Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Mysha

jak zapomnieć o nim?

Polecane posty

Gość brodzia01
Jilian, musisz być silna! Spróbuj poradzić sama sobie, tak jak radzisz innym, a na prawde wyjdziesz na tym najlepiej, uwierz mi! Głowa do góry ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość najwiekszy naiwniak
wiesz ja kilka razy obiecywalam sobie ze juz nigdy nie zapomne jak sie czulam przez niego,kiedy wracal rozkochal na nowo i zostawil-jest w tym mistrzem,ale moze Tobie sie uda podejsc do tego rozumem a nie sercem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziękuję Wam:) Wiem, że drugi raz nie dam się skrzywdzić. On sam powiedział, że wszystko zależy od nas. Jeśli nie pozwolimy na coś, to się to nie zdarzy. Ten jeden raz mogę zaufać jego słowom... Zobaczymy co przyniesie dzień...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
postaram się... a póki co - mam plan - nie dopuścić byśmy zostali razem tylko we dwoje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość najwiekszy naiwniak
wiesz to bardzo dobry plan:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jedyna rzecz jaka przychodzi mi do głowy. w uciekaniu jestem dobra... a to przynajmniej odwlecze wszystko... a jak się już przyzwyczaję do jego obecności to jakoś pójdzie... a może on sobie znajdzie inną zabawkę i będzie spokój...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość najwiekszy naiwniak
oby Ci sie udalo:)ja na szczescie wiem ze go predko nie spotkam wiec musze tylko sama w sobie sie zebrac i juz nigdy nie dac sie poniesc ale jestem pelna nadzei ze tym razem sie uda

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość najwiekszy naiwniak
tez tak mysle:) we dwie zawsze raźniej!!:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie we dwie... nas tu więcej jest... wszystkie damy sobie radę... razem jesteśmy silne:) serdecznie dziękuję Wam raz jeszcze -i życzę dobrej nocy:) ps. trzymać jutro za mnie kciuki;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wcale nie mam ochoty się mścić. Ten link widziałam - totalna głupota. Zapytałam tylko czy się bronić - i jeśli tak - to w jaki sposób. Zapytałam tylko czy uciekać od tego. A bycie zołzą - ja to traktuję tylko i wyłącznie w taki sposób, że... dbam o siebie. Bez jakiegoś grania, oszukiwania. Napisze, czy podejdzie - a jeśli ja w danej chwili nie mam czasu, to się nie tłumaczę, nie przepraszam - mówię po prostu "nie". Itp. Właściwie... Zołza się szanuje, gdy widzi, że ktoś chce się nią bawić - wycofa się. Bo będzie dbała o swoje nerwy, o siebie. Tylko tyle. Z resztą... zobaczymy co będzie... Chciałabym wierzyć, że on potrafi się zmienić... A nie jest to jakiś jego chwilowy kaprys.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
i wcale nie musi wracać. chciałam by znów był moim kumplem, przyjacielem... i o ile nie zacznie jakichś gierek - będzie ok.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość marger
już naprawdę nie wiem, gdzie mogę szukać jakiegoś wsparcia czy zrozumienia, piszę tu, bo nie wiem co ze sobą zrobić, jestem załamana, wszystko co do tej pory kochałam i liczyło się w moim życiu właśnie straciło sens. poznaliśmy sie dobrych kilka miesięcy temu. miłość od pierwszego wejrzenia, szalona i niesamowita. nigdy wczesniej nie poznałam człowieka, który akceptowałby mnie w 100%, kochał moje wady, spierał, płakał ze mną, podziwiał i dzielił życie w tak dużym stopniu, pomimo że dzieli nas taka odległość. Mamy po 20 lat, ja własnie zaczynam studia, nie ma mowy o przeprowadzce, a mieszkamy 600km od siebie. Po tych niesamowitych miesiacach spędzonych wspólnie, kiedy ja nie miałam żadnych obowiązków związanych z edukacją itp i moglam spedzac z nim 24 godziny na dobę, własnie teraz muszę podjąć decyzję. wiem, że to związek bez przyszłości. ale kocham go na zabój i najgorsze, że to uczucie jest odwazjemnione. obydwoje jesteśmy świadomi, ze wszystko działa na niekorzyść i musismy to skończyć. jest cudownie, gdy jesteśmy razem, gdy jestesmy osobno - teśknimy tak bardzo, że doprowadza to do szaleństwa. płakanie po nocach i niepewność stały się moją codziennością, ale z drugiej strony wiem, ze czeka mnie niesamowity czas spędzony razem. Nie wiem, czy jestem w stanie o nim zapomnieć, o tych wszystkich cudownych chwilach, słowach... Boli mnie, że najbliższa mi osoba na świecie nie bedzie nią już więcej, że być może nie zobaczymy się już nigdy więcej w naszym życiu, że stracimy kontakt. to tak jakbyśmy dla siebie umarli. z wielkiego uczucia wielka pustka. nie wiem co robić, jestem załamana. musimy podjąć decyzję, jesteśmy świadomi, ze ten związek to również ogromny ból i tęsknota, ale z drugiej strony... jezu, jestem w totalnej rozsypce. nie wiem co robić

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ale dlaczego musicie kończyć? Związki na odległość istnieją... Znam pewien udany... Spotykają się... Chyba raz w miesiącu... Jedno jedzie do drugiego - i są ze sobą już kilka lat. Ufają sobie. Potrafią tak żyć. A mój plan nie wypalił. I było... Nie byłam zołzą... Znów pozwoliłam bawić się mną, moją psychiką... Nie wiem co myśleć. Potwornie się boję, że dam się omotać. Że będzie miał zabawkę, dopóki nie pojawi się inna. Gdy jest obok... rozum się wyłącza... I nawet nie mogę z nim o tym porozmawiać. Nie mogę zapytać... Muszę się wziąć w garść. Nie być na każde zawołanie. Muszę się nauczyć odchodzić gdy coś zacznie się wymykać spod kontroli. Powstrzymywać się gdy będę chciała się przytulić. Muszę być silna. Ostrożna. Pokazać, że nie jestem zabawką, ani jedną z wielu. I co z tego, że mi dobrze przy nim? Co z tego, że na chwilę mogę zapomnieć o świecie? Nie jestem w stanie uwierzyć, że coś do mnie czuje - nie po tym co się działo. A on? Zachowuje się, jakby zapomniał, że kłamał. Zapomniał, że oszukiwał... Nie jestem w stanie uwierzyć, że się zmienił... Jeszcze nie teraz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość najwiekszy naiwniak
Jilian nawet nie wiesz jak dobrze Cie rozumiem!!niestety ja pomimo tego ze walcze by nie byc zabawka na kazde zawolanie boje sie ze znowu ulegne,by choc przez chwile poczuc sie jak w bajce...za kazdym razem mam nadzieje ze bedzie inaczej:(((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ale... to dziś zawędrowało za daleko... nie no... byliśmy na uczelni... więc na tyle, na ile przyzwoitość pozwala... ale i tak za daleko. znów nie byliśmy jak kumpel-kumpela... znów grał mi na emocjach pytając m.in. czy gdyby mnie pocałował - czy to by dla mnie coś znaczyło... wspominając w ogóle, że chciałby to zrobić... czego się spodziewał? że co odpowiem? sprawdzić jak daleko się posunę? ledwo włączyłam komputer... napisał... ale... nie zacznę tego tematu - nie tym razem. tym razem zrobię wszystko inaczej. uwielbiam gdy jest blisko... uwielbiam to, jak potrafi na mnie patrzyć... nienawidzę poczucia, że to wszystko może być udawane.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość najwiekszy naiwniak
wiesz ja tez jestem niezla-nie wierze w to ze on robi to umyslnie,jak juz kiedys wspomnialam mam dla niego milion wytlumaczen,ale teraz chce inaczej wiem ze najgorzej ten pierwszy raz sie przelamac i powiedziec NIE!!!przyznam szczerze ze w chwili obecnej nie mialabym sily mu sie oprzec dlatego dobrze ze sie nie odzywa....smutne to wszystko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nooo... ja waśnie sobie udowodniłam, że nie potrafię... wtedy, z tą chorobą... bo przy jego roku, bo widziałam ich miny, bo było kilkanaście powodów by się zatrzymać... a teraz... no nic... zobaczymy jak się będzie sytuacja rozwijać... nadal powtarzam sobie - nic na siłę... nie wymuszać, nie prosić, niech się wszystko samo dzieje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość najwiekszy naiwniak
hmmm ja musze troche inaczej,wiem ze musze sie zebrac w sobie i przestac to ciagnac zeby zachowac resztki godnosci...wiem dobrze ze jemu taki uklad odpowiada,z czystej wygody-wyciaga reke i ma:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość najwiekszy naiwniak
i wzajemnie:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaak, nie myliłam się co do niego... Dziś Pan Idiota sprawdzał na ile mnie stać, jak ślepa jestem i czy polecę za nim gdy tylko zawoła... To się rozczarował. Kuźwa, takiego braku szacunku jak on dzisiaj to mi dawno nikt nie okazał. Wyszedł z sali i tekst - "zamknij drzwi"... i poszedł sobie... Święcie przekonany że wyjdę, pobiegnę za nim... Kilka metrów dalej zauważył, że ja wcale się nie spieszę... Przystanął na chwilę, spojrzał - jakby zaskoczony. Zrobiłam minę znaczącą "czego Ty ode mnie chcesz?" i szłam dalej swoim tempem. Gdy zorientował się, że za nim nie polecę - poszedł sobie. I tak do końca dnia się ignorowaliśmy. Ciekawe czy do niego dotarło, że na takie traktowanie to mu nie pozwolę?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jej... Jestem wściekła. Wiem, zła emocja... Nie kumam co to dziś było. Jestem wściekła... Niemalże dałam się podejść. Oj nie... Przysięgam, że koniec ze spokojną, uległą i łatwowierną Jillian. Koniec z tą jego zabawką. Zobaczymy kto tu będzie za kim latał. Przeliczył się. Nie zauważył kiedy przestałam mu ufać. Tak pewny siebie - a nie widział, że siedząc z nim analizuję na ile mogę mu pozwolić. Gdzie jest bezpieczna granica, gdzie się będę mogła bronić...? Gdzie jest ten moment, gdy istnieje ryzyko, że znów się zaangażuję. Jestem wściekła. Nie dowierzałam w to, co widziałam. Będzie czekał, aż się do niego odezwę. Aż zacznę się płaszczyć lub przepraszać za to, że za nim nie poszłam. Będzie czekał na moment aż się nie uśmiechnę i udam, że nic się nie stało. Że wszystko jest w porządku... Może i tak zrobię - ale z premedytacją. Mam ochotę napisać mu co myślę o tym wszystkim. Mam ochotę nawrzucać mu... Przypomnieć, że wolałabym by okazał mi więcej szacunku. Ale nie wiem czy warto... Przeprosi albo powie, że przesadzam. Po czym znów będzie oschły. Będzie sprawdzał, do czego się posunę by powtórzył się taki dzień jak ostatnio... Nie pozwolę na to. Zastanawia mnie tylko... Czy oni są tak perfidni? Robią to z premedytacją czy nieświadomie? Zastanawia mnie dlaczego oni się nami bawią. Zabawkę ma... Miał. W czerwcu. Ale już tak ślepa nie jestem. Już tak naiwna nie jestem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość najwiekszy naiwniak
zazdroszcze Ci,bo widze ze masz ta sile ktora ja powinnam byla miec juz wiele razy...u mnie cisza i tylko czasem mi przykro tak bardzo przykro,ze wierzylam w te wszystkie bajki-ale wiem ja po prostu chcialam w nie wierzyc:( niedawno mialam taki moment ze gdyby sie odezwal to niestety bylabym jego,ale dzis wiem ze nie popelnie tego bledu juz nigdy!najbardziej mi zal ze to wlasnie w nim ulokowalam najpiekniejsze uczucia:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mnie za bardzo zabolało bym mogła wierzyć w jego słowa. Mam w opisie małe przesłanie do niego. Ale... albo nie zauważył albo nie chciał zauważyć. Ciekawe czy jutro się odezwie. A to nie siła... Tylko złość, bezradność. Nienawidzę gdy ktoś robi sobie ze mnie jaja. Tylko tyle... Wszedł mi na ambicję. Nie ma czego zazdrościć... Ja tylko wsparcie mam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A że dziś niemalże nie zemdlałam na uczelni nie miałam ochoty się wściekać, kłócić... Nie zauważył. Zignorował. Szlag!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dochodzę do wniosku... że czasami lepiej jest nie wiedzieć. Co mnie podkusiło, żeby to sprawdzać... ale przynajmniej już wiem czemu nie doczekałam się odpowiedzi. Dzisiaj po prostu świat mi się zatrząsł pod nogami. ON ma kogoś. Dziewczynę. Siedzę tu teraz i płaczę, chociaż nie powinno mnie to wcale obchodzić. Nie powinno mnie to boleć... A jednak obchodzi i boli. Ale czyż nie powinnam była domyślać się że to w końcu nastąpi? że znajdzie sobie kogoś? Ale myśl... o tym że inna kobieta go całuje, przytula, a on... on kocha właśnie ją, nie mnie... Ta myśl była zbyt bolesna żeby dopuszczać ją do świadomości. Ale tak oto spełnił się mój najczarniejszy sen. To koniec! Koniec nadziei... marzeń... złudzeń. Nie ma nic więcej. Odebrano mi wszystko czego się tak kurczowo trzymałam. Myśli że pomimo tego że zaczynam żyć na nowo, bez niego, nadal można wszystko naprawić. Że to tylko okres przejściowy... a kiedyś spotkamy się przypadkiem... i w końcu powiem mu jak bardzo go kocham i jak bardzo żałuję wszystkiego. Przeklęta nadzieja!! Boże, ile razy uda mi się stanąć na nogi, tyle razy upadam podwójnie boleśnie. Wciąż powtarzam sobie że będzie dobrze... ale tracę w to wiarę. Skoro udało mi się znaleźć tą moją 'połówkę'... to gdzie na Boga znajdę drugą taką? To samo w sobie jest zaprzeczeniem. A ja mam już tak dosyć samotności... Ale będzie dobrze. Kiedyś.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
stream, strasznie mi przykro. Sprawdziłaś - ale przynajmniej wiesz na czym stoisz, wiesz co się dzieje. Nie łudzisz się (w przeciwieństwie do niektórych). Wiem, że boli. Zawsze boli świadomość, że coś odeszło - i nie ma powrotu. Nadal uważam, że dobrze jest wiedzieć - ja nie widzę nieczego gorszego od niepewności. Wiesz... i nie będziesz się dręczyć. W końcu pojawia się okazja by zamknąć rozdział i pójść dalej. Już nie musisz stać w miejscu i czekać. Będziesz mieć nowe szanse. Jakiś czas temu pisałaś, że nauczyłaś się patrzeć na innych. Pisałaś z iskierką nadziei, że ten inny może coś wniesie do Twojego życia... Spróbuj spojrzeć na świat tak jak wtedy. A może ani jeden ani drugi nie byli tą Twoją... 'drugą połówką' (masło maślane)? Niektórzy bardzo długo czekają aż pojawi się taka osoba. Zwykle się pojawia. I Ty taką spotkasz.... Może jeszcze nie teraz, ale spotkasz. A nadzieja... Najcudowniejsza rzecz a jednocześnie nasze przekleństwo. Z jednej strony pozwala trwać, a z drugiej... bez komentarza. Masz nową szansę. I będzie dobrze. Kiedyś napewno:) A człowieczek, o którym ja piszę... Jak bardzo bym chciała wiedzieć co mu chodzi po głowie. Dlaczego próbuje obudzić moją nadzieję? Cały czas się bronię. Cały czas powtarzam sobie, że nie wolno mi zaufać. Nie wolno mi drugi raz się zakochać. Nie wolno mi się łudzić... I na powtarzaniu się kończy... No może nie, bo powstała taka mała blokada, która opóźnia rozwój sytuacji. Próbowałam podpytać co się dzieje. Efekt? Taki jak zwykle - odpowiedź dypolmaty. Czyli taka, z której i tak nic nie wiem. Może tak, może nie, może jutro a może nigdy. Za tamtą historię się wytłumaczył... Jak trochę sobie na niego pokrzyczałam. Tak, ale jak zwykle to ja się pierwsza odezwałam. Pytanie tylko - po co? Nienawidzę jego obietnic. Nienawidzę tego, że o nim myślę. Nienawidzę nadziei. Nienawidzę tego, że ją mam i tego, że chciałabym być z nim. Nienawidzę poczucia, że on znów się mną bawi. Nienawidzę tego, że on nie potrafi albo nie chce się zdeklarować. Nienawidze niepewności. Miałam swój plan. Doprowadzić do tego, by było tak jak przedtem, zanim się pokłóciliśmy. Plan zrealizowany wcześniej niż myślałam... I nie wiem co dalej. Nie myślałam o tym, bo nie wierzyłam, że się uda. I co? I ludzie mi mówią, że zazdroszczą. Bo osiągnęłam to, co chciałam. Bo mogę mieć nadzieję. Bo mam możliwość - albo się zemścić, albo starać się by wszystko się poukładało. Ale nadal to on ma nade mną przewagę. Bo jestem zbyt naiwna by cokolwiek robić. Bo mam tą głupią nadzieję. Bo zdaje się, że i on osiągnął swój cel. Bo wbrew temu, co sobie powtarzam... on za dużo dla mnie znaczy. Stream, to ja Ci zazdroszczę. Bo u Ciebie coś się skończyło. A ja nadal trwam w czymś, co nie wiem dokąd prowadzi. I nie mam odwagi by cokolwiek z tym zrobić.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×