Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Ariya

Jestem w związku a jestem tak okrutnie SAMA. Czyli o życiu obok...

Polecane posty

Gość gość
ale on tak naprawdę naprawdę nigdy ci nie powiedział ze cie kocha? no a jak wygladaly zareczyny?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie, nie to że nigdy. Przez te 10 lat może 15 razy. Ostatni raz podczas porodu (był na sali). Czyli prawie rok temu. Jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma? Zaręczyny były podczas wspólnej wigilii z naszymi rodzicami. Czyli standardowo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma?  tak. takie właśnie jest życie autorko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie warto pytac mezczyzny czy kocha ,on uwaza ,ze jak juz raz powiedzial to przeciez jasne ,ze kocha i po co to jeszcze mowic. Mezczyzna mysli :"przeciez ona ma ze mna dobrze,ja pracuje ,zarabiam,dbam o rodzine ,spelniam swoje obowiazki i tyle"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oj tak.... Chyba muszę dojrzeć do tego, by to zrozumieć i zapamiętać. Koleżanka opowiadała mi ostatnio o podobnej sytuacji do mojej u jej kumpla. Jego dziewczyna tylko raz usłyszała od niego "kocham cie'. Czekała i czekała. Na powtórkę z rozrywki. Nie doczekała się. W końcu nie wytrzymała. Wyrzuciła wszystko co jej na sercu leżało a on z grobową miną wysłuchał i odpowiedział: "Przecież Ci to powiedziałem! Czy ja to odwołałem? Nie odwołałem. Jak odwołam to ci powiem. No to o co ci chodzi?" Minę jego kobiety można sobie wyobrazić :D Funny, ale jej na pewno nie było do śmiechu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Myszka72
Nie było mnie tu kilka dnia, ale już jestem. Rozmowa z mężem się odbyła. Po raz pierwszy o całej tej sytuacji rozmawialiśmy na neutralnym gruncie,a nie w domu. Zdecydowanie polecam, jeżeli oczywiście to ma być konstruktywna rozmowa, a nie wydzieranie się na siebie. Obecność w miejscu publicznym jednak zmusza nas do powściągliwości w okazywaniu emocji, mam tu na myśli te złe emocje, które sprowadzają rozmowę do karczemnej awantury. Wtedy można bardziej rzeczowo rozmawiać. Więc dziewczyny, wysłuchałam męża, tłumaczył mi że ten telefon to była największa głupota jaką zrobił, był zły i nie myślał racjonalnie. Wiem, że pewnie myślicie, że jestem naiwna, ale chce nam dać ostatnią szansę. Prosiłam go, żeby mi powiedział czy chce być ze mną, czy nasz związek ma sens, bo jeśli jest ktoś ode mnie ważniejszy, to po co to ciągnąć. Przepraszał, obiecywał, mówił że kocha... Dziewczyny, trzymajcie kciuki za nas, żebym nie okazała się największą frajerką na świecie. Jest mi bardzo trudno, nachodzą mnie rzecz jasna wątpliwości, ale ... No właśnie dla tego ale, chyba warto jeszcze raz spróbować

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
autorko, widać z Twoich postów, że jednak jeszcze kochasz tego swojego męża...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Myszka72
Mam nadzieję że on mnie też ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to było do autorki topiku, czyli Ariyi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Myszka72
No to przepraszam, że się wcięłam ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Slovevani80
Autorko, u mnie jest odwrotnie. Może opowiem ci z mojej perspektywy. W naszym małżeństwie to mój mąż ma ciągłe pretensje o to co w domu widzi. To typ, który mógłby mnie nawet o złą pogodne obwiniać. Jest czepialski i wg. niego każdy powinien robić tak jak on, bo on przecież nieomylny. Potrafi podważyć kiedy mówię, ze pada deszcz, słyszę wtedy, ze tylko mi się tak wydaje ze pada :/ Nie można z kimś takim na dłużą metę. Jak zrobię coś tak jak by tego chciał, to za moment doczepi się do innej rzeczy! I tak w kółko. Taki typ :/ Powiedziałam mu właśnie, ze dom to nie muzeum a jak tak bardzo chce to może również sprzątać. Obraził się i z pretensjami jeszcze większymi w moja stronę. Takie zachowania są żałosne. Biedny i poszkodowany się nie odzywa zatem powiedziałam mu, ze tak będzie lepiej, znaczy jak nie będzie do mnie mówił. U nas to jeszcze dochodzą inne problemy, niezgodność charakterów. Czasami w ramach buntu nie robię w domu nic, widać, ze coś wymaga sprzątnięcia ale ja już nie mogę. Czy coś robię czy nie, zawsze będzie źle to niech się nie dziwi moim działaniom. Wiem, ze lepiej by było się rozstać ale mam tak jak większość osób obawy przed tym co nieznane. Jemu chyba już wszystko jedno czy zostanę czy odejdę. Sam zostawia wszystko gdzie popadnie i nic nie mówię a do czepiania się to pierwszy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kurczaki pieczoniaki.... Jak tak czytam to wszystko to... sama nie wiem co mam już myśleć o tym wszystkim. Bo każdy jak widzę życia usłanego różami nie ma. Co zatem z tymi wszystkimi parami, które widzę na ulicach: uśmiechnięte, zadowolone, szczęśliwe (na pozór), obejmujące się czule... Wszystko na pokaz?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Slovevani80, może za radą Myszki, umówicie się w kawiarni czy w jakimś innym neutralnym miejscu i porozmawiacie? My z mężem też odbyliśmy niedawno taką rozmowę. W aucie i przy okazji zakupów. Z wnukiem została babcia. Rozmowa bez wyrzutów, rzeczowa, konkretna. Stawał mi tu trochę okoniem, ale skutecznie dissowałam samca :P Pierwszy raz od dawna miałam wrażenie, że słucha i próbuje mnie zrozumieć. Twój mąż to faktycznie trochę taka ja. Chociaż dla mojego męża też czasem cokolwiek bym nie zrobiła jest źle, albo za mało. Przykładowo: zrobię obiad, posprzątam kurze, umyje całą kuchnię, łazienkę, poodkurzam i sił nie starczy na mopowanie. Mimo wszystko z ulgą, że kawał ciężkiej pracy za mną, czekam na powrót pana i władcy z pracy. Pan i władca wraca, paczy, paczy "ooo posprzątane podłogi, a pomopowałaś??" ..... Niby niewinne pytanie, ot zapytał.. po prostu... A mnie w tym momencie szlag jasny trafił i krew nagła zalała. O.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a czy masz jakies hobby bo to wazne jest w zyciu 333 www.youtube.com/watch?v=w3p-iuXWDXE

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ariya, ty masz za dużo czasu na użalanie się nad sobą i dzielenie włosa na czworo. Pracujesz zawodowo?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja się nad sobą nie użalam. Pracuję zawodowo, tak jak JUŻ wspomniałam obecnie przebywam na urlopie macierzyńskim. Oprócz "normalnej" pracy na etacie uprawiam jeszcze zawód muzyka (mam swój zespół, gramy koncerty). Nie jestem kurą domową, która siedzi w domu i pierdzi w stołek. Dla uściślenia. I nie gryź mnie, proszę. Bo ci oddam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
cześć dziewczyny cześć Ariya. jestem Ninka. chciałam opisać moja historie. z moim partnerem jesteśmy od 7-miu lat razem. nie mamy dzieci. na zewnątrz sprawiamy wrażenie szczęśliwej pary. po 50 razy na dzień słyszę słowa kocham, kochanie, myszko i całusy i przytulanki i tak dzień w dzień. ale co z tego gdy to tylko jedna strona medalu? mój partner jest nie dojrzałym narcyzem, władczym, rozkapryszonym, mówiącym co innego a robiący zupełnie na odwrót. uciekającym od odpowiedzialności, niezdecydowanym gowniarzem. tyle samo przykrych słów co i tych ochow i achow i zapewnień miłości na codzień słyszę. oj też by mi wyszedł elaborat gdybym tu chciała wypisać wszystko. wspomnę tylko kilka spraw. ogółem on zawsze sprawiał wrażenie poukładanego, ogarnietego człowieka. o tym że ma długi a jak wielkie sam nawet nie wie dowiedziałam się przypadkiem bo to przecież jego sprawa nie moja mimo iż mieszkaliśmy razem. z tego powodu mimo oświadczyn nie zdecydowałam się za niego wyjść on naturalnie nie widzi w tym żadnego problemu. z takich mocno palących spraw to np. lata cale walczyłam żeby moje zdanie miało jakieś znaczenie bo słuchal się kolegów głównie i to w każdej sprawie. inne np. nie pojechał ze mną na pogrzeb mojej mamy w efekcie też nie pojechałam bo nie byłam w stanie sama tego zrobić a on po prostu nie będzie ryzykował utraty pracy choć nic takiego pewno by nie miało miejsca.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dokładnie rok temu nieomal się skończyłam. trafiłam do szpitala z poważnymi chorobami - płuca, serce w efekcie czego mam sztuczną zastawkę aortalna. zdecydowaliśmy się na taką by nie powtarzać co kilka lat operacji efektem ubocznym czy też konsekwencja są badania krwi, konsultacje, leki przeciwzakrzepowe częste fatalne samopoczucie (ból klatki piersiowej po otwarciu) oraz odradzenie posiadania dzieci. z wszystkim tym radze sobie sama, raz na czas ze mną pojedzie ale ogólnie raczej go to nie interesuje. pogodziłam się. niby razem podjęliśmy te decyzje a w kłótni nie raz usłyszałam ze ja to już kobietą nawet nie jestem. i inne takie. po operacji zostawił mnie samą w domu. po tygodniu sprowadził swoją wredna matkę która mnie cały czas tylko terroryzowala i denerwowała. i niby do opieki nade mną. ale gowno prawda. ja po operacji serca a ona pierwsze co wyjechała to ze ona miała cesarke i to dopiero jest operacja. nie to co ja. dla swojej wygody ja sobie sprowadził żeby mu gotowała i prala i miała na mnie oko. nieraz jak już porobiła to jak on wracał z pracy zwracała się do mnie idz mu daj obiad ja już na dziś skończyłam. bo się musiała położyć zdrzemnac bo ona już nie młoda jak my a kiedy ja spałam rano to od 5tej 6tej już urzędowala wpadła odsuwala zaslony ze ilez mona spac. i inne takie... nie macie pojęcia co przez te 4 miesiące musiałam znosić. znienawidzilam ta kobiete. nie byłam sama w stanie się porzadnie umyc a on się nie kwapil do pomocy bo zawsze był zmęczony. miałam potworne odparzenia. wszystko mnie bolało. cierpiałam. płakałam ciągle. teraz niby się trochę ogarnęłam wróciłam do pracy ale i tak wszystko u niego jest źle. za mało zarabiam. myślałam że nie dam rady wrócić i miałam propozycje startować do renty ale od razu usłyszałam ze nie będzie utrzymywał darmozjada i ze taka rentę to mogę sobie w d**e wsadzić. sama nie wiem czy się zmienił czy zawsze taki był a ja miałam różowe okulary. jestem polsierota. mam ojca który niespecjalnie się mna interesuje. z resztą rodziny nie utrzymuje żadnych kontaktów. nie mam nawet przyjaciółki której mogłabym to powiedzieć. a do tego słyszę jak to on mnie bardzo kocha. tylko że ja mu już nie wierzę. nauczyłam się żyć tak by mnie było dobrze. świetnie potrafię się odpysknac od dawna nie robię mu śniadanek kolacyjek obiadków. oboje jadamy na mieście lub w pracy. nie obchodzi mnie co myśli i jakie ma zdanie. sram na to. robie co chce z myślą o sobie. nie pamiętam kiedy się ostatnio kochaliśmy. nie mam ochoty. czy to jest miłość i związek???? kiedyś tak. kiedyś go bardzo kochałam. planowałam ślub i jak wariatka cieszyłam się z zareczyn. minęło. takie właśnie jest moje życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko, przeczytaj tytuł, jaki dałaś temu wątkowi. Jeśli to nie jest użalanie się nad sobą, to co to jest?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nigdy za niego nie wyjdę i nie będę mieć dzieci. przez jego zachowania i traktowanie stałam się również egoistka. śpimy w jednym łóżku pod jednym dachem ale dzieli nas nieomal wszystko. wychodzimy czasem gdzieś i wtedy słyszę same superlatywy na swój temat jaka to jestem dzielna jak cudownie że operacja się udała i że żyje i inne p*****ly i zawsze cokolwiek od niego usłyszę to się zastanawiam czy tak faktycznie myśli teraz czy tylko tak mówi. zwróćcie również uwagę z kim wasi mężowie partnerzy pracują spędzają dzień. nie raz byłam porównywana do jego koleżanek z pracy lub żon kolegów oraz słuchałam wyrzutów w stylu a bo Marcin codziennie ma obiad a nie tylko jego żona pracuje a jeszcze maja dwójkę dzieci i on nic w domu nie robi! tylko czy ja jestem żona Marcina???? ciągle coś. chyba mam od tego nerwice już. ostatnio bardzo źle się czułam i wylądowałam w szpitalu bo już z tych nerwów płaczow mdlalam na ulicy to po powrocie zostawił mnie na kilka dni sama ze musi ochłonąć i pomieszka parę dni u kolegi. ze oczywiście mnie kocha i juz teskni ale potrzebuje dystansu. uciekł znów jak szczur z okrętu. a to powiadomienie dostałam smsem. debil.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Slovevani80
gość z 13.08 ja tam myślę, ze nie na pokaz. Bo na pokaz to trudno, to musi samo wychodzić z ludzi. Albo są to młode stażem związki albo już tak mają. Ludzie potrafią i po długich latach, tylko wtedy się tak dobiorą ze sobą. Ariya u nas taka rozmowa nie wchodzi w grę bo do tanga trzeba dwojga. Najgorszy dla związku jest ten moment, kiedy nie ma ochoty podjąć próby porozumienia. Wiesz dlaczego dzisiaj napisałam do Ciebie? Żeby otworzyć ci oczy i nie miej mi za złe szczerości, bo jestem tu w dobrej intencji poza tym też chcę z kimś popisać, ale właśnie. Może przyjść taka chwila w życiu Twojego męża, ze zrobi to co ja. Przestanie okazywać jakiekolwiek emocje bo będzie mu wszystko obojętne. Ja nie mogłam już wysłuchiwać dlatego kazałam mu się w ogóle do mnie nie odzywać bo nie wyrabiam psychicznie. A tam gdzie już nawet sił na kłótnie nie ma, tam nie ma już chyba nic. Jednak z innej beczki napisze, że tak jak u Ciebie tak u mnie mąż nie okazuje uczuć. Kocham powiedział, czekaj niech coś spróbuję sobie przypomnieć, mam. 2,5 roku temu. Zachowuje się tak jakby chciał, żebym odeszła. gość z 14.31, Nika. Czy Ty się zastanawiałaś nad odejściem? Czy go kochasz? Jak czytam, że w chorobie Ci nie pomógł to zastanawiam się, coby zrobił gdybyś zachorowała poważniej, czy nie zostawił by "problemu". Zadałaś sobie pytanie dlaczego z nim jesteś?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Slovevani80
Rozwinę może swoje zdanie, Zachowuje się tak jakby chciał, żebym odeszła. Nie byłabym z nim gdyby tak źle było cały czas chodzi o to, że przy kłótni mówi, że mogę odejść.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś przeczytaj całość i ocenisz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bru neta
Autorko przeczyłam poczatek i tak jakby o mnie ,o nas z tym,ze my wspolnych dzieci nie mamy.Mialam swoje wchodzac w ten zwiazek,dzis juz odcowane.Kilkanascie lat zylam z boku,bylam takim gratisem do jego zycia,nigdy na pierwszym miejscu.Zawsze cos przede mna chocby hobby Nie przytulal,rzadko mowil,ze kocha.Nie robil tego choc ja tak naprawde czulam sie i czuje kochana Ale wiesz co dzis mi nie zalezy,odpuszczam,nie gotuje juz dlugo,nie prasuje jemu itd Nie spimy tez razem jakis czas,sexu nie ma kilka miesiecy Ja sie zwyczajnie wypaliłam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bru neta
Autorko przeczyłam poczatek i tak jakby o mnie ,o nas z tym,ze my wspolnych dzieci nie mamy.Mialam swoje wchodzac w ten zwiazek,dzis juz odcowane.Kilkanascie lat zylam z boku,bylam takim gratisem do jego zycia,nigdy na pierwszym miejscu.Zawsze cos przede mna chocby hobby Nie przytulal,rzadko mowil,ze kocha.Nie robil tego choc ja tak naprawde czulam sie i czuje kochana Ale wiesz co dzis mi nie zalezy,odpuszczam,nie gotuje juz dlugo,nie prasuje jemu itd Nie spimy tez razem jakis czas,sexu nie ma kilka miesiecy Ja sie zwyczajnie wypaliłam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Slovevani80 tu Ninka mam ostatnio nerwa bo źle się czuję od kilku tygodni i tak raczej wypisałam się z wielu złych spraw, z wielu lat, ale.... tak jak pisałam - jestem przytulana, słyszę że kochana, sama nie wiem może faceci po prostu są totalnie inni niż my w myśleniu, odczuwaniu itd... próbowałam to kiedyś analizować ale już dałam sobie spokój. może to tak źle wygląda z opisu wcześniejszego ale hm.... nie jestem jakoś strasznie nieszczęśliwa. robił i robi głupoty a potem oczywiście przeprasza, naprawia itd.... taki rollercoaster raz pod górkę raz z górki raz pod górkę raz wolno raz do porzygania. poza wadami mój partner ma też wiele zalet. i pewno kazda z was w jakims stopniu nie uwaza swojego za takiego potwora jak tu piszemy bo przeciez bysmy z nimi nie byly. kocham go i nie zamierzam się rozstawać. nie chce być sama. mam swoje lata. chce niech on odejdzie szuka tego co mu brakuje we mnie. jestem raczej osobą spokojną, działam schematycznie nie zaskakuje ludzi, przebaczam, chce naprawiać, nie uciekam przed problemami. a on nawala, naprawia, nawala, naprawia.... życie... tu zapomni, tam nie pomyśli i kieruje się głównie swoimi interesami. tak to po prostu jest. chyba same jesteśmy sobie winne bo mamy oczekiwania, wyobrażenia a to zawsze jest o tylek rozbić. i wiecie co mam koleżankę która jest w związku który ja nazywam biznesowym. szczerość, uczciwość, wspólne sprawy, dzieci i sex ale oddzielne życia, z pewnością tego uczucia a nawet przyjaźni tam nie ma. i wiecie co? ona jest mega szczęśliwa. ciągle miała przed mężem z innymi facetami huśtawki uczuciowe, rozterki i rozpacze i teraz dobrze się czuje w takim związku. zawsze ogólnie powtarza ze mąż nie jest od przyjaźnienia, uczuć, zwierzeń. oni przez tym uciekają. może mamy za mało koleżanek czy przyjaciółek.... sama nie wiem. może warto to oddzielić. może bylybyśmy szczęśliwsze no bo tak na chłopski rozum. każdy robi co uważa, jak się zachowuje, czego mu potrzeba; oczywiście w pewnym zakresie nie mowie o jakichś nadużyciach dlatego czy powinnyśmy oczekiwać bo ktoś tam inny robi tak a tak nie? głęboki temat. zaczęłam dość intensywnie o tym myśleć. czytając wasze opowieści przynajmniej utwierdzam się w tym ze takie właśnie są związki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ninka apropo tej koleżanki jeszcze myślę że w ich związku jest właśnie odwrotnie ona jest jak facet a on troszkę jak kobieta bo kiedyś był temat że taka oschła żonę ma, oczywiście w żartach ale wiecie o co chodzi. tak że można i tak. myślę też że niektórzy bez względu na to czy kobiety czy mężczyźni nie mają takiego zapotrzebowania na rozmowy, okazywanie uczuć, przytulanie itd, itd... tak myślę ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hmm... Ninka, myślę, że mój związek jest podobny do związku z Twojej koleżanki. Z tym że u nas, jak mi się wydaje, przyjaźń jest. Możemy liczyć na wzajemne wsparcie, w trudnych chwilach szukamy najlepszych rozwiązań, pomagamy sobie, ale... każdy z nas prowadzi niejako oddzielne życie. Ja mama swój zespół, on swój. Ja jeżdżę na swoje koncerty, eventy, spotkania, on na swoje. Ja pracuje na swoje konto, on na swoje. Oczywiście robimy wspólne zakupy, nie ma podziału że ja płaciłam ostatnio, to teraz on ma zapłacić. Ale wydatki na przyjemności to sprawa indywidualna każdego z nas. Konsultujemy się ale jeden do drugiego się nie wtrąca. Na imprezy (których w ciągu roku nie ma tak wiele) też chodzimy częściej osobno, niż razem. Wynika to bardziej z tego, że są to zazwyczaj imprezy służbowe, ale gdy któreś z nas chce wyjść "prywatnie", druga strona nie widzi problemu. Z tym że to ja jestem bardziej imprezowa. On wychodzi sam baaaardzo rzadko, choć ma tutaj naprawdę wolną rękę - może wyjść z kim chce, wrócić o której chce, ja nie zadaje pytań bo mnie to nie interesuje, on ma się dobrze bawić. Ma mieć tylko naładowany telefon, w razie WU ma mieć ze mną kontakt i tyle. Tak samo, kiedy wychodzę ja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I gdyby nie to, że jest tak cholernym introwertykiem nie zdolnym do wypowiadania uczuć, gdyby nie to, że niejednokrotnie nie jest bez winy, a NIE POTRAFI przepraszać (tak - on nigdy nie przeprasza) to byłby to po prostu mój ideał. Tylko taka refleksja mnie teraz nachodzi - że są dni, kiedy jestem z nim naprawdę szczęśliwa. Czy nie szukam ideału - który kuwa nie istnieje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
hej dziewczyny. Witaj Ariyo tu Ninka. no bo widzisz... widziały galy co brały, a dwa - tak chyba my kobiety mamy tendencje do poszukiwania dziury w całym. nie piszę tego tylko do ciebie ale do siebie i do innych dziewczyn tutaj też. tamta koleżanka jak pisałam jest w takim związku szczęśliwa i mam wrażenie że to jej parterowi czegoś brakuje. jedyne co to upominać się i upominać, żądać samemu prowokować do okazywania uczuć.... może się z czasem przyzwyczai. a poza tym cieszyć się z tego co się ma. ja sobie tak mówię. mój to chyba choleryk. ja łagodna jak baranek . przeciwieństwa się przyciągają a potem trzeba jakoś z tym żyć i się umieć dogadać. a problemy są w każdym związku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×