Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość zrozpaczona55555

jak pokochać męża i uniknąć rozwodu

Polecane posty

Gość zrozpaczona55555
a co z pożądaniem? u mnie go brak czy to może wynikać z moich problemów? bo to jednak rodzi też niefajne sytuacje

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zacznij od terapii, bo antydepresantów nie bierze się na alergię, najwyraźniej nie przepracowałaś swoich problemów do końca. Do seksu wcale nie trzeba miłości - bywa bardzo udany nawet jeśli nie ma żadnego uczucia - więc źle szukasz powodów tego stanu. Po pierwsze - sprawdź hormony, dokładnie się przebadaj. Poza tym są osoby, które mają po prostu bardzo niskie libido i żadna miłość tego nie zmieni. A i tak są w stanie tworzyć zgodne związki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zrozpaczona, jaki antydepresant brałaś? Przecież te leki otepiaja, wyciszają reakcje organizmu na bodźce. Libido mogło c***aść od leków, a teraz jak je odstawiłas to zaczynają się u Ciebie nerwicowe wkrętki - czytałaś o ROCD? Porównaj to do siebie. Jeszcze to typowe "boję się, że go nie kocham/ nie kochałam, boję się że go zostawię". Z tego co piszesz wynika, że Ty tego zwyczajnie nie chcesz. Wbrew pozorom jest to bardzo częsty lęk u nerwicowców - zajrzyj na pierwsze lepsze forum ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zrozpaczona55555
brałam seroxat już sama nie wiem co o tym wszystkim myśleć brakuje u nas w związku takiej iskry, spontanicznej radości, emocji

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
...i czekasz, myślisz , że ktoś to wam da... ot tak, na dzień dziecka np.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zrozpaczona55555
nie nie czekam chce coś zrobić ale nie bardzo wiem co :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nic sie nie da pożądanie umarło

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dziewczyno, jesteście ze sobą 9 lat! naprawdę łudzisz się, że tak długoletnich związkach wszyscy czują fajerwerki, tylko ty nie? Halo, tu ziemia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aniaanita3030
Autorko odezwij się do mnie mam ten sam problem co ty :) Też nie czuje pożądania do narzeczonego a jest to super człowiek najlepszy na świecie dba o mnie spełnia każdą zachciankę pracuje w wojsku często go nie ma ale i tak dzwoni co chwila pyta czy u mnie ok , robi niespodzianki. Lepszego od niego nigdzie nie znajdę... Ale no właśnie jest też problem że nie kocham go tak jakbym chciała , nie ma iskry , pożądania po 3 latach związku bo tyle jestem z nim....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Autorko, coś sobie wkręciłaś, i drąźysz. Lubisz się martwić na zapas, prawda? Z opisu wygląda na to, że kochasz męża, zależy Ci na małżeństwie i wspólnym szczęściu. To jest miłość z tych, które palą się równym , jasnym płomieniem. Motylki w brzuchu mają gowniary, które uprawiają seks okazjonalnie, często o nim myślą, i przy wyborach partnera kierują się tylko żądzą. Czemu wybiegasz do przodu i piszesz o rozwodzie? Z jakiego powodu? Lubisz czarnowidztwo? Jeśli teraz nie masz ochoty na seks, może to być wynikiem odstawienia leków, większego niepokoju, itp. Seks w dobranym związku, małżeństwie powinien być radosny. Nie twórz problemów , i uspokój się, bo wszystko jest w porządku, a nie zawsze musi być ochota na figle. Im więcej będziesz spokojna, zadowolona, tym lepiej dla Twego małżeństwa. Myśl zawsze pozytywnie. Pozdrawiam. mężatka ze stażem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aniaanita3030
Jak masz emaila czy gg zostaw to z chęcią bym popisała o tym problemie bo też niewiem co robić. Myślę o psychologu , wcześniej przeżyłam toksyczny związek , gdzie to ja kochałam za bardzo i tak myślę że mogłam się z tego jeszcze nie podnieść i to we mnie siedzi. Z drugiej strony jednak często się zdarza że ludzie nie czują do siebie pożądania a są z ze sobą i żyją zgodni , tylko że u mnie jest też ten problem że ja się zakochałam w kimś za kim szaleje na nieszczęście to kolega z pracy którego widzę codziennie :( i ten stan trwa przeszło pół roku próbuje o nim zapomnieć bo to zły człowiek , pracownicy na niego narzekają , ogólnie jest uparty i wiem że z nim napewno bym związku nie stworzyła , zresztą nie zostawie narzeczonego bo by mu serce pękło...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
22.17 Na pewno go kochasz i pożądasz, tylko tego tak nie określasz... Tęsknisz za nim? Myslisz o nim? Martwisz się o niego? Jest dobrze, nie zepsuj tego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
22.21 no i jesteś ćmą, która strasznie chce się spalić. Skoro tak Cię ciągnie do złego, to zostaw swojego dobrego faceta. Szkoda go dla Ciebie .Twój wojskowy wyjeżdża, a Ty flirtujesz z innym? O matko...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przerabiałam ten problem. Byłam z facetem, który najpierw zaniósł mnie do nieba, a potem zrzucił do piekła. Jeszcze do końca nie odchorowałam tego związku, a minęło 13 lat. Coś we mnie umarło, ale też na coś się "zaprogramowałam". W pewnym sensie uzależniłam się od niego, pamiętałam tylko to, co dobre, a że to były lata mojej młodości, kiedy wszystko było piękne, świeże i bez obciążeń, to każdy dotyk był wielkim wow. Po porzuceniu miałam w głowie wyimaginowany obraz, pewien zestaw wyobrażeń, uczuć i odczuć. Szczęścia miałam 2: 1. moja babcia powiedziała mi parę słów o tym, jak ona wybierała faceta na życie i na podstawie czego eliminowała innych (mojego dziadka wybrała, bo był stateczny, miał podobne zainteresowania, nadziejny charakterem i brakiem nałogów czy złych nawyków) 2. przeczytałam genialną książkę (ani tytułu ani autora i wcięło mi ją gdzieś), która opisuje allegorię mojego życia, szczęśliwie ja w porę się opamiętałam. Na tamten moment mogę przyznać, że wyszłam za mąż z rozsądku. On kochał i zabiegał i ciągnął przed ołtarz. Jest dobrym człowiekiem, opoką, skałą. Mam przy nim szalone poczucie bezpieczeństwa. I... z każdym rokiem kocham bardziej. ale najpierw musiałam coś ze sobą ustalić i postaram się to tobie przekazać. Wiedziałam, że jest jakiś brak. Byłam nastrojona na ex, mąż nie pociągał mnie tak bardzo. Zdecydowałam, że zgodzę się na ten brak. Świadomie. Pamiętam pierwsze miesiące, lata małżeństwa, miałam poczucie, że to był z 1 strony zły (a z 2 strony dobry) wybór, bo zamknęłam sobie drogę z kimś... sama wiesz w czym rzecz, bo to przeżywasz. Było ciężko, ale patrzę na to, co mam: męża, który jest prawdziwym skarbem, tak stabilnego, że mi się to w głowie nie mieści (jak tak ciągle można być czegoś pewnym i nie chcieć zmienić zdania choć na chwilę, choćby po kłótni czy jakimś rozczarowaniu), 3kę dzieci, przy których mąż mi pomaga, zaplecze finansowe (głównie jego zasługa) i naprawdę dobre porozumienie. W dodatku jestem introwertyczką, a jego obecność mnie nie męczy (to ważne, bo jak ostatnio spędziłam dzień z najlepszą przyjaciółką to musiałam odreagować). Kiedy się zgodziłam na to, że nie będę mieć wszystkiego (świadomie, to b.b.b. ważne), postanowiłam wykorzystać wszystko to, co mam i tym się cieszyć. Mąż, mimo wszystkich swoich zalet, ma (miał?) dość ciężki charakter, ale ja jestem mocno plastyczna i umiem się odnaleźć w różnych sytuacjach. Dotarliśmy się. Jest nam dobrze, mamy w związku taki dobry rodzaj nudy, takie rejsowe nic się nie dzieje. Właściwie to chińskie, nawiązując do przekleństwa "obyś żył w ciekawych czasach". Wraz z dojrzewaniem zmieniało się moje rozumienie związku, miłości, moich potrzeb. Myślę, jak któraś poprzedniczka, że bardzo kochasz męża, ale masz taki typ charakteru, albo tak zostałaś zwichrowana, że ciężko Ci się odnaleźć zdrowym związku i szukasz tego, co kiedyś dawało Ci, prozaicznie mówiąc, odpowiednie hormony do mózgu np. adrenalinę czy dopaminę. Poczytaj o uzależnieniach. Trafiło się ziarno, Tobie, poranionej kurze, trzymaj się niego, pracuj nad sobą. dobrym pomysłem jest terapia, albo... wykorzystując mechanizmy tworzące się podczas toksycznych relacji, odsunięcie się od niego. Nie chodzi o to, żebyś Ty do odpychała, tylko, żeby on nie był w zasięgu Twojej ręki. Tak na koniec. Jestem w małżeństwie ponad 7 lat i wiem, że to była dobra decyzja. Owszem, coś poświęciłam, ale wiele wygrałam. Wmawia się nam, że mamy mieć Bóg wie co np. ciało modelek (które jest i tak retuszowane), wprawia się nas w ten stan niezadowolenia, który powoduje, że nie cieszymy się życiem. Jeśli jesteś podobna do mnie (a takie mam nieodparte wrażenie), to radzę Ci - oprzyj się na konkretach. A w ramach szukania konkretów KONIECZNIE przeczytaj książkę "Kochaj wystarczająco dobrze." To może być najlepiej zainwestowane 30parę zł, które pokaże Ci Twój związek w realistycznym świetle. Mi, ku mojemu zdumieniu, wyszło, że nasz związek jest idealny :) Czego i Tobie życzę. Jak coś to pytaj (nasza sytuacja jest generalnie bliźniacza), jutro postaram się zajrzeć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a ja żyłam w takim białym związku z najlepszym przyjacielem ale nie kochankiem przez długie lata bez seksu i pożądania, nie mogłam zdecydować się na ślub i dziecko z tego powodu, a potem pojawił się facet z którym z łóżku mogłabym nie wychodzić i bardzo chce dziecka, więc nie generalizuj mężatko powyżej, bywa różnie, teraz widzę ile mnie omijało mimo że byłam bardzo kochana i dbał o mnie (ten drugi też kocha)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
No tak, tylko, że autorka, z tego co rozumiem, jest już po ślubie. Może dla Ciebie to nic nie znaczy, ale są ludzie, którzy szanują obietnice i swoje słowo. Poza tym oni raczej uprawiali seks, choć było bez rewelacji. Poza tym nigdzie nie pisałam, że nic nie omija, wręcz przeciwnie. Jestem świadoma braku (choć u mnie się zmniejsza). Jakby mi nogę urwało to też starałabym się z tym żyć i osiągnąć szczęście. Myślisz, że można być szczęśliwym bez nogi?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zrozpaczona55555
tak jestem już po ślubie i przysięga ma jednak dla mnie bardzo duże znaczenie, a dlaczego myśle o rozwodzie? dlatego że nie mam ochoty na bliskości z mężem, że nie czuję tego pożądania nie umiem się zatracić w czasie bliskości poza tym wpadłam w glęboką depresje chyba połączoną z nerwicą - nie mogę się na niczym skupić, nie mogę jeść, caly czas boli mnie serce a rano wymiotuje na tle nerwowym, jestem tym już strasznie wykończona i cały czas wyrzucam sobie że może jakbym przed ślubem zrezygnowała z tej znajomości może z kimś innym byłoby inaczej i nie miałabym tych wszystkich wątpliwości które zabijają mnie za życia, gość piszesz że praktycznie wyszłaś za mąż z rozsądku powiedz jak udało Ci się dojść do tego momentu w którym jesteś że jesteś szczęśliwa i umiesz się z tego cieszyć? do tego czuję narastającą presję czasu na dziecko wszyscy drążą, pytają a ja się boje że zmarnuje sobie życie i nawet matką nie zostanę.... to moj email zdzislawabalast@gmail.com piszcie kobietki z podobnymi problemami. Czuje się jak w sytuacji bez wyjścia wydaje mi się że co bym nie zrobiła będzie źle - z jednej strony cudowny czlowiek i przysięga, z drugiej ja ze swoją depresją z którą tak ciężko życ..... związek z poprzednim partnerem trwał 1.5 roku byłam jeszcze młoda pierwsza miłość nie wiem czy to może mieć aż takie znaczenie dla moich obecnych relacji? wiem że wtedy kochałam za bardzo dawalam z siebie wszystko i nie mogłam się pogodzić z tym że tak mało otrzymuję w zamian

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja tez bylam blisko rozwodu maz mnie zdradzil ciekawe czy Bog mu wybaczy i czy pojdzie do nieba

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wierzycie w tego jedynego? a co jeśli mąż nie jest tym jedynym i zostając z nim stracę bezpowrotnie szansę na prawdziwą miłość? czytałam tutaj wpisy na cafe jak kobiety po latach małżeństwa nadal mocno kochają i pragną a u mnie po 4 latach takie problemy....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
zrozpaczona55555 dziś co do Twoich pytań: 1. poprzedni związek mógł mieć decydujący wpływ na to, co teraz masz. U mnie np. miał (u Ciebie oczywiście nie musiał, ale mógł). Warto to sprawdzić. Idź na terapię i przepracuj tamten związek. Poczytaj jeszcze o psychofagach, DDA i sprawdź, czy żaden z tych problemów Cię nie dotyczy (oczywiście psychofag w kontekście Twojego ex). 2. Napisałam Ci, co zrobiłam: postanowiłam być szczęśliwa POMIMO tego braku. Zaakceptowałam prawdę, że w życiu nie można mieć wszystkiego i wybrałam to, co dla mnie jest krytycznie ważne. Mój ex tak przeorał mi psychikę, że stwierdziłam, że motylki, porywy serca, drżenia i tym podobne odczucia, które przynoszą ekscytację, gdy człowiek czuje, że żyje, doświadcza totalnego uniesienia (nie mówię tu o seksie) po prostu NIE JEST WARTE kosztów, które się ponosi. Wybrałam dobrego człowieka zamiast drania (tendencja kobiet jest często odwrotna , póki nie nauczą się, że to, co je pociąga, często też je niszczy). Owszem, po ślubie wydawało mi się, że zamknęłam sobie drogę do poznania kogoś lepszego, ale teraz myślę, że istnieje duża szansa, że nikogo bym nie poznała i byłabym sama. A mężczyzna, który mi się trafił to prawdziwa perełka i rzadkość z gatunku "takich mężczyzn już nie ma" i "gdzie TE chłopy". Zresztą mam taki przykład wśród moich znajomych. Dziewczynie wydawało się, że ma jeszcze czas, zostawiła chłopaka, a teraz, po serii beznadziejnych typów widzi, że to nie była dobra decyzja i jest sama. Dobiega 40tki, więc może już nikogo nie znajdzie (choć mam nadzieję, że będzie inaczej). I tak ja żyję w "trzeźwości", bez uzależnienia, do czego mam naturalne skłonności, ale też i fajnych efektów "zażywania". Może moje życie jest uboższe o tę ekscytację, ale widzę, co mam dobrego i nauczyłam się czerpać z tego życia, jakie mam radość i spokojne szczęście. Na moim mężu zależy mi coraz bardziej, bo budujemy bliskość, sprawdzamy się w trudnych sytuacjach. W łóżku jest nam dobrze, on o mnie dba w tej kwestii, choć nadal odczuwam brak tego czegoś, nauczyłam się z tym żyć i cieszę się seksem jaki mam. Z dwojga wolę mieć fajny związek niż chory ale z dobrym seksem. Rzucić dobrego dla potencjalnego "lepszego"to dla mnie głupota (nie mówię, że ogólnie, tylko dla mnie), bo szansa na spotkanie tego "lepszego" jest statystycznie mała.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś 1. miłość to postawa i wybór. "Ten jedyny" to wybór 2. nie wierzę w takie "przeznaczenie", wierzę w to, że ja mam moc sprawczą w moim życiu 3. "a co jeśli mąż nie jest tym jedynym i zostając z nim stracę bezpowrotnie szansę na prawdziwą miłość" Też mnie to martwi. Z każdym rokiem coraz mniej ;) o co się modliłam. 4. 4 lata związku to jeden z momentów, w którym ludzie się rozstają

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś dziękuję za Twoje odpowiedzi, staram się sobie jakoś to tlumaczyć ale póki co z marnym skutkiem, może dlatego że mąż jest moim pierwszym partnerem seksualnym i mam takie poczucie że tu nie ma wow a może gdzieś indziej by było o to mnie ominie, przeczytałam wiele wpisów na cafe zanim założyłam swój i zazwyczaj wszyscy jednoznacznie pisali że bez chemii i pożądania i nie ma związku żę w koncu dojedziemy do ściany i któreś z nas zdradzi, że zycie jest tylko jedno i nie warto go marnować - przyznam że trochę mnie to zdołowało ale Twój wpis dał mi nadzieje że może można to sobie jakoś poukładać w głowie, mój mąż daje mi wszystko czego potrzebuje oprócz emocji- on jest bardzo spokojny nigdy się nie kłócimy przez co nasze zycie jest takie monotonne jednostajne, nie ma wzlotów i upadków a może poprzedni związek uzależnił mnie od tych emocji i tego ze ciągle musiałam sie starać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nie dam Ci gwarancji na szczęśliwe życie, ale wiem, że lepsze jest wrogiem dobrego a świat jest pełen tragedii ludzi, którzy docenili swoje szczęście gdy je stracili i było za późno, żeby je odzyskać. A z ciekawości, czułaś kiedyś wielkie pożądanie, bo może jesteś takim typem>

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jeśli kierujesz sie tym żeby nie zostać sama to będzie zła decyzja. Ze strachu. Niektórzy sobie wmawiają że można być z kimś kto jest ci obojętny i bedzie ok. Nie, nie będzie. W normalnym związku coś się czuje do kogoś. Może nie bez przerwy, może nie zawsze, ale jednak. Nie musi byc chemia od 1 spotkania, może być od 20, ale jednak, COŚ musi być. Według mnie lepiej być samemu niż z kimś do kogo sie nic nie czuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A spójrz na jeszcze 1 sprawę. Rozpatrujesz swój problem, którym jest brak emocji w seksie, a co ma powiedzieć Twój mąż, gdy go porzucisz? Pomyśl, co on poczuje. Tu nie tylko Twoje szczęście jest na szali. Pomyśl o krzywdzie, którą uczynisz człowiekowi, który był dla Ciebie dobry (uważam, że większego draństwa nie ma) i to tylko dlatego, że gdzieś na necie napisały (może gimnazjalistki, dla których życie jest czarno-białe i oczywiste), że seks jest "must have" dobrego związku. Miej odwagę wyznaczać własne standardy. Związki są bardzo różne. Np. kiedyś czytałam o żonie pewnego seksuologa, która jak się okazało po śmierci męza była dziewicą. A małżeństwem byli bardzo udanym

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
OK nie znamy męża autorki a każdy założył z góry że skoro jest kiepski w łóżku i spokojny to jest DOBRY. Pozatym czy to ze się z nią związał to dowód jego DOBRA i łaski i teraz ona mu jest coś winna? Może związał się z nią bo tak mu pasowało i tyle. Krzywdzić to może matka która porzuca niemowlę w lesie a nie kobieta która po prostu nie chce być z danym facetem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś pytanie tylko, czy autorce jej mąż jest obojętny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
1) nie jestem gimnazjalistką, niedługo skończę 42 lata, 2) uważam, że seks jest (bardzo) ważny w związku, nie musi być mega odlotowy, ale musi być na tyle przyjemny, że obie strony tego chcą bez namawiania, zmuszania się, bycia zmuszanym itp., 3) są ludzie, którzy maja udany seks w małżeństwie nawet po kilkunastu/kilkudziesięciu latach małżeństwa, 4) udany seks daje siłę, energię, radość, poczucie spełnienia, 5) szanuję przysięgi, więc o tych sprawach należy myśleć przed zawarciem małżeństwa, a nie po (jak się chciało mieć benefity z małżeństwa, np. uznanie społeczne, bezpieczeństwo, wygodę itp. to zgadzam się, coś za coś, ale to musi być świadoma decyzja bez oglądania się wstecz, czyli małżeństwo z rozsądku połączone z dobrym traktowaniem dobrego małżonka, 6) stany depresyjne to nie jest dobry moment na podejmowanie decyzji, ale dobry na przemyślenia, 7) sama żyję zgodnie z tym, co tu napisałam, więc to nie teoria, płaciłam swoją cenę za to, 8) z wykształcenia jestem psychologiem, pamiętam z zajęć z seksuologii jak prowadzący powiedział nam, żeby nie poślubiać najlepszego przyjaciela (miał na myśli związek małżeński przyjaciół od dziecka całkowicie bez seksu, który bezskutecznie próbował pomóc uratować, facet nie wytrzymał i odszedł) i ja się z tym zgadzam, inni nie muszą, 9) żyjcie swoim życiem, każdy własne do przeżycia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zrozpaczona55555
nie nie czułam nigdy mega pożądania może dlatego za tym uczuciem tęsknię, pochodzę z konserwatywnej rodziny gdzie seks był zawsze tematem tabu poza tym przez ślubem bardzo balam się ciąży myślalam że po ślubie odpuszczę i się wyluzuję ale jednak nie, to nie jest tak że nic do męża nie czuję kocham go za to jaki jest dla mnie jak się stara, za to jakim jest człowiekiem ale nie jest to taka miłość pożądliwa, mogę się z nim godzinami przytulać, dawać buziaki ale na seks nie mam ochoty, cały czas biorę pod uwagę krzywdę męża tego że mógłby się nie podnieść - stąd też moja depresja z jednej strony cudowny człowiek któremu nie chce złamać życia z drugiej moje rozterki i somatyczne objawy. Mąż jest dobrym człowiekiem, w łóżku też się stara tylko ja nie umiem w sobie tej ikry wykrzesać, wiem że jakbym odeszła bardzo bym tęskniła za nim i za wszystkim co do tej pory budowaliśmy, boje się że każdego następnego porównywałabym do męża a z drugiej strony boje się że kiedyś ktoś przypadkiem zawróci mi w głowie bo poczuję tą chemię której teraz mi brakuje. Wadą mojego męża jest to że jest człowiekiem dość biernym nie wiele mu potrzeba do życia chociaż pracuje i stara się jak może tylko nie zaraża takim pozytywnym optymizmem chociaż jest człowiekiem z poczuciem humoru, jest tylko bardzo spokojny brakuje mi w nim takiego vigoru iskry i tego żebym musiała się dla niego starać on akceptuje mnie w pełni co wbrew pozorom mi nie do końca odpowiada bo przez to tracę poczucie że powinnam się starać i zmieniać na lepsze dla niego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zrozpaczona55555
byłam dziewicą jak poznałam męża więc nie miałam żadnych doświadczeń byłam młoda i myśłałam że seksualność nie ma aż takiego znaczenia, ważne żeby ludzie się dogadywali a on traktował mnie jak nikt wczęśniej i ja naprawde go kochałam? czy mi się tak wydawało? w każdym razie mimo kilku jego wad byłam szczęśliwa patrząc na płaczące po wielkiej miłości koleżanki, ja zawsze miałam pewność i spokój że on zawsze będzie i można na niego liczyć,jego krzywda jest dla mnie bardzo ważna dlatego chce jakoś to zaakceptować i nauczyć się z tym żyć tylko szukam odpowiedzi jak to zrobic....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×