Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość taksobiepoziomka

Konkubinat

Polecane posty

Gość gość
gość dziś 11.12 Tak, dla mnie nawet te 15 minut w urzędzie to był potworny stres, tak już jestem skonstruowana i nic na to nie poradzę. Jestem nieśmiała, introwertyczna i nerwowa, zawsze byłam. "Komfort psychiczny"? Komfort bo co? Bo odziedziczy się emeryturę? Bo sąsiadki nie plotkują? Bo już nie jestem konkubiną niczym w kronice kryminalnej? Znam wiele mężatek, których życie takie komfortowe nie jest. x W życiu bedzisz musiala zalatwic niejedna sprawę w urzedzie, a zapewniam cie, ze wiekszosc trwa dluzej i jest o wiele bardziej stresujaca. Jak sobie poradzisz? Psycholog? Co do komfortu - nie mowimy o Tobie, tylko o dziewczynach, ktorym slub taki komfort daje, bez wnikania w powody. I o tym,ze jesli sie kogos kocham , to staram sie ,zeby mu taki komfort zapewniac ( albo inaczej mowiac- nieba przychylic :):))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
"Mężczyzna chce poślubić kobietę, którą kocha. Zawsze tak jest". Nie, tak nie jest zawsze. To ty byś chciała, by tak było, a to różnica. Pytanie czy wybrałaś mężczyznę myślącego tak samo. Gdyby mężczyzna kochający kobietę zawsze chciał się żenić to nie byłoby szczęśliwych konkubinatów i nieszczęśliwych małżeństw, w obu wypadkach trwających czasem po 30 lat. Nie było by Anki Przybylskiej i Jarosława Bieniuka (tu to bardziej ona nie chciała, miała już za sobą jedno krótkie małżeństwo zakończonego rozwodem chyba przed pierwszą rocznicą), nie byłoby Kory i Kamila Sipowicza (wzięli ślub po kilkudziesięciu latach tylko dla ułatwień formalnych i z powodu jej choroby, czy to znaczy, że się wcześniej przez 40 lat nie kochali?).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
12:21 no nie do końca. Ja mam w nosie czy ktoś ma ślub czy nie. Ja mam bo bardzo kocham mojego męża a on kocha mnie. I oczywiście nie oznacza to że ci którzy ślubu nie mają kochają się mniej, chodzi bardziej o deklarację. Ze tych dwoje chce być ze sobą na zawsze. Wiem wiem na zawsze to bardzoo długo. Ale tak jest tak było i mam nadzieję że tak będzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
12:39 może masz rację ale...jeśli tego ślubu nie chcą obie strony. Bo jeśli jedna strona chce, potrzebuje np żeby czuć się bezpiecznie a druga nie jest wciąż gotowa. Nie bo nie może kiedyś ale raczje nie. To co? Jeśli się kogoś kocha to się go uszczęśliwia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
12.37 To i jakoś sobie radzę, w usc też sobie poradziłam, radzę sobie, bo muszę z chorym dzieckiem, radzę sobie z życiem jak umiem, zwyczajnie mam inne priorytety. Po prostu nie dorabiam ideologii. Jeden lubi imprezę na sto osób i jest ona dla niego gwarancją/deklaracją a inny nie kuma całego zamieszania i tak będąc szczęśliwym z drugą osobą. Tyle.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś Ktoś w innej dyskusji o konkubinacie użyła fajnego porównania do karty bibliotecznej. Nie masz karty bibliotecznej? To idź i wyrób. Po co? Bo możesz? Bo twoja dziewczyna/chłopak też ma i chce żebyś i ty miał/a. Idź i wyrób, a jak nie wyrobisz to znaczy, że się boisz. Idź i wyrób kartę biblioteczną, nawet jak książek nie czytasz, bo tak robią wszyscy. Wszyscy maja karę biblioteczną i przynajmniej w społeczeństwie uważani są za inteligentnych i oczytanych. Tak mniej więcej dyskusja o konkubinacie w Polsce wygląda. x nie do konca. Wyrabiajac karte biblioteczna nie obiecujesz,ze bedziesz wypożyczac ksiazki, biorąc slub cos jednak deklarujesz. Nie o to chodzi, zeby ktos komus kazal brać ślub/ wyrabiac karte, tylko, zeby oboje tego chcieli i widzieli w tym sens. O wspolne poglady na zycie w istotnych sprawach. I nie WSZYSCY biora ślub . Przeciwnie, polowa tego nie robi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Stres ze slubem? No bez pzresady. Poszlismy, 15 minut, wesela nie robilismy, bo nam sie nie chcialo i tez nie lubie imprez ze soba w roli głownej, nikt sie nie obrazil, mamy juz wnuki i jest ok.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
To tak jak z chrzcinami dzieci. Czytałam tu kiedyś argumenty właśnie w stylu: Nieważne czy jesteś wierząca, dziecko musi mieć chrzest, bo co jak w przyszłości spotka wierzącą dziewczynę i będzie chciał się ożenić?" Czyli z gór się zakłada, że dziecko z rodziny niewierzących ma ustąpić katolikowi by "uszczęśliwić" bo (kocham ten argument) "dlaczego nie?" A może zadać inne pytanie "Dlaczego tak"? Dlaczego to katoliczka nie weźmie ślubu tylko cywilnego uszczęśliwiając niewierzącego męża? Ważne są rozmowy i kompromis, Mój mąż od samego początku wiedział, że nie jestem wierząca. Wiedział na co się decyduje będąc ze mną, a tu pani jedna z drugą jest z facetem kilka/kilkanaście lat i pyta anonimów na forum co ma robić, bo z samym kandydatem na męża/nie męża najwyraźniej rozmawiać nie umie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Co się kryje dla was za słowem "gotowość na ślub"? Bycie gotowym by spędzić ze sobą resztę życia? Bycie gotowym finansowo, by opłacić "imprezę"? Bycie gotowym, by kochać drugiego człowieka? Jedno nie zawsze równa się drugie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś Co się kryje dla was za słowem "gotowość na ślub"? Bycie gotowym by spędzić ze sobą resztę życia? Bycie gotowym finansowo, by opłacić "imprezę"? Bycie gotowym, by kochać drugiego człowieka? Jedno nie zawsze równa się drugie. \x wg mnie zdecydowanie to pierwsze.Drugie nieistotne, a trzecie chyba samo sie w zwązku rozumie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Kochać to jedno a uznawać/nie uznawać instytucji małżeństwa to może być zupełnie co innego. A dlaczego osoba, dajmy na to kobieta, chcąca ślubu nie "uszczęśliwi" mężczyzny decydując się na życie bez sakramentu przed Bogiem/podpisu w urzędzie, skoro jej mężczyznę właśnie brak tego "uszczęśliwia"? Przecież jak się kocha to się myśli o tym, by "uszczęśliwić" drugą osobę, prawda? No co? W drugą stronę to nie działa? Ale jak to tak?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
12:39 może masz rację ale...jeśli tego ślubu nie chcą obie strony. Bo jeśli jedna strona chce, potrzebuje np żeby czuć się bezpiecznie a druga nie jest wciąż gotowa. Nie bo nie może kiedyś ale raczje nie. To co? Jeśli się kogoś kocha to się go uszczęśliwia. xxx Tylko pytanie kto kogo ma unieszczęśliwić? Ta co chce ślubu ma go nie brać w imię szczęścia tego, który ślubu nie chce, czy ten, który nie chce ślubu ma go wziąć w imię uszczęśliwienia tej, która ślubu chce?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
11.41 Ja tam mogę zadeklarować, że chcę spędzić z drugą osobą resztę życia i zrobić to między kuchnią a salonem, w kiblu albo w przedpokoju, a nie klepiąc formułkę i składając podpis (chociaż to drugie też zrobiłam, to tylko przykład).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
13.34 Właśnie o tym pisałam o 13.26. Tylko właśnie dziwnym trafem do innych kobitek to nie trafia (bo dziwnym trafem głównie o kobiety tu chodzi).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Bo w większości przypadków to kobiecie jest potrzebny ten niby "komfort". To kobiety najczęściej muszą/chcą/potrzebują z argumentami, "żem się robię zużyta", "co powie ciocia Stasia", "konkubina to takie brzydkie słowo" albo coś tam o prawach do dziedziczenia (przy tym najczęściej to ona dziedziczy emeryturę po nim, przeprowadza się do niego a on po niej dziedziczy najwyżej pralkę, czajnik albo wazon i to by było na tyle).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
13:52 no bo konkubina to brzydki słowo ;) Już lepiej partnerka... Tylko nie należy brać ślubu jeśli jedynym powodem jest to że komuś się nie podoba określenie konkubina :) przeciez można mówić do siebie mąż żona bez ślubu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
13:34 jeśli kobiecie zależy na ślubie i to jej da szczęście a mężczyźnie wszytko jedno to powinni wziąć ślub.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A może odwrotnie? Może to ona uszczęśliwi jego oszczędzając mu "wszystkojednych" szopek? Dlaczego on ma brać udział w czymś na czym mu nie zależy, co jest mu obojętne? Pójdzie, podpisze, oleje, ziewnie, spoko, ale o to chodzi? Żeby ona zmieniła status na fejsie i ubrała się w "bezę"? Ona z uśmiechem na ustach, a on ziewający "bo wszystko jedno, kto mi powie ile do końca tego cyrku"? Znowu to facet ma zrobić coś... Nigdy inaczej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
14.24 Ale koronny argument na Kafe to: "Mam tyle i tyle lat, a "chłopaka" to można mieć w liceum" albo rozbrajające mnie "co sobie pomyśli dziecko, że mama Kowalska a tatuś Nowak" albo "bo w wiadomościach jak mówią o bitych dzieciach to zawsze dziwnym trafem konkubent/konkubina (bo przecież w małżeństwach to przemocy nie ma, nie?)" albo "a bo jak list odbieram od listonosza to mi głupio, że muszę tłumaczyć" itd. Jeden argument lepszy od drugiego, a najśmieszniejsze, że często takie "argumenty" są decydujące i to jest dopiero dramat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś 12:39 może masz rację ale...jeśli tego ślubu nie chcą obie strony. Bo jeśli jedna strona chce, potrzebuje np żeby czuć się bezpiecznie a druga nie jest wciąż gotowa. Nie bo nie może kiedyś ale raczje nie. To co? Jeśli się kogoś kocha to się go uszczęśliwia. xxx Tylko pytanie kto kogo ma unieszczęśliwić? Ta co chce ślubu ma go nie brać w imię szczęścia tego, który ślubu nie chce, czy ten, który nie chce ślubu ma go wziąć w imię uszczęśliwienia tej, która ślubu chce? x W milosci nie powinno byc targów. Ale tez nie bardzo wiem, w czym slub mialby akurat unieszczesliwiać. Na ogól argument jest taki -"bo slub nie ma dla mnie znaczenia". No jesli nie ma, to co za roznica, czy sie go bierze czy nie, skoro mozna tym uszczesliwic kogos, kogo sie kocha .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
15.06 Wiesz, jak ktoś nie czyta książek to po co ma wyrabiać kartę biblioteczną? Żeby uszczęśliwić bibliotekarkę? Może to kobieta uszczęśliwi faceta zostawiając wszystko tak jak było do tej pory? Dlaczego w drugą stronę to ma nie działać?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A co wy tak tych facetów chcecie nagle uszczęśliwiać??? Jeszcze nie widziałam żeby faceci z taką zajadlością chcieli kobiety uszczęśliwiać!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Życie codzienne z drugim człowiekiem to są właśnie codzienne targi. Sama organizacja ślubu to są tarki, bo czy skromny czy wystawny itd. Ja nie chodzę do kościoła, jest mi on obojętny jako instytucja to po co mam brać tam ślub? Ludzie niewierzący chrzczą swoje dzieci dla świętego spokoju, "bo im obojętne" tylko PO CO?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś Nie ma targów, ale kobiety stawiają ultimatum - albo ślub albo WON! Czyli nie kochają.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś Jednak większość facetów uszczęśliwia swoje kobiety ożenkiem, więc wiesz...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Chcialam miec slub. Cywilny, bez bezy , szopek, wesela. Nie to było dla mnie wazne. I taki, najskromniejszy, był.. Dlaczego? Marzyla mi się rodzina, razem mieszkajaca, z dziecmi, bo takiej nie miałam. Lubimy mowic o sobie "mój mąz, moja żona" . Jestesmy dumni z tego , co osiagamy w życiu, czujemy, ze sukces jest wspolny , rodzinny. Mielismy przedtem partnerów, ale wtedy bardziej żyło sie na własna rekę ( co zreszta czas pokazał), Ich sukcesy staly sie potem sukcesami ich nastepnych partnerow. Jestesmy malzenstwem od wielu, wielu lat. Duzo jezdzimy po swiecie, slowo maz i zona powtarzamy w roznych jezykach i - naparwdę! - za kazdym razem , gdy to mowie, rozpiera mnie irracjonalna duma, ze ten wspanialy facet jest moim męzem. Moj maz, moj syn, moja corka, moja rodzina. To akurat nasz model, ktos moze miec inny. My to lubimy. Oboje, dlatego jest fajnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Z punktu widzenia pracodawcy, wzięcie wychowawczego, może również oznaczać, że ktoś jest leniwy, nie lubi swojej pracy i wykorzystuje każdą okazję, żeby tylko nie pracować. 50:50

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś Równie dobrze rodziną można być nie mając żadnego ślubu. Poza tym, gdy się rozwiedziecie, wasze wspólne sukcesy również staną się sukcesami waszych kolejnych partnerów (być może kolejnego męża czy żony).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
gość dziś gość dziś Równie dobrze rodziną można być nie mając żadnego ślubu. Poza tym, gdy się rozwiedziecie, wasze wspólne sukcesy również staną się sukcesami waszych kolejnych partnerów (być może kolejnego męża czy żony). x Napisalam, ze to nasz model i dlaczego go lubimy, ktos moze miec inny i nic mi do tego. Co do rozwodu - męża znam blisko pól wieku, nigdy nie zlamal danego słowa w jakimkolwiek temacie - bywaja jeszcze takie egzemplarze :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Normalnie, bierze się ślub.Konkubinat, to niepoważne, często zostaje się z ręką w nocniku.Kazdy jest kowalem swego losu, chcesz mieć kłopoty na własne życzenie, voilet!Facet, który nie chce brać ślubu, to nie dla mnie, kop w zadek i po sprawie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×