Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Asabovesobelow

Sama już nie wiem...

Polecane posty

Cześć! Proszę o pomoc, bo już sama nie wiem co mam myśleć. Mam mętlik w głowie. Z moim TŻ jestem od 4 lat. Naszym (a zasadzie to chyba moim) problemem jest to, że nie mogę dogadać się z nim w kwestii naszej przyszłości. Początkowo zapewniał, że widzi we mnie swoją żonę i matkę dla swoich dzieci. Po upływie czasu, który jesteśmy ze sobą, sama już nie wiem na czym stoję. Przez zaistniałą sytuację, nie wiem, czy chcę spędzić z nim resztę życia (mimo, iż dotychczas wiedziałam, że tak). Otóż, czuję się zwodzona, (dla mnie narzeczeństwo to nie jest wyznacznikiem rychłego ślubu. Można czekać nawet bardzo długo, aż się go sformalizuje, ale chcę czuć, że jestem tą jedyną i że ze mną wiąże plany na przyszłość) ze względu chociażby jeśli chodzi o rozmowy dotyczące naszej przyszłości. Chiałabym, żebyśmy byli już narzeczeństwem i w jakiś sposób widzieli wspólne życie. Wkurza mnie, że on nic nie robi w kierunku tego, a tym bardziej wynajduje co raz to nowe preteksty, aby nasz związek nie przeszedł na „dalszy etap”. Najpierw pretekstem było czekanie (a czekam tak już dobre 2 lata), aż on spłaci kredyt (…zostały mu jeszcze dwa lata). Ostatnio wymyślił sobie, że nie tylko musi spłacić kredyt, ale jeszcze musimy razem zamieszkać, bo on musi sprawdzić jak to będzie wyglądać. Jestem co raz to bardziej zirytowana, bo czuję, że narzuca mi swoje „widzimisię” a ja nie mam w tej kwestii nic do powiedzenia. Co chwilę wynajduje nowy powód, a wszelkie rozmowy na ten temat niesamowicie go irytują, i oczywiście – kończą się kłótnią. Jestem w kropce, bo nie mogę ani z nim zamieszkać (przez kredyt) ani w takim razie nie możemy snuć żadnych poważniejszych planów na przyszłość (przez kredyt). Czyli wychodzi na to, ze najpierw muszę czekać, aż on spłaci kredyt (a nie robi nic w kierunku chociażby zdobycia lepiej płatnej pracy), a następnie muszę z nim zamieszkać, żeby on sprawdził, czy jemu to odpowiada. W ogóle nie bierze mojego zdania pod uwagę w tej kwestii. Co robić? Ile jeszcze mam czekać? To nie tak, że chce go naciskać, zmuszać... Chcę po prostu wiedzieć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
nikomu nie chce sie tego czytac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ok, przeczytałem. nie wiem, o co facetowi chodzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Argumenty Twojego faceta moim zdaniem są racjonalne i świadczą o tym, że jest typem twardo stąpającym po ziemi bardziej niż romantykiem, ale samo to, że irytuje go ten temat już budzi wątpliwości. Ale cała sprawa to kwestia Twojej decyzji, chyba nie uzależnisz swojego bycia albo nie bycia z nim od anonimowych głosów forum? Musisz się sama zastanowić czy warto i tyle, trudno cokolwiek doradzić, bo w takich sprawach najważniejsze są uczucia, a nikt w Twojej głowie nie siedzi i nie wie, co jest dla Ciebie dobre pod względem komfortu psychicznego. Nawiasem mówiąc, to nie jest Wizaż, schowaj sobie te TŻ-ety głęboko pod łóżko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czźściowo zgodzę się z wypowiedzią 04:20. Od siebie dodam że moim zdaniem, facet nie chce się określić bo jest mu dobrze w takim układzie na jaki Ty się zgodziłaś. Dlatego irytują go Twoje pytania. Kredyt i wspólne zamieszkanie można pogodzić. Myśląc logiczniej; gdybyś z nim zamieszkała to (tak zakładam) że dołączyłabyś się do opłat, więc kredyt szbciej by spłacił. Od Ciebie zależy czy zechcesz czekać na wieki wieków czy po prostu przeboleć zawód miłosny, wyciągnąć z sytucji wnioski i iść swoją drogą samej. Ty już i tak znasz odpowiedź tylko się boisz albo jest Ci "żal" zainwestowanego czasu w chłopca który jeszcze nie dorósł do Twojego poziomu stabilizacji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
4 lata to szmat czasu, szkoda zycia na dalsze trwanie w niepewnosci. Ja powiedzialabym mu: woz albo przewoz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×