Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Tak mocno kocham męża że jak jest w pracy to potrafię płakać za nim

Polecane posty

Gość gość
Miłość to nie płakanie godzinami za ukochaną osobą, miłość to wiara i zaufanie , poczucie bezpieczeństwa i stabilizacja oraz ciepłe uczucie kiedy patrzymy tej osobie w oczy to również chęc dawania . To co ty opisujesz autorko to uzależnienie i strach, lęk przed samotnością i odcięciem pępowiny na kilka godzin. Według mnie to niezdrowe odczucia które niszczą. Taka tęksnota pojawia się pod wpływem zakochania u nastolatków kiedy buzują im hormony i nie potrafią kochać bez poczucia że jest się jednością. Dwoje ludzi to dwoje indiwidualności idących każda własną drogą tyle że połączonych uczuciem. To co ty przeżywasz to uzależnienie psychiczne od drugiej osoby. Takie rzeczy się leczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"on i ja razem jednością"....hmmm, żeby nie powiedzieć że brzmi to trochę jak z filmu grozy :D. Ja też kocham swojego męża ale potrafię to robić też na odległość bo nasza miłość jest tak mocna że nie potrzebuję trzymać go za rękę czy on czuł co do niego czuję. W domu często rzucimy sobie spojrzeniem, prztulimy czy poprzekamarzamy się, wszystko to ma w sobie miłość . Raz tylko mnie wzięło na gorzki płacz kiedy zostałam sama z wielkim brzuchem (pierwsza ciąża) a mąż wyjeżdżał na jeden dzień za granicę. Zadzwonił do mnie jeszcze zanim ruszył samochodem i usłyszał mój płacz, wrócił się do domu i mnie poprzytulał a potem pojechał. To były hormony i strach . Może ty też kierujesz się jakimś strachem? Że ci go zabraknie? Może jesteście ze sobą jeszcze krótko , tworzycie dopiero trwały związek i masz takie poczucie nienasycenia nim? Ja bym się zastanowiła nad sobą na twoim miejscu albo znalazła sobie pożyteczne zajęcie. Czy ty masz znajomych? Czy porzuciłaś ich dla swojej miłości?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak długo jesteście małżeństwem, jak długo to trwa?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziewczyny, to straszne ale Wy łyknęłyście prowo tej idiotki...przecież to JEST PROWOKACJA :) Piszę to Wam jako osoba, która założyła wczoraj temat, że ciężko mi wytrzymać 3 dni bez męża bo nigdy się na tyle nie rozstawaliśmy. To chyba co innego niż beczenie że ktoś poszedł do pracy? ://// Ludzie, łykacie jak pelikany. Ona wczoraj pod moim tematem zrobiła szambo, same prowo-wpisy waliła. Czasem przeraża mnie że Wy tak wszystko łykacie. Mi chyba wierzycie, że mogę nie lubić rozłąki na kilka dni :/ Ale żeby wierzyć komuś kto pisze, że płacze jak męża nie ma kilka godzin? Przestańcie ... naprawdę osłabia mnie że jesteście tak naiwne, że wszystko Wam może ktoś wcisnąć a Wy łykniecie. Chyba jest "subtelna" różnica pomiędzy moją postawą, a jej? :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Poza tym dodam, że już sobie pewne rzeczy w głowie poukładałam i zrozumiałam, że nie można robić tragedii z trzydniowej nieobecności osoby którą kochasz...bo w życiu są różne sytuacje, czasem trzeba być osobno bo praca, bo jakaś sytuacja podbramkowa. Proste, a jednak dla mnie było trudne. Bez przesady, zrozumiałam że na 3 tygodnie nie wyjeżdża, a na 3 dni. To różnica, da się przeżyć. Bez przesady. Tak to jest że jak się kogoś kocha to się tęskni, ale to minie szybko. Co mają powiedzieć osoby jak ta powyżej, które skazane są na życie w rozłące bo jedno z nich musi pracować za granicą by utrzymać rodzinę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Choć to, że nie wierzę w związki na odległość i nie praktykowałam ich nigdy (mój mąż myśli podobnie), to druga sprawa. Ale co innego permanentny związek na odległośc, gdzie widzicie się tylko co drugi np. weekend, a co innego wyjazd raz na jakiś czas.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja ją rozumiem (autorkę), bo też tak miałam. Dużo pracowaliśmy razem, kasa leciała jak z nieba, nie było nawet na co wydawać, zaszłam w ciążę i odeszłam na parę miesięcy z zwodu i każdy dzień w samotności w domu był koszmarem. Teraz wiem, że mogłam ten czas wykorzystać na wszystko co pożyteczne - nauka, rozwój, hobby, sport... No a człowiek siedział i się męczył. Na koniec się rozstaliśmy, po siedmiu latach. Teraz delektuję się każdą chwilą z moim dzieckiem i jest mi naprawdę dobrze :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a ja bym chciała, żeby mąż wyjechał na dłużej do pracy, czy pobrał jakieś fuchy, żeby podnieść nasz standard życia, ale on jest z tych co odbębnią w robocie 8 godz. a potem od 16 zalegają na kanapie przed tv do 1 w nocy potem śpi do 7-8. ... i jeszcze pieprzy, ze zmęczony i że odpoczywa, w domu palcem nie kiwnie, do dziecka w nocy nie wstanie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
koleżanko wyżej, no jak z filmu grozy Hickok jak nic :P Ona snująca się po domu w podomce i poplamionym szlafroku, zapłakana, z rozmazanym makijażem z okiem pandy, czekająca na swego Pana zwanym w domowych pieleszach Mężem. On spóźnia się do domu całe 15 min. Korki, kolizja i kataklizm. Pędzi jak grom ku swego domowi, wiedząc, że jego połowica prawie sklejona superglue do tego wnętrzności, nie wytrzyma napięcia i zrobi sobie krzywdę. Przygotowując jak co dzień kolacje przy świecach, wsadzi sobie łeb do mikrofali czy nogi do piekarnika. Ale on, ten wyśniony na białym rumaku. Wróć! W białym cienkocienkim, już jest! parkuje ze zrywem opom i drifcie tuż przy popegeerowskim blokiem niczym pod oszklonym penthousem. Wychodzi leciutko trzaskając drzwiami, by jego niewiasta nie dostała migotania komór sercowych. Zarzuca grzywę na tył głowy, przeczesuje grzebykiem brodę. Wbiega po schodach w podskokach jak baletnice w pląsach Czajkowskiego. Otwiera drzwi i jego oczom ukazuje się apokalipsa. Najprawdziwsza apokalipsa z plagami egipskimi w tandemie. W oparach dławiącego dymu widzi zjawę w bieli. Po przetarciu oczu dostrzega jednak, że owa Brunhilda to jego połowica. Stoi w mokrej od łez podomce z nożem w jednej ręce i spaloną patelnią w drugiej. Szybkim unikiem udaje mu się uchylić przez patelnią. Jednak zważywszy na nóż w jej ręce, zamyka się w łazience i prosi na kolanach by darowała mu życie. Że zrobi dla niej wszystko byle tylko pozwoliła mu wyjść i godnie zjeść spaloną pieczeń. Czy historia ta będzie mieć szczęśliwe zakończenie? Żona do dziś tego nie wie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś :D:D:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Płakać może nie płaczę, ale rozłąka z mężem jest dla mnie czymś niezwykle przykrym. Nawet kilka czy około 10 godzin bez siebie to nic miłego. Samotne noce to katorga. Mąż to najważniejsza osoba w życiu (a dla faceta żona). Więc spory dyskomfort z powodu rozłąki jest rzeczą normalną. Zdarza mi się popłakać gdy go nie ma a np. mam problem i chcę się przytulić. Ale mąż to jedyna osoba na świecie z którą można powiedzieć, że jest się jednym, że jest częścią mnie a ja częścią jego. Bardzo się kocha dzieci, rodziców, rodzeństwo, dziadków - jednak to już nie to samo. Tu rozłąka jest czymś zupełnie naturalnym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bardzo się kocha dzieci, rodziców, rodzeństwo, dziadków - jednak to już nie to samo. xxx dzieci się kocha ponad życie! urodź najpierw dziecko, potem się wypowiadaj, bo w doopie byłaś goowno widziałaś. Nienormalna jesteś z tym twoim scaleniem z męzem, jednością, qrwa jak to brzmi?! idz do psychiatry bo to normalne nie jest :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
13:05 Urodziłam i dlatego się wypowiadam. To Ty nie masz pojęcia o małżeństwie i zdrowym emocjonalnie podejściu do dzieci. Zresztą z tonu wypowiedzi ten rozstrój emocjonalny wynika :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś żal twojego dziecka :O mam kochanego męża i dziecko, które kocham ponad życie i tylko idiotka, powie, że miłość do dziecka to nie to samo :O tam mamy zdrowe relacje, ale nigdy bym o swoim dziecku nie powiedziała, że to ta sama miłość co do rodziców :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
13:05 13:23 Masz chyba poważny problem ze sobą i swoimi relacjami z mężem. To odbija się również na dziecku. Może warto abyście popracowali nad swoimi relacjami? Jakaś terapia? Dla waszego dobra i dobra dziecka/dzieci które macie. Radzę z życzliwości.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
13:05 13:23 To ja, z 13:36 - a tak z ciekawości, to ty założyłaś wątek o tym, że żałosne jest mówienie o tej jedności? Bo jeśli tak, to tym bardziej doradzam jakąś terapię małżeńską a na początek może kubek melisy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś yebnij się w ten pusty kaczan. Mam fajną rodzinę i nigdy nie przyszło mi do głowy, by porównywać miłość do dziecka z miłością do rodziców. Męża kocham całym sercem, ale nie jestem bluszczem bez pasji, by słaniać się na nogach jak mój mąż wychodzi do pracy, w przeciwieństwie do ciebie :D respirator sobie kup byś, na zawał nie padła jak on wychodzi do pracy :D radzę z życzliwości :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
co Wy gadacie? Dziecko wazniejsze od męża? Dla mnie równorzędne co najwyżej, ale na pewno nie ważniejsze niż mąż. Wy widzę z tych co jak dziecko się pojawi to mąż już mniej potrzebny bo "swoje już zrobił"...i dziwicie się że wam się związki wypalają a faceci odchodzą do kobiet, które okazują im zainteresowanie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
13:47 Uspokój się :) Ja akurat nie jestem jedną z tych zatęsknionych, bo mój mąż często wyjeżdża i stety/niestety trochę przywykłam, więc tu nie trafiłaś :D Co więcej - przyszłam to czytać nieco zadziwiona. Ale ty je wszystkie przebiłaś :D Mimo, że z odwrotnej strony. Wybacz ale całokształt wypowiedzi nie stawia cię w najlepszym świetle :) Jeśli zgadłam z tym wątkiem osobnym, to już byśmy mieli kumulację :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
13:47 to takie dzisiaj modne i taka presja jest by mówić, że ma się pasję :) Słuchamy jaką :) Bo na razie widać przesiadywanie na kafe - SUPER PASJA :) Przestancie idiotki piertolić o pasji, to nie jest kwestia pasji a usposobienia. Jeden będzie miał dzien na full zakiszony a i tak będzie tęsknił jak wariat, a drugi będzie miał dzien wolny a nie zateskni, nie ma reguły. Pasję, moja droga, to ma jakieś 10-20% ludzi. Mam uwierzy ć, że na kafe to co druga ma pasję a la malowanie, rzeźbienie, muzyka (coś, czemu oddajesz część dnia codziennie albo często?) Nie wierzę :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
13:49 Racja. Ale tu chyba tylko jedna z tym wypaliła. W każdej zdrowej relacji są najpierw małżonkowie a potem dzieci. To jest podstawa zdrowego związku i również podstawa zdrowego wychowania. Wszystkim wiele miłości ale według pewnego porządku.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Same kobiety z pasją na tej kafe :D Aż dziw bierze, że zechciały z piedestału swych zacnych zainteresowań, które kasują w nich tęsknotę za mężczyzną życia, zejść w odmęty plebejskie na kafeterię...na pewno ubogaca je to w samorozwoju i oddawaniu się swej "pasji"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś nie, że dziecko ważniejsze, tylko tak samo ważne i kochane jak mąż, choć to zupełnie inny rodzaj miości ale laska pisze, że męża kocha ponad życie, a dziecko to już nie że miłość do dziecka jest taka sama jak miłość do rodziców, no litości, to już odchył. Nie Sherlocku Holmesie, nie wpadłam na to by zakładać topiki o tobie :O Aż tak interesująca dla mnie nie jesteś :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
13:56 :D :D Też mnie te "pasje" rozbawiły. Ja lubię oglądać filmy, słuchać muzyki itd. Ale nie chodzę co tydzień na koncert czy do DKF-u. Mimo, że z raz w miesiącu gdzieś na takich wydarzeniach bywam. Nie jestem pasjonatką, tylko po prostu lubię. Mam swoje zdanie, ale nie potrafię napisać profesjonalnej recenzji. Sądzę, że niektórym się przelał jad, jak się okazało, że niektóre mają udane małżeństwa (mimo, że taka tęsknota to nie mój styl akurat). Ja to szanuję, a może trochę zazdroszczę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś no to uwierz, czytam książki, kocham kryminały i psychologiczne, fotografuje i często uprawiam wspinaczkę. Ale rozumiem, że ty należysz do tych 90% co jest im obce mieć jakąś pasje :) A na kafe wchodzę by się zrelaksować i pośmiać :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
14:01 Dokladnie :) Ja akurat z tych, co tęsknią, ale nie jak mąz jest w pracy bo to CHORE :/ Tylko jak musimy spędzić jakiś czas osobno. A to chyba normalne w związku gdzie ludzie się bardzo kochają i są do siebie przywiązani. Jak widać, niektórzy tego nie rozumieją bo nie przeżyli - wspóułczuć im tylko. Stąd ten jad, masz rację. Ty masz dobrą postawę, bo nie oceniasz negatywnie czegoś tylko dlatego, że Ty tak nie masz. Nie wiem czy zauważyłaś, ale tu na kafe w co drugim temacie jest chrzanienie o jakichś pasjach :) Zawsze mnie to bawi, bo jestem przekonana że to jest spowodowane presją mediów na kobiety i wiekszosc tych niby pasjonatek z kafe to po prostu bajkopisarki (zmyślają na swój temat, by poczuć się w internecie kimś lepszym niż są). A tymczasem nie wartościuję ludzi na lepszych i gorszych zw względu na pasje lub ich brak :| Wręcz uważam że wielu ludzi z pasją zatrciło się w niej i z takimi ciężko wejść w normalny związek, bo są tak skupieni na sobie i swoim 'rozwoju', że robi się z takiej osoby pseudomatka albo ojciec weekendowy. Mąż weekendowy albo miesięczny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
14:03 to co napisałaś to nie jest jakaś wielka pasja. Z czystym sumieniem moge ci powiedzieć, że tez czytam, dużo z mężem podróżujemy, ale jakoś nie mówię że to są moje pasje. Dzisiaj nadużywa się tego słowa. Pasję to ma ktoś kto robi coś mniej zwykłego niż czytanie. "jak rozumiem ty jesteś z tych co nie mają pasji" - nie deklu, ja po prostu nie robię z igły wideł, bo to co wymieniasz to pasja dla każdego, sorry ale dzis kazdy ma pasję fotografowanie :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"na kafe wchodzę da relaksu" oh really? A ja odnoszę zgoła inne wrażenie. Wchodzicie tu bo chyba macie ukryty rys masochistyczny i wredotę, lubicie jak was ktoś anonimowo zgnoi, ciśnienie podniesie, albo jak wy sobie jadu upuścicie, bo macie rózne frustracje w zyciu codziennym. to dla was jak powietrze, potrzebujecie przepychanek i porównywania sie z innymi kobietami oraz walk w kisielu jak tlenu. A że w pracy wam łyso tak postąpić, w realu łyso, to kozak w necie się robi. żałosne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
14:12 Czy ta diagnoza ma jakieś prawa autorskie? Bo jak nie to kradnę :D Jest idealna dla osób, które tu wetują sobie jakieś krzywdy doznane w "realu". Zazwyczaj chodzi o nieudany związek. Moje gratulacje za piękne słowa :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To musi byc provo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×