Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

czy wasze matki koło 50tki tez sa takie znechecone zyciem marudne wiecznie zle

Polecane posty

Gość gość

czy wasze matki koło 50tki tez sa takie znechecone zyciem marudne wiecznie zle

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Niekoniecznie. Zalezy jakie ktos ma zycie, jak sie nie uklada, to... Sam wiesz. Co u Twojej mamy jest nie tak, ze jest zniechęcona, marudna?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moja niestety taka jest. Ma 55 lat. Wiecznie marudna, narzekającą, zmęczona. Potrafi swoim malkontenctwem zepsuć każdemu humor.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moja nigdy nie narzeka, zawsze robi co ma robić i tyle, ale zawsze widać było po niej mega zmęczenie życiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
zobaczycie, że take same będziecie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ja juz taka jestem a mam dopiero 30stke zmeczona, wypalona, nic juz mi sie nie chce

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
niestety tak, chodzący pesymizm i niezadowolenie :O a źle w życiu nie ma :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wydaje mi sie że zawsze tak się dzieje na tym etapie życia kiedy przestajemy już być młodzi w ten sposób absolutny oraz jednocześnie wychodzimy z czyichś skrzydeł ochronnych na szeroką wode, musimy dbać już sami o siebie i jeszcze sami musimy odpowiadać za kogoś. Przekłada się punkt odniesienia cieżaru życiowego na nas. Wtedy owszem człowiek kocha dziecko bardzo ale też traci samego siebie, można powiedzieć kończy sie życie, przy czym dziecko nie jest bezpośrednią tego przyczyną a jedynie jednym z czynników. Prócz tego następuje też zmęczenie materiału. Psychiczne zmęczenie. Drobiazgi już tak nie cieszą jak kiedyś. Młodzieńczy złudzenia rozpraszają się i widzi się ponurą rzeczywistość. Codzienny przymus wykonywania jednych i tych samych rzeczy. Zapominamy że kiedyś był taki czas że każdy dzień wydawał się inny, przynosił powiew czegoś innego, dawał szerokie możliwości, szerokie perspektywy. Dziś już nie ma tego. Dziś każdy dzień jest taki sam. Nic już nie zaskakuje. Możliwości życiowe są już zawężone do jednego tuneli. Nie jesteśmy już tabula rasa tylko jesteśmy już więźniami bycia zapisaną kartą i ograniczeni przez naszą historię, nasze wybory. Uroda przygasa. Oczy matowieją, widzi się degradację organizmu. Niby powolną niby to dopiero wstęp ale jednak już sam fakt no i to że z każdym rokiem widzi się coraz więcej tych zmian. To wszystko sprawia że naprawde mnie nie dziwią różne stany zniechęcenia, czy zgorzknienia. Zupełnie mnie to nie dziwi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
9:28 koło 50 tki za wcześnie na zgorzknienie ! drobiazgi nie cieszą?? zmęczenie materiału ? Oczy matowieją, widzi się degradację organizmu ? żartujesz ??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Tak wiedziałam że zaraz sie odezwie zakłamana optymistka zaklinająca rzeczywistość. I zacznie sie kłótnia jakich setki. Tak kochana młodość trwa do 25 roku życia. Potem do 30-stki jest jesczcze etap końcowy młodości, a potem zaczyna sie już zwykłe szare życie. Nie widzisz jak sie skóra rypie po 30-tce ? Nie widzisz pierwszych zmarszczek pod oczami i tego jak kiepsko wyglądasz bez makijażu ? A paniach po 50-tce to nawet już nie wspominam. To jest wiek przedemerytalny ale oczywiście ty zaraz zacznieś pierdzielić farmazony że to wczesna młodość. Ja rozumiem że wpadać w depresje nie jest dobrze ale taki sztuczny optymizm to jest też chory i głupi. Trzeba realnie patrzeć na życie zaklinaczko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pani powyżej ma zadatki na bycie zgorzkniałą, nielubianą staruszką. Lepszy w życiu przesadny optymizm niż pesymizm :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Niestety taka jest prawda. Człowiek się starzeje i to nie jest przyjemne. Szczególnie jak ktoś przykładał dużą wagę do wyglądu, to taka zmiana jest traumą. Do tego menopauza. Moja mama ma 58 lat i właśnie ją przechodzi, także to jest tragedia i dla niej i dla otoczenia :) Non stop zdenerwowana, potrafi zrobić awanturę o 1 nieumyty kubek po kawie.... Może też dodatkowy wpływ ma to, jak się to życie ułożyło. Mama rozstała się z ojcem, próbowała później z kimś się związać, ale nie wyszło...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mieszkamy osobno. Jak tam idę to mam mocne pozytywne nastawienie, wiozę drobne prezenty albo coś smacznego, także pieniądze a jak wracam do swojego domu to czasami łzy mi lecą po policzkach. Wiem, że całe jej życie było p********e od narodzin, niektórzy ludzie nie powinni się narodzić. Cały czas próbuje jej jakoś pomóc ale jedyne co wymyśliłam to wyprowadzka. Wyrwana z tamtego toksycznego miejsca mam siłę pomagać jej zdalnie. Gdybym tam została ta sytuacja zniszczyłaby mnie :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
XXXX Nie widzisz pierwszych zmarszczek pod oczami i tego jak kiepsko wyglądasz bez makijażu ? A paniach po 50-tce to nawet już nie wspominam XXXX he he he jestem bez makijazu i po 50 tce, zmarszczki nie sa taka przytlaczajaca i odpychajaca cecha starzenia sie , jak obolala mina, brak usmiechu, zgorzknienie i nieumiejetnosc czerpania radosci z kazdej chwili zycia. Duzo kobiet ma problem z zachowaniem ladnej szczuplej sylwetki, a przeciez jest to mozliwe. Otylosc, albo lekka nadwaga , czesto doprowadza do braku akceptacji wlasnego ciala a w konsekwencji uniemozliwia wiele aktywnosci z powodu poglebiajacych sie kompleksow.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moja mama ma 66 lat. Jest po 4 zawalach serca i od kilku lat walczy z rakiem. Jest bardzo pogodna. Żywiołową kobietą. Mimo swoich chorób zawsze skora do pomocy. Lubi podróże. Jest w stałym ruchu. Zdarzają jej się gorsze dni jak każdemu gdy się źle czuje ale to naprawdę rzadko. Moja mama to wielki skarb i każdemu życzę takiej mamy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zazdroszczę :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
wczoraj dlaczego ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moja matka od kiedy pamiętam była wiecznie zniechęcona do wszystkiego. Od kiedy pamiętam czyli od kiedy była sporo przed 40.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moja mama ma 63 lata i nie jest zgorzkniała ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
10:55 Z otyłością to ja akurat problemu nie mam. Mina uśmiechnięta może i nie odpycha ale cudów też nie narobi po 50-tce. To życie nigdy nie będzie na takim standardzie jak u osoby 20-letniej. No chyba że materialnie, ale pieniądze już z takim ciałem 50-letnim nie będą się tak fajnie realizować jak u młodej dziewczyny by mogły. Życiowo też człowiek więcej wie oczywiście, ale ta wiedza powiedzmy to sobie szczerze jeśli ktoś popełnił w życiu jakieś poważne błędy to ta wiedza z nich wyciągnięta to już się drugi raz nie przyda bo niektóre błędy są jak zjedzenia muchomora, można je popełnić tylko raz i odwrotu już nie ma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
""""" pieniądze już z takim ciałem 50-letnim nie będą się tak fajnie realizować jak u młodej dziewczyny """"" :-D :-D :-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Moja mama może nie jest zniechęcona do życia, bo energię ma, udziela się na wielu polach, ale zrobiła się tak obrażalska, że łooo matko jedyna. I do tego udaje różne dolegliwości, by się nią zainteresować i ją pożałować. Nic jej powiedzieć nie można bo foch, coś jej się powie, a ta obrażona, że niby nie wiadomo jaką jej się przykrość zrobiło, udaje do tego stopnia, że za każdym razem wzdycha, łapie się za serce, opiera się o blat, pochyla głowę i ciężko oddycha, że niby to co jej się powiedziało sprawiło jej taki ból, że zaraz zawału dostanie. Szału idzie dostać. Na początku z siostrami serio się bałyśmy, że coś jej się dzieje, a teraz jak zaczyna ten swój teatr to każdy wychodzi z pomieszczenia i olewa. Ostatnio udawała, że ją noga boli i kuleje. Chciała, bym z nią pojechała na miasto, w sensie, bym prowadziła auto, bo ją ta noga boli. I cały czas kulała, mina oczywiście jakby umierała. Po załatwieniu spraw chciała jeszcze do marketu na chwilę skoczyć, to mówię, że poczekam w aucie. Poszła. Ale po chwili myślę, skoro noga ją boli to jej pomogę. Poszła na market, zaglądam za nią, patrzę jest. I jakież było moje zdziwienie, bo jak młoda sarna zasuwała po tym sklepie, już nie kulała i jeszcze radośnie z kimś plotkowała, na twarzy już ani śladu grymasu bólu. Wycofałam się, wróciłam do auta. Po chwili mama wyszła. Znowu kulała :O Kiedyś jak na prawdę coś jej się stanie to nikt jej nie uwierzy i dojdzie do tragedii.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja bym od razu powiedziala takiej mamie-udawaczce, ze nie musi mnie oszukiwac, ze jest mi przykro, bo sie martwie, a przeciez bym ja zawiozła zdrowa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×