Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Ariya

Jestem w związku a jestem tak okrutnie SAMA. Czyli o życiu obok...

Polecane posty

Gość gość
koieta niespelniona, to kobieta, której mąż nie spełnia jej marzeń, po tym poznała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dla mnie kobieta niespełniona to taka, która spełnia swoje przypisane, odgórne funkcje tzn. żony, córki, matki.. ale jest kompletnie niespełniona w realizacji samej siebie. Kobieta z jakiś powodów, w imię czegoś odsuwa swe pasje na bok, ale to niespełnienie i tak kiedyś się uzewnętrzni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
CZesc dziewczyny ! Zycze wszystkim dobrego dnia !mam gleboka nadzieje ze to wszystko jakos ogarniacie ?Pamietajmy !!!!! Jestesmy silne !! Mimi (pedze teraz do pracy)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
" Kobieta moze byc Twoim najgorszym wrogiem ;najlepszym przyjacielem PRAWDZIWA MILOSCIA albo wredna jedza Ato wszystko zalezy od tego jak cie twoj MEZCZYZNA TRAKTUJE " A czytajcie jak A z kreska Mimi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mimi tak bardzo Ciebie rozmumiem. Mimo, iż nie zarabiam źle, w dużym mieście sama z dzieckiem nie dałabym sobie rady utrzymać nas chociaż podobnym poziomie, co teraz. Musiałabym wrócić na wieś do rodziców. Tak, jak perspektywa sielskiej anielskiej wioski nastraja optymistycznie, tak powrót do rodziców już nie bardzo. Nie, że duma. Nie, nie. Tylko charakterologicznie nie wytrzymalibyśmy ze sobą. Mój tata to choleryk. Kochamy się bardzo, na odległość ;) W bliższym kontakcie iskrzy konkretnie. Więc zamieniłby stryjek siekierkę na kijek.. Myszko, odezwij się jak tam po spotkaniu z szanownym?? Zuchwała - może coś jest w tym co piszesz, ale być może jestem za głupia, żeby to zauważyć, i za mało odważna, by to zmienić. Dziś trzeci dzień bez nieustannego "kwa kwa kwa kwa kwa kwa". Skarpetki porozrzucane chciałam olać, ale nie wytrzymałam. Spokojnie, akcja była miła i przyjemna dla obu stron. Uśmiechnięta weszłam do sypialni, spojrzałam na czarne diabły na podłodze i rzuciłam z uśmiechem: "oo, lubisz być kołysany do snu przez własne aromaty, słodkich snów kochanie" i wyszłam. Rano skarpet nie było. A i rzeczy nie porozrzucane na podłodze tylko położone na toaletce, tak jak chciałam. Nieee, w kostkę jeszcze nie złożone. Spokojnie, dajmy mu czas :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
cześć dziewczyny. chętnie się przyłącze do tematu. może nie mam identycznie ale podobnie. nie mamy dzieci a jestesmy juz ze soba 7 lat. ślubu nie bierzemy - bo po co? czesto mam wrażenie że jesteśmy z dwóch różnych światów. ja wrażliwa domyślna uczynna kochajaca on zasadniczy ale tez olewajacy bagatelizujacy wiele spraw. ale nie oszukuje sie. poza czasem podrywania mnie to mysle ze zawsze taki byl i jak sie rozgladam po kolezankach to ich faceci tez tacy sa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie chce generalizowac bo są tez wyjatki albo na odwrot jest ale niestety taka jest wiekszosc. nie wiem skad im sie biora pewne zachowania. naprawde. czasem mi rece nogi opadaja. nie pojmuje w ogole jego toku myslenia. na walentynki tez nic nie dostałam - bo to takie komercyjne święto. tylko ze przez lata juz sie nauczulam. moze i jestem samotna w tym związku czesto smutna ale nie zamierzam przerabiac go na swoja modle bo wiem ze sie nienauczy. jesli to nie sa jakies nadużycia to olewam. akceptuje i olewam. ale jak nie dostaje to i nie daje. uwazam nas za partnerow . jak w biznesie. da sie zyc. coz....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
długie lata męczyłam się z mysla ze nie jest tak jakbym chciała. tez ciągle tylko gdakalam pouczalam poprawialam wymagalam prowadzilam niekonczace sie rozmowy jak jest zle. oczywiście wynikały z tego tylko kłótnie awantury i totalny dystans. wiec zle. potem myslalam i myslalam i zaczęłam traktowac mojego chlopaka jak kolegę. ze moze byc a mie musi. ze mu sie ze wszystkiego nie spowiadam. ze mamy osobne pieniadze ale zrzucamy się konkretnie wg. ustalen. i tak jak mnie czasem poniesie ze sie znow rozgdakam nad jakas p*****la choc staram sie pilnowac a on to olewa ( wybrnelam z tym tak ze czesto tak mam przed okresem ze sama nie wiem czego chce) tak i ja jestem glucha na pytania - nie mam juz skarpetek? wiele bym tu napisała. niestety wiem ze to nie tak bysmy chcialy ale bedac w zwiazku najczęściej trzeba sie nagimnastykowac i troche pograc. i robie tak od wielu lat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ariyo i inne dziewczyny. kiedy juz sprawy u nas zabrnely za daleko - sama na to pozwolilam ze bylam kucharka praczka sprzataczka i tez slyszalam - nie chce mi sie nie teraz - musze? to pierwsza rzecza jaką zrobiłam w tek przemianie bylo spisanie sobie zachowan by moc je odbic jak lustro apotem sie elegancko rozchorowalam na grype ktora wykorzystalam na przemiane. no bo dziewczyny zastanówcie się. dlaczego ty musisz i zawsze. u nich nie ma tego zwlaszcza gdy tyczy sie spraw domowych. nie ma. i powoli konsekwentnie zaszly zmiany. koniec z podstawianiem pod nos. jak trzeba uprac a nie zdążyłam to tez wypierze bo się okazalo podczas mojej choroby ze umie :) da sie. tylko trzeba zmienic nastawienie i byc troche przebiegla. ja to zaplanowalam bo bylam juz tal sfrusyrowana ze myslalam ze skoncze z soba.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
i właśnie fajnie ze jest ten watek bo ja tez zawsze slyszalam zostaw go poki dzieci nie macie itd itp... a przeciez kochamy swoich partnerow. tak jak pisalam u mnie poza lenistwem i poczuciem bycia pepkiem swiata nie ma wiekszych naduzyc wiec mysle ze trzeba walczyć. mysle ze oni nas na swoj sposob pokrecony kochają ;) poza tym oni nie chca zmian i liczcie sie z tym ze beda sie fochowac i tupac nozkami. poza tym trzymaj rame jak ka to nazywam. jeśli juz cos wywalczylam to tego nie zmieniam. zrobilam tak raz i szybciutko wróciło do tego co bylo a ja glupia nie moglam uwierzyc jakim sposobem znow dalam sie tak omotac. ale nie oszukujmy sie dziewczyny - kto by nie chcial przujsc do domu i tylko robic to co chce nie to co powinien a do tego jeszcze ma uwage ze strony partnera spelnianie prosb poprane pogotowane pod twarz obiad podany. mysle ze kazda z nas marzy choć o kilku takich dniach. wiec oddalybscie bez walki ? powiem wiecej znam jedna pare gdzie wlasnie jest na odwrot kobieta jest wiecznie zmęczonym niezadowolonym stworzeniem przychodzacym na gotowe bo facet sprzata gotuje zajmuje sie domem i tez go ciagle opierdziela wiec.... trzeba popracować. bede obserwowac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
radze ten wpis usa czytac sobie po kilka razy dziennie :) Jestes dla niego za dobra i za mila takie kobiety sa nudne bo facet potrzebuje wyzwan   nie do wiary ! on sie nie odzywa a ty pieczesz mu kaczke  dobrocia nic tu nie zrobisz , bo on cie nie szanuje , jestes dla niego tylko wycieraczka do butow i moze po tobie deptac ile chce ! Mysl wiecej o sobie i o wlasnych przyjemnosciach a od niego wymagaj ,wymagaj ,wymagaj . Nie gderaj w kolko tego samego, nie kloc sie z nim ale stawiaj warunki i tego sie trzymaj. mozesz mu na kartce napisac w punktach czego od niego oczekujesz i czego sobie nie zyczysz , poloz mu na stole jako dodatek do obiadu i nie rozmawiaj z nim . Milcz i olewaj go i tylko tak mozesz cos zmienic . Powodzenia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jak taki ma ja gdzieś,to tym bardziej jej kartki takiego już nie da się wyprostować,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wszystko da sie wyprostowac tylko trzeba wiedziec jak. Najlepiej wychodzic z domu jak on wraca, zupa w garnku, moze sobie wziazc i niech zajmuje sie dzieckiem.Traktowac go jak powietrze i kiedys to on bedzie chcial rozmawiac . Wtedy mozna mu dac kartke i napewno ja przeczyta.Niech on sie stara ,niech on zabiega, wiadomo ,ze facet zawsze pragnie tego ,czego nie moze miec.Trzeba mu dostarczyc tych emocji ,zeby poczul ,ze traci cos cennego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kobieta i mezczyzna to dwa rozne swiaty i wcale do siebie nie pasuja :( dlatego trzeba kochac madrze, dawac facetowi tylko wszystkiego po trochu ,zeby zawsze czul troche niedosyt ,dawac "po jednej pralince a nie cale pudelko czekoladek odrazu ". Stare madre kobiety mowia :" mezczyznie mozesz pokazac tylko polowe d**y ,ale nigy calej " Ja tez kiedys myslalam ,ze jak bede dla niego dobra,bede sie bardzo starac to od niego bede to samo otrzymywac . Bardzo sie mylilam i teraz jestem mila i staram sie tylko wtedy ,kiedy on jest tez dla mnie mily i dobry . W zwiazku musi byc ciagla wymiana ,wzajemne "dawanie i otrzymywanie" i wtedy jest dobrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
zgadzam się z wpisem wcześniejszym. mamy już tak że chcemy być takie dobre i mile i wydaje się nam ze za to będziemy bardziej kochane doceniane itd... a g. prawda. po kilku latach doszłam do tego że faceci są generalnie w większości zdrowymi egoistami i korzystają z okazji - w sensie nie pogardza gotowym ale też wychodzą z założenia ze robimy bo chcemy a nie ze robimy bo musimy i gderamy i narzekamy (tu o domowych sprawach). dlatego w związku trzeba dawać mądrze. tak po prostu jest. a do autorki topiku - piszesz ze żyjecie jak kolezanka z kolega bo sexu nie ma bo to i tamto aja się nie zgadzam z twoja opinia bo gdybys traktowala go jak kolege to by cie nie ranily tak jego zachowania i słowa. pomysł nad tym. albo zmieniasz albo akceptujesz. gderanie i zlosci i nerwy to walka z wiatrakami. albo akceptujesz albo zmieniasz. nic pośrodku. zdrowy egoizm. no mercy. facet tez człowiek. po trochu obcy zawsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jest mi potwornie smutno dzisiaj. przeczytałam ten topic i zdałam sobie sprawę że jestem jedną z was. od dawna już sobie zadawalam pytania czy szczęśliwe związki istnieją czy to tylko taka farsa. jak u nas. na zewnątrz jesteśmy idealnym małżeństwem rozumiejącym się w pół słowa. nie kipi namiętnością uczuciami ale wygląda to przyzwoicie. bo tak wypada. nie mamy dzieci. i nie chcę mieć. jesteśmy ze sobą i mieszkamy jak współlokatorzy. na wszystko co mogę liczyć ze strony męża to słowo dziękuję. mamy wspólne tematy i jesteśmy dla siebie uprzejmi ale poza tym to dystans obcosc dwa różne światy. czasem placze z bezsilnosci i samotnosci która az boli. mam dosc udawania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ariya
Witam serdecznie :) Autorko ostatniego wpisu - czy rozmawiałaś ze swoim mężem o swoich uczuciach/odczuciach? Co on na to? Tak sobie myślę, że skoro jesteście dla siebie uprzejmi, rozumiecie się, on potrafi podziękować Tobie za to co zrobisz dla niego (co według mnie nie jest tylko "jedyne, co", niektórzy nawet "fenkju" dla beki po angielsku nie wycedzą przez zębiska), to wygląda to całkiem przyzwoicie. Nie bądź smutna. Czy zatem rozmawiałaś z nim?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Alez dziewczyny! Opamietajcie sie wreszcie! jedyne nad czym macie wladze i kontrole to WLASNE zachowania, czyny i reakcje. Zalezy wiec wylacznie OD WAS jakie bedziecie mialy zycie. Wiem co mowie bo kiedys za mlodu tez sie dalam raz omotac ale nauczylo mnie to RAZ NA ZAWSZE, ze dobrocia, zrozumiemien i spelnianiem zyczen w pol slowa nic nie wskorasz. Tu moje rady, ktore u mnie bosko dzialaja :-D 1. Nie zarzucaj wlanych znajomosci. Chocby maz krytykowal, ze kolezanka idiotka a kolega glupi to znajdz dla nich czas raz w tygodniu na lunch, na kawe czy na drinka po pracy. 2. Minimum raz w tygodniu wymagaj wieczoru dla siebie, oboetnie co z nim zrobisz. Maz moze sie dziecmi zajac, no naprawde, jak nie umie pieluchy zmienic to sie nauczy i nic mu sie nie stanie jeden wieczor sam posiedziec. Bedzie tylko lepiej docenial! 3. Zadnego latania z obiadkami! No chyba, ze nie pracujecie zawodowo i lubicie gotowac. Ale nawet wtedy, zaproponujcie gotowanie razem, pochwalcie jak on cos ugotuje a jezeli sie nie garnie no coz...moze wyprobowac zycie na kanapkach :-D 4. Ma dwie rece? Skoro facet nie jest inwalida to moze pranie nastawic. Naprawde nic wielkiego. Moze tez wyjac i porozkladac. ja nie bede po nikim zbierac ani ustawiac. Nie jestem ani sprzataczka ani sluzaca. 5. Nie zaniedbujcie wlasnego hobby. On nie cierpi okreslonego rodzaju muzyki? Nie ma sprawy. Idz z kolezanka czy kolega na koncert i opowiedz jak swietnie bylo. 6. Uprawiaj sport regularnie. To robi dobrze na figure i na dusze :-D Przestancie sie tak przejmowac tymi portkami w Waszym zyciu a wszystko bedzie dobrze :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ariya wczoraj ojciec wojskowy musztrował go od dziecka a teraz jest dorosły i ustawia go żona ( to jego bunt )te na podłodze skarpetki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość z wczoraj 17.21 popieram w 100% wszystkie kochane dziewczyny. czy naprawdę jest sens spędzić życie na analizowaniu i płakania nad tym czego się nie ma? to przez swoje zbyt mile zachowania, wyreczania, nie wymaganie doprowadzamy do tego co mamy. zapytajcie siebie w jakiej mierze same jesteście sobie winne temu stanowi rzeczy. lata całe od pierwszej miłości myślałam i działałam w imię zasady bycia razem najlepiej zawsze i wszedzie, przytulaskach, patrzeniu sobie w oczka bycia tak miłą aż do pozygania najczęściej sama zabijalam swoje związki ale po wielu rozstaniach rozpaczach przeplakanych nocach i pytaniach retorycznych co jest ze mna nie tak wreszcie zrozumiałam że taki facet chłopak narzeczony czy nawet mąż to po prostu jest inna osoba. nie myśli nie czuje i nawet nie zauważa tego co ja i nie zawsze chce tego samego co ja. wiec nawet w związku zawsze stawiam siebie na pierwszym miejscu. zdarzają się male wyjątki ale żyję ogólnie tak ze gdybym w pewien dzień znów miała się z nim rozstac to mój świat cały nie leglby w gruzach. oczywiście ze nieraz mi smutno ze mój facet jest jaki jest tego nie zrobi a tamtego nie chce. ale żal mi życia na szarpanki i morze łez. nie chce iść do kina idę sama albo z koleżanką itd.... żaden związek nie jest idealny a zastanowcie się gdzie się zgrywacie idealnie i na czym wam tak naprawdę naprawdę zależy bo w życiu po prostu nie można mieć wszystkiego. tak po prostu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ariyo. jak tam u ciebie? czy ktoś tu jeszcze zagląda?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko topiku. przepraszam że tak krytycznie ale taka prawda że sama jesteś sobie winna i jest tak jak sama sobie na to zapracowalas. chciałaś mieć męża partnera przyjaciela dobrego ojca dla swojego dziecka? to dlaczego wyszłas za kogoś kto nigdy taki dla ciebie nie był, mało tego nawet ciebie nie kocha. i nie przyjmuje tłumaczenia kredytu i śmierci ojca gdyż przepraszam cie bardzo ale w ogóle jak to brzmi co to za powód do zamążpójścia ???? spójrz może z tej strony i zamiast płakać nad rozlanym mlekiem zrób coś ze swoim życiem. walcz o siebie , stawiaj warunki , zrobiłaś biznes to nim zarządzaj a nie skaml o przytulanie czy słowo kocham - tego w ogóle nie było w warunkach tej umowy. szanuj i wymagaj szacunku. jeśli będziesz manifestowac przy swoim dziecku trwanie w związku będąc cierpietnica to powieli twoje zachowanie. wiem co mówię. ogarnij się kobieto! powodzenia życzę :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a ja mam jeszcze inną obserwacje. i nie tylko u siebie ale też wśród koleżanek. na wstępie to jestem w związku partnerskim nie mam dzieci należę do tych dziewczyn z gatunku miłych. zauważyłam że gdy byłam sama dbałam o siebie, robiłam co lubię i co mnie interesowało wiecie o co chodzi - żyłam swoim życiem miałam znajomych itd... i wzdychalam do miłości.... natomiast często przeważnie tak się działo właśnie że gdy kogoś poznawałam to wywracalam swój cały świat do góry nogami i podporzadkowywalam wszystko pod faceta. im bardziej byłam zgodna i milsza tym on był pewniejszy, pozwalal sobie na coraz więcej przekraczal granice nie chce opisywać szczegółow na pewno wiecie o co chodzi i zawsze kończyło się to rozstaniem przeważnie ja odchodziłam nie mogąc juz znieść takiego stanu rzeczy i traktowania. i czarną rozpaczą. bywało też tak ze zaczynałam mieć pretensje ze czegoś nie robi w moim przekonaniu co powinien. np. całe życie jeżdżę autobusami nie mam prawa jazdy a on ma auto to powinien mnie wozic. albo kupowalam sobie bizuterie a teraz oczekuje ze on to będzie robil ale oczywiście nie mowie o tym no moze czasem cos wspomne ale on i tak na to nie wpadnie bo to noe ten typ. i zamiast isc sobie kupic upatrzona branzoletke pielegnuje w sobie zlosc jaki mi sie kretyn niefomyslny trafil jak inni kolezankom biżuterie kupuja. i tego typu. i zawsze tak jest zauważyłam. facet wchodzi w związek jestem jaki jestem i o ile na początku może trochę się stara o tyle zwykle my staramy się dużo bardziej. często wady które doprowadzają nas do białej gorączki na początku związku uważamy za słodkie. pomyślcie o tym :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja zaglądam. U mnie jest różnie - kwadratowo i podłużnie, w zależności od nastroju przeciwnika;) Ja nie kwacze. Twarda jestem :P U nas pozostał problem rozmowy. Paradoksalnie lepiej porozumiewamy się pisząc ze sobą smsy albo rozmawiając przez internet, niż face to face. Gdy coś mu mówie - łagodnie ale stanowczo - że mam jakiś problem, on uważa że "znowu pieprzysz głupoty". On nie uznaje wahań nastroju, nie toleruje słabych psychicznie ludzi, uważa że depresja wymyślona jest na potrzeby nowej mody chorób-wymówek, a nie że jest to poważna choroba wymagająca pomocy specjalisty. Jednocześnie na drugi dzień, już mailowo, odniesie się do mojego problemu, i nawija wtedy całkiem rzeczowo. Nawet można powiedzieć jak prawdziwy przyjaciel. Czasami łapie się na tym, że wolę z nim rozmawiać wirtualnie, bo wtedy mam wrażenie, że piszę z całkiem inną osobą. Tym jego lepszym ja. Rozmawialiśmy wielokrotnie za temat jego introwertyzmu. Naprawdę chciałam i chce to zrozumieć. Na pytanie, dlaczego nie mówi "kocham" odpowiadał zawsze, że nie przechodzi mu to przez gardło. Drążąc temat dalej wyznał filozoficznie, że "nie po słowach a po czynach go poznacie". Na moją prośbę o rozwinięcie tej światłej maksymy wytłumaczył, że jego mama ani tata rzadko bądź wcale nie mówili, że go kochają, ale zawsze wspierali w gorszych momentach, podawali rękę kiedy nie miał się czego złapać, spędzali razem czas i nigdy nie biegał w samopas z kluczem na szyi, celebrowali wspólne posiłki. Mówił, że to się liczy, a nie jakieś głupoty. Odpowiedziałam, że ja go rozumiem. Ale jednocześnie zapytałam, że on rozumie mnie. Że związek polega na zrozumieniu i dawaniu radości obu stronom. Że coś, co dla niego jest głupotą, dla mnie być nią nie musi. Czy to tak trudno pojąć? Odpowiedział, z iście filozoficzną nutą, "Don't make somebody to love you but let yourself to be loved". O.o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
KOCHANY "GOŚCIU z dziś " zacytuję Ciebie: ". i nie przyjmuje tłumaczenia kredytu i śmierci ojca gdyż przepraszam cie bardzo ale w ogóle jak to brzmi co to za powód do zamążpójścia ????" ---kochana! A gdzież JA wspominam o kredycie, a tym bardziej o śmierci ojca?!?!?! BOŻE UCHOWAJ! Mój Tato żyje i ma się świetnie! Pomyliłaś mnie z inną forumowiczką. Ja podałam powód. dla którego jestem z moim mężem, w pierwszym swoim poście. Może przytoczę jeszcze raz moje słowa: "To już trwa tyle lat, nasuwa się pytanie: dlaczego zatem wzięliście ślub do cholery?! Odpowiedź jest prosta.- Bo przywiązanie, przyzwyczajenie do siebie i lenistwo (bo nie chce się zaczynać tego całego cyrku od początku) spowodowało, że tak żyjemy obok siebie. Czasami jest przecież cudownie." O kredycie czy śmierci nie ma mowy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
gościu z dziś - święta prawda to, co piszesz. Święta prawda. To nawet ten mój szanowny stwierdził kilka razy, że z drugiej strony gdyby był z kobietą "bezcharakterną" (czytaj miłą, słodką i nadskakującą ze wszystkich czterech stron plus góra i dół) to na pewno już by ją zdradził. Taaaakie o to mi wyznania serwuje mój najmilejszy:P I tu doczekałam się komplementu (w odpowiedzi na moje zdziwienie), że jest ze mną nie dlatego że gdacze jak kaczka, ale dlatego, że jestem tak do bólu uczciwa i szczera, że nie znajdzie drugiej takiej. Pół dnia chodziłam po domu wzruszona.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
AAAAA - TUTAJ MUSZĘ SZYBKO WYJAŚNIĆ, BO ZNOWU SIĘ ZACZNIE, ŻE PISZĘ NIEŚCISŁOŚCI. Ja te kaczki i te pączki i w ogóle te koszule wyprasowane, to zaczęłam to wszystko od niedawna. To była moja strategia na zmianę jego zachowania. Polecona przez przyjaciółkę. Wcześniej bardzo rzadko gotowałam, nie prasowałam (on sobie prasował sam). Strategia się nie powiodła i to sprowokowało, że założyłam ten temat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to ja gość z 10 coś tam. faktycznie przepraszam moja wina, przeoczenie. to uczucie się moim zdaniem wypaliło z czasem. dziecko też zmienia relacje. ale cieszę się że świadomie zmieniasz swoje zachowanie w obronie swojego ja. i z tego co piszesz co twój mąż mówi to on ciebie kocha tylko z jakiegoś powodu nie chce ci tego mówić (naprawdę nieważne jakie to powody są). oczywiście że to niefajne jest ale tak jak mówił o czynach to zastanów się ile rzeczy robi dla ciebie (może ty po prostu tego nie widzisz). nie wybielam go broń boże ale myślę że trochę robisz z niego potwora bez zalet a siebie przedstawiasz jako osobę podporzadkujaca się mu każdym czynem gdy cala głową i rozsadek i serce mowia nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×