Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Gość gość

urządzenie starcook

Polecane posty

Gość gość
Placek drożdżowy z owocami Składniki: mąka pszenna typu 450 70 dag, masło 20 dag, żółtka 6 szt, cukier kryształ 20 dag, mleko 1/2 szklanki, woda 1/2 szklanki, drożdże piekarskie świeże 10 dag, owoce świeże 1/2 kg, margaryna mleczna (do kruszonki) 1/2 kg, cukier waniliowy (do kruszonki) 15 dag, mąka pszenna typu 450 (do kruszonki) 25 dag Sprzęt: brytfanna Temperatura: 200°C Czas: ok 20-25 minut Czynności: Mleko i wodę podgrzać i wlać do miski. Rozpuścić drożdże, dodać 2 łyżki cukru i 1/3 mąki. Poczekać, aż rozczyn wyrośnie. Czas ok. 25 min. Rozpuszczone masło wlać do rozczynu. Dodać resztę składników i zagnieść ciasto. Brytfannę posmarować olejem i przełożyć do niej ciasto w formie placka. Sporządzić kruszonkę. Margarynę wymieszać z cukrem, dodać mąkę. Owoce pokrojone ułożyć na placku i posypać kruszonką. Brytfannę przykryć ręcznikiem i poczekać, aż ciasto wyrośnie. Pieczemy w temp. 200°C, czas 20-25 min.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kruche ciasto z jabłkiem Składniki: 3 szklanki mąki pszennej, 1 łyżka mąki ziemniaczanej, 2 łyżeczki proszku do pieczenia, cukier waniliowy, 1 kostka margaryny, 1/2 szklanki cukru, 4 jajka, 1 kg jabłek, 4 łyżki cukru, cynamon do smaku Sprzęt: brytfanna Temperatura: 200°C - 150°C Czas: ok 15 minut Czynności: Mąkę, proszek, cukier waniliowy, margarynę, cukier, 4 żółtka wyrobić na ciasto kruche. Brytfannę wysmarować margaryną i oprószyć bułką tartą. 3/4 ciasta uformować w brytfannie i nakłuć delikatnie widelcem. Resztę ciasta włożyć do lodówki. Jabłka pokrojone w grube plastry posypać cynamonem. Do białek dodać 4 łyżki cukru, 1 łyżkę mąki ziemniaczanej i ubić na sztywną pianę. Na ciasto znajdujące się w brytfannie położyć jabłka i pianę z białek. Resztę ciasta wyjąć z lodówki, pokruszyć i wsypać na górę. Umieścić brytfannę na dolnej płycie i zamknąć urządzenie. Piec 10 minut w temp. 200°C , następnie 15 minut w 150°C. Po wyjęciu można posypać cukrem pudrem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Biszkopt Składniki: 4 jajka, 1 szklanka cukru, 1/2 szklanki mąki pszennej, 1/2 szklanki mąki ziemniaczanej, 1 łyżeczka proszku do pieczenia Sprzęt: brytfanna Temperatura: 175°C Czas: 12-14 min. Czynności: Białka ubijać na sztywną pianę i stopniowo dodawać żółtka i cukier. Następnie wymieszać z mąką i proszkiem do pieczenia. Rozgrzać urządzenie do 175°C i piec ok. 12-14 minut.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ciasto z bakaliami Składniki: 250 g bakalii, 250 g mąki tortowej, 5 jajek, 250 g cukru pudru, 250 g margaryny, 1 łyżeczka proszku do pieczenia, 1 łyżeczka spirytusu Sprzęt: brytfanna Temperatura: 150°C Czas: 20 min. Czynności: Żółtka zmieszać z cukrem, dodać margarynę i utrzeć na jednolitą masę. Do utartej masy dodać spirytus i mieszając stopniowo dodawać mąkę z proszkiem do pieczenia. Ubić białka na sztywną pianę i mieszając masę powoli dodawać pianę z białek a na końcu bakalie. Ciasto włożyć do wysmarowanej margaryną brytfanny i piec ok. 20 minut.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Placek drożdżowy z owocami Składniki: mąka pszenna typu 450 70 dag, masło 20 dag, żółtka 6 szt, cukier kryształ 20 dag, mleko 1/2 szklanki, woda 1/2 szklanki, drożdże piekarskie świeże 10 dag, owoce świeże 1/2 kg, margaryna mleczna (do kruszonki) 1/2 kg, cukier waniliowy (do kruszonki) 15 dag, mąka pszenna typu 450 (do kruszonki) 25 dag Sprzęt: brytfanna Temperatura: 200°C Czas: ok 20-25 minut Czynności: Mleko i wodę podgrzać i wlać do miski. Rozpuścić drożdże, dodać 2 łyżki cukru i 1/3 mąki. Poczekać, aż rozczyn wyrośnie. Czas ok. 25 min. Rozpuszczone masło wlać do rozczynu. Dodać resztę składników i zagnieść ciasto. Brytfannę posmarować olejem i przełożyć do niej ciasto w formie placka. Sporządzić kruszonkę. Margarynę wymieszać z cukrem, dodać mąkę. Owoce pokrojone ułożyć na placku i posypać kruszonką. Brytfannę przykryć ręcznikiem i poczekać, aż ciasto wyrośnie. Pieczemy w temp. 200°C, czas 20-25 min.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ciasto z truskawkami Składniki: 230 g mąki tortowej, 15 g mąki ziemniaczanej, 200 g masła, 200 g cukru, 3 jajka, cukier waniliowy (1 torebka), 2 łyżeczki proszku do pieczenia, 500 g truskawek Sprzęt: brytfanna Temperatura: 150°C Czynności: Wszystkie składniki połączyć, wyrobić ciasto i wyłożyć je do posmarowanej olejem brytfanny. Na cieście gęsto ułożyć połówki truskawek. Piec ok. 20 minut.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Babka piaskowa Składniki: 8 jaj, masło (82% tłuszczu) 25 dag, mleko (3,2% tłuszczu) 2/3 szklanki, cukier kryształ 35 dag, mąka pszenna typu 450 50 dag, proszek do pieczenia 1,5 szt, cukier waniliowy 1 szt Sprzęt: brytfanna Temperatura: 175°C Czas: 20-25 minut Czynności: Żółtka oddzielić od białek. Mąkę i proszek do pieczenia wymieszać razem i przesiać przez sito. Utrzeć masło z cukrem kryształem i cukrem waniliowym, dodać żółtka, wymieszać. Wlać mleko i wsypać mąkę z proszkiem. Białka jaj ubić na sztywną pianę, wszystko razem połączyć w całość. Brytfannę posmarować olejem i wysypać bułką tartą. Urządzenie rozgrzać do temp. 180°C. Wlać babkę do brytfanny, czas pieczenia ok. 20-25 min. Składniki na lukier: cukier waniliowy 1 szt, aromat pomarańczowy 1 łyżeczka, cukier puder 1/2 szklanki, białka z 2 jaj Czynności: Białka ubić na sztywną pianę z cukrem pudrem i cukrem waniliowym. Dodać aromat. Kiedy babka upieczona wystygnie, równo posmarować lukrem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jeszcze jeszcze!!! Jak macie jakieś ciekawe przepisy!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No proszę, wystarczy jedna negatywna opinia, a aktywność pracowników firmy Premium nagle znacząco wzrasta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie polecam. Na pokazie, przedstawiciel firmy prezentując urządzenie Starcook opowiada, że płyty są wykonane ze stopu metalu i granitu.Kłamstwo. Po sprawdzeniu, to metal powlekany powłoką podobną do teflonu o wyglądzie granitu. Urządzenie nie jest warte więcej niż 300 zł, a żądają 5000 zł, jawne oszustwo. Uważajcie co kupujecie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A Pani co była w firmie i na jej oko wszystko ok. gdzie się podziała ???że firma duża ( w sensie budynku :))urządzenie działa ... jeszcze ... poczekaj chwilę aż przestanie , a może lubisz krewetki wpis na facebook o 5.18 fanatyczny klient który nabył starcooka i nie może spać bo jest tak podjarany posiadaniem tego urządzenia napisał i wkleił " tak apetyczne zdjęcia krewetek" że aż chce się jeść albo co innego...pozdrawiam wszystkich szczęśliwców posiadających starcook -a :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Myślicie że to prawda? "Obróbka termiczna żywności ma na celu pozbycie się flory bakteryjnej, która ginie w temperaturze około 70 stopni Celsjusza, dotyczy to głównie produktów pochodzenia zwierzęcego. Często wpływa również na aspekt smakowy. Z drugiej jednak strony, formy takie, jak smażenie na tłuszczu, prowadzi do powstawania akrylamidu, niebezpiecznej substancji, która ma działanie rakotwórcze. Smażenie To jedna z najbardziej kontrowersyjnych metod, powszechnie uważana za niezdrową. Tak jednak być nie musi, pod warunkiem, że zastosujemy się do kilku prawideł. Po pierwsze: Nie smażymy w tłuszczu. Po drugie: Proces ten powinien być możliwie krótki. StarCook umożliwia smażenie wszystkich rodzajów mięs i warzyw, bez zbędnego tłuszczu. Czas smażenia jest rekordowo szybki, pozwala to na zachowanie w potrawach wszystkich wartości odżywczych, oraz smakowych. Zdrowo i Smacznie"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
bo brzmi dobrze ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
mam nadciśnienie i szukam diety, która pozwoli mi jeść zdrowo ale i trochę smacznie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
to idz do lekarza - najlepiej kardiologa (jak masz nadciśnienie) a nie szukaj porad żywieniowych u pseudo"specjalistów " pseudo" prezenterów"............ ale co ja wiem starcook poradzi na wszystkie twoje problemy , to cudowne urządzenie ... dziękuję ci że jesteś STARCOOK:):):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Muszę się koniecznie skontaktować z Tą Firmą i kupić to cudowne urządzenie. Jaka ja będę szczęśliwa jak już będę mogła mieć tego StarCook-a i przygotowywać w Nim zdrowe posiłki dla mojej rodziny. Chyba już większe szczęście nie może mnie w życiu spotkać. Wiem! Kupię także mojej mamusi Go. Moja siostra i brat też Go muszą nieć. Chyba na ścianie sobie napiszę nawet StarCook. Dziękuję że jesteś StarCook. JAKAŻ TO RZETELNA FIRMA ????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
cudownie to ujełaś :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
przecudownie to ujęłaś :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Badziewie straszne po trzech dniach odpadła raczka. Nie dajcie sie nabrać na jony srebra!!! Nie kupujcie tego badziewia!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Masz prawo oddać zakupiony towar, powołując się na ustawę o ochronie praw konsumenta że świadome zostałeś wprowadzenie w błąd przez sprzedawcę, podczas prezentacji i kupnie. Co to znaczy? Jeżeli sprzedawca naopowiadał Ci że masz kosmiczny, nie zniszczalny sprzęt, super powłoki, po których możesz rysować a prawda jest inna bo w instrukcji jest napisane że nie wolno używać ostrych narzędzi to możesz na tej podstawie oddać urządzenie. Zostałeś świadome wprowadzenie w błąd! Niech odda Cię do sądu. Wystarczy że Sąd przesłucha kilku osób u których była przeprowadzona prezentacja i potwierdzi się Twoja racja. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja też mam srebrne rączki :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
znaczy czarne ale ze srebra

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zabrali ja wczoraj wieczorem a dzisiaj nie odpowiada jej telefon. Nie wiem co robic. Nie chce wyjsc na rasiste czy kogos kto musi wiedziec zawsze gdzie jest jego dziewczyna ale naprawde sie martwie. Wczesniej juz podrywali ja, komplementowali i probowali dotykac jej miejsca intymne. Co powinienem robic? Nie widzialem jen juz od 14 godzin.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Krok w stronę przepaści Adam Nawałka jako piłkarz grał w jednym takim spotkaniu (MŚ w 1978 roku). I bez doświadczenia sprzed lat rozumie jednak znaczenie pierwszego meczu i tego, jaki ma wpływ na dalszą grę w turnieju. Kiedy polscy piłkarze przegrywali na inaugurację, kończyło się tym samym przykrym scenariuszem – odpadnięciem z turnieju. W kolejnym spotkaniu, nazywanym przez kibiców "meczem o wszystko" ostrze noża niebezpiecznie zbliżało się do szyi i ich paraliżowało, bo mało kto lubi grać z takim żelastwem przy gardle. Kilka dni później mogli już pakować walizki i wracać do domu. Zbigniew Boniek określa pierwsze mecze jako podstawę do budowania ambicji i celów na kolejne dni w turnieju. Niepowodzenie to krok w stronę przepaści. – Dlatego inauguracje są zachowawcze. Nikt nie chce ryzykować, by nie odpadać po pierwszym spotkaniu. Najgorsze jest oczekiwanie na turniej. Piłkarz się zastanawia, jak będzie, nie śpi za dobrze, żołądek klei się do pleców. Nadchodzi czas, by zmierzyć się z oczekiwaniami kibiców i własnymi, dlatego czasem trudno wyzwolić diabła – uważa prezes PZPN. Jemu jako piłkarzowi nie udało się wygrać żadnego z tych specyficznych spotkań, a próbował trzy razy. Teoretycznie porażka w Nicei niczego nie przekreśla. Z grupy mogą awansować trzy zespoły (w 1986 roku Polacy przy podobnym systemie wypełzli z niej z jednym strzelonym golem), ale trzeba pamiętać o terminarzu we Francji. W drugim meczu piłkarze Nawałki grają z mistrzami świata i lepiej, żeby przystąpili do niego z zapleczem punktowym, a nie z wymuszoną świadomością, że muszą wygrać za wszelką cenę. W polskiej ekipie wszystko podporządkowano spotkaniu z Irlandią Północną. Tak było już od momentu rozpoczęcia zgrupowania w Arłamowie, gdzie reprezentanci ćwiczyli przed wyjazdem do Francji. Towarzyskim meczom z Holandią i Litwą nie poświęcano takiej uwagi, jak temu w Nicei. Nawałka wraz ze sztabem przygotowali rozegranie stałych fragmentów gry, które ma zaskoczyć graczy Michaela O'Neilla. To pilnie strzeżona tajemnica i broń, na którą mocno liczy selekcjoner. Ale i na rzuty rożne czy wolne rywali muszą uważać Polacy. W eliminacjach Irlandczycy strzelili w ten sposób ponad połowę goli. Za rozpracowanie tego zespołu w sztabie Nawałki odpowiada jego były asystent z Górnika, Marcin Prasoł, który na żywo oglądał ich wcześniejsze spotkania. W La Baule polscy piłkarze codziennie mają odprawy dotyczące gry przeciwników. "Nic nas nie może zaskoczyć" – lubi powtarzać Nawałka i w tym przypadku rzeczywiście tak jest. – Jeżeli zaistnieje taka potrzeba, to będziemy nawet wiedzieć, jaki numer rejestracyjny ma ich autobus – opisuje Sławomir Peszko. Gracz Lechii opowiadał, że podczas obiadów czy spotkań reprezentantów już w węższym gronie, w pokojach, dominuje jeden temat – mecz z Irlandią Północną. Kadrowicze nie znają fatalnych statystyk z pierwszych spotkań biało-czerwonych w turniejach, nie wiedzą, że ich poprzednicy wygrali tylko raz, w 1974 roku, z Argentyną. Później było już tylko gorzej. Na kolejne mistrzostwa Polacy jechali jako trzecia drużyna świata, ale los w inauguracyjnym spotkaniu wyznaczył im jeszcze mocniejszego rywala – mistrzów globu z RFN. Bezbramkowy remis każdy w kraju przyjął z zadowoleniem, telegram gratulacyjny do Argentyny wysłał sekretarz PZPR Edward Gierek, lecz można się zastanawiać, czy Polacy nie zagrali wtedy zbyt bojaźliwie, bo była szansa pokonać Niemców. Inauguracje turniejów w XXI wieku wychodziły Polakom jeszcze gorzej. Na mistrzostwa świata do Korei polecieli nieprzygotowani mentalnie i fizycznie, co unaocznił mecz z gospodarzami, i aż przykro było patrzeć na ich bezradność. Cztery lata później uśpiła ich nazwa rywala, którego kilka miesięcy wcześniej ograli 3:0. Przed spotkaniem z Ekwadorem od początku nie wszystko wyglądało tak, jak powinno. Polacy przed rozgrzewką wyszli rozluźnieni na boisko, część miała ze sobą kamery, którą nagrywali okazały stadion w Gelsenkirchen. Tuż przed meczem ich szatnię odwiedził premier Kazimierz Marcinkiewicz. Zdenerwowany Paweł Janas poszedł do toalety na papierosa, koncentracja piłkarzy też ulotniła się niczym dym z fajki. O braku koncentracji nie można było mówić cztery lata temu, kiedy Polacy jako gospodarze inaugurowali mistrzostwa Europy meczem z Grecją. Nastąpiło raczej coś w rodzaju nadmiaru motywacji, czemu nie potrafił zaradzić Franciszek Smuda. Zabrakło zimnego lodu, żeby przyłożyć do rozgrzanych głów reprezentantów choćby w przerwie. Polacy mieli mecz pod kontrolą – prowadzili 1:0 i grali z przewagą jednego zawodnika. W szatni starły się dwie koncepcje – Smuda kazał bronić wyniku, piłkarze chcieli zaatakować i dobić rannego przeciwnika. Z miszmaszu wyszła klapa – w drugiej połowie Grecy wyrównali, Polacy stracili bramkarza. Mogli jeszcze przegrać, gdyby Przemysław Tytoń nie obronił rzutu karnego. 42 lata czekamy na to, żeby polscy reprezentanci już od początku turnieju nie kładli głowy pod topór i o to zagrają w niedzielę piłkarze Nawałki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W niedzielę minie dokładnie 30 lat od ostatniego meczu Irlandii Północnej na wielkim turnieju. 12 czerwca 1986 Wyspiarze przegrali w Guadalajarze 0:3 z Brazylią i po fazie grupowej mogli wracać do Europy (w trzech meczach uciułali ledwie punkt – remis 1:1 z Algierią).Czwartek był dla naszych rywali dniem wolnym, bez żadnego treningu. Zaplanowaną na 12.30 konferencję prasową przyspieszyli o dwie godziny. Do Saint Georges de Reneins, gdzie jest ich biuro prasowe, przysłali dwóch rezerwowych piłkarzy: Nialla McGinna ze szkockiego Aberdeen oraz Luke'a McCullougha. Tego drugiego zapytali, czy kiedykolwiek grał przeciwko jakiemuś polskiemu piłkarzowi. - Na poziomie, którym występuje mój klub, nie ma tak dobrych zawodników - odpowiedział z uśmiechem McCullough. Jest piłkarzem Doncaster Rovers czyli spadkowicza z Ligue One (trzeci poziom rozgrywek w Anglii) do Ligue Two. Twój niezbędnik! Od 10 czerwca w kioskach i salonach prasowych McGinn wspominał swój pobyt w Celtiku Glasgow w latach 2009-12 i znajomość z Arturem Borucem: - Ma świetny charakter do sportu, to prawdziwy wojownik. Potrafił wrzasnąć w szatni, ale bywało, że w ogóle się nie odzywał. Jeśli będzie taka możliwość, przywitam się z nim w niedzielę - mówił McGinn, który w reprezentacji Irlandii Północnej zasłynął z gola wbitego Portugalii w zremisowanym 1:1 meczu w Porto w eliminacjach MŚ 2014. - To był setny występ Cristiano Ronaldo w narodowym zespole. Obiekt w Porto był wypełniony przez 50 tysięcy ludzi. Niesamowite uczucie, ale jednak niczego nie da się porównać z atmosferą na naszym stadionie, Windsor Park Belfaście - mówił McGinn i dodał, jak będzie wyglądał ostatni wolny dzień Wyspiarzy przed meczem z Polską: - Wybierzemy się do miasta, do tej pory nie wychylaliśmy się z hotelu, który jest oddalony o kilkanaście kilometrów od boiska treningowego. Dotąd wolny czas spędzaliśmy na basenie albo poświęcaliśmy grze w ping-ponga. Czekamy na początek turnieju i od piątku zaczynamy koncentrować się na Polakach - zakończył 29-letni pomocnik. Przeciwko Polsce ma zagrać Kyle Lafferty - najgroźniejszy napastnik Irlandczyków zmagał się z kontuzją pachwiny, nie trenował od czterech dni, ale w piątek ma wrócić do zajęć. - Polacy, ze względu na niesamowitą siłę ofensywną, są faworytem niedzielnego meczu. My będziemy zadowoleni z remisu, ale naszym celem jest awans do 1/8 finału - powiedział nam na koniec John O'Neill, 39-krotny reprezentant Irlandii Północny, który w niedzielę po południu będzie komentował spotkanie z Polską w BBC.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wyjątkowe właściwości czyszczące systemu Nano Silver Technology wynikają z jego składu. Czyściki składają się ze specjalnych mikrowłókien o grubości 20 mikrometrów, których struktura jest podobna do struktury włosa ludzkiego. Oznacza to, że jego profil stanowi rowek, do którego wnikają zabrudzenia, koncentrują się wewnątrz i nie przenoszą się na czyszczony materiał. Poprzez pranie brud z rowka jest bardzo łatwo wypłukiwany i włókna pozostają czyste. W wyniku używania powierzchnia włókna zostaje lekko naruszona, włókno się otwiera, lecz przy tym nie zmienia swojej struktury, dzięki czemu jego zdolność do absorbowania brudu się zwiększa. Włókno jest w stanie wchłonąć nawet nieprzyjemny zapach. Nanocząsteczki srebra wprowadzone do włókien mają wyraźne właściwości dezynfekcyjne i bakteriostatyczne. Są w stanie zniszczyć setki rodzajów chorobotwórczych wirusów, bakterii, grzybów i innych mikroorganizmów dzięki oddziaływaniu na ich DNA. Ich działanie przejawia się szczególnie w „samoczyszczącym działaniu” czyścików, kiedy nanocząsteczki niszczą mikroorganizmy w czyścikach w czasie codziennego ich używania, dopóki się ich dokładnie nie wypierze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Krok w stronę przepaści Adam Nawałka jako piłkarz grał w jednym takim spotkaniu (MŚ w 1978 roku). I bez doświadczenia sprzed lat rozumie jednak znaczenie pierwszego meczu i tego, jaki ma wpływ na dalszą grę w turnieju. Kiedy polscy piłkarze przegrywali na inaugurację, kończyło się tym samym przykrym scenariuszem – odpadnięciem z turnieju. W kolejnym spotkaniu, nazywanym przez kibiców "meczem o wszystko" ostrze noża niebezpiecznie zbliżało się do szyi i ich paraliżowało, bo mało kto lubi grać z takim żelastwem przy gardle. Kilka dni później mogli już pakować walizki i wracać do domu. Zbigniew Boniek określa pierwsze mecze jako podstawę do budowania ambicji i celów na kolejne dni w turnieju. Niepowodzenie to krok w stronę przepaści. – Dlatego inauguracje są zachowawcze. Nikt nie chce ryzykować, by nie odpadać po pierwszym spotkaniu. Najgorsze jest oczekiwanie na turniej. Piłkarz się zastanawia, jak będzie, nie śpi za dobrze, żołądek klei się do pleców. Nadchodzi czas, by zmierzyć się z oczekiwaniami kibiców i własnymi, dlatego czasem trudno wyzwolić diabła – uważa prezes PZPN. Jemu jako piłkarzowi nie udało się wygrać żadnego z tych specyficznych spotkań, a próbował trzy razy. Teoretycznie porażka w Nicei niczego nie przekreśla. Z grupy mogą awansować trzy zespoły (w 1986 roku Polacy przy podobnym systemie wypełzli z niej z jednym strzelonym golem), ale trzeba pamiętać o terminarzu we Francji. W drugim meczu piłkarze Nawałki grają z mistrzami świata i lepiej, żeby przystąpili do niego z zapleczem punktowym, a nie z wymuszoną świadomością, że muszą wygrać za wszelką cenę. W polskiej ekipie wszystko podporządkowano spotkaniu z Irlandią Północną. Tak było już od momentu rozpoczęcia zgrupowania w Arłamowie, gdzie reprezentanci ćwiczyli przed wyjazdem do Francji. Towarzyskim meczom z Holandią i Litwą nie poświęcano takiej uwagi, jak temu w Nicei. Nawałka wraz ze sztabem przygotowali rozegranie stałych fragmentów gry, które ma zaskoczyć graczy Michaela O'Neilla. To pilnie strzeżona tajemnica i broń, na którą mocno liczy selekcjoner. Ale i na rzuty rożne czy wolne rywali muszą uważać Polacy. W eliminacjach Irlandczycy strzelili w ten sposób ponad połowę goli. Za rozpracowanie tego zespołu w sztabie Nawałki odpowiada jego były asystent z Górnika, Marcin Prasoł, który na żywo oglądał ich wcześniejsze spotkania. W La Baule polscy piłkarze codziennie mają odprawy dotyczące gry przeciwników. "Nic nas nie może zaskoczyć" – lubi powtarzać Nawałka i w tym przypadku rzeczywiście tak jest. – Jeżeli zaistnieje taka potrzeba, to będziemy nawet wiedzieć, jaki numer rejestracyjny ma ich autobus – opisuje Sławomir Peszko. Gracz Lechii opowiadał, że podczas obiadów czy spotkań reprezentantów już w węższym gronie, w pokojach, dominuje jeden temat – mecz z Irlandią Północną. Kadrowicze nie znają fatalnych statystyk z pierwszych spotkań biało-czerwonych w turniejach, nie wiedzą, że ich poprzednicy wygrali tylko raz, w 1974 roku, z Argentyną. Później było już tylko gorzej. Na kolejne mistrzostwa Polacy jechali jako trzecia drużyna świata, ale los w inauguracyjnym spotkaniu wyznaczył im jeszcze mocniejszego rywala – mistrzów globu z RFN. Bezbramkowy remis każdy w kraju przyjął z zadowoleniem, telegram gratulacyjny do Argentyny wysłał sekretarz PZPR Edward Gierek, lecz można się zastanawiać, czy Polacy nie zagrali wtedy zbyt bojaźliwie, bo była szansa pokonać Niemców. Inauguracje turniejów w XXI wieku wychodziły Polakom jeszcze gorzej. Na mistrzostwa świata do Korei polecieli nieprzygotowani mentalnie i fizycznie, co unaocznił mecz z gospodarzami, i aż przykro było patrzeć na ich bezradność. Cztery lata później uśpiła ich nazwa rywala, którego kilka miesięcy wcześniej ograli 3:0. Przed spotkaniem z Ekwadorem od początku nie wszystko wyglądało tak, jak powinno. Polacy przed rozgrzewką wyszli rozluźnieni na boisko, część miała ze sobą kamery, którą nagrywali okazały stadion w Gelsenkirchen. Tuż przed meczem ich szatnię odwiedził premier Kazimierz Marcinkiewicz. Zdenerwowany Paweł Janas poszedł do toalety na papierosa, koncentracja piłkarzy też ulotniła się niczym dym z fajki. O braku koncentracji nie można było mówić cztery lata temu, kiedy Polacy jako gospodarze inaugurowali mistrzostwa Europy meczem z Grecją. Nastąpiło raczej coś w rodzaju nadmiaru motywacji, czemu nie potrafił zaradzić Franciszek Smuda. Zabrakło zimnego lodu, żeby przyłożyć do rozgrzanych głów reprezentantów choćby w przerwie. Polacy mieli mecz pod kontrolą – prowadzili 1:0 i grali z przewagą jednego zawodnika. W szatni starły się dwie koncepcje – Smuda kazał bronić wyniku, piłkarze chcieli zaatakować i dobić rannego przeciwnika. Z miszmaszu wyszła klapa – w drugiej połowie Grecy wyrównali, Polacy stracili bramkarza. Mogli jeszcze przegrać, gdyby Przemysław Tytoń nie obronił rzutu karnego. 42 lata czekamy na to, żeby polscy reprezentanci już od początku turnieju nie kładli głowy pod topór i o to zagrają w niedzielę piłkarze Nawałki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Krok w stronę przepaści Adam Nawałka jako piłkarz grał w jednym takim spotkaniu (MŚ w 1978 roku). I bez doświadczenia sprzed lat rozumie jednak znaczenie pierwszego meczu i tego, jaki ma wpływ na dalszą grę w turnieju. Kiedy polscy piłkarze przegrywali na inaugurację, kończyło się tym samym przykrym scenariuszem – odpadnięciem z turnieju. W kolejnym spotkaniu, nazywanym przez kibiców "meczem o wszystko" ostrze noża niebezpiecznie zbliżało się do szyi i ich paraliżowało, bo mało kto lubi grać z takim żelastwem przy gardle. Kilka dni później mogli już pakować walizki i wracać do domu. Zbigniew Boniek określa pierwsze mecze jako podstawę do budowania ambicji i celów na kolejne dni w turnieju. Niepowodzenie to krok w stronę przepaści. – Dlatego inauguracje są zachowawcze. Nikt nie chce ryzykować, by nie odpadać po pierwszym spotkaniu. Najgorsze jest oczekiwanie na turniej. Piłkarz się zastanawia, jak będzie, nie śpi za dobrze, żołądek klei się do pleców. Nadchodzi czas, by zmierzyć się z oczekiwaniami kibiców i własnymi, dlatego czasem trudno wyzwolić diabła – uważa prezes PZPN. Jemu jako piłkarzowi nie udało się wygrać żadnego z tych specyficznych spotkań, a próbował trzy razy. Teoretycznie porażka w Nicei niczego nie przekreśla. Z grupy mogą awansować trzy zespoły (w 1986 roku Polacy przy podobnym systemie wypełzli z niej z jednym strzelonym golem), ale trzeba pamiętać o terminarzu we Francji. W drugim meczu piłkarze Nawałki grają z mistrzami świata i lepiej, żeby przystąpili do niego z zapleczem punktowym, a nie z wymuszoną świadomością, że muszą wygrać za wszelką cenę. W polskiej ekipie wszystko podporządkowano spotkaniu z Irlandią Północną. Tak było już od momentu rozpoczęcia zgrupowania w Arłamowie, gdzie reprezentanci ćwiczyli przed wyjazdem do Francji. Towarzyskim meczom z Holandią i Litwą nie poświęcano takiej uwagi, jak temu w Nicei. Nawałka wraz ze sztabem przygotowali rozegranie stałych fragmentów gry, które ma zaskoczyć graczy Michaela O'Neilla. To pilnie strzeżona tajemnica i broń, na którą mocno liczy selekcjoner. Ale i na rzuty rożne czy wolne rywali muszą uważać Polacy. W eliminacjach Irlandczycy strzelili w ten sposób ponad połowę goli. Za rozpracowanie tego zespołu w sztabie Nawałki odpowiada jego były asystent z Górnika, Marcin Prasoł, który na żywo oglądał ich wcześniejsze spotkania. W La Baule polscy piłkarze codziennie mają odprawy dotyczące gry przeciwników. "Nic nas nie może zaskoczyć" – lubi powtarzać Nawałka i w tym przypadku rzeczywiście tak jest. – Jeżeli zaistnieje taka potrzeba, to będziemy nawet wiedzieć, jaki numer rejestracyjny ma ich autobus – opisuje Sławomir Peszko. Gracz Lechii opowiadał, że podczas obiadów czy spotkań reprezentantów już w węższym gronie, w pokojach, dominuje jeden temat – mecz z Irlandią Północną. Kadrowicze nie znają fatalnych statystyk z pierwszych spotkań biało-czerwonych w turniejach, nie wiedzą, że ich poprzednicy wygrali tylko raz, w 1974 roku, z Argentyną. Później było już tylko gorzej. Na kolejne mistrzostwa Polacy jechali jako trzecia drużyna świata, ale los w inauguracyjnym spotkaniu wyznaczył im jeszcze mocniejszego rywala – mistrzów globu z RFN. Bezbramkowy remis każdy w kraju przyjął z zadowoleniem, telegram gratulacyjny do Argentyny wysłał sekretarz PZPR Edward Gierek, lecz można się zastanawiać, czy Polacy nie zagrali wtedy zbyt bojaźliwie, bo była szansa pokonać Niemców. Inauguracje turniejów w XXI wieku wychodziły Polakom jeszcze gorzej. Na mistrzostwa świata do Korei polecieli nieprzygotowani mentalnie i fizycznie, co unaocznił mecz z gospodarzami, i aż przykro było patrzeć na ich bezradność. Cztery lata później uśpiła ich nazwa rywala, którego kilka miesięcy wcześniej ograli 3:0. Przed spotkaniem z Ekwadorem od początku nie wszystko wyglądało tak, jak powinno. Polacy przed rozgrzewką wyszli rozluźnieni na boisko, część miała ze sobą kamery, którą nagrywali okazały stadion w Gelsenkirchen. Tuż przed meczem ich szatnię odwiedził premier Kazimierz Marcinkiewicz. Zdenerwowany Paweł Janas poszedł do toalety na papierosa, koncentracja piłkarzy też ulotniła się niczym dym z fajki. O braku koncentracji nie można było mówić cztery lata temu, kiedy Polacy jako gospodarze inaugurowali mistrzostwa Europy meczem z Grecją. Nastąpiło raczej coś w rodzaju nadmiaru motywacji, czemu nie potrafił zaradzić Franciszek Smuda. Zabrakło zimnego lodu, żeby przyłożyć do rozgrzanych głów reprezentantów choćby w przerwie. Polacy mieli mecz pod kontrolą – prowadzili 1:0 i grali z przewagą jednego zawodnika. W szatni starły się dwie koncepcje – Smuda kazał bronić wyniku, piłkarze chcieli zaatakować i dobić rannego przeciwnika. Z miszmaszu wyszła klapa – w drugiej połowie Grecy wyrównali, Polacy stracili bramkarza. Mogli jeszcze przegrać, gdyby Przemysław Tytoń nie obronił rzutu karnego. 42 lata czekamy na to, żeby polscy reprezentanci już od początku turnieju nie kładli głowy pod topór i o to zagrają w niedzielę piłkarze Nawałki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zaczyna się zagłuszanie :) ale nic z tego będę czuwać i wy też czuwajcie ....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×