Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Kto z Was ma adoptowane dziecko lub zna kogoś, kto adpotował dziecko?

Polecane posty

Gość gość
mam znajomych którzy adopotwali 3ke dzieci z polski, do kraju poza europą, znajomi polskiego pochodzenia ale zero języka. dzieci były już spore bo chyba rok, 5, i 9. Ci znajomi się rozeszli, kobieta zdradziła faceta, i facet sam wychowywał. Dzieci pochodziły z patologii podobno, było ich rodzeństwa dużo więcej jeszcze. Dzieci wydają się być ok, uczą się w miare, na razie nie mają problemów z prawem, ani nałogów, a są już chyba z 10 lat po adopcji. Zobaczymy co dalej z nich będzie. Ale wydaje mi się że otoczenie i wychowanie jest ważniejsze niż genetyka. Ważne też aby rodzina adopcyjna wychowywała je jak własne, bez specjalnego innego traktowania, bo wiele rodzin robi ten błąd że chce traktować te adoptowane lepiej, bo one miały ciężko w życiu itp, i przez to dają im wszystko i rozpuszczają, zero dyscypliny, i te dzieci robią co chcą, bez konsekwencji. Pozatym, dzieciom trzeba dać swój czas, a nie tylko zabawki i byt materialny, a jacyś lekarze czy inni zajęci karierami raczej nie mają czasu aby dać dzieciom i dzieci dorastają same.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
moi sąsiedzi adoptowali dziewczynkę mieli też młodszego rodzonego syna w domu mieli tak zwany rygor matka była psychologiem dziewczyna była grzeczna i wzorową uczennicą jej brat też miał dobre oceny ale brał narkotyki i popełnił samobójstwo potem matka też pewnie zrobiła to z żalu tak czy siak oceniając niewypałem okazało się rodzone dziecko moim zdaniem to wina rodziców bardzo krótko ich trzymali widocznie chłopak nie wytrzymał

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak sobie czytam o tych przypadkach, i się zastanawiam, czy ktoś by uciekał z normalnego kochającego domu. Rodzina adoptująca moga to być llekarze, ludzie na pozór uczciwi i dobrzy ale skąd możecie wiedzieć, co się działo w czterech ścianach? Może te sieroty były wykorzystywane? Nawet nie wiecie jak częste jest to zjawisko i przecież tego nie widać, własnie przed ludźmi taki ktoś uchodzi częstyo za cnote cnót. Na pewno są dzieci problemowe, ale może coś się w takich rodzinach dzieje niedobrego?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
..........Pozatym, dzieciom trzeba dać swój czas, a nie tylko zabawki i byt materialny, a jacyś lekarze czy inni zajęci karierami raczej nie mają czasu aby dać dzieciom i dzieci dorastają same.>>>>>>>>>>> x x no właśnie, bogaci ludzie adoptują,dają dziecku śliczny pokoik , bogate kieszonkowe, komputer i inne bajery potem zostawiają dziecko samemu sobie no bo ono ma wszystko!!! znam osobiście dwie rodziny gdzie adoptowane dzieci wyrosły na dobrych ludzi i jedną rodzinę gdzie córka adoptowana, podrzucała jak kukułka dzieci urodzone każde z innym ojcem, swojej matce adopcyjnej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aliczja
mnie osobiście dotyka problem niepłodności,tak się składa że mąż ma za słabe plemniki, ja policystyczne jajniki jedno in vitro się nie udało i więcej nie będziemy próbować jeżeli chodzi o adopcję to droga przez mękę latami trzeba się starać ,czekać na dziecko i nie wiadomo czy i kiedy się doczekamy ludziom nie zorientowanym się wydaje że dzieci siedzą w domu dziecka jak kurki na grzędzie i czekają na kochanych rodziców którzy je zabiorą niektóre dzieci wcale nie chcą być adoptowani, oni mają już tam swój świat inne nie mają uregulowanej sytuacji prawnej są też dzieci chore, gdybym była zamożna nie przeszkadzało by mi to ale leczenie bywa bardzo kosztowne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aliczja
>>niektóre dzieci wcale nie chcą być adoptowani,>> x niepoprawnie napisałam :D (nie chcą być adoptowane) :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość pielegiarka
Mojej mamy siostrzeniec adoptowal rocznego synka. Nie maja z nim zadnych specjalych problemow, maly szybko wszedl w rodzine. Kolezanka natomiast adoptowala synka, i wychowawczo tez nie ma problemow ale teraz, maja 4 lata, okazalo sie ze jest bardzo niziutki i maja robic poziom badania hormonu wzrostu, jednak matka biologiczna to byla dziewczyna z marginesu i tez nie wiadomo czy to nie jest przyczyna niskiego wzrostu (ponizej trzeciego centyla!!!!) malego. Poza tym jest inteligentny, zabawny i naprawde sliczny!;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jestem adoptowana.Mam ponad 50 lat.Rodziców miałam dobrych,ale...Jedyny żal jaki do nich mam,to to,że mi nie powiedzieli.Wszyscy sąsiedzi,koleżanki wszyscy wiedzieli o tym,tylko nie ja.Nikt mi nie powiedział.Zupełnie przez przypadek się o tym dowiedziałam jak miałam 16 lat-w szufladzie leżał dokument...To był dla mnie szok.!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mój maz został adoptowany w wiku 4 lat ze swoim bratem 3 latka. Tylko mój maz jest czuly normalny troskliwy i zaradny, a brat - echhh nie chce go obrazac. Wiele z nim problemów, ale tak było od małego, bal się ludzi i samotnik

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja jestem adoptowana. Z mojej strony wygląda to tak że osobowość dziecka ma bardzo duże znaczenie, ale na równi z wychowaniem. Już piszę dlaczego. Mianowicie takie samo wychowanie dwójki różnych dzieci może dać całkiem różne efekty. Ja jako adoptowana faktycznie bardzo potrzebuję bliskości, tego żeby ktoś mnie zapewniał że mnie kocha, bo ja czuję się odrzucona, to mi towarzyszy ciągle. Tak jakbym miała na czole napisane że jestem jakimś odpadem którego nikt nie chciał. Dziecko rodzone raczej nie ma takich myśli, nie zna uczucia odrzucenia więc się go nie obawia i nie spodziewa. A z drugiej strony rodzic sobie myśli "to adoptowane dziecko potrzebuje więcej uwagi, opiekuńczości" i zamyka dziecko pod kloszem. Nadmiernie pilnuje. Dziecko nie czuje miłości tylko nadmierny rygor i kontrolę więc próbuje się wyrwać bo to nie dom a więzienie. Niby ta sama sytuacja a inaczej widziana przez rodzica, dziecko rodzone i dziecko adoptowane. Charakter i geny to jedno ale indywidualne podejście wychowawcze jest bardzo istotne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja niestety znam wiecej przypadkow negatywnych niz pozytywnych. nie wiem jak to mozliwe, ale jak dziecko pochodzi z patologicznej rodziny i pozniej jest wychowywane od malego w normalnej, jakims cudem wylazi z niego ta patologia. znam jedyny przypadek chlopaka adoptowanego, ktory wyrosl na porzadnego faceta, ale jego biologicznie rodzice tez pewnie nie stali pod budka z piwem tylko z jakichs ekonomicznych powodow musieli oddac dziecko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
>>>Ja jestem adoptowana. Z mojej strony wygląda to tak że osobowość dziecka ma bardzo duże znaczenie, ale na równi z wychowaniem.<<< x Zgadzam się z Tobą :). Znaczenie ma zarówno wychowanie, jak i geny. x >>>Ja jako adoptowana faktycznie bardzo potrzebuję bliskości, tego żeby ktoś mnie zapewniał że mnie kocha, bo ja czuję się odrzucona, to mi towarzyszy ciągle. Tak jakbym miała na czole napisane że jestem jakimś odpadem którego nikt nie chciał. Dziecko rodzone raczej nie ma takich myśli, nie zna uczucia odrzucenia więc się go nie obawia i nie spodziewa.<<< x Nigdy nie nazwałbym dziecka z sierocińca "odpadem". Ja tylko zwracam uwagę, na dodatkowe obciążenia, które zafundowała takiemu dziecku, biologiczna matka. x Jeżeli Cię to pocieszy, to uczucia odrzucenia doświadcza o ostatnich czasach coraz więcej "rodzonych" dzieci. To są niestety konsekwencje "demokracji" zachodniego wzoru :(. x >>>A z drugiej strony rodzic sobie myśli "to adoptowane dziecko potrzebuje więcej uwagi, opiekuńczości" i zamyka dziecko pod kloszem.<<< x I tu zgodzę się z Tobą. Rodzice adopcyjni nie czują tak wyraźnego związku z dzieckiem i w konsekwencji nieświadomie traktują je, jak "gościa", któremu nie wypada np. dać po pupie, gdy przekroczy już wszystkie granice.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość barbaleta
czytam wasze posty z wielkim zainteresowaniem, szczególnie osób które były adoptowane tak się składa że nie możemy mieć dzieci i przygotowujemy się do batalii pod tytułem adopcja wiem że nie będzie lekko bardzo interesują mnie odczucia ludzi adoptowanych,porady jak postępować z dzieckiem żeby nie czuło zbytniego rygoru,ale zarazem zbytniego pobłażania,żeby nie czuło braku troski i zainteresowania ze strony rodziców adopcyjnych gdzie jest ta granica ? jak jej nie przekroczyć w skrajną stronę? kiedy powiedzieć dziecku że zostało adoptowane? te i inne pytania nurtują nas czy pokochamy dziecko pełną , bezwarunkową miłością ? piszcie jak najwięcej może uda nam się nie popełnić wielkich błędów,żeby dziecko czuło się kochane i bezpieczne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja znam rodzinę, która wzięła rodzeństwo jako rodzina zastępcza. Dwoje maleńkich dzieci o uregulowanej sytuacji prawnej, bo były sierotami. Zarzekali się, że dzieci adoptują, ale nie dostawali by juz pieniędzy z ośrodka. Bardzo kulturalna, wykształcona rodzina- na pozór. W międzyczasie dowiedzieli się o powołaniu do spadku dzieci, więc adopcja już całkowicie odpadła. Starali się o spadek,z determinacją przy okazji pobierając ponad 2000 zł na dzieci miesięcznie.Jednakże ktoś z biologicznej rodziny tych dzieci celowo blokował ten podział majątku do czasu jak dzieci skończą 18 lat. Przy okazji z 18 urodzinami rodzeństwa skończyły się pieniądze, które pobierali jako rodzina zastępcza. I wiecie co się stało w tym momencie? w dniu 18 tych urodzin wystawili te dzieci za drzwi. Doprawdy nie wiem skąd te czasochłonne procedury skoro dają dzieci takim pazernym hienom.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
adopcja to piękna sprawa, ale czasami bardzo trudna, nie dla wszystkich. Zobaczcie sobie ten firm, swoją drogą jest na kafeterii, pokazuje trochę problem. Tu jest pokazana starsza dziewczynka, ale młodsze dzieci też często wymagają już lekkiego "naprawienia". Ale opłaca się a pewno, co można lepszego w życiu zrobić niż naprawić komuś życie. http://kafeteria.tv/Poruszajacy-film-o-adopcji-widzianej-OCZAMI-DZIECK-YaOIqHBmxMH

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pamiętam, jak nauczycielka biologii z gimnazjum powiedziała, że jeśli jakiś przodek dziecka kradł, to jakkolwiek dobrze byłoby one wychowywane, to te geny i ciągoty do kradzieży w którymś pokoleniu się pokażą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×