Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość PelargoniaPiwoniaPiwo

Kącik głupio naiwnych czekających na oświadczyny

Polecane posty

Gość gość
U mnie bylo tak, ze facet na moje pytanie, kiedy konczymy sie zabezpieczac, odpowiedzial pytaniem, czy jestem pewna, ze on jest tym wlasciwym, bo on tej pewnosci w stosunku do mnie nie ma. Wstrzasnelo to mna. Pojechalam tego dnia normalnie do pracy, tego samego dnia zaczelam szukac mieszkania, noc spedzilam u kolezanki bez zamiaru powrotu. Ja chcialam miec dzieci z nim, ale on ze mna nie...Nie widzialam mozliwosci kompromisu. Ku mojemu najwiekszemu zdziwieniu zaczal o mnie walczyc i latac za mna. Nagle i dzieci chcial i slubu chcial. Wybaczylam. Slub wzielismy, dzieci sa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dodam, ze z moim pytaniem, o to kiedy beda dzieci, wyszlam po 6 latach zwiazku, z tym ze 4 lata to studia i 2 lata to zycie dorosle (praca)...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja mam podobna sytuacje , moj zwiazek tez sie wypalil bo luby jakos zapomnial mnie uwzglednic w swoich planach zyciowych przez parwie 6 lat. Jestesmy w zwiazku na odleglosc i przez ten czas nic nie zrobil abysmy razem zamieszkali. W lutym do niego jade i koncze ta farse .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość OlaFasolaAngola
Wiecie, ja rozumiem że sytuacje są różne ale Wasza od mojej różni się tym, że ja nie naciskam na dzieci bo sama ich nie chcę dlatego mój konkubent nie musi się bać, że po ślubie będę naciskać na dzieci, których faceci często nie chcą. Generalnie nic by się nie zmieniło i moim zdaniem dlatego tu się nie ma o co bać. Inaczej, jak kobieta chce i dzieci, i ślubu, i całego tego zamieszania z weselem, kredytu, wielkiego domu itd. wtedy facet może się czuć przytłoczony wizją męczącej przyszłości, gdzie wiele się będzie od niego wymagać. U nas nic by się nie zmieniło więc dlatego nie rozumiałam tego jego dziwnego podejścia. Nieważne. Mam teraz inne rzeczy na głowie niż jego stabilizacja życiowa. Niech sobie w dupę wsadzi swoje pierścionki. A w walentynki pójdę sobie sama do kina :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiepicnones1976gvfem
Nigdy nie marzyłam o zaręczynach, nie dręczyłam się czy mi się facet oświadczy, olewam to i żal mi dziewczyn, które czekają i marzą o zaręczynach a tu ciągle nic olejcie facetów, którzy nie chcą z wami zaręczyn bo to znaczy, że ślubu nie chcę i nie traktują was poważnie, łażenie ze sobą sto lat to porażka, tylko dupska dajecie i facetom jest tak wygodnie Jasne http://irclnk.it/5

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"nie piorę i nie prasuję (on to robi), nie płacimy na pół - on płaci większość, ja tylko część, on mnie codziennie odwozi do pracy przez co musi wstawać godzinę wcześniej i w dodatku nigdy nie wziął ode mnie grosza za paliwo, seks uprawiamy rzadko (rzadziej niż raz na tydzień, bo mi się więcej nie chce - mam ciężką i wyczerpującą fizycznie pracę), ja sprzątam ale godzinę i to raz w tygodniu" X Zostaniesz starą panną, bo z taką jak ty nikt nie będzie chciał się żenić. Masz taką ciężką fizycznie pracę, a na pisanie długaśnych postów na forum to jakoś masz czas i siłę. Ciekawe :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość acjuvowest1981ducwr
Może rzeczywiście nie ma nic złego w małżeństwie. Nigdy nie twierdziłam, że tak jest. Po prostu nie rozumiałam, że można o tym marzyć. Wydawało mi się to strasznie głupie. Mówię tak o tym, bo pamiętam jak jeszcze nie tak dawno z tego drwiłam. Cóż, pozmieniało się, a ja nadal jeszcze czuję nutkę dumnego zażenowania. Aczkolwiek zgadzam się - to chyba głupie. 2 lata to za szybko na zaręczyny? Może? Ale czy za szybko nawet, żeby razem zamieszkać? Absurd! Chciałabym sprostować, że nie mam już 17 lat. Mieszkać oboje sami? To już nie są czasy chodzenia za rękę i do kina Nie ma żadnego innego sposobu na prawdziwe poznanie partnera jak wspólne mieszkanie. Dopiero wtedy wszystko "wychodzi" , wszystko widać jak na dłoni i poznajemy kim jest na prawde nasz wyidealizowany partner. Codzienność, dom, pieniądze, intymność w tej codzienności. U nas działa wspaniale. Widzimy swoje wady, słabości, ale akceptujemy i kochamy je. Układa się. Mój poprzedni związek trwał 4 lata. Rozpadł się po 3 miesiącach od zamieszkania razem. Okazał się nie do wytrzymania w szarej codzienności. Z resztą nie tylko w niej, ale to długa historia. Musiałam przejrzeć na oczy. Zamieszkać razem po kilku latach znajomości, żeby nagle okazało się, że razem nie umiemy żyć? Lepiej chyba przekonać się szybko, a pragnę zaznaczyć, że i tak zamieszkaliśmy razem po 1,5 roku. Wiem, że nie chcę nic innego, nikogo innego. Nie potrzebuję czasu. Jeśli mam czekać, bo wypada - dobrze. Poczekam. Nie wiem tylko czy z innymi rzeczami mogę czekać, bo biologia u mnie tyka jak zegar Jasne http://corta.co/h

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dupniety_na_umysle
A jak ktoś ma problem ze ślubem bo na przykład odszedł od kościoła ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość OlaFasolaAngola
gość dziś - co ma fizyczna praca do czasu? Mój konkubent wraca z pracy kilka godzin po mnie. Mam czasu sporo dla siebie i na pobuszowanie w internecie. Nie wiem czego nie rozumiesz :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dupniety_na_umysle to może wstąpić do innego kościoła :) albo najnormalniej w świecie wziąć tylko cywilny. Nie wiem co to za problem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dupniety_na_umysle
A jednak może być problem, choć jak tylko cywilny to nie, cywilny to nie ślub.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
prawdziwy ślubu to tylko ten udzielony przez czarną mafię za pośrednictwem pedofila w sukience, tak?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dupniety_na_umysle
prawdziwy ślubu to tylko ten udzielony przez czarną mafię za pośrednictwem pedofila w sukience, tak? xxx Prośba, nie wypowiadaj się pod moimi postami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dupniety_na_umysle
Jest mi ciężko. Dlatego proponowałem jej, żeby spróbowała może z kimś innym. Opowiedziałem jej szczerze, że nie mogę. U innych też znajdzie szczęście, nie ma niezastąpionych. Zaczęła się śmiać, jakbym sobie jaja robił. Ale jak na razie nie mogę dać jej pewności, że będzie ślub, bardziej jednak pewność, że go nie będzie. Jestem gotowy nawet cierpieć by znalazła sobie innego. Jak mnie zdradzi to pewnie nawet się bardzo nie przejmę. Czy kocham to nie wiem nawet ja sam, może jak przeżyjemy wiele lat razem w szczęściu i nieszczęściu to się dowiem. Nie mylić kochania z zakochaniem. Czy jestem nieudacznikiem ? dla kafeterianek tak, dla niej nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Skoro nie wiesz to zakoncz związek i juz. Proste

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość PelargoniaPiwoniaPiwo
Założyłam ten temat mając nadzieję na babskie rozmowy pt. "A może to teraz?" , nic ambitnego, nic poważnego, ale też nic tak tragicznego... Wchodząc tu po jakimś czasie patrzę na straszny smutek jaki najwidoczniej kryje się w większości Waszych domów. Ja czekam na oświadczyny nieśmiało, bo głupio mi samej się do tego przyznać. Nie potrzebuję ich. Po prostu myślę, że byłoby to romantyczne :) Jakaś niezwerbalizowana myśl się do mnie przyplątała i mimo tego, że zawsze negatywnie to oceniałam, to i teraz mnie dopadła. Chciałabym wiedzieć też czy widzi mnie jako partnerkę na zawsze czy też może jako żonę. To, że planujemy zostać razem na zawsze już wiemy. To, że kiedyś uznamy że pora na dzieciaki - też. Nie chcę pytać o ślub, bo wszystko popsuję. Poza tym wstydzę się i jest to poniżej mojej godności. Właściwie niepotrzebny mi żaden ślub do niczego, marzą mi się oświadczyny, bo jestem romantyczką. To wszystko jest dla mnie raczej pozytywne. Z uśmiechem! Teraz , gdy czytam Wasze wpisy, to włos mi się jeży na głowie! Kobiety, które żalą się , że "ukochany" krzyczy, że "po***ało" z pomysłem o ślubie? O mężczyznach, którzy tak źle traktują swoje partnerki? Dojrzałe, a jednak tak naiwne kobiety, które ufają , że zamieszkają dopiero po latach z facetem, dopiero po ślubie i "na pewno wszystko będzie dobrze, bo ... bo tak..." Sfrustrowani panowie, którzy z nienawiścią wpadają na forum , opisując to zmuszanie się do seksu, żeby "złapać" faceta, żeby potem leżeć i pachnieć? Jakieś licytacje ze strony pań, że kobieta "więcej traci na seksie"? Że kobiety na kasę lecą? Że potem chcą okraść biednego faceta z jego majątku (bo przecież dzisiaj kobiety nadal same nie robią kariery)? Że sprzątaczki? Prostytutki i miliony innych tragedii, rozstań, kłótni !!! O masakro! Ludzie, jeśli takie historie się u Was odbywają i jeśli TAKIE macie rozumienie miłości, związku i pomysłu małżeństwa, to absolutnie do tego nie dążcie , wyplatajcie się z istniejących związków i w ogóle przestańcie myśleć, że gdzieś tam między Wami istnieje miłość ! to straszne co czytam! Dla mnie przeciwnie - to ... nie przysięga w urzędzie ma większe znaczenie niż szeptanie do ucha, przeciwnie niż jedna z autorek postów... Dla mnie słowa między nami, a także codzienność, w której każdego dnia czuję się jak szczęściara - to ma znaczenie. Fajnie by było jakby się oświadczył, ale jeśli tego nie zrobi, jeśli powie mi kiedyś, że tego nie potrzebuje, to przecież nie odejdę ani nie załamię się. Wiem, że gotów jest ze mną brać kredyty, rozwijać biznesy, robić dzieci - to chyba właściwie realniejsze zobowiązania niż złote kółeczko na palcu? Jesteśmy razem bardzo szczęśliwi. To najważniejsze przecież. Mieszkamy razem , oboje pracujemy, dobrze zarabiamy, nikt nikogo nie wykorzystuje. Oboje dzielimy się obowiązkami domowymi, mój partner wspaniale gotuje, ja mu piorę skarpetki. Wspólnie podróżujemy, spełniamy marzenia, podziwiamy świat, planujemy kolejne. Mieszkamy razem, urządzamy sobie mieszkanko, planujemy przyszłość. Seks? Lepiej być nie może - nie, nie raz w tygodniu ani raz na miesiąc. Żal mi Was Panie, które uważacie seks za jakąś karte przetargową - dużo tracicie. Ja mogłabym kochać się nawet codziennie, z radością, uwielbiam to, niezmiennie od 2 lat. A poza tym "mi więcej nie trzeba, więc częściej tego nie robimy" brzmi okropnie :P Jesteśmy udaną, szczęśliwą parą bez konfliktów. Nikt nikogo nie wykorzystuje, nikim nie manipuluje, cieszymy się ze sprawiania sobie radości i wypełniania się wzajemnie pod względem wielu różnic między nami. A widzicie, jednak fajnie by było jakby mi się oświadczył... Chciałabym ... I jednak nie trzeba być ani zdesperowaną idiotką , jak to niektórzy twierdzą... nie trzeba być chciwą, przebiegłą materialistką-manipulatorką. Dupodajką bez ambicji czy oziębłą pragmatyczką. Związek nie musi być pasmem nieszczęść i nieporozumień. Czy mój świat się załamie jeśli mi się nie oświadczy - nie ... absolutnie nie , bo nasze wspólne życie jest wspaniałe i jesteśmy siebie pewni. Zaufanie. ZAUFANIE. Mam wrażenie, że czytając Was aż się troszkę wyleczyłam z tego "pragnienia oświadczyn"... bo to strasznie smutne... Liczyłam na radosne zgadywanie i obstawianie szczęśliwych , zakochanych kobiet. Tak dla zabawy, bez większego sensu... a jak zawsze zalała mnie fala patologii i smutku... Ludzie, przecież Wy możecie być szczęśliwi , a Wasi partnerzy nie zostali Wam przydzieleni jak egzemplarz w kolejce za komuny. To Wasz świadomy wybór. Wybierzcie bycie szczęśliwym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość PelargoniaPiwoniaPiwo
@dupniety_na_umysle : Słuchaj , mi również baaardzo daleko do sympatyka instytucji Kościoła katolickiego i osoby wierzącej. Nie szanuję ludzi niewierzących, przeciwnych lub mających to du**e, którzy jednak idą pod ołtarz do Kościoła i klepią przysięgi , które nic dla niego nie znaczą. Przysięgi przed Bogiem, w którego nie wierzą. Uważam to za rażącą hipokryzję. Tym bardziej rażącą, że przecież to tak ważne sprawy - fundamentalne! Jak można coś takiego zrobić? Dla tej drugiej osoby? Coś tu nie gra! Więc ta druga osoba tak Cie kocha, że dla własnej satysfakcji zmusza Cię do robienia rzeczy, których nie chcesz? Z którymi na poziomie ideologicznym się nie zgadzasz? Chce mieć ślub czy chce być z Tobą? Ja też nie wyobrażam sobie ślubu innego niż cywilny, dla mnie miałby znaczenie. To ślub między nami! Żadna siła, żadna presja rodzinna, żadna ciotka czy wujo nie zmusiłby mnie to tego żebym brała ślub kościelny, gdy w to nie wierzę i się z tym nie zgadzam. To jako ludzie mamy najcenniejsze. Jedyne czego warto bronić. Nasze ideały. Jeśli natomiast mój partner chciałby mnie zmusić do innego ślubu, do kościelnego, to na pewno nie byłby moim partnerem, bo to zupełnie nie 3ma się kupy. To przecież płaszczyzna podstawowa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość111
My razem jesteśmy rok i też już zaczęłam myśleć, czy kiedyś weźmiemy ślub i jak to będzie. Moi znajomi biorą ślub w październiku, są razem cztery lata, mój się zapytał jak długo są razem i zdziwił się że biorą ślub po tak krótkim czasie. Cztery lata? Czytałam te topiki i myślę, że max facet się powinien oświadczyć po 3,4 latach, jak daj pierścionek po siedmiu czy dziesięciu to trochę tak jakby mówił: no nic lepszego od ciebie mi się juz nie trafi, sorry ale to się wie od początku, można się rozczarować, człowieka trzeba poznać, też bym chyba nie przyjęła oświadczyny po wielu latach razem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość111
Chciałam napisać że człowieka trzeba poznać ale trzy cztery lata wystarczą, noi uważam że przed ślubem trzeba razem chociaż rok pomieszkac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jezeli wy chcecie tych zareczyn a oni sie nie oswiadczaja to znaczy ze maja was gdzies, reszta to wymowki. Jak sie kogos kocha to sie chce go uszczesliwic - a jesli nie wiedza ze wy chcecie tych zareczyn i czekacie to - patrz powyzej, niespecjalnie przejmuja sie waszymi pragnieniami (moze ich nawet nie zauwazaja) - tutaj nie ma milosci ale moze byc jakas tam zabawa i wygoda

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiecie ja też czekam żeby mój się mi oświadczył, chociaż to nawet nie rok jeszcze, czuje od początku że to jest właśnie ten

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gosc111 zgadzam sie z Toba. Ja tez juz bym nie chciała pierscionka po 7 latach, niech go sobie wsadzi w tylek. Max trzy lata zwiazku do ślubu, jak nie to dowidzenia. I żadnego prania, sprzatania, dawania d. na każde zawołanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość PelargoniaPiwoniaPiwo
O Masakra... Jako autorka tego posta, zawijam się z niego, bo to co tu czytam przechodzi w ogóle jakiekolwiek granice dobrego smaku. Odliczenie granic - od 1-3 lat = jeszcze OK . od 4-7 = nie. Odchodzę. Przekroczył limit. Czy wy w ogóle kochacie tych facetów czy traktujecie ich jako narzędzie do spełniania Waszych planów? Dawanie d**y na zawołanie? To wy tak sobie "zapracowujecie" na oświadczyny? Ci Wasi faceci powinni to przeczytać i czym prędzej Was kopnąć w tyłek, bo jesteście okropne. Rozumiem, że seks to nie może być radość? Przyjemność? Okazywanie sobie wzajemnej miłości? Nie lubicie tego? To karta przetargowa? Coś , do czego się zmuszacie , żeby dopiąć swego, a po ślubie już można porzucić pozory? ... Straszna żenada, współczuję. Ślub... A może po prostu do tego się po prostu dojrzewa?... a z resztą... z kim ja tu polemizuję... żal dupę ściska jak się Was czyta wszystkie... Jednak to prawda, fora internetowe czasami się przydają. Ja bardzo szybko wyleczyłam się z bajania o zaręczynach. Dzięki Wam. Smutne jesteście.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×