Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

zabka

TERMIN W GRUDNIU

Polecane posty

Oj tak, nie ma to jak autosugestia. Wystarczy powiedzieć mojej teściowej, ze w TV mówili, ze dziś może łamać w kościach i ona natychmiast odczuje rwący ból w każdym gnacie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
migrena niestety wrocila - to chyba kolejny efekt autosugestii! :p Oj - jestem dzis w takiej formie, ze nie zrobilam prawie nic - jedyny wysilek intelektualny na jaki stac dzi moja biedna glowe to surfowanie po internecie i skrobniecie czegos na Kaffe... MAm nadzieje, ze to cholerstwo nie bedzie dzis znowu meczyc Frania w nocy i wszyscy odzyjemy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Witajcie, ze mna lepiej wiec moge zasiasc do komputera :) Shalla - zainteresowalo mnie Twoje planowanie podrozy. Nie wiem czy dobrze zrozumialam - czy ty wiesz kiedy bedziesz miala migrene, ze jestes w stanie tak zaplanowac podroz zeby ja ominac? Przy wyjazdach wakacyjnych zawsze sprawdzalam (co prawda juz po ostatecznym zaplanowaniu) czy nie bede miala wtedy okresu ale tylko pro forma bo ten stan absolutnie w niczym mi nie przeszkadza, ZNP - nie posiadam ale moje migreny byly zawsze nieprzewidywalne wiec pod tym katem jakiekolwiek planowanie bylo niemozliwe. Kuk, a propos migren - uporalas sie wczoraj z ta cholera? Lecialam samolotem tylko pare razy. Dlugo udawalo mi sie planowac wyjazdy z ominieciem tego srodka komunikacji. Jakos podswiadomie czulam, ze to nie dla mnie... Mialam racje. Mimo, tego, ze z kazdym lotem jest troche lepiej to nie jest to moj ulubiony sposob przemieszczania sie. Owszem, przyznaje, niesamowicie wygodne jest to, ze w ciagu trzech godzin jestem w miejscu, w ktorym w inny sposob moglabym byc za dwa dni. Podczas pierwszej podrozy ani raz nie spojrzalam w okno sciskajac przez cala podroz dlon mojego Niemeza (on tyle sie nalatal od wczesnego dziecinstwa, ze wsiada do samolotu jak do PKS-u). Lecac do Tunezji (w pierwszych tygodniach ciazy) przeszlam takie turbulencje, ze gdyby nie zapiety pas to spadlabym z fotela (Moj sie nawet nie obudzil), a kiedy wracalam, mialam tak silne zatrucie, ze nie pamietam calej podrozy (z drugiej strony moze to i lepiej ale podobno zachowywalam sie conajmniej dziwnie:) ) Tak wiec podsumowujac - wygodne, przydatne ale moze jednak nie... Shalla - w zwiazku z Twoja wizja biegania po lotnisku w poszukiwaniu kibla, niestety przezylam to w realu (moze malo apetyczna historia, przepraszam jezeli urazilam uczucia estetyczne). Wlasnie kiedy wracalam z wakacji z zatruciem. Nie wiem jak przezylam godzinny transfer autokarem na lotnisko... Nastepnie wszystkie lotniskowe kible byly moje i to te tunezyjskie i balickie - a kto zna moja ciezka i nieuleczalna fobie nieswojo-kiblowa wie jak w silnej desperacji bylam... Musze Wam powiedziec, ze bylam wczoraj na wizycie kontrolnej u ginekologa i okazalo sie, ze mam wskazania do cesarki (ktora jak wiecie planowalam bez wskazan), mianowicie polozenie poprzeczne miednicowe. Oczywiscie moze sie okazac, ze dziecko jeszcze sie odwroci (co na dzien przed porodem zdarzylo sie wlasnie mojej pani doktor) ale mam udac sie na wizyte kwalifikacyjna do ciecia cesarskiego i sytuacja bedzie jasna. Dziewczyny, grupowo dziekuje za wszystkie piekne zdjecia - macie wspaniale Maluchy! Aha, jezeli ja latam (bardzo sporadycznie) to tak bardziej na podobienstwo Supermana. Moze wynika to z tego, ze ciagle sie spiesze bo dawniej latalam znacznie wolniej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Moj tato tez panicznie boi sie latac,zawsze ratuje sie kielichem czegos mocniejszego po apieciu pasow na pokladzie.Moze to tez metoda ;) Psikulec podaje Ci reke i lacze sie w bolu.Mialam identyczna przygode,zatrulam sie w Hiszpanii maksymalnie i tez wraclismy tym razem do Oslo samolotem takze wiem o czym piszesz.Zatrucie okazalo sie tak silne,ze ja powinnam od kilku dni w szpitalu z zodwodnieniem lezec,matko i ta ganianka po kibelkach nieswoich horror istny :O Połozeniue dzidzi zmieni sie albo i nie,jesli i tak planowalas cesarake to nawet to Ci na reke bedzie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie! Troche odzylismy. Rajstopki i ...dwie pizamy na noc wyraznie pomogly, bo Franio budzil sie wprawdzie kilkakrotnie, ale juz bez narzekania na bol nozek i usypial stosunkowo szybko. Migrena przeszla po wzieciu paracetamolu (tym razem naprawde;)) Kurcze widze, ze - wbrew temu co twierdzi moj maz, nie jastem az takim cudakiem z moim strachem przed lataniem... Zawsze kiedy zaczynaja sie turbulencje obserwuje pasazerow w samolocie i zastanawiam sie - ilu z tych pozornie spokojnych ludzi poci sie w tej chwili ze strachu tak jak ja? Wielu siedzi z bardzo spokojna mina i zamknietymi oczami i moim zdaniem przezywa dokladnie to samo co ja! Najdziewnijsze dla mnie jest to, ze naprawde najmniej mysle o strachu lecac z Franiem a najbardziej boje sie bedac w towarzystwie mojego meza, ktory, delikatnie mowiac - nie rozumie mojego leku, gdyz tak jak Mezczyzna Psikulca - w samolocie czuje sie jak w pociagu... A propos przygod zdrowotnych w podrozy - bedac w ciazy (jeszcze niepotwierdzonej) z Franiem wracalam z Warszawy dwoma samolotami - wymiotujac jak nieszczescie... Jakims cudem dotarlam w koncu na lotnisko w Turynie, wzielam taksowke i - uprzedziwszy lojalnie taksowkarza o stanie mojego zoladka odbylam z nim (na przednim siedzeniu) najdziwniejsza podroz w jego karierze... Jechalismy przez miasto szukajac ...drzew, przy ktorych moglabym ulzyc sobie i ...hydrantow, przy ktorych daloby sie oplukac usta. Przyznaje, ze facet wykazal sie zlotym sercem, zelaznymi nerwami i ogromna cierpliwoscia. Dowiozl mnie do domu zatrzymujac sie chyba pieciokrotnie, przez cala droge ratowal mnie wlasnymi tiktakami i jeszcze mitygowal sie, by wziac ode mnie pelna kwote, jaka wybil licznik. Bede go miala we wdziecznej pamieci do konca moich dni! :);)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk to rewelacja ,ze migrena przegnana i z Frania stopkami juz lepiej :D Za to u nas dzis chmury burzowe,maz ma ze mna na pniu :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość logosm
Witam, Dziewczyny nawet nie wiem od czego mam zacząć ?, może na początek odpowiem na pytanie jak było w Święta- moim zdaniem było dobrze, tzn na początku trudno- bo i Ania i ja miałyśmy stresa, ale póżniej się już potoczyło. A teraz Wilmo- piękne miasto- ile tam starych kościółow- wiele jest już odnowiony ale są też miejsca naszego narodowego kultu, o które chyba nikt( tzn prócz miejscowej poloni) nie dba, bo mury dosłownie się sypią. Główna ulica Gedimana kiedyś Mickiewicza- pięknie odrestorowana- dużo małych przytulnych knajpek. Baszta i zamke są teraz w remoncie ale i tak wyglądają imponująco. Ludność mówi po polsku( tzn tylko jedną osobę spotkałam, która nie rozumiałą polskiego) reszta jak najbardziej rozumi i bardzo chętnie mówi. Odoczelismy super i nasze relacje też chyba chociaż trochę odbudowaliśmy- a to było dla mnie najważniesze. Nic Wam nie pisałam, żeby nie zapeszyć ale pojechałam tam zaproszenie firmy, która prowadziłą porces rekrutacji- no i po udanej prezentacji - uznali, że jestem najleszą kadytatką na to stanowisko i chcą mnie zatrudnić, ale teraz ja mam dylemat - bo bardz, ale to bardzo się boje- i jak tu nie przyznać racji mojemu mężowi, który twierdzi, że kobieta, to takie całkiem iracjonalne stworzenie, które ma wieczne dylematy, atam gdzie ludzie patrz faceci, takich dylematów nie mają. Dynia mialaś 100 % racji po 4 dniach spędzonyc z 2 małych dzieci moj synuś powiedział, żadnych wnuków ty się nie dorobisz, bo dzieci to ciagłą harówka na kilka zmian :), ale mam nadzieje, że kiedyś zdanie zmieni, za to Stachu nie chciał Ani puścić i mówil do nas jedzcie jeszcze- ja chce być z Anią :) to dopiero niewdzięczny synuś :) poradzili sobie świetnie- mieszkanko czyste, dzieci zdrowe- nawet obiadek na nasz przyjazd ugotowali- złote dzieci. Nkki- jak Nadia o Tobie mówi stara :) to co by o mnie pwoedziała :)- ubawiłąm się tym jej stwierdzeniem bardzo :) Pszczółko- bardzo uważaj na sibie- i jak tylko możesz to odpoczywaj- myśle, że to jest dla Ciebie bardzo trudny okres, bo Tobiasz jeszcze bardzo malutki jest, ale za jakiś czas mysle, ze za jakieś dwa lata będzie już super- będziesz miala dużo czasu dla siebie bo dzieci będa się razem bawić . Kuk-myśle podobnie jak lekarz, jemu po prostu bolesnie rosną kostki, może rzeczywiście jak są mocniej ogrzana to mnie bolą- ja mam tak z brzuchem - jak mnie boli to go ogrzewam i ból się zmiejsza- to moze faktycznie ubieram mu rajtopki pod spodnie. Życze żeby szybko mu te bóle mineły . Latanie samolotami- mimo , że latam dużo to zawsze się boje brrrrrrr, ale racjonalne tłumaczenia powodują, ze wsiadam do tej maszny no i lece- mam swój patent - biore przed lotem mocny lek uspokajjający i popijam go whisky- po czym odpadam i po wylądowaniu męczą się zeby mnie dobudzić- niestety z dzieckim jak lecisz tak się nie da- ale może lekka melisa + medytacja i pozytywne myśli Ci pomogą- i jeszcze jedno Shalla ma 100% racji, że jak miałoby się coś stać to lepiej dla dziecka jak odchodzi razem z matką, żdana kobieta nie zastąpi matki- choćby była najlepsza- matka kocha dziecko nie za coś, a pomimo. Dynia- a jak wyszło badanie ?, mam nadzieje, ze wszytsko jest oki. Shalla chciałąś mnie zabić śmiechem :) wyobrazilam sobie walizki, Ciebie, Nastkę i krzyk siusiu- dobre ja ze Stachem jak jade mam nocniczek z sobą i jak mu się zachce to siada sobie jak król na tron, a jak już zrobi to wowczas mogę szukać toalety bo nigdzie sie nie spieszy ale wyszedl mi wpis jak tasiemiec. pozdarwiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Dynia, ha, ha, masz racje - jest mi to na reke. Mysle, ze uslyszalabym wiele glosow oburzenia z tego powodu ale nie przejmuje sie bo - po pierwsze takie ulozenie nie jest grozne ani dla dziecka ani dla mnie a po drugie pozwala mi "legalnie" uzyskac zgode na cesarke. Kuk, Twoja przygoda taksowkowa to istny horror. Dla mnie charakter tego typu sytuacji jest tak makabrycznie krepujacy, ze chyba po czyms takim przez nastepne 20 lat dla niepoznaki przyklejalabym sobie sztuczne wasy i brode przed kazda jazda taksowka z obawy o spotkanie tegoz taksowkarza. Kontunuujac watek podrozy nasunelo mi sie jeszcze jedno. Mianowicie wybor stroju podroznego. Juz od jakiegos na weekendowe zakupy do marketu nie chodze w spodniach od dresu ale podczas ostatnich wakacji zauwazylismy dosyc zaskakujace nas trendy. Pozny wieczor, lotnisko, wyjazd wakacyjny, kolejka kilkudziesieciu osob odbierajacych dokumenty ze stanowiska biura podrozy. I co? I pokaz mody! Jako jedyna kobieta ubrana bylam wlasnie w podkoszulek z dlugim rekawem, bluze z kapturem, gumowe japonki i takie szerokie spodnie jak do cwiczen gimnastycznych. Szczerze powiem, ze do tej pory taki stroj na podroz wakacyjna wydawal mi sie bardzo na miejscu. Zaskoczyla mnie ilosc kobiet w butach na szpilkach, w pelnym makijazu, w zakietach, przezroczystosciach i misternych, lakierowanych koafiurach prosto od fryzjera. Jedna wspolpasazerka nawet zaprezentowala sie w bialo-czarnym gorsecie, podzwaniajac kilogramem bizuterii i komplecie do srebrnych butow dzierzac w dloni srebrna torebke (wrecz byla to "torebusia") a jej maz wystapil w koszuli, marynarce i butach do garnituru (mlodzi ludzie po 20-tce). I mimo tego, ze to chyba ja bylam ubrana wlasciwie do sytuacji to jednak czulam sie jakbym przyszla tam co najwyzej posprzatac. Rozumiem, wyjazd biznesowy - stroj biznesowy, zwykla kilkugodzinna podroz do znajomych czy rodziny - stroj normalny ale to? Co ma wyjazd plazowy do strojow burdelowo-karnawalowych, ktore prezentowalo 90% uczestnikow? Chyba, ze to ja czegos nie rozumiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Logosm,cudnie ze urlop sie udal :) Z moimi badniami wszystko ok,takze dzieki za pamiec ❤️ Psikulec,usmialam sie strasznie z Twojego opisu wspłoltowarzyszy lotu.Ja zaobserwowalam podobne zjawisko(ale co ciekawe tylko u nas w Polsce).Moze wiaze sie to z tym ,ze stroj oficjalny musi byc bo to lotnisko badz co badz spotkanie z panem celnikiem reprezentantem mundurowym,poza tym trzeba dobrze wypasc przed wspolwycieczkowiczami itd :P Najlepiej wygladaja takie osobki u celu podrozy po locie,jezdzie autokarem czesto z mizerna klima,moze i jescze 1 godz doprawie promowej.Makijaz i misterne uczesy pelnia odwrotna funkcje zamaiast zdobic,strasza :P To samo mozna by napisac o turystakach odwiedzjacych Kasprowy w szpilach ,oj sa takie perły :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Logosm - szlona Kobieto! :) Wodny Psikulcu - a wiesz, ze ja jakos zupelnie nie pomyslalam, ze powinnam sie wstydzic? ylam zdesperowana, to prawda, ale cieszylam sie poprostu, ze trafilam na zyczliwego czlowieka, ktory zrozumial sytuacje i stanal na wysokosci zadania. Wlasciwie smialismy sie razem z calego zajscia ... w przerwach pomiedzy... ;) Co do Twoich spostrzezen na temat mody lotniskowej - swieta racja. Pelno jest takich pajacow ma swiecie ;) Mysle, ze osoby odstrojone w ten sposob lecza sie chyba z jakichs kompleksow... a moze chca po prostu zrobic wrazenie na kims, kto odbieral ich bedzie z lotniska? Zawarlam w swoim zyciu naprawde mnostwo znajomosciw samolocie - moj lek przed lataniem sklania mnie bowiem do rozpoczynania konwersjacji nawet, jesli wspolpasazer nie odzywa sie slowem ;) Zdazylo mi sie wiec poznac w ten sposob zarowno babcie lecace do wnukow pierwszy raz w zyciu samolotem, lorda angielskiego - czlonka parlamentu Europejskiego, autentycznego milionera i bardzo powazna Pania business women - wlascicielke jednej z najdrozszych warszawskich restauracji. Zapewniam Was, ze gdyby chciec wyciagnac z tych znajomosci statystyczne wnioski - im skromniej ktos ubrany - tym wyzsza pozycje w biznesie zajmuje ;) A teraz jeszcze slowo na temat dostosowania ubioru do okazji. Tak mi sie jakos w zyciu skladalo, ze zyjac w pospiechu zdarzylo mi sie wielokrotnie wystapic w stroju niestosownym ;) Najzabawniejsze perelki, to chyba- moj \"wystep\" na galowym koncercie Piwnicy pod Baranami w Sali Kongresowej w Warszawie i podroz pociagiem w sukni balowej... Pierwsza ze wspomnianych wyzej wpadek przydarzyla mi sie, niechcacy - otoz sprzatalam wlasnie mieszkanie - odziana w najodpowiedniejszy do tego stroj - tj. wypchane na kolanach i tylku ukochane spodnie flanelowe ...\"w dzungle\" (wzorek stylizowany na obrazach Celnika Rousseau) i rozciagniety sweter. Wymachujac szmata i odkurzaczem zerkalam jednoczesnie jednym okiem w telewizor, gdzie dostrzeglam nagle mojego ulubionego Piotra Skrzyneckiego paradujacego ulicami Warszawy. Relacja byla bezposrednia, dotyczyla happaningu Piwnicy pod Baranami pod tytulem \"Ostatni Zjazd PZPR\" i wylaczywszy odkurzacz stwierdzilam z zalem, ze oto mija mi kolo nosa rzadka okazja zobaczenia moich ulubiencow na zywo. Zadzwonilam natychmiast do mojego owczesnego narzeczonego - rowniez wielbiciela Piwnicy, a on...nic mi nie mowiac wsiadl w samochod, przyjechal po mnie (mieszkalam wtedy 15 km od Warszawy i stanawszy w progu rzucil krotko - ubieraj sie, jedziemy na happaning!) Pogoda byla podla, padalo i wialo - kalosze i plaszcz zarzucone na stroj roboczy wydaly mi sie wiec wystarczajaco eleganckim strojem. Dotarlszy do stolicy w pol godziny potem zdolalismy jeszcze przemaszerowac z Piwnica kawalek Alei Jerozolimskich i ...dotrzec pod Sale Kongresowa, pod ktora klebil sie juz zbity tlum wielbicieli uzbrojonych w ...zaproszenia :( Niewiele myslac, moj ukochany ruszyl ku jakims bocznym drzwiom, poczym szepnawszy cos do ucha portierowi, pociagnal mnie za rekaw i nic nierozumiejaca zaprowadzil od razu na najwyzsze pietro Kongresowej... Za rada mrugajacego portiera schowalismy sie w lazience (ja damskiej a narzeczony meskiej), z ktorej wyjsc mielismy dopiero po uslyszeniu ostatniego dzwonka. I tu dopiero ..., w otoczeniu odstrojonych do niemozliwosci i umalowanych wieczorowo kobiet, zdalam sobie sprawe, z tego, jak wygladam... Namysliwszy sie chwile, pogrzebalam w kieszeni plaszcza, znalazlam w niej szminke, uzbroilam sie w karminowy usmiech i trzymajac w reku mokry prochowiec, poskrzypujac gumowymi kaloszami ruszylam w kierunku sali, w ktorej ...nie znalazlszy ani jednego wolnego miejsca rozlokowalismy sie na schodkach. Wystep okazal sie jak zwykle wspanialy, radosc ogromna i w ogole wspomnienie nadzwyczaj pozytywne, gdyby nie... Uznawszy, ze moj oryginalny stroj nie zostal przez nikogo zauwazony, zapomnialam o sprawie. Kilka lat pozniej, siedzac przy ognisku w gronie mieszanym - znajomo-nieznajomym, wyspiewywalam na cale gardlo piosenke o Koniach Apokalipsy - czyli utwor z repertuaru publicznego. Kiedy skonczylam, jakis zupelnie nieznajomy chlopak zblizyl sie do mnie i powiada - alez ja Cie doskonale pamietam! Skad? Z Piwnicy pod BAranami - Niemozliwe - pdpowiadam. Uwielbiam Piwnice, ale niegdy jeszcze tam nie bylam! Owszem odpowiada on - pamietam Cie bardzo dobrze, bo gapilem sie na Ciebid przez pol wieczoru, podobnie jak wiekszos moich sasiadow - bylas na wystepie Piwnicy, umalowana jak klaun i ubrana w kalosze i rozciagniete spodnie w dzungle... Nie dalo sie Ciebie niezauwazyc:p O rany - wpadlam w slowotok! Daruje Wam juz wiec historie o pociagu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oj tak, te cudaki na lotniskach - świetnie powiedziane! Rewia mody. Nistety, ja obserwuję też skrajnie odmienne podejście, które jest dla mnie jeszcze bardziej nie do przyjęcia. Wracając ostatnio myślałam, ze się zastrzelę. Chyba wolałabym przeżyć zamach terrorystyczny ( tfu tfu ) niż to, co mnie spotkało: w moim rzędzie usiadł młody i przystojny człowiek... o którego tak nieludzko śmierdziało potem, że omal nie puściłam pawia. Słowo honoru, że trzymałam go tuż za zębami całą drogę. A na domiar złego on zamówił sobie piwo !!!!! A nawet dwa. Więc łączny efekt był... hmmm, a za mną siedział chłopak równie młody i równie śmierdzący. TRAGEDIA! Zniosę każdą pobrzękującą świecidełkami lalę obok siebie, tylko nie takiego śmierdzeiela. Gdyby w samolocie było luźniej nie wahałabym się zwrócić mu uwagę. Ale było tak ciasno, ze chyba musiałby podróżować w kabinie pilotów, żeby być z dala od mojego nosa. A takie rozwiązanie znów wydało mi się.... zbyt bliskie katastrofy lotniczej, więc znosiłam go w pokorze 2,5 godziny!!!!!!!!!!!! Mój absolutny rekord przebywania w smrodzie!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk - ja leżę i kwiczę, boki mnie bolą, o Boże! :) :D Jesteś niesamowita!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mysk
Kuk, ja tez leze i kwicze i juz mam czkwake :D Przez Ciebie zapomnialam na dluzsza chwile o "mojej" klaczy. Miala sie ozrebic juz tydzien temu, co rano wygldamy i sprawxdzamy czy juz, a tu nic i nic. I wreszcie dzisiaj cos sie zaczelo dziac... Wlasnie byl weterynasz i cos przy niej majstrowal. Dlatego co piec minut biegam do okna w lazience na pieterku, bo stamtad mam dobry strategiczny widok na pastwisko... Jestem tym strasznie podekscytowana... Juz nie moge sie doczekac, zeby zobaczyc "Przytulaczka" i nie chcialabyml przegapis momentu kiedy bedzie stawal na nozki.... Kilka dni temu widzielismy, na innym pastwisku, nowo-narodzonego cielaczka, ktory probowal stawac na nozki na naszych oczach. Nie ma piekniejszego widoku...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kurcze, z tego ogromnego podekstytowania az zle wpisalam wlasny pseudonim :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Kuk, o nie! Po tej pierwszej opowiesci na pewno nie wylgasz sie od przytoczenia tej drugiej! Prosze pisac i to natychmiast! :) Domagam sie stanowczo. Poza tym niedopasowanie stroju do okolicznosci moze zdarzyc sie kazdemu ale nie 90% wspolpodroznych naraz! No dobra, przyznam sie do czegos jeszcze - Moj podrozujacy wtedy w wojskowych spodniach w pantere i podkoszulku (fuj! rownie okropnie ubrany jak ja!) nie wierzac wlasnym oczom, udajac, ze pokazuje mi cos w aparacie porobil paru takim odziezowym egzemplarzom zdjecia zeby pokazac kolegom na wypadek gdyby nie uwierzyli. Shalla - co do Twojego wspolpasazera - podobno do smrodu mozna sie przyzwyczaic. Z tych samych wakacji mam jeszcze jedna opowiesc. Calodzienna wycieczka fakultatywna na bezludna wyspe. Najpierw zbieranie autokarem chetnych w wielu hoteli, podroz do portu, rejs na niezamieszkala mala wyspe, plazowanie, posilek, w drodze powrotnej tradycyjne wedkowanie dla chetnych. Ogolnie, totalna dzicz, swiety spokoj i odpoczynek od meczacych miejscowych. Przed nami w autobusie zasiadla para mlodych ludzi (nie wspomne o strojach bo to byloby juz troche za duzo - w skrocie krolewna na zloto). Oboje wyperfumowani. Dziewczyna tak mocno, ze tez poczulam trzepot skrzydel pawia. Czegos tak potwornie intensywnego dawno nie czulam. Natychmiast ochrzcilismy ja przezwiskiem "smierdzaca krolewna". Naprawde trzeba to poczuc zeby moc zrozumiec o co chodzi. Dlatego nie wiem czy nie wolalbym siedziec kolo spoconego smierdziela, przynajmniej bardziej swojsko i pasowalby do miejscowego kolorytu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk,osmielam sie twierdzić,ze jestes równie utalentowna pisarka co Shalla :) Ubawialam sie setnie wstepujac w tej chwili na kafe :D :D :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oj tak ja tez po stokroć bardziej zniosę smród z obory anizeli zbyt intensywne perfumy :O Ale Shalla wiem tez o czym piszesz,j te milam kiedys sytuacje be wyjsciaa,gdie prawie w konwulsjach czekalam celu podrozy.Smród niestrawionego alkoholu,potu,kielbasy i czosnku w tym wypadku byl zabojczy :O Mi tez zdarzylo sie parokrotnie nie dostosowac stroju do okazji tzn ubralm sie nieodpowiednio do powagi sytuacji,podchodząc do sprawy z marszu i to dosłownie,i tak pare razy czulalm sie jak juz wymieniona juz sprzataczka bedac na jakims przypadkowym i spontanicznie odkrytym wernisazu(wsród wyrfinowanych i strojnych pan),gdzie jakims cudem sie znalazlam(lub w odpowiednim czasie bylam w odpowiednim miejscu ;) ).Ale wydaje mi sie,ze z dwojga zlego i tak lepiej byc niedoubranym niz przebranym :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jesli wam napisze, ze my nigdy nie wykupujemy "gotowych" wczasow, to juz chyba nie bede musiala tlumaczyc dlaczego ? ;););) :p:p:p Kuk, i ja czekam na opowiesc o sukni balowej w pociagu !

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dokladnie rozumiem co masz na mysli Myshko.My bylismy na takich wakacjach raz i tez nigdy więcej....Od tego czasu wyznajemy zasadę\'\'sam sobie sterem,żeglarzem ,okretem\'\' I ja czekam na cd. opowieści z pociagu :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Kuk, ja tez czekam na ta opowiastke. Jak widzisz wywieramy presje liczac, ze nas nie zawiedziesz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość logosm
Kuk umarłam ze śmiechu- to było naprawde dobre Wodny Piskulcu- to jest Twoja sprawa jak chcesz rodzić i nikt nie ma prawa Cię oceniać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Logosm - dziekuje, tez tak sadze, natomiast znakomitej wiekszosci ludzkosci wydaje sie wrecz przeciwnie :) Nasza Kuk sie chyba wystraszyla, a ja caly dzien czekam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Myshko - no i co - urodzil sie??? Przeczytalam teraz wlasny poprzedni wpis i az zatkalo mnie - ilez bledow ortograficznych w dwoch jezykach mozna zmiescic w jednym malenskim wspomnieniu ;) No dobra - nikt sie nie dopomina, wiem, ale napisze jeszcze jak to bylo z suknia balowa. Otoz miewalam w zyciu momenty, gdy czulam sie na cenzurowanym, ale nigdy jeszcze tak jak wtedy, gdy... jakies poltora roku temu wybralismy sie z Kukiem Seniorem a Bez Kukunia Juniora do Verony, gdzie raz do roku, w wielkiej gali, inauguruje sie sezon operowy w miejscowym amfiteatrze rzymskim (cos w rodzaju nieco mniejszego Coloseum). Poniewaz bylam wtedy matka karmiaca, nieco zaniedbana i przydeptana, postanowilam, ze tego wieczora musze przypomniec mojemu mezowi, ze jestem jednak kobieta. Wybralam z szafy dlugasna spodnice z jedwabnej tafty - kolor fuksja, czarna aksamitna bluzeczke i obrozke z roza wiazana na szyi dopasowana do spodnicy. Dorzucilam do torby szal i szpilki, po czym calosc ulokowalam w wielkiej torbie papierowej, by zgniotla sie jak najmniej. Plan przewidywal, iz urwiemy sie z Kukiem seniorem z pracy zaraz po lunchu, pojedziemy ze znajomymi ich samochodem do Verony i tam u innych znajomych, ktorzy zatrzymali sie w hotelu, odswiezymy sie i przebierzemy przed kolacja i pozniejsza opera. Zlosliwy traf chcial, ze pomimo poczynionych wczesniej przygotowan, ani mnie ani mezowi nie udalo sie wyjsc z biura o zaplanowanej godzinie. Nieco zdesperowani, glodni i spoceni jak myszy wypadlismy z naszych odnosnych biur w ostatniej chwili tak, by zdazyc jeszcze na ostatni pociag, jaki byl w stanie dowiezc nas do Verony na 15 minut przed ropzpoczeciem opery. O czasie przeznaczonym na prysznic i przygotowanie toalety nie moglo juz byc oczywiscie mowy i, rozwazywszy wszystkie za i przeciw, zdecydowalam, iz jedynym rozwiazaniem jest ...przebrac sie w stroj wieczorowy w toalecie pociagu... Udalam sie do niej na okolo pol godziny przed planowana godzina dojazdu do Verony i starajac sie nie dostrzegac brudu i kurzu polerowanego dolem mojej najlepszej taftowej kreacji, tudziez obrzydliwej kaluzy pokrywajacej podloge ... zrobilam sie w pociagowym kibelku na cos, co, nawet osobie bardzo zyczliwej, trudno byloby nazwac bostwem... Pozostala jeszcze kwestia \"wielkiego wejscia\", w wlasciwie \"wyjscia\" z toalety. Pociag ktorym jechalismy nie byl pociagiem specjalnie luksusowym - byl to najzwyklejszy w swiecie pociag pospieszny, pelen zmeczonych pracownikow i mlodziezy szkolnej powracajacej na weekend do domu... Moje wyjscie przybralo wiec naprawde charakter \"wejscia smoka\". Nigdy w zyciu nie czulam sie chyba jeszcze rownie absurdalnie - kroczac cala w jedwabiach przez brudny jak nieszczescie pociag pelen zdumionych ludzi, posuwajaca sie chwiejnym krokiem na szpilkach (od ktorych odwyklam calkiem) - lapiac rownowage wylacznie dzieki olbrzymiej papierowej torbie, ktora sciskalam jak linoskoczejk tyczke...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dynia - na taki komplement naprawde niezasluguje;) Zreszta - jesli sytuacja jest naprawde komczna, talent narratorski nie jest juz wlasciwie potrzebny. Co do smrodu - ja wole chyba jednak zaduch perfum, choc zgadzam sie, ze duze ich stezenie moze okazac sie smiertelnie razace... Ostatnio zdazylo mi sie, iz w autobusie ktorym jechalam do pracy przysiadla sie do mnie (zeby nie powiedziec usiadla na mnie) pewna starsza arabka, ktora z daleka wygladala niezwykle schludnie - cala, od stop do glow spowita w biel... Odsunelam uprzejmie swoja torbe, chcac zrobic jej jak najwiecej miejsca, ale ona... nie patrzac na mnie klapnela na siedzenie obok calym swoim ciezkawym jestestwem, tak, ze moja noga znalazla sie pod jednym z jej obfitych posladkow, po czym ...zalala mnie tak nieprawdopodobna fala smrodu, nijak nielicujacego z biela jej ubioru, ze .... zerwalam sie z miejsca jak oparzona i wstrzymujac oddech udalam sie na drugi koniec autobusu... Uwierzcie, ze nie ma w mojej reakcji ani cienia rasizmu - bardzo cenie sobie koloryt, jaki nadaje Turynowi jego wielokulturowosc a przeciw arabom nie mam absolutnie nic... Rzec mozna, ze wrazenie jakie wywarl na mnie ten smrod mialo charakter absolutnie ponadkulturowy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk, jestes po prostu niesamowita! Jestem pelna podziwu dla Ciebie! Co za odwaga! Mnie by zabraklo.... Naprawde probuje sobie wyobrazic co zrobilabym na Twoim miejscu i... i mysle ze poddalabym sie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Myshko - a co moja przygoda ma wspolnego z odwaga? Wiecie, pamietam opowiesc mamy moich przyjaciol o tym, jak wybierala sie z mezem na piekny, bardzo uroczysty koncert do filharmonii i chcac wygladac pieknie nalozyla sobie jakas wyjatkowo tlusta odzywke na wlosy. Odzywka musiala zostac na wlosach conajmniej pol godziny i gdy na godzine przed wyjsciem poszla ja splukac okazalo sie, ze w miedzy czasie...odcieto im wode. Wody w czajniku starczylo tylko na to, by splukac z glowy pierwsza warstwe tluszczu, ale wlosy zupelnie nia nadawaly sie do pokazania. Dzielna kobieta, bez zastanowienia zawinela na glowie turban z jakiejs chusty i stwierdziwszy, ze ani mysli poswiecac tak pieknego koncertu dla takiej blahostki jak ulozona fryzura, pojechala do filharmonii. W calej tej historii podobal mi sie fakt, ze o ile ja przezywalam jednak katusze idac przez pociag, Ona nawet nie pomyslala, ze turban moglby sie jej na przyklad rozwiazac ukazujac smalec na wlosach...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk, chylę czoła. Masz nieprawdopodobną zdolność do takich sytuacji :) Powinnaś wydać autobiografię. Chyba umarłabym ze śmiechu :) :D :D Jak pomyślę, czego jeszcze nam NIE opowiedziałaś.....! Nie daj się prosić - pisz co wykombinowałaś na studniówce, na ślubie, na stypie itd :) Jestem pewna, że jest o czym pisać. :) Moja życie przy Twoim, to 1896 odcinek brazylijskiej telenowej - flaki z olejem!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
...chociaż..... zdarzyło mi sie parę zabawnych rzeczy. Nawet nie w jednym procencie tak brawurowych, jak twoje przeżycia Kuk, ale i tak Wam opiszę. Fajnie jest powspominać miłe chwile z życia :) Jak już znacie moją sytuację rodzinną, to wiecie, że gros mojego życia spędziłam samotnie z mamą. Zmusiło nas to obie do przyswojenia sobie paru \"mądrości\" z zakresu hydrauliki, tapetowania, ślisarki, stolarstwa itp. Krótko mówiąc przywykłyśmy do tego, że tam gdzie normalna baba wykorzystuje chłopa, my musimy sobie radzić same ( rany, ale to zabrzmiało!... ) I tak w wyniku tych naszych poczynań zdarzyło nam się tysiąckrotnie władować się w sytuację, gdzie już nie pozostało nic, tylko siąść i płakać, albo ryczeć ze śmiechu. 1) Koniec z tą wstętną szafką na buty!!! Co robimy? Do piwnicy z nią! ( a trzeba zaznaczyć, że była to szafka niebanalnych rozmiarów - prawie dużej lodówki ). Szybko się okazało, że do windy się nie zmieści. A zatem schody.... 7 piętro.... hmmm. Znoszenie jej z góry zajęło nam pół dnia - wliczając w to kombinacje z zakrętami i jej ciążar, a cholerstwo było zrobione diabli wiedzą z czego i ważyło chyba z tonę. My znów obie nie takie postawne... Jak dziś pamiętam, że w połowie V piętra ręce nam wysiadły, drzwi od szafki się otworzyły i z rumorem godnym końca świata wysypały się wszystkie półeczki. Półeczki! To były dechy rozmiarów tarczy zomowca. Kiedy hałas ucichł, mama przemówiła- dobrze, że to nie zwłoki... strasznie by śmierdziało... Człowiek zmęczony zazwyczaj ma głupakę - no i my we dwie siedziałyśmy jak te głupie na schodach rechocząc długo. Ale do wieczora szafka znalazła się na parterze :) Uff

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk, nie KUKietuj, nawet swietną historyjkę mozna opowiedziec tak, ze wszyscy z nudów usną... Ja się usmialam, a jednoczesnie poczulam takie lekkie ukłucie zazdrosci, ze -jak Mysh-ja bym nie potrafiła, wycofalabym się pewnie. Choć często okazuje sie w danej sytuacji, ze zaskakuję samą siebie, to podczas czysto teoretycznych rozważan raczej postrzegam siebie jako osobę cichutką, szara myszkę, niezdolną do pójścia pod prąd i przezycia cudzych spojrzeń:O Logosm, cieszę się, że wycieczka się udala- i na płaszczyźnie prywatnej, i osobistej (tym bardziej). Niech wam starczy sił i ochoty na podtrzymywanie tego dobrego nastroju:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Kuk, no prosze Cie! W zyciu nie zrobilabym czegos takiego. Oczywiscie, ze trzeba odwagi i to wielkiej. Ja tez jutro opowiem pare interesujacych rzeczy ale wszystkie to przypadki i zacmienia umyslowe a nie pelna premedytacja jak u Ciebie! :) :) :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×