Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

jak nie być konkubiną? PROSZĘ O RADY

Polecane posty

Gość gość
pragnę zwrócić uwagę, że zająć się partnerem w chorobie masz obowiązek niezależnie od statusu prawnego relacji. On może mieć ten obowiązek w d***e i nic z tym nie zrobisz, nawet jak jesteś żoną. Najwyżej do choroby dojdzie ci użeranie się z rozwodem. W konkubinace jest rozdzielność majątkowa od góry założona, w razie roztsania każdy bierze swoje rzeczy i wio...no chyba, że byłaś głupia i nic w związek nie włożyłaś to wtedy nic nie masz, ale to całkiem przykry powód żeby brać ślub.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
skoro ślub jest tak mało ważny i nic nie zmienia, to dlaczego zawarcie małżeństwa jest takim problemem dla osób popierających życie w konkubinacie? Przecież to nieistotny drobiazg dla nich, a tyle oporów prze ślubem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jest dużo powodów, czasami są to przekonania, innym razem świadomość zobowiązań prawnych właśnie i np. fakt, że się nie jest pewnym partnera (jak to jest w przypadku autorki, skoro ona go dobrze nie zna to on jej też nie). Dla mnie np. ślub to nie problem, ale nie chcę brać ślubu po łebkach w 15 minut, jak już mam się w to bawić to chcę mieć fajny ślub, a na to też potrzeba funduszy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dla mnie akurat zawarcie małżeństwa nie jest problemem- pewnie kiedyś w końcu sformalizujemy związek, na starość, żeby problemów nie było :) Ale na razie to po co? Nie chce mi się, wolę sobie na weekend z rodziną własną wyjechać, naprawdę. Nie mam potrzeby rozliczania PIT z mężem- oficjalnie zarabiam mniej więc dostaje zwrot podatku za dziecko. Możemy sobie nawzajem podwyższać zdolność kredytową. Na dzień dzisiejszy serio widzę więcej plusów. Dom mamy wspólny więc nikt nikogo nie "zostawi na lodzie". Gdyby mój partner bardzo naciskał pewnie bym się zdecydowała. Ale kiedy się oświadczył porozmawialiśmy, wytłumaczyłam mu swoje zdanie, on mi swoje - zgodził się, że ślub może za "jakiś czas":) I tyle. Nie ma co dorabiać większych ideologii...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moim zdaniem ślub powinien (oczywiście nie dla każdego, jeśli obydwoje stanowczo nie chcą, no to po co) być kolejnym etapem związku - poznaliśmy się, pochodziliśmy, pomieszkaliśmy ze sobą, akceptujemy i kochamy, mamy fundusze i czas, więc możemy wziąć ślub. Bez przymusu, manipulacji i histerii. Bez gadania, że jest to zabezpieczenie na przyszłość. Wiadomo, że zawsze można się rozejść, no ale z takim nastawieniem się hajtać? "Bo przynajmniej połowę domu dostanę"? Kompletny brak uczuć i wyrachowanie. Wiadomo, że i małżeństwo ma swoje plusy, i konkubinat. Ale ludzie, nic na siłę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś pragnę zwrócić uwagę, że zająć się partnerem w chorobie masz obowiązek niezależnie od statusu prawnego relacji. xxxxxxxx Otóż nie. Konkubent, w świetle prawa, jest osobą obcą. Zatem nie ma żadnych obowiązków w zakresie opieki w trakcie trwania konkubinatu, a tym bardziej w momencie ustania relacji. Nie ma żadnych przepisów regulujących obowiązki między konkubentami, gdyż te obowiązki wynikają jedynie z dobrej woli każdej osoby. Natomiast z zawarcia małżeństwa wynikają wprost pewne prawa i obowiązki każdego z małżonków, przede wszystkim dotyczące wzajemnej pomocy, nawet (zgodnie z orzeczeniem Sądu Najwyższego), po rozwiązaniu małżeństwa przez rozwód. Zatem, w przypadku konkubinatu, nie ma żadnych zobowiązań w stosunku do chorego partnera, tym bardziej po rozstaniu. Żaden sąd nie zasądzi alimentów od konkubenta. Na dziecko, jeśli jest biologicznym, owszem. Na konkubinę/konkubenta nie. Zaś w przypadku małżeństwa istnieje obowiązek alimentacyjny wobec chorego współmałżonka, także po rozwodzie. Dodatkowy aspekt. Jeśli mąż lub żona posiadają dziecko z poprzedniego związku, między macochą/ojczymem a pasierbem powstają również więzy prawne . Czyli - pasierb, jeśli macocha lub ojczym mieli wkład w jego wychowanie, ma możliwość żądania alimentów od macochy lub ojczyma, ma prawo dziedziczyć, ma też w przyszłości obowiązek łożyć alimenty na macochę lub ojczyma, jeśli oni w przeszłości łożyli na jego utrzymanie. Macocha lub ojczym mogą też, w przypadku rozwodu, żądać kontaktów z pasierbem, jeśli brali czynny udział w jego wychowaniu. Natomiast jeśli rzecz dotyczy konkubentów, nikt wobec nikogo nie ma żadnych zobowiązań. Konkubinat to czasowa kohabitacja dwojga OBCYCH sobie, w świetle prawa, ludzi. Małżeństwo to związek objęty szczególną ochroną ze strony państwa i prawa. The end.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nie mówię o świetle prawa tylko zwykłej moralności. Jeżeli za męża weźmiesz sobie dupka to proszę bardzo...sądź się o alimenty. Napewno będziesz miała na to czas i siłę będąc po operacji albo na chemii.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś nie mówię o świetle prawa tylko zwykłej moralności. Jeżeli za męża weźmiesz sobie dupka to proszę bardzo...sądź się o alimenty. Napewno będziesz miała na to czas i siłę będąc po operacji albo na chemii. xxxxxxxxx Tysiące kobiet się sądzą. I dostają alimenty od mężów aktualnych (też jest taka opcja) oraz byłych mężów. Od konkubenta, wyobraź sobie, żadna jeszcze nie dostała. A co do moralności - napisałam - dopóki jest dobrze, nie ma różnicy czy mąż czy konkubent. Różnica zaczyna się pojawiać, kiedy zaczyna być źle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
i o to się rozchodzi, jak ktoś chce brać ślub dla kasy to niech bierze, jakby mnie facet kopnął w dupę przez chorobę to prędzej powiesiłabym się na kroplówce niż o alimenty żebrała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a ja wam powiem o sobie w kontekście tego zajmowania się osobą chorą. Ja właśnie taką jestem i jestem z moim facetem( rozwodnikiem) 5 lat kilka razy z powodu choroby trafiłam do szpitala. Mój facet mnie odwiedzał, był przy mnie, jeździł po nocach czasem nocował w samochodzie żeby być bliżej( wiadomo przy dorosłym w szpitalu na noc i tak nikt nie zostanie). Więc nie uważam że TYLKO mąż ma obowiązek i prawo zajmować się chorą żoną

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
prawnie masz racje ale to jednak trzeba chcieć i to okazywać a nie bo co ludzie powiedzą

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak np zona zachoruje na raka, po chemii wypadna wlosy, roztyje sie i beda nici z seksu to maz ma obowiazek wspierac ja i poswiecic wszystko aby ja ratowac. taaa, a ja znam takiego co owszem wspiera swoja chorą na raka żonę i stwierdził, że nie wypada jej porzucić w tym stanie, ale jak tylko dowiedział się, że zachorowała na raka i raczej z seksu nici przez kilka miesięcy to zaraz znalazł kochankę. A obowiązek typu pomoc, wsparcie itp to tylko zapisy, nie możesz prawnie egzekwować od małżonka tego zeby sie troszczył. Jedyne co mozna to go dupnąc na alimenty, ale te wbrew pozorom osobie doroslej nie jest łatwo dostać, a jeśli juz to raczej niskie. Więc nie podniecaj sie tak tymi sloganami prawnymi i słowem kohabitacja:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość z 15:29 bo nie chce mi się myśleć o pseudonimie:) Dla mnie związek to wzajemny szacunek, uczucie,chęć bycia ze sobą, pożądanie też. A jeśli ktoś musi mieć papierek do tego to jego prawo ale nie umniejszajmy tych innych związków bo przecież w małżeństwie też można być nieszczęśliwym a pocieszanie się tym że dostanie się alimenty po bolesnym często rozwodzie jest dla mnie słabe. Co do starania się to jest to konieczne w każdym związku co jest chyba oczywiste. Z konkubinatu można szybko odejść ale i z małżeństwa też mimo wszystko spakować się nie dawać znaku życia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
prawda jest taka, że albo się kogoś kocha albo nie i żadne prawo nie zmieni tego, że ktoś ma cię w d***e.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a no prawda ale wiele osób tego nie rozumie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a ja bym ślub chciała - z całą tą pompą weselną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tu autorka. Nie zależy mi na ślubie tylko dlatego żeby nie być konkubina. Wiem że oboje się kochamy i dla mnie ślub to takie przypieczetowanie tego. On dużo mówi o naszej przyszłości, ale w kontekście mieszkania, dzieci, mebli itp a nie o ślubie samym sw sobie. Powiedzial że dla niego mieszkanie i ślub i wszystkie te nasze plany to dla niego to samo. Jednak zastanawiam się dlaczego on nie mówi konkretnie o ślubie/zareczynach. Czyżby się bal? To dlatego wacham się z tym wspólnym zamieszkaniem. Wracając do tego co powiedziała zwolenniczka konkubinatu, właśnie obawiam się że po wspólnym zamieszkaniu ślubu nie będzie bo on się najnormalniej rozleniwi. Mam wrażenie że ślub bez wcześniejszego zamieszkania będzie taki wyczekiwany, upragniony...a tak to pomieszkamy sobie 3lata na próbę, pójdziemy do usc i po prostu wrócimy do tego studenckiego mieszkania. Fajnie, ze wywołała się dyskusja w temacie, jednak wolałabym otrzymać jakieś rady konkretne dla mojego przypadku (po to założyłam temat) bo dyskusji o ważności "papierka" na kafe są tysiące

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
o proszę nawet ta trolica o nicku "zwolenniczka konkubinatu" musiała się wpieprzyć w ten temat i wyrzygiwać swoje bzdury, które to wyrzyguje od kilku lat próbując na siłę każdemu udowodnić jaka to jest happy będąc konkubiną... OK tylko czemu pisze wkolko o tym samym setki postow? i czemu wpieprza się w KAZDY temat o slubach, zaręczynach?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Może na początek autorko to Ty się go zapytaj czy on w ogóle dopuszcza ślub bez wcześniejszego pomieszkania ze sobą. Bo może sobie tego nie wyobraża i dylemat będziesz miała z głowy. I zapamietaj jedno: jak facet chce mieć Cię za żone to sie oświadczy bez względu na to czy mieszkaliście razem przed ślubem czy bez. Wszystkie pary mi znajome pobrały się mimo iż mieszkały razem rok czy dwa bez ślubu. Można? Można. Trochę przykre, że masz już taką, za przeproszeniem, sieczke w głowie w tym temacie. Jeżeli nie chce sie oświadczyć to się nie oświadczy choćbyś użyła tysiąca sztuczek i na rzęsach stawała. Odmawiaj dalej zamieszkania razem skoro nie chcesz. Ale ślubu to nie przyspieszy. A skoro nie chcesz być w wiecznym konkubinacie, to jeżeli ewentualnie zdecydujesz się zamieszkac razem na próbę, daj sobie powiedzmy rok czy dwa. Jak się nie oświadczy to wtedy działaj a nie zachowuj się jak starsza pani w wieku 23 lat.. Ona ma 24 lata na miłość boską, na jego miejscu absolutnie nie rozważałabym ślubu ani za rok ani za dwa. A jestem kobietą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dodam jeszcze (nie wiem czy to ważne) że mam wiele spraw na głowie i muszę jakby opiekować się dorosłymi ludźmi. Chciałabym uwolnić się od tego i stworzyć własną rodzinę i rozwiazywac swoje problemy. Mam wrażenie, że nie mam swojego bezpiecznego miejsca, domu. Myślę że ślub i wyprowadzka w inne miejsce by to zmieniły. Chcę stabilizacji i bezpieczeństwa, żadne wieczne chodzenie mi tego nie da- nawet z osobą ktora kocham. Kiedyś jego ojciec poruszył temat ślubu, a on się zmieszal. Zmartwilo mnie to. Jeszcze te rozmowy o wszystkim, wspólnych świętach, a nie o ślubie. To dla mnie czerwona lampka. Oprócz tego układa nam się idealnie, ale nie chcę marnować czasu z kimś kto nie mysli o mnie w kategoriach żony tylko dziewczyny z którą się mieszka latami. Dla mnie byłby to brak szacunku i wolałabym odejść, mimo że kocham. Oprócz tego dalszy znajomy mojego faceta zrobił dziecko jakiejś kobiecie, zamieszkali razem i teraz kumple się śmieją, ze to jego "konkubina". Żarty żartami, Ale nie chciałabym żeby o mnie ktoś tak mówił.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
18:49 - nic dodac, nic ujac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
skoro jestes taka zdesperowana, że traktujesz ślub jako wyrwanie sie z jakiegoś miejsca, to powiedz mu wszystko co tutaj napisalas, i niech sie okresli, bo chcesz TERAZ i juz :) jak się określi na "nie" to będziesz miala świety spokój i mogła szukać następnego dostarczyciela pierścionka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dlaczego nie rozwazalabys ślubu? Przecież to piękna sprawa i nikogo nie ogranicza. 24 lata to nie 5.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sailorrrrr
czy do autorki naprawde nie dociera że ktoś nie chce brać slubu w tak mlodym wieku i ma do tego pelne prawo?? to że ona chce nie oznacza, ze i on ma chcieć bo tak i juz

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie szukam dostarczyciela pierścionka tylko chcę razem z miłością swojego życia założyć rodzinę (Nie chcę mieć dzieci) i nie chcę TERAZ tylko po studiach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale dopuszczasz w ogóle myśl, że on nie będzie chciał zakładać z Toba rodziny od razu po studiach? (Pomińmy już wersję, że nie będzie chcial w ogóle). Ogarnij się dziewczyno, Ty masz prawo chcieć ślubu za rok czy dwa. On ma prawo mieć inne plany. Żadne knucie na forach internetowych nic Ci nie da. Tak Ci spieszno do obrączki a nawet porozmawiać ze swoim facetem szczerze nie potrafisz? Na czym Ty chcesz budować ten związek jak rozmawiać nie wiesz jak. Niezła farsa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bardziej mi chodzi o "wyrwanie" mentalne niż o fizyczną ucieczkę. Po studiach Bd miała 25, a on 26 Lat. Dla mnie to nie jest za młody wiek. Nie powiedzialam że on nie chce ślubu, tylko ze mówi o wspólnej przyszłości, chce ze mną zamieszkać, ale nie mówi nic o ślubie, a ja nie chcę być konkubina i proszę o rady. nikogo nie będę zmuszać do niczego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Boże, jakie rady? Siłowe?? Dla Ciebie po studiach będzie w sam raz na ślub, dla niego może nie. Rozumiesz to w ogóle? A może on w ogóle ślub ma gdzieś. Dopóki z nim nie porozmawiasz to sie nie dowiesz. Rację ma osoba wyżej, jesteś niedojrzała: ślub masz już w planach a z najbliższa osoba nie potrafisz o tym porozmawiac. Smiech na sali.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×