Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Czy wasze dzieci też są z wszystkich stron bombardowane słodyczami ?

Polecane posty

Gość gość

Mój dopóki był niemowlęciem na mleku to był spokój ale jak dziecko zaczęło chodzić i mieć jakąś świadomość to wtedy sie zaczęło. Próbuje walczyć ze wszystkimi, ale z miernym skutkiem. Jak przyjadę do babci jednej albo drugiej, najczęściej w każdą niedzielę ale do teściowej mąż dodatkowo wozi w tygodniu to prawie zawsze babcie częstują jakimś ciastem co i tak jeszcze jakoś toleruję, choć u teściowej i tak mocno przesłodzone to ciasto najczęściej jakąś mocno czekoladową warstwą lub kilkoma, ale obie babcie nie mieszkają same, więc kiedy sie wydaje wyjątkowo że dzisiaj bedzie spokoj ze słodkim to przychodzi kuzyn z oblewanymi czekoladą piernikami ze sklepu i dziecko od razu wyłapuje że chce tego piernika a nawet dwa, a nawet trzy! bo kuzyn stawia na stole żeby sie częstować. Próbuje to jakoś stopować ale wiem że wychodzę na jakąś taką co to dziecko na wiecznym poście i w biedzie chce chować. U mojej mamy syn sie bawi z córkami brata na piętrze, po chwili schodzi bratowa i pyta że mój synek może jeść gumy rozpuszczalne bo ona mu dała kilka. Cóż ja mogę w tej sytuacji już odpowiedzieć :O Ale żeby to chociaż było raz, ale to sie zdarza jednak dość często, że coś wyciąga ogólnie niby dla swoich dzieci ale mojemu też daje "żeby nie było mu przykro". Nie wiem czy ona tak na codzień czy tylko od niedzieli no ale ja jestem w niedziele. Kiedy indziej udziela mi złotych rad na temat dobrodziejstw zjadania przez dziecko żelków jak to gryzienie ich ćwiczy buzie. Przychodzi Boże Narodzenie no to mówi być od mikołaja cały zestaw jajka niespodzianki, przychodzą urodziny cały zestaw jajka niespodzianki, przychodzi Wielkanoc no to "przychodzi zajączek", przyjeżdża dziadziuś zza granicy no to dla dziecka dwie paki z bounty i milky way tak słodkie ze już po zjedzenia pół batonika ma sie dość. Wraca z przedszkola okazuje sie że tam też panie dają czekoladke na zachęte że przedszkole jest fajne, w nagrode za zjedzenie obiadu. Mąż z dzieckiem pojechał do teściowej, po powrocie pytam go czy mały jak jakieś słodycze, mąż myśli, myśli i mówi "nie", myśli dalej i mówi "chociaż tak, przyjechała ciotka gośka i dała mu wafelka". Przechodzę ulicą jakaś starsza pani sie zatrzymuje "o jaki śliczny chłopczyk, dam ci cukierka" i wyciąga z torebki, robie zakupy w markecie mija nas starszy pan "o jaki fajny, a chcesz ode mnie cukierka?", stoimy kolejny raz przy kasie w innym sklepie przy kasie stoją jacyś ciapaci ? cholera wie, ale elegancko ubrani, może żydzi, może hindusi nie znam sie, ale pełna kulturka otwierają właśnie kupowane czekoladki chcą poczęstować sprzedawczynie (starsza kobita więc nie podryw) babka mówi "nie lubie, dziękuje". No to poczęstujemy tego chłopczyka i do naszego z czekoladką. Jeszcze chwila i zaczną mi sie śnić horrory że nas goni jakaś ogromna czekolada, a ja uciekam. Ma ktoś podobnie ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ac/dc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Poczekaj jak się zacznie przedszkole/szkoła to dopiero się zacznie :O Wtedy nie tylko rodzina będzie pasła dziecko. Pasowanie na przedszkolaka/ucznia: trzeba urządzić wręcz przyjęcie.Paczka na balu, cała siata słodyczy. Mikołajki to samo. A jak coś nauczycielce wspomnisz, by mniej tych słodyczy było to słyszysz, że są w grupie biedne dzieci i one się ucieszą z nich. A przecież oczywiste jest, że wszyscy muszą dostać to samo. Na tym balu oczywiście poczęstunek z toną słodyczy. A może się przytrafić więcej takich imprez z Mikołajem i tam wszędzie są torby słodyczy :O Na zajączka słodycze, jadą na wycieczkę? Wizyta w lodziarni. Dzień dziecka, rada rodziców funduje lody itp.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a potem otyłosc:) cukrzyca:) choroby autoimmunologiczne:) zawał:) udar:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Sorry, nie czytałam tematu, bo za długi i szkoda mi czasu, ale odpowiadając na sam tytuł: TAK! Przecież nie będziesz chodzić za dzieckiem jak cień i zwracać każdemu uwagę, żeby dał c***apierek ze składem do przestudiowania, bo nikt normalny tego nie robi, ale każde dziecko dostaje słodycze u dziadków, cioć, kuzynów, znajomych, na placu zabaw, bo przecież żadna normalna kobieta częstująca kolegów swojego dziecka nie pominie twojego jakby miał jakąś stygmę, albo w przedszkolu jak dzieci dostają drożdżówki ze sklepu na podwieczorek to twój nie dostanie przecież pietruszki z dipem... Każde dziecko powyżej roku zna już jajka niespodzianki, chrupki, biszkopty, herbatniki, krakersy, precle, wafelki, ciasto, kakao, pączki, czekoladę i wiele wiele innych rzeczy. Nie masz na to wpływu. Przecież nie odizolujesz się od społeczeństwa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jejku dziecko umrze zaraz od słodyczy... Nie masz innych problemów, tylko to, że słodycze dziecku dają? Dopóki jest zdrowe, to niech je. A choroby to łapie też ten, kto zdrowo żyje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ludzie,nie przesadzajcie.Przez ze dzieciak ma zakazane jeszcze bardziej go ciągnie do tych słodyczy.Moje dzieciaki maja stały dostep do słodyczy,nikt im nie broni,pozwalam im jesc ile tylko maja ochote i sęk w tym ze oni wcale nie maja ochoty,słodycze ich nie kręcą,sama niueraz wmuszam w nich chociaz kawałek czekolady.Po prostu dla nich to nie jest owoc zakazany tylko coś co jest w zasiegu i o każdej porze można to wziąć.Daje glowe jakbym zakazała to byłaby kłótnia i chciałyby to jesc na potęgę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wmuszasz w dzieci czekoladę? Hahaha niezła jesteś

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jakaś dziwna masz rodzinę U nas nikt nie daje dziecia słodyczy. Wszyscy wiedzą że nie potrzebują.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Do tego w naszym przedszkolu jest taki catering ze nie ma w ogóle słodyczy, drożdżowek itp. Raz w tygodniu domowe ciasto na podwieczorek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość 17:25 Twoje dzieci słodycze nie kręcą, a moje tak! Moje dzieci zjedzą tyle ile dostaną, mogą to być nawet 2 kg cukierków :O Słodycze jedzą dość często, bo ja nie z tych co wcale nie dadzą, ale muszę kontrolować ilość. U dziadków opychają się bez opamiętania :O a dziadkowie szczęśliwi, że uszczęśliwiają wnuki. Doskonale rozumiem autorkę i ja też nie chcę by moje dzieci dostawały słodycze z każdej strony. One po 1 batoniku nie podziękują, że już mają dość, tylko zjedzą jeszcze 3. :O A potem normalny posiłek tylko przemieszany łyżką.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dokładnie! U mnie w rodzinie jest jeszcze taka sytuacja, ze dzieci sa w bardzo trudnym wieku i wszytko jest na nie. Do tego straszne niejadki, wiec dziadkowie i ciotki przekupuja je slodyczami, bo inaczej w ogole sie nie sluchaja, a przeciez nie swojego dziecka nie wezmiesz na sile i nie zmusisz do niczego, ani nie mozesz dyscyplinowac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość staska
U mnie to samo. Przyxhodzi babcia soczki i batoniki. Przychodzi dziadek kinder jajka i czekoladki. Jedziemy do tesciow cukierki i wafelki na stole i co ja mam zrobic latac za nim i zabierac z reki. Na wielkanoc paxzka slodyczy na zajaca i tak w kolko. Ja ograniczam, czasem daje kiedy uwazam za sluszne ale te slodyxze od rodziny nie moge nad tym zapanowac. Moj ma dwa lata i gdyby mogl to by jadl tylko slodycze a obiad nieruszony

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To samo mój 70-letni ojciec ma z 2,5-latką mojego brata. Żeby zjadła u dziadka zupkę, to dziadek musi jej obiecać Kinder jajo, bo inaczej będzie nieeeeeee i nieeeee, a przecież nie będzie jej na siłę karmił i używał gróźb i zakazów, bo to rola rodziców i tylko by dziecko do siebie zraził. Takie są małe dzieci i już, czy się komuś podoba czy nie. Co się będzie denerwował - ma w domu na regale zapas jaj i jej dozuje, jak potrzeba. Zresztą takie maluchy to nawet tego nie dojadają, tylko rozwalają dla zabawki, ugryzą trochę i skupiają się na zabawce. Takie mam obserwacje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
hej tu autorka i zapomniałam o jednej istotnej osobie z którą też muszę walczyć - mój mąż. Chyba jedyna osoba na którą wprost mogę się wydrzeć żeby nie dawał dziecku słodyczy. Reakcja na moje pretensje jest taka że albo mi przytakuje chociaż jakoś tak słabo robi albo nic nie mówi, a potem sie okazuje że ile z nim nie pojedzie gdzieś to okazuje sie że coś tam mu w sklepie kupił, że tak jakoś wyszło! Czyli ściemniał! Nie wziął mnie na poważnie, bo on chce być fajnym tatusiem i to jest ważniejsze. Od kilku tygodni mały ma jakąś wysypke na nodze to zaczęłam męża straszyć że dziecko nie może jeść syfu bo muszę obserwować je po czym mu wyskakuje ta wysypka to troche sie uspokoił z tym kupowaniem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Zresztą takie maluchy to nawet tego nie dojadają, tylko rozwalają dla zabawki, ugryzą trochę i skupiają się na zabawce. Takie mam obserwacje. " Niestety mój zjada całe jajo i ta część rozpakowywania jajka niespodzianki to dla niego ważna część. To co ty mówisz to sie mu zdarzyło chyba tylko przy jajku wielkanocnym które było mega duże, ale chyba tamta czekolada jakoś mu nie podeszła, ale to wyjątek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
autorko jestes madra osoba, bo widzisz problem moja rada-przynosza ciastka, cukierki, kinderki-dac przy nich dziecku jedną sztukę z zaznaczeniem, że niedlugo obiad, kolacja, podwieczorek i dziecko jak sie naje slodkiego to nie chce jesc, a tobie zalezy na tym, żeby zjadlo, a cukiereczki dostanie pozniej albo jutro, nadmiary slodyczy-do kosza, albo do jakiejs szafki, gdzie dziecko nie ma dostępu, musisz wydzielać, bo zeżrą ile się im da

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak dziecko dostaje je po posiłku to małe szanse, że zje całe jajko, bo przecież jest już najedzone. Może nie dawaj mu na pusty żołądek tylko po jedzeniu jako nagrodę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
taa nagrode za co? za to ze zjadlo za to ze jest grzeczne \za to ze sie uczy... nagradzajcie dzieci żarciem, ale nie dziwcie się, że pozniej beda mialy anoreksje, bulimie, kompulsy lub 150 kilo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Taaa.. jeszcze pół biedy częstujący obcy - gorzej gdy w najbliższej rodzinie bliscy ogarniają tylko kupowanie słodyczy dzieciom i wpychają je w nie, nawet gdy dziecko nie prosi. Mój mąż tak robi, to samo babcie, dziadkowie... Nie podrzucą dziecku marchewek, orzechów, rodzynek, czego tam ale batony zawsze, wszędzie, w każdej ilości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No nagrodę, bo przecież dalsi krewni nie będą dzieciaka traumatyzować i mu wpychać jedzenie siłą przez łzy. A w domu też może czasem dostać w nagrodę. Niekoniecznie zawsze jajko, bo są i zdrowe przekąski, ale mówimy o Kinderkach dlatego piszę, że jak się da po jedzeniu, to nie wciśnie całego tylko parę kęsów, ewentualnie 1/2, bo nie będzie mógł.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a wiecie mamuski, ze organizm do strawienia i wydalenia cukru używa wapnia, ktory pobiera z zębow, stad sliczne dzieci z czarnymi ząbkami, pozniej z kosci? kinderek ważniejszy niż zdrowie dziecka i mocny szkielet?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Marchewki, orzeszki i rodzynki to może dać dziecku w nagrodę matka, o ile dziecko w ogóle je zje, bo taki dziadek nic tym nie wskóra. Jakby dziadek pomachał dziecku marchewką, orzechami i rodzynkami przed zupą, to nie zjadłaby zupy, bo marchewka nie zrobiłaby na niej wrażenia, a reszta to chyba, że byłaby w czekoladzie i nie gorzkiej. Sorry, taka prawda. Swoje już w życiu widziałam. Nie raz się spociłam żeby czyjś dzieciak zjadł u nas obiad, usnął w porze drzemki itd. W domu przy matce jest inaczej niż u obcych.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
czyli żeby zadowolić i uszczęsliwić dziadka, babcie, ciocie ty musisz truć swoje dziecko?:o ważniejsze jest dobre samopoczucie dziadka niż jego zdrowie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To nie podrzucajcie ludziom dzieci i nie będzie problemu! No rany boskie! Weźcie sobie opłaćcie opiekunkę i niech siedzi u was i daje tylko to co macie w zapasach - oczywiście same zdrowe rzeczy. Zastanów się co piszesz dziewczyno! Krewni wyświadczają przysługę! Mało tego, muszą się jeszcze z tym dzieckiem użerać, nalatać za nim, napocić, nanosić, naprosić, nadenerwować i jeszcze za własną kasę obiad zrobić i te głupie jajko kupić po prawie 4 zł sztuka! Trochę pokory i wdzięczności!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U nas nie ma za bardzo tych obdarowujących. Starsza córka nie przepadała nigdy za słodyczami, teraz już jest nastolatką i sporadycznie ma ochotę na coś słodkiego. Młodsza lubi słodycze, ale staram się z nią negocjować. W domu ma słodycze, które lubi i nie mam nic przeciwko temu żeby zjadła po obiedzie, ale to słodycze, które ja kupuję i wybieram te "lepsze". Je coś codziennie, ale czasami jest to batonik zbożowy, czasami ciasteczka owsiane itp. Zdarza się ptasie mleczko, cukierki bounty/uwielbia/, rafaello, ale to pod kontrolą. Unikam lizaków/żelków/gum. Czasami kupię "wymuszone", ale staram się nie. Z prezentowych jedynie ma na święta od rodziny, wtedy przebieramy co do jedzenia a co do oddania/oddaję do paczek. W międzyczasie czasami babcia czy ktoś przyjeżdża w gości i coś przywiezie, ale to są rzadkie sytuacje. Od ludzi obcych brać nie pozwalam wcale. W przedszkolu nie dostaje, bo ma "zdrowe" przedszkole - tylko warzywka, owoce, ewentualnie orzechy/suszone owoce/chrupki kukurydziane. Aż mnie to drażni czasami, ale z uwagi na apetyt i zęby bardzo dobrze. Nadmierne jedzenie słodyczy to najczęściej problem z zębami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U nas to samo. Starszy 3 latek dostaje od wszystkich słodycze. Tzn mnam na myśli rodzinę no bo tak się utarło, ze do dziecka ze słodbyczami. Dziadkowie z jednej i drugiej strony robią wyścigi,ktòrzy daja więcej. I nie mogę się doprosić by dawali nam a/my mu wydzielimy. Bo to przecież dla dziecka :-\ więc ostatnio na Śniadaniu Wielkanocnym musiałam z synem toczyć walkę dlaczego nie może zjeść 4 wielkich czekoladowycg zajaczkòw i kilku mniejszych barankòw na raz, bo to wszystko mu dali. I jeszcze z teściową miałam dyskusję dlaczego 7 miesiecznemu młodszemu dziecku nie pozwalam dać. Czekolada to przecież magnez taki argument. A syn z tych co zje tyle ile dostanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U nas najgorzej, bo roczniaka tak dziadkowie karmią ciasteczkami, a nawet czekoladą, że nic nie chce jeść żadnych zupek, woli się głodzić i czekać na słodką alternatywę. Mieszkamy z dziadkami niestety. Kłótnie z nimi do niczego nie prowadzą, a często jestem zmuszona zostawić małego z mamą. U teściowej to samo, całe szafki ciastek. Drugi syn 5 latek wszystkie zęby do remontu. A zje wszystkie słodycze co mu dadzą. Również ciotki tak robią jak pojedziemy lub jak do nas przyjadą, a mamy bardzo dużą rodzinę najbliższą. Nie wiem co mam robić, zwłaszcza z tym małym, bo on nawet jabłka nie chce jeść. Dobijają już mnie te problemy z jedzeniem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"czyli żeby zadowolić i uszczęsliwić dziadka, babcie, ciocie ty musisz truć swoje dziecko?pechowiec.gif ważniejsze jest dobre samopoczucie dziadka niż jego zdrowie? " staram sie ograniczać ale myślisz że to jest tak technicznie możliwe walczyć z wszystkimi naokoło ? robić szopke i kwas żeby dziecko ryczało że mu z ręki wydzieram na oczach całej rodziny, a darczyńca obraza majestatu. To sie tak prosto mówi w necie a w realu ja wychodze na jakąś beznadziejną. I każdy myśli że jest tym jedynym co daje słodycze i że wobec tego można. Bratowa to w ogóle złośliwości mi zaczynała już prawić bo chyba do 2,5 roku życia nie poiłam dziecka sokiem tylko wodą. To jest irytujące jak regularnie do kogoś jeździsz i sie musisz użerać z jednym i tym samym i namawianiem na słodkie dla dziecka. Wg bratowej to w ogóle jestem dziwna, oschła i nudna matka, bo sie wstrzymuje ze słodkim lub waham gdy ktoś proponuje, jednocześnie budzę w niej śmieszność z tego tytułu. Przez tych wszystkich ludzi to faktycznie zaczynam tak sie czuć jakbym była tą złą lub szukającą dziury w całym bo nic sie przecież dziecku nie stanie jak sobie zje coś słodkiego. Była już wprost krytyka bratowej która sie szczyci tym że mówi to co myśli, że takie ciągłe dawanie wody to może obrzydzić sie człowiekowi lub złośliwy żart tak żebym ja słyszała przy stole np. do dziecka mówiącego że piło sok "ojej ty piłeś sok. Niemożliwe to jest". Przez to wszystko dziecko już jest bardziej świadome co sie dzieje i rzadko już sie zgadza pić wodę, domaga sie teraz generalnie soku z kartonu. Kompoty niespecjalnie chce pić. Musiałabym go chyba zamknąć w domu żeby nikogo nie odwiedzał to wtedy dopiero by był spokój, a tak to wieczna walka z wiatrakami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
18:57 ja nie podrzucam dziecka nikomu, rodzice zapraszają na niedziele to przyjeżdżam. Mąż lubi do matki w tygodniu jeździć to zabiera ze sobą dziecko żeby sie pobawiło troche poza domem, w tych spotkaniach nie chodzi o podrzucanie dzieciaka lecz o podtrzymywanie kontaktów. Przecież nie będę przez pół roku sie tylko telefonicznie z matką kontaktować.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×