Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Błedy wychowawcze jakie popełnili wasi rodzice uczmy sie od innych

Polecane posty

Gość gość

czego unikać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
całe życie słyszałam ( i w sumie nadal się zdarza) od mojej matki, jak to dzieci koleżanek/sąsiadów itd. są lepsze/grzeczniejsze itp., dodam że uczyłam się bardzo dobrze, nie sprawiałam problemów wychowawczych, a i tak zawsze byłam krytykowana i ostatnio moja wiecznie krytykująca matka stwierdziła, że powinnam w końcu uwierzyć w siebie i własne możliwości- noż k***a!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przemocy, upokarzania, niszczenia wiary w siebie i swoje możliwości, wyżywania się. Tak na początek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
-ja zaluje, że matka nie zapisywala mnie na zadne zajecia sportowe, za to pasła bez umiaru slodyczami, w wieku 11 lat mialam przeszlo 80 kilo wagi, pozniej to zrzucilam na studiach, ale dziecinstwo wspominam zle, wiecznie sie ze mnie nasmiewano, matka pewnie chciala dobrze, ale jej nie wyszlo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Dzieci i ryby głosu nie maja", " jakie ty możesz mieć problemy ty masz sie uczyć i sprzątać mieszkanie, ja to mam problemy" to takie teksty mamusine :-( Mieliśmy juz po ponad 20 lat, siedzimy przy stole z jakaś dalsza rodzina i pada pytanie: ... jak ty to zrobiłaś ze te twoje dzieci takie poukładane? Moja matka: " lałam ich" :-( Miałam najwspanialszego tatę na świecie i matkę do której do dzis cieżko mi o szacunek...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Krytyka! Brak pochwal-przepraszam jedna która pamiętam do teraz-nie martw się, zdolna jesteś poradzisz sobie-matka przed matura ustna z polskiego, mega otucha,zdałam na 100%. Nic mi nie kupowali co chciałam, w sensie, że jak czegoś nie potrzebowalam-np bluzka, która bardzo mi się podobała, nigdy nic! Teraz mam problem, nie potrafię sobie odmawiać, kupuje wszystko, mimo, że nie jestem bogata. Nie potrafię oszczędzać, nie dostawałam więcej niż 10zl/20zł raz w miesiącu. Brak rozmów, coś źle zrobiłam bicie do krwi nawet. Przez to z partnerem ciężko rozwiązywać konflikty, zaczynam robić to, co było w domu: rozwalanie tego, co pod ręką, krzyk, wyzwiska i bicie..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Krytyki, wyzwiska i teksty "po co Ty jej tlumaczysz? Ona i tak nie zrozumie, jest glupia jak but". Przede wszystkim pesymizm! Tego trzeba unikać! Wieczne narzekanie. Obiecalam sobie, ze dziecku bede wpajac, ze swiat nalezy do niego, ze moze wszystko tylko musi wlozyc w to ogrom pracy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Uważam, że moja mama chciała dla mnie i mojego rodzeństwa jak najlepiej, ale to czego mi brakowało: - pochwał - zauważania nie tego co trzeba (np posprzątałam dom i zamiast pochwały usłyszałam - a dlaczego ten odkurzacz stoi na środku) - brak szczerych rozmów - nie mogłam zostawać na imprezach tak dlugo jak koleżanki :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mnie też ojciec potrafił uderzyć, ale raz siedziałam na ławce, podszedł, uderzył, złapał za kurtkę i zrzucił z ławki. Kilka ławek za mna siedziało kilku chłopaków przy piwie i dostał za swoje. Od tamtego czasu mnie nie ruszył, miałam wtedy 13 lat. Jednak do teraz jak pomaluje usta szminką to obraża mnie w towarzystwie, że wyglądam jak te co stoją przy drodze. Do dzis mi zostało, że pod wpływem złości rzucam czym popadnie, kopie, uderzam w coś. Na szczęście krzyki ogarnęłam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie panowanie nad emocjami, na przemian radość, krzyk i rzewne płacze, nigdy nie wiedziałam, na co trafię. Nikt nigdy we mnie nie wierzył, nigdy nie byłam wystarczająco dobra, musiałam uczyć się tego, czego matka chciała, przeprogramowywanie na kogoś kim nie jestem. Mówiono mi że wszyscy są źli, nie warto mieć przyjaciół, wypowiadać swojego zdania, zmuszano do kłamania nawet na kwestie tego niewymagające. Jak miałam 7 lat napisałam sama z siebie wiersz, wyśmiała mnie przy dalszej rodzinie i przeczytała go na głos. Byłam gruba, dawali mi słodycze i zabraniali sportu, bo jestem taką łamagą, że się od razu zabiję. Chciałam się kiedyś wieszać na skakance, matka powiedziała, że i tak mi się nie uda, prędzej urwie się skakanka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja mam calą rękę pochlastaną. Cięłam się. Miałam problemy w szkole. Trzymałam sie z nieciekawym towarzystwem, nagle poszly jakies intrygi na mnie. Cala szkoła na każdej przerwie sie ze mnie wyśmiewała, biła, popychała. W 20 osób czekali na mnie dzien w dzień pod blokiem, raz mnie złapali i pobili. Do tego zaczelam wagarowac, sprawa w sadzie, wyzwiska rodzicow i brak wsparcia. Cale ręce mialam pociete. Na jednak miałam cztery szwy. Rodzice o nic nie pytali. Zeyzywali, że jestem psychicznie chora, głupia i na tym sie skończyło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dobry temat! Ja w domu nie mialam zadnych obowiazkow, mama gotowala, prala, sprzatala, nie musialam jej pomagac, nawet zmyc po sobie talerza. Dzisiaj umiem gotowac i sprzatac ale to dla mnie katorga i szczerze tego nienawidze bo nigdy nie musialam tego robic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moja mama nie radziła sobie z emocjami, nie bylo pieniędzy, mieszkaliśmy wszyscy na kupie i swoje frustrację odreagowywala krzycząc i obrazajac . Do tej pory pamiętam, że jak miałam 8 lat nazwała mnie ku**a :( nie wracamy do tego tematu. Teraz nasze relacje są bardzo dobre, zawsze mogę na nią liczyć i jest dla mnie dużym wsparciem. Nie mam też do niej żalu bo wiem, że sytuacja ja przerosła. Teraz mam 4 miesięcznego synka i staram się nie powielać błędów. Obiecałam sobie cierpliwość, szacunek i wsparcie. Musi wiedzieć, że jest wyjątkowy i że go szanuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A nie właśnie zmuszano do sprzątania i gotowania, popełniłam rolę gosposi i właśnie przez to nienawidzę tego robić, ojciec mnie katował psychicznie i fizycznie, do tej pory się kulę jak ktoś gwałtownie podniesie rękę. Jak miałam 10 lat to regularnie podejmowałam próby samobójcze, gdy miałam testy psychologiczne w poradni i wyszło w nich że mam problemy i skłonności samobójcze, zostałam ochrzaniona przez matkę, nigdy nie mogłam liczyć na ich pomoc, więc o nic już nie prosiłam, zawsze mnie wyśmiewali, przez stres w domu w szkole podstawowej miałam nerwicę natręctw. Przez dzieciństwo mam niską samoocenę i skłonności samobójcze, w wieku nastoletnim się cięłam. Polecam żebyście jako rodzice byli wsparciem dla swoich dzieci, nie bagatelizowali ich problemów, rozmawiali z nimi, nie faforyzowali jednego (tak jak to było w mojej ,,rodzinie")

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
jak Was czytam to rozumiem skąd tu tyle agresji i wilgotności skoro z takich domów pochodzicie :( błędem mojej mamy był dystans jaki wobec mnie zachowywała. nie okazywala emocji. uważam ze to błąd,bo przez to myślałam ze mnie nie kocha. ta ta za to nadrabial, był najlepszym przyjacielem. po jego śmierci moje relacje z mamą się nie zmieniły -są poprawne, to chyba najlepsze słowo-poprawne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moja mama wpędziła mnie w anoreksję, wyśmiewała mnie w dzieciństwie, wpoiła mi, że wszyscy są ważniejsi ode mnie. Chciałam, żeby ktoś mnie zauważył, więc pozwoliłam kuzynowi wykorzystywać się seksualnie, za to, że poświęcał mi swój czas, którego nie dali mi rodzice. On mnie nie oceniał, był miły, więc uznałam, że jeśli to jest cena za czas, który mi poświęca, muszę się zgodzić na wykorzystywanie, a nienawidziłam tego, jak dzisiaj siebie....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mi też rodzice nie okazywali ani wsparcia, ani miłości. Płacz to była słabość w moim domu, przez to nie potrafiłam okazywać uczuć w związku, nigdy się nie rozpłakałam przy moim chłopaku, potrafiłam być tylko wściekła, a nawet go uderzyć. Umiem świetnie grać ze wszytko jest ok, uśmiechać się, jak rozmawiałam z psychologiem o tym jak ojciec mnie bił po głowie to się uśmiechałam. Płaczę tylko jak jestem sama.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja przez patologię w domu w związku godziłam się na wszelkie poniżenia, byłam w toksycznym się związku którym zgwałcił mnie mój własny chłopak, a ja głupia próbowałam mu wybaczyć po tym fakcie... Do tej pory mam koszmary w których dominuje uczucie bezsilności, boję się mężczyzn ( chyba nadal utrzymuje się syndrom stresu pourazowego, a minęły już 3 lata...) Jestem na siebie wściekła! Nienawidzę siebie i swojego życia! Obecnie leczę depresję, gdyby nie leki zabiłabym się już dawno, dzięki nim mam tak jakby ,,wy)je)ba)ne" na swój nędzny żywot. Jako rodzic dbałabym o to aby moje dziecko miało wysoką samoocenę, ale pewnie mamą nigdy nie zostanę. Kto by chciał psychicznie chorą? Poza tym boję się że nieświadomie źle wpłynęłabym na dziecko..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja uwazam ze najgorszym błedem jakiego ja doswiadczyłam jest dokarmianie, przekarmianie....lub po prostu nie dbanie o diete dziecka i rozwój. Rodzice, dziadkowie moze nie wmuszali jedzenia wie mnie...ale mimo ze widzieli ze tyje w oczach ok 10kg rocznie to nie bronili mi jesc np 2 obiadów i innych rzeczy dowoli. Uwazam ze owinni zadbac o zdrowsze jedzenie i jego ograniczenie w takim przypdku... bo niestety wiem wiem nie powinnam obwiniac rodziców za to jak wygladam - ale do tej pory borykam sie z nadwaga...nawet wiadomo ze jak zrzuciłam to waga wzrastała bardzo łatwo...po prostu to choroba i nawyki - uwazam ze mozna temu było zaobiec wiele lat temu. Teraz jestem dorosła i niemam zalu ani nic...ale jako dziecko czy nastolatka byłam strasznie nieszczesliwa, zakompleksiona co jednak odbiło sie i na psychice, samoocenie, znajomosciach...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Podobny temat jednak nie odnosi się do samego wychowania przez rodziców

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
hmm trzeba by się zastanowić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I to przez to teraz mówicie, ze te bachory teraz takie niewychowane, rozpuszczone itd... bo ich rodzice mieli tak prze***ane w dziecinstwie, że by tym dzieciakom nieba przychylili i wszystko tolerują bo sami byli tresowani jak szczury... potrzeba następnego pokolenia aby to się unormowało dopiero bo teraz mamy dwie skrajności

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wydaje mi sie ze pokolenie naszych rodziców ma zryta psychikę. Ludzie często traktowali dzieci jak śmieci. Nie liczyli się z nimi wogole. Mnie nauczono jak nie wyrażać swojego zdania . Ze moje potrzeby się nie liczą. Ze muszę odpracowac w domu za to że mam chleb i dach nad głową. Ze muszę żyć tak jak oni chcą. Ze moje problemy się nie liczą. A jak rodzice mają zły dzień to wystarczy się popatrzeć krzywo i już ci wpiepsza tak żeby się wyżyć. Pokolenie moich rodziców żyje na pokaz : co powie sąsiad?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
23.43 coś w tym jest...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja mialam idealnych,kochajacych rodzicow. No, ewentualnie mogli jeszce bardzoj mnie usportowicz, chociaz ojciec sie staral ( widocznie byłam tępa :). Dzieki nim wiem, ze najwazniejsza wychowaniu dzieci jest miłość, zyczliwość, umiejetnosc dogadywania sie, dobry przyklad, tolerancja, dyskrecja, poczucie humoru - ech wiele mozna wymieniac. Wszystko to starłam sie wykorzystac w wychowywaniu swoich.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
U mnie też było podcinanie skrzydeł, nigdy nie byłam pochwalona za to że robię coś dla siebie, że chcę się rozwijać, uczę się czegoś, próbuję- było ciągle sprowadzanie mnie do parteru "po co ci to, chleba z tego nie będzie". Ciągłe wpieranie we mnie że celem mojego życia jest tylko i wyłącznie stałej pracy, nieważne gdzie, a po latach zaharowywania się- emerytury. Za dobre oceny (latami miałam naprawdę wybitnie dobre) skąpe pochwały, ale i to rzadko, przeważnie stwierdzenie "i o co chodzi, tak ma być, robisz to dla siebie". Ciekawe że swoich błędów już nie robiłam dla siebie, i musiałam się grubo tłumaczyć ze wszystkiego. W domu metoda kija, nigdy marchewki. Rodzice potrafili chwalić nas przy innych, ale do nas- nigdy. Nie liczenie się z naszym zdaniem. Oboje zmęczeni, ojciec wiecznie przepracowany- wyładowywał na nas każdą złość, od mamy góra narzekań i kazań. Wypominanie dachu nad głową i jedzenia na stole, wieczne "jesteś w naszym domu, na naszych zasadach", aż mi zęby od tego cierpły. Żeby nie było- rodzice wpoili nam masę zdrowych zasad i nawyków, dobrze przygotowali nas do dorosłego życia, i nie brakowało nam poczucia że nas kochają, potrafili okazywać czułość. Teraz inaczej na nich patrzę, było trochę zgrzytów kiedy się wyprowadziłam bo próbowali dalej do mnie podchodzić jak kiedyś. Zdarzały się chamskie, nieodpowiednie teksty w moją stronę, głupie komentarze- ucięłam to natychmiast, i w końcu się utarły już nowe kontakty. Jesteśmy kochającą rodziną, dobrze nam razem, chętnie ich odwiedzam, są świetnymi dziadkami. A to że różne moje i rodzeństwa poczynania różnie oceniają- to już ich sprawa. Chociaż wbicie sobie do głowy że nie żyje się po to żeby rodzice byli dumni i zadowoleni, trochę mi zajęło. Wiele zasad od nich przejęłam i stosuję z powodzeniem. Ale sama stopuję się momentalnie kiedy widzę że zaczynam zachowywać się jak mój ojciec kiedyś. Dziecko zachęcam do nauki, ale wspieram je w jego pasjach i zainteresowaniach, bez względu na to czego dotyczą. Ma wyrosnąć na szczęśliwego człowieka, bez względu na to czy zostanie księgowym w mieszkaniu w centrum Warszawy, czy niebieskim ptakiem który błąka się po świecie nocując w namiocie albo na dworcu. Nie słyszy że jest "w moim domu", dom jest nasz, nawet jeśli dorośli ustalają zasady. Ma się do nich stosować, ale zawsze ma prawo zapytać "dlaczego".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
- KRYTYKANCTWA!!! ja wiem, ze oni byli przeswiadczeni, ze to dla mojego dobra, ale nic nie boli i nie niszczy dziecka jak ciagle krytykanctwo :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A moi mysleli, ze wszystko mozna zalatwic pieniędzmi. Musiałam iść do najlepszego liceum, na jak najlepsze studia, ciągle tylko kursy, języki obce itd. Brakowało mi ciepła, rozmów - do teraz nie potrafimy rozmawiać, w takim sensie, że rozmowa się nie klei. No i byli zbyt opiekuńczy, teraz mam problem z podjęciem najprostszej decyzji i nie mam takiej odwagi i zaradności życiowej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×