywalała moja siostra na terapię od 10 lat chodzi i też powiedziała, że moja była chyba mało profesjonalna potem tak sobie pomyślałam, że w sumie ona nigdy mi nawet pokwitowania nie dała, tzn. dowodu wpłaty nie miała aksy fiskalnej, sądze, że nie odprowadzała podatku, mimo, że spotykalismy sie w gabinecie podlegającym pod jakąs tam przychodnię, bo widziałam przecież certyfikaty na ścianie, plakaty, reklamy już na korytarzu nie wiem, może naiwna jestem, ale jedno mi się przydało- genogram, babka kazała mi go narysowac i omówić gdyby nie to, to nigdy bym nie przeanalizowała mojej rodziny, a to mi pomogło ułozyc sobie tą układanke przyczynowo-skutkową w głowie wiem, czemu tata nie miał kontaktu z moja siostrą, czemu nie ma kontaktu ze swoim rodzeństwem, czemu ze mną miał niepoprawny kontakt i czemu nie szanował mojej mamy wiem to dzieki genogramowi, bo on mnie zmusił do analizy jego własnej rodziny podobnie od strony mojej mamy, choc tam całkiem inna sytuacja była ale pojęłam jak różne te dwie rodziny były i, ze nie powinny były nigdy się połaczyć, związek mamy i taty nie miał sensu i stąd nasze problemy, moje, rodziców i mojej siostry to smutne, najbardziej mojej mamy mi zal

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mamy, bo to ona zmarnowała życie, my wyszłysmy z tego domu, ona w nim została siostra ma 31 lat i swój świat, męża, karierę ja mam 26 lat i życie przed sobą, wolność, nikt mi d**y nie truje, ale mama ma 50 lat i siedzi w toksynach od kiedy skończyła lat 19, bo wtedy niestety wyszła za mąż, aż tak młodo, wcześniej było tylko dzieciństwo, tylko dwie epoki w jej życiu- dzieciństwo na wsi, w cięzkiej pracy i potem od razu małżeństwo,w którym szacunku nie zaznała nigdy całe życie, cała młodość to ona straciła z nas najwięcej a tata? cóż.... tata niczego nie jest świadomy całe zycie i ignoruje losy swojej rodziny, jest niereformowalny i ma zaburzenia osobowiści, terapeutka mamy to powiedziała i psycholożka mojej siostry, on sam został wypchniety na terapię siła przez moją mamę i zrezygnował po jednym razie każdy psycholog powie CI, ze by nad soba pracować trzeba tego chcieć, a on nie chce

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a powiedz mi jeszcze tylko- czemu postanowiłeś napisać tego posta na kafe?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Niesamowicie ciekawa dyskusja, rzadko się zdarza taka na tym forum. Czy to już koniec?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
też się cieszę, dawno na kafeterii takiej rozmowy nie miałam ja mam włączoną dyskusję cały czas, coś tam robię i sprawdzam, czy rozmówca jż wrócił mam nadzieję, ze to nie koniec, zwłaszcza, ze często an tym forum jestem brutalnie odtrącana, gdy próbuję porozmnawiać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niestety się zgadzam ale
gość dziś a powiedz mi jeszcze tylko- czemu postanowiłeś napisać tego posta na kafe? x Ten pierwszy, rozpoczynający wątek? Nie ja go napisałem, ale mnie przyciągnął. Pierwszy napisałem pod pseudo - niestety... I chyba wszystkie następne też. x Nie mam takich złych doświadczeń z Kafe :D Można tu pogadać, nie raz rozmawiałem w taki, normalny sposób, na różne tematy. Bywa, że się trafi na idiotę, który nie odpuszcza, wówczas najlepiej ignorować. Tytuł tego wątku, nie zachęca zupełnych idiotów. Zachęcające są tak po prostu, podane historie z życia - nie radzę sobie, nie potrafię tego, tamtego, mam lęki. x Bardzo możliwe, że byłaś dla tej terapeutki, może za trudna? Lekarze, terapeuci, bardzo często nastawiają się na jakiś typ chorych, pacjentów, bo w tym czują się dobrze, znają się i nie chcą wykraczać poza schemat. Ot, taka bardzo ludzka cecha. x Czy nie pytałaś siostry, czy mogłaby ci polecić, jakiegoś sensownego terapeutę, ośrodek? x O tym wszystkim, mógłbym godzinami gadać :D ale nie wiem, czy to jest najzdrowsze? Mam raczej problem z przełożeniem, tego co już wiem, na działanie. Jestem mocno wyalienowany i odwrócony tyłem do życia. Trudno to zmienić, bardzo trudno. Tym bardziej trudno, że ja terapię zacząłem późno, te kilka lat temu, a mam teraz 40. Złe, wyniszczające nawyki, są tak bardzo silne, że to jest, jakby wyrywać chwasty w wielkim ogrodzie. Robota na okrągło i efekt niezadowalający. Zatem, czym szybciej, tym lepiej. Ja mając lat 20, 25 nie miałem pojęcia, że mam taki problem. Nigdy nie było dobrze, ale nie wiedziałem co to jest. Tym bardziej nie wiedziałem, bo moja rodzina nie jest jakoś jednoznacznie dysfunkcjonalna. Żadnego alkoholizmu, przemocy, nic drastycznego. x Pamiętam z terapii, taką metodę, sposób, jaki nam posuwano: metodę drobnych kroków. I chyba to, mi się najbardziej sprawdza. x Tak, trzeba chcieć, chociaż trochę. Pamiętam osoby, które nie chciały, które w żywe oczy, same siebie okłamywały, ale to nie było kłamstwo, raczej niezdolność do przyjęcia prawdy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niestety się zgadzam ale
Co do twojej mamy. Obawiam się, że ulgę poczuje po śmierci waszego ojca. Brzmi to okrutnie, ale niestety, tak może być. Prawdopodobnie nie jest zdolna od męża odejść. Nie mówię nawet o nowym związku, ale po prostu o życiu bez tego obciążenia. Wiek ponad 50 lat, to czas, gdy człowiek, ma tak wiele utartych schematów, nawyków, jest już tym tak bardzo wypełniony, że szanse na istotną zmianę, są nikłe. Nadzieja jest, ale trzeba mieć świadomość skali trudności. Musisz przede wszystkim zadbać o siebie, bo tylko jako osoba wolna od tej toksycznej schedy, będziesz mogła mamie pomóc. A tak, możesz jeszcze bardziej polecieć w dół, bo jak sama wiesz, ta trucizna jest bardzo silna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lunaticsoul
Tak czytam ten temat i to jest w 100% prawda... Dorastałam i przez 20 lat żyłam w domu, w którym był alkohol, ojciec pił, awanturował się, była policja, pełen wachlarz "emocji. Matka była pozostawiona sama sobie, rodzina jej nie pomagała, nikt jej nie pomagał, musiałam bardzo wcześnie dorosnąć. W zeszłym roku matka wreszcie zdecydowała się na rozwód i wyprowadziła od ojca, ja skończyłam studia, wyjechałam do innego miasta, bo u siebie nie mogłam znaleźć pracy. Prowadzę z pozoru "normalne" życie, robię podyplomówkę, pracuję, staram się jakoś to wszystko ciągnąć, ale nie mam faceta, znajomych... Leczę się na depresję od 3 lat, cały czas na lekach, bez nich nie wychodzę z domu, nie śpię. Mam problemy w kontaktach z facetami, nigdy nie miałam w domu wzorca dobrego związku. Nie chcę mieć dzieci, bo wiem, że nie jestem im w stanie wiele zaoferować, nie chodzi tu o finanse, lecz o osobowość, siłę charakteru, wzór szczęśliwej osoby...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niestety się zgadzam ale
A mnie odbierają ludzie, jako bystrego, miłego, nawet pewnego siebie. I doopa :D bo przy bliższym poznaniu, okazuje się, że nie radzę sobie w życiu. Owszem, jestem miły, ale nerwowy. Jestem bystry, powiedzmy mam coś do powiedzenia, mam zainteresowania, ale nijak to się nie przekłada, na życie. To jakby być gawędziarzem erotycznym :D Jestem pewny siebie, ale w pewnym tylko zakresie. x lunatic To jest takie życie z tajemnicą. Ludzie myślą, że sobie radzisz, gdy ty ledwo ciągniesz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lunaticsoul
Dokładnie, życie z tajemnicą. Tylko jak tu się otworzyć... mam 25 lat, większość ludzi w moim wieku ma jednak bardziej optymistyczne podejście do życia, ludzie, których spotykam sprawiają wrażenie zupełnie bezproblemowych, nastawionych na zabawę i same pozytywne emocje. Ciężko mi się zintegrować z kimś takim, uciekam w pracę wynajduję sobie kolejne zajęcia, żeby tylko nie myśleć o tej samotności...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niestety się zgadzam ale
ludzie, których spotykam sprawiają wrażenie zupełnie bezproblemowych x Pewnie jakaś część z nich, także gra siebie w tej lepszej wersji. A co ja innego robiłem? Ty też, przecież nie obnosisz się ze swoim problemem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tytuł tego wątku, nie zachęca zupełnych idiotów xxx otóż to, i dlatego piszą tu aż trzy osoby xxx Lekarze, terapeuci, bardzo często nastawiają się na jakiś typ chorych, pacjentów, bo w tym czują się dobrze, znają się i nie chcą wykraczać poza schemat xxx Niestety tak tez pomyslałam- wbrew pozorom łatwiej pracować z alkoholikiem, bo na ten temat istnieje juz literatura, mozna się nacuzyć pomagać tym ludziom. Gorzej, jesli o kimś w książkach nie piszą, wtedy pojawia się pole dla talentu. xxx Czy nie pytałaś siostry, czy mogłaby ci polecić, jakiegoś sensownego terapeutę, ośrodek? xxx Już poleciła.;-) Ale ja jeszcze odwlekam. Może poszukam jeszcze. No i od czego tu zacząć...ale powiedziałeś, ze samo przyjdzie, pewnie masz racjję. xxx Tym bardziej nie wiedziałem, bo moja rodzina nie jest jakoś jednoznacznie dysfunkcjonalna. xxx wypisz wymaluj moja sytuacja, i dlatego wielu ludzi nawet nie wie, że ma problem. Bo jak jest alkohol w domu i przemoc, to łaytwiej patologię zauwazyć, wykryć i działać. I problemy są ewidentne i przewidywalne. W innych przypadjkach jest gorzej, bo człowiek latami zastanawia się co jest nie tak. A jakie masz te złe nawyki?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lunaticsoul
Ok, może źle to ujęłam, chodzi o to że mnie po prostu nie bawi wiele rzeczy, które bawią ich, klubowe imprezy, rozmowy o niczym, lekkie traktowanie praktycznie wszystkiego, egoizm... Wiem, nie wszyscy są tacy i nie można generalizować, ale po prostu trudno mi trafić na kogoś, w kogo towarzystwie czułabym się dobrze. Wyjeżdżając z miasta, w którym studiowałam zostawiłam tam jednego przyjaciela, widujemy się jak przyjeżdżam, mamy kontakt telefoniczny, drugi przyjaciel wyjechał do Anglii, widzimy się raz na rok, rozmawiamy regularnie na skype. Tak na codzień jestem sama.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×