Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

jak sobie poradzic psychicznie z trwala bezplodnoscia i nie piszcie o adopcji

Polecane posty

Gość gość

bo maz kategoryczne nie chce adoptować dziecka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A in vitro probowaliscie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A które z Was jest bezlodne?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja bym się cieszyła. Przynajmniej się można z mężem w łóżku rozluźnić a nie czekać jak na śmierć na okres. Wpadka czy życie i tak od zawsze. Już się nie mogę menopauzy doczekać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
taaa siedzisz na macierzynskim i cieszylabys sie z bezplodnosci:o juz to widze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bylo 5 prob in vitro i nic bezplodna jestem ja, duzo chorowalam w mlodosci, problemy z jajnikami, wiecznie jakies zapalenia, infekcje mimo braku wspolzycia, niska odpornosc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Taaaa nie chce adoptować. Bo on za 10 lat odejdzie do młodszej, a ty zostaniesz sama. jak chcesz mieć dziecko to adoptujcie noworodka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bardzo mi przykro. Z liczby prób wynika, że chcieliście dziecka. Nie mam pojęcia jak masz sobie poradzić. Po prostu żyj, pracuj, podróżuj... Kiedy ja nie mogłam zajść w ciążę kupiłam sobie zwierzaka, potem zaszłam po kilku latach prób-zwierzak jest nadal z nami i kochamy go bardzo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Po prostu żyj. Życie bez dziecka jest OK :-) i nie musi być ono jedynym celem w życiu. Zacznij robić to co lubisz, poszukaj nowej pasji, podróżuj, rób sobie drobne przyjemności, kochaj ludzi. Dziecko nie gwarantem szczęścia. Szczęście trzeba znaleźć w sobie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Najbardziej mnie bolą właśnie takie słowa, że zycie bez dziecka jest ok, ze dzieci to nie wszystko-ale mowia to osoby DZIECIATE!! nie mające tego problemu;( wiekszosc jakby nie mogla miec dziecka to zwariowalaby, zwierzat nie chce, po co mam sluchać, że sobie pieska dzidziusia kupilam, jako zamiennik

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
W takim razie nie ma innych rad dla Ciebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Może idź do psychologa. Mówię poważnie. To, że życie bez dziecka jest OK, pisałam ja - osoba bezdzietna, grubo po 30-tce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gośćInkaP
Hej kochana. Bardzo mi przykro. 5 razy in vitro to straszne. Ja tez mialam straszny problem z zajsciem w ciaze. Udalo sie dzieki in vitro i mam coreczke. Ja nie moglam zyc bez dziecka swiat stracil dla mnie wszytskie kolory. Wszyscy znajomi mowili tylko o swoich dzieciach. Z mezem trzymalismy sie tylko z singlami zeby uniknac tematu i to pomagalo. Mam dwie kumpele ktore sa same i z nimi jezdzilismy na urlopy. Staralam sie uprawiac sporty, uczyc sie jezykow. Oczywiscie to wszystko nie zastapilo mi dziecka. Moja kumpela powiedziala mi o swojej kuzynce ktora ma niepelnosprawne dziecko i zaczelam im pomagac. Zostawalam z malym kilka razy w tygodniu po kilka godzin bawilam sie z nim chodzilam na spacery. Pomagalam jego mamie. Naprawde mialam z tego wielka przyjemnosc. Do teraz sie widujemy czesto. Moze cos takiego Ci pomoze?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale właśnie z doświadczenia Ci piszemy,że życie z dziećmi jest uuuujowe pod wieloma względami....gdybym wiedziała,że tak wygląda,nigdy nie urodzilabym ani jednego...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A in vitro z komórką dawczyni?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja dzieci nie mam i uważam, że życie z tego powodu nie musi być niepełne. Tak naprawdę zamartwiasz się czymś, czego nie ma - masz w głowie jakieś wyobrażenie swojego potencjalnego dziecka, ale ono nie istnieje naprawdę. Twoje dziecko tak naprawdę mogłoby np. być narkomanem, zbrodniarzem itp. Nie wiadomo co by było. Można zrobić wiele dobrego dla innych ludzi: dla dzieci z domu dziecka, hospicjów, dla starszych samotnych osób. Jest mnóstwo takich niespokrewnionych z Tobą, ale wcale przez to nie gorszych dzieciaków, które łakną pomocy i jeśli adopcja jest niemożliwa to są inne sposoby. Życzyłabym Ci własnych dzieci - serio, ale nie warto tracić czasu na zamartwianie się czymś, czego zmienić nie można. Masz jedno życie i możesz je wykorzystać .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja mam za sobą 6 pełnych procedur in vitro. Nigdy nie miałam zamrożonych zarodków, więc za każdym razem trzeba było zaczynać od początku. Nie były to próby dotowane przez państwo, więc mocno uderzyło nas to po kieszeni. Udało się właśnie za 6. razem. Zdrowy syn. Do dziś nie wierzę w nasze szczęście... To nie jest tak, że życie bez dziecka jest puste. My bardzo długo zwlekaliśmy, z różnych powodów. Nie miałam silnie rozwiniętego instynktu macierzyńskiego. Dopiero gdy okazało się, że z zajściem w ciążę są problemy, zaczęło nam naprawdę zależeć. Kolejne niepowodzenia sprawiały, że straciliśmy chęć do życia, choć pozornie, dla otoczenia, wszystko było ok. Unikaliśmy znajomych z dziećmi, każda ciąża wśród znajomych czy celebrytów budziła smutek, zazdrość. To był obłęd. Myśleliśmy o adopcji, ale że jesteśmy po 40-tce i do tego bez ślubu, praktycznie nie było na to szans... Chcieliśmy zdecydować się na próbę z zaadaptowanym zarodkiem, ale postanowiliśmy spróbować ostatni raz z własnymi komórkami. I udało się, choć początku wyglądały bardzo niepewnie i tak naprawdę przez całą ciążę towarzyszył nam lęk (była to ciąża wysokiego ryzyka i co rusz pojawiały się jakieś złe symptomy - krwotoki, skracająca się szyjka, złe przepływy...). Dziś mogę powiedzieć, że choć było i nadal bywa bardzo ciężko, to pojawienie się dziecka na nowo nadało sens naszemu związkowi i daje naprawdę dużo satysfakcji. To uczucie, którego nie zastąpisz zwierzakiem (my mieliśmy kota), pasjonującą pracą, podróżami itd. Zawsze wydawało mi się, że to banał, ale tak jest - bardzo trudno wypełnić pustkę , którą jest brak dziecka. Oczywiście nie piszę tu o przypadkach, gdy ktoś świadomie rezygnuje z rodzicielstwa, bo ma inny pomysł na życie. Jednak gdy tak nie jest, a autorka tego wątku sugeruje, że nie, jest bardzo ciężko. Adopcja nie zawsze jest rozwiązaniem, szczególnie jeśli jedno z Was nie jest do tego przekonane. Może warto porozmawiać jeszcze z mężem, poczytać o adopcji, porozmawiać z kimś, kto przez to przeszedł?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zacznij jeździć do domu dziecka. Zawieź coś dla dzieci np słodycze, ubrania, zabawki. Porozmawiaj z dyrektorką, spytaj się czy możesz poznać dzieci i np poczytać im. Może masz w pobliżu dom małego dziecka, spróbuj zostać wolontariuszką. Ty nie masz dziecka, a te dzieci nie mają matki. Poznaj te dzieci, może któreś pokochasz, może któreś jest Ci przeznaczone. Może w ten sposób odnajdziesz szczęście, a później podzielisz się tym szczęściem że swoim mężem i ostatecznie on przekona się do adopcji. Mój mąż też twierdzi, że nie chciałby adoptować dziecka, ale wiem na 100% że gdyby takie dziecko wziął na ręce to zmieniłby zdanie, a zwłaszcza gdyby nie miał swoich dzieci. My mamy troje, nie prawda, że można dzieci zastąpić zwierzętami, rozwojem, podróżami czy "wyleczyć" się u psychologa z pragnienia posiadania dziecka. Walcz o dziecko, ale powoli drąż skałę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Najbardziej mnie bolą właśnie takie słowa, że zycie bez dziecka jest ok, ze dzieci to nie wszystko-ale mowia to osoby DZIECIATE!! nie mające tego problemu;( wiekszosc jakby nie mogla miec dziecka to zwariowalaby, vvvvvvvvvvvvvvvvvvvvvvvvvvvvv Mówią to dzieciate i w wielu wypadkach nie mylą się. Ma ke dziecko, mały kłopot, potem mnożą się problemy. Robimy wszystko pod potrzeby dziecka, a ono wyfruwa z gniazda i... stajemy się niepotrzebne, dzieci mają już inne priorytety - nowa rodzina, kariera, wygoda. I piszę to ja, matka dwójki dzieci -14 i 10 lat, ale jednocześnie córka i synowa. Widzę, że moi rodzice, którzy wychowali 3 dzieci tak naprawdę są samotni, ja mieszkam dość daleko od nich [450 km] , moi dwaj bracia z żonami mieszkają bliżej, ale są tak samo częstymi gośćmi w rodzinnym domu jak ja. Praca, rodzina, obowiązki nie pozwalają na częste odwiedziny. Podobnie jest u moich teściów. Do nich mamy bliżej [40 km], staramy się chociaż jeden weekend w miesiącu spędzić z nimi, ale teraz też coraz trudniej nam się wyrwać ze wzg. na zajęcia dzieci i naszą pracę. Podobną sytuację ma ich córka mieszkająca w tym samym mieście. Mamy z nią dobre relacje i czasami udaje nam się zostawić któreś z dzieci pod moją lub jej opieką. A nasze dzieci? też wyfruną niedługo z gniazda, zawsze będą wracać do niego jak bieda przyciśnie, ale ma co dzień? Nie mam złudzeń, będą żyli własnym życiem, będę szczęśliwa jak nie zapomną, że mają jeszcze żyjących rodziców. Autorko, szczęśliwe urodzenie dziecka to radość dla rodziców, ale po kilkunastu latach już niekoniecznie. Ściskam Cię serdecznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
ale bzdury ta powyżej napisała

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale która? Bo dwie ostatnie bredzą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
zatrudnij się w przedszkolu albo złobku i ci zaraz ochota na dzieci przejdzie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Skąd pewność, że to trwała bezpłodność? Może trafiliście na nieodpowiednich lekarzy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Adoptowalismy troje dzieci rodzenstwo po przejsciach. Ja mam prawie 40 lat nie moglam miec dzieci bez nawet zadnych nadziei. Nie planowalismy adopcji ale te dzieci sa z naszej rodziny a rodzicom zostaly odebrane prawa. Naprawde to potoczylo sie samo. Dzieci maja traumy a ja mam pelne rece roboty. Dzien zaczyna sie i konczy. Kocham ****ardzo chyba najbardziej dlatego ze tak strasznie milosci potrzebuja. Znalazly w naszym domu w koncu spokoj. Wiem ze adopcja nie jest dla kazdego, nikogo bym do tego nie namawiala zwalaszcza ze wiekszosc dzieci ma traumy za soba. Gdybym nie miala tej trojki pewnie bym podrozowala, uprawiala sporty, spotykala sie ze znajomymi. Nigdy nie zazdroscilam innym dzieci. Wiesz kazdy ma swoj krzyz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
I tak na starość zostaje sie samemu. Mam dziecko, ale niepelnosprawne. Chcesz się zamienic?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
adopcja? Mam w najbliższej rodzinie 2 takie przypadki - porażka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś I tak na starość zostaje sie samemu. Mam dziecko, ale niepelnosprawne. Chcesz się zamienic? vvvvvvvvvvvvvvvvvvvvvvvvvvvvvvvvvvvvvvvvv Nie, nie chcę, ale wiem co czujesz. Ja nie mogę mieć dzieci, ale moja szwagierka zmaga się z niepełnosprawną córką, współczuję jej i pomagam, ale jesteśmy z mężem szczęśliwi, że nas to ominęło. A kontakty z dziećmi -- mam dobrze prosperujące przedszkole

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja potrafie powiedziec, zeby pogodzic sie ze " smiercia" tak silnego pragnienia trzeba byc naprawde silna osoba. I wlasciwie - optymistyczna natura. Mam taka przyjaciole. Nie dosc, ze wyglada jak Salma Hayek, to ma mega mozg, ciekawa prace, sprawdzonych przyjaciol, a i meza baaardzo do rzeczy. Jest kochana, rozsadna, pozytywna. Malo znam tak ogarnietych osob, tak nadajacych sie na matke. Ale jej to nie bylo dane. Stracilo dziecko w polowie ciazy. Serce przestalo mu bic. Musiala urodzic. Prosto do trumny. Powiecie, ze sie zdarza. tak, owszem. Ale ona juz nigdy potem w ciaze nie zaszla. Pytacie jak zyje? Normalnie! Bardzo pomaga i zawsze pomagala sisotrzenicom, glownie przez czas z nimi spedzony, jak rowniez pasierbom (maz owdowial wczesnie) juz doroslym niby, ale jednak. Fakt, ona nie podchodzila do kilku porcedur IV. Nie zeby miala cos przeciwko, po prostu wiedziala, ze tej hustawki moze nie zniesc, ze nie chce w tym lokowac energii. ja ja bardzo podziwam, potrafi zyc i dla siebie i dla innych, ZDROWO, a matka - bedzie juz zawsze, choc jej dziecka nie ma tu z nami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
kolejna nawiedzona nie wie jak zyc bez dziecka , serio jestes tak plytka ze nic innego w zyciu cie nie cieszy , ze nie potrafisz zorganizowac sobie czasu , oddac sie przyjemnosciom lub jakiejs pasjii ? przezyc pieknie zycie z mezem , pozwiedzac swiat razem dzieci to przedewswzystkim potezne ograniczenia , najlepsze lata ida sie walic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×