Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Mysha

jak zapomnieć o nim?

Polecane posty

Ty, to może ja Ci dam maila do tego "mojego" i mu to ładnie powiesz? nie no, żartuję ale byłoby miło, gdyby było więcej takich osób jak Ty:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No jeśli On sam tego nie zrozumie to nic z tego nie będzie. Ja wprawdzie nigdy nie oszukiwałem nie miałem innych ale byłem wygodnicki. To jest zbyt duża pewność Siebie. Jak wczoraj byłem z kumplami w pubie i mówiłem o moich przemyśleniach to mnie wyśmiali :) i cytuję "to baby są pojebane i wyobrażają sobie nie wiadomo co. One są dla Nas a nie odwrotnie. Jak taka nie chce ze Mną to niech wypierdala..." Jak to usłyszałem to ręce mi się załamały... a ja pewnie byłem tak samo głupi jak Oni...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jiliann
no nie, on zdecydowanie nie jest taki jak Twoi kumple... wie co to szacunek ma koleżanki ale z żadną dziewczyną się nie wiąże problem w tym, że on nie przyznaje się do błędów - fakt, potrafi przeprosić; ale gdy podejmuje jakąś decyzję - dla niego jest ostateczna, nie przemyśli błędu, bo jest potwornie dumny, potwornie pewny siebie... czasem ciężko go sprowadzić na ziemię... ale kilka razy mi się udało... :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Skucha88
Ech... Te nasze serduszka... Szczególnie bliska wydała mi się wypowiedź p a u l i ,szczególnie ten teks, pytanie czy kochasz tęsknisz, a on MOŻE.. I kłamstwo że nie ma innej. Chociaż teraz już nie kłamie.. To trwało trzy miesiące z przerwami bo trochę mnie nie było, i to były najpiękniejsze trzy miesiące w moim życiu... Był dla mnie cudowny, taki kochany, zawsze troskliwy, a samym dotykiem przyprawial mnie o dreszcze.. Już trzy miesiące jak go nawet nie widziałam, a mam go w pamięci jakby od wczoraj. Śni mi się praktycznie codziennie.. Dziś mi się śnił całą noc i obudziłam się z uśmiechem, jednak na krótko bo szybko mi się przypomniało że go nie ma.. Myślałam że wogóle nigdy nie znajdę chłopaka który ma w sobie to wszystko co bym chciała żeby miał.. A on miał. Przystojny, fajnie zbudowany, charakter marzenie.. No i te oczy. A on po prostu mnie zostawił twierdząc że zasługuje na lepszego (ale banał nie?) a zaraz potem wrócił do swojej byłej.. No świat mi się zawalił. Kocham go szczerze, ale muszę się jakoś pogodzić że to koniec, pewnie już go nigdy nawet nie zobaczę. Chyba dlatego tak ciężko mi usunąć jego zdjęcia z kompa.. Myślę że jak dam radę to zrobić to w końcu i dam radę usunąć go z serca.. Tylko ta głupia nadzieja. Bo ciągle ją malutką gdzieś tam w środku mam :( chciałam mu dać wszystko co mogę, a wyszło że nie mogę dać już nic :( jak to mocno boli jak ktoś nie kocha.. Kiedyś takie odkochanie zajęło mi blisko rok.. Nie chce znowu tak długo cierpieć :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
każda taka sytuacja boli, niezależnie od tego jak bardzo się staramy, jak bardzo się bronimy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hesjanka
Jilian -> dziwi mnie Twoja postawa wobec mnie ... hmm wcale nie mam zamiaru zabijać nadziei i marzeń, chyba źle mnie zrozumiałaś, po prostu skupiłam się w swojej wypowiedzi na fakcie, ze każdy z nas się tej nadziei trzyma, mnie może to przychodzi trudniej (może z uwagi na wiek i pewne doświadczenia) ... Po prostu zastawiam się nad tym wszystkim i widzę, ze każdy pisze - ze w przyszłości się to zmieni, ze czeka, ze jeśli jest coś nam pisane to jest. Zastanawiam się czy nie jest to swojego rodzaju naiwność, czy zamiast wierzyć i pokaladac nadzieje w czymś takim, nie lepiej wziąć swe życie w garść, przemyśleć co robimy źle i obrać drogę pt. - teraz będzie mi lepiej, bo to nie będzie naiwne liczenie na dobry los, a będzie to nasza racjonalna, dobrze przemyślana droga życia :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hesjanko, ja jestem jak najbardziej za tym by wziąć się w garść, zacząć kierować swoim życiem... bo oczywiście - poleganie tylko i wyłącznie na nadziei w lepsze jutro, to najlepsza droga do upadku. Moja teoria brzmi raczej tak, by zająć się swoim życiem, brnąć do przodu i szukać szczęścia w tym, co mamy - a jednocześnie mieć nadzieję, że nasze starania przyniosą skutki. Mieć nadzieję, że nawet jeśli teraz jest źle, kiedyś zaświeci słońce. Tylko właśnie - stojąc i czekając, nie robiąc nic więcej - nie doczekamy się niczego. Życie przepłynie obok nas i może nawet tego nie zauważymy. Tak, że - zgadzam się z Tobą. Również co do naiwności. Jesteśmy naiwni. Ale jeśli ta naiwność pomaga nam optymistycznie patrzeć na życie - nie widzę w niej nic złego. W życiu nie można kierować się tylko rozumem albo tylko sercem. Wtedy na pewno nie będziemy szczęśliwi. Jeśli stłumimy jakąś naszą część - po pewnym czasie się odezwie. Pojawią się rozterki. Trzeba połączyć intuicję i rozum. Nadzieję i rozsądek. Dla zdrowej równowagi. Wiem, że łatwo powiedzieć, trudniej zrobić... Jeśli odebrałaś moje teksty jako jakiś atak - przepraszam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam ponownie :) Pisałam tu parę stron wcześniej, to był chyba maj. Pisałam jak bardzo żałuję i nie mogę zapomnieć o nim, i jak mi jest ciężko. No cóż od tamtego czasu, trochę się pozmieniało... na szczęście:) Sama w to wtedy nie wierzyłam, ale widać jest życie po nim. Nadal nie zapomniałam, i chyba nigdy nie zapomnę, ale jakoś sobie w końcu z tym radzę. No ale po kolei... Jeszcze w lipcu okrutny los postawił go na mojej drodze, i to w moim rodzinnym mieście (a on mieszka 150 km ode mnie). Przyjechali z kumplem specjalnie dla mnie i mojej przyjaciółki. Tak bardzo się cieszyłam... Głupia myślałam, że to znak, że to wielka szansa. Znów ta nieszczęsna nadzieja we mnie odżyła. Niestety było to 15-minutowe spotkanie bo im się bardzo spieszyło i nawet nie zdążyłam do niego zagadać... Myślałam, że umrę z rozpaczy. Tym bardziej, że ku mojemu ogromnemu zdziwieniu on jak najbardziej nie chciał jeszcze wracać. Wyobraźcie sobie czego ja biedna sobie nie na-wyobrażałam;) A potem jak zwykle rozczarowanie, jedno po drugim. I tak oto nie widziałam go od tamtego czasu i nie rozmawiałam z nim. Pewnie nadal bym żyła bezsensowną nadzieją, ale miesiąc temu wydarzyło się coś co mnie otrzeźwiło. Mój dobry kolega zginął w wypadku. Miał tylko 19 lat... i tyle planów, marzeń... I dlatego dotarło do mnie, że ja nie chcę tak skończyć. Nie chcę marnować życia na złudzenia. I... odpuściłam. To było jedyne rozsądne wyjście. Od tamtego czasu układam sobie życie na nowo. O dziwo nieźle mi to idzie :) Nawet... chyba coś czuję do kogoś innego:) Znam go od dawna, ale dopiero kiedy on zaczął dawać mi jakieś znaki inaczej na niego spojrzałam. Jest to na razie bardzo duża sympatia, ale kto wie, kto wie... Czas pokaże :) Nawet gdyby nic z tego nie wyszło, ja i tak się cieszę że w końcu zainteresowałam się kimś innym. Że chociaż SPOJRZAŁAM na kogoś innego:P I to nawet na wielu "ktosiów"... Boże kochany, wracam do życia ! :) I dlatego dziewczynki kochane, będzie dobrze. Trochę to potrwa, będzie bolało, ale w końcu wszystko się ułoży. Trzeba w to wierzyć :) Pozdrawiam PS. Jedyne co mnie martwi, to fakt że za tydzień minie równo rok odkąd go poznałam i... pokochałam. Bardzo się bałam tego dnia, i nadal boję... Nie wiem jak to przetrwam. Chyba prześpię całą noc i cały dzień:P Żeby tylko o tym nie myśleć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
przeczytałam Twoją historię cieszę się, że udało Ci się hmm... otrzeźwieć, że wszystko zaczyna się układać życzę Ci szczęścia:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość msz calkowita racja

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Też kiedyś tu pisałam.... Teraz "przeniosłyśmy" się z dziewczynami, które są mężatkami na "Matki, żony i kochanki- teraz koleżanki", który, to topik założyłam. O powodach napisałam we wstępie. Mogę tylko powiedzieć, że problemy, my, kobiety, w obojętnie jakim wieku byłybyśmy, mamy takie same. TO, NIGDY SIĘ NIE SKOŃCZY- KOCHANIE, MIŁOŚĆ, BÓL, ŻAL! Przemyślcie tę myśl, może będzie Wam trochę łatwiej żyć i pamiętajcie, że to Wy jesteście NAJWAŻNIEJSZE! "... Jeśli kochasz kogoś całym sercem- uszanuj jego wolność. Jeśli wróci- będzie twój na zawsze. Jeśli nie- nigdy do ciebie nie należał..." Pozdrawiam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
są rzeczy ponad nasze siły trzymam się - każdego dnia... korzystam z każdej chwili jaką mam staram się żyć dla siebie, nie marnować minuty... ale dziś coś wyprowadziło mnie z równowagi... nie wiem czy płakać, krzyczeć, śmiać się... kilka zdań zamienionych z nim czemu tyle emocji? może dlatego, że długo się z nim nie kontaktowałam... bardzo długo... wkrótce wszystko wróci do normy... o ile to normą można nazwać, wkrótce znów emocje opadną i znów będę mogła okłamywać i jego i siebie - że zapomniałam o przeszłości... kilka dni... ale teraz musiałam gdzieś odreagować... tutaj - by znajomi, by rodzinka, siostra, by nikt nie widział musiałam odreagować - uspokoić się

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jilian, dzięki za ciepłe słowa:) Rozumiem o czym mówisz... ja za każdym razem gdy tylko go widziałam przeżywałam prawdziwą eksplozję emocji. Od ekscytacji, radości, przez tęsknotę, pożądanie, aż po smutek i rozpacz. Nawet nie potrafię tego opisać... To niesamowite co ci faceci z nami robią :/ Wracając do tego co napisałaś, chyba właśnie po to jest to forum, ten temat... żeby móc się wyżalić i odreagować. Nie wszystko można powiedzieć przyjaciółce czy siostrze. Też właśnie sama się tu przypałętałam żeby się wygadać;) Dzisiaj mija rok. Moja mała, samotna rocznica... nic tylko rzucić się pod tramwaj. Ciekawe czy on pamięta... czy myśli. Nadal trzymam się nieźle, ale dzisiaj pozwolę sobie na chwilę wspomnień. Boże, nikt nigdy nie całował mnie tak wspaniale jak on... i o dziwo piszę to z uśmiechem na ustach. Może to jakiś krok do przodu? Albo oznaka szaleństwa... Przyznam się bez bicia, że napisałam do niego. Tylko się zapytałam co tam u niego słychać. A sprowokowało mnie to, że wszedł na mój profil na durnej n-k. Chwila słabości... ale nie chcę żeby myślał że jestem na niego obrażona albo zła. Już nie. Eh... los stawia na mojej drodze miłość mojego życia, doskonale wiedząc że nic z tego nie będzie. Potworna okrutność. Naprawdę, nic tylko rzucić się pod tramwaj. PS. Ktoś chce się podołować?:P Anita Lipnicka - Ostatni list. Taki dzisiaj jest mój nastrój:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Potraktujmy ten uśmiech :) jako krok do przodu. I może bez rzucania się pod tramwaj...;) Jeszcze wiele może się wydarzyć. Niekoniecznie z nim... ale jeszcze się wydarzy. I nie jedna będzie jeszcze rocznica. Trzymajmy się:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej Jilian:) pisalam tu jakis czas temu;) U mnie nic sie nie zmienilo...chyba na gorsze...tzn.nie kontaktuje sie z tym kolesiem,nie robie nadziei,ani nic........ale bardzo zle sie czuje :( nic mnie nie cieszy...praca,studia,rodzina....brakuje mi drugiej osoby..milosci...czasem czuje sie jak desperatka,ze za wszelka cene chce sie zakochac,a przeciez wiem ,że jak bede o tym ciagle myslec to MILOSC do mnie nie przyjdzie:( porażka...totalna...a Ty niedlugo zoabczysz swojego mena:)w koncu 1 pazdziernika coraz blizej:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej kochana:) wiem, że jest ciężko, że trudno znaleźć coś, co by nas do końca pochłonęło i co zaszczepiłoby spokój i radość. nie kontaktujesz się z nim, nie robisz nadziei - a więc pierwszy krok za Tobą. to jeszcze potrwa - zanim zaczniesz zauważać rzeczy, które będą Cię cieszyć. spróbuj nastawiać się optymistycznie do świata. do każdego drobiazgu. wstań rano i powiedz sobie, że to będzie cudowny dzień. każdą rzecz rób z tą myślą. nie szukaj miłości, nie myśl o niej - żyj każdą chwilą, przeżywaj ją. świat nabierze barw. hm... ja nie chcę miłości, faceta... chyba potrzebuję tego by pobyć sama. on... nauczył mnie ufać innym i odebrał to zaufanie. troszkę potrwa zanim znów się przełamię. a pierwszy października... wolałabym gdyby nigdy nie nadszedł... 😭

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość goncia
ja tez mam taki problem poznałam go na studiach najpierw mnie wkurzał dzis go kocham ale wiem ze nie bedziemy razem cierpie i nie iem co robic , nie umiem zapomniec :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
heh... dokładnie o tym mówię zabawne... póki się rok akademicki nie rozpoczął staramy się unikać - gdy jedno jest na uczelni, drugie trzyma się od niej z daleka... jakoś przebrniemy... choć dziś rozbroiła mnie dziwna aluzja dziewczyny z jego roku... pierwszy raz zaczynam bać się plotek

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Goncia, podejrzewam, że nigdy nie zapomnisz... ale możesz pogodzić się z tym i ruszyć dalej. Tylko daj sobie czas kochana. I cierpliwości. W końcu wszystko się ułoży:) Jilian, nie ma co przejmować się plotkami:) Ludzie sobie pogadają, pogadają i zapomną. Oczywiście nie powinni, w końcu to Twoja osobista sprawa, ale spraw tu teraz żeby ludziom odechciało się plotkować:P To chyba niewykonalne. Ja np wg plotek w zeszłym roku chyba z 5 razy byłam w ciąży:P Nie mają własnego życia, to wymyślają bzdury. A ja nadal czekam na jego odpowiedź... i chyba się nie doczekam. Napisałam mu zwykłą wiadomość, z małym żarcikiem, bez żadnych zwierzeń ani ciśnień... i cisza. To milczenie jest dość wymowne. Ja naprawdę nie rozumiem facetów... raz wydaje mi się że jest wszystko między nami okej na stopie koleżeńskiej (przynajmniej taka była nasza ostatnia rozmowa), a raz znowu się nie odzywa, znowu mnie olewa itd. I tak ciągle, w kółko. I niech mi ktoś jeszcze raz powie że to kobiety są niezdecydowane:P No nic. To już nie powinno mnie obchodzić. Z naciskiem na "nie powinno". A wczoraj znów, po raz 19867 wydawało mi się, że go widziałam na ulicy. Czemu wszyscy faceci są tak do niego podobni?! :P Naprawdę, ten człowiek wpędzi mnie do grobu. Eh, jakoś się musimy trzymać... w kupie siła:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja byłam z chłopakiem 5 miesięcy i pomału tydzień temu zaczęło się między nami psuć o tyle, że on przestał się odzywać albo odpowiadał, że nie chce z nikim rozmawiać. Gdy wymusiłam na nim spotkanie powiedział, że chce zakończyć ten związek bo dalej skrycie kocha swoją byłą partnerkę, z którą był 2.5 roku(minął rok od ich rozstania, przez jej skok w bok) i nie może patrzeć jak mnie tym rani. Mówił też, że nie chce mi zmarnować życia. Jasne - ja nie chcę być nagrodą pocieszenia i jedyne czego bym chciała to tego żeby się nawrócił bo te 5 miesięcy było cudowne i niełatwo mi jest tak to wszystko skreślić. Dzisiaj znalazłam profil jego ex w internecie i postanowiłyśmy się spotkać. Chce tylko wiedzieć, czy prawdą jest, że ona nie chce z nim więcej mieć nic wspólnego bo uważa, że ten związek był toksyczny i sama już zdążyła ułożyć sobie życie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość znajdź kogoś innego
klin klinem, na jednym facecie świat się nie kończy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ilovethisgame
chyba nawet dluzej niz dlugo zastanawialam sie, czy w ogole napisac cokolwiek... ale czytajac wasze wypowieedzi uswiadomilam sobie, ze chyba nie jestem sama na swiecie z tym problemem. prosze o jakiekolwiek logiczne odpowiedzi, nawet kiedy moja historia nie wyda wam sie logiczna ani troche... zaczne od tego, ze wczesniej bylam z X 4 lata, kupil on nawet pierscionek zareczynowy, chcial byc ze mna na zawsze, kochal mnie, szanowal, zrobilby wszytsko.. ja nie umialam tego docenic - inaczej - ja nie umialam czuc tego samego. rozstalismy sie. zmienilam miejsce zamieszkania, chcialam zaczac nowe zycie. wtedy calkiem przypadkiem poznalam ***. przypadkiem, bo przez internet.. mieszkamy w roznych czesciach Polski, ale jak sie okazalo, on widzial mnie juz wczesniej, doskonale wiedzaial o moim istnieniu, czekal tylko na odpowiedni moment.. okazalo sie, ze mamy podobne doswiadczenia, on tez niedawno zakonczyl 4letni zwiazek itd.. poza tym laczylo nas mnostwo innych rzeczy, moze nawet zbyt wiele.. spotkalismy sie i od razu wiedzielismy ze to jest TO! najcudowniejszy okres mojego zycia - piekne 4 miesiace - choc trudno, bo w duzej mierze na odleglosc, ale nigdy w zyciu nie czulam, ze moge, a przede wszytskim CHCE drugiej osobie dac tak wiele od siebie - gotowa bylam zrobic wszytsko, zauwazylam ogromne zmiany w sobie, kazdego dnia stawalam sie przy nim lepszym czlowiekiem.. i nie balam sie zadnej innej kobiety, bo widzialam jak on na mnie patrzyl, bo wiedzialam, co robil, bo przede wszytskim czulam to, co bylo miedzy nami.. no moze prawie zadnej kobiety sie nie balam. jedynie jego ex... i kiedy bylismy najszczesliwsi na swiecie, ona postanowila znow wejsc z butami w jego zycie.. zadzwonila, zapytala co u niego, kiedy odpowiedzial, ze cudownie i ze nikt nigdy nie dawal mu tyle szczescia co ja, zaczelo sie pieklo..podejrzewam, ze zazdrosc kobieca granic nie zna... od tamtej pory ex zaczela kontaktowac sie z nim non stop, mamic, przywolywac wspomnienia, jednym slowem zaczela robic wszytsko, by do niej wrocil..albo inaczej - robic wszytsko, by zburzyc jego i moje szczescie.. udalo jej sie to w 100%, po kilku tygodniach niepewnosci, *** oswiadczyl, ze chce sprobowac z nia raz jeszcze... mi zawalil sie swiat, ale zakochalam sie do tego stopnia, iz uznalam, ze jesli bedzie szczesliwy z nia, to i ja bede szczesliwa... ciagle mielismy kontakt, jakos to tam bylo, z czasem coraz rzadziej i rzadziej.. ale i ja bylam jakos spokojna, bo wiedzialam, ze jest z nia, pewnie jest szczesliwy i nie mam juz szans na nic... zylam sobie spokojnie, zajmowalam sie wlasnymi sprawami, nie rozpaczalam, nie myslalam za duzo, po prostu kochalam po cichu, by nikt nie uslyszal.. nie umialam tylko otworzyc sie na nic nowego.. wyjechalam zagranice na 2 miesiace, poznalam mnostwo nowych ludzi, cieszylam sie zyciem.. az sie odezwal... po prostu, co u mnie... pogadalismy, wymienilismy zdawkowo informacje... po kilku dniach dowiedzialam sie, ze ex zostawila go po raz drugi... ze jest sam i bardzo cierpi... i zaczelo sie najgorsze.. bo poki byli razem, wiedzialam, ze nie ma dla mnie miejsca w jego zyciu.. a teraz mimo, iz moze miejsce sie zwolnilo, on jest zbyt rozbity emocjonalnie by znow sprobowac po raz drugi... nie mamy kontaktu, ja nie rozpaczam, ciagle robie to co kocham w zyciu, ale gdzies tam an dnie jest on, i jak pies obronny strzeze dostepu do mego serca.. na nikogo innego nie potrafie sie otworzyc, nie chce, jakos tak juz jest.. ja wiem, ze spotkalam juz TEGO kogos, z kim chce spedzic reszte mojego zycia i jestem cierpliwa i nic nie trace.. tylko tak juz bym chciala moc uwolnic to uczucie... jakos dac mu znac, ze ja wciaz jestem dla niego.. zbliza sie nasza rocznica poznania, zblizaja sie jego urodziny... moze to dobry moment by sie jakos delikatnie przypomniec? marze jedynie, by usmiechnal sie na mysl o mnie.. ale jeszcze bardziej marze, by ten usmiech zobaczyc.... nawet nie mam za bardzo z kim o tym pogadac, moje kolezanki jakos znienawidzily go po tym, co mi zrobil, i kazde moje slowo neguja jak tlyko sie da.. poza tym mowia ze jestesmy tak bardzo podobni, ze to nie ma szans.. ze dwie takie same osoby nie umieja zyc razem.. a ja jednak czuje, ze spotkalam swoja druga polowke, ze to ona mnie odnalazla, i jeszcze przyjdzie czas, ze bedziemy razem.. z sama soba dogaduje sie najlepiej - wiec z kim bylabym szczesliwsza niz ze swoim lustrzanym odbiciem w meskiej postaci?? ehh... macie cos dla mnie?:)))))))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
odezwij się do niego:) złóż życzenia na urodziny, przypomnij o swoim istnieniu... i czekaj - może się ułoży

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"A ja nadal czekam na jego odpowiedź... i chyba się nie doczekam. Napisałam mu zwykłą wiadomość , z małym żarcikiem, bez żadnych zwierzeń ani ciśnień... i cisza. To milczenie jest dość wymowne. Ja naprawdę nie rozumiem facetów... raz wydaje mi się że jest wszystko między nami okej na stopie koleżeńskiej (przynajmniej taka była nasza ostatnia rozmowa), a raz znowu się nie odzywa, znowu mnie olewa itd." no... ja po czymś takim napisałam do niego tekst: "na początku naszej znajomości zapytałeś czy łaskawie bym Ci odpowiedziała... w tej chwili mogłabym powiedzieć to samo bo piszę do powietrza stwierdziłeś, że chciałbyś zachować znajomość no tak... ale jednostronnie to nie działa jeśli jedna strona się wysila i pisze by jakoś kontakt utrzymać a z drugiej odpowiada cisza... to się męczące staje chciałam mieć kumpla... ale skoro nie - to nie, łaski mi nie robisz" dobra - byłam wściekła - ale podziałało... i przywołałam go do porządku :p i sądziłam, że to będzie koniec znajomości - tymczasem zaczął się odzywać... i cóż. Teraz jest tak, że gdy rośnie we mnie nadzieja, że może jakoś się dogadamy - on milczy. Gdy mam już dość, gdy wydaje mi się, że to koniec - on nagle staje się cudownym kolegą. Ja myślę, że my ich nigdy nie zrozumiemy. Trafiłyśmy po prostu na dziwnych ludzi i tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ilovethisgame
masakra jakas z nimi... znacie piosenke kasi klich - porcelana? polecam wszytskim w podobnej sytuacji... a co do urodzin pana ***... planuje wyslac mu tort.. anonimowo.. niech caly dzien chodzi i mysli, od kogo... a wieczorem napisac sms z zyczeniami i zapytac, czy smakowalo.. co myslicie?:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Szczerze mówiąc nie wiem. Nie mam pojęcia jaki jest = nie mam pojęcia jak zareaguje. Może i to dobry pomysł. Opowiesz co zrobił. Trzymam kciuki:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej, ja też trzymam kciuki :) To fajny pomysł z tym tortem... Napisz nam koniecznie jak poszło:) Heh niezły sposób:P No widzisz, u mnie jest bardzo podobnie. Kiedy już kurczę postanowię sobie że to koniec, a resztki nadziei właśnie się wypalają, on nagle wyskakuje z czymś. No właśnie, ciekawe na jakiej zasadzie to działa, to kiedy się odezwą a kiedy nie. Nastrój? Poziom szczęścia? Smutku? Sukcesy w pracy? Niepowodzenia? ... Fazy księżyca?? :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×