Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Whatevertheweather

Straciłem ukochaną. Czy można to jeszcze naprawić?

Polecane posty

Cześć, sam dziwię się, że jestem tutaj , zawsze uważałem, że wylewanie żali na forum publicznym jest niedorzeczne, a facet powinien sam sobie poradzić ze swoimi problemami, ale...trafiło mnie, a wtedy nie ma mocnych. Około 4 miesiące temu rozstałem się z dziewczyną, w dość nieprzyjemnych okolicznościach. Od tego czasu nie jestem w stanie się sensownie pozbierać i pojedyncze lepsze momenty przeplatają sie z całą serią dni, kiedy otwierając oczy spada na mnie coś o wadze co najmniej 10 ton i nie jestem w stanie nawet podnieść głowy i pozbyć się tych myśli kiedy przypominam sobie jak dobrze mi z nią było. Chciałbym się z Wami podzielić tą historią i poznać wasze zdanie, bo nie ukrywam, że dla mnie cała sprawa nie jest skończona i nie zamierzam się poddać, jednak każdego dnia, jakby wierzę trochę mniej. Będzie długo... chyba, bo nie wiem czy w połowie nie wygra pogląd, że jednak facet powinien sam sobie radzić. Tytułem wstępu. Mam 22 lata, studiuje informatykę i pochodzę z małej miejscowości. Magdę pierwszy raz zobaczyłem około 6-7 lat temu, kiedy jeden z kumpli pokazał mi jej zdjęcie, chyba jeszcze wtedy na naszej klasie. Nie powiem, od razu coś we mnie drgnęło, ale jednak w tamtym okresie, ani nie byłem wygadany, ani zbyt pewny siebie wiec po pierwszym zachwycie stwierdziłem, że nie jest z mojej ligi i nie ma sensu zajmować sie kimś, kto nie zwróci na mnie uwagi. Minęło trochę czasu. Wracając ze szkoły busem zobaczyłem ją kiedy wsiadała. Na moje szczęście, nieświadomie usiadłem obok jej siostry i siłą rzeczy znalazłem sie całkiem blisko Magdy. Ustąpiłem jej miejsca, żeby mogły spokojnie pogadać, bo cały czas rozmawiały mi nad głową. Podziękowała i usiadła. Dzięki Bogu później ona też musiała ustąpić swojego miejsca i wyszło na to, że stoimy obok siebie. Nie wiem czemu, ale akurat tym razem zagadałem. Porozmawialiśmy. Po wszystkim napisałem do niej i zaczęliśmy częściej rozmawiać, spotykać się. Dobrze sie rozumieliśmy, lubiłem z nią przebywać. Nie wiem czy to ze względu na mnie czy przez jej nawał nauki ( byliśmy wtedy w liceum) powiedziała mi, że nie chce się wiązać. Nie owijając w bawełnę dostałem kosza. Nie wpadłem jeszcze po uszy, więc po paru dniach byłem zdolny do dalszego życia. Moj kontakt z Magdą stawał się coraz rzadszy, miałem wrażenie, że odpisuje z konieczności i dobrego wychowania, oraz tego, że widać, że ktoś przeczytał już wiadomość na FB. Nie powiem tęskniłem, ale doszedłem do wniosku, że najwidoczniej to były troche za wysokie progi. Po około 1,5 roku jadąc do sklepu zauważyłem postać, do której wzdychałem, Magda wracała z pracy. Zanim sie zastanowiłem już za nią wołałem, żeby się przywitać. Podeszła i zaczęlismy rozmawiać. Pojechaliśmy w ładne miejsce i przeprowadziliśmy długą rozmowę, wyjaśniliśmy sobie wiele rzeczy co rzuciło zupełnie nowe światło na naszą znajomość. I wtedy coś się zmieniło, zaczęliśmy się spotkać na stopie koleżeńskiej. Wyjście za wyjściem, spacer za spacerem zaczęliśmy coraz bardziej zbliżać się do siebie. W tamtym okresie byłem w związku z inną dziewczyną. Jednak to co czułem do Magdy wykraczało poza wszelkie granice i nie miało konkurencji. W tamtym momencie moja dziewczyna miała dość ciężki okres w życiu, więc nie chciałem jej dokładać jeszcze zerwaniem i prosiłem Magdę, aby poczekała i dała mi jeszcze trochę czasu, żebym mógł to sensownie poukładać tak, aby sprawić jej możliwie jak najmniej przykrości. Jednak nie chciała o tym słyszeć. Powiedziała, że nie chce czekać. Postawiony pod murem zerwałem, a wyrzuty sumienia zagłuszyła radość z faktu, że jestem z kobietą, którą kochałem od tak dawna. Jeszcze jedną rzeczą, o której muszę wspomnieć jest fakt, że paliłem trawkę. Nie było tego dużo, 1-2 razy w tygodniu. Nie przeszkadzało mi to w życiu, które dość dobrze ogarniałem, tak samo jak studia, utrzymywałem się sam, wiec generalnie był to mój taki sposób na relaks zamiast piwa. Co ważne, mówiłem jej o tym otwarcie zanim zaczęliśmy być ze sobą. Początki związku jak to początki, motyle w brzuchu, różowe okulary, możnaby latać. Jednak z czasem zaczęły się przebijać problemy. Pierwszym było to, że przeszkadzało jej moje jaranie. Jej jedyne pojęcie czym to jest wyniosła z telewizji i opowieści rodziców i stawiała znak równości między trawą, a twardymi narkotykami. Próbowałem z nią rozmawiać, powiedziałem, że ograniczę palenie i rzeczywiście to zrobiłem, ale jednak nie chciałem z tego rezygnować, ponieważ nie lubiłem pić, a jednak czasem trzeba sie wyluzować. Wszystko to odnosiło skutek taki sobie, jednak mówiłem jej otwarcie, że wiedziała o tym wchodząc w relację ze mną i jej zachowanie jest nie fair. Jej argumentem była nielegalność i tutaj miała rzeczywiście racje. Temat został przyklepany, ale wracał przy rozmaitych okazjach, co spowodowało, że przestałem jej mówić o tym, że pale. Po prostu zacząłem kłamać, wiedząc, że powiedzenie prawdy spowoduje kolejną awanturę. Parę razy mnie przyłapała, co mocno nadwyrężyło nasze stosunki. Myślę, że w tamtym momencie byłem uzależniony, bo inaczej pewnie od razu bym zrezygnował, ale studiowałem, pracowałem wiec nie mogłem zrozumieć, dlaczego miałbym rezygnować z tego. Pojechaliśmy na wakacje ze znajomymi i na nie też się ,,zaopatrzyłem". Mówię to abyście mieli jasny pogląd sytuacji, a nie by swoja osobę postawić w lepszym świetle. Jednak zacząłem rozumieć, że to jest między nami i postanowiłem przestać. Jednak kto coś polubił wie, ze ciezko jest tak momentalnie przerwać, to jest proces. Jednak on trwał i szedł w dobrym kierunku. Zacząłem robić to coraz rzadziej, ale jednak. Nie mogę powiedzieć, abym w tamtym okresie moja psychika miała idealny porządek, było w niej dużo naleciałości z poprzednich lat, które miały na mnie swój wpływ. Nie wiedziałem co dokładnie chcę robić w życiu. Szarpałem się, w poszukiwaniu celu. Nie robiłem tyle ile bym mógł, leniłem się czasem straszliwie. Jak mówiłem związek trwał. Kłóciliśmy sie dość często i to czasem o zwykłe głupoty. Zdarzyło się, że potrafiła mi zrobić awanturę o fakt, że kiedy stałem w kolejce do kasy i rozmawiałem z nią przez telefon przerwałem na chwilę, aby powiedzieć dziewczynie przede mną, że ma brudny płaszcz. I foch. Często też miała pretensję o fakt, że nie mówiłem jej o rzeczach, które robie wystarczająco wcześnie, czy to o jakimś wyjściu z kolegami, czy o wyjeździe na narty z kumplem. Chciała, abym ją budził smsem rano, ale niestety ja nie byłem nauczony czegoś takiego. Nigdy nie lubiłem pisać smsów, czy rozmawiać na messengerze. Wolałem dzwonić i zawsze rozmawialiśmy praktycznie codziennie, bo po wakacjach rozpoczęła studia w innym mieście i nie mogliśmy się tak często widywać. Starałem się do niej przyjeżdżać jak najczęściej, ona do mnie również, ale z racji, że nie posiadała samochodu to dużo częściej ja pojawiałem się w jej mieszkaniu. Mimo tych kłótni byłem pijany z miłości. Pomyślcie to jest tak jakby zobaczyć kogoś i pokochać go od pierwszego momentu, ale nie móc z nim być. Potem nagle te drzwi się otwierają i czułem się jakbym złapał Pana Boga za nogi. Nigdy nie byłem wylewnym facetem i mówienie o uczuciach stanowiło dla mnie dużą trudność. Ona często powtarzała, że mnie kocha i jakie ma szczęście ,,że może nazywać mnie swoim". Ja również jej to mówiłem, że jest piękna, ale dla mnie dowód miłości bardziej polegał na tym, że zrobie jej rano śniadanie, kupie jajko niespodziankę, albo zabiorę w jakiejś fajne miejsce, gdzie byłem, ale chciałbym je też zobaczyć z nią, po prostu pokaże, że o niej myślę zawsze. Może robiłem błędy, bo czasem mówiła mi, że czuje sie niekochana, jakby mi na niej nie zależało. Nie potrafiłem tego zrozumieć, bo kochałem ją do nieprzytomności, ale widocznie może nie potrafiłem jej tego okazać. Czasem mam wrażenie, że widziała we mnie takiego ,,złego chłopca", którego może chciała zmienić, abym wyzbył sie nałogów i żył na poziomie własnych możliwości. Jednak nigdy nie zrobiła czegoś, nie zaproponowała niczego co mógłbym robić, z nią czy bez niej, aby odciągnąć mnie od tych nałogów, od jarania. To było raczej na zasadzie, nie pasuje mi, zmień to.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Była o mnie zazdrosna często, kiedy gdzieś wychodziłem. Faktem jest, że nie miała powodu, bo nawet przez myśl mi nie przeszło rozglądanie się za innymi skoro miałem ideał. Nigdy nawet nie dotknąłem innej dziewczyny będąc z nią. Jednak były dwie takie sytuacje, kiedy wyszła do klubu z koleżankami. Tańczyła tam z jakimś kolesiem. Powiedziała mi o tym i konkretnie się wkurzyłem, bo nie lubie sie dzielić, a już sama myśl, że mógł ją dotykać inny facet była nie do zniesienia. Twierdziła, że nie miała wyboru, bo znajomi poszli tańczyć i została z nim sama, ale jak dla mnie to słabe wytłumaczenie. Miała też kolegę z grupy, który uczył się z nią i jej koleżanką. Dość często mi o nim mówiła, musiał być zabawny, co mnie też irytowało. Był to moment kiedy już praktycznie nie jarałem. Powiedziałem jej, że nie podoba mi się to, że się z nim widuje, tym bardziej, że zdarzało się, że uczyła się tylko z nim. Chciałem, aby przestała się z nim widywać. Zgodziła się, ale jednak potem wychodziły sytuacje, że była w jego towarzystwie, bo np. ,,przyszedł do nich jak juz sie uczyła z koleżanką i nic nie mogła zrobić". Nie chcę nawet myśleć co by mi powiedziała gdybym to ja uczył sie z koleżanką, zapytałem ją o to i potwierdziła, że byłaby wkurzona. Taki paradoks smile. Związek zaczął się psuć powoli, kochałem ją nadal bardzo, ale zaczęliśmy się od siebie oddalać. W pewnym momencie doszło do zerwania. Ona zerwała, dzień wyjety z życia, ale następnego umówiliśmy się w restauracji, porozmawialiśmy i wróciliśmy do siebie. Znowu było ok jakiś czas. Pewnego razu kiedy była u mnie, z czasów kiedy jeszcze paliłem i miałem problemy ze sobą z tego powodu powiedziałem jej, że jadę na basen, a pojechałem do psychologa z MONAR-u żeby porozmawiać o swojej sytuacji. Rozmowa mi pomogła, ale Magda zorientowała się, że ją okłamałem. Powiedziałem jej prawdę gdzie byłem, ale nie uwierzyła, stwierdziła, że pewnie pojechałem jarać. Kolejne kłamstwo zostało rzucone na szale. Nie będe tutaj mydlił oczu ,że byłem idealny. Nie byłem. Kiedy przyjechała do Krakowa i odbierałem ją z dworca spóźniłem się godzinę, przez korki oraz to, że za poźno wyjechałem. Tłok na parkingu kiedy pakowała walizkę do auta troche ją poganiałem. Kiedy wsiadła zaczęła płakać, miała cieżki tydzień i dodatkowo zdenerwowała się na mnie, a ja głupi zapytałem tylko co sie dzieje, a kiedy nie chciałą powiedzieć nie zmusiłem ją do tego, aby porozmawiać tylko włączyłem muzykę i odwiozłem ją do domu. Po pierwszym zerwaniu było ok znów jakiś czas. Potem doszło do kolejnego. Spotkaliśmy się i powiedziała, że już nie chce się dłużej męczyć i musimy się rozstać. Czułem, że to jest na poważnie. Zdenerwowałem się. W emocjach i praktycznie łzami w oczach odwiozłem ją do domu. Potem pisaliśmy SMSy jeszcze tego wieczoru. Przepraszała mnie, że tak często sie czepiała i dziękowała za wspólnie spędzony czas. Ja byłem wrakiem. Przestaliśmy sie widywać. Było to zaraz przed wakacjami. Nadeszły wakacje, pisaliśmy ze sobą niby czasem, ale były to takie raczej moje życzenia dobrej nocy lub coś w tym stylu. Żadnych konkretnych rozmów. Pojechałem na żagle, ona nad morze ze znajomymi. Wysłała mi zdjęcie z podpisem ,,wish you were here". Po powrocie ucięła wszelkie możliwości kontaktu. Zablokowała mnie na facebooku i telefonie, abym nie mógł się z nią skontaktować. Bez słowa. Dzwoniąc z innego numeru nakłoniłem ją do rozmowy. Powiedziała mi, że nie chce mieć ze mną kontatku, bo musi poradzić sobie z tym co do mnie czuje. Zacząłem wiec pisać do niej listy, wiem, że to może być skrajnie niemęskie, ale naprawdę mi zależało. Opisałem jej wszystkie dręczące sprawy, przeprosiłem tez za moje zachowanie i zapewniłem, że jest dla mnie jedyną i będę ją kochał do śmierci. Podziałało, odblokowała mnie, zaczęliśmy rozmawiać i zbliżać się do siebie znowu. Powiedziała mi wtedy, że juz nie może sie zawieść, generalnie brzmiało to tak jakby to była po prostu ostatnia szansa. I znowu sielanka, świetnie sie dogadywaliśmy i znowu było pięknie. Aż do pewnego feralnego dnia. Widziałem się z Magdą, pamiętam o czym rozmawialiśmy, kupiłem jej wtedy tusz do rzęs i jakies kosmetyki, bo swego czasu mówiła, że jej się kończą. Było naprawdę świetnie, pożegnaliśmy się i pojechałem do domu i tutaj zaczyna się cała katastrofa. Miałem jechać do dziadka, aby z nim porozmawiać. W drodze Magda wysłała mi smsa z pytaniem czy dojechałem bezpiecznie, a ja jadąc odpisałem jej, że jestem właśnie u dziadka. Jednak zanim do niego trafiłem chciałem jeszcze odebrać pożyczone pięniądze od kolegi. Podjechałem do niego i wsiadłem do jego auta i rozmawialiśmy. Wtedy podjechała policja i zaczęła przeszukiwać jego auto. Znaleźli u niego trawę i zabrali nas na komendę. Zabrali telefony tak, że nie mogłem sie z nikim skontaktować i zamknęli na 24h. Nikt nie wiedział gdzie jestem, rodzice sie martwili i wydzwaniali do wszystkich czy mnie ktoś widział. W miedzyczasie wyszło, że nie byłem wcale u dziadka. Dzwonili też do Magdy, z pytaniem czy moze sie nie pokłóciliśmy i to ona powiedziała im, że byłem u dziadka, a oni oznajmili jej, że nic takiego nie miało miejsca. Kiedy już odzyskałem telefon byłem w totalnej rozsypce, po zamknięciu w celi, otrzymaniu uderzenia w twarz za zawracanie głowy policjantowi, który mnie pilnował na izbie wróciłem do domu. Zadzwoniłem do Magdy i zacząłem ją przepraszać. Zapytała jak było u dziadka, a ja wtedy zrobiłem najgłupszą rzecz jaką mogłem mówiąc, że byłem u niego. Powiedziała mi, żebym przestał wreszcie kłamać i powiedział prawdę. Przyznałem się, że mnie tam wcale nie było i będąc naprawde w złym stanie psychicznym powiedziałem jej, że może niech lepiej poszuka kogoś kto nie bedzie jej okłamywał i sprawiał przykrości. Życzyła mi miłego dnia i rozłączyła się. I urwała kontakt, tak po prostu, nie mogłem zadzwonić ani napisać. Wszystko było zablokowane. Te pare dni było najgorsze, do problemów z prawem doszedł całkowity brak możliwości porozmawiania z nią. Mało pamietam z tamtych dni, bo pyłem praktycznie cały czas pijany. Jadąc z pracy zobaczyłem Magdę jak wchodzi do sklepu i zanim pomyślałem już biegłem w jej stronę. Kiedy zobaczyła mnie powiedziała, że tracę czas i nie chce ze mną rozmawiać. Wymogłem na niej rozmowę. Definitywnie nie chciała mnie znać, powiedziała, że nie skreśliła mnie jako osoby , ale juz napewno jako mężczyznę jej życia definitywnie. Napisałem potem do niej list, chciałem to wszystko na spokojnie wytłumaczyć, że nie myślałem, nie byłem sobą i ze przepraszam. Bez odzewu. Minął miesiąc i będą wrakiem człowieka pojechałem do niej, chciałem po prostu pogadać, bardzo mi jej brakowało. Czekałem pod jej blokiem bo nie było jej w mieszkaniu. Napisałem do jej znajomych czy jest gdzieś obok nich, bo przyjechałem i chce porozmawiać, a jej koleżanka powiedziała, żebym wracał do domu i dał spokoj. Nie posłuchałem i czekałem. Zobaczyłem jak wraca z wykładów. Zobaczyłem wyraz jej twarzy jak mnie zobaczyła. Nie chciała ze mną na początku rozmawiać. Powiedziała, że zrobi to pod jednym warunkiem, jeśli po tej rozmowie na rok zniknę jej życia. Mam nie dzwonić, nie pisać, nie przyjeżdżać, bo ona tego nie chce. Nie mając wyboru zgodziłem się. Na początku byłem spokojny, ale potem emocje wzięły górę i zacząłem ją przekonywać do powrotu. Zdenerwowała się, odwróciła i poszła do mieszkania nie oglądając sie za siebie. Wracałem jak trup. Żyłując motocykl do granic możliwości, nie zależało mi naprawdę na tym czy coś może mi sie stać. Uderzyła mnie w jej zachowaniu jedna rzecz, wymuszona grzeczność. Tak jakby miała pewność, że podjęła dobrą decyzję, ja byłem wrakiem, a ona spokojna, nawet zdarzyło jej się uśmiechać. Od tego czasu nie kontaktowałem się z nią. Widziałem, że była w Londynie i chyba dobrze sie bawiła. Niedawno były jej urodziny. Możecie teraz powiedzieć, że jestem idiotą, zrobiłem jej filmik z naszych wspólnych zdjęc o tytule ,,takimi nas pamietaj" i napisałem list, w którym opisałem, że bardzo mi jej brakuje i bardzo tęsknie za nią. Żadnej odpowiedzi. Najgorsze jest to, że mi z każdym dniem jest coraz cięzej, coraz bardziej mi jej brakuje i coraz bardziej nie mam chęci do życia. Teraz już nie palę, zacząłem ćwiczyć, grać na gitarze żeby zając myśli, ale to nie pomaga. Cały czas myśle o niej i nie mogę przestać. Chcę o nią walczyć, ale każdego dnia wierzę właśnie coraz mniej w sens tego. Boli mnie to, że potrafiła w sekundę skreślic wszystko i bez pozegnania odejść. Rozumiem ze to ja zjebałem, bo ja okłamałem, ale jednak przekreślenie tego wszystkiego wydawało sie dla niej niewiarygodnie proste. Nie wiem czy ma to juz w ogóle sens zeby sie starać, nie odpisuje na listy, nie moge zadzwonić. Byłem wcześniej raz pod jej blokiem i zadzwoniłem do mieszkania, to wysłała siostrę która bez ogródek powiedziała, że mam spierdalać. Dobija mnie to. Nie wiem co robić, bede bardzo wdzieczny na chłodne spojrzenie na sprawę. Przepraszam, że wyszedł taki tasiemiec, ale starałem sie Wam oddać moją sytuację jak najlepiej. Pozdrawiam i dzięki z góry z jakieś dobre rady jak wy to widzicie. Czy jest jeszcze sens się starać? Zrobiłbym wszystko, ale wiem, ze jeśli to dla niej skończone to tylko będę pogłębiał jej niechęć do mnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Gthhobt

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Nikt nie odpisal ? Autorze jestes tu ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Whatevertheweather
Jestem oczywiście. Naprawdę czekam na jakieś chłodne spojrzenie na sprawę. @SamotnyRomantyk Nie rozumiem co do tego ma mój wiek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Zaloguj sie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jak ktoś nie ma siły czytać - to w skrócie: Młody pothead stracił dziewczynę bo jest potheadem, pyta czy da radę ją odzyskać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Jezu znowu moda na sukces. Mee

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Jak ktoś nie ma siły czytać - to w skrócie: Młody pothead stracił dziewczynę bo jest potheadem, pyta czy da radę ją odzyskać." Dzięki, bo wymiękłam.mimo szczerych chęci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Musisz dać jej czas, nie nachodzić, nie wydzwaniać, a międzyczasie zająć się sprawą uzależnienia od trawy i towarzystwa, które pali. Wiem, ze jest Ci ciężko, bo pewnie bardzo ją kochałeś, ale czasem popełniamy fatalne błędy i konsekwencje trzeba brać na klatę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Wszystko można. Wszystko w twoich rencach...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja bawi to że za nią latasz , ja bym się tam ugiela już dawno , kup jej wielki bukiet róż i wielkiego misia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×