Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość corka z piekla rodem

Toksyczny ojciec

Polecane posty

Gość corka z piekla rodem

Jestem jedynaczką i mam 29 lat. Przez całe życie mieszkałam w jednym domu z rodzicami i babcią (mamą mamy). Babcia była upierdliwa odkąd pamiętam, a tata trochę despotyczny, ale generalnie uważałam, że mam cudownych rodziców i super mi się z nimi mieszka. Trzy lata temu moja mama zmarła. Jakoś to ciągnęliśmy, ja byłam na studiach doktoranckich z których raz miałam jakąś kasę a raz nie, nadal nie myślałam o tym, że mogłabym mieszkać osobno, ale powoli to wszystko zaczęło się zmieniać. Teraz studiuję i pracuję na pełny etat dojeżdżając do pracy 40 km w jedną stronę (samochodem, który został kupiony na spółkę przez tatę i babcię. Doceniam naprawdę, ale mimo, że niby jest mój to co chwilę słyszę, że niekoniecznie. Gdybym wiedziała, że tak będzie to zostałabym przy moim starym. Ale wtedy nawet przez myśl mi nie przeszło, że tam mi się wszystko zrujnuje...) Najpierw coraz bardziej zaczęło mi przeszkadzać zachowanie babci, która całymi dniami siedzi i odmawia pacierze, nie robi w domu w zasadzie nic poza gotowaniem obiadów dla siebie. Nie sprząta, nie chodzi na zakupy, nie robi zupełnie nic, a jak jej np. zwracałam uwagę, że przed chwilą tu wytarłam a ona rozlała i nic sobie z tego nie robi to mi mówiła, że jak mi przeszkadza o mogę sobie wytrzeć, g****o mam do roboty. To cytat. Usilnie uważa, że to on prowadzi ten dom, a to ja nic nie robię. Nie słucha moich próśb wcale. Robi po swojemu nawet te rzeczy, które dotyczą tylko mnie. Nie wiem, czasem mam wrażenie, że któraś z nas żyje w alternatywnej rzeczywistości..Jest ciężka, ale jednak jest najmniejszym problemem. Poważny problem jest z moim ojcem. Nigdy nie był wylewny, nigdy nic dobrego od niego ni usłyszałam, ale była mama i dla niej zawsze byłam piękna i mądra a tata niby stał na straży, żebym za bardzo w piórka nie obrosła. Nie obrosłam, wręcz przeciwnie. Kiedy zabrakło mamy w domu słyszałam już tylko, że jestem głupia i g****o warta (to też cytaty). Jak chciałam gdzieś jechać czy coś kupić to oczywiście pierwsze pytanie czy mam pieniądze (ale przy tym powtarzał, że póki studiuję to do pracy iść nie muszę). Do pracy w końcu poszłam, raz żeby nie zwariować, a dwa że wydawało mi się, że się trochę uniezależnię. Ale wtedy zamiast "czy mam za co" słyszałam, że wydaję pieniądze na pierdoły (człowiek przepalający 1000 zł miesięcznie), że po co, na co, po cholerę, to chłop ma do ciebie jeździć. Stosunki z moim ojcem mam coraz gorsze. Już nie jestem głupia, tylko jestem głupią dziwką. P******a. Ze mama brzydziła mi się zmieniać pieluchy i on to musiał robić. Moje poczucie własnej wartości leżało i kwiczało. Gdyby nie mój narzeczony, to chyba już dawno bym sobie żyły podcięła. Chciałam się wyprowadzić, ale tata mi nie pozwala. Manipuluję mną, bo to jest mój dom przecież (w którym nie mam nic do powiedzenia), że mam zacząć myśleć, że sama niczego się nie dorobiłam i nie szanuję, że to że mnie męczą dojazdy to żaden argument bo jego by nie męczyły (on ma do pracy 3 km). Że chce się wyprowadzić do gacha, do obcych, im kasę nabijać, że jestem głupia i naiwna bo tak wierzyć nie wolno (mój narzeczony mieszka 300 km ode mnie, nie mogę się na razie do niego wyprowadzić, bo nie mam tam pracy, ale chce się wyprowadzić do jego mieszkania, które obecnie wynajmuje, bliżej mojej pracy) W niedziele miałam urodziny. Wybuchła kolejna awantura, bo pojechałam do mojego narzeczonego na kilka dni i nie zadzwoniłam. On nie mógł zadzwonić, bo honor mu nie pozwolił. Dowiedziałam się, że jestem zdzirą, a on nie jest moim ojcem. W moje urodziny. Jest mi tak cholernie źle, że naprawdę nie wiem co mam ze sobą zrobić. Z jednej strony rozumiem, że nie chce zostać sam, z teściową, że ja jestem jedynaczką, że on cierpi po śmierci mamy, ale z drugiej ja przecież też cierpię, a on mnie kompletnie nie szanuje (nie zasługuję), nie wspiera, wszelkie moje "porażki" życiowe mi wypomina od lat. Czuję się jak zero, jak zostanę w tym domu to umrę, a jak się wyprowadzę to on się pewnie nigdy do mnie nie odezwie. Mam dość życia. Naprawdę. Żeby nie było, wszystkie opłaty dzielę na 3 części i 1/3 płacę. Całkowicie ponoszę wszelkie koszty związane z samochodem, więc to nie jest tak, że on mnie utrzymuje, a ja jeszcze narzekam. Tym bardziej, że ja wcale nie chce tu mieszkać. Chcę się odciąć. Ale on mi robi wodę z mózgu...nie chcę potem wyjść na wyrodną córkę.. Wiem, że się rozpisałam, ale mam nadzieję, że jednak ktoś to przeczyta i może jakoś mi pomoże. Nie mam z kim o tym porozmawiać. Narzeczonego też już nie chcę tym męczyć i tak ma świętą cierpliwość. A poza tym jednak nie chciałabym, żeby patrzył na mojego ojca przez pryzmat tego jak mnie traktuje. A komuś innemu byłoby mi po prostu wstyd powiedzieć, że mój tata traktuje mnie jak g****o.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość corka z piekla rodem
Boże..wyszło mi jeszcze dłużej niż myślałam... ale chciałam dodać jeszcze parę rzeczy. Po pierwsze, nigdy nie usłyszałam "przepraszam", albo "nie powinienem tak mówić" itp. Zawsze po prostu po kilku, kilkunastu dniach ciszy zaczynamy ze sobie rozmawiać. Ale ja już od dawna mu nic nie mówię co słychać, co robiłam, co zamierzam, czy jakieś zabawne historie, bo on ma to gdzieś. I tak mnie nie słuchał, albo zmieniał temat na ulubiony, czyli narzekanie na babkę i kościół. A po drugie, co się łączy z pierwszym trochę, on jest doskonały, nieomylny i fajny, to ja jestem zła. I to, że tak mówi na mnie no to cóż, zasłużyłam i że wyjątkowo go w*****a jak widzi takie fałszywe łezki u mnie.... Potrafi się na mnie obrazić w dowolnym czasie z dowolnego powodu (np. jak mu zwróciłam uwagę, żeby nie macał wszystkich placków ziemniaczanych bo wybiera, który mniej gorący tylko wziął sobie widelec. Jebnał tymi plackami i wyszedł.) On np. nie dziwi się moim kuzynom, którzy chcą "iść na swoje" i nie chcą mieszkać ze starymi, dziwi się innym, że mieszkają na kupie (ale my możemy w tej chwili trzy dorosłe osoby, każda z innego pokolenia, a potem mój mąż i dziecko. Cztery pokolenia pod jednym dachem! Ale ja oczywiście nigdy w takich warunkach się na dziecko nie zdecyduje, ani nie sprowadzę tu narzeczonego. Wolę zgnić tu sama jak niszczyć mu życie). Natomiast ja MAM tu zostać, jak mój facet by nie chciał to trudno, mam go zmienić. Boże jak już teraz jest tak źle, już teraz słyszę, że dom nie jest mój (chyba, że do mycia okien, to wtedy mam dbać, bo moje), to co by było, gdybym swoją rodzinę w tą patologię wprowadziła?? Aha, ten doktorat to mi nie jest do niczego potrzebny, mierzi mnie i nawet go nie chciałam zaczynać. Ale on chciał. A ja miałam nadzieję, że może usłyszę, że jest zadowolony ze mnie... :) teraz już wiem, że nie doczekam tego nigdy i tym bardziej nie mam ochoty tego kończyć. Może lepiej, żebym książkę napisała, tyle tego jest..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jedyne wyjscie wyprowadzic sie. Ja popelnilam ten blad i zostalam z toksyczna matka w mieszkaniu ktore tez jest niby "moje",w dodatku za wlasne pieniadze wykupilam je na wlasnosc,a moje jest tylko na papierku,matka w nim rzadzi,kompletnie nie da nic ruszyc,ma dwa duze pokoje a ja siedze w jednym,nie moge nic zmienic po swojemu. Załuje ze tu zostalam,chociaz stac mnie na kupno wlasnego . Dziewczyno,trudno,nie patrz na nic i wyprowadz sie. Bedziesz miala wyrzuty sumienia,ale cos za cos. Toksyczni ludzie z wiekiem sa coraz bardziej toksyczni. Uwierz,wiem co pisze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
powiem ci dziewczyno że problem jest w tobie nie w twoim zachowaniu ale w słabym charakterze jesteś bardzo słaba psychicznie za bardzo przeżywasz matka pewnie była twoim parasolem ochronnym i teraz ty nie możesz sobie poradzić ale to nie tylko twoja rodzina będzie cię tak denerwować zawsze znajdzie się w życiu jakiś człowiek z którym będziesz miała problem musisz się nauczyć większej odporności idź może do psychologa prawda jest taka że takie domy to standard jakby każdy był taki jak ty to by było pełno samobójstw ja od swoich rodziców gorsze rzeczy słyszałam ale umiem się bronić i z nimi dogadać w sumie nieraz sama coś palne ale jesteśmy tylko ludźmi

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziękuję za odpowiedź :) Ja sobie właśnie zdaję sprawę z tego, że będzie tylko gorzej. Skoro on się tak zachowuje wiedząc, że teoretycznie przynajmniej mogę iść w cholerę to co by było gdyby wiedział, że co się nie będzie działo to nigdzie nie pójdę? Z jednej strony się boję, że jak się wyprowadzę w wielkiej awanturze to już nigdy on się do mnie nie odezwie i zostanę całkiem sama, a z drugiej po co mi on, jak mnie tylko gnoi i wyzywa wiecznie? No ale to mój ojciec i ja mam skrupuły... nie potrafię sobie z tym poradzić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość corka z piekla rodem
Jestem słaba psychicznie zgadzam się z tym. Chyba całą silę zużyłam na chorobę mamy. Łatwo mnie doprowadzić do łez, wiele rzeczy przeżywam dużo bardziej niż normalny człowiek powinien. Uważam też, że miałam w pewnym momencie fobię społeczną i bałam się kontaktów z ludźmi. Ale to, że poznałam mojego faceta, że podbudował moją pewność siebie, to że poszłam do pracy, do ludzi, że się okazało, że nie uważają mnie za ostatnią porażkę dużo mi pomogło. Wiem, że jeszcze nie raz usłyszę, że jestem do d**y, ale inaczej to się odbiera z ust obcych osób, a inaczej z ust najbliższych, którzy w teorii powinni mnie wspierać. Ojciec wie, że jestem słaba psychicznie, ale to jest dodatkowy powód, żeby mi dowalać. Mam wrażenie, że jego rajcuje to że ja się go boję i przez niego płacze. To nie jest tak, że jak on się drze to ja uszy po sobie, bo też się potrafię wydrzeć tylko różnica jest taka, że ja na niego tak nie wyzywam i "używam argumentu", a on po prostu na mnie klnie jak na burą sukę. Ja się z nim nie umiem dogadać. Ja swoich zarobionych pieniędzy nie mogę wydawać na wg niego pierdoły, jak mu mówię, że od przepala tyle kasy to się drze, że to jego pieniądze. A ja przecież też chcę dysponować tylko swoją zarobioną kasą! Ale on może ja nie. On ma rację a ja nie. Ja jestem głupią egoistyczną dziwką a on pokrzywdzony przeze mnie. No nie da się po prostu. Po prostu. No tak i już. Mam zamknąć mordę. Myślałam nawet o psychologu, ale on mi nie pomoże, bo ja wiem w czym jest problem. Chyba że mnie weźmie mnie za kragiel i odetnie od ojca. Bo tak, jestem słaba psychicznie, bo się boję i boli mnie, że tak się zachowuje bo uważam, że nie zasłużyłam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wg mnie powinnaś zacząć żyć sama, zwłaszcza, że masz możliwość. Jesteś samodzielna finansowo a masz też narzeczonego, co jeszcze lepiej rokuje na najbliższy, twój czas. Możesz mieszkać w mieszkaniu narzeczonego, które jest blisko pracy. Rewelacja. Dbaj o ojca i babcie, odwiedzaj ich nawet gdy są w gniewie, rób tak abyś była w porządku. Nie marnuj sobie życia w tym domu, bo oni stali się dla Ciebie jak huba, a Ty ich drzewem. To bez sensu, wegetacja. W takim trybie się zadręczysz, stracisz faceta i pracę i ockniesz się za 5 lat ze zmarszczkami, bez pracy z fajką w zębach i kapciach na stopach. Idź do przodu, poczujesz ulgę. Jeśli Cię kochają, przetrawią i zrozumieją a jeśli nie zrozumieją to będą musieli z tym żyć, ale bez Ciebie. Głowa do góry!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gosc 11.59. Nie masz pojecia i toksycznych rodzicach i relacjach ich z dziecmi. Ty piszesz o nieporozumieniach rodzinnych takich zwyklych. To widac ze nie masz pojecia o zyciu przy toksycznej osobie jaki silny ma wplyw do dana osobe. Wiec twoje podady nie na temat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wyprowadz sie i to jak najszybciej,pozniej jak ojciec bedzie starszy i babka to juz nie zrobjsz tego bo bedziesz najgorsza osoba na swiecie ,wyrodna corka i bedziesz tkwila z nimi na dluuugo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość corka z piekla rodem
Po tej niedzielnej awanturze jestem pewna, że chcę się wyprowadzić, problem w tym, że muszę czekać do czerwca mniej więcej więc pewnie nieraz się ugnę jeszcze... Potrzebuję tego, żeby ktoś mi powiedział, że nie jestem wyrodna bo chce się wyprowadzić, że to jest normalne, że tak się robi, że dzieci mieszkają osobno, że ja nie muszę spędzić życia z nimi w tym domu. Że to nie znaczy, że jestem zła...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wiesz co dziewczyno? Jestem chyba w wieku Twojego ojca bo mam syna w Twoim wieku . Też jest jedynakiem i chciałam by został w domu . Nie byłam taka terrorystką dla niegojak Twój ojciec dla Ciebie lecz byłam nadopiekuńczą matką i wydawało mi się że on beze mnie sobie nie poradzi. Podjął decyzję o wyprowadzeniu się (pomógł mu w tym psycholog)i wyprowadził mimo moich sprzeciwów. Do czego zmierzam , jest mi przykro i smutno że nas zostawił ale dziś rozumiem jego decyzję i kocham go bardzo . zrozumiałam że dzieci nie wychowuje się dla siebie lecz dla świata i niestety kazda żyjąca istota z czasem gdy dorasta opuszcza dom rodzinny. Dotyczy to nie tylko ludzi ale i zwierząt , ptaków itd. Dlatego myślę że jeśli się wyprowadzisz i bedziesz utrzymywac kontakt z ojcem mimo jego naburmuszenia to z czasem i on zrozumie że taka kolej rzeczy i ze ty masz swoje życie niezależne od niego. Uciekaj z tego toksycznego miejsca , może na początku nie będzie zachwycony ale z czasem zobaczysz że bedzie z radością oczekiwał na Ciebie . No chyba że jest już tak bardzo złym i egoistycznym człowiekiem że nie potrafi pogodzić się z Twoim odejściem to niech bedzie sam .Trudno , jego wybór. Ty żyj swoim życiem .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Trudno uwierzyć, że doktorantka pisze takie pierdoły, nawet nie dałam rady całości przeczytać. Masz prawie 30ke i żalisz się jak 16 ka.Ojciec nie jest winny, że marnujesz czas na elaboraty zamiast wziąć życie w swoje ręce. Ja bym dostała p*****lca jak taka mamałyja mieszkałaby ze mną 30 lat, sorry.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ale głupie prowo, masz bekę gimbazo?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość corka z piekla rodem
Dziękuję Wam bardzo za odpowiedzi :) gość dziś ja się właśnie boję, że się nie pogodzi i ja już zawsze będę zła. On nie utrzymuje kontaktów ze swoją matką i z rodzeństwem. Matka czasem do niego dzwoni, ale on rzadko z nią gada, zwykle szybko kończy bo o coś tam im poszło (nie wnikałam nigdy głębiej, bo zawsze byłam zdania, że skoro on nie chce gadać z własną matką to musi to być poważna sprawa i jak będzie chciał to powie). Ale jak widać potrafił się odciąć od wszystkich, więc może mnie też wtedy "odetnie" jako tą kolejną najgorszą. Boję się tego, bo mimo wszystko nie chciałabym zostać całkiem sama. Ale wiem, że jak się w końcu nie wyprowadzę to w zasadzie już teraz mogę się kłaść i umierać, bo takie życie to nie życie. No ale...ciągle jakieś "ale".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość corka z piekla rodem
gość dziś mamałyja prawda? Powinnam przestać się użalać i truć, czekać aż jakimś cudem samo się wszystko zmieni i ułoży i wziąć życie w swoje ręce. Mam się wyprowadzić skoro tego chcę i przestać się na niego oglądać? Ja tego właśnie potrzebuje, potwierdzenia, że nie jestem wyrodna, że on nie ma prawa mnie tak traktować, a ja obowiązku tego znosić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie sluchaj niektorych,bo naprawde nie maja pojecia jak sie zyje z toksycznymi osobami. Bedziesz miala wyrzuty sumienia jak sie wyprowdzisz,tak juz maja osoby uzaleznione o toksycznych rodzicow,ja mam wyrzuty nawet jak wychodze do pracy ze na pare godz zostawiam matke sama,chociaz nic sie zlego nie dzieje. Takze trudno,z czasem moze zaczniesz inaczej myslec i sie uodpornisz. Na pewno ojciec bedzie ci jedzdzil po psychice ze zostawilas tatusia,ale nie patrz na to. Idz do przodu,patrz na siebie i miej swoje zycie. Tatus cwaniak by chcial miec sluzaca na skinienie palcem,a ty pozbawisz sie normalnego zycia. Nie popelniaj tego bledu i nie zostawaj,jak zostalam i jestem wrakiem czlowieka,bez wlasnego zycia i zdania. Jestem nikim. UCIEKAJ DZIEWCZYNO!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Corka z piekla rodem
gość dziś Ja niby jeszcze nie mam wyrzutów sumienia, że mnie nie ma, ale w zasadzie odbiera mi radość ze wszystkiego. Niby fajnie, pojadę do chłopaka, 2-3 dni laby, ale ojciec już ofochany, już mu to nie pasuje, bo po co. Zadzwonie stamtąd to burczy i generalnie ciężko się cieszyć. A nawet jak akurat nie jest obrażony i mogę gdzieś jechać z "czysta głowa", wyjątkowo bardzo mu to nie przeszkadza, to i tak cały czas myślę o tym ze zaraz będę musiała wrócić do domu. A ja nienawidzę tego domu.. Jaką jest Twoja historia? Jaka jest Twoja mama? Nikt Ci nie może pomóc?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość corka z piekla rodem
Zastanawiam się też co mu powiedzieć (kolejny raz..) przy okazji tej wyprowadzki. Bo moje argumenty są dla niego śmieszne i durne. Głównie mówiłam, że mam za daleko (chociaż z tego nowego mieszkania też bym musiała dojeżdżać, ale 20 minut a nie godzinę) i że po prostu chciałabym spróbować sama. Teraz oczywiście pójdzie ta sama śpiewka chociaż tak naprawdę głównym argumentem jest oczywiście jego zachowanie wobec mnie. Wiem, że jak mu to powiem to wywołam burzę, ale z drugiej strony i tak wywołam... a może to mu coś da do myślenia? Jak już mówiłam co by się nie działo to mojego chłopaka do tego domu nie sprowadzę ani z pewnością nie zdecyduję się na dziecko, ale zastanowiło mnie i przeraziło, czy przy moim dziecku też by mnie o dziwek wyzywał...?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Odczekaj na jakas kłótnie ,a pewnie długo nie trzeba czekac i wtedy powiedz ze skoro jestes taka niedobra to sie wyprowadzasz,pakuj sie i wyprowadz,niech wie ze to przez jego zachowanie w stosunku do Ciebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość corka z piekla rodem
Nie mam możliwości wyprowadzki z dnia na dzień. A poza tym nie ukrywam, że jednak wolałabym to załatwić w możliwie cywilizowany sposób. Ale jak znam życie to jak już faktycznie będzie nieodwołalna ta moja wyprowadzka to zaś zacznie się na mnie drzeć i wtedy też mu powiem, że to właśnie przez takie darcie się i wyzwiska przede wszystkim...:/ W każdym razie...rozumiem, że właściwie wszystkie uważają, że powinnam się wyprowadzić i nie oglądać na niego?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A ja myślę, że dla dobra przyszlych relacji jednak nie wyprowadzaj się w kłótni. Z narzeczonym dobrze byłoby zamieszkać razem, zalegalizować związek, żebyś nie była sama, stworzyla rodzinę o ile oczywiście chcecie być razem. Wtedy nie bylabys dziw** itp. Wtedy też inna kolej rzeczy, wychodzisz za mąż, wyprowadzasz się. I nie w kłótni i wypominajac co złe a po prostu jako normalny krok do przodu dorosłej kobiety. Może lepiej przemilczeć, powiedzieć że taką podjęłas decyzję i tyle. Czas wiele zmienia, może ojciec zrozumie albo po prostu po jakimś czasie zacznie rozmawiać jak gdyby nigdy nic - super. Jeżeli nie to trudno, bywa i tak. Dobrze żebyś miała wsparcie, dlatego poczekaj na dobry moment. Nie warto tkwić w chorym układzie, ale to ojciec i w złości się rozstać też nie bardzo,, będziesz miała ciężki start, będzie Cie to męczyć. To trudna sprawa, dlatego nie dzialaj w emocjach i nerwach. A doktorat skończ dla samej siebie, skoro zaczelas to zamknij to sukcesem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość corka z piekla rodem
gość dziś Mieszkamy z narzeczonym 300 km od siebie. Nie ma na razie możliwości żebyśmy zamieszkali razem, bo nie ma na razie możliwości pracy dla któregoś z nas. A ja tam nie pójdę na jego garnuszek bo po prostu będę się z tym źle czuła. Nie chcę się już nigdy prosić o żadną złotówke. Obojętnie kogo. Gdybym dostała tam pracę to poleciałabym na skrzydłach. Marzę o tym, ale nie przeskoczę tego..:( Bardzo bym nie chciała się wyprowadzać w złości. Chciałabym, żeby mimo iż mu się to nie podoba, to żeby zaakceptował moją decyzję bez awantur. Ale robiłam już kilka podejść, podczas naszych względnie poprawnych relacji, a i tak kończyło się niewesoło. Zawsze są awantury. ZAWSZE. Bo on nie potrafi normalnie ze mną rozmawiać, albo się na mnie drze, albo się obraża. Albo jedno i drugie. Chcę przejść to w miarę łagodnie, nie chcę się od nich całkowicie odcinać, tym bardziej, że ojciec nie był kiedyś taki, ale nie wiem jak.. Doktoratu zapewne nie skończę, ale to już inna para kaloszy, a i wcale mi na tym specjalnie nie zależy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość corka z piekla rodem
Wiedziona rozpaczą poszłam do mojej babki spytać, czy uważa, że to w porządku, że ojciec tak do mnie mówi (pewna odpowiedzi w stylu "no ale co mam zrobić, on mnie nie słucha") a on mi na to, żebym mu się nie dziwiła, że on tak mówi, bo przecież sypiam z tym chłopakiem...tak że tak.. Jak na zagorzałego katolika przystało, prawda? A i ona wie, że ja kiedyś zrozumiem, że oni mają rację.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Po 1 masz 29, a nie 18 lat. Chyba chcesz założyć rodzinę, prawda? Nie robi się tego u tatusia w domu. Po 2 zastanów się czy nie zniechęcasz do siebie swojego narzeczonego. Czas szybko leci, a Ty marnujesz najlepsze lata na kiszenie się z despotycznym ojcem. Po 3 Twój ojciec wyzywa Cię bo jest prostakiem i złym człowiekiem. Nie myśl, że to przez żałobę. Zostaniesz sama jeśli się nie wyprowadzisz i nie zaczniesz myśleć jak osoba dorosła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
19:o8 jako katoliczka muszę się odezwać :P Twój ojciec nie ma prawa mówić do Ciebie w taki sposób. To jego wina, że boisz się założyć rodzinę, podejmować decyzje. Dobry ojciec-katolik powie: "Córcia nie śpiesz się. Z seksem warto zaczekać do ślubu. Sprawdzisz czy facetowi na Tobie zależy. Patrz na czyny, a nie na słowa. Jeśli to ten to Ci się oświadczy." Twój ojciec swoim zachowaniem obraża Boga. W rodzinie nie ma miejsca na przemoc. On powinien być Twoim wsparciem. Ksiądz, który jest egzorcystą o takich jak on mówi: Otwierają furtki diabłu ( innymi słowy współpracują z nim ), wypuszczają swoje dzieci poranione. Twój ojciec powinien wpoić Ci, że jesteś wyjątkowa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja borykam tez sie z toksycznoscia , ale u mnie jest 2 takich rodziców i już nie mam siły żyć:(((. Autorko jezeli nic cie nie ogranicza ani brak pracy czy finanse czy jakies problemy zdrowotne to uciekaj i bądź szczęśliwa żyj swoim życiem a nie rodzica-/ów którzy maja swoje dorosłe dzieci za własność.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość corka z piekla rodem
Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że mój ojciec jest zdeklarowanym ateistą. Katolicy to debile, a Bóg jest dla ludzi słabych psychicznie. Ciągle się z babką sprzecza, bo ta się modli po kilka godzin dziennie, słucha radia Maryja, itd. (ona z kolei dla mnie jest wzorowym przykładem dewotki, ale mniejsza o nią). Jest niewierzący więc tu nie o grzech jako taki chodzi. I niby ok, bo przecież wiara z zasadami moralnymi nie muszą się łączyć, ale ja się nie puszczam na prawo i lewo. Ten chłopak już mi się oświadczył. Chcemy wziąć ślub, założyć rodzinę, tylko po co skoro po nim rozjedziemy się po Polsce :| No właśnie nic mnie nie ogranicza, poza tym, że się boję.. Boję się, że nie dam sobie jednak rady, że podwinie mi się noga, że on się nigdy do mnie nie odezwie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość corka z piekla rodem
gość dziś A dlaczego Ty nic nie możesz z tym zrobić? Finanse czy strach?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Pisałam dziś żeby nie rozstawać się w złości. Myślę, że jednak ślub zmienilby wiele a doktorat też nie jest bez znaczenia. A skoro jesteście zaręczeni to może pracy warto szukać w mieście gdzie jest wybranek, bo życie na odległość nie ma sensu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No właśnie... jest spora różnica pomiędzy dewotką, a katolikiem. Twój ojciec jest toksyczny. Musisz się wyprowadzić bo zwariujesz. Nic tak nie rozkłada człowieka jak stres.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×