Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

czy jest to możliwe że matka może nie kochać swego dziecka????

Polecane posty

Gość gość
"Mnie matka też nie kocha, kocha mojego brata, swoje pierwsze dziecko. Też nigdy nie zrobiła mi żadnej przykrości ani nic w tym stylu, ale czuję się całe życie przez nią niekochana. Albo - w najlepszym razie - kochana mniej/słabiej. Powiem wam, że to bardzo obciążające psychicznie. Mój partner ma ze mną ciężko, bo mi tej jego miłości ciągle mało, mam wrażenie, że on też nie kocha mnie dostatecznie mocno, no bo jak to możliwe, żeby mnie pokochać skoro nawet matka mi tego nie dała. I generalnie nie przywiązuję się do ludzi, nie mam przyjaciół. No i nie mam własnych dzieci i nie planuję, a jestem przed 40tką. Boję się, że też byłabym kiepską, zimną uczuciowo mamą" To nie to ja w takiej sytuacji to pewnie tym bardziej bym miała dziecko. Na pewno bym nie miała nawet myśli takiej że go nie pokocham. No ale każdy ma inaczej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gosc 10:22 Kocham swojego mezczyzne. I jest to milosc do osoby, za ktora bez wahania oddalabym zycie. Ale do dziecka nie czuje nic. Ogolnie mam w sobie empatie, wspolczucie, chce niesienia pomocy innym, ale moje dziecko jest rowno w szeregu z innym ludzmi, nie czuje nic ponad to

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czyli jakby Wasz dziecko zachorowalo nie przejelybyscie sie tym. Gdyby cos sie stalo to nawet nie uroniłybyscie lzy za wlasnym dzieckiem. CHHOREE. Ja codzienni sie martwie o moje dziecko bo ma 2 lata a ja wrocilam do pracy a chce zeby sie dobrze rozwijalo. Zaluje ze nie spedzam z nim czasu, ze opiekunka obca osoba z nim jest.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
10:53 a dlaczego nie mogłaś z nim być jeszcze rok? W pracy by krzywo patrzyli?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
no chodzi o kase. Mam kredyt hipoteczny na mieszkanie. Wrocilam do pracy po rocznym maciezynskim. Ja nie pojmuje ze mozna swojego dziecka nie kochac ja bym bez wahania oddala za niego zycie-a za nikogo innego nie. A powiem szczerze ze mnie matka raczje nie kochala -bylismy dla niej obowiazkiem- ja tez jej nie kocham jest mi kompletnie obojetna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jasne że dziecko czuje wszystko od małego, nawet najsłabsze wibracje mimiki. Widze po moim, jest mały jeszcze bo ma 3 lata a każdy mój nastrój odbiera jakby miał jakiś czujnik. Zresztą nawet dzieci od brata (ma bliźnieta) były w podobnym wieku i miałam tak że jedno lubiłam a drugie nie, ale nigdy temu drugiemu nie okazywałam że go nie lubie. Po jakimś roku zauważyłam że to pierwsze entuzjastycznie sie ze mną wita, a to drugie jakoś tak bardziej obojętnie. Myślę sobie to chyba jednak nie przypadek. Później coś sie stało takiego że musiałam spędzić u brata kilka dni i w czasie pobytu przekonałam sie do tego drugiego dziecka że też można je lubić a nawet jeszcze bardziej i też chyba byłam nie świadoma swoich zachowań ale po jakimś czasie oboje mnie wita entuzjastycznie. A takie dziecko które matka urodziła, wystarczy że matka nie przytula i nie mówi ciepłych słów. To już wystarczy że dziecko im starsze tym bardziej świadome co sie dzieje chociaż też nie powie tego głośno bo to okropnie przykra i intymna sprawa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
09:15 Nieprawda. Miłość matki jest ważna ale wcale nie najważniejsza. Najważniejsza jest miłość między żoną a mężem. Ona wszystko potrafi zmienić i naprawić, wszystko przetrwać. Kiedyś tak nie myślałam i zmarnowałam te lata w których tak nie myślałam. Kocham nasze córki, jestem dla nich czuła, ale to już nie to samo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a czy to mozliwe ze jesli matka nie kochala wlasnej córki i córka to czuła to ta córka tez nie bedzie umiala pokochac swojego dziecka?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
12:56 - brednie. Od kogo dostajesz pierwszą czułość, troskę, uwagę, miłość ? Od matki. Jeżeli tego nie zaznasz, to sama nie będziesz umiała kochać, będziesz emocjonalnie okaleczona. Miłość do faceta to zupełnie inna kategoria.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
13:03 Ty myślisz w ogóle? To osoby, które nie poznały swojej matki nie potrafią kochać? Nie pisz takich bzdur, to równie głupie jak to że miłość matczyna jest najważniejsza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość herbata z cytryną
Ja jestem środkowym dzieckiem - teraz już dorosła, ze swoim życiem, szczęśliwa i spełniona, ale dzieciństwo jakoś zawsze kładzie się cieniem na to wszystko. Mam dwoje wspaniałych rodziców, kocham ich i myślę, że oni też mnie kochają - na swój sposób. Nawet teraz popłynęła mi łza jak sobie o wszystkim przypominam. Nikt mnie nie bił, nikt się nade mną nie znęcał, nie było alkoholu, nie było papierosów - jak to się określa było normalnie. Rodzice w pracy, my z kluczami na szyjach, ale tak to wyglądało jeszcze 30 lat temu. Zawsze miałam wrażenie, że mój starszy brat jest kochany bardziej. Myślę, że nawet on o tym wiedział, bo byliśmy nierozłączni - zawsze wszędzie razem. Opiekował się mną - najlepszy starszy brat na świecie. Różnica polegała na tym, że mój brat był i jest bardzo zamkniętą osobą, upartą i rodzice więcej czasu poświęcali aby "do niego dotrzeć" - ja byłam i nadal jestem z tych, którym wszystko przychodzi łatwo, wszystko załatwią, ogarną, dogadają. W sumie dziecko bezproblemowe - dosłownie. Dwa różne charaktery i wszystko było dobrze, on dawał mi uczucia, ja pomagałam mu z nauczycielkami – było dobrze dopóki nie pojawiła się na świecie moja młodsza siostra. Nagle okazało się, że dla mnie nie ma czasu, nawet na mikroprzytulanie, a raczej wymuszone włażenie na kolana i setki pytań: „mamo czy mnie kochasz”. Tego już nie było. Sprawę jeszcze skomplikowała babcia, która zamieszkała z nami, aby opiekować się siostrą. Ta widziała we mnie tylko pomoc w postaci wynieś-przynieś-pozamiataj, a miałam wtedy 7 lat (babcia miała 60). Nie pamiętam, aby babcia mnie przytuliła, ba, nie pamiętam aby mnie dotknęła. Jak próbowałam z mamą porozmawiać... skończyło się na listach do mamy, które ukradkiem wkładałam do jej torby. O czym pisałam? Że mi źle, że babcia nie jest taka jak przy nich, że chcę uciec itp. Rodzice nigdy nas nie porównywali, zawsze traktowali sprawiedliwie. Babcia wprowadziła zwyczaj "mierzenia dzieci między sobą" - mamę oduczyłam tego w wieku 10 lat, kiedy po raz kolejny usłyszałam, że "Jola dostała 6, a ja 5" - powiedziałam, żeby oddali mnie do domu dziecka i sobie adoptowali Jolę. Przykre było tylko to, że tylko mnie porównywali... Syn to syn, najmłodsza to oczko w głowie, a ja taka nijaka... Tak bardzo chciałam aby mnie dostrzegli, zauważyli, zareagowali… cokolwiek… Chyba tylko brat to wszystko widział i rozumiał, pomagał. Siostra była od małego nastawiana przez babcię, że ma być lepsza ode mnie (pech dla mnie, że nauka nigdy nie była dla mnie problemem). Ma to do dzisiaj, ale mimo wszystko jest fajna więź między nami, bo babcia nie przewidziała okresu buntu u mojej siostry, który oczywiście też był moją winą, bo to, że zaczęła nosić glany to dlatego, że ja tak się nosiłam itp. Jak jest dzisiaj? Z biegiem czasu do mamy zaczęło docierać to wszystko. Z rodzeństwem mamy świetny kontakt. Rodziców odwiedzam, mieszka też z nimi babcia, ale nie potrafię się przemóc aby ją przytulić czy powiedzieć coś miłego. Jest starszą osobą, pełną sił i zdrową, widzę, że samotna, ale nie potrafię… wydaje mi się to sztuczne i nijakie. Tym bardziej, że widzę jak mnie ocenia, od góry do dołu. Nawet teraz potrafi powiedzieć, że przytyłam, że włosy nie takie i że ta sukienka nie pasuje. Mama próbuje mnie przytulić… teraz, po 20 latach… dla mnie tak samo sztuczne i nijakie. I jest też tak jak pisała któraś z Was – nie mogę odkleić się od męża. Zawsze mi mało przytulania, czułości. Brak dotyku odbieram jak brak miłości. Dzięki Bogu, jest większą przylepą ode mnie i nie przeszkadza mu to. Przepraszam, że tak dużo, ale jeszcze nigdy nikomu o tym nie mówiłam…

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
13:06 - zabawna jesteś :D No kochaj mężusia bardziej niż własne dzieci. Jak cie kopnie w d**e za pare lat, to może zrozumiesz co to choroba sieroca :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"09:15 Nieprawda. Miłość matki jest ważna ale wcale nie najważniejsza. Najważniejsza jest miłość między żoną a mężem. Ona wszystko potrafi zmienić i naprawić, wszystko przetrwać. Kiedyś tak nie myślałam i zmarnowałam te lata w których tak nie myślałam. Kocham nasze córki, jestem dla nich czuła, ale to już nie to samo. " Wg mnie nie ma co porównywać w ogóle która miłość jest ważniejsza. To są tak różniące się od siebie miłości ale obydwie równie potężne. Tak powinno być ogólnie, natomiast ludzie są różni, mają różne w życiu priorytety, różne odczucia a także napotykają też na różnych ludzi w swoim życiu, a więc różnie im się toczą koleje losu. Czasami się zdarzają nieszczęśliwe toksyczne małżeństwa, wtedy dziecko staje sie dla matki tym priorytetem na które przelewa miłość, wiadomo że nie jest to prawidłowa sytuacja, ale się tak zdarza. Czasami jest tak że kobiecie się trafi szczęście w miłości, wiadomo że jest to ruletka, bo czasami mimo usilnych poszukiwań i upływających lat komuś nie udaje się znaleźć kogoś kto by go w pełni dopełniał, a więc komuś dajmy na to zdarzy się szczęście w postaci wielkiego spełnienia w miłości z mężczyzną, wtedy będzie dla niego to priorytet w życiu. Owoc takiej miłości w postaci dziecka potrafi być wtedy czymś pięknym i normalnie jest tak że dziecko się również bardzo kocha do tego stopnia że nie nikt będąc tak szczęśliwy i ogólnie spełniony nie chciałby być postawiony w sytuacji w której musiałby wybierać między małżonkiem a dzieckiem w jakichś ekstremalnych okolicznościach, bo to by było najstraszniejsze co może być. Może się również zdarzyć, co prawda rzadko ale się może zdarzyć że jest wielka miłość między mężczyzną a kobietą, a dziecko traktowane jak obowiązek. Wg mnie ta sytuacja jest równie nieprawidłowa jak ta pierwsza gdy kobieta trwa z musu w związku a miłość czuje tylko do dziecka. Takie przypadki to nie są normalne relacje w rodzinie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Związek matki z dzieckiem jest wielostronny i bogaty w treść oraz znamienny w swych skutkach. Matka jest najważniejszą osobą nie tylko w życiu małego dziecka, ale także w życiu dzieci dorosłych. Wracamy często do języka matki, jej obyczajów i postępowania względem nas, gdy byliśmy mali. Niektórzy z nas potrzebują matki przez całe życie. Z. Skorny (1976) stwierdza, że wśród członków rodziny najważniejszą rolę w socjalizacji dziecka odgrywa matka. Dba ona o zaspokojenie jego potrzeb, o dostarczenie mu pokarmu i ubrania. Matka to pierwszy rozmówca i partner zabaw dziecka, darzy je pieszczotą i chroni przed przykrościami. Jeśli matka okazuje dziecku swe oddanie, życzliwość i miłość, wtedy jej zachowanie staje się modelem współżycia społecznego, który wpływa na przebieg procesu socjalizacji nie tylko w okresie dzieciństwa, lecz również w późniejszych latach życia. Według E. Jackowskiej (1980) więź uczuciowa z matką rozwija się w ontogenezie jako pierwszy przejaw związków uczuciowych dziecka. W chwili przyjścia na świat, a także w pierwszych tygodniach życia dziecko nie odróżnia matki od innych otaczających je osób i na wszystkie osoby z otoczenia reaguje jednakowo. Około czwartego miesiąca życia niemowlę zaczyna rozpoznawać matkę i od tego momentu coraz wyraźniej czynnie dąży do kontaktu z nią. W miarę rozwoju dziecka więź uczuciowa z matką staje się coraz bogatsza. W wieku niemowlęcym i przedszkolnym dziecko znajduje w matce nie tylko podmiot zaspokajający biologiczną potrzebę przywiązania, matka pielęgnuje dziecko, troszczy się o jego potrzeby bytowe, nagradza i karze, jest powiernikiem, doradcą w sytuacjach trudnych, partnerem w zabawie, dostarcza dziecku informacji o otaczającym świecie. W młodszym wieku szkolnym utrzymuje się bardzo silna więź uczuciowa między dzieckiem a matką. Matka jest osobą, z którą dziecko jest najsilniej związane uczuciowo. W ujęciu Z. Skornego (1992) w pierwszych latach życia dziecka szczególnie ważną rolę odgrywa matka, zaspokajająca jego podstawowe potrzeby. Dba ona o dostarczenie dziecku pokarmu i ubrania, jest jego pierwszym rozmówcą i partnerem zabaw, darzy pieszczotą, chroni przed różnymi przykrościami i zagrożeniami. Kontakty dziecka z matką wytwarzają model współżycia społecznego, który wpływa również na kontakty nawiązywane z innymi osobami. Jeśli matka zaspokaja potrzeby dziecka, jeśli darzy je życzliwością i miłością, to postawy takie mogą rzutować również na stosunek dziecka do innych osób. A. Sierota (1997) przypomina, że miłość matki jest niezbędna do wytworzenia w dziecku poczucia bezpieczeństwa i przynależności. H. Rylke, G. Klimowicz (1982) podkreślają, że pierwsze potrzeby dziecka są zaspokajane przez najbliższą mu osobę - matkę. Matka karmi dziecko, pielęgnuje, uspokaja. Dziecko uczy się, że bliskość matki przynosi mu ukojenie oraz bezpieczeństwo. Te pierwsze doświadczenia bliskiego kontaktu wywierają silny wpływ na człowieka, poszukuje on bliskości, więzi i bezpieczeństwa w późniejszych okresach życia. Ściślejsza więź pomiędzy matką i dzieckiem wpływa na to, że „dziecko w tych decydujących pierwszych latach swojego życia doświadcza swej matki jako źródła życia, jako siły wszechogarniającej, chroniącej je i żywiącej. Matka jest pokarmem, miłością, ciepłem, ziemią. Być kochanym przez nią to tyle, co być żywym, zakorzenionym, mieć ojczyznę i dom.” (K. Pospiszyl 1980, s.45). B. Stokłosa (1987) podkreśla, że matka odgrywa decydującą rolę w uformowaniu postawy dziecka wobec otaczającego świata głównie dlatego, że jej kontakt z dzieckiem jest pierwszym ze wszystkich kontaktów społecznych dziecka. Również H. Rylke, G. Klimowicz (1982) uważają, że pierwsze doświadczenia społeczne zdobyte przez dziecko w rodzinie wpływają na kształtowanie się stosunku do siebie oraz innych ludzi. Gdy związek zachodzący pomiędzy matką a dzieckiem cechuje odpowiednie bezpieczeństwo psychologiczne, ciepło w kontaktach oraz minimum frustracji, dziecko uczy się, iż światu można ufać. Dzieci odrzucane przez matkę wykazują brak zaufania do siebie oraz innych ludzi, wysoki poziom lęku, niezdolność do funkcjonowania na poziomie swoich możliwości intelektualnych. Na miłość matki nie tylko nie trzeba zasługiwać, ale także nie można jej zdobyć, wywołać, ani nią kierować. Jeśli istnieje, jest błogosławieństwem; jeżeli jej nie ma, wydaje się, że całe piękno uszło z życia. Wspomniane ograniczenia miłości macierzyńskiej wpływają na to, że miłość macierzyńska ma szczególnie duże znaczenie we wcześniejszym okresie życia. Jak to podkreśla E. Fromm, kierując się sugestiami amerykańskiego psychoanalityka H. S. Sullivana „dla większości dzieci w wieku powyżej ośmiu i pół do dziesięciu lat problem polega niemal wyłącznie na tym, aby być kochanym, być kochanym za to, czym się jest. Dziecko do tego wieku jeszcze nie kocha; przyjmuje tylko z wdzięcznością i radością to, że jest kochane. Na tym etapie rozwoju dziecka na widowni pojawia się nowy czynnik: nowe poczucie, że miłość można wywołać własnym działaniem. Po raz pierwszy dziecko zaczyna myśleć o tym, aby dać coś matce lub ojcu, aby coś zrobić - zadeklamować, wykonać rysunek czy cokolwiek innego. Po raz pierwszy w życiu dziecka idea miłości przeobraża się z pragnienia, aby być kochanym, w chęć kochania samemu, w miłość twórczą. Wiele lat dzieli te pierwsze początki od dojrzałej miłości. W końcu dziecko, czasem już w wieku młodzieńczym przezwycięża swój egocentryzm: drugi człowiek przestaje być już przede wszystkim środkiem do zaspokojenia własnych potrzeb. Potrzeby drugiego człowieka zaczynają być również ważne, jak jego własne - w istocie nawet ważniejsze...” (K. Pospiszyl 1980, s. 53). Według Braun - Gałkowskiej (1982) ciepło bezwarunkowej miłości matki daje dziecku poczucie bezpieczeństwa, pozwalające na prawidłowy rozwój. Jego brak wywołuje chorobę sierocą i objawia się gorszym rozwojem fizycznym i psychicznym, a przede wszystkim nieumiejętnością nawiązywania kontaktów z ludźmi. Dziecko niekochane przez matkę jest wprawdzie zdolne do życia fizycznego, ale niezdolne do normalnego życia psychicznego. Ludzie wyrastający z takich dzieci całe życie szukają miłości dla siebie i na sobie się koncentrują, bo nigdy nie czuli się tak bezpiecznie, aby wyjść „poza siebie”. Nie są zdolni do życia psychicznego prawdziwie samodzielnego, to znaczy polegającego nie tylko na braniu, ale także na obdarzaniu. http://www.edukacja.edux.pl/p-12306-rola-matki-w-procesie-wychowania-dziecka.php

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nigdy w to nie uwierze.Gdyby dziecko zmarło to wtedy byście stwierdziły że jednak kochałyście je i morze łez byście wylały.Tak wam sie tylko wydaje że nie kochacie,bo nie potraficie tego okazać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nigdy w to nie uwierze.Gdyby dziecko zmarło to wtedy byście stwierdziły że jednak kochałyście je i morze łez byście wylały.Tak wam sie tylko wydaje że nie kochacie,bo nie potraficie tego okazać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja kocham dzieci nad życie a męża nie koniecznie. Czasami myślę,że lepiej jakby go nie było bo dzieci byłyby tylko moje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A co w tym dziwnego ze matka nie kocha wlasnego dziecka? Zawsze jakis tam procent rodzicow nie kocha swoich dzieci. To jest normalne zjawisko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
16:17 Że miłość rodziców (nie tylko matki) do dziecka jest ważna, to jest prawda. Jednak dzisiaj wśród wielu osób panuje przekonanie o przesadnej roli dzieciństwa i relacji z rodzicami (w tym matką) na całe życie. Zapomina się, iż człowiek przede wszystkim dokonuje w życiu wyborów, a rodzice jakkolwiek są pierwszymi, nie są jedynymi, a już z pewnością nie powinni być najważniejszymi nauczycielami miłości. Przesadne przywiązywanie wagi (nie twierdzę że to znaczenie nie jest duże, jednak trzeba zachować w tym umiar). Człowiek ma największy wpływ na swoje zachowanie sam - jeśli oczywiście jest w miarę zdrowy psychicznie i emocjonalnie. Mając bagaż trudnego dzieciństwa będzie trudniej, jednak pisanie że jest to niemożliwe w zasadzie pozbawiałoby człowieka człowieczeństwa. Takie zbyt duże (co niestety czyni dziś wielu psychologów) przywiązanie do roli dzieciństwa sprawia, iż wiele osób z młodego pokolenia to ludzie słabi i bardzo bezbronni, mający ogromne problemy z wzięciem odpowiedzialności za innych - w szczególności w najważniejszej relacji - małżeńskiej, ale niestety również i rodzicielskiej czy innej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
CD 16:16 "09:15 Nieprawda. Miłość matki jest ważna ale wcale nie najważniejsza. Najważniejsza jest miłość między żoną a mężem. Ona wszystko potrafi zmienić i naprawić, wszystko przetrwać. Kiedyś tak nie myślałam i zmarnowałam te lata w których tak nie myślałam. Kocham nasze córki, jestem dla nich czuła, ale to już nie to samo. " Wg mnie nie ma co porównywać w ogóle która miłość jest ważniejsza. To są tak różniące się od siebie miłości ale obydwie równie potężne. Tak powinno być ogólnie, natomiast ludzie są różni, mają różne w życiu priorytety, różne odczucia a także napotykają też na różnych ludzi w swoim życiu, a więc różnie im się toczą koleje losu. Czasami się zdarzają nieszczęśliwe toksyczne małżeństwa, wtedy dziecko staje sie dla matki tym priorytetem na które przelewa miłość, wiadomo że nie jest to prawidłowa sytuacja, ale się tak zdarza. Czasami jest tak że kobiecie się trafi szczęście w miłości, wiadomo że jest to ruletka, bo czasami mimo usilnych poszukiwań i upływających lat komuś nie udaje się znaleźć kogoś kto by go w pełni dopełniał, a więc komuś dajmy na to zdarzy się szczęście w postaci wielkiego spełnienia w miłości z mężczyzną, wtedy będzie dla niego to priorytet w życiu. Owoc takiej miłości w postaci dziecka potrafi być wtedy czymś pięknym i normalnie jest tak że dziecko się również bardzo kocha do tego stopnia że nie nikt będąc tak szczęśliwy i ogólnie spełniony nie chciałby być postawiony w sytuacji w której musiałby wybierać między małżonkiem a dzieckiem w jakichś ekstremalnych okolicznościach, bo to by było najstraszniejsze co może być. Może się również zdarzyć, co prawda rzadko ale się może zdarzyć że jest wielka miłość między mężczyzną a kobietą, a dziecko traktowane jak obowiązek. Wg mnie ta sytuacja jest równie nieprawidłowa jak ta pierwsza gdy kobieta trwa z musu w związku a miłość czuje tylko do dziecka. Takie przypadki to nie są normalne relacje w rodzinie. " Tu jest już jednak inaczej - to że miłości są różne, nie znaczy iż nie można ich hierarchicznie ułożyć. Jeśli rodzice kochają swoje dzieci, mocniej jednak kochając siebie wzajemnie dają w zasadzie jedyny optymalny model rodziny. Jest to bardzo ważne dla nich samych, a również niezwykle ważne dla dzieci. Zgodzę się że zawsze są to złe sytuacje, w których nie kocha się męża/partnera czy dziecka a miłość im należną przelewa się na kogoś innego. Jednak co innego jest nie kochać, a co innego budować swoje główne relacje z małżonkiem, w drugiej kolejności z dziećmi, w trzeciej z pozostałą rodziną (w tym z ważnymi, a jakże) a w dalszej z innymi. Wszystkich jednak kochać, ale inaczej i nie z tą samą mocą. Dzisiaj niestety plaga rozwodów, overparenting i inne zjawiska zburzyły u wielu osób ten naturalny porządek. Jednak nie należy zapominać, iż mimo że te osoby często nie są winne temu, że mają zły obraz, okaleczają własne życie, życie własnych małżonków i życie własnych dzieci. Nawet jeśli robią to w sposób niezawiniony. Ten utarty, twz. "tradycyjny" model, gdzie właśnie wszystko stało na miłości małżonków nie wziął się z powietrza - i co ważne dawał o wiele lepsze rezultaty również w sferze wychowania dzieci. Warto to rozważyć. Więc osobom, które bardziej kochają męża czy partnera ale jednocześnie kochają swoje dzieci i poświęcają im uwagę oraz okazują czułość po prostu będzie znacznie lepiej. Ich dzieciom również.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dla mnie milosc do dziecka a milosc do faceta to dwie rozne milosci, obie tak samo wazne, i obie nie moga sobie wchodzic w parade. Kocham moje dziecko nad zycie, kochalam juz w brzuchu, teraz drugie tez kocham pomimo ze jeszcze siedzi w brzuchu. Meza tez kocham ponad zycie. Mysle ze ludzie ktorzy nie kochaja swoich dzieci sa po prostu dysfunkcyjni, maja jakas traume z dziecinstwa, lub po prostu ich mozg nie do konca sie wyksztalcil lub zrobil to inaczej, tak jak u psychopatow, mordercow itp, zwykla dysfunkcja. Ja mam traume, bo ojciec mnie nie kochal, a matka faworyzowala pierworodnego. Mimo to kocham swoje dzieci i nie chce ich porownywac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Też pytanie czy może nie kochać małego dziecka, a co innego dorosłego dziecka. Czasami zdarzy się niestety, również wychowane w autentycznie dobrym (w sensie pełnym miłości, a nie bogatym) domu dziecko, już jako człowiek dorosły zrobi coś strasznego. To też inna sytuacja niż nie kochać małego dziecka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
CD[19:27 Sama znam sytuacje rodziców, którzy wyrzekli się syna i szczerze ich za to podziwiam, że mimo bólu, potrafili stanąć po stronie osoby skrzywdzonej do tego stopnia że dorosłego już syna zupełnie skreślili.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moje kocham nad życie . I miałam okazję pokazać że życie dziecka było ważniejsze. Niż moje .uratowała m życie córce . To był impuls.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pewnie, że możliwe. Mało to się słyszy o dzieciach porzucanych, bitych, głodzonych, a nawet zakiszonych w beczkach? Myślicie, że takie matki kochają swoje dzieci? A przecież takich przypadków jest o wiele więcej niż się wydaje, tylko nie każdy jest tak nagłaśniany przez media :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gość wczoraj-13.59 Mieszkałam z babcią, bratem i mamą, ojciec zaś pracował za granicą. Nie był skory do podawania pieniędzy na dzieci, mama pracowała za średnią krajową. Zawsze zwracała uwagę na to, żebyśmy mieli ładne ubrania, na jedzeniu bardzo oszczędzała. Jest DDA, nigdy mnie nie przytuliła, nie powiedziała, że mnie kocha, faworyzowała brata, ale nie była też zbyt wylewna. Zajmowała się nami babcia, mama nie odpusciła dnia w pracy, myślę że wolała w niej siedzieć, niż z nami. Jak nie raz chorowałam, to prosiłam, by została chociaż na jeden dzień, ale nigdy tego nie zrobiła, choć jej koleżanki na państwowej posadzie często brały wolne. Niby nie była taka zła, ale wiem, że zawsze żałowała, że się urodziliśmy, wiecznie płakała, że nie ma pieniędzy, nigdy nie pochwaliła, tylko ganiła. Chodziłam do sąsiadki, ona pracując po 12 h zawsze znajdowała czas dla swojej trójki, ja tak chciałam, by i mnie zapytała, jak się mam, czy mam jakieś problemy. Mama nigdy o to nie zapytała, nie wytłumaczyła, na czym polega dojrzewanie, kładła tylko podpaski w łazience, a ja taka wstydliwa wyrzucałam zużyte przez okno, bo krępowałam się iść z nimi do śmietnika (nie było kosza w wc). Wiecznie zapłakana, niezadowolona i jakby za karę z nami siedziała, choć nigdy nie przyszła, nie zapytała, czy coś mnie trapi, kompletnie. Mama dzwoni czasem, a ja się denerwuję, ona mnie denerwuje, bo teraz gdy została tylko z bratem, to nagle okazuje zainteresowanie, ale ja teraz go nie potrzebuję, powiedziałam jej, że po prawie 40 latach nie da się nawiązać więzi, to powiedziała, że jestem niewdzieczna, bo głodna nie chodziłam, czyli powinnam doceniać jej wyhodowanie mnie. Ja swojemu synowi okazuję bardzo dużo miłości, jestem dla niego przyjacielem, kimś kim matka nigdy dla mnie nie była. Co ja mam poradzić, jak mdli mnie, jak dzwoni i mówi o jakiś bzdetach, a to że widziała tę sąsiadke, a to ze sygnału nie ma w telefonie, normalnie mnie trzepie, jak mam z nią rozmawiać, to takie sztuczne jest, wolałabym z obcym na ulicy porozmawiać, jemu sie zwierzyć, a nie matce, która swój chłód tłumaczy dzieciństwem? Ja jakoś mogłam pokochać swoje dziecko, nie hoduję go, chociaż z jej punktu widzenia powinnam i byłabym usprawiedliwiona... Skopiowałam swój wpis z innego tematu. Nigdy nikt mi nie wmówi, że dziecko nie czuje braku miłości i że nie rzutuje to na dorosłe życie. Zerowa samoocena, chęć poczucia się potrzebnym, a z tym przytulaniem mam tak samo, tylko mąż nie jest taki wylewny, jak Twój. Biedne te dzieci niekochających matek, ale podziekują Wam za to, jak dożyjecie ich dorosłości i prawidłowo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak, np gdy dziecko jest chore i trzeba kupić leki itp. Widać nie troskę ale złość. Niektóre dzieci są bardziej wrażliwe od innych kiedy zabraknie miłości tworzy w nich złość i wyrastają na dziwolongow. Kiedy miałem prawo do renty i chciałem ją sobie przejąć mało mi oczu nie wydlubala. Każdy potrzebuje miłości nawet ciasteczka z Matrix a. Żartowałem z overdose jak bym wtedy wyglądał na Rzepinie? Jak przegrany? No way. Im the king and I still need to show people that I'm Somebody :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Sądzę, że może. W każdym społeczeństwie trafia się jakiś odsetek osób chorych psychicznie, etc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×