Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość gość

Komediodramat z sąsiadami

Polecane posty

Gość gość

Witam! Niedługo chyba napiszę o tym książkę, albo nawet nakręcę film. To już się w głowie nie mieści jacy są moi sąsiedzi. Mieszkam tu od urodzenia, czyli od 30 lat. Za dzieciaka - wiadomo - jak to każdy, grało się w piłkę pod blokiem, hałasowało itd. Wtedy to zrozumiałe było, że starsze osoby się denerwowały, bo chciały odpocząć. Dzieciaki dorosły, staruchy wykitowały, ale pojawili się nowi sąsiedzi a z nimi problemy. Około 5 lat temu pod nami wprowadziło się nowe małżeństwo, z synem, teraz są po 40-stce, a syn ma 21 lat. Syn jest w porządku, nie raz robiłem z nim interesy (sprzedawał mi fajne markowe ciuchy za bezcen), pogadać z nim zawsze można, mówimy sobie cześć itd. Nic do siebie nie mamy. Ale do niedawna jego ojciec dzień w dzień (i noc w noc) urządzał synowi karczemne awantury. Z żoną też. Awantury szczególnie nasilały się późnym wieczorem, po godzinie 23. teraz jest jakby ich mniej. Wyzywa syna od najgorszych, każe mu wypier....ć z domu, żonie to samo mówi. Tydzień temu widziałem ich jak z bloku wychodzili z walizkami do samochodu i powiedzieli mu, że wrócą jak się ogarnie, a ten ich zaczął wyzywać że nie mają po co wracać itd. Wszystko rozgrywało się na dworze przy sąsiadach. No i syn z matką powrócili. I znów awantury. Najgorsze były wczesnym latem tego roku, jak po nocach ten alkoholik wydzierał się wniebogłosy (wszystko słychać z dołu przez podłogę) NO TO KU..A DZWOŃ NA POLICJĘ! DZWOŃ TY PEDALE!!! Oraz inne epitety, których nie warto cytować, bo to już istny rynsztok i dno moralne. Nie wiem czy tłukł żonę, bo krzyczała jakby coś jej się działo, ale około trzeciej w nocy się uspokoili. Rano o 9 pijak wychodzi i trzaska drzwiami z całej siły. I na schodach jeszcze na odchodne coś pokrzyczy do żony i znika. Raz była u nich policja (ich syn wezwał). Niestety nie zabrali jego ojca. A był mocno pijany. Potem awantury notorycznie się powtarzały. Ten sąsiad ciągle ma do kogoś problem. Nam wiecznie zapycha skrzynkę pocztową. Wyciąga wszystkie ulotki z pojemnika do nich przeznaczonego i wpycha mi je do skrzynki. Wiem że to on, bo zawsze jak wchodzi lub wychodzi z bloku to nagle nasza skrzynka zostaje zapchana po brzegi. Co my mu zrobiliśmy??? Albo na korytarzu na NASZYM piętrze ciągle otwiera okno, nawet jak pada ulewa albo jak jest zimno!!! Na swoim piętrze niech je trzyma otwarte do woli, ale dlaczego jeszcze wchodzi na górę i się u nas rządzi? Niedawno remontowali nasz blok, ocieplili go styropianem i pomalowali. Z tego też powodu pozdejmowali stare tabliczki z numerem klatki. Nad naszą klatką przykleiłem ręcznie napisany numer mazakiem, duży, gruby, czytelny i wyraźny. Wszystko w koszulce foliowej. No i jak można się było domyśleć - numerek na drugi dzień zniknął. Potem sąsiadka z naszej klatki (na szczęście w porządku, milusia) zamówiła sobie pizzę i dostawca nie mógł znaleźć naszej klatki schodowej. Pytał ludzi naokoło z 15 minut gdzie jest numer X. A co jeśli pogotowie do kogoś przyjedzie ? I jak wtedy ratownicy szybko znajdą numer domu??? Bo temu bęcwałowi wszystko przeszkadza?? Raz gdy była silna wichura i w mieście dużo drzew się poprzewracało i wybiło szyby w samochodach, ów sąsiad na swoim (na szczęście) piętrze szeroko otworzył okno. Efekt tego był taki, że okno prawie się posypało, bo strasznie trzaskało, a w środku wichura pozrywała ze ścian obrazy, które sąsiedzi powywieszali na korytarzu. Było dużo pokruszonego szkła i połamanych ramek. Okno na szczęście pozostało całe. A nasze na górze było zamknięte. Teraz facet z nudów całymi dniami przesiaduje na ławce pod blokiem na przeciwko. Z takimi samymi jak on. I nonstop się gapi w moje okno. 2 tygodnie temu dałem gołębiom u mnie na parapecie trochę okruchów chleba. To ten pajac zaczął się drzeć "Zapłacisz mandat 500 zł to wtedy zobaczysz". Ja to przemilczałem. Gdy potem wracałem do okna, on znów się gapił. Potem wyszedłem na dwór, i gdy wychodziłem z bloku to - a jakżeby inaczej - znów do mnie zaczął z daleka szczekać o mandacie. On akurat pił piwo z kolegą. To ja mu wygarnąłem "A ty dostaniesz mandat za picie piwa na dworze". I jak się wydarł na mnie, zaczął mnie wyzywać od takich i owakich, a ten co z nim siedział to się wtrącił i też mnie zaczął wulgarnie obrażać. To ja się na nich wydarłem, że są prymitywami i żeby zamknęli mordę. Doszło do awantury, już myślałem, że dojdzie do rękoczynów. Wszyscy sąsiedzi powychodzili do okien i patrzyli co się dzieje. Idiota myślał, że ja tak jego syn, będę podkulać ogon i pozwalać sobie na agresję z jego strony. No i po jaką cholerę wtrącił się ten drugi??? On mieszka w bloku na przeciwko i co mu do tego??? Po co się wtrąca??? Aha, jak on mnie straszyć mandatem to może, ale jak ja jego, to już wielki krzyk, morda i wyzwiska??? Chodziłem nabuzowany i miałem ochotę im przywalić w mordę. Musieli mnie uspokajać rodzice i znajomi. Mówili, że nie warto zniżać się do poziomu takich prostaków. Bo im tylko o to chodzi, żeby mnie sprowokować, a ni mają z tego frajdę. Na szczęście się uspokoiłem i nawet już nie spoglądam w ich stronę. Poza tym jak on po nocach się awanturuje i hałasuje to jest dobrze? ja mam na niego więcej niż on na mnie. Mam zdjęcia jak codziennie pije alkohol na ławce pod blokiem, a także nagrania jak się awanturuje po nocach i zakłóca wszystkim sąsiadom spokój. Rok temu do innego mieszkania pod nami znów się ktoś nowy wprowadził. Też jacyś około 40-letni, ale z małym dzieckiem 5 letnim. Wszystko było w porządku, do czasu aż któregoś razu z matką wyszliśmy na korytarz sprawdzić coś w licznikach prądu. Rozmawialiśmy normalnym tonem, takim jak się normalnie rozmawia ze sobą, bez żadnych wybuchów śmiechu, wrzasków itd. Wtem z dołu wyszła żona tego nowego sąsiada i do nas krzyknęła "Zamkniecie się?? Tam na górze??" Była godzina 23. Tydzień później znów z mamą na korytarzu sprawdzaliśmy liczniki, bo coś nam się akurat nie zgadzało. Na korytarzu zamieniliśmy ze sobą dosłownie tylko kilka zdań i już wracaliśmy do mieszkania, gdy z dołu wylazł ten nowy sąsiad i zagrzmiał "ZAMKNIESZ SIĘ KURWA??? ZAMKNIESZ SIĘ???" Heh, to ciekawe, bo jak pod naszym blokiem przez kilka miesięcy funkcjonowało patologiczne kasyno, to żaden z sąsiadów nie wydarł się na nich żeby się zamknęli. Wszyscy nowi sąsiedzi już tutaj mieszkali. Pod kasynem dzień i noc zbierały się patologiczne typy, wydzierały się do piątej nad ranem, bili się, awanturowali, tłukli butelki od piwa, dlaczego wtedy ten sąsiad nie był takim kozakiem i nie wyszedł do nich żądając aby się zamknęli??? Kiedyś go nawet o to zapytałem, a on mi odpowiedział "nie wiem, mnie to nie obchodzi". Co najlepsze, to jemu nawet nie przeszkadzają awantury u tego pijaka który mieszka tuż obok!!! Kiedyś w środku nocy jego syn z kolegami siedział na korytarzu i głośno puszczał muzykę. I nic!!! Dlaczego ten nowy nie wyszedł do niego i nie kazał się uciszyć???? Co to k...a ma znaczyć? Przeszkadza im rozmowa normalnym tonem na korytarzu, a nie przeszkadza im wydzieranie się patusów z salonu gier do białego rana, nie przeszkadza im pijany sąsiad maltretujący żonę i syna po nocach, ale do dzielnicowego poszli na mnie naskarżyć, że raptem dwa razy rozmawiałem na korytarzy po 23???? Co to ma być???? Raz siedział na ławce wespół z tym pijakiem i również z tym z bloku na przeciwko. Chciałem mu z okna z ukrycia zrobić zdjęcie, a ten się wydarł "TY K...A GNOJU JE...Y, JESZCZE RAZ MI ZROBISZ ZDJĘCIE TO CI WSADZĘ TEN APARAT W DUPĘ". Krzyknąłem "Do mnie to było???" Szybko zbiegłem na dól i podbiegłem do niego. Pokazałem mu, że skasowałem to zdjęcie i żeby w taki sposób do mnie się nie odzywał, jak ostatni cham i prostak. Wygarnąłem mu, że na mnie wezwał policję, a na sąsiada pijaka i na zadymiarzy z kasyna nie. A on swoje, że nie lubi jak ktoś mu się "drze" nad mieszkaniem. Darciem się nazwał oczywiście moją rozmowę na korytarzu. I mówi, że to nie on nasłał na nas dzielnicowego. Jasne, nie on. Przecież dzielnicowy powiedział że to właśnie on. Wymyśliłby sobie? No i sam stwierdził, że nie widzi u nas żądnych awantur ani hałasów, że następnym razem da mu mandat za bezpodstawną interwencję. A co do buraka co nie chce aby mu robiono zdjęć, to on sam był do niedawna... kamerzystą w lokalnej telewizji. Sam innych filmował, ale jak skierować aparat czy kamerę w jego stronę to krzyk i wyzwiska. Kiedyś gdy wróciłem z pracy do domu, to na korytarzu zaczepił mnie (jeszcze przed tymi zdarzeniami w których na dobre się z nim pokłóciłem) i mówił "Co tam tak stuka u was na górze? Idź zawołaj mamę że chcę z nią rozmawiać". nie wiedziałem o co mu chodzi, przecież mnie do tej pory nie było w domu, więc nie może MNIE znowu o coś oskarżyć. Akurat była u mnie w domu moja siostra z 4 letnim dzieckiem. Moja mama poszła do sąsiada zapytać o co mu chodzi. Ten wyszedł wraz z żoną i zaczął się kłócić z moją mamą, że synek mojej siostry strasznie tupie, biega i hałasuje u nich na suficie. Że sufit jest popękany. Ale pokazać tych pęknięć jakoś nie chcieli. Godzina 15:30, biały dzień. Mój siostrzeniec normalnie chodził po mieszkaniu, tak jak każdy. Niczym nie tupał, nie łomotał, więc nie wiemy o co im chodzi. Za to ich dziecko często głośno krzyczy na korytarzu, bo ma jakąś zachciankę. Potrafi o północy zacząć płakać i rzucać zabawkami o ściany, ale u nas jakoś głośno tego nie słychać, tylko coś tam niezrozumiale. I nie robimy z tego afery. Utworzyli jakąś komitywę przeciwko nam i tylko wiecznie do nas mają o coś pretensje. OK, przestałem karmić gołębie. Przestałem robić sąsiadom zdjęcia. Przestałem wieczorem rozmawiać na korytarzu. Ale oni dalej szukają czego by się przyczepić. Widzę jak z daleka gapią się na mnie nienawistnym wzrokiem. Co ja im zrobiłem??? Dlaczego nie przeszkadzają im większe hałasy i rozróby, a rozdmuchują każdy drobiazg który jest związany ze mną??? W końcu nie wytrzymam i spiorę każdego z nich, bo już zaczynają przeciągać strunę. Mam też sąsiadów, którzy widzą co oni wyprawiają i też im się to nie podoba. Ale wątpię, żeby chcieli a ze mną wystąpić przeciwko nim. No i niby jak im coś zrobić? Napisać pismo do spółdzielni? Powiedzą, że to moja zemsta za ich uwagi dotyczące np. karmienia gołębi. OK, mogę pokryć jakieś tam koszty kawałka nowej rynny, bo ponoć od okruchów chleba zardzewiała i się przedziurawiła... Ale w klatce obok ja nie mieszkam, nikt tam nie karmi gołębi, a na chodniku tak samo nasrane... no i też rynna rdzewieje. W bloku na przeciwko także... i to pewnie też moja robota??? Tak daleko dorzucam chleb :) Czy ktoś z was ma podobną sytuację ??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jesteście siebie warci. Po chuj karmisz gołębie w bloku idioto? Dokarmiać ptaszki sie zachciewa? Gadanie na klatce o 23 też by mnie w****ilo. Nie macie kiedy sprawdzać liczników? I w jakim celu robisz zdjęcia sąsiadowi z okna???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Przestałem wieczorem rozmawiać na korytarzu. Ale oni dalej szukają czego by się przyczepić. Widzę jak z daleka gapią się na mnie nienawistnym wzrokiem. Co ja im zrobiłem??? Dlaczego nie przeszkadzają im większe hałasy i rozróby, a rozdmuchują każdy drobiazg który jest związany ze mną??? W końcu nie wytrzymam i spiorę każdego z nich, bo już zaczynają przeciągać strunę. Mam też sąsiadów, którzy widzą co oni wyprawiają i też im się to nie podoba. Ale wątpię, żeby chcieli a ze mną wystąpić przeciwko nim. No i niby jak im coś zrobić? Napisać pismo do spółdzielni? Powiedzą, że to moja zemsta za ich uwagi dotyczące np. karmienia gołębi. OK, mogę pokryć jakieś tam koszty kawałka nowej rynny, bo ponoć od okruchów chleba zardzewiała i się przedziurawiła... Ale w klatce obok ja nie mieszkam, nikt tam nie karmi gołębi, a na chodniku tak samo nasrane... no i też rynna rdzewieje. W bloku na przeciwko także... i to pewnie też moja robota??? Tak daleko dorzucam chleb :) Czy ktoś z was ma podobną sytuację ??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
OK, przestałem karmić gołębie. Przestałem robić sąsiadom zdjęcia. Przestałem wieczorem rozmawiać na korytarzu. Ale oni dalej szukają czego by się przyczepić. Widzę jak z daleka gapią się na mnie nienawistnym wzrokiem. Co ja im zrobiłem??? Dlaczego nie przeszkadzają im większe hałasy i rozróby, a rozdmuchują każdy drobiazg który jest związany ze mną??? W końcu nie wytrzymam i spiorę każdego z nich, bo już zaczynają przeciągać strunę. Mam też sąsiadów, którzy widzą co oni wyprawiają i też im się to nie podoba. Ale wątpię, żeby chcieli a ze mną wystąpić przeciwko nim. No i niby jak im coś zrobić? Napisać pismo do spółdzielni? Powiedzą, że to moja zemsta za ich uwagi dotyczące np. karmienia gołębi. OK, mogę pokryć jakieś tam koszty kawałka nowej rynny, bo ponoć od okruchów chleba zardzewiała i się przedziurawiła... Ale w klatce obok ja nie mieszkam, nikt tam nie karmi gołębi, a na chodniku tak samo nasrane... no i też rynna rdzewieje. W bloku na przeciwko także... i to pewnie też moja robota??? Tak daleko dorzucam chleb :) Czy ktoś z was ma podobną sytuację ??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
słaby trolling ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To zejdź tam do sąsiada i zjeb ich. Boisz się czy co. Ja tez mam takich sąsiadów,często nie reaguje ale jak mnie wkurza to idę z taką awantura,że im w pięty idzie. Krzyczę na cały blok,epitety lecą różne. O dziwo działa. Tylko,że ja jak jest spokojnie to mówię dzień dobry,czescże,papierosem poratuje i jakoś leci życie sąsiedzkie. Ale jak mnie podk***i jak się po nocach drze czy rzucą talerze przez okno to mnie choooy strzela.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Typowa polaczkowata mentalność :O Może masz coś czego oni nie mają i ci zazdroszczą? Załóż im sprawę w sądzie o uporczywe nękanie i o notoryczne zakłócanie ciszy nocnej ciągłymi awanturami. Jak jeden z nich to alkoholik to nawet lepiej, bo to kolejny argument przeciwko niemu i sąd będzie go traktował bardziej surowo. Idiotów nie brakuje, mnie kiedyś sąsiedzi oskarżali o wszystko, ktoś im wybił szybę to rzucili sie na mnie że to niby ja, że zgłoszą to na policję itd, albo jednej babie ktoś wysypał śmieci pod oknem i oczywiścia przyszła do mnie z pretensjami. Ja jej pytam czy ma dowody i świadków że to ja, a ona zaczęła pyskować w sposób pozamerytoryczny i jak do ściany :O Poza tym akurat bylem u rodziny przez kilka dni w innej miejscowości i w ogóle mnie na miejscu nie było, właśnie wtedy ktoś jej te śmieci nasypał, więc jak to mogłem być ja??? Przeżywałem bardzo podobne historie, na szczęście się wyprowadziłem 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Albo zmień strategię. Usmiechaj się i mow dzień dobry. Moze sie odczepi jak zobaczy ze te jego zaczepki cię nie ruszaja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nudne to w sumie, do d/u/p/y taki scenariusz. Może masz talent w innym kierunku? ☺

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Mam wiele talentow:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Masz 30 i mieszkasz z matką? :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witamy w Polsce :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×