Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Zaloguj się, aby obserwować  
Gość Annas

Twój ulubiony wiersz

Polecane posty

Gość ja_nie_ja
Czułość Chcę Cię dotknąć. Boję się. Boję się Twego bólu. Chcę Ci zostawić Twą samotność A swą obecność zmienić w czułość. Jesteśmy inni. Każde z nas ma swoje tajemnice ciemne. Kolczasty dziki suchy chwast nadzieje nadaremne. Spotkali się któryś tam raz śpiąca królewna ze ślepym królem Chcę dać Ci to, co mogę dać Czule Czulej Najczulej nie znam autora

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
O miłości wiedzieć chciała Marie Stopes więc przeczytała. Ale sądząc po jej stanie przeczytała złe wydanie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cenie też wysoko młodzieńcze poezje Fredry na przykład tą: Śpiewaj o Muzo, jakiemi przymioty Można jebura zyskać wieniec złoty! Śpiewaj rozkosznie pełna ognia Feba! Niech pozna Naród, jak jebać potrzeba! Wiem ja to wprawdzie, że nie jesteś rada, Gdy ci o huju rozprawa wypada. Lecz nie bądź tego-ć Panieneczko gładka, Abyś czasami nie wypięła zadka Na łechtające prośby Apollina, Pana Niebianów, cnego skurwysyna; Lub rozczulona jego wdzięcznem pieniem Nie nagrodziła palca poruszeniem. Różne są gusta to nikt nie zaprzeczy, Wiem o tem.. Ale wróćmy się do rzeczy. Ach śpiewaj Muzo! Jeszcze cię powtornie Proszę i wzywam i błagam pokornie. No... i cóż? Milczysz i odwracasz oczy? Wzgardzasz haniebnie mój zapał ochoczy? Jebał-że cię pies, moja Panno droga! Bez ciebie znajdę, gdzie Parnasu droga! Kpię z twej pomocy, gniewu się nie boję, śpiewać potrafię i już lutnię stroję! Głoszę więc sztukę, której liczne światy Ciągle hołdują niepomnemi laty, Sztukę jebania, z której to użycia Tryska zdrój czysty rozkoszy i życia. Próżno w niej, próżno, Młodzieńcze zuchwały, Dostąpić zechcesz pierszeństwa i chwały. Kiedy twa pyta palcami wytarta, By się wyprężyć, musi być podparta, A jajca zwiędłe, co ci długo wiszą, Często po piasku hieroglify piszą!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość uuuuuuuuupppppppppppp

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lolita
Milosc to piekne slowo A ludzie tak nim rzucaja. Milosc jest zycia krolowa, Krorej niektorzy nie znaja!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pięć minut
ciągle uparcie jest w mojej głowie zbyt piękna jak anioł dumna jak nikt wiatrem mi jest w każdej drodze jej czuję spojrzenia wiem kiedy śpi nie umiem zobaczyć nawet jej cienia lecz mógłbym co dnia rzeźbić jej twarz i nie wiem kim jest lecz to nic nie zmienia mój dobry duch ona jest jak mój dobry duch mój cały dobry świat lepszy niż stu dobrych jakich znam mój dobry duch jest ze mną zawsze tam gdzie znajdziesz nasz najmniejszy ślad ........A. Piaseczny..../ Mój dobry duch/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Abyss2
Świety Ryszrdzie, grzeszniku, pomódl sie gorzko za nami, Pan Bóg drugiego grudnia płakał rzewnymi łzami. Psy ujadały na kuli, na sniegu skrzypliwej bieli pełnia o dwa dni przycichła. Jeżył się-Przysuń ten kielich! Synu w największa pełnię znaczony złocistym krzyżem, pochyl mi do warg wino i ocet któreś mi przyrzekł. Synu zrodzony we snie spójrz litosciwie na Ojca postaw na zrębie światyni, wyprowadź z tego ogrojca. Postaw na wielkiej górze, tak wielkiej jak ta z której spadł mój najczujniejszy opiekun przed tysiacami lat. I z tego szczytu wielkiego, na który ciebie prowadzę ukaż mi kraje odległe, rozkosz, bogactwa i władzę! Rzeki, monarchie, światynie niech zawiruja u nóg w pochodzie narastajacym, furkocie powrotnych dróg! Do ust mi przytul księżniczki i oczy napełń łaknące mlekiem, pokarmem i miodem, którego juz nie odtrącę! Nie pójdę już do Jordanu- w pokorze powiedział Pan, Jordan wypłynął ze mnie, w Jordanie utopił się Jan. Jordan wystapi z brzegów potem opadnie para: Aryjczyk pan nad żydami w potrójnej koronie cezara! Duch Święty drugiego grudnia pocił sie płakał i jezył i błagała jeszcze raz Złego, by władze jego rozszerzył. A litościwy Szatan skrzydłem otoczył mu skroń i wyjął z sakwy przepaskę, jedzenie, napo i broń... Grzmiały w powietrzu trąby i kule biegły naprzeciw gdy Bóg do kolan Szatana przypadł po raz trzeci! A Szatan zawołał zwycięski, spowity ciemnymi chmurami: Świety Ryszardzie nie pierdol-przestań sie modlić za nami!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kazimierz Przerwa-Tetmajer Mów do mnie jeszcze... Za taką rozmową tęskniłem lata... Każde twoje słowo słodkie w mem sercu wywołuje dreszcze - mów do mnie jeszcze... Mów do mnie jeszcze... ludzie nas nie słyszą Słowa twe dziwnie poją i kołyszą, Jak kwiatem, każdem słowem twem się pieszczę - Mów do mnie jeszcze... .........................................................

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Czy znacie
jakieś wiersze Mirona Białoszewskiego? Proszę, napiszcie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Neurula
Mamusiu... coś się stało, ja żyję ja naprawdę żyję dar życia otrzymałam o, braciszka z boku poznałam on też prawdziwie się raduje i świata oczekuje dzięki ci mamusiu i kochany tatusiu braciszku! patrz, coś się stało jakieś światło się tu dostało jakieś narzędzie błyszczące ała! jakieś kłujące braciszku co oni ci robią? dlaczego dziurę w brzuszku ci skrobią? mamusiu! braciszka rozrywają rączki mu wyrywają! właśnie wykłuli mu oko i serduszko rozdarli głęboko jestem krwią braciszka zbryzgana mamusiu moja kochana już nie ma nas dwoje - zostałam sama jak ja się mamusiu boję pocę się w kolorze krwi mamusiu! nie pozwól umrzeć mi! MAMUSIU! ten potwór paluszki mi obcina już jest kaleką twoja dziecina mamusiu! co ja takiego zrobiłam? ja tylko życiem się cieszyłam mamusiu! ja jestem miłością Boga dla ciebie On naprawdę chce mieć nas w niebie? Jego miłość nigdy sie nie kończy nawet po śmierci się sączy ratunku mamo! on urwał mi już kolano tatusiu! ja będę twoim skarbeczkiem będę twoim aniołeczkiem, ale pomóż mi niech nie wyrywa mi drugiej rączki mamusiu! tatusiu! ja mogę być głodna, nie potrzebuję pieniędzy kochani! ja mogę żyć w nędzy a nie nie pozwólcie aby mnie zamordowali i życie mi zabrali mamusiu, ja jestem jeszcze mała ja będę zawsze cię kochała w twojej starości będę promyczkiem słońca będę miłością cię obdarzała do dni twoich końca mamusiu! jakiś błyszczący nóż gardło podrzyna mi już nawet nie wiem jak wy wyglądacie i dlaczego mnie nie kochacie? mamusiu! czy ja umieram dlatego, że tatuś cię dręczy? że cię nie kocha i męczy? ja cię tysiąc razy mocniej będę kochała ja - twoja córunia mała ja będę ci buzi na dobranoc dawała ja się będę z tobą bawiła i śmiała nie pozwól żebym została zmasakrowana! mamusiu! on teraz szczypcami oczy mi rozdusi nie będę widziała mojej mamusi a ty mnie mamusiu będziesz widziała spójrz do śmietnika, tam będę leżała mamusiu! dlaczego życie mi dałaś? i tak okrutnie je odebrałaś? mamusiu patrz! twoją córunię w krematorium spalili a duszy jej nie zabili ja w twoim umyśle będę żyła będę po nocach ci się śniła i będę po nocach do ciebie wołała ja - twoja córunia mała mamusiu! dlaczego zatykasz uszy? przecież nikt cię nie ogłuszy to przecież ja, twój skarbek kochany ten, co miał brzuszek rozerwany mamusiu! pamiętasz jak się bałam? jak o pomoc do ciebie wołałam? a pamiętasz mamusiu oczy tego lekarza? co śmiercią dzieci obdarza? kto mu dał prawo, by zabił twoją dziecinę? twoją niewinną kruszynę mamo... czy ta powolnej śmierci porcja nazywa się aborcja? zapytaj rządzących o nazwiska poznaj tych ludzi z bliska sprawdź, czy oni też swoje dzieci zabijają czy tylko ciebie w pogardzie mają mamusiu! w naszym kraju mordercy chodzą na wolności a niewinnym łamie się kości ustawy ludobójcze podejmują i tobą wcale się nie przejmują mamusiu moja kochana dlaczego cierpisz i jesteś załamana? to przecież ja - twoja córunia była mamusiu moja, gdybyś wtedy mnie ocaliła mamusiu! w twoim sumieniu będę ciągle żyła i będę za tobą bardzo tęskniła że twoja córeczka najbardziej by cię kochała mamusiu moja ja nawet teraz jestem twoja!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość miki2
Śniło mi się, że gwiazdy usnęły Ciche i nieruchome spoglądały na nas Czułam spełnanie się marzeń i usypianie mojego dzieciństwa No a gwiazdy?? One wciąż tam były Przepełnione blaskiem, pięknem i marzeniami Słyszałam je i czułam To jak jakbym w dłoni trzymała płomień, Który lada chwila rozbłyśnie z niewiarygodną siłą To tak jakbyś mi szeptał do ucha Kocham...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Róża***
Posyłam Ci róży kwiat Kwiat róży czerwonej jak moja miłość Białej tak jak moje myśli o Tobie Przesyłam Ci każde moje kocham Szeptane rano tuż po przebudzeniu Każdą myśl którą biegnę do Ciebie Przesyłam każdy uśmiech spowodowany Twoim imieniem Radość radowania radość Twojego uśmiechu Nasze oddalenie zbliżające nas do siebie ... Każdy krok na Twojej drodze ... Każdy cudowny pocałunek którego nigdy dosyć Przesyłam Ci maleńką różę ....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
miron miron i jeszcze raz miron!!!!!!!! co ona wie? ... śnicość ... a może coś... --- ćśśś Siedzimy w tej ścianie Jesteśmy Marsjanie --- - ty ty ty ty ty ty ty ty czas paluszkiem grozi --- DZIKA KASZKA z ulicy poderwała się, fruwa, spadła. Omyłka o jedną literę --- Na czubkach traw anioły ludzkie i psie Wąchajmy się! --- po niepewności coraz wyżej pewność i w dół --- o Boże w murze nic nic --- itd... duuużo więcej by się tego znalazło.. ach ten miron :)))))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość reine
DWOJE LUDZIEŃKÓW CZĘSTO W DUSZY MI DZWONI PIEŚŃ WYŁKANA W ŻAŁOBIE , O TYCH DWOJGU LUDZIEŃKACH, CO KOCHALI SIĘ W SOBIE. LECZ W OGRODZIE SZEPT PIERWSZY MIŁOSNEGO WYZNANIA STAŁ SIĘ DLA NICH PRZYMUSEM DO NAGŁEGO ROZSTANIA.NIE WIDZIELI SIĘ DŁUGO Z CZYJEJŚ WOLI I WINY A CZAS CIĄGLE UPŁYWAŁ – BEZPOWROTNY, JEDYNY. A GDY ZESZLI SIĘ, DŁONIE WYCIĄGAJĄC PO KWIECIE ZACHORZELI TAK BARDZO JAK NIKT DOTĄD NA ŚWIECIE. POD JAWOREM – DWA ŁÓŻKA, POD JAWOREM – DWA CIENIE POD JAWOREM OSTATNIE, BEZNADZIEJNE SPOJRZENIE. I POMARLI OBOJE BEZ PIESZCZOTY BEZ GRZECHU. BEZ ŁZY SZCZĘŚCIA NA OCZACH BEZ JEDNEGO UŚMIECHU UST ICH CZERWIEŃ ZAGASŁA W ZIMNYM ŚMIERCI FIOLECIE I POBLEDLI TAK BARDZO JAK NIKT DOTĄD NA ŚWIECIE. CHCIELI JESZCZE SIĘ KOCHAĆ POZA WŁASNĄ MOGIŁĄ ALE MIŁOŚĆ UMARŁA, JUŻ MIŁOŚCI NIE BYŁO. I POKLĘKLI SPÓŹNIENI U NIEWOLI SWEJ PROGA BY SIĘ MODLIĆ O WSZYSTKO LECZNIE BYŁO JUŻ BOGA. WIĘC SIŁ RESZTĄ DOTRWALI AŻ DO WIOSNY, DO LATA BY POWRÓCIĆ NA ZIEMIĘ – LECZ NIE BYŁO JUŻ ŚWIATA. K.K.Baczyński

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cinnamon
moje typy: wojaczek "prosbaII" zrob cos,abym rozebrac sie mogla jeszcze bardziej ostatni listek wstydu juz dawno odrzucilam i najciensze wspomnienie sukienki takze zmylam i choc kogos nagiego bardziej ode mnie nagiej na pewno miec nie mogles zrob cos bym uwierzyla zrob cos abym otworzyc sie mogla jeszcze bardziej choc w ostatni por skory dawno mi wniknales tak ze nie wierze iz jeszcze kiedy niebyc tam mogles zrob cos,otworz mnie,rozbierz pewnie zle "pocielam"ale to zupelnie z pamieci:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cinnamon
moje typy: wojaczek "prosbaII" zrob cos,abym rozebrac sie mogla jeszcze bardziej ostatni listek wstydu juz dawno odrzucilam i najciensze wspomnienie sukienki takze zmylam i choc kogos nagiego bardziej ode mnie nagiej na pewno miec nie mogles zrob cos bym uwierzyla zrob cos abym otworzyc sie mogla jeszcze bardziej choc w ostatni por skory dawno mi wniknales tak ze nie wierze iz jeszcze kiedy niebyc tam mogles zrob cos,otworz mnie,rozbierz pewnie zle "pocielam"ale to zupelnie z pamieci:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A Małgorzaty Hillar tu nie ma? :( Uwielbiam jej wiersze, szczególnie ten: Małgorzata Hillar \"Dziki człowiek\" Ja dziki człowiek boję się słów zimnych ciężkich obojętnych Boję się cierpkich uśmiechów przymrużeń oczu wzruszeń ramion kiedy byłam dzieckiem pisałam wiersze na strychu żeby się nie śmiali godzinami rozmyślałam jak wyleczyć chorą nogę żaby siedzącej w rowie Dzisiaj jak wtedy pragnę rąk ktore głaszczą Słów ciepłych i miękkich jak owcza wełna POZDRAWIAM WSZYTSKICH KOCHAJĄCYCH POEZJĘ - BEZ NIEJ ŚWIAT BYŁBY SZARY...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pyłem księżycowym Pyłem księżycowym być na twoich stopach, wiatrem przy twej wstążce, mlekiem w twoim kubku, papierosem w ustach, ścieżką pośród chabrów, ławką, gdzie spoczywasz, książką, którą czytasz. Przeszyć cię jak nitka, otoczyć jak przestwór, być porami roku dla twych drogich oczu i ogniem w kominku, i dachem, co chroni przed deszczem. K.I.Gałczyński

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Izunia_ciekawa
Resztki dnia błąkają się po pokoju Przymykam oczy Łzy... Nie, nie chcę płakać Jestem sama Jest ze mną tylko szary smutek Zniknęło wszystko Przyjaźń, miłość Nie ma już nic prócz bólu i tęsknoty Podchodzę do okna - dzień znika Przez dziurkę od klucza wkradł się wieczór Ciemny niczym samotność Patrzę w dal za oknem Znów łza Spływa, duża, gorąca Też samotna Całkiem jak ja...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Magdalena Jankowska KOCHANKA jakaż ja jestem trwała jaka wieczna wobec tych wszystkich jednorazowych chusteczek jednorazowych igieł zapałek żyletek gazet jednoprzejazdowych biletów jakaż wielokrotnego użytku ROTA już się nigdy więcej z tobą nie położę tobie nie otworzę wiecznie się zamknę ciebie się zaprę wyrzeknę wyrwę spod powiek ciało wyjałowię z każdego dotyku i zapomnę krzyku tobą nabrzmiałego NOCĄ wierzy wszystkimi snami we wszystkich snów spełnienie w ciał obcowanie w szczęście wielkie ale odlegle je przeczuwając wstydliwie kłamie dotyk czując tak wilk zgłodniały ledwie co uchwytne tropy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Szukam Cię. W zakamarkach tylko naszych miejsc. W jesiennej kałuży. Zgubionym oddechu. Ukradkowym spojrzeniu spod pomalowanych rzęs. Jesteś w każdym mężczyźnie. I żaden z nich to nie Ty. Nie wiem, czego chcę. Za czym tak gonię. I nie wiem, czego mi ciągle brak. To nie tak, że marzą mi się motyle. Że chcę ideału. Rumaka. Królestwa. I lśniącej zbroi, w której padniesz u mych stóp. To nie tak. Żadnych bajek. Bo ze mnie też zupełnie zwyczajna kobieta jest: Przypalę Ci obiad. Spóźnię się na spotkanie. Wszystkie pomarańcze zjem. Zbiję Twój ulubiony kubek. Powiem od razu, jeśli mnie zranisz. Wyciągnę Cię na narty. Obruszę się, gdy piąty dzień pod rząd przyniesiesz do domu pracę. Wydłubię Ci oczy za jakąś babę. Wścieknę się i zrobię zimna jak lód. Zwariujesz od mojego ciągłego śpiewania w aucie. Nie wybaczę, jeśli nie wybierzesz się ze mną na tańce. Zasypię Cię smsami. Nie będziesz mógł w domu oglądać horrorów. Bo ja potem nie mogę spać. Nafukam, jak bez pytania zjesz mój jogurt. Ale jak zapytasz, czy możesz, odpowiem \"Przecież to nasz wspólny dom\". Zanudzisz się, jak przyjdzie mi dzień na \"Zawsze tam gdzie Ty\". Bo będę tego słuchała non stop. Zabiorę Twoją koszulę, co by w niej po domu łazić. I nie omieszkam Cię poinformować, że pod spodem to ja mam w zasadzie nic. Odwrócę się na drugi bok, jak wymruczysz \"Zrób śniadanie, Kocie\";....ale tylko na chwilę, potem zjemy śniadanie razem. I nie będę nam na Święta ton jedzenia gotować. A tak naprawdę, to powiem Ci w sekrecie, że ja sobie zupełnie nie wyobrażam, jak to jest z kimś być. Nie znam weekendów. Spędzam je na łonie natury, byleby szybciej, byleby z wiatrem we włosach. Nie znoszę zimnych poranków i samotnych wieczorów. Jednego talerzyka na stole. Jednej filiżanki kawy. Mam do siebie żal, bo usilnie szukam, gdzieś za plecami zostawionych zasad. Znajduje je, po czym z rozmysłem gubię na nowo i znów. Spuszczam oczy. Mówię \"rozumiem\",choć tak naprawdę nie rozumiem nic. Czasami uciekam daleko myślami i nie wiem, gdzie tak naprawdę jestem. Uciekam w marzenia ... Pod moimi powiekami znów budzi się ta stęskniona kobiecość. Znów każdą cząstką siebie pragnę dotyku, ciepła, smaku Twoich warg. Tak bardzo bym chciała móc się zatracić. Odnaleźć w Tobie bezpieczną przystań. Zwinąć żagle. Móc powiedzieć, że to jest mój Port. Bo ja już nie chcę się smutku uczyć. Wyciągać wniosków. Nie chcę być ostrożna. Nie chcę się bać. Marzy mi się normalność, codzienność, rzeczywistość. Wspólna jazda samochodem, gdy w Twojej dłoni, moja dłoń. Chcę jeździć na zakupy i wkładać do koszyka to co dla Ciebie, to co dla nas. Marzą mi się ranki w Twoich ramionach. Przyrządzanie śniadania. Ciepłe bułeczki. Twój ulubiony sok.Żebyś mnie tulił. Ocierał się o mnie. Prowokował jak ta dzika pantera. I żeby w jednym naszym spojrzeniu było więcej zrozumienia niż w całym morzu niepotrzebnych słów. Tak bardzo pragnę bezpieczeństwa. Tak bardzo chcę Ci bezpieczeństwo dać. Żebym mogła płakać, śmiać się, szaleć, milczeć, żebym mogła wszystko przy Tobie i z Tobą. Chcę czuć, że nie odejdziesz. Bo ja się boję.... Paraliżuje mnie ta myśl. Chcę czuć się bezpieczna, pewna i kochana. Taki Twój mały skarb... Jest we mnie wiele czułości, zrozumienia i ciepła, ale z drugiej strony mam swoje ambicje, plany. Tak naprawdę to marzę o tym, żeby przy Tobie kobietą być. Czekać aż wrócisz z pracy zmęczony. Witać Cię u progu w wersji sauté. Ciągnąc za krawat. Lądować w łóżku. I w ramach obiadu kochać się. Chcę Ci rysować moje marzenia. Mówić o planach, ambicjach, wizjach. Chcę razem z Tobą zdobywać Świat. Przy Tobie jednym nie musieć być silna. Rozłożyć ręce, po prostu się popłakać. Wiem, że na pewno gdzieś Jesteś. Powtarzam to sobie. Żyjesz. Pracujesz. W jakimś nazbyt tłocznym mieście. Może tuż obok mnie.... Może nasze spojrzenia spotkały się już kiedyś... I może tak samo jest Ci mnie brak... Ps. Głupie są noce, kiedy się trzeba przed snem wsunąć pod zimną kołdrę. I nałożyć na zamrożone stopy skarpetki. Bo kolejny dzień bez Mężczyzny zaczyna się wieczorem dnia poprzedniego. Gdy się biegnie z łazienki po lodowatych kafelkach. I rzuca na lóżko, żeby taki On natychmiast przytulił, wtulił i obtulił, bo jest tak okropnie zimno, zimno, zimno. Jak się teoretycznie nieświadomym ruchem owiniętych w ręcznik bioder prowokuje Go do wyszeptania \"Chodź tu do mnie, Kocie\" Jak się można calusieńka schować w wielkie ciepłe ramiona. I nie mieć żadnej nieprzyklejonej do Mężczyzny obok siebie-cząsteczki. Jak się podczas snu czuje czyjś oddech między kosmykami włosów. Jak się dzieli tą samą kołdrę. I to właśnie takie noce tworzą magię poranka. I takich nocy brakuje mi w tym moim-nie-moim-domu. I takie noce bym chciała mieć w wśród swoich własnych czterech ścian. I żebyśmy potem razem zjedli śniadanie z talerzyków w te stokrotki i identycznych kubków wypili herbatę. Bo Mężczyzny nie może zastąpić zimna poduszka, którą trzymam w objęciach, a jego dotyku - \"namiętnie\" pulsujące po ciele, strugi ciepłej wody prysznica. Ciekawe, czy mężczyźni o tym wiedzą, czy są tego świadomi...że są tak bardzo potrzebni? Nie po to żeby wynieść śmieci, pozmywać naczynia, znieść rower do piwnicy czy poprawić obrazek na ścianie....Są potrzebni, żeby można było z nimi porozmawiać, zasnąć przy nich, po prostu być jednym w dwóch ciałach.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czym nie jest miłość? - Miłość nie jest idealna, platoniczna, tragiczna, ślepa, szalona, boska, przyjacielska, rodzicielska, synowska, braterska, małżeńska. Miłość nie jest afektem, emocją, sentymentem. Miłość nie jest brutalnym ani subtelnym, ani jakimkolwiek posiadaniem. Miłość nie jest wulgarną ani wyszukaną przyjemnością. Miłość nie jest czymś czym można handlować. Miłości nie można sobie zaskarbić ani jej tanio lub drogo, za bajońską sumę kupić, nabyć na własność i zamknąć pod kluczem. Miłość nie jest czyjaś. Miłość nie nakłada obrączki i nie ściąga obrączki. Miłość nie poślubia ani się nie rozwodzi. Miłość nie włóczy się po sądach. Miłość się nie procesuje. Miłość nie przysięga i nie krzywoprzysięga. Miłość nie potrzebuje zapewnień o lojalności, wierności, wzajemności. Miłość nie potrzebuje wdzięczności. Miłość nie dzieli się na osobową i bezosobową. Miłość nie jest rozdarciem pomiędzy jednym a drugim ani pomiędzy jednym a wszystkim. Miłość nie jest wyborem. Miłość nie jest powtarzaniem. Miłość nie jest nawykiem. Miłość nie jest pamięcią, wspomnieniem, marzeniem. Miłość nie jest fotografią, wizerunkiem, obrazem, rzeźbą, płaskorzeźbą, żądanym przedstawieniem plastycznym. Miłość nie jest myślą. Miłość nie jest świadomością miłości. Miłość nie jest wyznaniem miłości. Miłość nie jest opisem miłości. Miłość nie jest zaprzeczeniem seksu. Miłość nie jest zaprzeczeniem niewinności. Miłość nie jest pożądliwością, lubieżnością. Miłość nie jest wstrzemięźliwością, umartwianiem się , ascezą. Miłość, nie jest nakazem, rozkazem, zakazem. Miłość nie jest skutkiem przyczyny ani przyczyną skutku. Miłość nie jest zawiścią, zazdrością, mściwością. Miłość nie jest cierpieniem. Miłość nie jest przede wszystkim słowem. Żadnym słowem. Ani tym, co na pseudo początku, ani tym, co tutaj. Gdyby miłość była słowem, zostałaby zaduszona pod lawiną znaczeń, interpretacji, spekulacji, kompinacji, które - na to słowo zwalają się. Tak właśnie zduszone, zdławione, zmiażdżone jest słowo miłość. W świecie słów słowo miłość nie znaczy nic. Mówiąc inaczej, znaczy to, co komu się podoba, co kto chce, co komu ślina na język. W świecie słów, czyli w świecie ludzi-słów słowo miłość ocieka posiadaniem pożądaniem, chciwością tych, co co chcą. Ale miłość, rzecz jasna, nie jest słowem. Miłość jest spontanicznym, bezinteresownym czynieniem miłości, tak jak słońce jest spontanicznym, bezinteresownym promieniowaniem słoneczności. Słońce jest słońcem w świecie heliosowym, miłość jest słońcem w świecie księżycowym. Słońce jest słońcem w świecie jasności, miłość jest słońcem w świecie ciemności. Edward Stachura \"Fabula rasa\" (fragment)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Intryga, niezmiernie zaintrygowana, uniosła tylko lekko brwi, a Ciekawość, nie mogąc się powstrzymać, spytała z typowym dla siebie zainteresowaniem, kiedy Znudzenie ostentacyjnie ziewnęło po raz trzeci, Szaleństwo, jak zwykle obłędnie dzikie, zaproponowało: - Pobawmy się w chowanego! - W chowanego? A co to takiego? - To zabawa - wyjaśniło żywo Szaleństwo - polegająca na tym, iż ja zakryję sobie oczy i powolutku zacznę liczyć do miliona. W międzyczasie wy wszyscy dobrze się schowacie, a gdy skończę liczyć, moim zadaniem będzie was odnaleźć. Pierwsze z was, na którego kryjówkę trafię, zajmie moje miejsce w następnej kolejce. Podekscytowany Entuzjazm zaczął tańczyć w towarzystwie Euforii, Radość podskakiwała tak wesolutko, iż udało się jej przekonać do gry Wątpliwość, a nawet Apatię, której nigdy niczym nie dało się zainteresować. Jednakże nie wszyscy chcieli się przyłączyć. Prawda wolała się nie chować, w końcu i tak zawsze ją odkrywano. Duma stwierdziła, że zabawa jest głupia, ale tak naprawdę w głębi duszy gryzło ją, iż pomysł wyszedł od kogo innego. Tchórzostwo z kolei nie chciało ryzykować. - Raz, dwa, trzy - zaczęło liczyć Szaleństwo. Najszybciej schowało się Lenistwo, osuwając się za pierwszy lepszy napotkany kamień. Wiara pofrunęła do nieba, a Zazdrość ukryła się w cieniu Triumfu, który z kolei wspiął się o własnych siłach hen! Na sam szczyt najwyższego drzewa. Wspaniałomyślność długo nie mogła znaleźć dla siebie odpowiedniego miejsca, gdyż wszystkie kryjówki wydawały się jej idealne dla przyjaciół: krystalicznie czyste jezioro było wymarzonym miejscem dla Piękności, dziupla - w sam raz dla Nieśmiałości, motyle skrzydła stworzono dla Zmysłowości, powiew wiatru okazał się natomiast najlepszy dla Wolności. W końcu Wspaniałomyślność schowała się za promyczkiem słońca. Z kolei Egoizm znalazł sobie, jak sądził, wspaniałe miejsce: wygodne i przewiewne, a co najważniejsze - przeznaczone tylko, tylko dla niego. Kłamstwo schowało się na dnie oceanów, a może skłamało i tak naprawdę ukryło się za tęczą? Pasja i Pożądanie w porywie gorących uczuć wskoczyli w sam środek wulkanu. Niestety wyleciało mi z pamięci, gdzie skryło się Zapomnienie, lecz to przecież mało ważne. Gdy Szaleństwo liczyło dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć tysięcy dziewięćset dziewięćdziesiąt dziewięć Miłość jeszcze nie zdołała znaleźć Sobie odpowiedniego miejsca. W ostatniej chwili odkryła jednak zagajnik dzikich róż i schowała się wśród ich krzaczków. - Milion - krzyknęło na końcu Szaleństwo i dziarsko zabrało się do szukania. Od razu, rzecz jasna, odnalazło schowane parę kroków dalej Lenistwo. Chwilę potem usłyszało Wiarę rozmawiającą w niebie z Panem Bogiem. W ryku wulkanów wyczuło natomiast obecność Pasji i Pożądania. Następnie, przez przypadek, odnalazło Zazdrość, co szybko doprowadziło je do kryjówki Triumfu. Egoizmu nie trzeba było wcale szukać, gdyż jak z procy wyleciał ze swej kryjówki, kiedy okazało się, iż wpakował się w sam środek gniazda dzikich os. Trochę zmęczone szukaniem Szaleństwo przysiadło na chwilę nad stawkiem i w Ten sposób znalazło Piękność. Jeszcze łatwiejsze okazało się odnalezienie Wątpliwości, która, niestety, nie potrafiła się zdecydować, z której strony płotu najlepiej się ukryć. W ten sposób wszyscy zostali znalezieni: Talent wśród świeżych ziół, Smutek - w przepastnej jaskini, a Zapomnienie... cóż, już dawno zapomniało, iż bawi się w chowanego. Do znalezienia pozostała tylko Miłość. Szaleństwo zaglądało za każde drzewko, sprawdzało w każdym strumyczku, a nawet na szczytach gór i już, już miało się poddać, gdy odkryło niewielki różany zagajnik. Patykiem zaczęło odgarniać gałązki... Wtem wszyscy usłyszeli przeraźliwy okrzyk bólu. Stało się prawdziwe nieszczęście! Różane kolce zraniły Miłość w oczy. Szaleństwu zrobiło się niezmiernie przykro, zaczęło prosić, błagać o przebaczenie, aż w końcu poprzysięgło zostać przewodnikiem ślepej z jego winy przyjaciółki. I to właśnie od tamtej pory, od czasu, gdy po raz pierwszy bawiono się na Ziemi w chowanego, Miłość jest ślepa i zawsze towarzyszy jej Szaleństwo....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
***** Pewnego dnia, zmęczone Szaleństwo przycupnęło przy samotnej skale na pustyni. Obok niego usiadła Miłość, piękna jak zawsze, ujmująca każdym calem swojej postaci, ale niestety nie widząca piękna otaczającego jej świata. Minęło mnóstwo czasu od pierwszej zabawy w chowanego, podczas której straciła oczy. Zrobiło to Szaleństwo. Aby zmazać swoją winę, obiecało być towarzyszem Miłości. Być przy niej w chwilach smutku i radości, być dla niej przewodnikiem, towarzyszem i przyjacielem w życiu. I tak było od dawna. Szli przez ziemię razem, razem kochając i szalejąc na punkcie innych. Tak było do dzisiaj. Szaleństwo, szalone ale uważne, zauważyło w oddali oazę. Chcąc ulżyć w pragnieniu swojej towarzyszki, dopuściło do siebie szaloną myśl: znajdę wodę. I poszło. Miłość odpoczywała. Uczucia nią targające wyciągały z niej ostatnie soki. Nie jadła, nie piła, tylko kochała. I nie czuła zmęczenia, głodu, pragnienia. Tylko kochała czekając na Szaleństwo. Przypadkiem przychodziła obok Głupota. Pomyślała: zrobię Miłości głupi kawał. I podając się za Szaleństwo (a że głos miała podobny)wzięła Miłość pod rękę i Głupota i Miłość poszły dalej. Szaleństwo wróciwszy z manierką wody i nie znalazłszy Miłości, wpadło w szał. Niszczyło wszystko po swojej drodze, zarażało sobą wszystkich po kolei, szukało i pragnęło odnaleźć znów tą samą Miłość, szalało wraz z Rozpaczą, którą spotkało po drodze, aż wreszcie odnalazło Spokój wraz ze Smutkiem i tylko czasem znów przypomina sobie o Miłości. A Miłość? Na początku czuło się dziwnie, ale wreszcie przyzwyczaiło się i od tej pory Miłość jest nie tylko ślepa ale i głupia...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziwny widok roztoczył się przed oczyma Ziemian, gdy wysiedli ze statku kosmicznego na tej planecie w odległej galaktyce. Powierzchnia globu, jak okiem sięgnąć była gładka i płaska. Żadnych wzniesień, żadnej roślinności, nic tylko klatki. Długi rząd klatek, aż po horyzont. Kształtem przypominały nieco pomieszczenia, w jakich na ziemi trzyma się ptaki, ale zawierały coś zupełnie innego. To co zawierały przypominało nieco ludzi. W każdej klatce siedział jeden człekopodobny. Jak długo trwała ich niewola ? Zapewne długo, bo sprawiali wrażenie dziwnie bezwładnych. Ziemianom na ten widok krajały się serca. - Trzeba ich uwolnić! Natychmiast! - Cóż za tyran zgotował im taki los!? - Śpieszmy się. Może gdzieś niedaleko kręcą się strażnicy? - A jeśli on są niebezpieczni? Dowódca wyprawy zabrał głos: - Uwolnimy ich z zachowaniem wszelkich środków ostrożności. Nie wyglądają groźnie, biedaczyska! - A nawet gdyby, to nie możemy ich tak zostawić! Zbliżyli się do pierwszej klatki. Człekopodobny patrzył na nich, nie okazując najmniejszego wzruszenia. ani strachu, ani wdzięczności, nic. Wydał tylko kilka dziwnych dźwięków, nie zadając sobie nawet trudu otwarcia ust. Kapitan uśmiechnął się do niego serdecznie. - Biedny przyjacielu, nic nie rozumiem z twoich wywodów. Najpierw cię stąd wyciągniemy, a potem przyjdzie czas na naukę języków obcych. Członkowie załogi nie zwlekając wzięli się do piłowania krat. Gdy skończyli, więzień zmarł. Zakłopotany kapitan zwrócił się do lekarza pokładowego: - Co pan o tym sądzi? - Hm, trudno powiedzieć. Może wzruszenie, wywołane odzyskaniem wolności, okazało się za silne. Serce, lub jakiś jego odpowiednik, nie wytrzymało. Będziemy ostrożniejsi przy następnych. Podeszli do drugiej klatki. Zanim jednak zabrali się do piłowania, pokazali człekopodobnemu na migi, co zamierzają zrobić. Jedyną odpowiedzią były dwa czy trzy niewyraźne jęki. Tak jak poprzedni, i ten więzień nie przeżył odzyskania wolności. Wyzionął ducha, gdy upadła ostania krata. Zrobili jeszcze dziesięć prób, wszystko na nic. Kapitan wybuchnął: - Nędzni niewolnicy! Tak się przywiązali do upokarzającej sytuacji, że wolność ich zabija! Muszą mieć klatkę, żeby żyć! Ale ja ich uwolnię, uwolnię, choćby od tego wszyscy mieli zdechnąć! Ludzie z coraz większą wściekłością i uporem piłowali kraty, a więźniowie umierali. Lekarz wrócił do pierwszej klatki, by zbadać zwłoki. Nieco później podszedł do niego kapitan z resztą załogi. Jak okiem sięgnąć, widać było teraz rozbebeszone klatki i trupy człekopodobnych. - Ani jeden - mruczał kapitan - ani jeden nie przeżył. Lekarz podniósł się znad ciała, które właśnie zbadał. Miał dziwny wzrok. - To nie klatki, to ich kręgosłupy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zamknij oczy....Posłuchaj o krainie pełnej kwiatów i słońca, w której nigdy nie gościł smutek, a śpiew najpiękniejszych ptaków kołysał dzieci do snu. Była to kraina wiecznego lata i nieskończonego dnia, gdzie cień drzew, szum wiatru i morska bryza dawały ukojenie, zachęcając do spoczynku. A słońcu towarzyszył orszak różowych obłoków, by skwarem nie męczyć ziemi i jej mieszkańców. Pieczę nad tym cudownym miejscem sprawował władca mądry, sprawiedliwy, a nade wszystko dobry i radosny. Bo właśnie radość króla była źródłem szczęścia mieszkańców, przywoływała słońce i urzekała dobre wróżki. Mijały dni, miesiące, lata wypełnione śmiechem i tańcem. Niepostrzeżenie jednak jasna zieleń liści i żywe barwy kwiatów nabierały głębi, a na bezchmurnym dotąd niebie pojawiało się coraz więcej obłoków ciężkich od deszczu. Każda kropla była tęczą, zachodzące słońce malowało horyzont i niebo przywdziewało szatę tkaną srebrem. Przybył księżyc, rozrzutny wiatr roznosił zapachy, a niektóre ptaki ukochały zmrok wysławiając go swą pieśnią. Aż wreszcie mieszkańcy posmakowali cichej łagodności nocy i chłodu poranków. Wieczory sprzyjały zadumie i zakochanym, a jasne światło świtu budziło delikatnym łaskotaniem, przypominając, że nastał nowy pracowity dzień. Lecz dni stawały się coraz krótsze i chłodniejsze, coraz mniej słonecznych promieni otulało ziemię. Świt był krzykiem zachwytu - tęsknie wyczekiwanym przez oszronione kwiaty i zmarznięte zwierzęta. Kraina zwolna przeobrażała się w świat trosk i lęków, bo jej mieszkańcy nie znajdowali czasu na śpiew, a pieśni matek na kołyskami niemowląt pełne były trwogi o los pociech. Czyżby wróżki, płoche i niestałe, obdarzyły fortuną inne miejsca? A może to słońce, znudzone trwaniem, zapomniało o wybrańcach? Dość, że spadł pierwszy śnieg, wraz z nim zapadł mrok, w ludzkie serca wkradła się trwoga i nastała przejmująca cisza - żałobny marsz po zwiędłych kwiatach, niewykrzyczany płacz martwych słowików. Lęk poddanych udzielił się władcy. Król, już nie potężny monarcha, a zalękniony starzec, zrozumiał że to jego szczęście i wola życia dawały siłę krainie, urzekły elfy, rzuciły urok na wróżki i budziły respekt słońca. Cóż, kiedy lata troski o państwo wyżłobiły na jego czole zmarszczki i nie pozwoliły sercu na miłość. Z wiekiem jego zachwyt nad światem malał, wspomnienia cudownych chwil z przyjaciółmi stawały się coraz bledsze, a oczy zasnuła melancholia właściwa filozofom. I tylko czasami w snach przemierzał dzikie knieje, które rozbrzmiewały odgłosem polowań i perlistym śmiechem spłoszonych nimf tańczących pomiędzy wiekowymi drzewami i tulących się do wiecznie zielonych mchów. Po takiej nocy budził się silniejszy i pełen wiary, a wtedy słońce - zwabione jego radością próbowało rozproszyć mrok i ogrzać zmarzniętą ziemię. Kapryśnie jednak żądało więcej i więcej szczęścia, a tego nie mogło dać zmęczone królewskie serce. Zwątpienie, trwoga i bezwolne oczekiwanie na koniec zatruło ludzkie dusze i odstraszyło wróżki, będąc pożywką dla zła, które z wolna rosło w siłę. Wydawało się, że nie ma już ratunku, bo mróz ściął kwiaty i zmroził serca. A wtedy władca postanowił ofiarować światu cząstkę siebie - swoje wspomnienia. Wiedział, że bez nich nie może istnieć. Miał jednak nadzieję, że ogrzeją ziemię, bo zwabią zachłanne duchy i przywołają słońce. Pełne bowiem były motylich skrzydeł, szeptów i śmiechu. Całe w błękitach i zachwytach - mieniły się pomarańczowo złotym światłem witraży, układały się w strzelistość gotyckich katedr. A czasami, będąc gwałtowną falą, rozbijały się o strome brzegi nieznanych krain....... Mądry i dobry król zamknął oczy, a wolą jego stało się światło - jak koncert w tonacji dur i lot ptaków w takt bicia serc i dzwonów. Nagle rozwarła się ciemność...... Pierwsze promienie przedarły się nieśmiało, a potem ziemię zalało słońce - potokiem ciepła i barw. Kładąc się zrazu różową łuną na śniegu i będąc ostatnim wspomnieniem monarchy - słodkim snem o nie rozpoczętej i skończonej znajomości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Życie na poczekaniu
Przedstawienie bez próby Ciało bez przymiarki Głowa bez namysłu Nie znam roli, która gram, Wiem tylko, że jest moja, niewymienna O czym jest sztuka zgadywać muszę wprost na scenie Kiepsko przygotowana do zaszczytu życia Narzucone mi tempo akcji znoszę z trudem Improwizuję, choć brzydzę się improwizacją Potykam się co krok o nieznajomość rzeczy Mój sposób bycia zatrąca zaściankiem Moje instynkty to amatorszczyzna Trema, tłumacząc mnie tym bardziej upokarza. Nie do cofnięcia słowa i odruchy, Niedoliczone gwiazdy, Charakter jak płaszcz w biegu dopinany, Oto żałosne skutki tej nagłości. Gdyby choć jedną środę przećwiczyć zawczasu. Albo choć jeden czwartek raz jeszcze powtórzyć, A ty już piątek nadchodzi z nieznanym mi scenariuszem. Czy to w porządku?- pytam Z chrypką w głosie, bo nawet mi się dano odchrząknąć za kulisami. Złudna jest myśl, że to tylko pobieżny egzamin Składamy w prowizorycznym pomieszczeniu Nie, stoję wśród dekoracji i widzę jak są solidne. Uderza mnie precyzja wszelkich rekwizytów. Aparatura obrotowa działa od długiej już chwili, Pozapalane zostały najdalsze nawet mgławice. Och, nie mam wątpliwości, że to premiera, I cokolwiek uczynię, zmieni się na zawsze w to co uczyniłam. ..................................Wisława Szymborska

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
Zaloguj się, aby obserwować  

×