Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość Bombardowana mama

Dzisiejsze matki i ich metody wychowywania. Zwariowalysmy?

Polecane posty

Gość gość
No to fakt, mamy tę świadomość. Szkoda tylko ze Polacy mają wredne charaktery i kazdy u kazdego widzi problemy wychowawcze, ale nie u siebie. Kazdy wie najlepiej, a większośc nie radzi sobie z dziećmi. Narzekają na wszystko, a za chwilą mówią, że wszystko jest ok i oni maja receptę na sukces.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie pamiętam z dzieciństwa sytuacji, gdy dziecko na przyjęciu siedziało z dorosłymi przy stole. Zawsze w drugim pokoju. Teraz to rodzice przy stole nie posiedzą, bo muszą się z dziećmi bawić. A dziecko przy stole, które zdominowało dyskusję to standard.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość leibniz
Zgadzam się z gość dziś . Nieraz, gdy jestem u rodziny, która ma 5-letnie dziecko, NIE DA SIĘ spokojnie porozmawiać. Mała cały czas musi być w centrum uwagi. Mi w dzieciństwie nie można było siedzieć przy stole podczas spotkań rodziców ze znajomymi. Pogadać chwilkę, wziąć sobie coś ze stołu - ok. Ale nie siedzenie non stop i skupianie całej uwagi na sobie. I nie uważam, że to było coś złego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jedno co nie zmieniło przez lata i pewnie nigdy się nie zmieni...to to, że dopiero jak już się ma dziecko, to się okazuje, kto się sprawdza w roli rodziców, a kto nie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiele się pozmieniało. Kiedyś nie było Cię w szkole, to zasuwałeś i szukałeś od kogo zadanie i lekcje odpisać. Teraz dzieci siedzą na d... a rodzice jeżdżą, dzwonią i załatwiają. Kiedyś dziecko jak nie potrafiło sobie zajęcia znaleźć to albo się nudziło, albo słyszało: jak ci się nudzi to w domu jest do zrobienia to i to. Teraz dziecko się nudzi to matka depresji dostaje bo jest wyrodną matką, bo nie stymuluje dziecka, bo powinna mieć zawsze czas na zabawę i milion rozwijających pomysłów. I nigdy nie powinna okazywać zmęczenia, bo dziecko poczuje, że nie jest dość ważne. Kiedyś rodzice byli zmęczeni, czy chcieli się zdrzemnąć po południu, to dzieci na palcach chodziły.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
z tym siedzeniem przy stole to mnie tez wkurza! Jak zwróciłam męzowi uwage ze jego syn siedzi przy stole jak ktoś do nas przychodzi (nawet jak np w sobote przyszli znajomi na wieczor posiedziec i napić się winka, to dzieciak mial wydluzony czas i ojciec pozwalal mu nawet do polnocy siedziec z nami), to powiedzial mi ze tylko widocznie u mnie w domu tak bylo, ze dzieci z doroslymi nie siedzieli. Jak podałam mu przykłady, ze u mojej rodziny, u znajomych rodziców, u koleżanek, itd to tez jakaś wymówke znalazł.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dzieci są traktowane nie jak dzieci, ale jak ktos równy dojrzalością, intelektem dorosłym. Wiadomo - szanujmy wszyscy siebie i traktujmy jednakowo, ale nie oznacza to że można zwierzać się dziecku ze swoich problemów np finansowych czy uczuciowych. Spotkałam się z tym, że w pewnej rodzinie mówiono, że jak chcesz coś od dziecka wymagac, to pierw wymagaj od siebie. I dochodziło do absurdów, bo dziecko to wykorzystywało. Kopiowało negatywne zachowania, ignorowało pozytywne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mam podobnie. Moja też ciągle gada, że chuchamy na małą. Powtarza, że za starych czasów kobiety miały po 10 dzieci i jeszcze w polu robiły. Nie latały zmieniać pieluchy co 2 godziny tylko dziecko potrafiło cały dzień w jednej pieluszce przeleżeć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Buzkka8
Na pewno nie zwariowałyśmy, po prostu nasz świat bardzo różni się od tego sprzed kilku dekad no i musimy się dostosować :) Zewsząd zalewają nas informacje o tym co dobre a co nie. Ostatnio jest moda na bycie Eko, czytałam o niej na blogu http://www.olomanolo.pl/ , jestem ciekawa jak wy podchodzicie do tej kwestii?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja jestem z rocznika 82. Jak miałam trzy lata to mama zostawiala mnie na kilka godzin z rocznym bratem i zajmowałam się nim, bo mama musiala cos zalatwic w miescie. Dzis nawet mi wydaje się to mocno nierozsądne, dziś pewnie za to grozilby kryminal. Ale zajmowałam się, szybko wydoroslalam, na podworku latalo się od rana do zmierzchu, bez filtrow na slonce. Jak sobie przecielam noge, krew się lala, a ja zasypałam to piaskiem i zyje. Dzis nie wiem czy miałam wtedy szczepionke na tezec. Po owoce chodzilo się na szaberek i zjadalo prosto z drzewa, albo jagody w lesie prosto z krzaczka. nikt nie myslal o bomblownicy która mogą przenosić lisy i ze to niebezpieczne. Rodzice nie dawali repelentów na kleszcze itd.,itp. Ale pomimo wszystko, ze zyje, nic mi nie jest, ja wychowuje dzieci inaczej. Jedynie pozwalam dzieciom na samodzielność, nie wyręczam itd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja kiedy próbuję wychowywać dziecko bardziej naturalnie i rozwijać jego własne zapędy do samodzielności, to jednak obijam się o mur.. Bo dlaczego czterolatek bawi się w strzelanie z patyka do kolegi (kiedyś, z tego co pamiętam, standard podwórkowy, dzisiaj "zachowania agresywne" kwalifikujące się do wizyty u psychologa), dlaczego moje dziecko się oparzyło przy ogniu (pytania w przedszkolu)- jakim cudem w ogóle miało kontakt z ogniskiem, to nie rozrywka dla dzieci, itd... Inna sprawa, jak któraś mama rozsądnie wspomniała- dzisiaj za wiele spraw grożą konsekwencje karne. Za wypadek kiedy pięciolatka wyśle się do sklepu naprzeciwko, albo kiedy po jednym piwie nawet ma się dziecko pod opieką... Moja mama dbała też o rozwój dzieci. Oglądała z nami "domowe przedszkole" a potem wiele z pokazanych zabaw, również plastycznych, próbowała z nami powtarzać. Były długie spacery, bo czterolatka owszem, wypuszczała na podwórko, ale nie kilometr dalej nad rzekę. Tyle że urodziłam się w rodzinie wielodzietnej, u sąsiadów było po 2-3 dzieci, i te wszystkie dzieci ganiały nieskrępowane po podwórkach, zwłaszcza że samochodów było tyle co kot napłakał, po deszczu taplaliśmy się na ulicy w kałużach... Teraz mieszkam w kamienicy- w naszej jest, oprócz mojego przedszkolaka, dwoje, w wieku późniejszej podstawówki, reszta mieszkańców kamienicy to emeryci albo studenci (w sumie dwie nasze "młodsze" rodziny). I tyle... ruch przed kamienicą duży, najbliższa zieleń, skwer, plac zabaw- ok. 400 m. dalej, z okien nie zobaczę, nie wyślę tam malucha. Tyle że ja, o dziwo, przy każdym skaleczeniu, guzie synka głównie od mamy słyszę "a dlaczego go nie dopilnowałaś, a co Ty wtedy robiłaś". I kręci nosem że czasem we dwoje z mężem nie potrafimy dziecka dopilnować. Moje i rodzeństwa wypadki z dzieciństwa, zatrucia, skręcenia, złamania, ostre skaleczenia- jakoś się nie liczą, wiadomo, mama mając cały dom na głowie, ręczne pranie, zdrowe obiadki, działki, sprzątanie, mogła zaniedbać, ja mając jedynaka nie mogę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×