Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Dziecko rodziców z zaburzeniami i problemami do końca życia nie będzie normalne

Polecane posty

Gość niestety się zgadzam ale
Jestem po terapii, nawet dwu. Wiele, bardzo wiele zrozumiałem i nawet jakby "samoczynnie", te terapie wykreowały pewną zmianę w moim odczuwaniu i postrzeganiu świata. Ale to nadal jest za mało. Jestem takim, trochę kaleką życiowym. To jest proces, bolesny i bardzo powolny. Czasem wolałbym się już nie obudzić, tak czuję się tym zmęczony. Wstajesz rano, albo po południu i musisz od początku wszystko zaczynać, bo sen jest jakby wyrwą, pomiędzy kolejnymi dniami. To co było wczoraj, nie bardzo się liczy. To co jest dzisiaj, nie bardzo pociąga. Cała machina życia stanęła i od rana trzeba ją mozolnie rozkręcać. I tak dzień, za dniem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ktoś chciał maila: mistrz.szef@o2.pl

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Hmm, dla mnie to dziwne, że autorka w jednym zdaniu wymienia socjopatie i lenistwo. Ja jestem leniwa, i co? Winę za to ponoszą moi rodzice, którzy leniwi nie są?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Co z tego, że socjopatia i lenistwo jest w jednym zdaniu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to zależy o jakim rodzaju lenistwa mówimy egzystencjalnie leniw anie jeste, bo uczyłam sie cieżko i wytrwale, potem wiedziałam,ze trzeba szukac pracy i jej szukałam wsiadają o 7 rano w busa do stolicy, wracając o 22 do domu, by na 7 rano wsiąść w busa jeszcze raz, by pojechac na inną rozmowę do innego miasta. wiedziałam, ze tak trzeba i leniwa w tym sensie nie byłam, bo co trzeba, to robiłam. pracuję, bo to jedyny spoób, by zyć. w tym sensie niem leniwa. ale: lenistwo mam sobie w tym sensie, że mimo wszystko najbardziej lubię siedzieć w domu i leżeć, oglądać film, jeśc, słuchać muzyki. zwłaszcza po pracy. nie mogłabym jka inni wrócić z pracy i iść na narty lub wstać znowu z rana, byle pojechać na jakiś kulig. w tym sensie jestem leniwa, bo wybieram kapie, puchaty dywan i dom. dzbanek herbatki. kąpiel.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przecież takie coś to każdy ma w sobie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jakie coś? lenistwo?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niestety się zgadzam ale
nie mogłabym jka inni wrócić z pracy i iść na narty lub wstać znowu z rana, byle pojechać na jakiś kulig. w tym sensie jestem leniwa, bo wybieram kapie, puchaty dywan i dom. dzbanek herbatki. kąpiel x Psychologia o ile się orientuje, nie zna takiego zjawiska jak lenistwo :D To co opisałaś, to nie jest lenistwo, nawet w takim obiegowym pojęciu. Raczej nazwałbym to limitem energetycznym. Nie masz już więcej energii, by coś jeszcze zrobić. Owszem, na siłę zrobisz, ale na siłę i bez wielkiej przyjemności. Pytanie ile masz lat, czy masz poza pracą, jakieś życie? Nie wiem, więc nie będę wyrokował, ale bywa, że taka postawa znamionuje pewną skłonność do depresji. Ja tego nie wiem, bo jest mnóstwo czynników, które mogą pokazać, że w twoim wypadku jest zupełnie inaczej. Tak tylko myślę w oparciu o własne doświadczenie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
26 lat, korporacja życie mam w necie, mam drobne zaintersowania, moje własne roślinki i gryzonie robię wiele zakupów, poduszki, pościel, ręczniki, różne rzeczy do domu, płyty, bo wciąż cieszę sie, ze już zarabiam niestety mam mało znajomych, wszyscy daleko no i zawsze byłam wyobcowana, dziwna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja sie zgadzam, ja i moje rodzenstwo to najlepszy przyklad. Struktura mojej rodziny byla dziwna, stosunki miedzy czlonkami rodziny czasami rowniez, zachowania rodzicow przejelismy jak jeden maz, w troszke innej Konfiguracji i natężeniu. Efekt jest taki ze wszyscy mamy nerwice, fobię, bracia sa alkoholikami, jeden z tendencja do agresji, zadne z nas nie ma poukladanego zycia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niestety się zgadzam ale
no i zawsze byłam wyobcowana, dziwna x To jest clou problemu, może nie problemu, ale to się z tego bierze. Miałaś dość samozaparcia, rozumu, świadomości, by przełamać swoje wyobcowanie i postarać się o dobrą pracę. I gratuluję! To świadczy o dojrzałości i zapobiegliwości. Ale ten rys, wyobcowania jest. No cóż, wypadałoby szukać towarzystwa, wśród podobnych sobie. Net, to jest dobre miejsce, bo można anonimowo zacząć dość szczerą rozmowę. Pytanie, czy tobie to przeszkadza? I dlaczego, jeśli przeszkadza? Ja sam jestem dziwakiem i jakoś się z tym pogodziłem, przynajmniej w części.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kiedyś miałam dobrą koleżankę, która poznawszy chłopaka i znalazłszy pracę urwała kontakt. Bolało mnie to, bo byłyśmy przyjaciółkami od serca. Nigdy nie miałam drugiej takiej osoby, ani w postaci koleżanki ani w chłopaku- partnerze. Wystarczyłaby mi jedna taka koleżanka i facet. Więcej ludzi nie chcę, mam siostrę i kilka znajomych, ale daleko, widujemy się raz lub dwa do roku. Takie zycie. Nie musze mieć wokół siebie wielu ludzi, taka osobowość. Gorzej, ze ja tej jednej osoby, już nawet niekoniecznie faceta, ale koleżanka od serca, taka jak kiedyś, wystarczyłaby. Mam kuzynkę i jej truję dupę non stop. Zyję sama, wiec jestem gadułą, jak ktoś mnie pyta co u mnie, to dziób mi się nie zamyka. Bo wreszcie sie mam komu wygadac. Jedna, osoba, dwie najwyżej,s tarczyłyby mi. Facet i dobra koleżanka. Bo moim znajomym nie mogę niestety wiele ppowiedzieć. Bo słyszę po nich. Jedna to od dziwek wyzywa laski, które nie mają stałego chlopaka, a seks uprawiały. To jak ja mam jej mówić, ze mialam kochanka? Nie mam z kim miec relacji intymnej, nie mowię o seksie tylko. Ale o zwierzeniach. Zostaje mi tylko kafe, przez ktorą nie raz płakałam;-/ net ma tyle wad ile zalet.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pytanie, czy tobie to przeszkadza? I dlaczego, jeśli przeszkadza? xxx to zaś jest trudne pytanie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
po części jest to nienaturalne by zyc tak ajk obecnie żyją ludzie daleko posunięty indywidualizm, skrajny zanik więzi społecnzych...na dluższą metę człowiek glupieje i potem dużo gada jak ja, do siebie również. potem mocno interesuje sie życiem innych ludzi, oglądam filmiki erotyczne, bo tylko to wszytsko daje mi wgląd w zycie. Smutne, ale prawdziwe. Mam pracę i tego się trzymam, teraz rozpoczynam współpracę z dietetykiem, chodzę do lekarzy, wykupie karnet. CIesze się, że mam kasę za lata nauki. Ale wiem, że za maksymalnie 10 lat mogę potrzebowac czegoś nowego. I wtedy nie będe miała nic. Bo im więcej czasu się tak żyje, tym trudniej z tym skończyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niestety się zgadzam ale
daleko posunięty indywidualizm, skrajny zanik więzi społecnzych... x Tak, rzeczywiście tak jest. Ale tutaj raczej mówimy o przyczynach natury psychologicznej, nie społecznej. x Mówisz, że wystarczyłaby ci ta jedna koleżanka i mężczyzna. A może ta jedna koleżanka, ten mężczyzna to byłby rodzaj ochrony przed światem? Może twoje potrzeby emocjonalne, towarzyski, jednak są większe, tylko nawet o tym nie wiesz? Wiesz, żyjemy w takim zasklepieniu od lat. Takiej swojej norce i nawet nie mamy pojęcia, czy gdybyśmy z niej wyszli, to nie byłoby nam lepiej, milej, ciekawiej? Nie upieram się, ale widzę, że ja miałem wiele swoich mniemań, przeświadczeń, a potem okazało się, że wcale taki nie jestem. My siebie po prostu nie znamy. Jesteśmy poblokowani na różnych poziomach i na różne sposoby.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ale ja nie potrzebuję imprez, nie lubię ich, tańczyć nie lubię, nie jestem ekstrawertyczna, nie lubie póxno wracać do domu, wychodzić na długo to taka osobowość, ja nie chcę wiele szumu wokół siebie, dlatego wolałabym dwie osoby

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Świetny temat i niestety zgadzam sie w100 %. To rodzice niszcza swoje dzieci.Koniec kropka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
i st ad filozofia antynatalistyczna szczerze mówiąc takie ryzyko jak wymieniacie jest przeogromne i w każdym pryzpadku dlatego mniejszą krzywdą jest niepowoływanie do życia nowej osoby

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Widzę po swoim dziecku, że przejęło bardzo dużo z mojej lękliwej, depresyjnej osobowości. Miłość na jednej szali nie wyrównuje tego ciężaru, jaki zafundowałam na drugiej. Na początku macierzyństwa poczucie winy zjadało mnie tak bardzo, że chciałam się zabijać każdego dnia. Po przeczytaniu tego postu zaczynam żałować, że tego nie zrobiłam, gdy jeszcze mogłam czemuś zapobiec... Ale może nie jest za późno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a czemu takie rzeczy wiecie dopiero po tym jak sie dziecko urodzi? trzeba mieć doskonałe warunki, by mieć dziecko, trzeba też wiedziec, ze sie w obsesję nie wpadnie i tzreba umieć panowac nad własnym rodzicielstwem, oddawać czasem dziecko pod opiekę, trzeba tez umieć być egoista. zauwazyłam, ze ludzie nad prostymi rzeczami zastanawiają sie post factum. niestety rozród jest dla kamikadze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niestety się zgadzam ale
dlatego mniejszą krzywdą jest niepowoływanie do życia nowej osoby x Też tak kiedyś myślałem, byłem mocno przekonany. Tak, logicznie patrząc, jest to słuszne, ale gdzieś na końcu zakłada dwie sprawy: - śmierć ludzkości - brak zgody na to, że życie to także cierpienie. Jakbyśmy właśnie nie chcieli uznać, że żyjąc cierpimy i zadajemy cierpienie, nawet nieświadomie. Taki jest kształt tego świata, że wszystko co żyje musi cierpieć. Czy to ma sens? Czy życie jest tak cenne, że warto żyć i cierpieć? Pytania o sens, są zasadnicze i nie wiem, czy warto się w nie wikłać, bo albo chcemy żyć, albo nie. Jeśli chcemy, to jakoś walczymy i to znaczy, że życie jest dla nas wartością. Jeśli nie chcemy, to rezygnujemy, czy to czynnie, czy nawet biernie, nie robiąc ze swoim życiem nic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niestety się zgadzam ale
zauwazyłam, ze ludzie nad prostymi rzeczami zastanawiają sie post factum. x Bo są ludźmi i kierują się pragnieniami, odr****** i tak dalej. Nigdy nie było inaczej i ostatecznie szczęście to tylko postawa wobec życia. Tylko i aż! Reszta, to warunki, jakie stawiamy życiu, aby być szczęśliwymi. Im wyższe warunki, tym trudniej być szczęśliwym. Obecny świat, bardzo podniósł poprzeczkę i naprawdę trudno się spełnić. Mogę też powiedzieć, że ja się bardzo zastanawiam nad każdym aspektem życia, nad każdą decyzją. Tak się zastanawiam, że pociąg odjeżdża, ja do niego nie wsiadam i nie dzieje się nic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to zalezy kto co woli ja wole nicość niż coś, co okaże się złe rodzina np. to odpowiedzialność, ja znalam człwoieka, co wybuchnął smiechem i powiedział,że nie czy rodzina go uszczęśliwi, wie tylko, że ją chce zdanie zmienił kilka miesięcy póxnije po przeczytaniu jakiegoś artykułu sorry...jak ktos ma takie podejscie, to potem młodych dup szuka jak po latach ryku dzieciaka i ciągłego zmęczenia uznaje, ze przecenił swe mozliwości zniesienia własnego nieszczęścia w imię posiadania rodziny jak się ma niekrystaliczne podejście do tak arcywaznego tematu, to ryzyzka wcale się nie podjemuje są rzeczy ważne i takie, że łohoho, i tam ma nie być ryzyka, tylko spokój

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niestety się zgadzam ale
jak się ma niekrystaliczne podejście do tak arcywaznego tematu, to ryzyzka wcale się nie podjemuje x z punktu widzenia mojego, osobistego, zgadzam się, ale jako propozycja dla całej ludzkości, to się po prostu nie sprawdzi x są rzeczy ważne i takie, że łohoho, i tam ma nie być ryzyka, tylko spokój x ryzyko będzie zawsze, pytanie tylko, jaka jego skala jest do przyjęcia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W takim razie ciesze sie, ze mialam-mam, poukladanych rodzicow, szczesliwe dziecinstwo, zainteresowanie ze strony obojga rodzicow. Ciesze sie, ze jestem szczesliwa osoba i mam swietne zycie. Jezeli to zasluga moich rodzicow, to dzieki Bogu, ze na takich trafilam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a cóż by się stało jakby tzw ludzkości nie było wcale, co? byśmy nawet nie wiedzieli, a człowiek póki co sieje spustoszenie co do skali ryzyka- jesli chodzi o dzieci, to z tego co wiem ludzie nie uznają żadnej skali i zadnego ryzyka a jednak je mają, a potem całe życie się martwią

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niestety się zgadzam ale
a cóż by się stało jakby tzw ludzkości nie było wcale, co? byśmy nawet nie wiedzieli, x nic, po prostu nic - ale piszę to, niekoniecznie w swoim imieniu, raczej po wielu przemyśleniach, książkach widzę, że wbrew temu, co mnie się wydaje, tobie, są ludzie, którzy pomimo wszystko pragną żyć x a człowiek póki co sieje spustoszenie x taka jest nasza natura i jej nie można zmienić, że dążymy jako gatunek, jako wydzielone z gatunku plemiona, jako jednostki do dominacji nad otoczeniem - taka skaza, taki grzech nasz pierworodny x co do skali ryzyka- jesli chodzi o dzieci, to z tego co wiem ludzie nie uznają żadnej skali i zadnego ryzyka a jednak je mają, a potem całe życie się martwią x nie będę się wdawał w ocenę, co dla kogo jest skalą, co nie, bo to długa byłaby dyskusja, chociaż ciekawa mają je, przede wszystkim dlatego, że naturą człowieka jest mieć potomstwo, można to ubrać, nawet trzeba w rozmaite idee, ale na dnie jest natura bez refleksji cóż więcej można powiedzieć? albo akceptujesz to co jest i żyje ci się lepiej, albo nie i bardziej cierpisz - taki mam między innymi problem A jaki ty masz problem? Ludzie w miarę poukładani, w miarę zadowoleni z siebie i swojego życia (jakie by ono nie było) nie snują raczej takich przemyśleń, pomijam filozofów. Oni po prostu żyją. Też chciałbym po prostu żyć, ale nie umiem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jestem zadowolona z życia, ale narazie tylko. nie wiem co potem. nie umie wchodzić w jakiekolwiek relacje, wszystko mnie męczy, dużo narzekam. nie akceptuję świata w jakim zyjemy, tej tzw natury bez refleksji, o jakiej piszesz, tego, że miłośc jest warunkowa, tego, że jak nie urodzę dzieci to czekają mnie cieżkie społeczne konsekwencje i wieczny znak zapytania, czy nie będę załować nie akcpetuję swego charakteru, tego, ze najprawdopodobniej nie czeka mnie żaden facet tego, że wiem, że mam nadwage, ale i tak jem, bo kocham jestem beznadziejna pod tym względme i pod tym, co juz wymieniłam- imprezy, sport, tłum, taniec, wszystko nie, tylko spanie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niestety się zgadzam ale
Dużo sprzeczności. Nie będę pisał punkt, po punkcie, ale żyjesz w niezgodzie ze sobą i światem. Ja jestem podobny. Też skłócony ze sobą i światem. Ale bardziej, od zawsze przede wszystkim miałem pretensje do siebie. Poczucie winy i takie tam... Chyba najważniejsze, to czuć się ze sobą dobrze. Żyć w zgodzie ze swoją wewnętrzną prawdą, rytmem, ale mam na myśli tą prawdą, tym rytmem, który tam naprawdę jest, nie tym, co często mylnie interpretujemy jako naszą naturę. Trzeba poznać siebie. To jest trudne i wymaga wysiłku. Imprezy, liczne towarzystwo, nie jest dla wszystkich, nie w tym rzecz. Pytanie brzmi, czy unikasz tego towarzystwa, bo to jest w zgodzie z twoją wewnętrzną prawdą, czy dlatego, że (będę boleśnie szczery), masz nadwagę i się wstydzisz, masz jakieś lęki, fobię społeczną, boisz się być oceniana... Bo jeśli to drugie, to znaczy, że swoją wewnętrzna prawdę, naturę mylnie interpretujesz. Po latach fobii społecznej, okazało się, że lubię ludzi i nawet do pewnego stopnia, lubię z nimi przebywać. Przez całe lata myślałem odwrotnie, a to była fobia. Nie wkręcam ci niczego, bo ciebie nie znam. Tylko zwracam uwagę na pewną możliwość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ktoś się Freuda za dużo naczytał...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×