Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
Gość Gość11111111

Brak sensu życia

Polecane posty

Gość Gość11111111

Cześć wszystkim, Powiem tak jestem młodym 24 letnim facetem i zapewne padną zdania typu,że jeszcze dużo przede mną,że powinienem się ogarnąć i wrócić do życia,ale... Ten 24letni facet stracił 2 lata temu ukochaną w wypadku,2 lata byłem wyłączony z życia nie potrafiłem się pozbierać...w końcu poznałem fenomenalną kobietę, myślałem,że wszystko znowu się zmieni,że będę mógł być znów szczęśliwy,ale niestety przyszedł dzień w którym po 2 miesiącach objaw za napieraniem dziewczyny poszedłem do lekarza po kilku wizytach + gastroskopia,kolonoskopia itp itd dowiedziałem się,że mam raka jelita grubego, złośliwego... Jestem w trakcie leczenia,czekam na chemie po prostu robię co mogę...przechodząc do sedna sprawy...Gdy już i ja i Ona po cichu podejrzewaliśmy co to może być,ale nie rozmawialiśmy o tym zaczęło się psuć i to po tak ważnych słowach jak "Kocham Cię i nie chcę by się już cokolwiek między nami zmieniało" koniec końców doszło do tego,że rozstaliśmy się ponieważ nie chciała mnie kiedykolwiek zawieść,bała się tego wszystkiego z jednej strony rozumiem,ciężka sytuacja i wszystko trzeba sobie poukładać,ale kurcze jeśli kogoś się faktycznie kocha i zaczyna się z tą osobą myśleć o znacznie dalszej przyszłości to czemu nie można walczyć w duecie tylko dobijać tą osobę....Ona jest osobą która w sumie w życiu nie przeżyła nic strasznego,a ja mam trochę na odwrót bo zawsze coś złego mnie spotykało i długo bolało,ale nie przelewałem tego na inne osoby nigdy,zawsze chciałem być blisko i być jak najlepszym dla owych osób,a jak zwykle dostałem "po d***e" za nic no okay czasami był zgrzyty,nie mówiłem o swojej byłej która zginęła w wypadku bo się bałem jak takowa osoba może na mnie patrzeć,że będę ją może porównywał do Niej bądź Bóg wie co jeszcze,ale nie miałem takiego zamiaru jak i nie miałem zamiaru jej nigdy skrzywdzić po prostu się bałem...Gdy się o tym dowiedziała nasz kontakt się zerwał,nie rozmawiamy ze sobą, a ja po odejściu moich bliskich zostałem sam,mieszkam sam już kilka lat w życiu radzę sobie sam i terz z chorobą znowu przystało mi się zmierzyć samemu bo odeszła Ona i z czego wszystkiego aż mi się codziennie łzy na oczy cisną i to wygląda tak jak ja bym był wszystkiemu winny tylko za co? za to ,że ją kocham nad życie oddałbym swoje za jej,za to,że była ze mną szczęśliwa i nic jej nie brakowało (jej słowa)? Nie ptorafię sobie z tym wszystkim poradzić,nie mam nawet do kogo się przytulić,uronić łzę,nic kompletnie nic,zostałem sam i ostatnio myślę tylko i wyłącznie o tym by zaprzestać leczenia bo nie widzę sensu życia i nie zmieniają mojego nastawienia słowa typu jesteś młody,dużo przed Tobą,znajdziesz kobietę życia,spokojnie to mnie w ogóle nie rusza bo jestem już tym wszystkim przeświadczony,nie mam ochoty na nic jestem chodzącym wrakiem człowieka i jedyne co ostatnio chcę to żeby mnie samochó potrącił albo coś innego się wydarzyło...Chciałbym wrócić do normy,pokochać i być szczęśliwym móc walczyć z chorobą nie tylko dla siebie(ale przede wszystkim),ale i dla drugiej osoby,pokazać jaki chcę być dla niej silnyi być przede wszystkim zawsze,nie starać się tylko na początku tylko całe życie,ale choroba jest ogromną przeszkodą bo bądźmy szczerzy 90% ludzi jak nie więcej nie wchodziłaby w takowy związek z takimi problemami już na starcie...to wszystko jest tak okropne i tak straszne...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×