Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

ala151

Powrót do życia

Polecane posty

Witam wszystkie forumowiczki. Generalnie nigdy nie korzystałam z tego forum, ale chciałabym się dowiedzieć czy tylko mi jest tak ciężko.... W kwietniu poroniłam w 12 tc. To było nasze pierwsze wyczekane dziecko. Wyczekane nie tyle pod kątem długości starań bo udało się po 2 miesiącach, ale pod kątem sytuacji życiowej, poprostu wreszcie nadszedła wzgledna stabilizacja i można było myślec o dziecku. Z ciąży cieszyliśmy się ogromnie, miałam ochotę wykrzyczeć na środku ulicy jak bardzo się cieszę. I nagle ten dzień - badanie kontrolne w 12 tygodniu i diagnoza serduszko nie bije. Wszystko sie zawaliło. Szpital, zabieg, powrót do domu. Życie toczyło się jak by obok. Przeprowadziliśmy badania płci, pochowaliśmy nasza córeczkę końcem kwietnia. Do pracy nie wróciłam jeszcze przez kilka kolejnych tygodni. Ale trzeba było jakoś chociaż spróbować stanąć na nogi. Niby wróciłam do pracy, niby wszystko jakoś się toczy. Latem zaczeliśmy starania o drugą ciążę, ale nic z tego nie wychodzi. Lekarz stwierdził brak owulacji. Przypuszczam, że to poporostu wpływ przewlekłego stresu, z którym nie potrafie sobie poradzić. Poszłam do psychologa, ale nie czuje jakies znakomitej poprawy. Bywają dni, że już myśle że powoli wracam do normy, po czym przychodzi dzień kiedy ciągle myślę o tym, ze naszcza córeczka powinna już być z nami, że może włąśni bym ją tuliła, a jej poprostu nie ma. Nie umiem poradzić sobie z tą tęsknotą i żalem. Może gdyby udalo się zajśc w koleją ciążę, ale tu pojawia się strach czy wogóle jeszcze się uda. Pytanie kieruję do tych, które mają podobne doświadczenia. Prosze powiedzcie jak długo trwała u Was żałoba, jak długo opłakiwałyście swoje dziecko i jak udało Wam się "wrócić do żywywych". Z góry dziękuję za każdą wypowiedź.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja poroniłam synka w 34 tc. Długo się staraliśmy z mężem 2 lata, wreszcie się udało nosiłam pod sercem swojego malutkiego synka badanie kontrolne a tu płód jest martwy :-( Byłam załamana całe dni i noce ryczałam cała wyprawka zrobiona wystarczyło tylko czekać na maleństwo a tu takie nieszczęście. Po śmierci Rafałka długo byłam w żałobie. Minęło 4 lata a ja całymi dniami myślałam o Rafałku ale pozbierałam się jakoś i motywowałam się tymi słowami "życie toczy się dalej,czasu nie zatrzymasz". Po tych 4 latach ponownie zaszłam w ciążę. Przez cały ten czas modliłam się do Boga żebym donosiła tą ciąże i żeby dziecko urodziło się zdrowe,i tak się stało Małgosia urodziła się w 39tc.z wagą 3,827g i 57cm. Teraz moja córka ma prawie 3 latka jakoś się pozbierałam i żyję dalej. Małgosia wie że miała by starszego braciszka ale mimo wszystko wie że jest z nami. Dziś Rafałek miałby 7 lat chodził by do szkoły,spotykał się z kolegami spędzał by czas z nami ale jego tu nie ma :-( autorko życzę ci dużo wytrwałości,cierpliwości,zdrowia kibicuję ci niech Bóg nad wami czuwa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×