Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

zabka

TERMIN W GRUDNIU

Polecane posty

Zakwas na 4 osoby Do jakiegos glebokiego naczynia wrzucic: 2 lyzki maki zytniej 1 cebula 1 spory zabek czosnku i zalac letnia woda (do polowy naczynia) Przykryc i odstawic na tydzien.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziekuje Myshce za przepis! A Wszystkim Wam Kochane Dziewczy, Matki obecne i przyszle, Zony i Nie Zony oraz Waszym Bliskim zycze, w imieniu calej Kukowej Rodziny: Wspanialych, Spokojnych, Cieplo-Rodzinnych, Pelnych Nadziei i... Mokrych Swiat Wielkiej Nocy! :):):) Alleluja! Wasz Kuk ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczny, no co Wy!!!??? Ale... musze przyznać, że i ja przez chwilę rozmarzyłam się, że to może TO. Ba, chyba musiałabym bym być wiatropylna :( Ja też na wstępie chciałam Wszystkim życzyć cudownych Świąt, w ciepłej rodzinnej atmosferze, gdzie wszyscy czują się kochani, ważni i potrzebni. Niech Wam te Święta upłyną na cudownym łasuchowaniu i trochkę leniuszkowaniu :) A teraz pora zwierzeń: Zaparłam się, że w tym roku zrobię mazuka. A co! Głupsi ode mnie to pieką, więc co? Ja nie upiekę? A jaka to filozofia? No i raźno wzięłam się do dzieła. Zatopiwszy się w lekturze przepisów ( a znalazłam 6 ) zjuż po chwili ze zdławionym jękiem zorientowałam się, że każdy z tych przepisów ( a mówię o samym spodzie ) jest inny. Tu 3 jajka, tam koniecznie 5, tu surowe, tam utarte na twardo ( ??? ). Zzieleniałam. Doszłam do wniosku, że tak na pierwszy raz, to eksperymentować nie będę i zrobię takie kruche ciasto, jak to zwykle robię i ono mi posłuży za spód do mazurka. Ten etap przebrnęłam prawie bez kolizji, dopiero próbując wyjąć ciasto ( już upieczone ) z formy połamało mi siew rękach i zostałam z wiadrem okruchów, jako formą startową do mazurka wszechczasów. Ale tacy jak ja nie łatwo się załamują! Ha! Nadzieje obmyśliłam sobie zaiste luksusowe - coby się nie przemęczać, nabyłam puszkę mleka słodzonego skondensowanego, które należało 1,5 godziny gotować uważając, żeby nie wybuchło. Do sukcesów tego etapu należy bez wątpienia zaliczyć fakt, że NIE wybuchło.... Gotowało się w sumie....5,5 godziny.... i nie zdołało osiągnąć oczekiwanej konsystencji. Wtedy ku wielkiem zdumieniu odkryłam, że kupiłam mleko.... niesłodzone.... Dowaliłam więc cukru niemal cały świąteczny zapas w domu i dawal gotować szóstą godzinę..... Wreszcie, w oparach przyjaranego mleka udało mi się uzyskać masę, w jaką zdarza mi się czasem nieudolnie wdepnąć na dworze. Uradowana rozsmarowałam toto po moim \"spodzie\". Znaczy nie moim, tylko ciasta. Posłużyło jak klej do tego zmasakrowanego sposu i po przykryciu górnym \"nie-spodem\" już wyglądało \"nieźle\" dla niewybrednych. No i przyszła kolej na najlepsze.... lukier! W życiu nie robiłam lukru, ale przepis wyglądał banalnie.... Problem zaczął się już na starcie, kiedy okazało się, że nie umiem wycisnąć soku z 1 pomarańczy i nie mam żadnego stosownego narzędzia, żeby się wspomóc. Wreszcie, bo całej serii akrobacji gimnastycznych jakoś wydobyłąm z tej pomarańczy pół szklanki soku i wtedy stanęłam przed problemem otarcia z niej skórki.... Znaczy otarcia skórki z tej szmaty rozerwanej na strzępy, rozgniecionej, zgoła rozdeptanej, która pozostała z łupiny po pomarańczy.... Szybko się przekonałam, że mazurek będzie się musiał obejść bez tej frykaska... Trudno, ważne, żeby lukier był de lux! Zgodnie ze wskazówkami przepisu do doku dodałam cukier we wskazanej proporcji i miałam to gotowac przez 15 minut, aż zgęstnieje. Ważne, żeby zapamiętać na przyszłość, że to NIE gęstnieje nawet po 2,5 godziny trzymania na ogniu. Napaćkałam więc tym, co zdołałam uzyskać po tych 2,5 godzinach mieszania na \"mazurka\" licząc, że zastygnie... Otóż nie zastygło.... Postanowiłam jednak dobrnąć do końca i rzuciłam się na polewę czekoladową.... Tego już Wam nie opiszę, bo nie będę sie pogrążać. Jedno jest pewne - to był pierwszy i OSTATNI mazurek z moim życiu. Idę się odstresować gdzieś z dala od kuchni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla buzi Ci normalnie zaraz dam!Ale opis :D Padłam normalnie :D U gin wszystko w porzadku,male machneło nawet ręka ale ruchawe za bardzo nie było ,pewnie kto by lubil jakby go podglądać ;) Jadze tez noga podrosla o nr dokładnie aktualnie buty ma nr 24 ;) Ja nic nie gotuje w tym roku bo goscimy sie u moich rodziców :D Z tejże okazji i ja składam Wam zyczenia niezapomnianych,rodzinnych,słonecznych,pachnąccych zurkiem,pelnych lenistwa i łakoci Swiaŧ!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Co wlasnie robie? Placze ze smiechu! Shalla, jestes niepowtarzalna :) Ja postanowilam uczcic Wielkanoc wyprobowanym sernikiem Dziewczyny Dobrych, spokojnych, zdrowych Swiat. W zgodzie i radosci. ❤️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Shalla nobel Ci się należy
:D:D:D:D:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Katrin, istnieje jeszcze dokladniejszy przepis, dla tych, ktorzy maja chleb zytni. Mozna wlozyc trzy kromki suchego chleba zytniego i lyzke maki. Z tym ze w takim wypadku, chleb wyjmuje sie po chyba jakichs trzech dniach, jak juz sie dobrze zepsuje ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Postaram sie nie rozpisac:) Narobiłyście mi takiego smaka na książki, że obiecalam sobie po świętach odwiedzic naszą biblioteke:) Nie czytalam prawie nic z polecanych przez Was pozycji, poza Chmielewską i Christie, dawno temu (boję się czytac kryminaly:O ), no i tez dawnooo dawnoo Tokarczuk. Ktoś juz pisal, ze nie ma głowy do tytułów i nazwisk, a chyba Kukowy mąż nie pamięta tresci:) Otóż ja daję sobie rękę uciąć, ze czytala Głowackiego, ale nie pamiętam totalnie, co tam było:O Kosinski nigdy mi nie leżał, Vonnegutem fascynowalam się w liceum, potem mi przeszlo, choc niektóre ksiązki amm do dzis. Kiedy nie wiem, co wypożyczyc,mam dwie opcje- albo odwiedzam mame, albo biore coś z prozy iberoamerykańskiej, zwlaszcza niesmiertelnego Marqueza:) TYle w temacie ksiażek, po swietach znikam moim chlopakom z oczu:) Nikii, ja Cię doskonale rozumiem w kwestii ubierania Nadyjki i rozumiem też Twój, nazwijmy to, niesmak po takiej akcji. Myslę sobie jednak, ze musimy byc gotowe na to, ze z wiekiem coraz trudniej będzie nam uzyskiwac wszystko \"po dobroci\", nieuniknione sa sytuacje, w których trzeba będzie wziać malucha stanowczo, ale z milościa, za/na/pod rękę i własnorecznie ubrac/przewinąć, czy cokolwiek. Ja tez widze, ze Tobiasz ma czasami gdzies moje tłumaczenie, argumentowanie, przekonywanie, i wiem, ze liczy sie moja stanowczosc. Czy mu sie to podoba, czy nie, ja wiem pewne rzeczy lepiej i musze w odp. momencie podjąć decyzje za nas dwoje. Wyczytalismy z Trutniem, ze dziecko czesto buntuje sie, by nas wypróbowac. Mówisz mu \"nie rusz\", a on specjalnie. Powtarzasz, a on nic. Trzeci krok to podejsc i spokojnie, ale stanowczo fizycznie kontynuowac swój zakaz-czyli np. odciągnąć za rękę malucha od kuchenki etc. Słowa chyba czasem to za malo i choc serce sie kraje, to takie postepowanie jest konieczne, jesli chcemy miec w domu dziecko inteligentnie posłuszne. No i mialam sie nie rozpisac:P Życzę Wam spokojnych, radosnych i dobrych Świąt Zmarwtychwstania:) Shalla, jestes boska i ja chce skosztowac Twojego mazurka!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Dziewczyny, nie wiem czy jutro uda mi sie zagladnac dlatego dzisiaj przesylam moc swiatecznych buziakow. Duzo slonca, odpoczynku i wiosennej atmosfery!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zdrowych, pogodnych Świąt Wielkanocnych, pełnych wiary, nadziei i miłości. Radosnego, wiosennego nastroju, serdecznych spotkań w gronie rodziny i przyjaciół oraz wesołego Alleluja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pozno, ale jeszcze nie za pozno mam nadzieje ;) Pogodnych, radosnych, rodzinnych Swiat Wilkiej Nocy. Zdrowia przede wszystkim. Spelnienia marzen i osiagniecia zamierzonych celow. Spokoju. A dziewczynom w stanie wyjatkowym - szczesliwych rozwiazan i pogodnych maluszkow :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Logosm
Dziewczyny ale ze mnie gapa- napisalm życzenia ale nie sprawdzilam czy się ukazały - dzis wchodze i ich nie ma :( dlatego Wszystkiego Dobrego po Świętach :) Shalla - ja koniecznie chce sprobować mazurka, i jedno jest pewne to jest najdlużej pieczony mazurek:) ale za to wszystko jest super dogotowane :) jesteś Boska po prostu. W Gdyni drugi dzień minął pod znakiem dyngusa od samej góry- prawie caly dzień padało , ale i tak było świetnie no i trochę wypoczełąm, pierwszego dnia bawiliśmy się na weselu do bialego rano i dawno się tak dobrze nie bawiłąm. A od rana dnia drugiego laliśmy się- tak jak TV pokazuje.:) Czytuje troszkę inne od Was książki- teraz mam faze na książki Rampy. uciekam do pracy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej Hopsan! A wiec jestem pierwsza po Swietach! :) Witajcie? Jak tam Wasze zoladki? ;) Shalla - rozsmieszylas mnie do lez, choc przyznam, ze odczulam tez powiew grozy bijacy z opisu Twoich zmagan z materia kajmakowa! Moja Mama robi najlepsze i najpiejkniejsze mazurki na swiecie (w tym slynny kajmakowy) ale pracujac nad tymi cackami barykaduje sie w kuchni na cala noc i nie pozwala sie podgladac nikomu. Efekt - corka analfabetka kulinarna! Przyznaje, ze przemknelo mi nawet przez mysl, by sprobowac (w tym roku mamy wreszcie piekarnik i nie mam juz usprawiedliwienia) ale ... po zastanowieniu sie \"kiedy\" mialabym zajac sie takim eksperymentem, usiadlam sobie spokojniena kanapie i poczekalam az chec mi sa ma przejdzie ;) Swieta we Wloszech to w ogole nie jest nic co przypominaloby nasze Swieta. Nie ma bieganiny przedswiatecznej, jest \"bookowanie\" miejsc w hotelach i biletow samolotowych. Nie ma swieconego i zadnych frykasow wielkanocnych poza jajkami w czekoladzie w ilosci hurtowej... Rozwazywszy wszystkie za i przeciw, uprosilam meza, bysmy Swieta te przeswietowali w domu a wlasciwie na lonie natury - urzadzajac codzienne podmiejskie wycieczki. I to wlasnie bylo to! Sobota - swiecenie jajek i wycieczka z dwoma zaprzyjaznionymi parami i ich dziecmi do prywatnego parku zoologicznego (pol godziny od naszego domu). Pisze parku, bo z zoo nie mialo to miejsce nic wspolnego. Teren jest piekny i ogromny a wiekszosc zwierzat chadzi tam samopas (Widzialam nawet przezabawna scene, jak dzikie kozy czy lamy, wychodzily sobie ze swych wybiegow, by poskubac trawke na zewnatrz, a potem \"chowaly sie przed turystami\" do siebie. Byly tam nawet dwa tygrysy syberyjskie - oba urodzone w niewoli i wyratowane z jakiegos objazdowego cyrku, gdzie prawie zamorzono je glodem. Te mieszkaja rzecz jasna w dobrze zabezpieczonych klatkach, ale zebyscie widzialy te klatki - takich przestrzeni i nie maja nawet slonnie w innych ogrodach. Park prowadzony jest przez rodzine maniakow zoologicznych, ktorzy wlozyli w niego (i wkladaja nadal) majatek. Za wstep placi sie 8 euro (dzieci nic), ale mozna tam spedzic caly dzien naprawde nie nudzac sie ani przez sekunde. Dla dzieciakow wydzielona jest gigantyczna przestrzen, na ktorej roi sie od hustawek, piaskownic, itp. Jest nawet ogromny zielony teren, gdzie mozna urzadzic piknik (co zrobilismy i my). W czerwcu wlasciciele planuja otwarcie nowego obiektu tj... swiatyni dla wspomnianych tygrysow! Wyjasniam - jest to gigantyczny teren zielony (obejmuje wzgorza, male jeziorko i ... wybudowane na wzor jakiegos oryginalu ruiny swiatyni buddyjskiej. Pomysl wzial sie stad, iz podobno tygrysy syberyjskie (rozpowszechnione takze w Himalajach) bardzo chetnie zamieszkuja ruiny prawdziwych swiatyn... Szalenstwo, nie? Niedziela - wyprawa do Venerii jednej z podmiejskich rezydencji Sabaudzkich. Dla ignorantow historycznych, do ktorych sama sie zaliczam, wyjasniam, iz po powstaniu Panstwa Wloskiego Turyn stal sie na krotko 1861-1865 stolica Wloch, a proklamowany krolem Vittorio Emanuele II, wybudowal wokol niego cala serie pieknych kompleksow palacowych. W jednym z nich (Venerii wlasnie) Vittorio, szczesliwie ozeniony z piekna acz zbyt jak na jego gusta eteryczna Maria Adelaide, \"zameldowal \" swoja mniej formalna malzonke - hoza dziewoje zwana Piekna Rozyczka. Podczas, gdy w Turynie rzady, w imieniu krola sprawowal Premier Cavour, Piekna Rozyczka rodzila dzieci a Vittorio Emanuele II oddawal sie najwiekszej pasji swojego zycia -tj. polowaniu. Wszyscy byli zadowoleni, a Turynowi pozostalo po tych czasach kilka przepieknych kompleksow palacowych (uroda nieustepujacych Wersalowi) , o ktorych pies ze zlamana noga nie slyszal... Urok parku, ktory widzielismy w niedziele polega tak ze na tym, iz istnieja w nim zakatki - rezerwaty zwierzat, dokad wstep maja jedynie male grupy, poruszajace sie na piechote lub rowerami a i to wylacznie z przewodnikiem. W przeciwienstwie do zadymionego Turynu, powietrze ma tam zapach naprawde balsamiczny, a zwierzeta zyja tam w \"prawie dziewiczych\" warunkach ;) Poniedzialek - grll u znajomych plus dlugasny spacer do stadniny koni. Wypoczynek - pelny wypas! I tylko tesciowa obrazona, ze nie spedzilismy tego weekendu swiatecznego jak zwykle - tj. spacerujac glowna ulica miasteczka wypoczynkowego w gorach, w ktorym prowadzi ona sklep i w ktorym spedza wszystkie swieta:p;) Przepraszam za ten kilometrowy opis! Ale bylo naprawde super i czuje sie po tych trzech dniach tak pelna energii, jak po dwutygodniowych wakacjach. A jak to bylo u Was???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam i ja. Mielismy szczescie, bo przez cale Swieta krolowala pogoda iscie wiosenna i dopiero dzisiaj przypomnialam sobie znowu o welnianym swetrze... Podobnie jak rodzina Kukow, Swieta spedzilismy na miejscu, wypuszczajac sie jedynie na spacery do okolicznych miasteczek, a to na kiermasz staroci, a to na karuzele... I we Francji caly sens Wielkanocy sprowadza sie do spotkan z przyjaciolmi (rzadziej z rodzina, choc w naszym przypadku tak wlasnie bylo) i do siedzenia za stolem (tu kazda swieta to okazja do przygotowywania kulinarnych specjalow - to taka przypadlosc narodowa: bardzo istotne jest to co sie je) Nie istnieje tradycja swiecenia potraw wigilijnych ani smigusa-dyngusa... Za to Dzwony (a nie Zajaczek jak w Stanach) przynosza czekoladowe jajeczka i ukrywaja w ogrodzie. Jasiek mial ten obyczaj dokladnie w nosie :) Kurcze musze leciec. Kuk, ten park ze zwierzetami to prawdziwy raj! Wyglada na to ze wyjatkowo nie wychodzi sie z niegio z jakims takim smutkiem na dnie, bo zwierzeta uwiezione, bo ciasno, bo brudno, itp. Macie szczescie, majac cos takiego pol godziny od domu :) Aha, i jeszcze jedno, ja nigdy nie jadlam mazurka!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Shalla - jesteś cuuuuudowna, ubawiłam się po pachi. Ja w kulinariach dotyczących cias, deserów i tym podobnych jestem zupełna noga. Przenigdy nie udało mi się stworzyć ciasta i zawsze mowię, że wole ugotować wanne bigosu i zrobic wiadro śledzi niż upieć jedno ciasto. Podchodze to tego jak do jeża - nie ruszam w ogóle. Kuk, ale miałaś WSPANIAŁY pomyśł na święta - mówię to z pozycji kanapowca świątecznego, który niekoniecznie chce być kanapowcem ale musi, bo taka rodzinna tradycja, a i do tego mąż nie spacerowy ;) Co do ksiązek, to chciałabym wam polecić fantastyczną ksiązkę, a własciwie serię odpowiadań dla dzieci. Są to ksiązki Aline Petigny \"Kamilka... \" i tu sa dodawane kolejne tytuły np. Kamilka psoci, Kamilka mówi brzydkie słowa, kamilka. mama i tata pokłocili się.Kamilka nie chce spać. Jest ich chyba ze 20 pozycji. Ciesza się ogromna popularnościa i sa trudne do zdobycia (głownie w księgarni inernetowej i w empiku) Uważam, że są świetne. W dostosowany do wieku (ok.3 lat i więcej) sposób przedstawią dziecięce codzienne sytucje, przedstawiają problemy z jakimi boryka się mała Kamilka i pokazują sposob na ich rozwiązanie. Cieniutka ksiązeczka, a tyle jest w niej mądrości. Ona bawi i uczy. Mnie z półki - książki o dzieciach zauroczyła ksiązka, którą w czasie ciązy czytał mi mąż (dziennie 1 rozdział) Leszka K. Talki \"Dziecko dla Poczatkujacych\", Dziecko dla średnio zaawansowanych. Dziewczyny ja poprostu płakałam ze śmiechu, jak z żadnej ksiązki. Czasami jeszcze do niej wracam i podczytuje fragmenty na stronie eDziecko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
shalla Nadal pozostaję pod wrażeniem Twojego talentu kulinarnego :) i pisarskiego. Bozia obdarzyła mnie wyobraźnią więc to widzę i :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziewczyny! Cos zlego dzieje sie ze strona kafeterii. Nie wiem jak wy, ale mam od wczoraj problemy z wejsciem na strone \"wyslij odpowiedz\". Sadzac z \"tloku\" panujacego na topiku - nie ja jedna... Matylde - dzieki za namiary na Kamilke! Brzmi bardzo zachecajaco :) Logosm - to jakas bardzo uduchowiona lektura, prawda? Czy to w niej tkwi seret Twojej witalnosci? :) Myshko - no wlasnie, dobrze to ujelas - to zoo zupelnie czlowieka nie przygnebia, w przeciwienstwie do wszystkich innych jakie widzialam w zyciu. Kochane - odezwijcie sie. Siedze w biurze, zupelnei bezrobotna i popadam w ciezka depreche. Po pierwsze nie umiem siedziec bezczynnie, po drugie atmosfera jaka tu panuje zupelnie mnie dobija. Jesli nie uda mi sie zmienic pracy po porodzie zeswiruje calkiem. Shalla- wyslalam Ci mailika. Trzymaj sie cieplutko i pisz w ramach odtrutki! Usciski dla Was wszystkich! Kuk

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Witajcie, jakos ostatnio nie mam weny do pisania ale jak pomyslalam sobie, ze biedna Kuk siedzi sama w biurze to postanowilam skrobnac cos zeby miala jakakolwiek rozrywke. W sobote planujemy malowanie. Brzmi groznie ale tak naprawde chodzi tylko o odmalowanie naszej osmiometrowej sypialni, gdzie MUSI zmiescic sie jeszcze lozeczko i lazienki - co sprowadza sie praktycznie do sufitu i kawalka sciany. Ja bardzo nerwowo reaguje na wszelkie remonty (niezaleznie od skali przedsiewziecia) wiec juz sie boje mimo, ze pewnie w ciagu kilku godzin bedzie po wszystkim. Problemem jest tylko nasza szafa sypialniana, ktora jako jedyna szafa w domu zawiera wszystko i jeszcze wiecej, ktora jest obrzydliwym, ciezkim klonkrem doprowadzajacym od czasu do czasu oboje z nas do ataku szalu. Trzeba bedzie wyciagnac cala zawartosc a nastepnie przy pomocy polowy rodziny i znajomych przesunac to dziadostwo na srodek pokoju. Dobrze, ze bede tylko obserwatorem :) Shalla - zycze szybkiego rozwiania tych ciemnych chmurzysk! Co do zoo to powiem Wam, ze lubie odwiedzac ogrody zoologiczne. Nie traktuje tego jako niewoli a bardziej jako "rodzine zastepcza". Od pewnego czasu jest u nas rowniez mini zoo dla dzieci, gdzie mozna wejsc i pobawic sie ze zwierzetami. Jest mala lama, sa cudowne male, czarne wietnamskie swinki z brzuszkami do samej ziemi i jeszcze kilka sympatycznych zwierzat. Natomiast slowa cyrk bez drgawek wscieklosci nie jestem w stanie wymowic. Kuk, ja oczywiscie caly czas trzymam kciuki za Twoja nowa prace ale nie ponaglam i czekam cierpliwie bo wiem, ze jak sytuacja sie wyklaruje to sie pochwalisz :) Aha, mam wyznaczony termin cesarki na 9 maja. Jak dotrzymam - ale na razie chociaz od paru dni mocno dokuczaja mi skurcze wszystko wskazuje, ze tak bedzie. Dziecko jest na razie malutkie wazy tylko 2036 wiec musi nabrac jeszcze troche sadla. :) Poza tym dzialam w kwestii przebudowy naszego nie istniejacego mieszkania (jeszcze dwa pietra i bedzie!!!) i sytuacja powoli zaczyna sie klarowac. Mimo kilkumiesiecznego slimaczenia sie od pewnego czasu pracuja pelna para i byc moze nawet skoncza przed terminem. Wizja zamieszkania w wiekszym mieszkaniu jeszcze w tym roku jest kuszaca... Pozdrawiam, Wasz Psikulec

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Gdyby ktoras z Was miala watpliwosci to sie wlasnie nazywalo brak weny...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wodny Psikulcu :) Dziekuje! Oby TAKI brak weny goscil u Ciebuie jak najczesciej! ;) 9 maja to piekna data ;) To swoja droga niezwykle znac tak dokladnie date narodzin dziecka. Ja, po doswiadczeniach z Franiem licze sie z wahaniami 2 tygodnie w przod lub w tyl:) Wlasnie dostalismy mail z kooperatywy zawiadujacej zlobkiem Frania - musimy zaplacic za caly kwiecien (640 Euro) a i tak twierdza, ze wychodza nam na przeciw, bo powinnismy placic za dwa miesiace... :( Psikulcu - nie przejmuj sie tak Waszym mini remontem. Usiac sobie wygodnie na kanapie i pokazuj co i jak zrobic palcem wskazujacym ;) Wieczorem bedzie \"juz po wszystkiem\"! Ja dopiero teraz zaczelam sie zastanawiac gdzie ulokuje ubranka malej (ubrania Frania wypelniaja szczelnie jedyny mebel-komode nadajaca sie do tego celu. Chyba bede musiala przeprowadzic radykalna czystke w naszej garderobie i przeprowadzic Frania do naszej szafy a mala ulokowac w komodce... Zobaczymy zreszta. Czy Wy takze macie wrazenie, ze ubranka dzieciece zajmuja o wiele wiecej miejsca niz powinny?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość logosm
Hejka, Kuk to straszne, ze skoro nie masz pracy musisz tam siedzieć brrrrrrrrpod tym wzglledem mam dobrze, jak nie ma roboty to ide do domu. Kuk - nie coś Ty, te książki uczą pokory, pełnej akceptacji świata i przypominają nam , ze tu jesteśmy krótką chwile, no i że opłaca się być choćby trochę lepszym, no i bardzo sie staram ale ze skutkiem bywa róznie :( Wodny Piskulcu- urodzi się paawie w moje urodziny - to bedzie uparta kobieta, oj lekko Ci nie bedzie :) ponoc wszystkie byki takie są, ale mnie ubawiłąś tą przebudową nieistniejącego mieszkania :) niestety muszę zmykać :( dziś męcze sie z duńczykami

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wodny psikulec
Logosm - oj tak... jak kupowalismy nasze przyszle mieszkanie to nie bylo nawet dziury w ziemi to i przebudowujemy je zanim jeszcze powstalo :) I tak ciesze sie, ze jestesmy w tej dobrej sytuacji, ze jak sie poznalismy mielismy juz dwa mieszkania wiec wynajmujac obecne zbilansujemy rate przyszlego i jeszcze zostanie kieszonkowe.:) Tak naprawde to deweloper robi troche trudnosci w porownaniu do innych wiec tlumacze telefonicznie i mailowo, podpierajac sie planem mieszkania gdzie dodatkowa sciana ma stanac, gdzie pol wyburzyc a gdzie zlikwidowac drzwi. No i oczywiscie odwiedzamy budowe od czasu do czasu zeby nie czula sie samotna :) Ja jakos nie przywiazuje wagi do znakow zodiaku ale slyszalam, ze nasza rodzina to w ogole bedzie pod tym wzgledem maly koszmar: ja - baran, Moj - koziorozec, Dziecko - byk. Podobno to, ze kazdy z tych znakow jest "rogaty" wskazuje juz na to, ze nalezy jak najpredzej oddalic sie z krzykiem przerazenia. :) Kuk, wczoraj wykorzystalam to, ze Mojemu nie chcialo sie isc do pracy i zadzwonil z prosba o urlop. Zaciagnelam go do Ikei i kupilam plastikowy, duzy pojemnik na posciel, z pokrywa, z zamyslem magazynowania w nim dzieciecych gadzetow i ubranek, ktore przydadza sie za jakis czas. W mini komodce zostawiam tylko te najmniejsze takie 56 i ciut wieksze. Nie bylo mozliwosci upchnac tego gdziekolwiek indziej, a ze lozko mamy tez z Ikei to idealnie miesci sie pod nim. Jestem wlasnie w trakcie segregowania i ukladania. Moze takie pojemniki tez beda dla Was jakims rozwiazaniem? Czystka ubraniowa niewiele dala mimo, ze pol domu wynioslam dla potrzebujacych. Piekna kwota jak za miesiac zlobka... Czy bezimienna siostra Frania ma juz imie? W ogole ostatnio myslalam o tym, ze ja malo co uzywam imienia i zazwyczaj uzywam sformulowania "Dziecko" a Ty "Siostra Frania" i bardzo mi sie to spodobalo. :) :) :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Cześć dziewczynki. Cudnie jest mieć swoje gniazdko. Choćby jeszcze w budowie, ale swoje, własne... Nie mam natchnienia do pisania, więc nie za wiele napiszę. Ostatnio Nastusia ma fazę na zdrabnianie wszystkiego. I nie wiem skąd jej się to bierze, ponieważ nikt w domu nie używa zdrobnień. I tak np. typowe zdanie u niej brzmi teraz: \"Chodź mój kochany Lolokaszku( ! ), przykryję cię kocyczkiem i pojedziemy na spacereczek ( !!! ). Musze tylko założyć moje buciczki i płaszczyczek ( !!!!!!!!!!!!!!! )\" Nie mam pojęcia jak ona tworzy te dziwolągi, ale przyglądam się temu z uśmiechem. mam nadzieje, że to przejdzie. trzymajcie się

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A jednak coś wesołego z siebie wykrzesam. Otóż wyobraźcie sobie, że dziś Nastusia otworzyła naszą wspólną szafę ( to tak odnośnie szaf i miejsca w domu :) ) i po dokłądnym jej zlustrowaniu ( rany, modne w Polsce słowo ostatnio ) wyciągnęła pare rzeczy i wszystkie na siebie kazała załorzyć. Myślałam, że znów ma ochotę na takich przebieranki - w końcu to mała kobietka. Ale nie! Na koniec przyniosła jeszcze sweter i chodzii tak ubrana od jakichś 3 godzin. Dla jasności obrazu napisze co ona ma na sobie: majteczki i rajstopki, podkoszulkę, bluzeczkę, sukienkę, spodnie na watolinie na szelki, górę od kompetu też na tej watolinie ( czy cokolwiek to jest ) i na to sweter z moherowej wełny! Moje zimnolubne dziecko! Co 5 minut ją pytam, czy nie za ciepło, ale ona uparcie twierdzi, ze jest super! cóż... wchodzi w trudny wiek...?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej Dziewojki! W piatek rano mamy leciec na oslawiony slub do Hiszpanii. Moj ginekolog jest niestety ...takze w Hiszpianii i planowana przeze mnie wizyta kontrolna przed wyjazdem nie moze sie niestety odbyc. Rozmawialam z nim dzis przez pol godziny, myslac, ze moze wysle mnie do jakiegos kolegi, ale doktor jest duzo spokojniejszy niz ja... Wszystkie badania sa ok i on uwaza, ze nie grozi mi absolutnie nic. Samolot nie ma jego zdaniem zadnego wplywu na ciaze na tym etapie. Twierdzi nawet, ze duzo niebezpieczniejsze sa piesze, forsujace wycieczki, takie jak te, ktore uskutecznialismy w Swieta. Kazal tylko, na wszelki wypadek, uzbroic sie w buskopan (odpowiednik no-spy) i ...antybiotyk (na wypadek zapalenia pecherza. To ostatnie zupelnie zbilo mnie z tropu - nie mam bowiem zadnych problemow z pecherzem! Sama juz nie wiem co o tym myslec, ale chyba rzeczywiscie nie powinnam bac sie bez sensu, bo czuje sie dobrze, nic mnie nie boli i nawet twardnienie brzucha nie dokucza mi ostatnio. W razie czego... bede go lapac telefonicznie w Hiszpanii ;) Psikulcu - troje rogaczy w domu to faktycznie niezle! Moi Rodzice to dwoje zodiakalnych baranow i ... faktycznie - scierali sobie poroza przez cale zycie ;) Z wlasnego doswiadczenia rodzinnego wynioslam jedna cenna nauke - mozna scierac sie non stop i mimo wszystko byc bardzo zgrana para. Wazne, by umiec lagodzic spory. Moi Rodzice robili to rozladowujac atmosfere po klotni czuloscia i poczuciem humoru. Nie stosowali niczego w rodzaju cichych dni, a kazda awantura byla jak wiosenna burza - zaczynala sie nagle, obwitowala w pioruny, a po niej ktos usmiechal sie, calowal, zartowal i ...nadchodzilo slonce:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×