Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

zabka

TERMIN W GRUDNIU

Polecane posty

Psikulcu, trzymam kciuki zeby historia sie nie powtorzyla i zeby Zuza nie przechodzila tego co Ty... A czy wypadl jej juz pierwszy zabek? Nie pamietam czy pisalas... Pytam, bo generalnie szostki wychodza mniej wiecej w tym samym momencie co pierwsze nowe jedynki. I I A ja tak sie obawialam o Pole i okazalo sie ze nie miala nic do leczenia. Za to u Jaska nic nie wskazywalo... i ledwie dentystka zakrzala mu do paszczy, oswiadczyla ze potrzebne bedzie znieczulenie. Otoz okazalo sie ze Jasiek ma dziure, schowana miedzy zebami, ktorej ja kompletnie nie zauwazylam, bo nie byla czarna i byla schowana. Dentystka pokazala mi ja dokladnie, zebym nie przeoczyla podobnych kwiatkow w przyszlosci. No i tak to Jasiek po raz pierwszy zakosztowal leczenia ze znieczuleniem. Byl bardzo dzielny, jestem z niego dumna nieslychanie. Zadal tylko ze dwadziescia pytan, zeby sie dowiedziec co sie bedzie dokladnie dzialo, po czym spokojnie oddal sie w rece dentystki, i podczas kiedy ona pomalenku wstrzykiwala mu sybstancje znieczulajaca, on juz mowil do niej ze jest "taka precyzyjna" (sic!). Pisze to bez cienia przesady, gadal podczas. I A ona jest naprawde genialna. Ma wspaniale podejscie do dzieci. No i dobrze sie stalo, ze od razu ocenila powage sytuacji i dala to znieczulenie, bo prochnica byla tak gleboka, ze bardzo szybko doszla do nerwu. Zab zostal zdewitalizowany. Mleczak. To jest przerazajace w jak szybkim tempie mleczak potrawi sie popsuc i dojsc do takiego stanu (i to pod czujnym okiem matki). Takze uwazajcie dziewczyny i zagladajcie Waszym dzieciom w paszcze, rowniez patrzac od dolu. Dentysci maja nad nami te przewage ze posiadaja swoje lustereczka... I I A jak juz jestem to jeszcze napisze, ze kotka poszla sobie. Wczoraj wieczorem nie przyszla na kolacje (a byla z nami caly dzien) i od tej pory jej nie ma. Slyszalam o niezaleznosci kotow, teraz wiem co to znaczy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Tylko po co mi ta wiedza? Wolalabym tego nie wiedziec . Mysh

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Psikulcu, trzymam kciuki zeby historia sie nie powtorzyla i zeby Zuza nie przechodzila tego co Ty... A czy wypadl jej juz pierwszy zabek? Nie pamietam czy pisalas... Pytam, bo generalnie szostki wychodza mniej wiecej w tym samym momencie co pierwsze nowe jedynki. I I A ja tak sie obawialam o Pole i okazalo sie ze nie miala nic do leczenia. Za to u Jaska nic nie wskazywalo... i ledwie dentystka zakrzala mu do paszczy, oswiadczyla ze potrzebne bedzie znieczulenie. Otoz okazalo sie ze Jasiek ma dziure, schowana miedzy zebami, ktorej ja kompletnie nie zauwazylam, bo nie byla czarna i byla schowana. Dentystka pokazala mi ja dokladnie, zebym nie przeoczyla podobnych kwiatkow w przyszlosci. No i tak to Jasiek po raz pierwszy zakosztowal leczenia ze znieczuleniem. Byl bardzo dzielny, jestem z niego dumna nieslychanie. Zadal tylko ze dwadziescia pytan, zeby sie dowiedziec co sie bedzie dokladnie dzialo, po czym spokojnie oddal sie w rece dentystki, i podczas kiedy ona pomalenku wstrzykiwala mu sybstancje znieczulajaca, on juz mowil do niej ze jest "taka precyzyjna" (sic!). Pisze to bez cienia przesady, gadal podczas. I A ona jest naprawde genialna. Ma wspaniale podejscie do dzieci. No i dobrze sie stalo, ze od razu ocenila powage sytuacji i dala to znieczulenie, bo prochnica byla tak gleboka, ze bardzo szybko doszla do nerwu. Zab zostal zdewitalizowany. Mleczak. To jest przerazajace w jak szybkim tempie mleczak potrawi sie popsuc i dojsc do takiego stanu (i to pod czujnym okiem matki). Takze uwazajcie dziewczyny i zagladajcie Waszym dzieciom w paszcze, rowniez patrzac od dolu. Dentysci maja nad nami te przewage ze posiadaja swoje lustereczka... I I A jak juz jestem to jeszcze napisze, ze kotka poszla sobie. Wczoraj wieczorem nie przyszla na kolacje (a byla z nami caly dzien) i od tej pory jej nie ma. Slyszalam o niezaleznosci kotow, teraz wiem co to znaczy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Tylko po co mi ta wiedza? Wolalabym tego nie wiedziec . I Mysh

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zapomnialam jeszcze pochwalic Pole. Pola przez caly czas trzymala brata za reke :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No to gratulacje dla dzielnego Jasia! Super. Choc... troche nie bardzo rozumiem, do jakiego nerwu miala dojsc ta dziura w mleczaku? Ale co tam, mniejsza o szczegoly. Istatone, ze nie bolalo i ze juz po wszystkim. Czyli tak jak u nas. Anastazja ma dwa mleczaki ( dolne czworki ), ktore leczylysmy wczoraj juz trzeci raz. Natomiast stale, odpukac, sa idealne. Ufff. Oby miala zeby w tatusia, ktory dentysty na oczy nie widzial jeszcze. Nie to co ja.... Max za to jest pasjonatem mycia zebow. Trzeba uwazac, zeby w zasiegu jego rak nie znalazla sie jakas szczotka, bo wiadomo, ze natychmiast wepchnie ja do buzi. Dzis wyrwalam mu z paszczy mikro szczoteczke do czesania konikow pony..... no comment :) I nstarszliwie sie zrobil wygadany. A to co mnie i cieszy i przeraza zarazem najbardziej, to jego sposob kombinowania. Z jednej strony rozpiera mnie duma, jaki to moj synek madry, z drugiej... groza, ze nie jestem w stanie przewidziec co wykombinuje, gdzie wejdzie, jak pokona zabezpieczenia itp. Psikulcu, ja tez sie obawiam o Nastusie, po zeby jej rosna jakies ogromne, wszystko pozalazilo na siebie, a buzia malenka.... Dentysta mnie uspokaja, ze jeszcze za ws\zesnie na aparaty, ze moze sie wszystko wyrowna, ale ja swoje wiem... ja tez mialam za mala szczeke na zeby i moj maz tez.... wiec jak to sie moze skonczyc inaczej?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla, dentystka tak sie dokladnie wyrazila, powiedziala ze doszla do nerwu.I ja to tak przetlumaczylam doslownie. Po zastanowieniu mysle, ze miala na mysli miazge. Szukalam w sieci informacji na temat nerwow zebow mlecznych, nie znalazlam nic precyzyjnego. Znaczy nie udalo mi sie jednoznacznie dowiedziec czy zeby mleczne posiadaja nezrwy czy nie. Raz tylko wpadlam gdzies na notke, ze miazge popularnie nazywa sie nerwem, ale to w zaden sposob nie rozwiewa moich watpliwosci. Jesli masz jakies zrodla, w ktorych sa rzetelne informacje na ten temat, to chetnie zerkne dla poszerzenia wlasnej wiedzy. Jaskowi zab, to byl mleczny zab trzonowy: czworka. Jasiek tez ma troszke skrecone gorne dwojki... Mnie w Polsce dentysta powiedzial, ze z jakimkolwiek aparatem czeka sie zwykle do... kurcze.... powiedzial do 10 albo do 11 lat, nie pamietam juz teraz dokladnie. Czy to sie pokrywa z tym co wam mowia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Krociusienko I Bardzo Radosnie. Otoz kotka odnalazla sie po dwoch dniach. Jakie bylo moje zaskoczenie, kiedy wczoraj, chwile po tym jak dowiadywalam sie o sterylizacje u weterynarza, sasiad powiedzial mi ze to kotka innych sasiadow. Zwatpilam. Slyszalam ze to sie zdarza, ze koty potrafia prowadzic podwojne zycie. Ladna historia, chcialam zbalamamucic i wysterylizowac czyjas kotke. Pierwsza rzecz, trzeba porozmawiac z sasiadami. Nie udalo sie to wczoraj przed wyjsciem do znajomych. Noc pelna watpliwosci. No i udalo sie to wreszcie dzisiaj rano. I teraz juz wiem, ze nasz kot i ich kot, to nie ten sam kot! czyli nasz kot jest nasz i tylko nasz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk do raportu ;) Czasu brak, brak czasu - nie ma go juz na nic. Domostwo zaniedbane, ja tez, tylko o dzieci i meza jeszcze jako tako sie troszcze. Trzeba bedzie z czegos zrezygnowac. Psikulcu, moze nie rezygnuj tak do konca z pracy... Czy Wasz biznes klubowo-przedszkolny zostal calkiem zarzucony? Jesli nie, to moze sprobuj cos z tym zrobic zanim calkiem odejdziesz z pracy? Fisa - ciesze sie, ze nowa praca jest spokojniejsza. Patrzac po sobie samej mysle, ze to jednak wazniejsze niz rozwoj zawodowy na tym etapie naszego zycia... Mysh - no to masz kota! :) Czy on wie, ze Ty jestes Mysza? :) Karenko - trzebaby pogadac kiedys na zywo... Nie wybralibyscie sie kiedy do Turynu? ;) Shalla - kiedy ma byc ten koniec Swiata, bo ja juz sie pogubilam, a znajac moje roztargnienie, przejdzie mi on kolo nosa. Nasz kamyczek do dentystycznego ogrodka - Franek ma pierwsza prawdziwa plombe od miesiaca - wyglada wiec na to, ze nasze dzieci sa ze soba zsynchronizowane ;))) U nas tez nic nie bylo widac, za to zab zaczal go bardzo bolec. Obylo sie bez znieczulenia i musze powiedziec, ze rowniez Franio wykazal sie na fotelu dentystycznym najprawdziwsza odwaga. Bal sie bardzo ale zacisnal lapki na kolanach i swoim zwyczajem gadal, by odpedzic strach... Dentystka nie mogla go uciszyc, ale w koncu jakos zalatala dziure pomimo Franiowego slowotoku ;) W ogole chorobliwe gadulstwo to Franiowa pieta Achillesa... Jego zeszyty upstrzone sa calymi stronami zdania "Musze nauczyc sie powstrzymywac moje gadulstwo." Mysle, ze Franio przepisal juz to zdanie jakies 1000 razy, a efektow jak nie bylo tak nie ma ;))) Z dziecinnych nowosci - Franek pasjonuje sie natura i historia. Pozera doslownie ksiazki z gatunku encyklopedii dal dzieci i usiluje ulokowac sobie w glowie informacje, ktore sa tam strasznie wymieszane... Jego ulubiona zabawka jest mikroskop zabawka, ktorym torturuje mnie przy kazdej okazji. Nie jest to jeszcze mikroskop z prawdziwego zdarzenia, wiec ustawienie w nim ostrosci tak by widac bylo cokolwiek, wymaga duuuzej cierpliwosci. Jesli pasja przyrodnicza nie minie mu do przyszlego roku, kupimy mu chyba mikroskop z prawdziwego zdarzenia - nauczyl sie przygotowywac sobie preparaty i az szkoda mi, ze nie moze obejrzec porzadnie tego co przygotowal. Co do postepow w szkole - dobrze idzie mu matematyka i przyroda. O pomste wola wloski. Franio, wyczerpany zapewne wydobywajacym sie z niego bez ustanku slowotokiem, jest niesamowicie powsciagliwy w pismie. Kazdy koncept sprowadza do krotkich, zolnierskich zdan, co doprowadza jego nauczycielke do rozpaczy... ;) Ania - w dalszym ciagu taniec, spiew i PISANIE! Jakis czas temu wyprosila u Frania komplet jego starych podrecznikow do pierwszej klasy i teraz Franek uczy ja pisac i czytac... Ja nie przykladam do tego reki z braku czasu - zobaczymy na ile wystarczy im zapalu. Poza tym Ania kreci nami jak chce - to czego nie jest w stanie zalatwic usmiechem, zalatwia podstepem, smutnymi minami lub... drobnyumi klamstewkami. Jest przy tym tak sympatyczna, empatyczna i usmiechnieta, ze kiedy juz zlapie ja na jakims kretactwie, nie moge wyjsc ze zdumienia. Powazne rozmowy na ten temat koncza sie tym, ze Ania neguje wszystko z usmiechem, patrzac mi w oczy, czym przeraza mnie na powaznie. Jasiek - duzy czlowiek w malym ciele. Jasiek zaskakuje nas 100 razy dziennie. Jest niesamowicie sympatyczny i wygadany, ma tez niespozyta energie, tanczy, uwielbia muzyke i najwyrazniej ma w tym kierunku jakis talent. Poza tym bywa kaprysny, wciaz jeszcze zdaza mu sie wszczynac bojki z rodzenstwem i ...nie jest w stanie oderwac sie od swego smoczka. Wstydze sie tego smoczka strasznie, zwlaszcza gdy wkracza na zajecia judo, ubrany w kimono i ...ze smoczkiem w zebach... Nie ssie go jednak normalnie jak male dzieci - gryzie go - czesto bokiem lub krecac nim nieustannie mlynka tak, ze ma sie wrazenie, ze smoczek pelni u niego funkcje taka jak lizak u porucznika Kojaka lub papieros u Brudnego Harrego. Miny robi przy tym stosowne... W ogole miny to specjalnosc Jaska. Zwlaszcza te "zle" prackie i lobuzerskie. Robi je wykrzykujac przy tym "Haha" tak, ze ludzie kichaja ze smiechu na jego widok. Ostatnia miloscia Jaska obok smoczka i "dziecka" czyli miekkiej lalki o ksztaltach oseska, z ktora sypia, jest... jazz. JAsiek odkryl go sluchajac jazzowych wykonawcow goszczacych u mapetow i zakochal sie na dobre. Nastawia sobie na You Tube filmiki z Diana Ross, Diana Krall, Ella Fitzgerald oglada je po kilka razy kazdy, kiwajac sie miarowo na boki, wystukujac rytm lapkami. Cieszy mnie to niezmiernie, bo mozemy sobie te filmiki ogladac razem. Ciekawe czy tak juz mu zostanie. A jeszcze troche chwalipiectwa - Franek bardzo ladnie mowi po polsku!!!! :) Wakacje w towarzystwie polskich dzieci i lekcje z nasza genialna nauczycielka - Ula, sprawilym ze Franiowi otworzyla sie w mozgu jakas klapka i mowi! Mowi pieknie, calymi zdaniami. GAdamy po polsku poprostu. Brakuje mu rzecz jasna wielu slow, ale ja i tak jestem pod wrazeniem tej naglej zmiany! Tego samego nie moge niestety powiedziec o polszczyznie Ani i Jaska. Ania mowi troszke, zwlaszcza, gdy ma do mnie jakis interes... ale daleko temu do plynnosci Franka. Jasiek nie mowi prawie wcale. Spiewa tyko polskie piosenki i ja ciagne ten trop, bo lepsze to niz nic! W przyszly wtorek ide z Frankiem i jego klasa do muzeum nauk przyrodniczych, gdzie od kilku tygodni obejrzec mozna wystawe poswiecona Januszowi Korczakowi. Opowiedzialam o nim i jego metodach wychowawczych naszym nauczycielkom i o dziwo, same doszly do tego, ze w muzeum organizowane sa rowniez warsztaty dla dzieci. Co dziwne, warsztaty sa podobno prowadzone przez polskich nauczycieli, nie mowiacych po wlosku... Nie wiem jak to jest na prawde, ale poproszono nas (to znaczy FRANIA i mnie) bysmy wystapili tam w roli tlumaczy. Franek chodzi po domu nieprzytomny z dumy a ja ciesze sie, ze on jest dumny z TEGO POWODU. Rozpisalam sie, wiec nie bede juz pisac co u mnie, zreszta lepiej nie pisac ;):P Sciskam Was

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk do raportu ;) Czasu brak, brak czasu - nie ma go juz na nic. Domostwo zaniedbane, ja tez, tylko o dzieci i meza jeszcze jako tako sie troszcze. Trzeba bedzie z czegos zrezygnowac. Psikulcu, moze nie rezygnuj tak do konca z pracy... Czy Wasz biznes klubowo-przedszkolny zostal calkiem zarzucony? Jesli nie, to moze sprobuj cos z tym zrobic zanim calkiem odejdziesz z pracy? Fisa - ciesze sie, ze nowa praca jest spokojniejsza. Patrzac po sobie samej mysle, ze to jednak wazniejsze niz rozwoj zawodowy na tym etapie naszego zycia... Mysh - no to masz kota! :) Czy on wie, ze Ty jestes Mysza? :) Karenko - trzebaby pogadac kiedys na zywo... Nie wybralibyscie sie kiedy do Turynu? ;) Shalla - kiedy ma byc ten koniec Swiata, bo ja juz sie pogubilam, a znajac moje roztargnienie, przejdzie mi on kolo nosa. Nasz kamyczek do dentystycznego ogrodka - Franek ma pierwsza prawdziwa plombe od miesiaca - wyglada wiec na to, ze nasze dzieci sa ze soba zsynchronizowane ;))) U nas tez nic nie bylo widac, za to zab zaczal go bardzo bolec. Obylo sie bez znieczulenia i musze powiedziec, ze rowniez Franio wykazal sie na fotelu dentystycznym najprawdziwsza odwaga. Bal sie bardzo ale zacisnal lapki na kolanach i swoim zwyczajem gadal, by odpedzic strach... Dentystka nie mogla go uciszyc, ale w koncu jakos zalatala dziure pomimo Franiowego slowotoku ;) W ogole chorobliwe gadulstwo to Franiowa pieta Achillesa... Jego zeszyty upstrzone sa calymi stronami zdania "Musze nauczyc sie powstrzymywac moje gadulstwo." Mysle, ze Franio przepisal juz to zdanie jakies 1000 razy, a efektow jak nie bylo tak nie ma ;))) Z dziecinnych nowosci - Franek pasjonuje sie natura i historia. Pozera doslownie ksiazki z gatunku encyklopedii dal dzieci i usiluje ulokowac sobie w glowie informacje, ktore sa tam strasznie wymieszane... Jego ulubiona zabawka jest mikroskop zabawka, ktorym torturuje mnie przy kazdej okazji. Nie jest to jeszcze mikroskop z prawdziwego zdarzenia, wiec ustawienie w nim ostrosci tak by widac bylo cokolwiek, wymaga duuuzej cierpliwosci. Jesli pasja przyrodnicza nie minie mu do przyszlego roku, kupimy mu chyba mikroskop z prawdziwego zdarzenia - nauczyl sie przygotowywac sobie preparaty i az szkoda mi, ze nie moze obejrzec porzadnie tego co przygotowal. Co do postepow w szkole - dobrze idzie mu matematyka i przyroda. O pomste wola wloski. Franio, wyczerpany zapewne wydobywajacym sie z niego bez ustanku slowotokiem, jest niesamowicie powsciagliwy w pismie. Kazdy koncept sprowadza do krotkich, zolnierskich zdan, co doprowadza jego nauczycielke do rozpaczy... ;) Ania - w dalszym ciagu taniec, spiew i PISANIE! Jakis czas temu wyprosila u Frania komplet jego starych podrecznikow do pierwszej klasy i teraz Franek uczy ja pisac i czytac... Ja nie przykladam do tego reki z braku czasu - zobaczymy na ile wystarczy im zapalu. Poza tym Ania kreci nami jak chce - to czego nie jest w stanie zalatwic usmiechem, zalatwia podstepem, smutnymi minami lub... drobnyumi klamstewkami. Jest przy tym tak sympatyczna, empatyczna i usmiechnieta, ze kiedy juz zlapie ja na jakims kretactwie, nie moge wyjsc ze zdumienia. Powazne rozmowy na ten temat koncza sie tym, ze Ania neguje wszystko z usmiechem, patrzac mi w oczy, czym przeraza mnie na powaznie. Jasiek - duzy czlowiek w malym ciele. Jasiek zaskakuje nas 100 razy dziennie. Jest niesamowicie sympatyczny i wygadany, ma tez niespozyta energie, tanczy, uwielbia muzyke i najwyrazniej ma w tym kierunku jakis talent. Poza tym bywa kaprysny, wciaz jeszcze zdaza mu sie wszczynac bojki z rodzenstwem i ...nie jest w stanie oderwac sie od swego smoczka. Wstydze sie tego smoczka strasznie, zwlaszcza gdy wkracza na zajecia judo, ubrany w kimono i ...ze smoczkiem w zebach... Nie ssie go jednak normalnie jak male dzieci - gryzie go - czesto bokiem lub krecac nim nieustannie mlynka tak, ze ma sie wrazenie, ze smoczek pelni u niego funkcje taka jak lizak u porucznika Kojaka lub papieros u Brudnego Harrego. Miny robi przy tym stosowne... W ogole miny to specjalnosc Jaska. Zwlaszcza te "zle" prackie i lobuzerskie. Robi je wykrzykujac przy tym "Haha" tak, ze ludzie kichaja ze smiechu na jego widok. Ostatnia miloscia Jaska obok smoczka i "dziecka" czyli miekkiej lalki o ksztaltach oseska, z ktora sypia, jest... jazz. JAsiek odkryl go sluchajac jazzowych wykonawcow goszczacych u mapetow i zakochal sie na dobre. Nastawia sobie na You Tube filmiki z Diana Ross, Diana Krall, Ella Fitzgerald oglada je po kilka razy kazdy, kiwajac sie miarowo na boki, wystukujac rytm lapkami. Cieszy mnie to niezmiernie, bo mozemy sobie te filmiki ogladac razem. Ciekawe czy tak juz mu zostanie. A jeszcze troche chwalipiectwa - Franek bardzo ladnie mowi po polsku!!!! :) Wakacje w towarzystwie polskich dzieci i lekcje z nasza genialna nauczycielka - Ula, sprawilym ze Franiowi otworzyla sie w mozgu jakas klapka i mowi! Mowi pieknie, calymi zdaniami. GAdamy po polsku poprostu. Brakuje mu rzecz jasna wielu slow, ale ja i tak jestem pod wrazeniem tej naglej zmiany! Tego samego nie moge niestety powiedziec o polszczyznie Ani i Jaska. Ania mowi troszke, zwlaszcza, gdy ma do mnie jakis interes... ale daleko temu do plynnosci Franka. Jasiek nie mowi prawie wcale. Spiewa tyko polskie piosenki i ja ciagne ten trop, bo lepsze to niz nic! W przyszly wtorek ide z Frankiem i jego klasa do muzeum nauk przyrodniczych, gdzie od kilku tygodni obejrzec mozna wystawe poswiecona Januszowi Korczakowi. Opowiedzialam o nim i jego metodach wychowawczych naszym nauczycielkom i o dziwo, same doszly do tego, ze w muzeum organizowane sa rowniez warsztaty dla dzieci. Co dziwne, warsztaty sa podobno prowadzone przez polskich nauczycieli, nie mowiacych po wlosku... Nie wiem jak to jest na prawde, ale poproszono nas (to znaczy FRANIA i mnie) bysmy wystapili tam w roli tlumaczy. Franek chodzi po domu nieprzytomny z dumy a ja ciesze sie, ze on jest dumny z TEGO POWODU. Rozpisalam sie, wiec nie bede juz pisac co u mnie, zreszta lepiej nie pisac ;):P Sciskam Was

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Kuk, ale super, ze sie odezwalas! Czy chce czy nie - pracy nie porzuce. Chociazby ze zwyklych powodow ekonomicznych. Mamy wypracowany pewien standard zycia i raczej wolalabym go podnosic a nie obnizac. Z wiekiem jestem coraz bardziej wygodna co tez wiaze sie z pewnymi wymaganiami finansowymi. Np. nie do konca wyobrazam sobie siebie spedzajaca wakacje pod namiotami, bez cieplej wody, na wloczedze z plecakiem, autostopem. Hmmm... a dawniej taki sposob spedzania czasu wydawal mi sie wielce fascynujacy... Nie mowie o oplywaniu w luksusy i pieciogwiazdkowych hotelach ze spa tylko o tym zebym nie musiala liczyc kazdego grosza i zastanawiac sie co ja zrobie jak trzeba bedzie wydac jednorazowo dodatkowe tysiac zlotych na wyprawke i ksiazki wysylajac Zuze do szkoly. Niestety cos z cos. A pomysl z klubo-warsztatem dzieciecym juz upadl jakis czas temu. Za pracą w korpo przemawiaja tez warunki socjalne. Mam nadzieje, ze moja choroba sie wiecej nie odezwie ale gdyby jednak - to praca daje mi godziwe warunki ubezpieczenia, ubezpieczenie w prywatnej sluzbie zdrowie (nie wyobrazam sobie teraz innej opcji zwlaszcza majac dzieci) i ogolne bezpieczenstwo. Od stycznia chce zaczac szukac nowej pracy - w tej samej branzy i na podobnym, moze troche wyzszym stanowisku. Najlepszym wyjsciem byloby od kwietnia zaczac pracowac. Kuk, napisalas o tym jak Franio rozwinal sie w polskim. Czy myslalas moze o wakacjach dla Frania w Polsce? Moze gdyby chcial pojechac na "kolonie" do Polski a Wy nie balibyscie sie go poslac to rozwinie lingwistyczne skrzydla jeszcze bardziej? Olek tez zadziwiajaco pieknie mowi, ostatnio na tapecie mamy slowa "poprostu", "wreszcie" i "natomiast" i to uzywane w calkiem poprawnym kontekscie. Najprawdopodobniej od stycznia Olek bedzie juz chodzil do przedszkola razem z Zuza - tylko do maluszkow. A co do Ani i jej malych klamstewek :) - Zuza tez czasem probuje ale jest takim prostolinijnym poczciwcem, ze od razu wiadomo... :) Ale ostatnio zabila mnie pytaniem: Mamo, co to jest wiciokrzew i do czego sluzy. Shalla jako znana Pani Ogrodniczka pewnie odpowiedzialaby na to pytanie bez chwili zawahania - ja musialam zapytac wujka googla... Caluje Was mocno!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Kuk, ale super, ze sie odezwalas! Czy chce czy nie - pracy nie porzuce. Chociazby ze zwyklych powodow ekonomicznych. Mamy wypracowany pewien standard zycia i raczej wolalabym go podnosic a nie obnizac. Z wiekiem jestem coraz bardziej wygodna co tez wiaze sie z pewnymi wymaganiami finansowymi. Np. nie do konca wyobrazam sobie siebie spedzajaca wakacje pod namiotami, bez cieplej wody, na wloczedze z plecakiem, autostopem. Hmmm... a dawniej taki sposob spedzania czasu wydawal mi sie wielce fascynujacy... Nie mowie o oplywaniu w luksusy i pieciogwiazdkowych hotelach ze spa tylko o tym zebym nie musiala liczyc kazdego grosza i zastanawiac sie co ja zrobie jak trzeba bedzie wydac jednorazowo dodatkowe tysiac zlotych na wyprawke i ksiazki wysylajac Zuze do szkoly. Niestety cos z cos. A pomysl z klubo-warsztatem dzieciecym juz upadl jakis czas temu. Za pracą w korpo przemawiaja tez warunki socjalne. Mam nadzieje, ze moja choroba sie wiecej nie odezwie ale gdyby jednak - to praca daje mi godziwe warunki ubezpieczenia, ubezpieczenie w prywatnej sluzbie zdrowie (nie wyobrazam sobie teraz innej opcji zwlaszcza majac dzieci) i ogolne bezpieczenstwo. Od stycznia chce zaczac szukac nowej pracy - w tej samej branzy i na podobnym, moze troche wyzszym stanowisku. Najlepszym wyjsciem byloby od kwietnia zaczac pracowac. Kuk, napisalas o tym jak Franio rozwinal sie w polskim. Czy myslalas moze o wakacjach dla Frania w Polsce? Moze gdyby chcial pojechac na "kolonie" do Polski a Wy nie balibyscie sie go poslac to rozwinie lingwistyczne skrzydla jeszcze bardziej? Olek tez zadziwiajaco pieknie mowi, ostatnio na tapecie mamy slowa "poprostu", "wreszcie" i "natomiast" i to uzywane w calkiem poprawnym kontekscie. Najprawdopodobniej od stycznia Olek bedzie juz chodzil do przedszkola razem z Zuza - tylko do maluszkow. A co do Ani i jej malych klamstewek :) - Zuza tez czasem probuje ale jest takim prostolinijnym poczciwcem, ze od razu wiadomo... :) Ale ostatnio zabila mnie pytaniem: Mamo, co to jest wiciokrzew i do czego sluzy. Shalla jako znana Pani Ogrodniczka pewnie odpowiedzialaby na to pytanie bez chwili zawahania - ja musialam zapytac wujka googla... Caluje Was mocno!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk! To lubie! Dlugie i wyczerpujace sprawozdania o dzieciach :) Jestem pod wrazeniem opowiesci o jezykowych postepach Frania. Bardzo sie ciesze. Jak widac to wszystko co dzieciaki slysza, zapada w nich i sie magazynuje az do momentu, kiedy wreszcie zostaje uzyte. U nas chyba podobny mechanizm zaczyna dzialac u Poli. Ona ma swiadomosc jezyka wloskiego, wie ze my i Jasiek mowimy tym jezykiem, wiem ze Jasiek pisze i czyta w tym jezyku. I Pola czasami zupelnie niespodziewanie mowi jakies slowo po wlosku albo odpowiada po wlosku (niespodziewanie to znaczy ze nie jest do tego zachecana, robi to spontaniczne, sama z siebie). I ostatnio wlasnie uslyszalam jak podczas ukladania puzzli, gadala do siebie po wlosku! Nie jest to poprawny i bogaty wloski tak jak ten jaskowy, ale nie o to chodzi. Chodzi o to ze ona ma swiadomosc ze "przechodzi" na wloski. I to sie dzieje samo. Jestem przekonana ze to sie rozwinie. Psikulcu, a co to jest wiciokrzew? :D Smieje sie! sama znajde ;) My tez bardzo czesto zagladamy do internetu w poszukiwaniu definicji i wyjasnien. I wtedy mysle sobie zawsze, ze zyjemy w fantastycznej epoce! Bardzo lubimy tez grzebac w ksiazkach. Z Jaska zrobil sie teraz bardzo powazny czytelnik. Najczesciej zaczyna dzien od kilku rozdzialow, jeszcze w lozku. Trudno go wtedy wygonic spod koldry. Fo francusku pochlonal juz cala mase ksiazek i teraz przyszla kolej na polski. Wlasnie pochlonac Malenka czarownice, Karolcie i wzial sie za W 80 dni dookola swiata, wedlug mnie ta ostatnbia to juz jest powazna lektura. Bardzo sie ciesze i staram gromadzic jak najwiecej ksiazek po polsku. Niestety znam tylko ksiazki ktore sama czytalam w dziecinstwie, a nie wiem kompletnie nic na temat nowosci. I tutaj apel do Was, jesli wpadla Wam w rece jakas fajna ksiazka dla dzieci ktore samodzielnie czytaja, moze moglybyscie nam cos polecic. Do tego razem czytamy sobie podreczniki szkolne, do jezyka polskiego, historii czy do przyrody. No i wlasnie ostatnio, kiedy skonczylismy taki podrecznik do przyrody, poprosilam Jaska zeby wybral nastepny. I wybral. Podrecznik do biologii, do pierwszej klasy gimnazjum. Nie chcialam sie zgodzic, bo wydaje mi sie ze to za wczesnie, ale tak sie uparl, ze zaczelismy w koncu. I to z jaka pasja! I tak sobie mysle ze najfajniejszy jest ten zapal i ta mozliwosc odpowiadania na niego natychmiast....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I jest jeszcze pisanie. Jasiek siada i spontanicznie pisze sobie np. notatke na temat ulubionej ksiazki, filmu czy ulubionych bohaterow. Ile powstalo juz takich notatek na temat gwiezdnych Wojen i Supermana! No nie zlicze! To jest taka jego wlasna "wytworczosc". Czesto opatrzona rysunkami. Czasami skladajaca sie z kilku stron zszytych zszywaczem. natomiast Pola zaczyna czytac! I I I Tyle aktualnosci od nas; I I I Jest jeszcze sprawa kota. Zniknal dwa tygodnie temu... Pytalam sasiadow, nikt nic nie wie. Podejrzewam ze przejechal go samochod. Dziewczyny, nigdy bym nie przypuszczala ze mozna pokochac kotka i ze mozna tak fajnie sie z kotkiem dogadywac i ze ja chcialam tego kotka wziac. To wszystko mnie zaskoczylo. ten kotek sni mi sie jeszcze.... dzieki niemu zmienilam moj stosunek do kotow.... smieszy mnie teraz to ze u wszystkich znajomych nagle dostrzegam koty, podczas gdy wczesnieju po prostu ich nie widzialam, pomimo ze one tam przeciez byly!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Psikulcu - znam to uzaleznienie od korporacji... Strasznie ciezko zrezygnowac z tego komfortu i bezpieczenstwa. Ja probuje juz 15 lat i wciaz mi sie nie udaje, bo nagle dochodze do wniosku, ze mam tu jednak jak u Pana Boga za piecem... Niesamowicie jest kiedy slyszysz, ze Twoje dziecko wchodzi na kolejne etapy znajomosci jezyka, swiadomie poglebia jego strukture, testuje nowo poznane zwroty. Zawsze zadziwialo mnie jak to jest, ze dzieci nie poprzestaja na podstawowym zasobie slownictwa tylko draza, draza i draza! Genialne, prawda? Mnie Jasiek rowniez zadziwia coraz bardziej rozwinietym slownictwem i mysle sobie z rozczuleniem, ze trzeba to wszystko chlonac i zapamietywac, bo to juz ostatni "maluszek" w rodzinie, przynajmniej przez kolejnych kilkanascie lat ;) Pamietacie moja kolyske? Przesylalam Wam kiedys zdjecia i pisalam, ze to nasz rodzinny talizman. Kolyska krazy po rodzinie, przyjaciolach i znajomych i staram sie, by nigdy nie gnila w piwnicy zbyt dlugo, bo wierze, ze naprawde ma w sobie jakas dobra energie. Przedwczoraj wrocila do nas od kolejnego maluszka. Bruno ma juz dziewiec miesiecy i przeprowadza sie z Mama i Tata na stale do Torunia. Wciaz pluje sobie w brode, ze nie spisywalismy listy dzieci, ktore kolysaly sie w kolysce od moich czasow. Wiem, ze zblizamy sie do 50-tki ale pewnie potrafilabym wyliczyc tylko okolo 20 dzieci - wiele z wczesniejszych "lokatorow" to dzieci znajomych moich rodzicow w czasach, kiedy ja bylam jeszcze mala. Tak wiec kolyska jest chwilowo z nami, stoi na honorowym miejscu w salonie i spi w niej Elisabetta - ukochana corka Ani i Franka ;))) Elisabetta ubrana jest w ubranka po Ani i biada mi, jesli nazwe ja lalka... Moje dzieci skacza mi poprostu do gardel za taka profanacje... Kaza mi nazywac Elisabette moja ukochana wnusia i basta. Laboratorium "korczakowskie", o ktorym pisalam Wam ostatnio udalo sie nadzwyczajnie. Prowadzilo je dwoje ilustratorow z Krakowa. Zadaniem dzieci bylo wyczarowanie zwierzatek (dwu- lub trojwymiarowych) ze "smieci" czyli wszystkiego tego, co nie przyda sie juz w domu. Dzieciaki okazaly sie niezwykle kreatywne i prace byly naprawde swietne. Niektore dzieci pracowaly w grupach, inne samodzielnie. Kazdy robil to co zaswita mu w glowie i wolno bylo wlasciwie wszystko. Efekty byly niesamowite. Gotowe prace przenoszono w kacik sali, gdzie w zaimprowizowanym studio zostaly po kolei sfotpgrafowane. Na zakonczenie, dzieci obejrzaly slajdy ze swoimi pracami, komentujac jednoczesnie poszczegolne prace, idee autora, etc. Byl to wszystko kapitalne i genialnie proste zarazem. Wychowawczyni Frania postanowila, ze wykorzysta ten pomysl w czasie zajec z dziecmi w klasie i dzieciaki juz na miejscu przescigaly sie w pomyslach na nowe tematy "kosmos", "superbohaterowie", etc... ;) Mam nadzieje, ze tak jak mi obiecano, dostane niedlugo kopie zdjec wszystkich prac. Podesle je Wam wtedy na pewno, bo pomysl jest naprawde fajny. Myshko, bardzo przykro mi z powodu Waszego Kotka. Rozumiem ten zal doskonale - mnie rowniez ginely kilkakrotnie zwierzeta. Na pocieszenie powiem Ci, ze koty, zwlaszcza te znalezione bardzo czesto miewaja po kilka domow, w ktorych bywaja cyklicznie. Moze sie jeszcze okazac, ze kotek wroci do Was za jakis czas, pomieszka i znowu zniknie. Tak bywalo u nas! A juz tak calkiem na koniec - czy pisalam Wam, ze uwielbiam nasza nowa nianie? Mam wrazenie, ze znalazlam Mary Poppins - osobe madra, doskonale przygotowana i sympatyczna zarazem. Jest pierwsza niania, ktora przypadla do gustu nawet mojej Tesciowej ;) Jest niesamowicie wprost wywazona, doskonale zorganizowana i tworcza zarazem. Ma bardzo fajny kontakt z dziecmi i wciaz zaskakuje mnie trafnoscia swoich spostrzezen na ich temat. Teraz modle sie tylko codziennie, by zechciala zostac z nami jak najdluzej!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Psikulcu - znam to uzaleznienie od korporacji... Strasznie ciezko zrezygnowac z tego komfortu i bezpieczenstwa. Ja probuje juz 15 lat i wciaz mi sie nie udaje, bo nagle dochodze do wniosku, ze mam tu jednak jak u Pana Boga za piecem... Niesamowicie jest kiedy slyszysz, ze Twoje dziecko wchodzi na kolejne etapy znajomosci jezyka, swiadomie poglebia jego strukture, testuje nowo poznane zwroty. Zawsze zadziwialo mnie jak to jest, ze dzieci nie poprzestaja na podstawowym zasobie slownictwa tylko draza, draza i draza! Genialne, prawda? Mnie Jasiek rowniez zadziwia coraz bardziej rozwinietym slownictwem i mysle sobie z rozczuleniem, ze trzeba to wszystko chlonac i zapamietywac, bo to juz ostatni "maluszek" w rodzinie, przynajmniej przez kolejnych kilkanascie lat ;) Pamietacie moja kolyske? Przesylalam Wam kiedys zdjecia i pisalam, ze to nasz rodzinny talizman. Kolyska krazy po rodzinie, przyjaciolach i znajomych i staram sie, by nigdy nie gnila w piwnicy zbyt dlugo, bo wierze, ze naprawde ma w sobie jakas dobra energie. Przedwczoraj wrocila do nas od kolejnego maluszka. Bruno ma juz dziewiec miesiecy i przeprowadza sie z Mama i Tata na stale do Torunia. Wciaz pluje sobie w brode, ze nie spisywalismy listy dzieci, ktore kolysaly sie w kolysce od moich czasow. Wiem, ze zblizamy sie do 50-tki ale pewnie potrafilabym wyliczyc tylko okolo 20 dzieci - wiele z wczesniejszych "lokatorow" to dzieci znajomych moich rodzicow w czasach, kiedy ja bylam jeszcze mala. Tak wiec kolyska jest chwilowo z nami, stoi na honorowym miejscu w salonie i spi w niej Elisabetta - ukochana corka Ani i Franka ;))) Elisabetta ubrana jest w ubranka po Ani i biada mi, jesli nazwe ja lalka... Moje dzieci skacza mi poprostu do gardel za taka profanacje... Kaza mi nazywac Elisabette moja ukochana wnusia i basta. Laboratorium "korczakowskie", o ktorym pisalam Wam ostatnio udalo sie nadzwyczajnie. Prowadzilo je dwoje ilustratorow z Krakowa. Zadaniem dzieci bylo wyczarowanie zwierzatek (dwu- lub trojwymiarowych) ze "smieci" czyli wszystkiego tego, co nie przyda sie juz w domu. Dzieciaki okazaly sie niezwykle kreatywne i prace byly naprawde swietne. Niektore dzieci pracowaly w grupach, inne samodzielnie. Kazdy robil to co zaswita mu w glowie i wolno bylo wlasciwie wszystko. Efekty byly niesamowite. Gotowe prace przenoszono w kacik sali, gdzie w zaimprowizowanym studio zostaly po kolei sfotpgrafowane. Na zakonczenie, dzieci obejrzaly slajdy ze swoimi pracami, komentujac jednoczesnie poszczegolne prace, idee autora, etc. Byl to wszystko kapitalne i genialnie proste zarazem. Wychowawczyni Frania postanowila, ze wykorzysta ten pomysl w czasie zajec z dziecmi w klasie i dzieciaki juz na miejscu przescigaly sie w pomyslach na nowe tematy "kosmos", "superbohaterowie", etc... ;) Mam nadzieje, ze tak jak mi obiecano, dostane niedlugo kopie zdjec wszystkich prac. Podesle je Wam wtedy na pewno, bo pomysl jest naprawde fajny. Myshko, bardzo przykro mi z powodu Waszego Kotka. Rozumiem ten zal doskonale - mnie rowniez ginely kilkakrotnie zwierzeta. Na pocieszenie powiem Ci, ze koty, zwlaszcza te znalezione bardzo czesto miewaja po kilka domow, w ktorych bywaja cyklicznie. Moze sie jeszcze okazac, ze kotek wroci do Was za jakis czas, pomieszka i znowu zniknie. Tak bywalo u nas! A juz tak calkiem na koniec - czy pisalam Wam, ze uwielbiam nasza nowa nianie? Mam wrazenie, ze znalazlam Mary Poppins - osobe madra, doskonale przygotowana i sympatyczna zarazem. Jest pierwsza niania, ktora przypadla do gustu nawet mojej Tesciowej ;) Jest niesamowicie wprost wywazona, doskonale zorganizowana i tworcza zarazem. Ma bardzo fajny kontakt z dziecmi i wciaz zaskakuje mnie trafnoscia swoich spostrzezen na ich temat. Teraz modle sie tylko codziennie, by zechciala zostac z nami jak najdluzej!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stale podczytujaca...
Kuk, nawet najwspanialsza niania nie zastapi dzieciom mamy. Szkoda, ze praca (nawet jesli dobrze platna) zajmuje tak duzo czasu. Nie pisze tego z przekasem bo sama jestem w podobnej sytuacji, z tym ze moje dziecko jest z babcia. Pomimo wszelkich niedogodnosci na jakie narazona jest pracujaca mama, absolutnie jednak nie potrafilabym znalezc sie w sytuacji niepracujacej kury domowej (wybacz Mysh) Kuk trzymam kciuki, zeby Wasza niania zostala jak najdluzej!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stale podczytujaca...
Kuk, nawet najwspanialsza niania nie zastapi dzieciom mamy. Szkoda, ze praca (nawet jesli dobrze platna) zajmuje tak duzo czasu. Nie pisze tego z przekasem bo sama jestem w podobnej sytuacji, z tym ze moje dziecko jest z babcia. Pomimo wszelkich niedogodnosci na jakie narazona jest pracujaca mama, absolutnie jednak nie potrafilabym znalezc sie w sytuacji niepracujacej kury domowej (wybacz Mysh) Kuk trzymam kciuki, zeby Wasza niania zostala jak najdluzej!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Stale podczytujaca.. doprawdy ujmujacy tok rozumowania! Kura domowa - nie! Niania - nie! Dla mnie ktora ma babcie swoich dzieci kilkaset km od siebie pozostaje jakas perspektywa??????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Z innej beczki: Kuk, czy wysyłałaś ze swojej poczty maila o treści: "Jade do was!!!!!!!! :)))))))))))))))" ? Może niepotrzebnie, ale tytuł wydał mi się podejrzany (bo skąd nagle taki mail do mnie?) Mam nadzieję, że to nie wirus, a mój adres dodałaś przez pomyłkę. Serdeczności dla Dziewczyn!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie! Oto wreszcie ma 49 sekund wolnego czasu dla siebie i tylko siebie i moge cos napisac! Juuupii! Po pierwsze jestem pod ogromnym wrazeniem umiejetnosci waszych dzieci. Jasiek czytajacy co rano pare rozdzialow ksiazki i plynnie operujacy trzema jezykami po prostu rozklada na lopatki. Zaczelam sie zastanawiac czy ja w ogole jestem dobra mama? Dzieki Kuk zapisane na tyle zajec poza szkola, rozwijajace pasje. A my co? W lesie.... ach, zeby jeszcze w prawdziwym lesie! Anastazja pasji do zadnego sportu nie przejawia, za to pala miloscica do spiewu. I to tez zle, bo biedactwo glosu za grosz na nie i torturuje nas okrutnie swoimi wystepami. Probowalam ja delikatnie ukierunkowac w inna strone, zeby nie ranic jej okrutna prawda, ale gdzie tam. Koncertuje od rana do nocy. yyyhhhh.... a ja juz glucha jestem prawie. Max z pasji - rozwija glownie te polegajace na demolowaniu sprzetu domowego, wspinaczke wysokokredensowa i zonglerke nozami - siejac groze wsrod nas wszystkich. Wczoraj usilowal polknac wielki kawal ostro zakonczonego metalu ( ktorego pochodzenia do dzis nie mozemy dojsc ) i tylko szybka akcja tatusia uratowala mu zycie. A pod wieczor znow bylismy juz w drodze do szpitala, bo darl sie jak opetany, bez zadnej przyczyny i doszlismy do wniosku, ze moze jakis fragment jednak polknal i tenze fragment wlasnie rozpruwa mu jelita. W polowie drogi jednak Max radosnie sie rozszalal, puscil mega baka i wesolo spiewal. Zawrocilismy - wykonczeni fizycznie i psychicznie. Gada jak najety i ogolnie jest przeslodki, coraz lepiej spi w nocy, juz prawie sie nie budzi. Ma sile tura i nieslabnacy apetyt. Anastazja odwrotnie - ma fochy nastolatki, calkowity zanik apetytu i postanowila poswiecic sie karierze wokalnej ku utrapieniu calej rodziny. Na oltarzu swojej kariery postanowila poswiecic w pierwszej kolejnosci tabliczke mnozenia, tak wiec wojna trwa. W zeszlym tygodniu odbebnilismy huczne 8-me urodziny i Anastazja z wolna i niechetnie wraca do rzeczywistosci. No i tyle u nas. A w kwestii bycia kura domowa - pozwole sobie sie wyrazic. MARZE o tym zeby nia byc. Juz kiedys bylam przez 3 lata, wiec wiem dokladnie czym to pachnie. I uwazam, ze dla mojej skromnej osoby jest to stan cudownego uniesienia. Doprawdy, swiat jest tak ciekawy, tyle rzeczy do zobaczenia/przeczytania/obejrzenia/pokazania dzieciom, ze nie nudzilabym sie ani przez 1 minute jako mama zawodowo nie pracujaca. W moim przypadku akurat( bo nie chce generalizowac ) piecie sie po szczeblach kariery celem wiekszego bolu glowy, ciut wiekszych dochodow i dorabiania tylka szefowi korpporacji nie jest absolutnie szczytem marzen i samorealizacji. Dziekuje bardzo, ale realizowalam sie lepiej piekac cynamonowe ciasteczka z 2-letnia Nastusia niz spedzajac dlugie godziny na biciu piany na konferencjach i naradach dyskutujac cudowne pomysly, ktore nigdy nie sprawdza sie w praktyce o czym kazdy wie jeszcze przed przekroczeniem progu sali konferencyjnej. Uff, no to i tyle co u nas. Jesien cala geba. Paga, mgly.... cudnie. zeby jeszcze czasu bylo wiecej....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Shallo droga!
Uwielbiam Cię!!!!!!!!!!!!!!! :D :D Napisz i wydaj (błagam!) książkę a nie będziesz musiała zapieprzać na (głównie czyjś) lepszy byt :) A dzieci to dzieci. Mają jeszcze czas na rozwój i samorealizację. Czy ktoś z pokolenia obecnych 40 (ekhmmm) latków władał biegle kilkoma językami mając kilka lat? No błagam... :O A są wśród nas znamienite osobistości, wybitni lekarze, prawnicy, biznesmeni a nawet głowy państw. Może dajmy dzieciom trochę dzieciństwa, co? Shallo, pisz częściej! Nawet nie wiesz jak poprawiłaś mi humor, w dniu, w którym jeszcze przez ładnych parę godzin mój, za przeproszeniem zadek, tkwił będzie w korporacyjnym fotelu. Pozdrowienia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Prawda? Nie kazda kura domowa siedzi i gnusnieje! och, Shalla, Ty z Twoja fantazja i energia bylabys z pewnoscia najbardziej spelniona kobieta wsrod kur domowych! Ja tez bardzo lubie domowa kura byc. Jestes! Jestes dobra matka! I zapewniam Cie, ze nie raz Twoje dzieciaki robia rzeczy, ktore wprawiaja mnie w podziw (np. pisanie przez Anastazje tekstu o Krolowej czy jej dziela malarskie!) Kuk, czy Ta Wasza Mary Poppins jest Wloszka? Wiecie co, pisze z trudem, bo do polowy ekran zaslania mi reklama i nie potrafie sie tego pozbyc! A slowo daje ze na netbooku z zaslonieta polowa ekranu widze tylko 5 linijek tego postu na raz. To sie robi nie do zniesienia. Ale sprobujmy... Ja sama tez, jeszcze niedawno, wyrzucalam sobie, ze nie jestem dobra matka, bo zamiast, wieczorna pora, zagonic starsze dziecko do lektury i sama przykladnie wyciagnac sie na kanapie z ksiazka, po uprzednim przeczytaniu paru ksiazeczek mlodszemu dziecku, wlaczalam film rodzinny i nawet nie wysilam sie na cos wiecej.Tak bylo, bylam zmeczona, sil starczalo mi tylko do momentu wcisniecia "start" i wyciagniecia sie na kanapie, pomiedzy dziecmi oczywiscie. I przyszedl ten moment, kiedy to Jasiek dojrzal do czytania i kiedy to ja, my, poszlismy za nim. I zamiast filmu wieczorna pora, zaczelismy urzadzac sobie ogolne lozkowe czytelnictwo. Od razu wrocily mi sily na cos wiecej niz film! Czyli na czytanie Poli i pozniej na czytanie dla siebie. I po raz kolejny przekonalam sie, ze wlasciwy moment nadszedl sam, nie zawiodl, nie zgubil sie, ale pojawil sam. Tak jak bylo z jazda na rowerze, dlugo nie, az w koncu po prostu wsiadl i pojechal. Jasiek zabral sie teraz za Wyprawe profesora Gabki, a babcia juz kompletuje walizke z kolejnymi lekturami. Bo, no wlasnie, moja mama przylatuje do nas jeszcze przed Swietami. Marzy mi sie jakas ksiegarnia on-line z uzywanymi ksiazkami i z rozsadnymi kosztami przesylki do Francji. Taaa.... Marza mi sie rowniez cale gory pieknej welny :) i ja w fotelu, przy ogniu, dziergajaca swetry i szaliki. Mam na to taka ochote, ze juz zaczelam uczyc dzieci dziergac, zebym mogla spokojnie dziergac swoje, podczas gdy oni swoje.... Jasiek zalapal! Pola jest jeszcze za mala. Jestem w trakcie szukania szydelka, kurde, tyle ich mialam i nie moge odnalezc ani jednego. Chyba schowalam gleboko, jako niebezpieczne narzedzie, kiedy dzieci byly male. Musze kupic je dla niej i moze zadziala? Sprytna jestem, co? Ale tak naprawde to welne na pierwszy szalik juz mam, od kilku dni, i od kilku dni nie znalazlam chwilki... Dziewczyny, nawet teraz piszac do Was, wykradam ten czas zupelnie innemu bardzo waznemu zajeciu. Przygotowuje album ze zdjeciami z naszych wypraw. Bardzo to lubie. Zdarza mi sie wstawac o siodmej rano, zeby moc nad tym posiedziec zanim wstaja dzieci. Ci ktorzy znaja mnie lepiej, wiedza, ze to duuuuza sprawa, takie ranne wstawanie w moim wypadku. Ale sie rozgadalam! Pozdrawiam Was serdecznie Mysh

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla- spoznione calusy urodzinowe dla Nastusi!!!!! 🌻❤️🌻❤️🌻❤️🌻❤️🌻❤️🌻❤️🌻❤️🌻❤️🌻❤️🌻❤️🌻❤️🌻❤️🌻❤️🌻❤️🌻❤️!!! Hehehe, Podczytywaczko - moja niania Katalonka jest genialna NIANIA ale nie zastepuje moim dzieciom mamy, czyli mnie :D. Podoba mi sie z kilku powodow - lubi dzieci ale nie daje im wejsc sobie na glowe. Jest energiczna, inteligentna i ciepla. Ustala ze mna dokladnie linie postepowania we wszystkim i zdaje mi szczegolowo sprawe z tego co dzialo sie w ciagu dnia w szkole (co oznacza, ze wypytuje o to wychowawczynie odbierajac dzieci) i jest zwyczajnie pracowita i pomyslowa, co oznacza, ze dzieciaki spedzaja czas wolny, przed moim powrotem z pracy na swierzym powietrzu albo na sensownych zabawach a nie przed telewizorem lub grajac w gry komputerowe. Dla mnie jest to sytuacja optymalna, pozwalajaca na pogodzenie zycia rodzinnego i rodzicielstwa z praca. A co do instytucji dziadkow - moim ogromnym marzeniem byloby miec blisko fajnych dziadkow, ktorzy odnajdowaliby sie w tej roli i mieli ochote spedzac czas z moimi dziecmi. Niestety ani moi tesciowie ani moja mama nie sa takimi dziadkami. O mojej tesiowej pisalam na forum wielokrotnie. Moja mama mieszka daleko ale nawet gdy jest z nami rowniez nie zachowuje sie jak klasyczna babcia :). No coz - ja sama w przyszlosci postaram sie stanac na wysokosci zadania, jesli tylko moje dzieci i ich partnerzy zyciowi beda sobie tego zyczyli ;) Co do bycia kura domowa - zaczne od tego, ze nie znosze okreslenia "kura domowa". Kobiety pracujace w domu i zajmujace sie samodzielnie dziecmi budza zawsze moj ogromny szacunek - pracuja 24 godziny na dobe i nie korzystaja z luksusu "plodozmianu". Bardzo lubie czas spedzany z moimi dziemi, lubie tez gotowac, sprzatac i zajmowac sie ogrodkiem ale lubie tez moja prace (zazwyczaj;)) i tak jestem skonstruowana, ze znacznie lepiej organizuje sie ze wszystkim, gdy mam do zrobienia wiele roznych rzeczy niz jedna konkretna. Stad tez fajniej i ciekawiej spedzam czas z dziecmi po powrocie z pracy niz wtedy, gdy z jakiejs przyczyny jestesmy razem w domu przez kilka dni z rzedu... Stan nieograniczonej wolnnosci wplywa na mnie fatalnie. Czuje sie rozmemlana i czas przecieka mi przez palce. Co innego wakacje, weekendy czy zwyczajne chwile nie zaplanowanego slodkiego lenistwa. Ale caly czas to za duzu - brak mi na takie rozwiazanie samodyscypliny. Shalla - przylaczam sie do hymnow pochwalnych pomaranczki!!! Wiesz, ze od zawsze jestem fanka Twojej prozy i uwazam, ze marnujesz sie piszac do szuflady!!!!! Opis wyczynow Maksa przyprawil mnie o czkawke ze smiechu. Widze doslownie Wasze miny w samochodzie w drodze do i ze szpitala... Co zas do spiewu Nastki, to podejrzewam, ze przesadzasz, i ze Anastazja ma calkiem niezly glos, ale jesli tak nie jest, to wiedz, ze nie jestes sama... Od trzech lat biedze sie z Franiem, ktory nie rozumie dlaczego nie wybrano go do szkolnego choru, skoro on tak bardzo lubi spiewac. Wciaz prosi mnie bym umowila go na kolejne przesluchanie (organizuje je co roku szkola) a ja wykrecam sie jak moge znajac jego zdolnosci wokalne... Zdumialas mnie piszac o zajeciach moich dzieci! Przeciez to ja zawsze zadziwiona bylam aktywnoscia Nastki!! Zajecia, na ktore chodza dzieciaki to te, ktore wyprosily u nas same!! Gdybym zreszta miala ulec wszystkim ich prosbom, dzieci musialyby chadzac na zajecia przez siedem dni w tygodniu... Przyjelam zelazna zasade, ze zajecia maja byc dobrowolne i sprawiac frajde i tak wlasnie jest. Na pewno nie zawloke zadnego dziecka na sile na lekcje chinskiego czy tenisa bo taki jest trend. Z drugiej strony nie widze powodu, dla ktorego nie milabym skorzystac z oferty fajnych zajec dla dzieci, skoro nie kosztuja fortuny i mam je pod nosem :) Jeszcze slowo w sprawie jezykow obcych - temat mi bliski z oczywistych wzgledow. Nie zgadzam sie z tym, iz nie ma sensu uczyc dzieci jezykow obcych. Uwazam, ze trzeba to robic, ale w sposob sensowny. Angielski naszych dzieciakow to godzina muzyki, rytmiki i anigmatystyki prowadzonej po angielsku. Nikt z nas nie ma ambicji, by dzieci zaczely mowic po angielsku w wieku 7 lat. Chce jednak, by rozumialy jak najwiecej i osluchaly sie z melodia jezyka. Powszechna nieznajomosc jakiegokolwiek jezyka obcego wsrod Wlochow jest moim zdaniem kompromitujaca. Znacznie bardziej odpowiada mi model skandynawski czy holenderski, w ktorym znajomosc dwoch czy trzech jezykow obcych nabytych stopniowo jest norma. Jezyk obcy to bogactwo, to klucz do inncyh kultur i lepszej znajomosci Swiata i nie widze powodu by odmawiac go moim dzieciom. To co wazne, to brak przesady i przymusu... No dobra, rozpiasalam sie ;))) Acha, Marj - faktycznie, mozliwe, ze niechcacy wyslalam Ci maila o moim przyjezdzie do Warszawy :))) Jade jutro popoludniu na dwa dni doslownie i strasznie sie ciesze, bo spotkam sie z moimi najblizszymi przyjaciolmi. Masz adres mailowy prawie identyczny z adresem mojej warszawskiej przyjaciolki, ktora z kolei nazywa sie tak samo jak Mysh ;))))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
O bardzo przepraszam! Znam Mysh osobiscie i stanowczo twierdze, ze kura domowa nie jest. Bycie kura domowa to raczej stan umyslu a nie fakt czy sie pracuje zawodowo czy nie. Shalla, ja tez moglabym zrezygnowac z pracy albo np. pracowac na pol etatu - szkoda, ze dzis "poletaty" nie istnieja. Wi3esz, u mnie podobnie jak u Ciebie - Zuza delikatnie mowiac nie jest typem sportowym... a Olek ma dar. Niesamowity dar - bez wzgledu na to co wezmie do reki, rzecz natychmiast sie rozpada. Do tego jest wielki i silny - klasyczny fizol. Poza tym tez troche wpadam w kompleksy... Zuza nie mowi w zadnym jezyku jak Pola, nie pisze jak Ania. Co prawda na angielski w przedszkolu chodzi juz dwa lata a mamy kolezanek z przedszkola ucza swoje corki liter i pisania. A ja jakos nie wchodze w to twierdzac, ze w szkole sie nauczy... Kareko, Marj, sto lat Was nie bylo! Dynia, moze ty tez skrobniesz slowko? Trzeba chyba odgrzebac nasza tabelke bo jak tez spozniona z zyczeniami. Sto lat Nastusiu, buziaki!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak... to znaczy... Psikulcu, ja oczywiscie bez trudu chwytam Twoje intencje, dokladnie rozumiem co masz na mysli i dziekuje za przemila interwencje. Ale... ...przeciez jestem ta kura domowa, siedze w domu, z dziecmi, a siedzenie w domu, z dziecmi czy bez, tak sie wlasnie po polsku nazywa (innych okreslen po prostu brak, no moze poza "mama domowa", ale to z kolei zaweza cala kategorie do matkowania, a to jest cos o wiele szerszego!). Niech wiec bedzie ta kura. Nie przeszkadza mi to. :) Nie czuje sie przez to mniej wartosciowa. Nie ma potrzeby dzielenia kur domowych na kury domowe o stanie ducha A i na kury domowe o stanie ducha B, bo i jedne i drugie sa kurami domowymi, a ich poczucie wlasnej wartosci zalezy tylko i wylacznie od ICH poczucia wlasnej wartosci. Chociaz czasami to takie oczywiste nie jest, bo rzeczywiscie najczesciej wybor bycia kura domowa nie jest spolecznie uwazany za nobilitujacy, ha ha (trzeba byc odpornym na "co ludzie powiedza"). Choc mam wrazenie, ze w niektorych srodowiskach podejscie takie zmienia sie... Sa kobiety, ktore nie wyobrazaja sobie siedzenia w domu, szczegolnie z dziecmi, ale sa i takie, ktore cierpia badz cierpialyby katusze, wcisniete w korporacyjny mundurek, wstajac codziennie z budzikiem, tkwiac uwiezione w korkach niezmiennie dwa razy dziennie na tej samej trasie czy relaksujac sie zakupowo/zajeciowo/wakacyjnie w tlumie jak wszyscy pracujacy w normalnych godzinach ludzie. Najwazniejsze zeby i jedne i drugie mogly zyc tak jak chca. Zawsze mimowolnie usmiecham sie rozbawiona, kiedy ktos po uzyciu okreslenia "kura dpomowa", przeprasza osobe siedzaca w domu. Nie ma potrzeby, naprawde!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oj jak fajnie, ze piszecie! A zajzalam tu zupelnie bez wiekszej niedziei. Super! Bardzo wam dziekuje, ze mile slowa i rownie bardzo za zyczenia dla Nastusi. Ilez to juz wody w Wisle uplynelo od narodzin naszych fasolek :) Ciagle mnie to zadziwia! A wpadlam tez z tego powodu, zeby Wam opowiedziec o nowym slowie Maxa. Pamietacie Zuzowa przyjebalnie? No wiec i Max sie popisal. W ogole ostatnio straszliwie duzo mnowi, powtarza jak papuga wszystko, kichniecia rowniez :) Serio. Powtarza jakby mu za to placili. Powtarza tez to, czego powtarzac nie powinien... np. chojeja! Ale zaskoczyl nas czym innym. Pewnego razu ogladajac ulubione filmiki na youtube co i raz wykrzykiwal entuzjastycznie: Jemaka! Oczywiscie starej, zepsutej do gruntu matce wpadlo w uszy jebaka.... i tu mnie zamurowalo. Co moj syn oglada w internecie!? Poniewaz bezblednie sam operuje klawiatura w zakresie wyrywania klawiszy czy tez klikania sobie na filmik, ktory chce obejrzec totez uznalam ze czas interweniowac. Ale okazalo sie , ze oglada niewinne Teletubisie. Hmmm.... niewinne... wiec skad ten jemaka? Pomyslalam, ok, to ja tez poogladam....cholera wie co to za odcinek... Po paru minutach odcinek sie skonczyl i Max zarzadal innego filmiku. I ten nowy filmik tez przywital okrzykiem:O! Jemaka! Wiekszosc z nich rozpoczyna sie zawsze jakas durna reklama, ktora mozna ominac dopiero po 5 sekundach. I to jest wlasnie jemaka - jak sie okazalo. RAEKLAMA :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mysh, a mnie jednak kura nie kojarzy sie najmadrzej i stad moja niechec do tego okreslenia. No ale naprawde sa na swiecie gorsze problemy :) A ja powiem Wam w sekrecie, ze rozmowy nad moim ewentualnym pozostaniem w domu tocza sie u nas od jakiegos czasu dosc intensywnie... Niewatpliwie prawdziwe pol etatu, ktore pozwoliloby mi byc w domu zawsze o 16.00 byloby rozwiazaniem najlepszym, ale, jak slusznie zauwazyl Psikulec, nie istniejacym... Moje "pol etatu wyglada tak, ze moge przyjsc do biura nawet ok. 11, moge ulotnic sie (prawie zawsze) na godzine w porze lunchu, ale za to musze byc pod reka od 15 do 18.19 wieczorem. Wtedy ty wlasnie wszyscy koledzy wracaja z sadow i urzedow i zaczyna sie druga faza dnia - spotkania z klientami, spotkania "wewnetrzne", burze mozgow, dyskusja nad dokumentami, ktore nastepnie trzeba jeszcze poprawic i wyslac klientom. To wszystko odbywa sie popoludniu i skutecznie niweluje korzysci plynace z mojego teoretycznego pol etatu. Klopot w tym, ze wiem ze zerwanie z praca w moim przypadku oznaczaloby pozegnanie sie z nia na zawsze. Oznaczaloby tez zaprzepaszczenie wszystkiego co udalo mi sie zbudowac tutaj profesjonalnie przez ostatnie 10 lat. I zwyczajnie jest mi tego szkoda. Wciaz mysle nad alternatywami. A wracajac do naszych dzieci - Aniu, Franek tez nauczyl sie pisac i czytac dopierow szkole ale drugie dziecko dziala nieco inaczej - ono uczy sie przez osmoze od rodzenstwa ;) Zobaczysz juz nie dlugo ;) A wiecie co zdarzylo sie u nas wczoraj? Wrocilam z Warszawy wieczorem, a ze lecialam z Polski przez Monachium, gdzie maja na lotnisku fajny sklep z zabawkami, zajrzalam do niego z mysla o nadchodzacej Gwiazdce. Nie znalazlam nic rewelacyjnego, ale kupilam dziciakom po drobiazgu " z podrozy" - fajne kolorowe pudelka na drugie sniadanie dla Frania i Ani i dwa modele samochodzikow dla Jaska. Dzieci dobraly sie do torby z prezentami juz w drodze z lotniska i wyobrazcie sobie, ze Jasiek, na widok samochodzikow, wybuchl placzem... Od malekiego do wczoraj uwiebial samochodziki,sypial z nimi i nosil ze soba wszedzie, wciaz zebral, by kupic mu jakis nowy "model" az tu nagle... powiedzial, ze ma juz samochodzikow dosyc! :) Smutno bylo mi z powodu nietrafionego prezentu, ale zadumalam sie nad ludzka natura ;) Jasiek nie ma chyba jeszcze na razie nowego, tak intensywnego hobby, ale mam wrazenie, ze jakas era juz sie skonczyla. Bede musiala bardzo mocno zastanowic sie co w tym roku polozyc mu pod choinka!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I jak dziewczyny? Torba gotowa? Ja jak zwykle zostawiam wszystko na ostatnia chwile ...;)))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kuk, ja będę pakować się w czwartek za tydzień. Byłam pewna, że Ty rozpakowałaś się wczoraj, nie? Do wpisu sprowokowałaś mnie nie tyle torbą, ile Jaśkową fascynacją samochodami. Nie sądziłam, że i Marcelowi to uwielbienie minie kiedyś, a tu proszę. Stało się. A właściwie powinnam napisać - dzieje się, bo u nas to jest proces. Samochody i wszystko co z nimi związane ustępuje miejsca innym zabawkom, zajęciom, zainteresowaniom. Dla mnie jest to zjawisko niesamowite, bo nie sądziłam, że taka miłość ogromna może się kiedyś skończyć ;) Ps. Czy któraś z Was miała kiedykolwiek poważniejsze problemy z zatokami?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×