Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

zabka

TERMIN W GRUDNIU

Polecane posty

Kochane, ratunku! Dusimy sie! Brzmi smiesznie, ale mnie coraz mniej do smiechu. Tej zimy w Turynie ani razu nie spadl snieg, a desz widzielismy tu od wrzesnia chyba dwokrotnie, w tym raz w charakterze przelotnej mrzawki. Nawet gdy pada wszedzie dookola, z jakichs tajemniczych powodow Piemont omija. Jest sucho, drzewa i rosliny usychaja i choruja, a powietrze nie nadaje sie juz do oddychania. Wladze niby dostrzegaja problem i wybraly nawet jedna niedziele za dwa tygodnie na dzien bez samochodu, ale przeciez to nie rozwiaze problemu! Turynczycy uzywaja tych przekletych maszyn nawet, jesli musza wyjsc do kiosku po gazete, a na rodzine przypadaja srednio trzy samochody. Dzis rano stojac na przystanku uswiadomilam sobie, ze choc o mgle nie moze byc mowy, nie widze zza klebow smogu ani kosciola stojacego po drugiej stronie rzeki ani zamku - obydwa oddalone od przystanku o okolo 50 m. Wszyscy kichaja, kaszla i maja czerwone oczy - normalnie - atak chemiczny! Zrozumialam tez dzis, ze bol zatok i katar i pieczenia gardla, ktore dopadaja mnie natychmiast po wyjsciu z domu i nasilaja sie na ulicy, to wszystko rezultat smogu a nie przeciagajacego sie przeziebienia. Najprawdopodobniej to samo dotyczy Frania, jego nieustajacego od trzech tygodni kataru i suchego kaszlu, ktory nasilil sie ostatnio tak, ze dzis robilam mu inhalacje przez sen o trzeciej nad ranem... Nie wiem co mozna robic z czyms takim? chyba tylko wyprowadzka - a co z praca? Na razie postanowilam, ze jutro uciekamy nad morze na weekend a w poniedzialek wysylam Frania z tesciowa w gory. Domyslacie sie jak chetnei to robie... Ale lepsze juz kaprysy za stolem, niz astma u dziecka! Katrin - trzymaj sie dzielnie i pij duzo soku z czerwonych grapefruitow! ❤️ Dynia - Jaga jest boska. Franio ostatnio, poproszony o przyniesienie czegos, lub podejscie do kogos, odpowiada znad zabawek - \"Subito!\" czyli - \"Juz, natychmiast!\" - zupelnie jak jego Tata, po czy ...spokojnie kontynuuje zabawe - rowniez zupelnie jak jego Tata ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja sadze, ze moze bylyby fajne, gdyby nie aranzacja... Jednym slowem w tej formie dla mnie sa nie do przyjecia... Shalla, ale Wam fajnie z tym sniegiem!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk! jednym slowem musiscie uciekac jak najczesciej poza miasto i regularnie sie wentylowac... Zreszta przeciez tak wlasnie robicie... A kiedys.... kiedys moze zamieszkacie wsrod zieleni...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk,to tragedia faktycznie,niedlugo pozostanie Wam chodzic w specjalnych maseczkach,to wcale nie jest smieszne,Tak jak piszesz jedynym wyjsciem jest czesto zmieniac otoczenie i opuszczac Turyn,ale jakie rozwiazanie na dłuzsza metę? Co do aranzcji to tez nie jest ona moja ulubiona ale Jadzi pasuje całosc,bardzo lubisie ruszzac do takich dynamicznych kawalków :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk tak sobie jescze mysle,ze nawet jak spadnie ten pierwszy od dlugiego czasu descz to bedzie on prawie rdioaktywny no a na pewno zrący.Krople wody zabiora ze soba cale kłebiace sie u góry zanieczyszczenie :( Najlepszym rozwiazaniem w takiej sytuacji jest prac a zdalna.Tak jest w naszym przypapadku.Pitu pracuje z domu i dzieki temu nie musimy siedziec w malarycznym Wroclawiu ale mieszkamy w pieknych okolicznosciach przyrody :) Turyn z tego co mi się wydaje jest chyba dosyc przemysłowym miastem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Kuk, chyba wentylowanie sie za miastem to jak na razie jedyne wyjscie... Zwlaszcza, ze jak napisalas choruje rowniez roslinnosc nie dajac w miescie zadnego wsparcia. Ja niestety jak mieszkancy Twojego miasta jestem fanka motoryzacji wiec przy calym wspolczuciu dla zanieczyszczonego powietrza rozumiem ich i ze wstydem przyznaje sie, ze jestesmy dwuosobowa rodzina z dwoma samochodami... I na domiar zlego calym sercem i dusza jestem mieszczuchem... Dziewczyny, najpierw Franio idacy na papierosa, potem Olek modlacy sie do szynek w sklepie a teraz jeszcze Jaga... Uwielbiam odzywki Waszych Dzieciakow. Gwarantuja lepszy humor na reszte dnia. Kuk, kolejny swietny tekst Frania. Przy okazji duze pocieszenie dla mnie, ze wieksza ilosc mezow tak ma. Jak jest z Twoim, bo Moj odpowiada mechanicznie "dobrze, zaraz" nawet nie rozumiejac jaka byla prosba. Ja to zawsze nazywam, ze mezczyzni sa jednoczynnosciowi. Z mojej obserwacji wynika, ze tak sa skupieni na jednnej czynnosci, ze druga - chocby najprostsza, jak uslyszenie czy odpowiedz na pytanie - nie jest mozliwa, a co dopiero mowic o prowadzeniu rownolegle powazniejszego zadania :). Czy tez macie takie spostrzezenia? Katrin, zycze zdrowia - wiem jak zapalenie krtani jest bolesne. Shalla, lekko przerazasz mnie swoim umilowaniem do zimowych klimatow. Brrr...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zasypalo nas a ja bez głosu i jak tu w pracy rozmawiać z ludźmi ? 😭 Dzięki za słowa otuchy :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Uwaga - bede obalac mit!! Turyn to bylo miasto przemyslowe - od wielu lat jednak, kiedy to fabryki Fiata przeniosione zostaly z Turynu do Polski, na Sycylie, do Rumunii, Chin i gdzie jeszcze tylko, dawne fabryki nie dymia juz, lecz zostaly zamienione w centra handlowe, kulturowe, salony samochodowe, etc... Turyn to piekne miasto pelne zabytkow i zadziwia kazdego, kto jest w nim po raz pierwszy :) Dlatego za 90% smogu w nim obecnego odpowiadaja, moim zdaniem, maniacy samochodowi, podczas, gdy za pozostale 10% winic chyba nalezy ...pobliskie Alpy zatrzymujace chmury deszczowe... Dynia - Ty pewnie zartujesz piszac o maskach, ale na ulicy az roi sie ostatnio od ludzi je noszacych, a ja przyznaje - dzis rano na powaznie po raz pierwszy pomyslalam, ze kupie takie maseczki takze dla nas... Nie udalo mi sie otworzyc pliku z piosenkami - no ale ja naprawde jestem dobra w te klocki ;):p, wiec niestety nie wyraze swojego zdania... Sprobuje moze otworzyc je z domu wieczorem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk wcale nie zartowalam z tymi maseczkami,niestety :( Kolejny dialog: Ja-zrobimy na podwieczorek kisiel z owocami? Jaga-swietny pomysł! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dynia! Jaga poprawia mi humor juz po raz trzeci dzisiaj! :):):):):)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zwolna.... jakby mimochodem, nieco od niechcenia, ale... zaczynam przychylać się do psikulcowego zdania o zimie :) Ale nie mówcie nikomu! Otóż dziś, zazwyczaj hiperaktywna Anastazja , rozsiadła się w sankach jak królowa śniegu i przez ponad dwa kilometry domagała się mojego spienionego galopu przez zaspy śnieżne. Z poważnych opresji wybawił mnie jej pęcherz, który zaczął się WRESZCIE domagać opróżenienia i hrabina łaskawie zgodziła się odwlec do domu. Lewdo dycham. Dotleniłam się za wszystkich mieszkańców Turynu chyba.... Kuk, bardzo współczuję tych smogowych klimatów. Ja mam duszę wiejską, bez przyrody umieram, a w smogu żyłabym krócej niż karp w wannie. Przyjeżdżaj na urlop do mnie!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla Ty to masz pałera kobieto!!! Ja po lekkim kłusie z sankami w koło domu dostaje zadyszki :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ciepła kolacja dzisij to byl pomysl trafiony w 10!!! Jaga wcinała az miło,siedziała przy stole ze smakiem wszystko jadla,po czym wstala bekneła sobie(tak tak powinnam napisac odbilo jej sie głosno ale ten czasownik lepiej oddaje sytucje) :D i powiedziała :pyszne było :D Teraz oglada to: http://www.youtube.com/watch?v=GR6u-1znZ4Q&NR (w 3 min bajeczki jest brdzo fajna piosenka ;) )

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk po Twoim wpisie postanowilam nie narzekac na padajacy czasami caly dzien deszcz. Tak jak dzis np. Oczywiscie pomysl z wentylowaniem sie za miastem jest dobry. Kilka dni kaprysow przy stole (czy pod stolem) to nic w porownaniu z astma. A moze wkrotce spadnie deszcz? Kochana 3 samochody w rodzinie to owszem przesada, ale jesli tak jak w przypadku moich tesciow sa to 3 samochody na 3 osobowa rodzine a za kolko moze wsiasc tylko tesc to juz paranoja!!!! Katrin kuruj sie. Zdrowka zycze. Dynia Jaga jest boska!!! :) Co do muzyczki to sie nie wypowiem bo moj komp staruszek odmawia wspolpracy. Shalla podziwiam Twoja kondycje. Przyznasz ze posiadanie dziecka to jak 10 sesji kick boxingu na dzien? Ja czasami odpadam. ;) Za niskimi temperaturami nie tesknie ale moglaby tak do nas wpasc zima na 3 dni. Tak dla powspominania sobie skrzypienia sniegu pod butami. W marcu lecimy do Polski. Mam nadzieje ze Olek sie jeszcze zalapie na lepienie balwana :) A wracjac do szynki to miala ona w przypadku Olak tez istotna funkcje edukacyjna. Juz od jakiegos czasu chcialam Olka nauczyc operowania slowami: tak i nie. Nie chodzilo mi o same slowa ale o przytakniecie glowa lub zaprzeczenie. Co ja sie nakombinowalam pokazujac na rozne sposoby o co chodzi z tym przytakiwaniem i zaprzeczaniem. Az kilka dni temu rano w kuchni mnie olsnilo. Nigdy Olka nie pytalam o to czy chce szynki, bo raz ze jest to oczywiste a dwa kiedy stoi z ta swoja wyciagnieta miseczka, przebierajac nerwowo nozkami to tylko na dzialanie jest czas a nie na rozmowy. I nagle udajac ze nie wiem o co mu chodzi pytam: Chcesz szynki? Energiczne potakiwanie glowka. Za chwile kiedy przyszedl po dokladke pytam: schowac juz szynke do lodowki? Gwaltowne zaprzeczenie glowka. :) :) :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Karenka swietny wymysliłaś sposób,ubawiałam sie z Twojego podstępu :D Gdybym sie nie pojawiła przez te dwa dni ,to miłego łikendu Wam zyczę Kochane :) Tymczasem dobrej nocy!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moje Drogie Nareszcie nadszedl dlugo wyczekiwany moment, spelnia sie jedno z marzen. Jutro wyjezdzamy do Wloch... Przede mna jeszcze spora czesc pakowania... chyba nigdy w zyciu nie udalo mi sie zostawic sobie tyle rzeczy do zrobienia przed wyjazdem na ostatnia chwile :) no coz, tak wyszlo. Jesli w ktoryms z hoteli bedzie internet, to pewnie skrobne cos, nie wytrzymam przeciez :) a jesli nie to do \"zobaczenia\" najwczesniej za dwa tygodnie. Trzymajcie kciuki za to, zeby nic i nikt nie przeszkodzil kukowej rodzinie dotrzec pod toskanskie niebo i zeby nasze spotkanie wreszcie nastapilo !!! pozdrowienia dla wszystkich Mysh

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Myshko! Zycze milego wyjazdu, pieknej pogody, mnostwa wrazen i udanego spotkania z rodzina Kuków. Spokojnej podrozy!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hejka! Przyszlo mi wlasnei do glowy, ze cos Logosm zupelnie sie ostatnio nie odzywa - to do niej niepodobne. Mam nadzieje, ze wszystko ok. Myshka juz pewnie w drodze. My takze przygotowujemy sie do weekendu. Juz nie moge sie doczekac;) A teraz powiem Wam, co zrobil Franek dzis rano. Otoz zazadal, by do jego plecaczka, w ktory wkladam mu co poniedzialek zmiane poscieli i ubran do zlobka, wlozyc takze: garnek, troch makaronu i lyzke do mieszania. Oswiadczyl, ze dzis w zlobku przygotuje dla nas kolacje, o nastepujacym menu (cytuje z pamieci): \"Najpierw ryba. Potem pasta, potem pomidorek, potem soczek, potem chlebek, potem kielbasa, potem ...kielbaska, potem kurczak, potem oliwki, potem mieso, potem kawa, potem czekolada a potem mleko...\" Zdajsie, ze moglby tak wyliczac jeszcze dlugo, gdyby nie moja brutalna interwencja (bylo juz niezle po 9 rano)... Jak widzicie mojemu dziecku raczej daleko do wegetarianizmu :P;)! Dalam mu wszystko o co prosil i teraz z niecierpliwoscia oczekuje kolacji!:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny, co z Wami - pomor jakis na kaffe dzisiaj... Mialam dzis nieco nerwowy poranek, bo moja szefowa, ktora dala mi nowy projekt w piatek po poludniu wpadla dzis do biura jak burza i oswiadczyla, ze ma on byc gotowy nie na koniec tygodnia, jak myslala, lecz... na 14.00 dzis... Projekt jest z zakresu prawa UE, w dodatku dotyczyl dosc skomplikowanych kwestii z zakresu prawa konkurencji, a ja - generacja przedunijna - nie mam o tym wszystkim najbledszego pojecia. W panice wydrukowalam sobie polskie teksty Traktatu i rozporzadzen (wloskich, zwazywszy specyficzny jezyk techniczny nie zdazylabym nawet przejrzec) i przelecialam je jak potrafilam najszybciej... Kierujac sie bardziej intuicja, niz czymkolwiek innym zreferowalam wybrane zagadnienia szefowej, a ta pobiegla z moimi rewelacjami wprost na spotkanie z klientem. Teraz drze jak osika, bo - po pierwsze nie mam pojecia, czy w ogole zrozumialam o co chodzilo, a po drugie - mam powazne podejrzenia, ze z braku czasu potraktowalam problem - delikatbnie mowiac po lebkach ;) Z rzeczy przyjemniejszych - sobote spedzilismy wprawdzie w miescie, ale za w niedziele wybralismy sie nad morze. Mielismy przy tym sporo szczescia, bo chociaz na wiekszosci wybrzeza liguryjskiego siapil wczoraj deszcz lub wisialy nad nim czarne chmury, w miejscowosci, do ktorej sie wybralismy slonce swiecilo jak w kwietniu :) Dzien uplynal nam na budowaniu zamkow z piasku i spacerowaniu wzdluz morza i musze przyznac - ze nasze baterie podladowaly sie w sposob rewelacyjny:) A jak tam Wasze weekendy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No tak, pomorek :) Ciesze się KUk, że wypoczęliście nad morzem chociaz troszeczkę. twoje swpomnienie o wybrzeżu liguryskim przypomniało mi moje ulubione opowiadanie S-F. Streszczę Wam, bo je uwielbiam. Opowiadanie jest jednym z serii przygód dwóch facetów ( rzecz się dzieje w przyszłości ), którzy co i raz mają jakiś \"niesamowity\" pomysł na zrobienie interesu i zbicie fortuny. Zazwyczaj te pomysły kończa się gorzej niż źle. Ale pewnego dnia jeden z nich, kupuje na giełdzie staroci stara maszynę, wydając na nie ostatnie oszczędności. Maszyna jest rzekomo pozostałością po jakiejś cywilizacji, która urzędowała jakiś czas na ziemi. I ma tę cudowną cechę, że produkuje dosłownie z niczego pewien proszek. Jeśli tylko znajdzie się jakieś sensowne zastosowanie tego proszku, to.... można zbić fortunę - bo on produkuje się sam, ciągle i nieustannie od momentu właczenia maszyny. No i oczywiścią ją włączają, proszek zaczyna lecieć. A oni obaj zajmują się intensywnie pozyskaniem klienta. A to w dziedzinie budowlanej, a to gdzieś tam indziej, a wszędzie są odsyłani z kwitkiem. A tymczasem... pył się sypie. Zasypał im już całe biuro... dom... a tu klienta ani widu. W końcu kompletnie zrozpaczeni lecą na macierzystą planetę tej cywilizacji, która maszynę wyprodukowała - wychodząc z założenia, że był im ten proszek do czegoś potrzebny. Może do jedzenia? No i lecą. Gotowi sa nawet oddać za darmo te maszynę. POdróż zajęła trochę czasu, więc dolecieli w ostatniej chwili, zanim pył nie wypełnił całego promu kosmicznego. Lądują na planecie i co widzą.... dziwne warunki atmosferyczne jakieś.... jakby burza piaskowa... mało co widać, wszystko szare wokoło. Ki diabeł? W końcu zatrzymują jakieś tubylca i pytają, czy nie odkupiłby od nich takie maszyny, która produkuje coś, co chyba się im przydaje.....\" Facet\" uśmiechnął się tylko histerycznie i pokazał ręką wokoło szarość i zapytał: TO produkuje? Kolesie zbici nieco z pantałyku mówią, że owszem, chyba właśnie to... niestety... A kolo im odpowiada, że za maszynę, to serdecznie dziękują, też mają jedną od kilkudziesięciu lat, ale chętnie by kupili klucz liguryjski... -????? - to jedyny egzemplarz klucza, który potrafi zatrzymać działanie tej maszyny, a który zagonął dawno temu właśnie na ziemi. :) Ściskam. Niebawem nowe zdjęcia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A to ci dopiero! Piekne! Tylko Ciekawe dlaczego klucz \"liguryjski\"? Moj brat mial przyjaciela. Przyjaciel byl - moim zdaniem najnudniejszym czlowiekiem pod sloncem, ale znal jedna zabawna dziwaczna opowiesc, kora zabawial zawsze towarzystwo, a ktora w czyim kolwiek innym wykonaniu zdawala mi sie nudna, a w jego ...zawsze i nieodmiennie fascynujaca. Opowiesc dotyczyla czlowieka, ktory bylby bardzo szczesliwy, gdyby nie to, ze na brzuchu, zamiast pepka mial... lewoskretna, drobnozwojna, kontramutra srubke zlota, z zerdzia oporopowrotna... Opowiesc, ktora trwala lacznie okolo pol godziny byla dluga i zawila, a motyw lewoskretnej, drobnozwojnej, etc. powtarzal sie w niej jak refren co dwie linijki... Zakonczenie przypominalo nieco zakonczenie historii o kluczu liguryjskim :) Shalla, a czy Ty ogladalas kiedys Star Treck?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No nie, akurat Startrek jest mi całkiem obcy. Za to jestem fanką marszu Imperium z Gwiezdnych Wojen :) Historie ze śrubką znam - niezła :) Oglądałyście \"Skok przez płot\" ? Mam wrażenie, że dziś moja córka zachowuje się, jak ten mały wiewiór ( chyba ) po kofeinie.... Mam ochotę skorzystać z patentu przesłanego nam niedawno przez Pati. A wszystko dlatego, że dziś oparłam się wyciu o wyjście na spacer... Jutro , kurde, wyjde nawet jak z nieba zjedzie 4 jeźdźców apokalipsy i będa \"sprzątać\" okolicę. Amen

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Skok przez plot cos mi mowi, ale chyba jednak nie widzialam - a co to? My Star Treck ogladamy rodzinnie - ja opieralam sie troche, ale w koncu dalam za wygrana, ale Franio wsiakl od razu. Zapytany kim bedzie jak dorosnie odpowiada - \"Capitano!\" czyli wlasnie kapitanem statku kosmicznego ze Star Trecku. Po za tym od czasu do czasu sypie cytatami z filmu - typu - \"Spazio, ultima frontiera!\" Ogladamy teraz pierwsza historyczna serie Star Trecka - jeszcze z lat 60-tych i ona jest ze tak powiem \"lagodna\" - tj - nie ma w niej specjalnie drastycznych scen a prawie wszystkie istoty pozaziemskie wygladaja jak ludzie - co najwyzej ze szpiczastymi uszami ;) Mysle, ze nie odwazylabym sie pokazac Franiowi Star Trecku z lat 89 czy 90 kiedy efekty specjalne wspiely sie juz na wyzszy szczebel techniczny...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie Moje Drogie, juz se Sieny :) Pisze bez polaczenia, wiec zupelnie nie moge przeczytac tego, co napisalyscie przez ostatnie dwa dni... wybaczcie wiec, ze nie odniose sie do zadnego postu... Jasiek bardzo dobrze zniosl podroz, pierwszego dnia spedzilismy w samochodzie jakies 7 godzin i sama nie moglam uwierzyc, ze obylo sie bez protestow... czesciowo chyba uratowaly nas przed tym tunele w ostatniej godzinie podrozy: Jasiek wital gromkim okrzykiem kazdy taki tunel :) Drugi dzien czyli wczoraj zaczelismy od zwroconego jaskowego sniadania i od dwukrotnego przebierania go od stop do glow, jednak wystarczylo zeby wyrzucil z siebie wszystko i to byl koniec sensacji. Moglismy spokojnie kontynuowac podroz i zatrzymalismy sie dopiero okolo 14.00 juz w samym srodku Toskanii, w miasteczku Volterra. Nigdy wczesniej tam nie bylismy i bylo to dla nas autentyczne objawienie. Miasteczko jest przepiekne, malowniczo polozone na wzgorzu, ma typowy placyk otoczony z kazdej strony masywnymy palacami z kamienia... W barze na placyku zjedlismy symboliczny obiad... Dziewczyny, wloskie bary to jest dla mnie poezja! Jakie one sa wypieszczone, urzadzone z pomyslem, estetyczne i pachnace, pachnace kawa, rogalikami, pizza... dokladne przeciwienstwo malomiasteczkowych kafeterii francuskich, ktora wydaja sie organizowane przez kogos, kto wychodzi z zalozenia, ze klient i tak przyjdzie, to po co sie wysilac... Do Sieny dotalismy wczoraj poznym popoludniej, w deszczu... no w mzawce... Oczywiscie ledwie rozpakowalismy sie mniej-wiecej wyruszylismy do centrum: jak dla nas niemozliwe jest bycie w Sienie i siedzenie w hotelu, to sie po prostu wyklucza. No i wyruszylismy w tej mzawce na pierwszy spacer po starej Sienie. Siena po sezonie, Siena wieczorna, Siena w deszczu.... przepiekna, spokojna, niezatloczona ale i nie pusta. Gnocchi al gorgonzola i pierwsze tiramisu. I wyjscie z restauracji w deszcz z prawdziwego zdarzenia. Bez parasola. I 20 minut obowiazkowego marszu. Do hotelu wrocilismy mokrzy tak, ze z nas kapalo i chlupalo nam w butach. Teraz jest 9.00 rano, swieci piekne slonce i nikt nie kicha !!! pozdrawiam was cieplutko mysh

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mysh mysle ze Wasze wojaze sa udane chocby ze wzgledu na pogode, ktora znow sie do nas usmiecha. Widze ze zapowiada sie na swietny pobyt. :) Kuk i jak smakowala przygotowana przez Frania kolacja? :) O Star Treku nic mi nie wiadomo oprocz tego ze jest. A „skakanie przez plot” nie mowi mi nic. Co to jest? Moj ukochany serial (tylko prosze nie wyrzuccie mnie za to z topiku!!) to „Sex and the City”. Byl taki okres ze moglam go ogladac na okraglo. Tylu przykladow emocjonalnego popaprania nie udalo mi sie znalezc w zadnym innym serialu, ale podobal mi sie i juz. Mial kiedys dla mnie duza wartosc autoterapeutyczna, bo ogladajac go dochodzilam do wniosku ze ani ze mna ani z otaczajacymi mnie facetami nie jest jeszcze tak zle jak u moich bohaterek. No a teraz... zyje w swiecie Teletubisiow i tez jest OK. ;) Dziewczyny jesli macie dosc szynkowej sagi to opuscicie ten fragment. Wczoraj ZARAZ! po sniadaniu, po ktorym wydawaloby sie ze Olkowy zoladek wypchany jest radosnie po brzegi poszlismy do naszego supermarketu na zakupy. Do dzialu z wedlinami byla dluga kolejka, a ja zeby nie stracic miejsca w kolejce nie chcialam sie za bardzo oddalac. Tak wiec Olek przedmioty swojego uwielbienia mial niestety w zasiegu wzroku no i zaczal swoj modlitewny hymn. W koncu pani krojaca wedliny pyta sie o co dziecku chodzi, wiec jej powiedzialam ze to Olkowy przedmiot kulinarnego kultu. Pani sie obruszyla: - No to na co pani czeka? Trzeba dziecku dac co chce No i ukarajala mu plasterek szynki. Chociaz (co Kuk moze potwierdzic ) slowo „plasterek” nie do konca oddaje to co Olek otrzymal, bo tutejsze szynki maja rozmiary malej beczki. Olek wcinal kwiczac radosnie a ja sie czulam jak biedna imigrantka ktorej dziecko jest dokarmiane przez supemarket w ramach jakiejs akcji spolecznej „ Pusty zoladek twojego dziecka lezy nam na sercu” Chcialam zaplacic za te konsumpcje ale pani popatrzyla na mnie jak na nienormalna. To nie koniec. Olek zjadl wszystko prawie wylizujac folie a potem uderzyl w placz bo to bylo za malo. I w kolejce do kasy desperacko szuklam czegos czym mozna by mu zamknac usta. Jedyne co mialam pod reka gotowe do konsumpcji to banan. Nim zdazylam zaplacic za zakupy Olek zdazyl juz krolewskim gestem rzucic mi pod nogi pusta skorke po zjedzonym bananie. Litosci!!!! Mam pytanie: kiedy Wasze dzieci zaczely samodzielnie poslugiwac sie sztuccami? Olek odkryl samodzielne jedzenie i nie ma sily na to zeby go karmic, bo on chce sam. Niestety nie wszystko ma konsystencje ktora przystaje do jego umiejetnosci. Tak wiec sprzataniu po jedzeniu nie ma konca. No, ale chyba nie powinnam tlumic tego zrywu do samodzielnosci. A teraz cos na wesolo UWAŻAJA NA MARZENIA Dawno, dawno temu był sobie młody człowiek, który obiecał sobie zostać wielkim pisarzem. Mówił: \"Chcę pisać rzeczy, które będzie czytał cały świat, rzeczy, które poruszą ludzi aż do głębi, rzeczy, które będą sprawiały, że będą krzyczeć, płakać, zwijać się z bólu i wściekłości!\" ... ... ... ... ... ... ... ... Teraz pracuje on dla Microsoftu pisząc komunikaty o błędach. ;) ;) ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Karenko - Olek to faktycznie fenomen na naszym topicku! Franio nigdy jeszcze nie pochlonal calego banana na raz, a w sklepie wyludza tylko... oliwki i grissini;) Kolacja przygotowana przez naszego syna byla wspaniala, choc malo zjadliwa. Poniewaz tortellini (suche), ktore dalam mu do zlobka wrocily w stanie nienaruszonym do domu, zabralismy je do lazienki i proces gotowania, odcedzania pasty i polewania jej \"sosem\" (czerwonym mydlem w plynie) odbywal sie w wannie ;) Franio nauczyl sie przy okazji mowic \"cedzak\" i \"odcedzac\". Nie musze chyba mowic, ze wszelkie proby wyciagniecia go z wanny w tych arcyciekawych okolicznosciach konczyly sie dzika awantura i dopiero wyjasnienie, ze nasza pasta musi natychmiast zostac posypana parmezanem znajdujacym sie w lodowce, pozwolily mi zakonczyc prawie godzinna kapiel... Wiecie za co jeszcze Franek da sie pokroic na plasterki - SALAME czyli surowa, obsuszana kielbasa. To jest to! Salame to przysmak mojego meza, ale musze powiedziec, ze Franio jest w stanie zjesc dwa razy tyle co maz... Pusty smiech oragnia mnie w sklepie z wedlinami, kiedy widzac Frania Panie oferuja mi \"najdelikatniejsza\" szynke lub wedline z indyka. To samo zreszta z serami. Moje dziecko nie spojrzy nawet na serek dla dzieci. Jesli pozwolic mu wybrac, siegnie od razu po najbardziej smierdzacy i obrosniety najgrubsza plesnia ser francuski... Az boje sie myslec jak bedzie wygladala jego watroba w przyszlosci, jesli gusta kulinarne pozostana niezmienione...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Karen ka - turlałam się ze smiechu z tego opisu Olkowego napadu na mięsny :) Fantastyczna sprawa! Weź koniecznie kiedyś aparat do sklepu lub kamerę i nagraj to. Wygrasz wszystko: i samochód i mieszkanie i wycieczkę na Karaiby :) \"Skok przez płot\" - to kolejna animowane produkcja chyba Disney\'a ( z gatunku tych komputerowych, jak np. Shrek ). Całkiem śmieszna. A teraz o jedzeniu. Anastazja pierwszy raz samodzielnie posłużyła się łyżeczką jedząc.... barszcz ( ukłony dla mojej inteligencji ) w dniu swoich pierwszych urodzin. Od tamtej pory \"je\" samodzielnie. Przez pierwsze kilka tygodni mój dom po posiłku przypominał strefę stabilizacyjną w Iraku. Ale postanowiłam przetrwać i nie hamować jej w tej samodzielności. Dziś, z perspektywy czasu oczywiście wspominam z uśmiechem tamte chwile. Ale wtedy nie było mi wesoło. To był Sajgon w najczystszej postaci. I trwał niestety długo.... Ale dziś mogę powiedzieć, że się opłacało. Od kilku miesięcy Nastusia je samodzielnie. I łyżką i widelcem. Potrafi również tempym nożem posmarować sobie kanapkę masłem. Oczywiście, zdarza jej się czasem rozlać troche zupy, czy wyjechać ziemniaczkami za telerzyk, ale rzadko. Mysh.... ZAZDROSZCZĘ! Pisz pisz pisz o wszystkim!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla, a Franek uzywa wylacznei widelca i noza... To chyba wynik tego, ze my prawie zupelnie nie jadamy zup. Jesli ktos zapyta mnie dlaczego - odpowiem, ze nie wiem, bo oboje zupy lubimy. Franek zdecydowanie mniej chociaz ... jeden raz jeden w zyciu jadl zupe tak, ze trzesly mu sie uszy - bylo to w Polsce, u mojej cioci na wsi. Na obiad podano rosol z kury, ktora jeszcze dzien wczesniej spacerowala po podworku. W rosole plywal makaron wlasnej roboty i Franio ku mojemu zdumieniu wtrzachnal caly talerz tego specjalu! Zupki pordukcji mamy i taty sa natomiast be... Co do uzycia noza - Franek uzywa noza \"do owocow\" wygladajacego jak noz normalny tylko neico mniejszego. Noz jest dosyc ostry, ale on uzywa go wylacznie siedzac przy stole z nami i robi to w sposob na tyle cywilizowany, ze nie trzeba interweniowac. Uwielbia kroic sobie sam smakolyki typu pierozki, gotowane warzywa i owoce czy ryby.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×