Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

ciekawe czy nasi rodzice tez tak kalkulowali czy stac ich bedzie na dziecko

Polecane posty

Gość gość
Mieszkania zakładowe dostawała nieliczna grupa szarych ludzi owszem ale poza tym mieszkania dostawały tylko trepy, milicja i partyjniaki. Reszta musiała wpłacać na książeczkę mieszkaniową i uskładać pełen wkład który czasem podnoszono nawet o 30-50% i czekać na przydział nieraz 5 albo i 10, 15 lat więc nie pierdzielcie o tym, że mieszkania się dostawało, bo widać, że g..wno wiecie o tamtych czasach tylko coś tam usłyszałyście i piejecie. Mojej mamie dziadkowie założyli książeczkę jak poszła do liceum, a po studiach jeszcze 5 lat musiała wpłacać więc tak oto "dostała" swoje m2 :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ale "dostała" bez kredytu na 30 lat z rata 2200!!!! ciekawe moja babcia była kucharka a w zasadzie pomywaczka w żłobku.... i wyczekała po chyba 5 latach mieszkanie!!! teraz by poszła pod most bo zarobione pieniadze z jej "kwalifikacjami" nie wystarczyłyby na najem nawet

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
też płaciła na ksiązeczke okupiła wyrzeczeniami itp ale nie była to taka wartosc jak teraz czyli conajmniej 1/2 pensji jednej osoby

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ojciec zalozyl mi ksiązeczke mieszkaniowa w spoldzielni, gdy miałam 18 lat. w latach 60tych. Przydział dostałam, gdy miałam 37 (wkład oczywiscie byl dawno wplacony). Nie zliczę, ile razu byłam u prezesa spóldzielni, ile papierów i zaswwiadczeń zanosiłam, wciaz mialo byc "lada moment ". pokazywali nawet rozklad mieszkania. Przy zapisie wybierałam lokalizacje, osiedle, ostateczna lokalizacja była zupelnie gdzie indziej, ponad godzinny dojazd do pracy, musiałam sie przemeldowac do innego miasta , a mieszkanie bylo jedna wielka usterką.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ale dostałas!!! ja ze swojej odbrałam kase przy kupnie mieszkania, po kilkunastu latach wpłat wyszlo jakoś 1,5 tys smiech na sali. wartość mieszkania po rewaloryzacji wystarczyła na piekarnik.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Teraz chocby tu, na kafeterii, wysmiewane sa dorosłe osoby mieszkajace z rodzicami- kiedys to była norma, bo dokad mieli pojść mlodzi ludzie? Na ogól w jednym pokoju mieszkali rodzice, w drugim małzeństwo z dzieckiem. Tak miala wiekszosc moich kolegów ( po studiach na Politechnice, wiec wydawaloby sie z dobrymi zawodami), ktora decydowala sie zostać w miescie, nie uciekać na prowincje, gdzie o mieszkania było łatwiej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wielu ludzi swoimi książeczkami mieszkaniowymi mogło się po wielu latach podetrzeć. Z tym telefonem to prawda. Moja babcia miała aparat telefoniczny jako jedyna w rodzinie (a jak gadała przez telefon o polityce z koleżanką to włączył się jakiś podsłuchujący partyjniak i kazał się jej zamknąć), na głupiego malucha człowiek składał latami, wypasem były wczasy u Jugoli, a żeby dostać to i owo spod lady to trzeba było Panią Krysię ze spożywczego po rękach całować i dawać rajstopy jako łapówkę. Wypłatę dostawał każdy czy się stoi czy się leży, ale czy to było sprawiedliwe? Mój dziadek pracował na stacji benzynowej i kombinował na lewo ile wlezie, bo jak coś jest państwowe to tak jakby niczyje i nie był wyjątkowy w takim sposobie myślenia. Śmiech mnie ogarnia jak czytam zawodzenia sierot po komunie albo wypowiedzi ludzi urodzonych w latach 90-tych, bo co oni o tym wiedzą? Jak ktoś jest łoś i potrzebował by prl prowadził go całe życie za rączkę to teraz też ma pretensje do całego świata, a powinien mieć do siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
17:18 a mnie śmieszy gadanie, że młodym teraz tak dobrze. Co z tego ze półki w sklepach się uginają jak większość ludzi, żyję skromnie. Wakacje raz na 5 lat bo albo kasy nie ma albo czasu, bo trzeba z*******lc. Mieszkanie na kredyt, 30 lat spłacania po 2000 tysiące miesięcznie. Mijsc w żłobkach i przedszkolach brak, zarobki ciągle takie same ceny co rok większe. Od rodziców pomocy nie ma bo muszą pracować prawie do 70 roku życia. Powiedz naprawdę myślisz ze młodym teraz jest lepiej ?? Moja córka po studiach pracuje w sklepie odzieżowym, bo bez doświadczenia nikt nie chciał jej przyjąć. Cenzury nie ma , ale jest bieda i nie oszukujmy sie, ludzie kradną dalej. Bardziej się pilnują, ale kradną na potęgę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jakoś w mojej rodzinie nikt nie narzeka. Każdy ma pracę, samochód, mieszkanie na kredyt na 30 lat i wakacje zagraniczne 1-2 razy do roku. Czyli jednak można, a nie jesteśmy złodziejami czy resortowymi dziećmi. Ja też po studiach pracowałam poniżej kwalifikacji, wszystkiego mieć nie można, ale do głowy by mi nie przyszło, by cofnąć się w czasie. W każdym systemie są ludzie, którzy wychodzą z założenia, że państwo ma im dać, a winę za życiowe niepowodzenia zwalają na wszystkich nic nie robiąc, by cokolwiek zmienić. Nie jest lekko, ale przynajmniej mam poczucie, że moje życie jest w dużej mierze w moich rękach, w stopniu o wiele większym niż w poprzednim systemie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wtedy nie było różowo i teraz też nie jest ale teraz jako kobiety możemy się bardziej realizować, mamy bardziej swoje zdanie, nie musimy rodzić 3-4 dzieci, bo wszyscy rodzą, a w ogóle kupienie gumek to wstyd na pół osiedla, co powie ksiądz i sąsiadka. Teściowa mi mówiła, że jej siostra wolała się regularnie średnio raz dwa w roku wyskrobywać niż iść po gumki do kiosku. No mądre to było? I tak urodziła 4 dzieci. Chcemy też dla swoich dzieci większej przestrzeni, nie jesteśmy jak nasi rodzice (nie ubliżając) "jakoś to będzie, dzieciaki się da we dwójkę/trójkę/czwórkę do jednego pokoju, a my do drugiego i dobra jest, to tylko dzieciaki" Mamy wyższe wymagania co do standardu i komfortu życia. Nie zadowala nas już byle jaka egzystencja, byle się wyspać na wersalce i byle na łeb nam nie kapało. Chcemy mieć fajnie urządzone mieszkania, sypialnię z normalnym łóżkiem Właśnie dlatego, że tak mieszkałam ściśnięta z rodzeństwem to nie chcę żeby moje dzieci doświadczyły tego "miodu" wspólnego pokoju z rodzeństwem więc poprzestałam na dwójce i nie jest dla mnie luksusem czteropokojowe mieszkanie w bloku lecz standardem. Sami je kupiliśmy właśnie z myślą o normalnych warunkach dla naszej rodziny, bo ja też chcę mieć z mężem swój pokój, a w nim także kąt do pracy zwłaszcza, że duży pokój mam z aneksem kuchennym. Dlaczego ma mi wystarczać bylejakość? To taka zbrodnia, że chce dla siebie i dzieci czegoś więcej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
18.22 Braw za wpis. Ja się wychowywałam na jednym pokoju i jak dziś widzę koleżankę, która trzy lata temu urodziła dziecko i mieszka w podobnych warunkach jak ja za komuny to myślę sobie, że ja tak bym nie chciała. Prawdą jest, że w Polsce nadal człowiek, który ma lepiej musi się tłumaczyć jakby to było coś złego albo jest posądzany o to, że jak ma to pewnie ukradł. Życie jest jedno i chcę je spędzić, także pod względem materialnym, w jak najlepszych warunkach. Przepraszać za to nie będę, Ja znam wielu ludzi mieszkających w Polsce, którzy nie narzekają, czerpią z życia pełnymi garściami i wszystko zawdzięczają sobie, a narzekaczy i leserów jest wszędzie pełno.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×