Gość NiKt35 Napisano Lipiec 8, 2016 Czy zastanawiacie się czasami nad tym co mogło by odmienić wasz los? Często martwię się i smucę nad tym jaki scenariusz pisze mi życie. Marzę aby wszystko to co mnie przytłacza odmieniło się z dnia na dzień jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Zdaje sobie jednak sprawę z tego, że to wręcz nierealne. Grywam w lotto choć i tak wydaje mi się to bez sensu zwłaszcza, że od pewnego czasu kumulacje i ich częstotliwość wyraźnie wskazuje na to, że ktoś tym wszystkim manipuluje. Przykro mi tym bardziej, że los moich bliskich jest podobny. Widzę jak na moich oczach marnieje moja mama i popada w swego rodzaju depresję z którą też się zmagam. Każdego dnia walczymy o to by dotrwać do zmierzchu. Praca, dom, praca, dom, to codzienna rutyna i swego rodzaju przymus, który stał się wręcz niewolniczym brzemieniem. Być prawdziwie wolnym i móc decydować o tym jak spędzić dzień. Nie bać się jutra i móc delektować się spokojem, ciszą, słońcem, deszczem, lasem, wiatrem.... a nocą spokojnie spać. Nerwica to kolejny mój problem, który wytrąca mnie z równowagi i niszczy mój świat. Zmagania dnia codziennego, wysiłek jaki wkładam w pracy, trudy związane z psychiczną walką wewnątrz mnie, obawa o przyszłość i o bliskich... czasami staje się nie do zniesienia. Przenoszę się wówczas myślami w świat fantazji i marze o wygranej w lotto lub wyobrażam sobie, że jestem w lesie, w górach, nad potokiem, wodospadem... Przyroda mnie uspokaja i wycisza, ale to nie jest wystarczające. Często przegrywam w starciu ze swoimi lękami. Popadam w paranoję i budzą się we mnie maniakalne nawyki. Częściej grywam w lotto choć nawet nie wierzę w to, że ktokolwiek z nas wygrywa. Wszak to wszystko może być ustawione i nikt nikomu nic nie udowodni. Czeka mnie jeszcze wiele lat życia, przynajmniej teoretycznie. W praktyce nerwica, styl życia i praca mogą doprowadzić mnie do zawału. Tak bardzo się obawiam kolejnych lat. Nawet nie planuje założyć rodziny ze względu na to, że brakuje mi emocjonalnej stabilizacji i równowagi psychicznej. Jak odnaleźć w tym świecie swoje miejsce? Jak nie dać się zwariować? Jak nie dać się zniszczyć przez tych, który mają siebie za lepszych? Jak uciec od tego co nazywa się powszechnie wolnością, a tak naprawdę stanowi totalny wyzysk i manipulację. Dlaczego nikt nie dostrzega tego co oczywiste? Czy skończę na ulicy? Tylko rodzice trzymają mnie jeszcze przy życiu. Co będzie jak ich zabraknie? Jak pomóc mamie, która boryka się z podobnymi problemami? Jak wesprzeć nie mając siły by pomóc sobie? Jak uniezależnić się od systemu? Jak w pełni stać się wolnym? Dlaczego inni maja tak wiele, a my tak mało? Uczą nas wartości i uczciwości, ale świat taki nie jest. Brutalny, bezwzględny, arogancki. Jak uczciwy człowiek ma tutaj przetrwać? Jak nie zwariować i ocalić siebie, najbliższych. Pragnę spokoju i wolności. Marzę o uszczęśliwieniu mamy, która jak dla każdego z nas jest ważnym ogniwem naszego życia. Tymczasem więdnę i tracę nadzieję. Wiara w Boga już dawno umarła. Cóż mi pozostało więcej? Grać w lotto do śmierci? Bezsens istnienia? Czy nikt nie dostrzega tego w jakim kierunku zmierza ten świat? Jesteśmy jak ćma, która krąży wokół żarówki. Spalimy się tak samo jak i ona. Sens? Jaki jest w tym sens? Człowiek wydaje się w tym momencie głupszy od zwierząt choć w swym zadufaniu i głupocie tłumacząc się wiara w słowo Boże nakazał sam sobie podporządkowanie wszystkiego tego co go otacza. Egoizm totalitarny. Kim jestem ja? Nikim... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach