Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Nie wyobrazam sobie siebie w rolach doroslej osoby :(

Polecane posty

Gość gość
Filozofia ciekawy kierunek ;-) Choć pod względem pracy może być trudno. Ale jak masz pomysł na siebie to dasz radę. I jeśli chcesz być starościną to nia zostan.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moje marzenie tyczy sie czegos innego :) jeszcze myslalam o prawie... Niestacjonarnie. Ale zobaczymy.. na razie musze sie ogarnac :).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
tak zostań :-) poradzisz sobie, żadna terapia Ci nie potrzebna, tylko zmien sposb nie pojdzie Ci , nie ma tragedii, zycie Ci sie nie skonczy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Poradzisz sobie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
prawo też możesz kiedyś zacząć .. życie długie:-) powodzenia! ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja mam 32 lata ,nigdy nie sadzilam ze dozyje do 25 lat, ze bede miec dziecko i meza, a w summie mezatka jestem od 10 lat, dziecko ma 7 lat, jakos zyje, choc doroslosc jest straszna

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja akurat o mężu i dzieciach nigdy nie marzyłam. Ale widzę, że twoje podejście niewiele się zmieniło, pomimo wszystko.:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Życie nie jest takie złe dziewczyny :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Lepiej nie idź na starostę, ich nikt nie lubi. Naprawdę. Są ciągle obgadywani i to nie tylko przez studentów. Stypendium naukowe u mnmnie np wygląda tak że poza średnią ocen trzeba mieć jeszcze jakiś udział w życiu uczelni, np wyjazd na konferencję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Na poprzednich kierunkach nie odniosłam wrażenia, że starostów nie lubią.. ale jedna dziewczyna była bardzo śmiała i na luzie, a druga z kolei bardziej zamknięta w sobie i gadała tylko z małą grupką ludzi. co do stypendium, to u mnie nie trzeba mieć osiągnięć naukowych, wystarczy być w 10 % najlepszych, choć inne rzeczy są punktowane dodatkowo. I chyba same wyjazdy nie są premiowane, tylko dopiero np. wygloszone przemówienie na konferencji, publikacja naukowa w czasopiśmie etc., jest rozpiska w regulaminie. I osiągnięcia sportowe, ale już wyższego szczebla.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
starości sa odbierani za lizusów

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Starości są nielubiani i to bardzo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I jeszcze są obgadywani przez wykładowców. Na pierwszym froncie. Im się obrywa od każdego. Nie wiesz jaki ci się rocznik trafi. Może bardzo konfliktowy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Będzie sporo ludzi z rocznika mojego i nawet starszych (sporo ludzi dobiera sobie filozofię jako drugi kierunek). Ale nie wiadomo, jacy będą. NIe wiem już sama :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A tak w zasadzie czemu wykładowcy mieliby mieć coś do starost? Bo jak natrętne muchy ciągle coś od nich chca? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dobrze Ci radzę, boisz się wypowiadać publicznie a przecież starosta jest w centrum. Jak coś nie gra, zły podział na grupy czy coś to obrywa starosta. I ich się naprawdę nie lubi. Mialam 3 czy nawet 4 bo w na jednych studiach byl glowny i grupowi, zadnego nikt nie lubił. I przeprowadzilam rozeznanie czy ja mam pecha czy tacy się pchają na to. I większość znajomych mowila że też ich nie lubią. Muszą być mili bo oni ustalają grupy, podzialy itp ale nie lubią

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak, bo są natretni. Taka historia przy wpisie dużo osób,wykładowca się każdego pytał kto u nich jest starostą i za każdym razem komentował.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
hej,czy to Ty pisalas kiedys tutaj podobny temat,kilka miesiecy temu? tam też było o tym,że mama nakłamała że studiujesz i ja sie tam rozpisałam,napisałaś,że jestem Twoim mentalnym klonem,dokładnie to określenie. Mysle,że to byłas ty. Widzisz,ludzie tutaj piszą,że zmiana kierunku to coś normalnego i ja też tak uważam tylko problem w tym,że rodzice tak nie uważają. Myśle,że duża część naszego stresu wynika z ich podejścia..bo skoro nawet sami kłamią na nasz temat i sie za nas wstydzą to jak my sie mamy nie przejmować tym :( ojciec sam powiedział,że sie za mnie wstydzi i nie wie co ma mówić ludziom,matka tak samo,nawet jak chciałam wreszcie powiedzieć prawdę mojej koleżance,którą też ze wstydu okłąmywałam ale mi to ciążyło bo chce być z nią szczera. Nawet jak postanowilam,ze jej powiem jak to ze mną jest to mama mi dogryzała no i co ja jej powiem,wściekała sie jakby to byli jacyś jej znajomi przed którymi sie musi wstydzić a nie moi. Dodatkowo mnie zestresowała tym. Ale sie nie dałam,powiedziałam,że zrezygnowałam i okazało się,że nie było żadnego zdziwienia,dziwnych spojrzeń,w dodatku sama powiedziała,że rozumie mnie,bo nie lubi swoich studiów i ją meczą,ale je już skończy bo skoro tyle przemęczyla to przemęczy do końca. A matka jeszcze pozniej mi wypominała to,że tak powiedziałam. Bo przecież normalni ludzie to studiują i to jakiś margines ci co rezygnują..a ja sobie myśle,że może wcale nie taki margines,może oni też kłamią że studiują a tak nie jest? przynajmniej jakaś część. Bo nadal jest sporo osób które myślą,że i ja kończe studia..a to przecież bzdura. Niestety wstydze sie bardzo i właśnie przed rodziną najbardziej,przez to,że mam wbijane do głowy jaka to hańba i jaki ja wstyd przynosze rodzicom. Poza tym faktycznie zwraca sie uwage na te studia,prawie każdy wypytuje co studiujesz,co zamierzasz,jak sesja,presja jest przeogromna. Oczywiście można nie studiować,ale tylko pod warunkiem,że sie ma na siebie lepszy pomysł,a ja też go nie mam :(aktualnie jestem w pracy na umowe-zlecenie,na początku byłam tam maksymalnie spięta ale szybko mi przeszło,teraz jest z każdym dniem coraz lepiej,coraz swobodniej czuje sie z tymi ludźmi,coraz bardziej ich lubię,czuję,że mnie szanują,byłoby super gdyby to była praca na stałe...ale nie jest,często są przerwy i przez to dużo nie zarobię i mam narzeka,że nie moge tam pracować do końca życia,że na stałe mnie pewnie nie wezmą i że mam szukać czegoś innego..a mnie to przeraża,nie chce stamtąd odchodzić i znowu nowe otoczenie..zresztą bez tych studiów gdzie ja pójdę,na kasę? to gorsza praca od tej co mam teraz i wiele lepiej nie płatna,więc..zostają te studia,ale taką niechęć czuje..w tym roku sie nigdzie nie zapisałam choć mama męczyła mnie. Chyba liczę na cud i jak na razie ciesze sie każdym dniem pracy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mam chec wylizac ci tylek. mimo ze nie jestem zboczencem. chyba.xd

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Pantegram
"Czuje sie jak male dziecko...Po prostu. Baba ponad 20 lat, a nie wie co robic w zyciu (mimo wielu zainteresowan ale kompletnie nie widzi siebie w zadnej roli), rzucila studia po czym teraz na nowo je podejmuje (inny kierunek), przestraszona, leczy sie u psychoterapeuty. Jestem juz tym wszystkim zniechecona i zastanawiam sie, kiedy bedzie lepiej? Bo pomimo staran czesto mam mysli, zeby ze soba skonczyc albo uciec gdzies daleko, daleko.. Wstydze sie siebie, swojego zycia, unikam ludzi, bo mogliby zapytac o moje studia (dlaczego ich jeszcze nie skonczylam? Tylko znowu ide na pierwszy rok..), o moje cele.. A ja mam jedno marzenie, ale to bardzo ambitne marzenie i baardzo duzo mi do jego spelnienia brakuje. Na razie musze udanie przejsc terapie.. Bo probowalam cos robic w tym kierunku, ale zatrzymalam sie na pewnym etapie, przez lek i niechec, ktorych po prostu nie jestem w stanie zwalczyc." x Oooo, a co to za marzenie, jeśli można spytać? Może udałoby się coś doradzić w jego realizacji? Z mojego doświadczenia, to o marzenia warto walczyć i najlepiej zacząć JAK NAJSZYBCIEJ robić coś, co byłoby chociaż luźno z tym marzeniem powiązane. Dość często jest tak, że dopiero w drodze do osiągania marzenia zaczyna ono nabierać konkretniejszych kształtów, przy czym czasem ostateczna wizja tego, co chcemy w życiu robić potrafi się zmienić o 180 stopni, ale jeśli podążamy w kierunku, który podpowiada nam serducho robiąc to, co kochamy, to i tak przynosi to satysfakcję :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tylko teraz tak: co konkretnie chcesz robić po tych studiach? To wtedy można Ci coś doradzić. Nowe otoczenie może być nawet lepsze ;-) Czasem trzymamy się pewnych spraw tylko z powodu przyzwyczajenia, wygody lub obawy. Nie zaryzykujesz to się nie dowiesz. A umowa zlecenie to rarytas nie jest.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Widzisz,ludzie tutaj piszą,że zmiana kierunku to coś normalnego i ja też tak uważam tylko problem w tym,że rodzice tak nie uważają. Myśle,że duża część naszego stresu wynika z ich podejścia..bo skoro nawet sami kłamią na nasz temat i sie za nas wstydzą to jak my sie mamy nie przejmować tym smutas.gif ojciec sam powiedział,że sie za mnie wstydzi i nie wie co ma mówić ludziom,matka tak samo," x Matko i córko, co za tragiczni (pod tym względem) rodzice… :/ Nie ma chyba nic gorszego, niż rodzic, który zamiast wspierać dziecko w trudnych chwilach mówi, że się go wstydzi. Żeby nie było, też trochę posmakowałam czegoś podobnego, więc wiem, jakie to okropne :/ x Nie przerywaj terapii. Wsparcie psychologa będzie Ci bardzo potrzebne, by uporać się ze złymi emocjami, które jeszcze nakręcają rodzice. Gdyby rodzice byli wsparciem to mogłabyś zrezygnować z terapii, ale skoro nie są… to zdecydowanie lepiej chodzić do psychologa niż pozwolić, by frustracja Cię zjadła. Sama się wybieram do psychologa. Doszłam do wniosku, że to najlepszy sposób, by rozładować jakoś konstruktywnie nagromadzone stresy i frustracje. Psycholog jest od tego, by ich wysłuchać i dzięki niemu nie będę musiała obarczać moimi problemami znajomych czy chłopaka. x Studia są zdecydowanie przereklamowane. W*****a mnie też (pardon my french, ale serio, to chore) takie wpieranie na siłę młodym ludziom, że wartość człowieka zależy od tego, czy studia ukończył, czy też nie. To jakaś patologia! Czy chcemy żyć w świecie, w którym będziemy patrzyć z góry na innych tylko dlatego, że mają dyplom? I to mając świadomość, że posiadanie dyplomu może w ogóle nie przekładać się na posiadanie jakiejkolwiek wiedzy w głowie, bo uczniowie u nas nagminnie ściągają, a niektórzy chętnie kupują też projekty i prace dyplomowe? x Jak dla mnie fakt studiowania powinno się traktować jako ciekawe hobby, na równi z takimi hobby jak prowadzenie bloga czy posiadanie jakiejś innej pasji. Bo studiowanie w gruncie rzeczy jest hobbystyczne i mówi o naszych kompetencjach równie dużo, co może powiedzieć jakaś nasza pasja - jeśli mamy jakiegoś fajnego bloga albo np. pasjonujemy się programowaniem, to dzięki temu też możemy łatwiej znaleźć pracę i prawdopodobieństwa znalezienia pracy dzięki studiom/dającej się udokumentować pasji jest zaskakująco podobne. Co ważne, a o czym ludzie kompletnie zapominają, to fakt, że jak najbardziej można pracować i studiować jednocześnie. Studia nie powinny uniemożliwiać pracy. Studia powinny się dobrze zgrywać z tym, co robimy na co dzień, być elementem naszego rozwoju, a nie stoperem w rozwoju młodego człowieka, który chce sobie tylko przedłużyć dzieciństwo. Podsumowując to, jak ludzie postrzegają obecnie studia, jest całkowicie pokraczne. x Studiować może każdy, chociażby zaocznie, niezależnie od wieku, tak jak każdy może mieć jakąś pasję i tak jak każdy może się intelektualnie rozwijać, chociaż nie każdemu się chce. Jak ktoś ma wenę, to i mając lat 50 może pójść na studia, czemu nie? a tymczasem na forum znajduję pytania typu: "mam 23 lata, czy nie za późno na studia?" o.O Nie jest to dla was przerażające?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mnie trochę przeraża podejście pt. "nauczę się jednej rzeczy i będę ją robić całe życie. NA PEWNO". No cóż. Życie różne scenariusze pisze. Żyjemy obecnie w świecie o tak dynamicznie zmieniających się realiach, że pewnie większość współczesnych zawodów za 20 lat zostanie zastąpiona innymi zawodami. Można założyć, że jesteśmy pokoleniem z góry skazanym na przekwalifikowanie się. Zresztą, przecież wielu naszych rodziców i dziadków też nie zajmowało się przez całe życie tym samym, lecz w miarę potrzeb zmieniali stanowiska pracy, a czasem potrzebowali się przebranżowić. Mając to na uwadze nie bardzo rozumiem, dlaczego tak bardzo naciska się na dzieciaki, że mają już, teraz, zaraz wybrać sobie, czym chcą się zajmować przez kolejne n lat, gdzie przecież mogą robić różne rzeczy i nie muszą się ograniczać do wyboru jedynego słusznego zawodu. Takie czasy - nigdy przekwalifikowanie się nie było prostsze niż teraz i warto z tego korzystać. Jak dla mnie więc to wcale nie jest jakieś głupie, że nie wiesz jeszcze, co chcesz w życiu robić, a najzupełniej normalne. Ba, nawet nie potrzebne. Nie potrzebujesz już teraz wiedzieć, że będziesz przez 10 lat pracowała jako asystent menedżera działu x w firmie y. Potrzebujesz wiedzieć jedynie, w czym jesteś dobra, a także nad czym powinnaś jeszcze popracować, by móc zarabiać na tym, w czym jesteś dobra. Tyle. Z takim podejściem żadna praca nie będzie Ci straszna :) x Zmiana studiów to nie żadna hańba, warto jednak zastanowić się, czy te studia są faktycznie potrzebne. Dobrze dobrane studia mogą bardzo dużo dać, ale źle dobrane są zwykłą stratą czasu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Starosta nielubiany? o.O Pierwsze słyszę… x Przede wszystkim starostą zostaje albo osoba, która sama się do tego rwie (może to być wtedy faktycznie jakaś taka pyszałkowata, mało sympatyczna osoba w stylu lizus, która po prostu lubi się rządzić, rozkazywać innym i dlatego chce być starostą - wtedy faktycznie nic dziwnego, że nikt takiej osoby nie lubi) ale poza tym, to często starostą zostaje najbardziej lubiana osoba, która nie wykazuje jakiejś niechęci do tego, by być starostą ;) bo nie oszukujmy się, są to dodatkowe obowiązki i dlatego nie każdy ma ochotę brać je sobie na głowę. x Czy być starostą? Jeśli myślisz, że dasz radę być asertywna - tak. Jeśli jednak jesteś typem osoby, która boi się powiedzieć, co naprawdę myśli, w obawie, że komuś się to nie spodoba, to lepiej nie. Sama jestem starostą i dla mnie jest to bardzo fajne doświadczenie. Nie "obrywam" nigdy za nic :p wręcz przeciwnie - kiedy uda mi się coś załatwić, to ludzie z grupy są bardzo wdzięczni, chwalą mnie i dziekują, że np. z dnia na dzień udało mi się przełożyć kolokwium, że pomogłam w rejestracji, że pomyślałam o tym, by wrzucić wzory pism i wyjaśnić formalności zagubionym itp. ;) x Nigdy też nie spotkałam się z tym, by jakiś wykładowca niemiło mnie podsumował o.O (o czym w ogóle piszecie, ludzie?) a podejście do wykładów mam dość olewcze, więc w sumie mogliby mi pocisnąć xD x Plusy bycia starostą: + jesteś ze wszystkim na bieżąco albo raczej masz szansę być - dzięki temu, że ludzie z grupy pytają Cię o różne rzeczy to masz szansę, że Ci o ważnych sprawach przypomną; poza tym częste bieganie do dziekanatu, sprawdzanie regulaminów itp. owocuje tym, że po pewnym czasie faktycznie wiele rzeczy ograniasz dużo lepiej, niż przeciętny student ;) + jak jesteś dobrym starostą to ludzie Cię lubią. Koniec. Kropka. Bez dobrego kontaktu z grupą nie ma dobrego starosty, bo co to za starosta, który w razie potrzeby nie zadzwoni do kolegi, bo się wstydzi? Starosta musi się dogadywać z resztą grupy i koniec. Jak się pokażesz z dobrej strony i będziesz ogarniętym starostą, który wiele rzeczy potrafi załatwić, to będą mieli o Tobie dobre zdanie, jak się zaprezentujesz jako pierdoła, to będą Cię mieli za pierdołę. Sama pracujesz na własną opinię, ale jak wyrobisz sobie dobrą, to idzie fejm, bo ludzie są wdzięczni za ratowanie im tyłków ;) x Minusy bycia starostą: - trzeba być asertywnym (liczyć się z tym, że nie wszystkim będą się podobały Twoje decyzje) i najlepiej charyzmatycznym; zawsze znajdzie się osoba, której nie będzie coś pasowało np. to, że przełożysz termin egzaminu na później, ale wiele zależy też od tego, jak to grupie przedstawisz i jakie masz relacje z innymi; ważne, by ludzie czuli, że podejmując decyzje, kierujesz się rozsądkiem, a nie np. prywatnymi sympatiami i masz dobre powody, by decydować tak, a nie inaczej - wtedy nawet jak komuś coś nie pasuje to powinien zrozumieć, że niestety nie zawsze da się wszystkim dogodzić i przede wszystkim rozumieć, że nie robisz mu temu po złości - trzeba być odpowiedzialnym, słownym i obiektywnym; jeżeli coś spierniczysz (np. zapomniesz czegoś załatwić) to nie dziw się, że ludzie mają pretensję, ale i nie pchaj się na bycie starostą, jeśli uważasz, że to rola jedynie reprezentatywna, więc de facto nie trzeba nic robić… starosta nie powinien też nikogo faworyzować ani sprawiać, że jakieś osoby w grupie poczują się gorsze czy lekceważone, co wymaga pewnych zdolności dyplomatycznych - czasem jest sporo dodatkowego biegania, załatwiania spraw i dopytywania się w dziekanacie o rzeczy, których nie wiesz; potrafi to zająć sporo Twojego prywatnego czasu, za który nikt nie płaci; do tego warto też doliczyć np. koszt smsów, które czasem pewnie będziesz musiała wysłać, by kogoś o czymś poinformować; bycie starostą wymaga też pewnego ogarnięcia, zaradności i dalekowzroczności - ciężko to ująć w proste słowa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A, zapomniałam: + masz probsy u wykładowców + uczysz się organizacji, samodyscypliny i jeszcze kilku rzeczy, które mogą później bardzo przydać się w życiu. x Nie zmienia to faktu, że trzeba mieć trochę takiego drygu do kierowania ludźmi. No charyzmy po prostu, inaczej nie da się tego nazwać. Jak jesteś charyzmatyczna, to i swój fackup przedstawisz jako sukces, a także dogadasz się z najbardziej nieosiągalnym, gburowatym wykładowcą, po prostu załatwisz wszystko, co wymaga "dogadania się" ;) Ważne też, by nie tylko mieć gładką gadkę, ale i robić coś konkretnego, umieć coś załatwić. Mieć inicjatywę, o ;) Nawet najsympatyczniejszy starosta wzbudzi niechęć, jeśli zamiast być źródłem wiedzy sam będzie innych pytał o najoczywistsze pierdoły i nie będzie potrafił bez pomocy sam nic zorganizować czy załatwić. Zresztą, po co komu starosta, który nie ogarnia, skoro starosta jest od tego właśnie, by ogarniać? Sama bym się na takiego starostę wkurzyła :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jardin
Nie chce mi się całości czytać... A ile masz dokładnie lat? Dwadzieścia-kilka to jeszcze nie tragedia. Gorzej jak już jest się bliżej 30ki i nadal nic. Jest wiele osób takich jak ty "wiecznych studentów". Skreślają się, wracają, rezygnują, zaczynają od nowa. Najgorzej to przerwać to co się zaczęło. Też chciałam i całe szczęście, że tego nie zrobiłam, chociaż w depresji byłam nie małej! Pomyśl - od nowa jakieś egzaminy, pierdoły, sesje, opłaty, zdawanie co roku? Zacisnąć pasa i jazda. A druga sprawa to taka, że przeciętne studia nie są teraz wyznacznikiem czegokolwiek (najbardziej konkretne to wg. mnie np. medycyna, filologie, prawo itp.), a ludzie nie zawsze pytają się, żeby coś złego pomyśleć tylko, żeby poznać drugą osobę, a ty się przejmujesz nie wiadomo czym... Najgorzej wciskać sobie, że jest się jakimś nieudolnym. Po co ci ten psychoterapeuta? Dobrze, że nie bierzesz leków, a jak zaczniesz? Chcesz już do końca życia być uzależniona od wachań nastroju? Musisz sama wziąć się za swoją głowę i wyeliminować problemy. Psycholog nie sprawi, że twoje problemy znikną. Nie zda za ciebie sesji, nie awansuje w pracy, nie znajdzie chłopaka, nie poprawi sylwetki etc. To od ciebie zależy kiedy będzie lepiej, od nastawienia, ale samo się nie zrobi. W swoim mniemaniu jesteś nikim, ale czy coś robisz, żeby było lepiej? Terapia, użalanie się, i jakieś tam "liźnięcia" czegoś od nowa to za mało. Też byłam typem takim smutnym, posępnym, zawsze negatywnie, ironicznie i pesymistycznie, bo w życiu mi się nie układało najlepiej (i gdzieś tam nadal takie podejście mam), wiecznie najgorsza w swoim mniemaniu (za to mogę podziękować dwóm toksycznym "mężczyznom" mojego życia), ale ile można tak żyć? Znacznie mi lepiej kiedy podchodzę do życia wesoło, nie biorę wszystkiego dosłownie i mam część rzeczy i głupich ludzi głęboko w d. i wykluczyłam z życia zbędnych ludzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mam 34 lata, przewalilam zycie.dam ci jedna rade ze strony starej, i zbyt pozno doswiadczonej.Zainteresowania oddzielnie,w wolnym czasie, praca oddzielnie.chyba 1% tych szczesliwych ktorzy to lacza.wybierz kierunek ktory daje najwyzsze prawdoopodobienstwo znalezienia pracy, oraz w ktorym bedziesz dobra.jesli nie nadajesz sie na AGH, mimo iz po tym chyba kazdy znajdzie prace, dostosuj kierunek do swoich mozliwosci.a moze wyjedziesz na zmywak do Anglii i nad nim bedziesz analizowac mozliwosci?zaplecze finansowe to podstawa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No właśnie... presja jest spora. Ja jak sobie pomyślę o odwiedzeniu babci i reszty rodziny i o tym, że bym im kłamała.. każdy będzie pytał o moje studia, plany.. Źle się z tym czuję, bo w gruncie rzeczy ich lubię. Pantegram, nikt nie wie o tym marzeniu :). Nie chcę, aby ludzie zaczęli próbować zasiewać mi negatywne myśli na jego temat i mówić, że się nie uda. Wiem w każdym razie co robić w tym kierunku :). Predyspozycje pod pewnymi względami do niego mam, ale muszę pracować na terapii, bo konieczne jest tutaj pozbycie się do końca lęku przed ludźmi. A o tych rodzicach to pisał ktoś inny niż ja, chociaż moi przecież też sciemniają, jak moja matka, która kłamie od 2 lat, że studiuję kierunek, którego już nie studiuję.. etc Właśnie ja wybrałam mój kierunek ze względu na zainteresowania. Nie jest przyszłościowy. Ale może dorzucę sobie prawo za rok (choć ono też nie jest, ale będzie bardziej pasować do profilu tego mojego marzenia, przyda się takie wykształcenie na pewno). Co do naciskania na dziecki, że już mają wiedzieć - też uważam, że to przesada. MAm kuzyna który poszedł właśnie do I liceum i już na niego naciskają mocno.. A przecież to jest jeszcze dziecko pod pewnymi względami. Jestem asertywna.. i szczera.. choć nieraz oczywiście się to blokuje. Jestem odpowiedzialna, staram się być samodzielna, umiem przejąć inicjatywę - to na pewno. Ludzie mnie w miarę lubią, o ile zachowuję się normalnie i tak nie stresuję - szczególnie starsi właśnie widzę, że dobrze mnie odbierają. Zastanowię się jeszcze nad tym :) kochana, wiesz, są różni ludzie i mają różne natężenie problemów. Psychoterapia jest mi potrzebna. Muszę zwalczyć jelito drażliwe (biegunki ze stresu) z którym nie mogę sobie poradzić OD LAT (bo mam już wbudowany automatyczny mechanizm, który wielokrotnie chciałam przerwać, ale się nie dało.. )a to naprawdę utrudnia życie i właśnie przez to pozwalałam różne rzeczy. Uwierz że chwytałabyś się wszystkiego, żeby coś z tym zrobić. Nie będę brać leków. Dam radę bez nich. Cały czas robię coś, żeby było lepiej. Już o tym pisałam. Gdybym ze sobą nic nie robiła, w tym momencie pewnie nabawiłabym się zupełnej fobii społecznej. I nie jestem aż tak smutna i posępna na co dzień :) oceniacie charakter po jednym wątku, w którym ktoś ma gorszy dzień i potrzebuje to z siebie wywalić? ;) Ale chciałabym mieć kompletnie wywalone na wszystko. Zazdroszczę takim ludziom. Próbowałam taka być, ale się nie udało. Chociaż i tak zmieniam podejście na te studia, po prostu pójdę tam, będę się uczyć dla siebie i tyle, nie myślę już maniakalnie o ludziach, kto tam będzie, jak się będzie gadało etc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×