Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

belluś

moje małżeństwo po moim wypadku, gdzie jest problem

Polecane posty

Od ponad roku walczę zaciekle z przywróceniem sprawności mojej endoprotezy łokciowej. Od ponad roku spinam się w sobie, by udźwignąć częste płatne rehabilitacje, częste choroby córki , które już dwa razy kończyły się pobytami w szpitalu, pracę oraz bycie zoną i matką w jednym. Po roku czasu od feralnego dnia kiedy poważnie złamałam staw łokciowy mam częściową sprawność reki. Rehabilitacje są bardzo kosztowne. Moja ukochana córeczka zapadła na astmę, która od czasu do czasu się u niej ujawnia. Gwałtowne zmiany klimatu wywołują u niej ataki choroby. Rehabilitacja jest dla mnie jest sporym obciążeniem. Ze względu na częste chodzenie na nią, mam mniej czasu dla mojego 6 letniego dziecka. Córeczka odczuwa brak mnie w domu. Maz który cały czas był przy mnie i znosił dzielnie moją walkę , czuje się już zmęczony tą całą sytuacją. Dobija go to , tak samo jak mnie. Rodzina męża choć próbuje zrozumieć sytuację - nie bardzo wie jak się zachować w takim położeniu stosunku do mnie. Czuję się gorzej wśród pełnosprawnych ze względu na ograniczenia po mojej operacji. Córeczka kocha mnie bezwarunkowo i nie przeszkadza jej to. To ona dodaje mi sił, kiedy już nie daje rady. Maz nie potrafi ze mną porozmawiać o tej sytuacji ze względu na brak czasu, zmęczenie , prace oraz natłok reszty spraw rodzinnych. ja gubię się w tym. Znajomi i nasza rodzina to osoby pełnosprawne, które nie wiedzą jak zachować się w stosunku do mnie. Poprzez uszczerbek jakiego doznałam, nie potrafię z tymi osobami rozmawiać. Zamykam się w sobie. Jedynie przy dziecku czuję się spokojna. Z mężem tez boje się rozmawiać , bo każda próba kończy się boleśnie i nie potrafię mówić o moich uczuciach, bezradności i bólu . Znalazłam się w nowej , trudnej dla mnie sytuacji. Wśród przyjaciół wszyscy są pełnosprawni. Wiem ,ze nie odzyskam pełnej sprawności mojego stawu co bardzo mnie boli . Moje małżeństwo także na tym ucierpiało, bo ta cal sytuacja odbiła się na moich relacjach z mężem i córeczką. Mam zal do siebie o to, ze mam ten uszczerbek na zdrowiu. Zmieniłam moje zainteresowania. Sa inne niż męża. Zastawiam się czy możliwe jest , by ten wypadek mógł bardzo zmienić relacje w rodzinie. odkąd to się stało trudniej jest. Czy ten wypadek faktycznie mógł aż tak to zmienić? Boli mnie ten fakt. Piszę swoją historię, bo życie pokazało mi,ze jest możliwy wypadek w wyniku którego można dostać w młodym wieku endoprotezę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Smutne to co napisalas, moze udaj sie do psychologa? Ile masz lat ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mam 35 lat. Fakt ten wypadek mnie rozłożył na łopatki. Tak bardzo chce się zacząć śmiać. To wszystko skomplikowało się z powodu wypadku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bardzo smutne.. Ale chyba tylko rozmowa i czas.. Każde z Was musi się oswoić z sytuacją. Wiem, marne pocieszenie.. Ale znam małżeństwo które przetrwało może jeszcze gorsza sytuację. Ona, ciężki nowotwór złośliwy i amputacja obu kończyn dolnych. Kobieta jeszcze młoda.. On z troską i miłością na nią patrzy. Ona... dzielna jak nie wiem co.. I tak niezwykle mądra kobieta, że ten tak oczywisty brak i przy tym jej pogoda ducha pomimo strasznej tragedii, uświadamiają że człowiek jest w stanie przez wiele przejść.. Trzymaj się ciepło, próbuj żyć z tą niepełnosprawnością dziękując Bogu ze dzieci sa zdrowe.. Dla męża też jest to wielka trauma.. Pokaż mu że próbujesz sobie radzić i cieszyć się tym co masz dobre i sprawne.. On będzie spokojniejszy że nie cierpisz tak. Bo co by teraz nie zrobił czy nie powiedział, sprawności Ci nie przywróci.. Powodzenia..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ebasia1 bardzo Ci dziękuję za słowa otuchy i wsparcia. Duzo kosztowało mnie nerwów by pogodzić się z tym co mi się przytrafiło. Moja córeczka to skarb. Ona rozumie mnie. To jest niezwykle w tym całym nieszczęściu. Maz zachowuje się podobnie jak nasza rodzina- nie we co powiedzieć i jak do tego podejść -tak podejrzewam. Na pewno masz rację - potrzeba bardzo dużo czasu by oswoić się z nową sytuacją. Mi tez ciężko oswoić się z myślą , ze część sprawności utraciłam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Problem jest w tobie cześciowo niesprawna ręka nie wystawia ciebie na margines. Co to za głupie myślenie ze przebywasz wsród pełnosprawnych i oni sa inni czy co? Człowiek to człowiek, kazdy ma jakiś problem. Maz z czym nie wyrabia? Opieka nad dzieckiem? Jak byłaś zdrowa to ty wyrabiałam a jemu obcowanie przeszkadza? Kobieto, najważniejsze twoje zdrowie, córka ma jeszcze ojca. Sama tez ćwicz i nie poddawaj sie. Jesteś na rencie , córka do przedszkola, potem szkoła. Jedno dziecko jest do ogarnięcia . Problem jest w tobie i twoim myśleniu. Bądź bardziej charakterna, haryzmatyczna. To nie czas na ciepłe kluchy.powodzenia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jestem pracującym rodzicem. Ciężko jest mi wszystko połączyć. Maz się już poddał i przestaje walczyć o mnie i córeczkę. Nie mam renty. Muszę pracować by żyć. Dziecko chce przebywać ze mną. Ono bardzo mnie kocha. Maz nie daje rady z sprawami rodzinnymi. Do tego doszła praca i śmierć bliskich osób - to wpłynęło na mojego męża . Moja rehabilitacja dodatkowo dołożyła swojego. Z powodu braku czasu i ca glej walki o moją córeczkę, pracę i zdrowie moje małżeństwo się wali.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Czyli terapia, bo maz okazuje sie dla wołowa, taki człowiek nie jest odpowiedzialny za rodzine, to facet na pogodę ( jak wielu innych) . Dziwne ze nie masz renty na swój przypadek, jezeli jesteś zdolna do pracy to chyba nie ma az takiej wielkiej sprawy. Pogadajcie ze sobą, zróbcie plan działania, naprawy, poprawy w związku. Rozmowa. Maz sie poddał? No ludzie! Jak facet odpuszcza ciebie i dziecko bo ty miałaś wypadek to czas na podział obowiązków i poważna rozmowę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Belluś, musisz się trzymać w tej sytuacji i wykazać się siłą.. Muszę Ci powiedzieć, że mężczyźni bywają słabsi psychicznie od nas kobiet.. Mąż miał przeżycia jak napisałaś i teraz jeszcze Twoja utrata zdrowia.. Spróbuj wziąć się w garść i pokazać, że pokochał wspaniałą silną kobietę. Pokazać, że dajesz radę, że pokonujesz trudności dla Waszej rodziny. To nie ważne jaką będziesz mieć rękę, ważne jaka jesteś tam w środku... On jeszcze może się na nowo zachwycić Tobą, jak będzie widział, ze dla rodziny jesteś w stanie walczyć ze swoją słabością.. Piszę tak, bo sama obserwuję to małżeństwo o którym Ci pisałam.. i widzę jak ten mój kolega (jeszcze z dzieciństwa) patrzy na swoją okaleczoną zonę.. I powiem Ci, że nie jest to wzrok faceta, który patrzy z litościa, on patrzy na nią z podziwem! W sumie to nic dziwnego, bo ona jest taka, że chyba nikt nie pomysli inaczej i inaczej na nią nie spojrzy.. Przesyłam Ci piosenkę, która przyszła mi teraz na myśl.. https://www.youtube.com/watch?v=r92vAPZiACY Pozdrawiam i trzymaj się ciepło..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ebasiu wczoraj próbowałam z nim rozmawiać. Jemu na mnie kiedyś zależało, a teraz przyznał się, ze nie ma celu w życiu. Ze chce spokoju i ja mam dać mu spokój. Jak mowie ze mnie odrzuca - bo tak to wygląda, to stwierdził, ze ranię go. Nie tulimy się. On chodzi apatyczny. Do tego pije piwo - co zaczyna mnie niepokoić. Jak był młodszy to pił dużo. Mówi, ze zmarnowałam mu życie i ze ranię go psychiczni, i ze było tak przed wypadkiem. Teraz to się nasila. Moja córeczka wspiera i broni mnie przed nim. Ona kocha mnie tak bardzo, ze w ogień za mną by weszła. On kocha ją, ale ostatnio ucieka w gry komputerowe i TV. Widzę, ze ma mnie dość. Moja córeczka cierpi i nie potrafi pojąc czemu tatuś nie lubi mamy. Serce się kroi, ze tak się dzieje. Ja nie radze sobie z tym i rani mnie to. Ból jest okropny. sama nie wiem czy w takiej sytuacji jest sens o cokolwiek walczyć. Nie mam już sil i ochoty. On tez nie ma ochoty , rozmawiać, pije i gra. Marysia z nim gra. Ale często mówi mu, ze pije alkohol. On stwierdził ,ze go nie słucham i robię co chce. Ze szukałam dla siebie mamusi. Obawiam się, ze on chciał zonę sprzątaczkę, kucharkę, kobietę do łózka, matkę. Ale to już go nie obchodzi, ze ja pracuję tak samo zawodowo jak on i nie powinnam się załamywać - gdzie obecna sytuacja mnie przerosła. On takie miał oczekiwania. Ja znowu nawaliłam, bo przez brak czasu - ze względu na rehabilitacje nie wyrabiałam się z porządkami w domu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie miałam pojęcia.. bardzo Ci współczuję.. Słaby jest, tym bardziej zrób to po prostu dla siebie.. Nie upadaj.. dasz radę na pewno choćby dla córeczki. Widać , że jesteś mądrą wrażliwą kobietą. On albo zauważy zmianę i przemyśli.. a jak nie, to będzie brnąć bez sensu. Bądź dla siebie ważna. Wiem, że jest Ci przykro, bo zwiazek powinien być na dobre i złe.. ale ludzie bywają słabi, ułomni.. najgorsza ta ułomność duchowa.. ty może jestes ułomna teraz fizycznie, ale duchowo jesteś piękna. To jest najważniejsze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A i jedna rzecz- córeczka często chorowała. Ja tez nie miałam już siły na to, by to ogarnąć sama. Bardzo cierpię, bo tylko moja córeczka dodaje mi sił, by iść dalej . Mój mąż wypalił się psychicznie i widzę to.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ebasiu walczę tylko dla córeczki. Nie sadziłam ,ze mój mąż jest taki slaby.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Belluś, ja przeżyłam podobną sytuacje w moim małżeństwie, od kilku dobrych lat już byłym. Kiedy okazało się, że dziecko będzie niesprawne mąż uciekł najpierw w pracę, a potem w inną znajomość. Zaczęła się nienawiść wobec mnie, mimowolne chyba obwinianie. Małżeństwo nie przetrwało. Twój ucieka w alkohol i gry. Każdy ma swoje miejsce ucieczki. Ale to potwierdza, że mężczyznom trudno się odnaleźć w sytuacji gdzie powinni zdać życiowy egzamin.. Musisz to zrobić dla siebie i dla dziecka, choć dobzre Cię rozumiem jak to boli.. Może jeszcze wszystko się ułoży. Może mąz się ocknie.. a jeśli nie, nic na siłę. Zazwyczaj jest tak, ze rozumie się pewne sprawy z dłuższej perspektywy czasu.. Może jeszcze uśmiechnie się los do Ciebie.. Trzeba mieć tą nadzieję, zawsze.. Nie poddawaj się, czasem jeśli nawet coś wydaje się beznadziejne, to pzrychodzi taki nieoczekiwany moment, że to co wydawało się bez sensu.. nabiera go..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Owszem zawsze jest nadzieja. Boje się,ze mąż zabierze mi moje dziecko. Bardzo chciałabym mieć scaloną rodzinę. Wiesz najgorsze, ze córeczka widzi i słyszy, Maz nie chce rozmawiać. Ja nie chce takich relacji w rodzinie. Nie chce cierpieć razem z moją córką.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość belluś
Dziś nie umialam się dogadać. Wyszłam z dzieckiem na spacer. Mąż wyszedł i nie wrócił. Obawiam się, że to koniec naszego związku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ebasia1
Na siłę go nie namówisz do rozmowy, a naleganie za wszelką cenę pogorszy tylko sprawę. Nie wiem, moze się mylę ale spróbuj na razie nie zwracać uwagi na niego aż tak bardzo, a raczej skup się na sobie i córce. Jak wyszedł na jaw problem zdrowotny u naszego dziecka, tak samo moj mąż zamknął się w sobie i wyglądało to tak, że jak był np wyjazd do lekarza z małą i trwał dajmy na to trzy godziny w jedną stronę, to mąż nie zamienił ani jednego słowa. Po wizycie też zdawkowe "co tam..?" bo wprawdzie na poczatku uczestniczył w wizytach, potem już nie bardzo.. Ewidentnie uciekł i Twój od problemu. Skup się na sobie i dziecku. Całe szczęście, że pracujesz, więc finansowo nie jestes zależna. Bardzo mi przykro, że to Cię spotyka, wiem jak Ci ciężko, bo tez przez to przechodziłam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko masz cos z deklem, piszesz o 6 letnim dziecku tak jakby to byla conajmniej nastolatka, o swojej niedyspozycji jakby było kalectwo 1. stopnia a o sobie jak byś grała w jakimś brazylijskim serialu. Idź do księdza i se popłacz. Nie chcesz tego i tamtego. No kobieto wez cos zrob i przestań marudzić . Dziecka szkoda bo jesteś megalomania i do tego jakaś niedojrzała emocjonalnie. Ogarnij wszystko wokół bo to jest do zrobienia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ebasiu dziękuje ci za zrozumienie. ciesze się, ze jesteś ze mną. Udało mi się wczoraj na szczęście porozmawiać z mężem. Wrócił i okazało się, ze zależy mu na mnie i córeczce. Miałam silne obawy przed tym wszystkim z powodu mojej endoprotezy - niestety dołowało mnie to. Bałam się ,ze ona jest powodem nieporozumień i braku przyjaźni w naszym związku. On twierdzi, ze nie. Pierwszy raz od mojej operacji pokazał mi ,ze zależy mu na mnie choć muszę przyznać miałam obawy czy tak faktycznie jest. Moje dziecko było dla mnie silą i nadal jest. Maz ma problemy z bólami głowy - to bardzo wpływa na jego samopoczucie, co mi powiedział. Przyznał się ,ze w pracy tak ustawia grafik, bym mogla chodzić na moje rehabilitacje - czego nie byłam świadoma. Dopiero teraz do mnie dociera, ze tak jest. Wcześniej nie wspominał o tym. Sporo musieliśmy sobie wyjaśnić. Jest ciężko. Jednak na pewno nie chce bym odeszła. Nie chce tez stracić córki. Ja nie wiedzielam o tych sprawach i jakoś mi smutno ,ze mi nie sygnalizował wcześniej o tym. On mało mówi o tym. Na pewno tez musi coś zrobić z tymi bólami. Kiedyś jeden lekarz źle go potraktował z powodu problemów jakie ma wyśmiał go i mąż się zraził. Moje zdani e to przywrócić mi wiarę w dobrych ludzi. ciesze się, ze teraz to wszystko wiem. Mam świadomość, ze nie jest mu obojętne co będzie z naszą rodziną. Masz rację choroba to bardzo trudna próba dla związku nie zależnie od tego jako ona jest. Przykro mi, ze Twój mąż zostawił Ciebie i Twoje dziecko. To jest bardzo smutne. ja mam nadzieję ,ze mój dotrzyma danego słowa i będzie dalej razem ze mną i córką.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
gosc ja jestem po nieszczęśliwym wypadku. Uwierz mi, ze potrzeba nieraz bardzo duzo czasu by pogodzić się z tym co się stało. Ja potrzebowałam ponad rok czasu. Piszesz, ze mam coś z głową - odpiszę Ci musiałam przejrzeć na oczy co się dzieje wokół mnie. Musiałam pogodzić się z wypadkiem , który był dla mnie szokiem. Po nim czułam bardzo duży stres. Teraz to wiem. Wiele jest osób po wypadku , które tez przeżyły stres i wstrząs po takich doświadczeniach czuja się podobnie. Dopiero do niedawna mogę powiedzieć z ulgą ,ze mam najgorsze za sobą. Kiedy żyjesz w stresie, by uważać na siebie - to faktycznie masz dość ., nie życzę Ci, byś musiał/-la to przejść. Bo uwierz mi, jest to dość trudne i trzeba wiele siły by sobie z tym poradzić. Pisząc o mnie w ten sposób nie wzialas /-es pod uwagę jednej rzeczy, ze nieraz potrzeba czasu i sporej wytrwałości by dźwignąć się z takich doświadczeń. Razem z córka obie miałyśmy epizody szpitalne- ja ja jeden i ona dwa. W takich sytuacjach trzeba być wsparciem dla siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nigdy nie zawiodłam mojej córeczki. Gosciu pisząc w ten sposób pokazałeś, ze jest brak w Tobie empatii. Nim zaczniesz oceniać mnie-wejdź w moje buty i przejdz moją ścieżkę -dopiero na końcu oceniaj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko, niestety zgadzam sie z gosciem. Mialas wypadek- straszna sprawa, nie mniej ciagle zyjesz, chodzisz, nie jestem sparalizowana. Brzmisz jakbys byla zakochana w swoim nieszczesciu i w sobie. Ciagle piszesz- ja, moja corka, moja wizja rodziny. Wez sie w garsc i buduj rodzine. Jak mozesz nie widziec, ze twoj maz zyje pod twoj grafik, abys mogla chodzic na rehabilitacje? Zycze szczescia. Na twoim miejscu poszlabym na terapie malzenska. Wyglada na to,ze pogubilas sie w swoim zalu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ps. co dokladnie stalo sie po wypadku? Dlaczego jest to dla ciebie tak traumatyczne?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość belluś
Tak na pewno jestem zagubiona trochę. Dopiero nie dawno udało mi się z tym pogodzić. Dopiero teraz mogę powiedzieć, ze udało mi się wyjść z tego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czemu to czuję , bo bardzo mocno uderzyłam ręką o chodnik jak się przewróciłam i czułam potworny ból w łokciu. Przez kilka sekund leżałam bardzo przerażona tym co się stało i bałam się otworzyć oczy, bo bałam się ze stracę przytomność. Rzadko kiedy miałam cokolwiek złamane. Kiedy się podniosłam myślałam,ze moje złamanie jest zwykle. Niestety kiedy pojawiłam się na urazówce - okazało się ze złamanie było bardzo poważne. 5 dni czekałam na operację, bojąc się co będzie już po niej. Czulam się jakby w złym śnie. Bol po operacji był paskudny, rwący. Tyle pamiętam. Nie umiałam pogodzić sie z tym ,ze ręka będzie krzywa częściowo. miesiąc po tym moje dziecko zachorowało i tez szpital Bylo ciężko nam. Ja mialam zoperowany i niesprawny łokieć a moje dziecko dziwną i w dodatku rzadką chorobę autoimmunologiczną. W sumie było mi wstyd ,ze uszkodziłam samą siebie stąd ta trauma. Na pewni masz rację , wiele rzeczy nie potrafiłam zauważyć stad cala draka. Jest mi przykro ,ze nie widziałam tego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie che krytykowac, kazdy ma prawo do wlasnych odczuc, ale mialas niesamowite szczescie. To tylko lokiec, a nie kregoslup. Nikogo nie zabilas, nie widzialas kawalkow cial w okol siebie. Zdaje sobie sprawe, ze nieczynny lokiec jest niewygodny, ale to nie koniec swiata. Moja przyjaciola przez 6 miesiecy byla w spiaczce, potem od nowa uczyla sie mowic, chodzic. Ma lewa strone sparalizowana i wiesz co? Jest najsilniejsza osoba jaka znam, nie poddaje sie, walczy o normalne zycie. Glowa do gory, spojsz wokol siebie. Masz rodzine, meza. Przestan patrzec sie w swoje cierpienie. Wlacz TV, poogladaj co sie dzieje w Syrii... Bede brutalna, ale to tylko lokiec. Reki nie stracilas :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I masz rację. :) To jest prawda. Kiedy to piszę plącze ale to ze szczęścia, bo fakt miałam szczęście , ze nie utraciłam jej. Moja przyjaciółka kora walczy o sprawność nóg jest niesamowita i bardzo fajna. Tacy ludzie są cudowni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
dokladnie, najwyzej wioslowac nie bedziesz! (tylko to mi do glowy przychodzi). Teraz glowa do gory, zrob fajna rodzinna kolacje, przepros wszystkich za bylie zamknieta w sobie, powiedz jak sie czujesz i ze dziekujesz, ze byli i sa z toba. Rodzina to rodzina. Wazniejsza niz wszystkie lokcie swiata.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiesz co twój mąż nie wie jak ma z toba rozmawiać nie dlatego ze masz chory koniec tylko dlatego ze jesteś straszna cierpiętnicą kto to wytrzyma? Ja nie lubię osób które tak narzekają na swój los. Nikt nie lubi. Dla mnie to problem,jest z twoja psychika a nie z mężem i rodzina. Rozwalasz swoje małżeństwo swoim zachowaniem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość belluś
gościu nie próbuj hejtowania. Nie życzę sobie tego. Tak zabolał mnie fakt ,ze utraciłam sprawność. Kiedyś mogłam zrobić więcej , teraz nie mogę robić tego co bardzo kochałam , tym bardziej czuje rozczarowanie. Dziecko i ja znalazłyśmy się razem w tej drodze pełnej rozczarowań. Moja córeczka tez mówi - mamo tak bardzo nie chce mieć astmy. Było mi przykro razem z moim dzieckiem, ze obie to nas spotkało. Maz był obok nas ale obie miałyśmy gorsze i lepsze dni. Odsunęłam się od męża - bo czułam gorsza do innych ludzi. Kiedy zaczęłam nosić stabilizator na łokieć - dopiero ludzie zaczęli dopytywać co mi jest i te ich współczucie - ja nie mogłam i nie umiałam tego znieść. Obecnie nie ma postępu. Jak myślisz ze to cieszy. Na pewno nie. Oddalam się od przyjaciół. Jak mam na nowo zacząć żyć kiedy otocznie nie daje mi szansy wykazać się jako człowiekowi z endo? Ma dość spełniania oczekiwań innych ludzi , bo szczerze sama tez nie spełniam. Zawiodłam siebie ,męża i dziecko. czuje sie z tym potwornie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×